Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ciepło się zrobiło więc z dziećmi lat 4 i 7 chodzę często…

Ciepło się zrobiło więc z dziećmi lat 4 i 7 chodzę często na plac zabaw. Dzieci jak to dzieci bawią się dość energicznie. I nie tylko moje, wszystkie. To normalne, po to tam przyszły. Gdzie mam problem?

Ano problem mam z opiekunami małych dzieciaków takich 1-2 lata. Puszczają takiego malucha luzem, a potem pretensje do przedszkolaków czy dzieci wczesnoszkolnych bo małe leży na ziemi i ryczy popchnięte czy przewrócone w biegu przez starsze dzieci. Na litość, może warto włączyć myślenie? Te dzieci nie będą chodzić po placu zabaw na paluszkach bo ledwo chodzący maluszek ma chęć usiąść pod zjeżdżalnią i grzebać palcem w piasku. One tu się przyszły wyszaleć. I nie do nich, a do opiekuna malucha należy zadbanie, by maluch był bezpieczny.

Sama nie tak dawno jeszcze miałam malutkie dzieci i chodziłam z nimi na plac zabaw gdy było pusto lub gdy były tam tylko maluchy w podobnym wieku, po to by sobie zaoszczędzić stresu, a dziecku dać szansę bezpiecznej zabawy.

by Madika
Dodaj nowy komentarz
avatar Etincelle
12 28

Eee... Jasne, blokowanie zjeżdżalni nie powinno mieć miejsca, ale dlaczego to, że dzieci przyszły się wyszaleć, miałoby być ważniejsze od zabawy dwulatka? A jak na plac przyjdą się wyszaleć dziesięciolatkowie +, w konsekwencji czego Twój czterolatek ileś razy zostanie przewrócony, to też uznasz, że to spoko?

Odpowiedz
avatar Armagedon
10 26

@Etincelle: Popieram! Typowe "madkowe" podejście do tematu. Moje dziecko jest najmojsze i "mu się należy". Maluchy mają siedzieć w wózkach, albo w domach. "Na litość, może warto włączyć myślenie?" Na litość, może warto włączyć wychowanie? "Szalejący" siedmiolatek robi się głuchy i ślepy na to, co się wokół niego dzieje?

Odpowiedz
avatar joannastrzelec
7 27

Kolejna madka a fumami i pretensjami. A może jednak warto nauczyć dziecko, by patrzyło dalej niż czubek swojego nosa? Albo podaj adres placu zabaw wyślemy tam kilku 13-latków, którzy przyjdą się wyszumieć.

Odpowiedz
avatar digi51
13 19

Sorry, ale jako matka bardzo żywiołowego 4-latka powiem Ci, że nie cierpię takich rodziców jak Ty. Jak młody był mniejszy, zdarzało się, że starsze dzieci go potrącały i zawsze zwracałam im uwagę. Swoje dziecko też uwrażliwiam na to, że zabawa zabawą, ale nie jest na placu zabaw sam i dzieci dla ich własnego dobra powinno się uczyć zwracać uwagę na otoczenie. Ok, każdemu dziecku może się zdarzyć nie zauważyć kogoś, ale my w takich sytuacjach przepraszamy poszkodowanych. Fakt, że im mniejsze dziecko, tym bardziej się go pilnuje, bo maluszki są najdelikatniejsze, ale co mają robić ci rodzice? Prowadzić na smyczy czy latać krok w krok za maluchem i sprzątać go z drogi starszym dzieciom? Plac zabaw to fajne miejsce, żeby dzieci się wybiegać, ale jednak nie wybieg dla dzikich zwierząt, żeby zapominać o wszelkich zasadach dobrego wychowania i bezpieczeństwa.

Odpowiedz
avatar helgenn
9 17

Nie rozumiem trochę oburzenia w komentarzach. Za dwulatkiem rzeczywiście trzeba cały czas chodzić bo on sam nie pomyśli i nie widzi zagrożenia a starsze dzieci też nie widzą peryferyjnie, nie mówiąc o tym, że jeszcze nie rozumieją związków przyczynowo-skutkowych (dziecko grzebiące patykiem pod samą zjeżdżalnią to naprawdę średni pomyśł). Ale różne już kwiatki widziałam, np. rodzice puszczający 2-letnie dzieci na tor do deskorolek, na którym był normalny ruch. Może jedynie głupie jest zabranianie jest komukolwiek korzystanie z placu zabaw. Gdyby autorka oprócz swoich dzieci miała jeszcze 2-letnie to by też siedziała w domu z całą trójką?

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 15

@helgenn: owszem, trzeba pilnować malucha, żeby sam nie zrobił sobie krzywdy. Ale jak można pisać, że trzeba pilnować go przed starszymi dziećmi? To przypadkiem nie te starsze dzieci powinny bawić się tak, żeby nie zrobić nikomu krzywdy? W końcu któreś z popychanych maluchów okaże się mieć starsze rodzeństwo czy kuzynostwo, które też przyjdzie się wyszaleć. A jak przy tym stratuje "przypadkiem" dzieci autorki, nikt nie będzie mógł mieć pretensji.

Odpowiedz
avatar Madika
5 7

@helgenn: Autorka w pewnym momencie miała dziecko dwuletnie i pięcioletnie też. I za tym dwuletnim chodziłam by nie podchodził o do starszych i im nie przeszkadzało. Bo raz-to dla niego niebezpieczne, a dwa te dzieci nie zawsze zauważą malucha i to nie ich wina. A mój czterolatek już kilka razy wylądował na ziemi. Z tym że nie ma porównania czterolatka do rocznego maluszka. czterolatek najczęściej wstanie otrzepie się i pójdzie się bawić, a maluch może mieć poważne obrażenia.

Odpowiedz
avatar digi51
10 10

@Etincelle: no i dokładnie świadkiem takiej sytuacji byłam ostatnio. Postawny dzieciak, może 7-8 lat potrącił może 3-latka, ojciec krzyknął na niego, żeby uważał, duży dzieciak w ryk i uciekł, a jego matka z mordą do faceta, jak śmie na jej bąbelka krzyczeć. Tylko, że to nie był pierwszy raz tego dnia gdy ktoś matce/dzieciakowi zwracał uwagę na dzikie zachowanie, rozpychanie się, potrącanie i wyśmiewanie młodszych dzieci. No, ale przecież to plac zabaw, można się wyzbyć wszelkich hamulców, ratuj się kto może bo matka małpę z klatki wypuściła.

Odpowiedz
avatar digi51
3 9

@Madika: jasne! Od samego potrącenia to może i się 4-latek otrzepie i pójdzie dalej, ale jak go większy dzieciak zepchnie z konstrukcji albo popchnie na coś, tak, że ten wyrżnie łbem z metalową rurę albo kamień - to już niekoniecznie!

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 6

@digi51: Czy nie powinno się też przypilnować by małe dziecko nie wchodziło samo na konstrukcje nawet jeśli jest ona pusta? Albo by nie wchodziło w drogę innych jak zjeżdżalni czy tyrolki? Bo choćby starszy dzieciak był bardzo uważny to jak już jest "w locie" to się nagle nie zatrzyma albo zwyczajnie nie zdąży.

Odpowiedz
avatar digi51
3 7

@Imnotarobot: zawsze znajdzie się większy i silniejzszy, do jakiego wieku trzeba łazić za dzieckiem krok w krok i patrzeć czy jakiś dzikus go za chwilę nie popchnie, nie potrąci, nie wjedzie w niego hulajnogą/rowerem?

Odpowiedz
avatar Etincelle
8 8

@Madika: to nie ich wina? A czyja? Jeżeli dzieci mają ochotę biegać, to naprawdę nie znaczy, że maluchy mają schodzić im z drogi. Poza tym jest różnica między dwulatkiem podchodzącym i przeszkadzającym starszym, a dwulatkiem, którego popchnęły czy przewróciły biegające starszaki, które "muszą się wyszaleć". No sorry, ale to raczej nie tak, że dwulatek na tych swoich krótkich nóżkach jest w stanie znienacka wbiec przed starsze dzieci, przeciąć im drogę sprintem czy błyskawicznie wtargnąć między nie. Poza tym ponownie: dlaczego szaleńcze gonitwy starszaków miałyby być ważniejsze od dreptania po placu zabaw dwulatka? Dopóki nie włazi pod huśtawkę czy zjeżdżalnię, ma takie samo prawo tam się bawić co reszta.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 6

@digi51: Do takiego momentu aż dziecko będzie miało wystarczająco dużo świadomości by nie pchać się w niebezpieczne miejsca jak chociażby pod huśtawkę. Owszem, każde dziecko trzeba uczyć, że nie jest samo na placu i musi uważać, ale to nie znaczy, że takiego malucha można puszczać bez opieki i mieć nadzieję, że wszystkie inne dzieci będą miały oczy z tyłu głowy albo refleks Spider-Man'a.

Odpowiedz
avatar digi51
2 6

@Imnotarobot: No skoro tak, to chyba autorka też powinna chodzić za swoimi dziećmi krok w krok skoro nie potrafią zauważyć mniejszego dziecka na swojej drodze. Kiedyś jak huśtałam młodego pod huśtawkę władowało się dziecko szkolne (z pobliskiej wyszli z klasą na plac zabaw). Jaki z tego wniosek? Że za dzieckiem szkolnym też trzeba chodzić krok w krok. Nawet dorosły nie potrafi przewidzieć każdego potencjalnego niebezpieczeństwa. Z związku z czym na placu zabaw zawsze będzie dochodzić do potrąceń, popchnięć, drobnych wypadków. ALE! sprawca takiego wypadku powinien przeprosić, a dzieci od najmłodszych lat powinny być uwrażliwiane zarówno na niebezpieczeństwa czyhające na nie, jak i na obecność mniejszych i słabszych. A nie postawa typu "moje dzieciątko będzie sobie robić co chce, w końcu to plac zabaw, a mniejsi niech się martwią o siebie". W ogóle zaczynam doceniać "swój" plac zabaw, bo zdecydowana większość rodziców zwraca uwagę na to, co robią ich pociechy, zarówno większe jak i mniejsze, dzięki czemu dzieciaki w miarę uważają i można spokojnie puścić nawet dwulatka, żeby sobie spokojnie pochodził w obrębie kilkunastu metrów. Przypadki typu "pani, to plac zabaw, se trzeba na swojego bąbla uważać, bo ja mojemu to tu na wszystko pozwalam" to jakiś patologiczny margines.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 3

@digi51: Autorka pisze, że za swoimi maluchami chodziła i pilnowała jak jeszcze nie ogarniały. Owszem, będą wypadki. Ale od tego jest rodzic by je zminimalizować zwłaszcza gdy chodzi o maluchy, do których jeszcze nie dociera, że też muszą uważać. No widzisz, u Ciebie jest w porządku a ja notorycznie na osiedlowym placu widzę jak takie dzieciaczki ok 2 lat są puszczane samopas a tatuś czy mamusia roku siedzą sobie gdzieś poza placem i są pogrążeni w rozmowie ze znajomymi czy z nosem w telefonie. I mają gdzieś, że ich brzdąc włazi pod nogi, tyrolkę, huśtawkę czy do piaskownicy i innym dzieciom niszczy ich pracę. Gdyby nie inni rodzice i starsze dzieci (bo owszem, są uwrażliwiane na obecność innych) to te maluchy nieraz by w szpitalu wylądowały. Rozumiem frustrację, gdy jakiś dzieciak zachowuje się jak dziki zwierz na wybiegu, no ale też nie można oczekiwać, że inne dzieci będą w stanie przewidzieć co maluch w następnej sekundzie zrobi.

Odpowiedz
avatar digi51
0 6

@Imnotarobot: I co z tego, że kiedyś pilnowała? To znaczy, że swoje już odklepała i teraz może dzieci tylko wypuścić na wybieg i hulaj dusza, piekła nie ma? "no ale też nie można oczekiwać, że inne dzieci będą w stanie przewidzieć co maluch w następnej sekundzie zrobi." - ja też nie jestem w stanie przewidzieć, co zrobi cudze dziecko w kolejnej sekundzie, gówno pomogę będąc nawet 2 metry od dziecka, jak jakiś kretyn postanowi np. nagle skoczyć z konstrukcji bez patrzenia czy ktoś stoi na dole albo zacznie biec przed siebie, jednocześnie patrząc do tyłu na kolegę, a to, że tak się dzieje to właśnie pokłosie tego, że niektórzy uważają, jak autorka, że skoro 4-latkowi już nic specjalnie nie grozi po przypadkowym zderzeniu, to w sumie kwestia bezpieczeństwa na placu zabaw to już nie jej problem. Nie rozumiem tej logiki - wymaganie, żeby ktoś pilnował swoich dzieci, jednocześnie pozwając swoim na wszystko. Bo serio, nawet czterolatka nie jest aż tak trudno nauczyć pewnej wrażliwości na mniejszych i mniej kumatych kompanów zabawy.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
0 4

@digi51: To z tego, że normalnie podeszła do zagadnienia? Słusznie zwraca uwagę, że małego dziecka trzeba pilnować, żeby nie zrobiło krzywdy sobie i innym. Obie wiecie, że na placu może dojść do popchnięć i innych wypadków, które mogą mieć gorszy skutek dla malucha niż starszego dziecka. I też nie widzę, gdzie autorka pozwala dziecku na latanie bez opamiętania, robi awantury, że jej bąbelek został potrącony, albo że nie uczy starszych dzieci uwagi i że mogą robić co im się podoba. Nic tu nie zmienia faktu, że dzieci się bawią, nie wszystko zauważą i przewidzą. Dorosły nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć jak sama piszesz. Więc tym bardziej maluchy powinny być pod nieustanną opieką dorosłych a nie puszczane samopas i wymaganie by wszyscy inni uczestnicy chodzili na palcach.

Odpowiedz
avatar Etincelle
2 4

@Imnotarobot: ale może rozróżnijmy wypadki z winy niedopilnowanego malucha typu wejście pod huśtawkę od wszystkich popchnięć i przewróceń w wykonaniu biegających starszych dzieci. Może niech każda matka pilnuje swojego dziecka tak, żeby nie przeszkadzało innym? Żeby maluch nie blokował zjeżdżalni, ale też żeby starszy dzieciak patrzył, czy nikogo nie staranuje? I tylko o to chodzi, stąd całe oburzenie - z tego, że autorka uważa, że dzieci mają prawo się wyszaleć, więc to rodzice maluchów powinni dbać o to, by starsze dzieci w ferworze zabawy nie zrobiły im krzywdy.

Odpowiedz
avatar Madika
-1 5

@Imnotarobot: I ja też o czymś takim mówię. No niestety ale ledwo chodzący maluch powinien być od opiekuna na wyciągnięcie ręki bo nawet bez "pomocy" starszych dzieci może sobie zrobić krzywdę chociażby waląc głową w metalową konstrukcję huśtawki. A większość opiekunów nawet na te dzieci nie patrzy.

Odpowiedz
avatar digi51
0 4

@Imnotarobot: NORMALNIE? Dla Ciebie normalne jest to, że jak się zagapisz i wjedziesz komuś w dupę to powiesz, że to jego wina, bo za wolno jechał? Od tego wpisu aż bije roszczeniowość - bo plac zabaw, to dzieci biegają. Kurna. Widuje dużo biegających dzieci w różnym wieku, ale jakoś rzadko zdarza się, żeby dzieciak latał jak durny i powodował wypadki - to naprawdę rzadkość. Dzieci potrafią zwolnić, zatrzymać się, wyminąć. Jak ktoś słusznie zauważył, że 1-2 latek nie chodzi za szybko, nawet jak stara się pobiec, więc raczej nie wbiega im znienacka pod nogi. Sprawca wypadku powinien przeprosić - jakby mi starszy dzieciak potrącił dziecko, a madeczka wywaliła jeszcze do mnie z ryjem, że mam jej dzieciakowi nie zwracać uwagi, tylko mu moje dziecko z drogi sprzątać to też bym nie była grzeczna.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 3

@digi51: Ale co jest nienormalnego w tym co autorka mówi? Ja tu roszczeniowości nie widzę. Pilnowanie dziecka, zwłaszcza tak małego, powinno być oczywiśtością, ale jak wychodzi z jej doświadczeń (jak i moich) tą oczywistością nie jest. I może nie chodzić najszybciej, ale potrafi się wpakować w niebezpieczną sytuację i choćby nie wiem jak się postarać to się nie uda powstrzymać wypadku. "Widuje dużo biegających dzieci w różnym wieku, ale jakoś rzadko zdarza się, żeby dzieciak latał jak durny i powodował wypadki - to naprawdę rzadkość." - no też nie widuję takich "małpiszonów", więc tym bardziej nie rozumiem oburzenia. Niestety, jak wspominałam wcześniej, widuję za to bardzo małe dzieci puszczane samopas, które mogą sobie zrobić krzywdę i bez udziału starszych dzieci. I też nie uważam, że jak jakiś urwis spowoduje wypadek to nie musi przepraszać, albo postawa "madki z ryjem" nie jest godna pogardy. Ale dzieci się powinno pilnować. Im mniejsze tym dokładniejsza opieka. Co jest w tym ciężkiego do pojęcia?

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

@Madika: Niestety też takie przypadki widuję i nie rozumiem. Przecież ono może sobie zrobić samo krzywdę, albo i komuś innemu przez przypadek. I nie będzie to wina ani tego malucha ani innego dziecka a rodzica, któremu nie chce się przypilnować. Taki maluch nawet w domu może sobie coś zrobić a co dopiero na placu zabaw gdzie dużo się dzieje. Z resztą do dziś pamiętam jak się huśtałam i jakaś kobieta za mną krzyknęła. Taki właśnie maluszek prawie mi się wpakował pod huśtawkę z tyłu. Nie miałam szans go zobaczyć a i też nic nie mówił to go nie usłyszałam. Gdyby nie ta kobieta, co go w ostatniej chwili zgarnęła to nawet nie chcę myśleć co by się stało. A mamusia? Na ławce siedziała i rozwiązywała krzyżówkę... A z przypadków w tym wieku to niedawno chociażby taki maluch wbiegł pod tyrolkę jak akurat była w użytku i dziecko zjedżało. Nie zdążyło wymahować całkowicie i się niestety zderzyły. Było trochę płaczu, ale na szczęście nic poważnego. Mamuśka wreszcie się zainteresowała swoim dzieckiem i oczywiście w ryk bo jakim prawem inne dzieci używają konstrukcji na placu zabaw skoro to niebezpieczne dla jej dziecka -_-'

Odpowiedz
avatar digi51
0 4

@Imnotarobot: No widzisz - u mnie tego nie ma, u Ciebie nie ma, a autorki jest. Wniosek? Na "jej" placu zabaw bawią się dzikusy. Bo tu nie ma mowy o jednostkowej sytuacji, tylko o wielu takich sytuacjach i zatarczkach z wieloma rodzicami mniejszych dzieci. Plus tu nie ma mowy o żadnych tyrolkach, huśtawkach, tylko o potrącaniu podczas biegania. Często słyszę, że rodzice krzyczą do dzieci w różnym wieku, aby uważały, bo na coś kogoś/mogą wpaść. Uwrażliwiają na to, aby nie rzucać żadnymi plastikowymi zabawkami i zachować szczególną ostrożność, gdy w pobliżu są małe dzieci. Dlaczego niektórzy mogą, a inni nie? Mój dzieciak nigdy nie chciał chodzić za rękę. Do pewnego wieku prowadzałam za rękę na siłę, a potem zaczęłam uczyć jak bezpiecznie poruszać się samemu. Oczywiście, nie puszczam go nigdzie samego, ale jak idziemy i wyjdzie parę metrów w przód to wystarczy, że powiem hasło "ulica, uwaga na auta" i młody staje w miejscu i czeka, podobnie na placu zabaw - rzucam hasło "uważaj na dzidziusia" i od razu jest spokojniejsze zachowanie, hasło "uwaga, rower" i młody schodzi w bok na ścieżce. A ma niecałe 4 lata, więc naprawdę nie jest jakąś super sztuką nauczyć dziecko zwracania uwagi na otoczenie. Nie rozumiem - jak ktoś chce dziecko wybiegać bez żadnych zahamowań to niech go sobie wypuści na pole i piłkę porzuca. A jak lezie z nim między ludzi, to niech uczy zachowania między ludźmi. Potem z takich dzieciorów wyrastają dorośli, którzy uważają, że jak są na imprezie - to można nie mieć hamulców - bo impreza! Dorośli ładujący się pod koła auta - bo przecież pasy, nie muszę się rozglądać. Człowiek, który umie się zachować - umie się zachować w każdych okolicznościach.

Odpowiedz
avatar Madika
2 2

@digi51: To prawda. Zawsze jest jakieś ryzyko chociaż kamieni na palcach zabaw raczej nie widuję. Ale ryzykowne może być nawet wyjście na chodnik przed blok, bo ktoś mnie rowerem może potrącić. Takie życie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 12

Masz całkowitą rację. Porównam to do zabaw psów - ja mam owczarka niemieckiego, szkolonego, odwoływalnego w 100%. Nie boję się o jego bezpieczeństwo. Natomiast właściciele mniejszych piesków, którzy się o swoich pupili boją, oczekują że to ja im z drogi zejdę a nie odwrotnie. To tak nie działa.

Odpowiedz
avatar digi51
0 10

@metaxa: a Twój pies biega jak poyebany, tratując po drodze mniejsze psy, które nie zdążyły mu zejść z drogi? Jeśli tak to jesteś piekielna, a jeśli nie to porównanie z dupy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 11

@metaxa: To chyba normalne, że się nie boisz o bezpieczeństwo OWCZARKA niemieckiego, potocznie - wilczura. Raczej niewiele psów byłoby w stanie mu zagrozić. Tak jak na placu zabaw, dziesięciolatkowi nie zagrozi trzylatek. Ale piszesz, że pies jest karny, czyli, DOBRZE wychowany. W dodatku - pewnie chodzi na smyczy. Więc raczej nie przetrąci innego, małego pieska, biegnąc na oślep za patykiem. Ani go nie zaatakuje dla rozrywki. Bo nawet jeśli miałby ochotę - ty mu na to nie pozwolisz. Mógłby, co prawda, zrobić niechcący krzywdę szczeniakowi, z którym chce się pobawić, ale tylko wtedy, gdy na tę zabawę wyrazi zgodę właściciel szczeniaka. I - wybacz - ale podejście "wszyscy z drogi, bo mój pies idzie" nie jest OK. Bo to tak, jak by na placu zabaw któryś ojciec wrzasnął "uwaga, zabierać stąd swoje gówniaki, bo teraz przyszedł mój starszak i chce poszaleć". To tak nie działa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 11

@digi51: @Armagedon mój pies biega luzem, ale nie jak poyebany - zazwyczaj interesuje ją tylko aportowanie. Ignoruje inne psy. A porównanie nie jest z dupy - bardziej pilnuje ten, któremu może stać się większa krzywda, proste. Z jakiegoś - niezrozumiałego dla mnie powodu - rodzice teraz wymagają, żeby ich dzieci pilnowali wszyscy dookoła oprócz nich samych.

Odpowiedz
avatar Bedrana
6 6

@metaxa: Jeżeli silisz się na analogie - to rób to do końca. Twój pies nie nie biega "jak poyebany", ale niektóre bombelki na placu zabaw - już tak. A czujność na placu zabaw powinni zachować WSZYSCY rodzice. Tak samo jak na spacerach - wszyscy właściciele psów. Puściłabyś swojego psa na spacer bez opieki? Niektórzy rodzice, zwłaszcza starszych dzieci, właśnie tak robią. I dzieciak szaleje całkiem bez kontroli, robi co chce. Ale też rodzice małych dzieci powinni je cały czas nadzorować, czyli - nie spuszczać z oka i interweniować w razie niebezpieczeństwa. Tak jak właściciele szczeniaków. Co nie znaczy, że mają je trzymać na smyczach i nie pozwolić odejść dalej niż na metr. Lub brać na ręce i spieprzać natychmiast, gdy na horyzoncie pojawi się duży pies.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 6

@Bedrana: "...brać na ręce i spieprzać natychmiast, gdy na horyzoncie pojawi się duży pies." Dokończę. ..."tak samo jak rodzice maluchów, gdy na horyzoncie pojawi się grupa szalejących ośmiolatków." - co jednak autorka, zdaje się, jednoznacznie sugeruje.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 maja 2023 o 15:45

avatar Etincelle
7 7

@metaxa: nieadekwatne porównanie. To raczej tak, jakbyś kompletnie niewychowanego psa puściła na wybieg dla psów (wszystkich!) i strzelała fochy, że pozostałym właścicielom nie podoba się, że Twój owczarek atakuje ich psy. I jakbyś przy tym uważała, że on ma prawo się wyszaleć, więc to inni ludzie powinni zabrać swoje zwierzaki, jeśli Twój pupil stanowi dla nich zagrożenie.

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@metaxa: No fajnie, czyli prawo siły? Na zasadzie TIR na autostradzie bez patrzenia może się władować na drugi pas i ewentualnie staranować osobówkę, bo to kierowca osobówki ma bardziej uważać i w razie W eksperosowo się ewakuować, bo przecież to on w razie czego zginie? "rodzice teraz wymagają, żeby ich dzieci pilnowali wszyscy dookoła oprócz nich samych." - nie, rodzice z tej historii wymagają, aby rodzice pilnowali SWOICH dzieci. Nie wymagają łażenia za ICH dzieckiem i patrzenia, co robi, tylko patrzenia co robią ich własne dzieci.

Odpowiedz
avatar jass
1 5

@Armagedon: @digi51: @Bedrana: Wy chyba nie bardzo wiecie, jak wyglądają spacery z psem i interakcje między psami. Też mam owczarka niemieckiego, tyle że ma 9 miesięcy, więc móżdżek szczeniaka, a przy tym prawie 30kg wagi. W dodatku na widok dowolnego psa zaczyna szczekać i próbować do niego podlecieć - nie z agresji, ale dlatego, że chciałaby się pobawić. Tyle że oczywiście nie każdy pies i/lub właściciel o tym wie, albo ma ochotę na taką interakcję. W związku z czym wychodzę z nią wyłącznie na smyczy. I o ile ten drugi pies jest również na smyczy, to mimo że moja wyrywa jak szalona jesteśmy w stanie z takim drugim właścicielem minąć się na chodniku, bo jestem w stanie "siłowo" nad moją zapanować. Tyle, że właściciele małych psów często puszczają je luzem. Ba, nawet zdarza się, że właściciel stoi sobie pod swoją klatką, a pies lata sam po osiedlu. I o ile psa z właścicielem łatwo zauważyć, to takiego malucha latającego samopas niekoniecznie. A wystarczy moment, żeby taki pies podbiegł dość blisko, żeby znaleźć się w zasięgu mojej psicy. I o ile ona nie jest agresywna, więc nawet w takiej sytuacji nic się nie stanie, najwyżej maluch czy jego właściciel naje się strachu, o tyle nie każdy pies jest przecież łagodny. Mamy zresztą takiego na osiedlu - adoptowany pitbul po przejściach, nie dość, że często jest bez smyczy, to jeszcze jego genialna właścicielka często wychodzi z nim pijana (ma już zresztą 2 czy 3 sprawy o pogryzienie). Gdyby taki mały piesek biegający luzem podbiegł znienacka do tego pitbula, to niekoniecznie uszedłby z tego z życiem. Więc zgadzam się z Metaxą - to właściciele małych psów, którym łatwo może stać się krzywda, powinni szczególnie na te psy uważać, bo to im przede wszystkim przecież zależy, żeby tym psom nic się nie stało. Nie tylko na drodze należy stosować zasadę ograniczonego zaufania, a niestety nie każdy właściciel dużego psa musi być osobą odpowiedzialną.

Odpowiedz
avatar digi51
2 8

@jass: ...i nie musimy, bo dyskusja nie jest o psach, tylko o dzieciach, a to, że jakaś psia matula uważa, że są to jakieś analogie to inna kwestia. Poza tym w historii nie jest mowa o tym, że małe dzieci podchodzą do większych, tylko, że śmią im stać na drodze, a te duże nie muszą uważać, gdzie biegną, bo od tego jest plac zabaw, żeby biegać.

Odpowiedz
avatar Nanatella
10 14

Twoje dzieciaki poszły tam się wyszaleć, a młodsze dzieci poszły się pobawić. Mają do tego takie samo prawo. Jeśli chcesz mieć wybieg dla dzieci, to zrób sobie prywatny i wpuszczaj na niego tylko te dzieci, które Ci odpowiadają. Ale jeśli Twoje dziecko popchnie czy przewróci inne dziecko, to jest to wina tylko i wyłącznie Twoja i Twojego dzieciaka. Może warto nauczyć dzieci też tego, że nie są pępkami świata i mają obowiązek uważać na innych ludzi, a nie patrzeć tylko na czubek własnego nosa. Jeśli na placu zabaw są dzieci w porównywalnym wieku, wtedy spoko, mogą sobie robić, co chcą. Ale jeśli z tego placu korzystają też dzieci młodsze, to nie widzę powodów, żeby to one miały się dostosowywać, bo jakiś dzieciak musi się wybiegać. Plac zabaw jest dla wszystkich, nie tylko dla Twoich dzieci. Ciekawe jaka byłaby Twoja reakcja, gdyby Twoje dzieci co chwilę były przewracane, szturchane czy popychane przez inne, starsze dzieci, które też muszą się wybiegać.

Odpowiedz
avatar kKKKK
9 11

Tak, mamy małych dzieci powinny brać urlop i przychodzić z dziećmi na plac zabaw o 7 rano. Albo tylko w ulewny deszcz, kiedy Twój brajanek siedzi w domu ;) siedem lat to dużo. Na placu zabaw w mojej okolicy są dzieci roczne i są ośmioletnie. Te starsze traktują mniejsze z szacunkiem, takie chodzące nawet dopuszczają do zabaw w chowanego czy berka - co mnie bardzo dziwi i wzrusza. Albo nie mają problemu z tym, żeby z nimi pobudować zamek w piaskownicy czy kilka razy rzucić delikatnie piłkę. Wydaje mi się, że to taka kultura którą warto, żeby dziecko z domu wyniosło. Poza tym siedmiolatek to już naprawdę ma na tyle rozumu żeby wiedzieć, że jego działania mają konsekwencje i mówienie takiemu dziecku tekstów typu „brajanku, nie bij dzidziusia bo się spocisz” jest naprawdę śmieszne. Jak Twój brajanek dostanie prawo jazdy to będziecie mieli w okolicy ciekawie, ciekawe, czy napiszesz post o tym jak piekielni inni kierowcy nie rozumieją że brajanek nie chce stać na czerwonym i czy nie mogliby jeździć po mieście wtedy, kiedy ulice są puste :)

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
8 8

Opiekun powinien odpowiednio wychować dziecko, powinien też odpowiednio pilnowac. Plac zabaw jest dla dzieci. Tych większych i mniejszych. Mnie wkurza u opiekunów tylko jedno. Dziecko wolw siku. Opiekun idzie pod ogrodzenie, na placu zabaw, dziecku majtki w dół i sikamy, bez wycierania ubieramy i idz sie bawic. Bylam w takim szoku gdy to zobaczylam. Nie pojmuje. Plac zabaw mamy na rynku. Obok stoi urzad gminy i jest tam wc, oprócz tego przy granicy z placem zabaw jest pizzeria i tez mają wc (pewnie za oplata nie dla klientow ale jest), a jakby tego malo to jest z drugiej strony rynku wc ogolnodostepne, darmowe. Jeśli z jakiegos powodu to za malo to sa drzewa, krzaki poza placem zabaw i jeszcze bym mogla zrozumiec ze tam pojda. Ale nie, dziecko najlepiej niech na placu zabaw sika. To jest piekielne. Nie dzieci zlobkowe, przedszkolne czy szkolne bawiace sie na placu zabaw.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

Rodzice roczniaków i dwulatków pilnują żeby te nie wchodziły pod huśtawkę albo nie stały "przy wylocie" ze zjeżdżalni albo nie sypały piaskiem po oczach. Dla swojego i innych bezpieczeństwa. Rodzice 3,4,5 latków pilnują żeby ich dzieci nie zrobimy krzywdy innym dzieciom. Np nie odpychały mniejszych dzieci sprzed zjeżdżalni, zwróciły uwagę na maluchy. Generalnie, każdy rodzic pilnuje swojego dziecka tak aby bawiło się w sposób, który nie przeszkadza w zabawie innym. Przykro mi, ale jeśli ty nie pilnujesz swoich dzieci i one popychają mniejsze dzieci, to ty jesteś piekielna.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 4

@mama_muminka A jeśli ktoś ma 7 letnie dziecko i ono nie nauczyło się do tej pory, żeby uważać na mniejsze dziecko, to jest zaniedbanie rodzica i wychowywanie na egoistę. Już 5 letnie dzieci są w stanie zwrócić uwagę, że obok nich bawi się mniejsze dziecko. Nawet mój 3 latek zauważył dzisiaj malucha przy karuzeli, więc jej nie wystartował i poczekał, aż młodszy kolega się oddali. Przychodzą do nas znajomi z młodszymi dziećmi i moje dzieci są nauczone "na maluszki trzeba uważać".

Odpowiedz
Udostępnij