Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moi rodzice zniszczyli mi dzieciństwo. Obecnie jestem w trakcie terapii z psychologiem,…

Moi rodzice zniszczyli mi dzieciństwo. Obecnie jestem w trakcie terapii z psychologiem, bo nie jestem w stanie siebie docenić, w końcu pójść swoją drogą nie myśląc o nich, ani nawiązać normalnej przyjaźni.

Mieszkałam z rodzicami w małym miasteczku. Tato był dyrektorem lokalnej podstawówki, mama nauczycielką biologii w liceum. Mam dwóch starszych braci. Całe życie musiałam słuchać jacy oni są wspaniali i ogarnięci. Pomiędzy mną a młodszym bratem jest 10 lat różnicy, pomiędzy najstarszym, 12 lat. Oczywistym było to, że są na innym etapie rozwoju niż ja, ale rodzice mieli wobec mnie podobne wymagania jak do nich. Miałam być spokojna, cicha i ułożona oraz nie okazywać emocji i zachowywać się jak dorosła. W edukacji musiałam iść ich drogą. Oni chodzili na zajęcia dodatkowe z pianina- ja też musiałam, chociaż słoń nadepnął mi na ucho. Najstarszy brał udział w konkursach recytatorskich. Ja też, chociaż nie lubiłam żadnej formy poezji. Młodszy chodził na dodatkowe zajęcia z matematyki i fizyki- oczywiście, że też musiałam to zrobić. Obaj bracia skończyli polibudę. Mnie rodzice też szantażem do tego zmusili, mimo że chciałam studiować germanistykę-jak się to skończyło, poniżej. Usłyszałam, że liczą się tylko ludzie techniczni i mam "nie cudować, bo będę potem żałować".

Gdy próbowałam wyżalić się braciom, stanęli po stronie rodziców, wyśmiewając swoich znajomych po studiach innych niż polibuda- skończyli na kasie w sklepie, pracują jako korposzczury i nie stać ich na dobre auto. Jednocześnie żaden z nich nie ma stałej partnerki, mimo wielkich pieniędzy. Jeden jest kierownikiem budowy, drugi projektantem systemów informatycznych. Przyjadą do rodziców autami w leasingu, mają mieszkania w Warszawie na kredyt i jedyne czym się przechwalają to swój majątek. Każdy biedniejszy od nich jest gorszy. Gdy w końcu znalazłam pierwszego chłopaka na pierwszym roku studiów, nie chcieli go uznać w rodzinie, bo jest z plebsu.

No i właśnie plebs. Moi rodzice byli dobrze sytuowani. O wiele lepiej niż większość rodzin w mieście, gdzie przewagą było rolnictwo. Zadawaliśmy się tylko z elitą i ja też miałam mieć znajomych z elity. Jednak zaprzyjaźniłam się z Kasią, której rodzice byli rolnikami i to w dodatku po zawodówce. Dla moich rodziców było to straszne i zachowywali się jakby u Kasi była patologia, bo jej ojciec pił piwo przy dziecku! Jednocześnie to, że pili wino przy mnie, nie było złe.

Kasia była moją jedyną koleżanką ale i ona dała sobie ze mną spokój po tym jak moi rodzice zakazywali mi wyjazdów z nią i jej rodzicami, a sami proponowali jej wyjazdy, na które jej rodziców nie było stać (opera, teatr). Tak mi zaczęli wchodzić na psychikę, że w pewnym momencie Kasię znielubiłam, bo wygrała konkurs z historii w gminie i pojechała na konkurs powiatowy, a potem dostała się do etapu wojewódzkiego i nauczycielka historii z gimnazjum, pochwaliła ją przy całej klasie.

Moi rodzice zaczęli mi wmawiać, że to tylko dlatego, że ona dostała dodatkowe punkty za bycie z rolniczej rodziny i nauczycielka też jest z rolników, więc jej sztucznie zawyżyła punkty. Gdy usłyszeli, że Kasia w czymś była lepsza niż ja, potrafili pójść do nauczycielki, aby mnie przepytała ponownie, żebym tylko była lepsza niż ona. Raz mój ojciec, gdy miałyśmy taką samą średnia (5,5) poszedł do nauczycielki z matematyki i kazał jej zmienić ocenę Kasi, bo ona na 6 nie zasłużyła. O tej akcji dowiedzieli się jej rodzice i kuratorium, ale chyba sprawa ostatecznie gdzieś "utknęła". Wtedy rodzice Kasi powiedzieli dość i straciłam jedyną koleżankę. A rodzice wmówili mi, że oni nam zazdroszczą. Serio, byłam przekonana o tym, że to był powód, a dopiero w liceum do mnie doszło o co tak naprawdę chodziło.

Inne moje próby znajomości krytykowali. Ta była za brzydka, ta ze złego w ich opinii domu. Ludzie mieli mnie za kujona, za którego ocenami chodzą rodzice i od razu mnie skreślili. Dzisiaj leczę się z tego, bo jestem totalnie niezsocjalizowana. Może miałam bardzo dobry wynik na maturze, ale na studniówkę nie poszłam, bo nawet nie miałam znajomych, aby razem się bawić, a przerwy spędzałam siedząc i czekając na dzwonek na lekcje, bo nawet nasza "elita" poza spotkaniami z rodzicami, nie chciała się ze mną zadawać.

Jak już pisałam, narzucili mi studia. Skończyłam na architekturze, bo uznali to za kompromis między tym co ja chcę, a co oni. Odpadłam w pierwszym semestrze. Z dnia na dzień odcięli mnie od wszystkiego, bo ich zawiodłam, grozili mi, że jak zawalę to ich pomoc się skończy, ale myślałam że skoro dam z siebie wszystko, to dadzą mi chociaż czas na znalezienie pracy (a nigdy wcześniej w życiu nie pracowałam!). Byłam gotowa wrócić do domu ale znajoma wkręciła mnie do pracy jako kelnerkę. I tu gdy pochwaliłam się rodzicom, że uda mi się na siebie zarobić, usłyszałam, że nie po to wkładali we mnie tyle pieniędzy, abym teraz służyła innym. Rozpłakałam się, zadzwoniłam do chłopaka i on namówił mnie na terapię. Na początku nie traktowałam tego poważnie i odmówiłam. Zdusiłam wszystko w sobie, bo tylko słabe baby okazują emocje. Aż w końcu wszystko pękło. Wystarczyło mi, że nie dostałam się na germanistykę, bo nie zdawałam rozszerzenia z niemieckiego (mimo że chodziłam na rozszerzoną klasę) i musiałam pójść na studia zaoczne, które są dla idiotów.

Reakcja chłopaka (ja na jego miejscu już dawno bym ze sobą zerwała) to zapisanie mnie i przyprowadzenie na terapię siłą, opłacił wizytę z góry. Zaczynam wychodzić na prostą po 5 miesiącach bycia pod opieką psychologa, a rodzice dalej mają mnie za niewdzięczne dziecko.

rodzina psychika

by ~Piekielnirodzice
Dodaj nowy komentarz
avatar Lessa
16 20

Brawo!!! Zrobiłaś fantastyczną rzecz jaką jest rozpoczęcie terapii. Masz wspaniałego i mądrego chłopaka i jesteś bardzo dzielna. Z każdym miesiącem będzie coraz lepiej, choć pracy przed Tobą dużo. Staraj się dużo nie myśleć o opinii Twoich rodziców czy braci - oni mają swoje życia i niech nimi się zajmą. Studia zaoczne również nie są niczym złym, a wręcz bym stwierdziła, że bywają znacznie trudniejsze niż dzienne. Ludzie wybierają zaoczne z wielu powodów i nie zawsze jest to słaba matura. Dowiedz się, czy za wyniki w nauce nie ma przewidzianego stypendium - moja znajoma dzięki temu płaciła tylko 25% czesnego. Jeżeli mogę cokolwiek doradzić to postaraj się wynieść jak najwięcej z tych studiów. Z dyplomem potwierdzającym znajomość niemieckiego oraz angielskim znajdziesz pracę w korpo, zwłaszcza takim z oddziałami zagranicznymi. Może pensja nie będzie na dzień dobry powalała, ale pozwoli Ci się utrzymać i na spokojnie zastanowić co byś chciała w życiu robić i wybrać ewentualne studia kolejnego stopnia. Bo zdecydowanie odradzam w większości przypadków wybierać na drugi stopień ten sam kierunek, bo większość przedmiotów się powtarza. Trzymam za Ciebie kciuki!!!

Odpowiedz
avatar gstronaostro
16 20

Jedna rzecz, która Ci została po praniu mózgu - studia zaoczne nie są dla idiotów. Inaczej: jakiekolwiek studia mogą ale nie muszą być dla idiotów, jeśli masz na siebie pomysł i możesz te studia do tego wykorzystać. Odetnij się od całej rodzinki dla własnego dobra.

Odpowiedz
avatar Habiel
14 14

Uwielbiam ludzi, którzy obnoszą się z tym jacy to bogaci nie są. Z racji zawodu jaki kiedyś wykonywałam miałam kontakt z bardzo bogatymi ludźmi i większość z nich ubierała się bardzo skromnie, a także nie przyjeżdżała żadnymi mega brykami typu Lamborghini etc, a bezpiecznym Volvo, czy BMW (które pewnie w posiadanych przez nich wersjach też kosztują krocie). Z szacunkiem zwracali się i do sekretarki i do innych pracowników naszej firmy - uwielbiałam ich jako klientów, bo nigdy nie robili awantury bez powodu, czy rzucali durnych komentarzy. Też pochodzę z małej miejscowości, gdzie paru bogaczy kupiło sobie w ich ocenie mega drogie auto i nim szpanuje, podobnie jak markami na ciuchach. Pogardzają innymi zawodami, pracownikom płacą minimum. To nie są bogaci ludzie. To są dorobkiewicze, którzy muszą się pokazać i mają najwyraźniej jakieś kompleksy. To była rodzina patologiczna. Gdzie nie ma wsparcia dziecka (jak można wymagać aby nie okazywało emocji!) i szacunku do jego odrębności (narzucenie studiów dorosłemu człowiekowi jest wręcz dziwne). I najważniejsza jest reputacja i pieniądze (bo jak ktoś biedny i po zawodówce może mieć inteligentne dziecko lepsze od tego z bogatego domu!). Smutne życie aby się pokazać. Ciekawe co by było jakby majątek stracono. Czy obecni przyjaciele rodziców by się nimi przejęli, czy znaleźliby nowych na ich poziomie. Dobrze, że udaje autorce udaje się powoli od tego trudnego dzieciństwa oderwać. Trzymam kciuki.

Odpowiedz
avatar janhalb
8 8

Trzymaj się, dziewczyno. Dasz radę. I przynajmniej na jakiś czas (dopóki nie staniesz mocno na własnych nogach) odetnij się od swoich rodziców - to wyjątkowo toksyczni ludzie...

Odpowiedz
avatar annabel
6 6

Brawo ze nie robisz z siebie ofiare, ale zmieniasz swoje zycie! Trzymaj sie!

Odpowiedz
avatar TaDziewczyna
8 8

Przede wszystkim, trzymaj się! Dobrze, że podjęłaś terapię, nigdy z tego nie rezygnuj! Kiedyś w gimnazjum jedna koleżanka śmiertelnie się na mnie obraziła gdy byłam od niej lepsza na jakimś konkursie. Z tego co słyszałam matka na nią naciskała, że miała być zawsze najlepsza.

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 8

Kompletnie nie rozumiem zmuszania dzieci do studiowania określonego kierunku. 18- 19-latek jest już na tyle kumaty, że wie, co go interesuje, w jakim kierunku chce się kształcić i co mniej więcej chce robić w życiu, więc jaki jest sens zmuszania go do czegoś, na czym się nie zna, czego nienawidzi i w czym się nie odnajduje? W najlepszym przypadku rodzice zmarnują kupę forsy, a młody człowiek pięć lat życia, bo nawet jeśli jakoś zmorduje te studia, to potem i tak będzie robił coś innego, w gorszym dojdzie do tragedii, kiedy taki niewydarzony lekarz niechcąco zabije pacjenta, elektryk spali ludziom dom, czy architekt zaprojektuje most, który się zawali.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@Crannberry " niewydarzony lekarz niechcąco zabije pacjenta". Niekoniecznie niechcący. Przez takie wychowanie można sobie wyhodować psychopatę, który w drastyczny sposób będzie się mścił za traumę z dzieciństwa.

Odpowiedz
avatar Pantagruel
2 2

@Crannberry: Niespełnione ambicje rodziców. Bo lekarz czy prawnik w rodzinie to duma, można się pochwalić ludziom. A gówniarz się nie zna i "dopóki jest na moim utrzymaniu to nie ma nic do gadania". Wielu z moich znajomych poszło na "prestiżowe" (wg rodziców) studia bo rodzice kręcili im dziurę w brzuchu. Jedna osoba pracuje w zawodzie związanym ze studiami. Jeden kolega był na polibudzie na robotyce, pracuje jako barber. Pomijając już fakt, że studia już dawno straciły swój prestiż a uczelnie co roku wypluwają tysiące absolwentów, którzy na dobrą sprawę nie powinni skończyć nawet liceum.

Odpowiedz
avatar Error505
0 0

@Crannberry: Ja tam nie wiedziałem, co mnie interesuje i wydaje mi się, że jest jednak wiele takich osób. Natomiast zmuszanie nie jest OK. Myśle, ze rolą rodzica jest doradzenie dziecku. Tylko to musi się odbyć w taki sposób, że nie może być pomylone z nakłanianiem. I to nie nie jest łatwe.

Odpowiedz
avatar marynarzowa
2 2

Gdybym miała tak oceniać ludzi, jak Ci państwo z powyższej historii, to dyrektor szkoły i nauczycielka biologii to nadal osoby jedynie z mgr (ew.podyplomówki), a mniemanie o sobie jakby byli profesorami z wieloma publikacjami, wyróżnieniami, rozchwytywanymi na konferencjach specjalistami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Jak rodzina cię nie wspiera finansowo to nawet do nich nie dzwoń i nie przyjeżdżaj na święta.

Odpowiedz
avatar joannastrzelec
-3 3

Czy już na świecie nie ma ludzi nie "po terapii"? Jacyś normalni zostali?

Odpowiedz
avatar Arry
2 2

@joannastrzelec: Co jest złego w byciu po terapii? Czy chęć zadbania o swoje zdrowie psychiczne jest czymś aż tak nienormalnym? Jak ktoś ma złamaną nogę to normalnie idzie się do lekarza i zakłada się takiemu gips albo ortezę i nikt nie twierdzi, że to jest nienormalne, a w przypadku problemów psychicznych jest, nie wiedzieć czemu, wręcz odwrotnie.

Odpowiedz
avatar lukez20000
1 1

Widzę, że rodzice mają się za jakąś szlachtę czy inną arystokrację, a bracia na dorobku łyknęli tę bajeczkę i też się za takowych uważają. Uciekaj od nich jak najdalej, bo wszelkie postępy w terapii mogą zniszczyć jednym spotkaniem. Nie dali Ci nic prócz pieniędzy, więc i Ty im nie dawaj niczego - uczuć, czasu, uwagi. To trudne, ale myślę, że będzie warto - żadne antidotum nie pomoże, jeśli kontakt z toksyną będzie utrzymywany. Żyj swoim życiem, a oni niech dalej tkwią mentalnie w II Rzeczpospolitej.

Odpowiedz
Udostępnij