Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W szkole średniej miałam w klasie osobnika, którego dla potrzeb tej historii…

W szkole średniej miałam w klasie osobnika, którego dla potrzeb tej historii nazwę Markiem. Marek był inteligentny, oczytany i bystry, miał dużą wiedzę – i w związku z tym często na lekcjach się nudził.

Żadne zadania nadprogramowe czy nawet odrabianie prac domowych na inne lekcje (co część nauczycieli tolerowała za cenę spokoju) nie wchodziły w grę – on po prostu musiał być w centrum zainteresowania, a że był raczej z tych roślejszych i głos miał też donośny, to trudno go było, zwłaszcza niektórym nauczycielkom, spacyfikować, kiedy przeszkadzał. A potrafił np. w trakcie lekcji wziąć leżący na ławce długopis koleżanki, podnieść go do góry i zapytać nauczycielkę ni stąd, ni zowąd: „Nie uważa psorka, że to typowy przykład kiczu?”(nie, lekcja nie była w żaden sposób związana z historią sztuki), nie mówiąc już nic o „zwykłym” gadaniu.

Pewnego razu jednak się przeliczył. Rzecz działa się w klasie maturalnej, pod sam koniec roku – wiadomo, większość myślała już o przyszłych studiach i ci, którzy wybierali się na uczelnie i kierunki, na których był konkurs świadectw, zabiegali u nauczycieli o podciągnięcie ocen końcowych. Część się na to zgadzała – wystarczyło przygotować jakiś referat czy zrobić ileś tam dodatkowych zadań i już miało się upragnioną szóstkę zamiast piątki, między innymi z angielskiego.

Nie spodobało się to Markowi, który oficjalnie, na lekcji, wygarnął nauczycielce, że jak to tak, osoby, które gorzej znają angielski od niego, będą miały na świadectwie wyższą ocenę niż on! Na to psorka, skądinąd młoda i wygadana, nie zapominająca języka w gębie nawet gdy Marek i jeszcze jeden chłopak rzucali w jej stronę aluzje o charakterze wybitnie erotycznym, odpowiedziała spokojnie:
- Marello (jego „oficjalna” ksywka), chłopie, ale ty nie pracujesz na lekcji, tylko przeszkadzasz. Poza tym jeżeli komuś dałam niesprawiedliwą ocenę, to powiedz mi, z imienia i nazwiska, kto nie zasłużył…

Coś tam poburczał i przestał – oczywiście nikogo nie wymienił.

szkoła

by minutka
Dodaj nowy komentarz
avatar AnitaBlake
5 9

Bardzo piekielna historia... Jedna o dziewczynie zniknęła, więc wpada kolejna równie piekielna

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 maja 2023 o 9:22

avatar pasjonatpl
0 4

Ja bym po prostu zweryfikował jego wiedzę, czy naprawdę umie więcej niż reszta. Jeśli nie uważał na lekcjach i sam się nie uczył, to wątpię. Języka można się nauczyć przez długą i systematyczną pracę, albo w przypadku naprawdę wybitnie uzdolnionych, przez krótką, ale bardzo wytężoną pracę. Oczywiście mam na myśli poziom w miarę swobodnej komunikacji w języku obcym. Nie ma takiej opcji, jak z wieloma przedmiotami uczonymi po polsku, że ktoś sobie coś tam przeczyta na godzinę przed sprawdzianem i będzie ok. Nie znając słownictwa, budowy zdania, odmiany, nie ma szans.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
4 4

@pasjonatpl: a tam, głupoty gadasz. Mnie szkoła praktycznie nic nie nauczyła jeśli chodzi o angielski. Pomogły mi przede wszystkim gry, filmy i rozmowy po angielsku.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@VAGINEER Przeczytaj jeszcze raz mój komentarz. Chodzi mi o to, ze jeśli chłopak w ogóle nie uczył się języka, nie ćwiczył, czy to przez gry i rozmowy z innymi czy też na lekcjach i z podręczników, to nie ma szans być lepszym od innych. A że w polskich szkołach, przynajmniej kiedyś, uczono gramatyki, a nie praktycznego zastosowania języka, to inna sprawa. Nie wiem, jak jest teraz.

Odpowiedz
avatar ZrzedliwyBuc
2 2

@pasjonatpl: Zmartwię Cię - mógł; Mówimy tutaj o uczeniu się języka obcego [angielski] w szkole, z naciskiem na liceum. Jeżeli miał podstawy dobre, i faktycznie dużo czasu spędzał na materiałach anglojęzycznych całkiem możliwe że język znał dużo lepiej od innych, nawet, a może raczej - w szczególności - od nauczycieli. Największą 'kłodą' pod nogi w Polskim szkolnictwie pod tym względem byłaby formalna gramatyka, aczkolwiek stopień 'osłuchania' się, lub oczytania z językiem może doprowadzić do tego, że chłopak mógł traktować j. angielski jako de facto drugi język rodzimy, i jakkolwiek wyjaśnienie 'dlaczego' coś powinno tak wyglądać a nie inaczej mogłoby być problemem dla niego, to już poprawność w dużej mierze mogłaby nie być jego słabą stroną. Wszystko zależy od tego w jaki sposób przyswajał sobie język, i czy było to bazowane na oczytaniu (lata temu gry w szczególności miały dużo więcej tekstu pisanego niż dzisiaj, i nacisk na uproszczenie wszystkiego co się da nie był tak duży), czy na osłuchaniu w filmach (które mają dużą dozę slangu). I mówi Ci to gość który uważa do dzisiaj że z wszystkich jego lat j. angielskiego w szkole publicznej, z 3 lat studiów filologicznych licencjackich i 2 magisterskich, tylko zajęcia gramatyczne na licencjacie miały jakikolwiek wpływ na poprawienie wiedzy dot. angielskiego, bo właśnie gry były metodą na zapoznanie się z językiem do takiego stopnia, że anglistka (słusznie zresztą) uznawana za świetnego nauczyciela j. angielskiego zmuszona była do sprawdzania sprawdzianów klasy ze słownikiem w ręku, bo takich jak ja było w tej klasie parę osób. Wszyscy nauczyliśmy się zresztą tego języka w sposób podobny - podstawy, a potem wio z grami i książkami.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@pasjonatpl Nauczyłem się kilku języków na przyzwoitym poziomie po prostu uczestnicząc aktywnie w kursach i nie robiąc nic poza tym.

Odpowiedz
Udostępnij