Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia 3w1 z dnia dzisiejszego, która sprawiła, że właśnie pożegnałam się z…

Historia 3w1 z dnia dzisiejszego, która sprawiła, że właśnie pożegnałam się z ulubionym lumpeksem.

Lumpeksik znajduje się w moim rodzinnym mieście i zawsze przy okazji odwiedzin u rodziców lubię tam wpadać. Raz w tygodniu, we wtorek, w sklepie jest wyprzedaż, kiedy wszystko kosztuje 10zł/kg. Kto w lumpeksowych klimatach siedzi, wie, że takie promocje często przyciągają tłumy i tu nie jest inaczej. Dzień wyprzedaży to Armagedon. Kolejka przed wejściem na kilkanaście metrów, zrzucanie wieszaków, wyszarpywanie sobie z rąk i ścisk, niewyobrażalny ścisk.

Dziś było nie inaczej. Przezornie rozejrzałam się po sklepie czy nie ma info o zmienionej cenie dnia, bo z cyklu tygodniowego wypadły dwa dni (sobota i poniedziałek) i w takich sytuacjach, sklepy często zmieniają sobie ceny. Ale nigdzie nic nie widać, no to lecę wygrzebywać te perełki za kilka groszy.
Grzebię, grzebię i słyszę rozmowę kasjerek.

- Wiesz, może trzeba było wywiesić te kartki.
- No można było.
- Wieszamy?
- Teraz to już nie ma jak, nic nie mów, może nikt się nie zorientuje.

Nie zaprzątałam tym sobie głowy. Parę minut później kolejny dialog przy kasie między klientką, a kasjerką.

- 45zł proszę
- 45? Przecież tu nie ma 4kg odzieży, co pani
- Ale dzisiaj jest 30zł/kg
- 30? Nie 10?
- Nie
- Jak to nie? Przecież jest napisane, że wtorek 10zł/kg
- Pani, przecież święta były, to nam towar nie zszedł, żeby wyprzedaż robić, no bez przesady
- No wie pani?! - już krzycząc - To żarty jakieś, oszustwo! Pani, idź mi pani z tym, dziękuję bardzo.

Pani zostawiła ciuchy i wyszła. Jedna kasjerka do drugiej:

- Nie no, chyba trzeba coś powiedzieć czy te kartki wywiesić.
- No może trzeba - i krzyczy:
- Haaaalo, proszę państwa! Dzisiaj cena 30zł/kg!

Pomruki niezadowolenia, zdumienia, oburzenia. Potem co niektórzy zwyczajnie rzucili to co mieli w rękach na podłogę i wyszli. Inni kontynuowali zakupy - nadal niesamowity ścisk.
Nagle do sklepu wparowuje pani z psem. Dużym psem. Nawet bardzo dużym. Pies raczej nieagresywny, ale rzucał się na smyczy, chyba ze stresu. Właścicielka tylko co chwilę pokrzykiwała:
- Do nogi! Noga!

Sytuacja zrobiła napięta i inni klienci zaczęli zwracać kobiecie uwagę, że pies nie ma kagańca, co chwilę ktoś na niego wpada i ogólnie sytuacja taka nie bardzo przyjemna. Kobieta prychała tylko, że pies przecież nie gryzie. W końcu ktoś zwrócił się do obsługi, że w sklepie jest duży i wyraźnie zdenerwowany pies i ludzie się boją. Kasjerka tylko wzruszyła ramiona, pytając, co ona do tego ma.

A gwoździem programu było, gdy z moimi zakupami udałam się do kasy. Kasjerka wrzuciła wszystko na wagę, następnie nerwowym gestem wysypała z wagowego kosza na ladę - część wpadła na podłogę za ladą, na co zwróciłam jej uwagę. Na to kasjerka rzuciła rzeczy ponownie na wagę. Powiedziałam jej, że przecież już te rzeczy ważyła i zapisała kwotę. Ona odparła, że widzi przecież, że tych rzeczy nie było na wadze i na pewno spadły przez ważeniem - różnica co prawda tylko 20zł, no ale jednak 50% rachunku. Tu już moja cierpliwość się skończyła i gdy kasjerka uparcie usiłowała policzyć mi za te rzeczy dwukrotnie podziękowałam za zakupy i wyszłam.

Szkoda, sklep bardzo lubiłam - nie spodziewałam się po nich takiej akcji.

lumpeks

by ~lileczka
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
10 10

Trzeba było zażądać zważenia jeszcze raz wszystkich rzeczy.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 8

@Balbina: Autorka mogła tak zrobić, ale przy tego typu obsłudze najlepiej jednak nic nie kupować.

Odpowiedz
avatar Balbina
4 6

@Ohboy: Jeżeli mam wybrane ciuchy i chcę je mieć to nie odpuszczam. Nawet po to żeby babce udowodnić że mnie chciała oskubać. A obrażę się następnym razem-)

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 5

@Balbina: Ja wyznaję zasadę, że chamom i naciągaczom nie daję zarobić. ;) Jak się dokonuje zakupu to i tak wychodzi ostatecznie na ich.

Odpowiedz
avatar katem
1 1

@Ohboy: Masz rację - w tym przypadku postąpiłabym tak samo, jak autorka. Ciuchów jest pełno - zawsze gdzieś coś można znaleźć nawet ładniejszego. Od błota lepiej trzymać się z daleka, bo może i na ciebie chlapnąć.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 1

@Ohboy: One maja to w doopie, jak nie ty to ktoś inny kupi. A jak ciuch fajny to szkoda odpuścić.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 1

Bardzo rzadko kupuję w lumpeksach. Nie dlatego, że ze mnie taka "wielka pani", tylko dlatego, że szukać nie umiem i nie mam cierpliwości. A jeśli już kupuję - to w takich, gdzie każda sztuka odzieży jest osobno wyceniona i z "lumpeksowską" metką. A towar gorszej klasy leży w kojcach "wszystko po 10 / po pięć". Zupełnie nie rozumiem tej idei kupowania "na wagę". Przecież to się absolutnie nie opłaca. Może cienkie i lekkie bluzeczki - tak. Ale też nie po trzy/cztery dychy za kilogram. No, ale pewnie się nie znam. W sumie - nie wiem ile waży grubszy sweter, albo dżinsowe spodnie.

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@Armagedon: Wykładanie na stoly rzeczy gorszej jakości to taki trochę skansen. W większości lumpów jakie znam cała odzież jest na wieszakach, a w koszach ewentualnie rzeczy niemowlęce, bielizna, ręczniki i pościel. Wycenianie takiej ilości odzieży jest trochę pracochłonne i z tego co widzę coraz więcej sklepów decyduje się na "cenę dnia", gdzie wszystko kosztuje tyle samo. Utarło się też, że odzież na wagę jest tańsza i gorszej jakości - wcale nie. Przy cenie np. 100zł/kg to jeansy kosztują 40-50zł. Przy cenie jednostkowej nierzadko można podobnie spodnie znaleźć za 10-12zł.

Odpowiedz
avatar vezdohan
6 6

>jest napisane, że wtorek 10zł/kg To zamykamy temat. Nie ma, że święta, że plamy na słońcu, że akurat inaczej. Wywieszona cena obowiązuje i jest na to paragraf.

Odpowiedz
avatar cherryhills
0 0

@vezdohan dokładnie! Jeśli, powiedzmy, chcę kupić odkurzacz w sklepie AGD i kosztuje on 500 zł to nie może być tak, że w drodze do kasy z odkurzaczem pod pachą, jego cena zdąży się zmienic na 1000 zł!

Odpowiedz
avatar rafik54321
0 0

Osobiście nie cierpię lupeksów. Kiedyś do takiego poszedłem i aby nie tracić czasu na bezsensowne szukanie po prostu zapytałem, gdzie mają jeansy, najzwyklejsze w moim rozmiarze. Oczekiwałem wskazania jakiegoś kosza czy coś. Babka zaczęła mi wciskać spodnie totalnie nie w moim guście, jakieś śliskie, świecące i kij wie co jeszcze :/ . Oczywiście słowotok, że teraz takie modne bla bla bla, aż musiałem głos podnieść co by się przebić przez mur słów, w końcu odpaliłem że skoro nie ma takich spodni to wychodzę. Tylko po drodze jeszcze jedna piekielność. Ceny, sorka, ale za używane spodnie z lumpeksu nie będę dawał po 35zł, skoro w hipermarkecie nówki tej samej jakości stały po 40-45 zł.

Odpowiedz
Udostępnij