Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ze względu na zbliżające się matury, przypomniało mi się kilka piekielności z…

Ze względu na zbliżające się matury, przypomniało mi się kilka piekielności z życia, które można podsumować przysłowiem „nie oceniaj książki po okładce".

Liceum skończone już dawno, jednakże w tym miejscu spotkało nie tylko mnie, ale także kilka innych osób sporo piekielności. Poniższe punkty są zebrane od kilku osób, które spotkałem na swojej drodze.


1. Zmiana nauczyciela od matematyki — pierwszy nauczyciel był z pasją i dzielnie wbijał zasady matematyki nawet w najtwardsze głowy. Jednakże, po pewnym czasie zmuszony był odejść. I to rozpoczęło karuzelę żenady. Przez 3 lata liceum, nauczyciel zmieniał się 4 (!) razy. Każdy kolejny gorszy od poprzedniego. Była nauczycielka, która stwierdziła, że jesteśmy gorsi od jej klasy, więc nie będzie nam poświęcać tyle czasu. Kolejna była bliżej nieba niż ziemi. Ot, dorabiała do emerytury. Potrafiła przeskoczyć dział lub dwa i wymagać od nas znajomości tematu. Kolejna groziła nam niedopuszczeniem do matury, bo zepsujemy statystyki. I był także pan, który miłość do tej nauki miał ogromną, jednakże widząc nasz poziom, załamał się psychicznie, a i szkoła robiła pod górkę, więc odszedł.

2. Deprymowanie ze strony dyrekcji. Notorycznie mieliśmy spotkania z dyrekcją, które miały na celu zmiany naszego zdania (głównie zniechęcenia nas, lub wykorzystanie szantażu) w kwestii podejścia do egzaminu maturalnego, bo obniżymy im statystyki. Podobne groźby szły także od kadry nauczycielskiej, z informacją, że nas nie przepuszczą, lub "zniszczą nam życie".

3. Zachowania ludzi w stosunku do osób, które ukończyły liceum bez matury. Każde z nas z jakiegoś powodu nie podeszło do matury lub nie zdało. Ot, zdarza się. Nikt nie przewidzi chorób, szpitali, wypadków, problemów psychicznych itp. Jednakże nienawiść, która nas nadal spotyka, jest zaskakująca.
Osobiście posiadam szacunek do ludzi, którzy studiowali i pracowali w tym samym czasie. Kwestie oszukiwania/ściągania na egzaminach, sesjach itd. uważam za osobiste, więc nie zamierzam nikogo oceniać. Po prostu podziwiam, że ktoś naprawdę ciężko się uczył, aby osiągnąć to, co chciał. Niestety, nie działa to w drugą stronę.

Pracowałem w korporacji, w której usłyszałem od innych pracowników, że ludzie tacy jak ja, przynoszą hańbę osobom, które spędziły 5 lat na naukę danego kierunku/stanowiska. Że to jest dla nich umniejszające, że zarabiam tyle, co oni. Tylko to, czego większość z tych osób nie widziała, to ilość czasu zawodowego i prywatnego, który musiałem poświęcić, aby nauczyć się wykonywania swojej pracy, poznania większych i mniejszych szczegółów, czy systemów. Byłem rozliczany bardziej niż reszta pracowników, ponieważ nie mam kierunkowego wykształcenia. Nie mam szans na awans, czy większą podwyżkę. To są warunki, które rozumiem i akceptuję.
Jednakże nie akceptuję szykanowania, poniżania, czy oceniania kogoś, nie wiedząc o tej osobie nic. Po prostu w tym kraju przyjęto, że każda osoba bez studiów, to nieuk.

4. Komentarze pt. „jak można nie zdać matury z matematyki?!”, głównie wychodzące od osób, które nie miały jej obowiązkowej i jej nie zdawały. Po jakimś czasie często te osoby się przyznawały, że w sumie to nic nie potrafiły i przedmiot ten zdały „ledwo ledwo".

5. Bycie czarną owcą rodziny, do czasu aż nie zarobi się „poważnych” pieniędzy, nie rozpocznie się pracy w biurze, lub założy własnej firmy.

6. Komentarze takie jak „dla ludzi takich jak Ty, praca jest w sklepach". I, przepraszam bardzo, ale to już jest absurdalne. Praca to praca i każdy może wykonywać taką, jaką chce. Masz dość korporacji, więc chcesz odpocząć, pracując na kasie? Twój wybór, nie mnie oceniać. Żadna praca nie umniejsza.

7. Ocenianie kogoś z powodu niezdanej matury/niepodejścia do egzaminu, gdy samemu ma się niski poziom wiedzy. Często się zdarza, że niektórzy ludzie po zdaniu studiów podejmują decyzję o przerwaniu dalszej edukacji. I ponownie, ich wybór. Jednakże sami nieczęsto przedstawiają niski poziom edukacji, nie potrafiąc napisać poprawnego zdania po polsku, a nie daj w innym języku. Nie mówiąc już o innych przedmiotach, które jednak uczą podstaw życia.


Najzabawniejsze jest to, że większość osób, które znam i nie podjęły się zdania matury, czy podejścia do niej, są szczęśliwe. Pracują w zawodach, które im odpowiadają, spełniają marzenia, zakładają własne firmy. Więc skoro i „takie” osoby, potrafią osiągnąć coś w życiu, to skąd te wszystkie piekielności w ich kierunku? Z czystej zawiści? W celu ustalenia grup społecznych na nowo, lub przypomnienia, że dane osoby nie mają prawa nic więcej osiągnąć?

Szkoła; matura; studia

by twojajurysdykcja
Dodaj nowy komentarz
avatar fursik
1 1

Wiesz, dupki się zawsze znajdą. Jeśli miałbyś doktorat, to znalazłaby się inna przyczyna, aby wyśmiewać/krytykować Ciebie bądź kogoś innego. Bo masz źle skrojony garnitur. Bo nigdy nie byłeś w Azji. Bo barszcz czerwony robisz z torebki. Bo nie lubisz "Władcy Pierścieni". Bo masz dzieci. Bo nie masz dzieci. Bo nie kibicujesz "naszym" na mundialu. Jeśli ktoś sam ma problem ze sobą, będzie go przykrywał, wyśmiewając innych. Każdy z nas się z tym spotyka. Czas pogrzebać własne kompleksy związane z brakiem formalnego wykształcenia i ignorować głupie marudzenie.

Odpowiedz
avatar twojajurysdykcja
0 0

@fursik: W pełni się z Tobą zgadzam. Jednak trzeba spojrzeć także na to, że nie każdy jest w stanie ignorować takie rzeczy. Poza tym wiele młodych ludzi, czuje presję, byleby zdać i pójść na jakiekolwiek studia, aby uniknąć takich sytuacji. A najłatwiej by było, gdyby brak formalnego wykształcenia został znormalizowany ;)

Odpowiedz
avatar digi51
2 8

ad.3 o co chodzi z tym "szkoda, że nie działa to w drugą stronę"? Rozumiem, że szanujesz ludzi, którzy na coś ciężko pracują, ale sama piszesz, że są różne powody, dla których ludzie nie przystępują do matury - naprawdę, nie każdy ciężko pracuje na to, żeby ją zdać, ale dziwnym przypadkiem dwa dni przed trafia do szpitala. Poza tym maturę zawsze można nadrobić. Więc, choć nie popieram gnojenia czy nienawidzenia kogoś z powodu wykształcenia lub jego braku, to też nie wiem dlaczego brak zdanej matury miałby być jakimś szczególnym powodem do szacunku.

Odpowiedz
avatar twojajurysdykcja
1 1

@digi51: może wystarczy zwykły szacunek do innego człowieka? Jasne, można nadrobić maturę. Ale nawet gdy chce się podejść jeszcze raz do egzaminu, to pojawia się ad. 2. A to zniechęca większość ludzi. Stery niestety, takie zachowania ze strony kadry nauczycielskiej są częstsze, niż się wydaje. Szpital był jednym z przykładów. Może ktoś stwierdził, że podejdzie do matury, nie zdał i podjął decyzję o szkole policealnej? Albo nie zdał i pojawił się problem życiowy? Tak czy siak liczy się papier dla większości osób. Ps. płci nie zmieniłem, sprawdzałem ;)

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 2

@digi51: Prawdę mówiąc, nigdy nie oceniam ludzi na podstawie ich urzędowego wykształcenia. Zbyt wielu spotkałam tumanów z mgr przed nazwiskiem. A także wiele osób bez matury, całkiem przyzwoicie wykształconych. Samouków, znaczy. Są, oczywiście, prestiżowe zawody, w których bez wyższego wykształcenia - ani rusz. Na przykład - lekarz. Tyle, że wyższe wykształcenie pana doktora wcale nie oznacza, że jest on ogólnie mądrzejszy od pana Zenka, stolarza, który ma tylko zawodówkę. Na pewno jest mądrzejszy, ale tylko w tym wąskim zakresie swojej specjalności. A pan Zenek może być historykiem-amatorem, który pod tym względem zapędzi w kozi róg nie tylko pana doktora, ale nawet "wykształconego" historyka po studiach. Wykształcenie - to jest w ogóle taka dziwna rzecz. Rzecz względna, zresztą, bo i tak wykształcenie wykształceniu nierówne. Żaden człowiek nie jest w stanie nauczyć się wszystkiego, a nawet w jednej tylko dziedzinie są lepsi i gorsi. Dlatego mnie nie interesuje jakie ktoś studia kończył i czy w ogóle kończył. Doceniam, oczywiście, cudzą wiedzę, zwłaszcza, jeśli jest rzetelna i można na niej polegać. Ale poznając nową osobę nie pytam jej czy ma maturę, bo mnie to guzik obchodzi. Tak że, brak matury nie musi być jakimś szczególnym powodem do okazywania szacunku, ale też nie powinien być powodem do okazywania jego braku. Bo sam fakt posiadania wyższego wykształcenia nie jest jedynym kryterium oceny człowieka.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Armagedon: Tak, ale zdaje się mówić o dwóch różnych rzeczach - szacunek należy się każdemu - i pani w sklepie, i profesorowi i robotnikowi na budowie - nie ma znaczenia czy skończyło się podstawówkę czy zawodówkę czy liceum bez matury czy studia doktoranckie. Nieważne czy przysługujesz się społeczeństwu wywożąc śmieci czy opracowujesz innowacyjne technologie. Dopóki nie robisz czegoś, aby się z tego szacunuku odrzeć - np. kradziesz, gwałcisz albo wyłudzasz socjal, to szacunek Ci się należy. Ale autorka mówi o szacunku do ciężkiej pracy i osiągnięć - to jest taki extra szacunek, w zasadzie podziw. A w opozycji stawia niezdaną maturę. Tak jakby to było osiągnięciem, za który ten podziw się należy. Nie napisała np. "ale ja też ciężko pracowałam na swój sukces, tylko nie zdałam matury", tylko "szanuję ludzi za ciężką pracę na poczet swoich celów, szkoda, że oni mnie nie szanują za niezdanie matury"

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 2

@digi51: "Nie napisała np. "ale ja też ciężko pracowałam na swój sukces, tylko nie zdałam matury"..." Właściwie to napisał (AUTOR, nie autorka). "Tylko to, czego większość z tych osób nie widziała [czyt. nie chciała widzieć], to ilość czasu zawodowego i prywatnego, który musiałem poświęcić, aby nauczyć się wykonywania swojej pracy, poznania większych i mniejszych szczegółów, czy systemów. Byłem rozliczany bardziej niż reszta pracowników, ponieważ nie mam kierunkowego wykształcenia." Może faktycznie wypowiedź... "Osobiście posiadam szacunek do ludzi, którzy studiowali i pracowali w tym samym czasie. (...) Po prostu podziwiam, że ktoś naprawdę ciężko się uczył, aby osiągnąć to, co chciał. Niestety, nie działa to w drugą stronę." ...jest niefortunnie sformułowana, ale przecież wiadomo o co chodzi. O pogardzanie ludźmi, którzy matury nie zdawali (lub nie zdali). A ściśle mówiąc, ci bez matury, wykształcenie TEŻ mają średnie. Jeśli ktoś nie planuje wyższych studiów, matury mieć nie musi. Wiesz, teraz już się rynek pracy nieco "wyregulował", głównie dzięki rzeszy emigrantów, którzy roboty poszukali za granicą. Ale jeszcze całkiem do niedawna ludzie "z papierkiem" zasuwali w Biedronkach na kasie, albo w Lidlu "na mopie". A poza tym, moim zdaniem, w dzisiejszych czasach zdobyć wyższe wykształcenie jest zbyt łatwo, mamy bardzo dużą "nadprodukcję" wykształciuchów, więc takie wywyższanie się "bo ja mam magistra" jest po prostu śmieszne. PS Poza tematem. Czy jak pisałaś komentarz (o 7:30) był już dla ciebie widoczny wpis autora (z 21:29)? Bo dla mnie, (o 4:01) jeszcze nie był.

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@Armagedon: "...jest niefortunnie sformułowana, ale przecież wiadomo o co chodzi." - niekoniecznie. Są ludzie, którzy są dumni ze swojego braku wykształcenia, na zasadzie "i co mi ten magisterek tu się chwali swoim papierkiem, ja to nawet matury nie mam, a SE radzę". Jak napisałam - dla mnie każdy, szczególnie uczciwie pracujący człowiek zasługuje na szacunek, ale nie widzę powodu, aby podziwiać kogoś za to, że sobie radzi, mimo, że nie ma wykształcenia, szczególnie, jeśli nic nie stało na przeszkodzie, aby to wykształcenie miał (i może radził sobie jeszcze lepiej). Nie każdy nadaje się na studia i nie każdy powinien studiować, jasne. Ja nie mam magistra - zdobyłam licencjat, poszłam na magisterkę, zdobyłam absolutorium, ale na tamtem moment napisanie pracy magisterkiej mnie przerósł, a potem temat umarł śmiercią naturalną. Smiem twierdzić, że zarabiam lepiej i robię ciekawsze rzeczy niż wielu moich znajomych ze studiów, którzy magistra mają. Przykro by mi było, gdyby ktoś gardził mną z powodu braku tytułu magistra, ale nie oczekuję specjalnego szacunku za to, że mimo braku magistra dość fajnie mi się zawodowo układa - a tacy ludzie są.

Odpowiedz
avatar aaaaglucha
5 5

jak dla mnie z czystej zawiści :/ ja osobiście spotkałam się z odwrotną sytuacją. Pracowałam z piekielną osobą, która nie miała wyższego wykształcenia i która chyba miała z tego powodu kompleks. Młode osoby z wyższym wykształceniem, które przychodziły do pracy, Piekielna celowo wprowadzała w błąd, gdy się ją pytały, jak mają wykonać dane zadanie. Dowiedziałam się o tym jej sposobie bycia dopiero jak odeszła z pracy. Opowiadałam koleżance z pracy jak miałam kłótnię z Piekielną i ta później w ramach zemsty chciała mnie wprowadzić w błąd przy wykonaniu danego zadania. Wtedy dowiedziałam się że nie byłam jedyna, że Piekielna robiła tak wszystkim młodym, wykształconym osobom. A dlaczego Piekielna się tak zachowywała to nie mam pojęcia. W mojej pracy liczy się bardziej doświadczenie niż wykształcenie, nie kojarzę też sytuacji, aby ktoś ją próbował obrazić z powodu braku wykształcenia, czy z jakiegokolwiek innego powodu.

Odpowiedz
avatar helgenn
2 2

Jeśli to stanowi blokadę do wyższej pensji lub awansu to może warto podejść dziś do matury (nie ukrywajmy, że próg zdania jest śmiesznie żałosny). Absolutnie nie piszę tego po to, żeby oceniać, tylko pod tym względem to po prostu może być opłacalne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2023 o 22:05

avatar didja
1 1

Najśmieszniejsze jest to, że te osoby to w większości ludzie, które studia zrobiły w jakiejś Wyższej Szkole Tego i Owego na zasadzie "zakuć streszczenie prezentacji, zdać, zapomnieć". Jak chcesz odciąć się takim mędrkom, to powiedz coś w stylu:"Och, jak ja Cię podziwiam, że skończyłaś studia. To musiało być niesamowite - prowadzić badania naukowe, jeździć na konferencje. Podaj mi tytuły swoich publikacji, chętnie poczytam".

Odpowiedz
avatar TaDziewczyna
4 6

Szczerze mówiąc zgadzam się z komentarzem "jak można nie zdać matury z matematyki". Zadania na maturze podstawowej to są dosłownie podstawy i sporą część można rozwiązać używając jednego wzoru. Jakby przyrównać to do ćwiczeń z lekcji, to mogłyby być przykłady a-c zaraz po wprowadzeniu do nowego tematu. I tak dla jasności, za moich czasów matura z matematyki była już obowiązkowa. Do tego zdawałam też rozszerzenie. A koleżanka, która co roku była zagrożona z matematyki, miała na maturze coś koło 50% i sama przyznała, że nie było tak źle.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 3

@TaDziewczyna: A ja nie jestem zdziwiona, zważywszy rotację i kompetencje kolejnych nauczycieli matematyki. W mojej szkole była podobna sytuacja z angielskim. Pierwsza nauczycielka w połowie pierwszej klasy poszła na wychowawczy. Do końca roku, oraz do połowy następnego, w ogóle nie było wykładowcy, bo szkoła nie mogła nikogo znaleźć. W końcu zatrudnili pana, lat dwadzieścia parę. Klasa wyłącznie żeńska. Pan nie umiał ogarnąć rozbrykanych podfruwajek, na kobiece wdzięki był czuły, lekcje w większości polegały na flirtach i opowiadaniu angielskich kawałów. Po polsku. Nie przypominam sobie nawet jednego sprawdzianu. Następnego roku, jakoś tak późną jesienią, o pana upomniało się WKU. Poszedł w kamasze. Do końca roku nauczyciela nie było... Dopiero w klasie maturalnej przyszła nauczycielka z prawdziwego zdarzenia. Ogarnąwszy poziom naszej wiedzy dała se spokój. I tak nie byłaby w stanie nadgonić programu. Skupiła się więc na powtarzaniu podstaw. Wszyscy, obligatoryjnie, dostali na zaliczenie dostateczny. Chyba nikt, prócz kilku osób uczących się na kursach prywatnych, nie zaliczyłby matury z angielskiego. Na szczęście nie był obowiązkowy.

Odpowiedz
Udostępnij