Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

To ja teraz do historii #90269. Też jestem nauczycielem. I udzielam korepetycji.…

To ja teraz do historii #90269.
Też jestem nauczycielem. I udzielam korepetycji.

Z powodów nieistotnych dla opowieści (zdrowotnych) - postanowiłem odpuścić pracę w szkole. Ale po pierwsze - moich umiejętności to nie zmieniło - po drugie - ciągle bardzo lubię uczyć. Po prostu to lubię, co wśród młodych nauczycieli zaobserwować jest dość niełatwo.

Ale do brzegu - parę kwiatków z ostatnich lat.

1. Zgłasza się do mnie maturzystka "in spe". Sprawdzam jej umiejętności. Nie potrafi wykonywać dodawania i odejmowania w zakresie dwudziestu bez użycia kalkulatora.

2. Mam pod opieką od dwóch lat dziewczynkę, którą przygotowuję do E8. Tu ja jestem w ciężkim szoku. Ma taką wyobraźnię przestrzenną, że zadania maturalne ze stereometrii rozwiązuje bez problemu.
Ale jej plan życiowy - pójść do dowolnej szkoły branżowej, odrobić 3 lata do osiemnastki i szkołę rzucić.

3. Uczeń ze wszystkimi dys- i do tego ZA.
Gdy kończył podstawówkę - mówiłem mu gdzie mógłby iść, żeby spełnić swoje plany życiowe (dość poważnie ustalone)
Gdy zgłosił się we wrześniu - miałem ochotę mu w łeb dać.
Wybrał najgorsze liceum w okolicy i profil, który całkiem nie przystaje do tego co planuje w życiu.
- Dlaczego?!?!
- Bo tam jest dużo dziewczyn.

4. Uczeń z solidną dyskalkulią ma ochotę zostać inżynierem.
Ja wiem, że komputery, programy liczą...
Ale uważam, że trzeba mieć przynajmniej podstawową wiedzę, żeby wiedzieć co liczyć, a przede wszystkim po co.

I tu już moje PS.
Chyba nie poleciałbym z pilotem, który ma 30 procent udanych lądowań.

by Trepcio
Dodaj nowy komentarz
avatar livanir
-3 13

To są dzieciaki- jeszcze 3 razy im się wszystko zmieni. Ty nie miałeś jakiś dziwnych pomysłów co robić po szkole? Ja miałam zamiar zostać nauczycielką po szkole, jak moja matematyczka to usłyszała to złapała się za głowe i mi to odradziła, bo jestem zbyt zdolną dziewczynką i nie warto bo...(i tu wymieniła wszystko co wiemy o szacunku do nauczyciela, pensjach itd.). A co do PS.- to, ze ktoś ma z Angielskiego 30% nie zmienia faktu, ze moze być dobrym lekarzem. To, ze ktoś ma z matematyki 30% nie zmienia faktu, ze moze być świetnym tłumaczem. Dla mnie porównanie z dupy.

Odpowiedz
avatar fursik
10 14

@livanir: Już nie mówiąc, że jak spotykasz pilota samolotu, a ten żyje, to raczej miał 100% udanych lądowań :D.

Odpowiedz
avatar singri
-3 7

@fursik: No z takim Sully'm to bym na pewno drugi raz poleciała. Jak na rzece posadził, to posadzi wszędzie :D A obiektywnie lądowanie należy uznać za nieudane, bo samolot poszedł na dno.

Odpowiedz
avatar bazienka
7 7

@livanir: ale tu chodzi o ogolne podejscie, a nie konkretne przedmioty jesli ktos ma olewawczy stosunek do nauki i uczy sie byle zdac, albo chce isc w kierunku, do ktorego nie ma absolutnie predyspozycji (dys-) i jakims sposobem skonczy go na Szkole Lansu i Baunsu, to robi sie problem

Odpowiedz
avatar Ohboy
-2 8

@livanir: Szczerze? Ani ja, ani moi znajomi nie mieliśmy takich durnych pomysłów. Nawet te problematyczne dzieciaki miały jakieś rozsądniejsze plany. Z takim podejściem spotkałam się jedynie u osób z nieco patologicznych środowisk. Ale 4 kibicuję, nie wiem, czy ma jakiekolwiek szanse na zostanie akurat inżynierem, ale jeśli jest ambitny i zdeterminowany to może fajnie mu się życie potoczy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 kwietnia 2023 o 13:53

avatar ja_2
-2 2

@fursik: Chwytliwy tekst, ale nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. Za dużo filmów katastroficznych oglądałeś, za mało realiów ;) Większość wypadków/incydentów lotniczych nie prowadzi do masowego wymierania...

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
0 0

@ja_2: Oj tam, oj tam, wystarczy, że zdefiniujemy "udane lądowanie" = "lądowanie, po którym pilot pozostał żywy i na tyle zdrowy, by dalej latać" :)

Odpowiedz
avatar Michail
3 5

E8?

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 6

@Michail: Chyba egzamin ósmoklasisty

Odpowiedz
avatar Jorn
4 6

@Ohboy A co to jest ZA?

Odpowiedz
avatar singri
6 6

@Jorn: Zespół Aspergera

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
-2 10

Ja zawsze byłem słaby z matematyki, dzięki korepetycjom zdałem w liceum, a od ponad 10 lat pracuję w branży, gdzie liczenie to podstawa i daję sobie radę bez problemu. Ogólnie to uważam, że obowiązkowa nauka matematyki powinna składać się tylko z dodawania, odejmowania, mnożenia, dzielenia, podstawowych działań na procentach i ułamkach oraz podstaw geometrii. To, co przyda się w życiu każdemu człowiekowi. Cała reszta - układy równań, wielomiany, trygonometria, logarytmy, całki, itd., powinny być tylko dla chętnych. Jaki jest sens katować tym przez kilka lat młodego człowieka, który nie wiąże z tym przyszłości i któremu nigdy się to w życiu nie przyda? Wiem po sobie, bo miałem to wszystko w liceum na profilu humanistycznym, kosztowało mnie to mnóstwo czasu i nerwów, rodzice wydali kupę pieniędzy na korepetycje bym nie kiblował i do teraz mi się to w życiu nie przydało i już raczej się nie przyda.

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 8

@HelikopterAugusto: Przydało się. Matematyka - to królowa nauk. Uczy wielu rzeczy, a - przede wszystkim - rozwija umysłowość. Poszerza wyobraźnię i umiejętność logicznego myślenia. Pomaga w dedukcji rzeczowości i precyzji.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 6

@HelikopterAugust W uczeniu się matematyki nie chodzi o to, że wielomiany mają ci się przydać w życiu. Dzięki matematyce uczysz się myśleć logicznie i rozwiązywać problemy. To się przydaje w każdym zawodzie.

Odpowiedz
avatar TaDziewczyna
2 4

@HelikopterAugusto: Równie dobrze można powiedzieć, że podstawową naukę języka polskiego można ograniczyć do nauki czytania i pisania, podstawową historię do kilku najważniejszych dat oraz imion i przydomków królów/książąt polskich, a WOS-u do informacji jaka partia aktualnie jest u władzy. Bo po co mi, umysłowi ścisłemu, znajomość części mowy, części zdania (szkołę skończyłam już kilkanaście lat temu, do tej pory mi się to nie przydało, a też musiałam kiedyś poświęcić czas, żeby się tego uczyć). Albo lektur napisanych archaicznym językiem, dotyczących czasów, które mnie zupełnie nie interesują? O analizie wierszy czy czytanych tekstów tak, żeby zgadzały się z kluczem już nawet nie zaczynam. Albo po co mi podczas np. programowania wiedza o tym, że kilkaset lat temu była jakaś bitwa? A ktoś inny może powiedzieć, że WF w szkole powinien być dla chętnych, bo nie każdy jest silny, sprawny i lubi się ruszać. A niektórzy wuefiści wymyślają bzdury, które się nie przydadzą w życiu i każą je przed sobą robić na ocenę. Tak można mnożyć w nieskończoność, bo każdy ma inne preferencje, a właśnie to jest głównym powodem takiego gadania - bo przecież nie narzeka się na przedmioty, które lubiliśmy albo dobrze nam szły w szkole.

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 3

Nigdy nie byłam dobra z matmy. Za to fizyka, biologia i chemia były dla mnie zrozumiałe. Matma to było tylko klepanie wzorów i pamięciówa. Podejrzewam, że po prostu była kiepso prowadzona w szkole i dlatego miałam takie odczucia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

Chłopak ma rację - nawet najlepsza szkoła średnia niewiele daje, a tak to zdobędzie doświadczenie z kobietami. Dziewczyna też ma rację, że nie chce się męczyć w tym systemie szkolnym. Po co? Ma rujnować sobie psychikę? Pewnie dostatecznie dużo przeżyła i już ma dosyć.

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

2. A może wie, że nikt jej nie da pieniędzy na studia? Zresztą mało to osób, co nawet i doktorat zrobią, a potem np. otwierają salon kosmetyczny, bo większe zarobki niż w specjalistycznej pracy i przy okazji mniejsza odpowiedzialność? 3. W życiu nie chodzi tylko o naukę, jak chciał rozwijać kontakty towarzyskie to lepiej w liceum niż zawalić przez to studia. 4. To zależy czy nad sobą pracuje. Przecież można być dyslektykiem i pisać poprawnie, więc zapewne można mieć dyskalkulię i liczyć poprawnie. Jak nie wie co i po co się liczy, to nie jest to dyskalkulia, tylko po prostu człowiek jest słaby z matmy i faktycznie nie wiadomo po co się w tą matematykę pcha. Wyleci ze studiów, nie wiem czym tu się przejmować. Jak dla mnie te obowiązkowe matury to jest bezsens. Zgadzam się, że 30% to jest nic, ale nie wiem po co mi była matura z j. polskiego (a tak naprawdę to z literaturoznawstwa i czytania w myślach autorowi klucza, bo tylko te umiejętności były sprawdzane), tak jak i pewnie jakiś filolog nie wie po co mu była matura z matematyki. Wykształcenie średnie nic nie znaczy, w pracy, jaką można wykonywać po szkole średniej kompletnie nie ma znaczenia czy ktoś tą maturę ma, a na studia liczone są matury z konkretnych przedmiotów, często nie tylko te, które są obowiązkowe (i znów wrócę - u mnie w rekrutacji nie była brana pod uwagę matura z j. polskiego, a przygotować do niej się trzeba było i w ten sposób stracić czas, który mogłam poświęcić na naukę czegoś, co było punktowane przy rekrutacji).

Odpowiedz
Udostępnij