Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ponieważ była ostatnio historia weselna, wrzucam swoje doświadczenia w tym temacie. Miałam…

Ponieważ była ostatnio historia weselna, wrzucam swoje doświadczenia w tym temacie.
Miałam ja sobie parę znajomych, Anię i Pawła. Oboje pochodzili z niewielkiej miejscowości 300 km miasta studenckiego, w którym ostatecznie zostali na stałe.

Od momentu zaręczyn, przede wszystkim Ania nakręcała temat wesela nieformalnie zapraszając wszystkich znajomych na zasadzie "ale będziemy się bawić", "będzie impreza roku", "będzie to, to i tamto". Niemniej jednak w miarę upływu czasu temat jakoś przycichał, aż w końcu Ania i Paweł powiedzieli, że finansowo wymarzone wesele ich przerasta. W kwestii logistycznej też, bo większość rodziny mieli w rodzinnym mieście, a większość znajomych w miejscu zamieszkania. To też zdecydowali się na elegancki obiad w rodzinnej miejscowości i imprezę dla znajomych u nas w mieście. Oba wydarzenia w odstępie dwóch tygodni.

Im bliżej ślubu tym częściej para młoda zagadywała do znajomych czy nie chcieliby jednak przyjechać na obiad poweselny, bo ktoś z rodziny odmówił. Można to oceniać różnie, ale dla mnie niesmaczne było to, że nie mówili o tym otwarcie, a na przykład zaprosili w ten sposób mnie, a gdy powiedziałam, że muszę uzgodnić to z partnerem, to wywierali na mnie presję typu "no to się pospiesz, bo jak nie to zaprosimy Karolinę i Maćka". Gdy ostatecznie odmówiłam, dostałam garść pretensji, że najpierw odmówiła jakaś tam kuzynka, a teraz ja i jak tak dalej pójdzie to będą puste miejsca przy stole. Ostatecznie chyba nikt ze znajomych nie pojechał na ten obiad.

Dwa tygodnie później odbyła się impreza, taka mocno nieformalna. Najpierw before u nich w mieszkaniu, potem wyjście do klubu, gdzie mieli zarezerwowaną lożę i postawili kilka flaszek. Impreza była fajna, wszyscy dobrze się bawili.
Jednak, powiedzcie, jakim trzeba być burakiem, żeby zapraszając znajomych na imprezę w stylu osiemnastki, mieć potem pretensje, że nie dostało się typowo weselnych prezentów, jak kilkaset złotych w kopercie? Większość z nas postawiła na prezenty jak coś do wystroju mieszkania, jakieś zabawne prezenty, bony podarunkowe do sklepu albo wyjazd weekendowy. Wydawało nam się, że pasuje to do klimatu imprezy.

Jednak Paweł i Ania prawie każdego z nas obgadali za plecami, mówiąc, że zorganizowali wesele, zaprosili na imprezę, a dostali tylko jakiś badziew i to jeszcze od znajomych, których stać na zdecydowanie więcej. Ania narzekała mi, że od koleżanki dostała tylko foto-książkę i zestaw noży kuchennych. Rzuciłam pół żartem pół serio, że pewnie mój prezent też ją rozczarował, bo podarowaliśmy im pasujące szlafroki i ręczniki. Ania odparła tylko, że przecież wie, że na pieniądzach nie śpimy, ale tamta koleżanka i jej mąż dużo zarabiają i taki tysiąc na przykład to byłoby tylko 10% ich dochodu, więc nie zbawiłoby ich.

Niesmak pozostał jeszcze długo, a ostatecznie duża część znajomych po prostu się od nich odwróciła.

wesele

by ~weseleachwesele
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
17 17

Ja nigdy nie rozumiem pretensji o prezenty. Wiadomo, że powinno się je dostosować do okazji (ja zwykle na wesele staram się dać za talerzyk+naddatek, jednak mam znajomych, którzy nie robią wesela za miliony). Powinno się mieć na względzie zdolności finansowe gości. Dla jednej osoby 500 zł to być albo nie być, dla innej drobne, które wyda na jeden wieczór na mieście. Chociaż akurat jestem bardziej zwolennikiem dania pieniędzy, niezależnie od okazji (chyba że osoba obdarowana przedstawi konkretne życzenie, które mogę kupić). Kupienie prezentów, a szczególnie jakiś śmiesznych, może być dla kogoś nieprzydatne, nieśmieszne i wygladują one w koszu. Do dzisiaj wspominam jak na 18 w ramach żartów dostałam "szczotkę na dwa końce" czy grę totalnie erotyczną i w złym guście. O ile ze szczotki drugi koniec dało się usunąć i posłużyła do kotów, tak gra poszła na śmietnik, gdy tylko się przeprowadzałam. Pytanie więc co to były te zabawne prezenty ślubne i na ile one były dla Młodych przydatne. Już chyba wolałabym dostać kartkę z życzeniami, niż prezent w stylu "wałek na męża".

Odpowiedz
avatar hulakula
8 8

@Habiel: ja uważam, że jak nie chce się dawać kasay- to wystarczy zapytać, czy dana osoba czegoś nie chce/potrzebuje. prezenty takie, żeby tylko coś dać, jeszcze niby "śmieszne", albo spoza hmm kręgu zainteresowań- to taka sztuka dla sztuki.

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 4

@Habiel: Nienawidzę śmiesznych prezentów, ale może w tej grupie znajomych to normalne? Tylko akurat państwo młodzi niekoniecznie chcieli je dostać z okazji ślubu. Też uważam, że najlepiej dawać kasę albo uzgodniony, mały prezent (gdy ktoś nie ma zbytnio kasy, a nie chce przyjść z pustą ręką), ale prezent nigdy nie powinien być wymogiem. A jak byli niezadowoleni, to o takich rzeczach można porozmawiać z partnerem, a nie znajomymi, którzy byli na imprezie...

Odpowiedz
avatar Rumpersztycka
7 7

Tu gdzie mieszkam na wesela daje sie raczej symboliczne prezenty.Szczegolnie od dalszej rodziny i znajomych.Drogie prezenty sa w zlym guscie.Znajomi np. dostali wygrawerowane breloczki do kluczy i byli zadowoleni. Kasy nikt nie daje .

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 3

@Rumpersztycka: mieszkasz w Szwecji, dobrze pamiętam? Tam faktycznie prezenty daje się bardziej symboliczne, ale też para młoda nie organizuje nie wiadomo czego. Jest jeden posiłek, a napoje i alkohol gości opłacają sobie we własnym zakresie. Partner mojej ciotki prowadzi restaurację w Malmö i opowiadał, że w tej chwili coraz popularniejszy robi się trend, że w zaproszeniach ślubnych pisze się, ile mniej więcej będzie kosztować kolacja i goście sami płacą za to, co zjedzą. Na naszym weselu zrobiliśmy open bar, to szwedzcy goście pukali się w czoło

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

To jest właśnie śmieszna sprawa. Obecnie bardzo wiele par organizując wesele tnie koszta na wszystkim, na czym się da. Na przykład gdzieś czytałam o parze, która na swoim weselu postanowiła podać do picia tylko i wyłącznie wodę; inni robią większego grilla. Ich prawo, o ile uprzedzą o tym gości. Niech jednak taka para nie oczekuje większej kasy lub drogich prezentow.

Odpowiedz
avatar irulax
5 5

@miyu123: Mnie wpienia takie "pompowanie zwyczaju prezentowego". Zaczyna się od drobiazgów, dochodzi do sytuacji gdzie na uroczystości typu pierwsza komunia, osiemnastka, wesela itp. ludzie oczekują prezentów z upy. Ja kiedyś oprzytomniałem, gdy bratowej dałem zbyt drogi prezent pod choinkę. Zamiast się cieszyć, byli bardzo zażenowani oboje, bo ich prezenty miały dużo mniejszą wartość. Ja czułem się podle, ponieważ nikomu nie chciałem sprawić przykrości. Trzeba było pogadać i zejść do przyzwoitego poziomu. Fajnie, że niektórzy też doszli do podobnych wniosków co my.

Odpowiedz
avatar singri
2 2

@irulax: A mnie w ogóle bawi patrzenie na ceny prezentów. Niedawno urodziłam, a moja siostra jest aktualnie w ciąży. Spotkałyśmy się niedawno. Ona mojej córeczce puzzle piankowe za 109zł, ja jej córeczce "activity ball" z Tediego za 50zł i własnoręcznie wydzierganą kostkę sensoryczną, która kosztowała mnie grosze. I co, ja mam się czuć zażenowana, że dałam tańszy prezent? Nie ma mowy :D

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 2

@singri: 50 zł to jest niewielka różnica, ale jak dostaję prezent za 600 zł, a sama dałam taki za 100 zł, to czuję się nieswojo. Nie chodzi o to, że z moim prezentem jest coś nie tak, tylko o to, że nie lubię dostawać tak drogich prezentów.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@Ohboy: Dokładnie, chodziło raczej o znaczącą różnicę w cenie. Nie mówiąc o tym, że w przypadku rzeczy ręcznie zrobionej na wartość składa się więcej czynników niż tylko koszt materiałów.

Odpowiedz
avatar singri
2 2

@Ohboy: W życiu nie dałabym prezentu za 600zł... Jakby się nie spodobał, to obdarowanemu byłoby głupio...

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 2

@singri: No i widzisz. U mnie zazwyczaj takie drogie prezenty były trafione, ale raz dostałam komplet złotej biżuterii, a ja złota nie noszę, bo nie lubię...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 kwietnia 2023 o 19:10

avatar Windowlicker
4 4

Zauważyłem, że wielu osobom, kiedy przychodzi do ich wesela, tak normalnie po prostu odpier*ala

Odpowiedz
avatar ja_2
-3 3

Nie widzę za dużo piekielności w zmianie planów co do wesela. Bardzo standardowa konfrontacja marzeń z rzeczywistością. W miarę jak klarowały się konkrety co do wesela, ceny v. ich dochody to schodzili z kolejnych pomysłów ku tańszym rozwiązaniom. A że pierwotne pomysły były wybujałe - też typowe, szczególnie dla osób biedniejszych, które choć raz chcą się poczuć "panami świata". Niewiele tutaj piekielności. Może nieco z tym wypominaniem prezentów - ale to też pewnie wynika z tego samego. Szczupłości finansowej. Liczyli na nie wiadomo co. Pewnie już nawet widzieli oczami wyobraźni kupione mieszkanie z kasy z kopert ;) Zachowanie nieładne, ale tak typowe, szczególnie dla osób niezamożnych, że zaczynające być normą, a nie odstępstwem.

Odpowiedz
Udostępnij