Historia będzie o mym stryju Emilu, którego (żeby było krócej) będę tu nazywał po prostu Emilem. Informacją mniej istotną dla tego opowiadanka jest fakt, iż Emil jest kawalerem i mieszka z rodzicami. Natomiast ważniejsza kwestia - Emil choruje na serce, mimo to w autobusach czy tramwajach nigdy nie siada. Wierzy, że pośród tych wszystkich moherowych dziadków i babć są istoty rzeczywiście potrzebujące tego miejsca siedzącego.
Nie usiadł i tamtego dnia, chociaż źle się czuł. Niestety, jego słaby wygląd wywołał lawinę komentarzy ze strony siedzących (a jakże!) nieopodal wypacykowanych pań.
Pani 1: Zobacz, jaki pijak. Zatacza się jak świnia. Jaki wstyd!
Pani 2: Nie rozumiem, jak można takie coś wpuścić do autobusu.
P1: Nie wie pani, jak to jest? Kierowca też chce zarobić na biletach. Niedługo dziwki i narkomany (tak powiedziała!) będą tu się panoszyć!
W tym czasie Emil przytrzymał się pierwszego lepszego oparcia i kucnął. Wyglądał, jakby miał za moment zwymiotować.
Pani1: No zobacz, zaraz będzie rzygał. Jego żona nie ma z nim lekkiego życia. Ani do roboty takie, ani do łóżka.
Emil: (który od początku wszystko słyszał, teraz tylko ośmielił się wtrącić) Nie mam żony! I odczepi się pani ode mnie, przecież nikomu miejsca nie zajmuję!
Pani2: Nie dziwię się, że go zostawiła. Też bym alkoholika wyrzuciła z domu. Jezu, biedne jego dzieci!
Co się okazało? Emil ostatecznie zasłabł na dobre i trzeba było wezwać pogotowie. Paniusie zapewne stwierdziły, że udawał.
autobus
Jakkolwiek mu współczuję choroby, tak uważam, że powinien zacząć dbać o siebie - tzn. nie ustępować miejsca i domagać się go gdy słabo się czuje.
OdpowiedzCały Emil, nigdy nie myśli o sobie. Gdyby poszło o mnie albo o babcię, to by uszy poobgryzał, a jak jest sam, to żąda tylko świętego spokoju.
Odpowiedz@ahihoel - z tym domagać się to kiepski pomysł. w tym kraju z chorobą serca to prędzej zawału dostanie niż wyegzekwuje miejsce
OdpowiedzNiech żyje znieczulica...
OdpowiedzNajgorsze są takie staruchy, miałam podobną sytuację wracając parę lat temu ze szkoły, zbladłam, strasznie słabo mi się robiło a jedyne co mogłam usłyszeć od takiej Piekielnej Staruchy to to że "gówniara pewnie się naćpała to teraz niech ma" i gdyby mi pewien chłopak nie ustąpił miejsca przy otwartym oknie pewnie bym też zemdlała. Najgorsze też gdy na ulicy ktoś zasłabnie to od razu go uznają za narkomana, pijaka, żula i inne takie. Nikt nawet nie pomyśli o wezwaniu pogotowia czy choćby policji tylko stanie nad pokrzywdzonym, splunie na niego i jeszcze zacznie się śmiać z tego "jak bardzo się stoczył na dno". Co z tego czy ktoś faktycznie zasłabł bo przesadził ze środkami odurzającymi? Każdemu należy się pomoc prawda?
Odpowiedz