Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak już ostatnio wywlekane są na piekielnych rodzinne żale, to dołożę się…

Jak już ostatnio wywlekane są na piekielnych rodzinne żale, to dołożę się ze swoimi.

W skrócie? Nie utrzymuje kontaktu z teściami i widzę ich tylko na imprezach rodzinnych. Nie lubię ich i oni mnie też, bo nie wpisuję się w ich kanon idealnej kobiety dla ich syneczka.

Po pierwsze jestem z rodziny niewierzącej. Dziadkowie od strony taty byli już niewierzący, ale zapisani do kościoła, bo tak trzeba było. Tatę ochrzcili, do komunii dali, ale do samego bierzmowania mój tato nie przystąpił. Moja mama, mimo, że babcia była religijna, podobnie jak dziadek, inaczej pojmowali wiarę i nie mieli nic przeciwko temu, aby moja mama ich wiarę odrzuciła.

Mama wierzy w wyższy byt, który jednak nie jest żadnym bogiem, a bardziej energią wszechświata (bardziej skomplikowane ma poglądy, ale upraszczam). Sama ja wierzę tylko w siebie ;)
Moim teściom się to nie spodobało i myśleli, że to młodzieńczy bunt (zaczęłam się spotykać z moim mężem gdy mieliśmy 17 lat, przyjeżdżał do swojej ciotki i kuzynki na moje osiedle, chociaż ciężko nazwać to spotykaniem, gdyż więcej czasu spędzaliśmy online - dzieliło nas prawie 250 km, a dopiero poważniej zrobiło się na studiach, gdy poszliśmy studiować do tego samego miasta). Jednak gdy poznali moich rodziców, specjalnie stwierdzili, że mnie nawrócą. Urodziny teściowej/teścia - msza w kościele, urodziny mojego wówczas chłopaka, również zaczynały się od mszy, mimo że wyraźnie prosił, aby tego nie robić, bo sam nie lubi kościoła. Oczywiście kto według teściów miał największy wpływ na to, że mój mąż ostatecznie porzucił wiarę katolicką? Ja, bo gdy pojechaliśmy na studia, nie chodziłam z nim do kościoła. Przemilczeli kwestię tego, że mój mąż wtedy mógł się już od nich odciąć i nie chodzić z nimi obowiązkowo na mszę, aby uniknąć rodzinnych dramatów.

Kolejne zło jakie im wyrządziłam, to poszłam do pracy i nie chciałam być finansowo zależna od ich syna. Teściowa nie pracuje zawodowo, wychowywała 3 dzieci. Teść utrzymywał ich z pracy jako mechanik. I według ich standardów u nas powinno być podobnie. W końcu brat mojego męża tak ma (pomijamy fakt, że jego żona nie miała innego wyjścia jak brak studiów i pracy, bo zaszła w ciążę, mając 19 lat - ale jako, że to wierząca rodzina, to urodziły się wcześniaki, bo nikt nie uprawia seksu przed ślubem). Córka również jest panią domu, ale ona akurat wydała się za bardzo bogato mężczyznę. Także według ich logiki ich najmłodszy syn również powinieneś podzielić losy starszego rodzeństwa i znaleźć sobie kobietę Panią domu. Ale on bardziej doceniał to co mam w głowie i ambicję do pracy, niż to, że miałby gotowy obiad. Tym bardziej, że gdy stracił pracę, byłam w stanie nas utrzymać.

Trzecia sól w oku - odrzuciłam ich pomoc w kupnie domu. Miałam oszczędności (akurat to mój największy minus i plus jednocześnie - jak wyznaczę sobie cel i potrzebuję na niego pieniędzy, jestem w stanie żyć wręcz chorobliwie oszczędnie), a w dodatku babcia przepisała na mnie las i z niego udało nam się wyciągnąć na tyle pieniędzy, ze wystarczyło mi na kupienie kawalerki z oddzielną sypialnią (dzisiaj za śmieszna cenę - 230k w jednym z większych polskich miast). A oni oferowali, że sprzedadzą mi ziemię obok nich za symboliczną kwotę, abyśmy mogli za te pieniądze wybudować sobie dom. Tylko mieszkali na bardzo głębokiej wsi. Nie było tam nawet sklepu, a do najbliższego 5 km. Praca w moim zawodzie? Żadna. Do większego miasta 30 km, a ja cholernie boję się prowadzić. Komunikacji miejskiej brak. Podziękowałam im za to, że wyszli z taką ofertą, ale wyjaśniłam że w ich strony nie zamierzamy wracać, bo jest to jednak Polska B i ciężko tu z pracą dla mnie i męża. Brzydko mówiąc, obrobili mi tyłek jak to jestem zwyrodniała miastowa i gardzę wsią i wolę truć się spalinami, a przy okazji ich syneczka. A w dodatku nie daje mu mieszkania i każę mu za nie płacić (tak połowę czynszu).

Mieliśmy też poważniejszy kryzys w związku - jego przyczyny są bezzasadne dla historii, ale mój wtedy narzeczony, wyprowadził się do kolegi. Dosłownie mieszkał tam 4 dni i gdy wrócił oraz podjęliśmy decyzję że walczymy o siebie, powiedział, że rodzice po tej informacji, że się pokłóciliśmy i nie przyjedziemy na urodziny babci we dwójkę, powiedzieli, że bardzo dobrze że ze mną zerwał. Dlaczego? BO NIE WPISUJE SIĘ DO RODZINY. A on może w końcu wróci na normalne tory. Nie muszę mówić, że wieść o tym, że przepracowaliśmy swoje problemy i nadal jesteśmy razem, teściowie przyjęli z dezaprobatą.

Ślub wzięliśmy sami w towarzystwie dwójki naszych przyjaciół. Stwierdziliśmy, że gdy oznajmiamy o ślubie, teściowie zaczną coś odwalać i forsować księdza, moje szybkie chrzciny i bierzmowanie i wesele na 250 osób, moi rodzice mogą się z nimi poważnie pokłócić o ich widzi mi się wesela (a mieli z nimi napięte relacje-jak kojarzycie scenę z Shreka 2, gdy jedli obiad, to tak wyglądały 2 spotkania naszych rodziców i na tym skończyliśmy). Także już po fakcie zaprosiliśmy najbliższych z rodzin i przyjaciół na obiad, gdzie oznajmiliśmy, że od kilku dni jesteśmy małżeństwem. Ot co, akcja była zaplanowana jako urodziny męża, a de facto, była weselem ;) Teściowie nadal mają nam to za złe i chcą normalnego wesela nawet na swój koszt, bo rodzeństwo małża takie prawdziwe wesela miało, a on jest pokrzywdzony. Teraz padają pytania o dzieci, bo zegar biologiczny tyka, ale to i jednych i drugich rodziców, uspokoiliśmy, że nasze zegary biologiczne są ok, a 30 lat to jeszcze nie starość, a wnuków mogą oczekiwać za kilka lat- o ile nie trafią się wcześniej przez przypadek.

Pewnie gdyby moi teściowie, albo rodzeństwo męża, mieliby opisać historię o mnie, byłabym przedstawiona jako ta, która ma zły wpływ na ich syna/brata, zbałamuciła go, wymaga od niego sprzątania, a jego rolą jest praca, a moją bawienie dzieci. I jeśli im ten styl życia pasuje, to niech tak żyją. Nam pasuje nasz układ, gdzie jesteśmy równi, a przede wszystkim mamy w sobie wsparcie.

Domy rodzinne

by ~Kolejnahistoriaorodzinie
Dodaj nowy komentarz
avatar Bryanka
5 7

Spoko, moja mama uważa, że mąż zmarnował mi życie, bo nie mamy jeszcze dzieci, bo ja więcej zarabiam i pracuję, bo mieszkamy "na zadupiu".

Odpowiedz
avatar Habiel
6 8

@Bryanka: No jak to tak! Czemu mąż Cię nie utrzymuje w najlepszych, dużych miastach GB? Nieporadnego masz chłopa ;) O zadupiu usłyszałam od mojej ciotki, gdy kupiłam sobie mieszkanie w sypialni jednego z większych miast. Chciałam mieć blisko na tereny zielone, ale według niej mieszkam na takim zadupiu, że do mnie z centrum 2 godziny się jedzie- nie muszę chyba dodawać, że nigdy u mnie nie była? A ja kocham takie zadupia.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 7

@Bryanka: moi rodzice uważają, że mój chłop przeze mnie marnuje sobie życie, bo "przeze mnie stracił pracę i dach nad głową". Kiedy postanowiliśmy zamieszkać razem, więcej sensu miała jego przeprowadzka do Niemiec niż moja do Szwecji. Ja mieszkałam w dużym mieście, gdzie pracy jest od metra, on mieszkał w małej mieścinie, gdzie ja perspektywy zawodowe miałabym raczej żadne (chyba że detektyw Wallander wziałby mnie na swoja prawą rękę ;) ), a on od 15 lat grzał stołek u jedynego pracodawcy w swojej branży i przeprowadzka była dla niego świetną okazją do zmiany, rozwoju i nauki języka. Jedyny minus to że wg szwedzkiego prawa, wyprowadzając się z kraju, musiał sprzedać swoje mieszkanie, a właściwie prawo do użytkowania mieszkania. Zdaniem moich rodziców "nie wypada, żeby to mężczyzna przeprowadzał się za kobietą, w dodatku z niższej półki niż on". Tak więc biedaczek niszczy sobie życie ;)

Odpowiedz
avatar dayana
1 11

Nie rozumiem po co utrzymywać kontakt z takimi ludźmi. To jakiś syndrom sztokholmski?

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 2

@dayana Wyraźnie z historii wynika, że autorka już kontaktu z treściami nie utrzymuje. Widują się przy okazji imprez rodzinnych, zapewne np rodzeństwo ma urodziny itp.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 12

"pomijamy fakt, że jego żona nie miała innego wyjścia jak brak studiów i pracy, bo zaszła w ciążę, mając 19 lat- ale jako, że to wierząca rodzina, to urodziły się wcześniaki, bo nikt nie uprawia seksu przed ślubem" - nie rozumiem tej uwagi. Sugerujesz, że jeśli urodzi się nieplanowane dziecko w wieku 19 lat to wyklucza to do końca życia z pracy zawodowej i dalszego kształcenia się? Nie jest to optymalna sytuacja i na pewno mając małe dzieci jest trudniej podjąć studia czy jakieś kursy albo poszukać pracy, ale są kobiety, które jeszcze młodziej dorobiły się dzieci, a potem podjęły normalnie pracę zawodową i nawet zrobiły kariery. Żonie Twojego szwagra albo taki układ pasuje, albo te dzieci są naprawdę malutkie, tak, że ciężko je oddać do żłobka.

Odpowiedz
avatar Ohboy
11 17

@digi51: Trzeba spojrzeć na to w kontekście tej konkretnej historii. Czy przeciętna 19-latka z wpadką może potem zrobić studia/jakiś kurs i znaleźć dobrą pracę? Może, znajoma ze szkoły tak zrobiła, bo miała wspierającego męża, rodzinę i ambicję. Czy 19-latka, która weszła do mocno wierzącej rodziny, w której jedynym prawilnym modelem dla kobiety jest bycie utrzymywaną przez męża ma taką samą szansę? Nie.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
-1 1

Ech, moi teściowie "łaskawie" zaakceptowali, że zarabiam więcej od męża (ich syna). Ale tego, że oczekuje, że on zajmie się domem i dziećmi na równi ze mną, już nie akceptują :D "Ale to zawsze kobiety robiły". "Ale mężczyźni tego nie umieją". Umieją ;)

Odpowiedz
avatar mujer_verdadera
1 1

No widzisz a ja mam odwrotnie - moi teściowie mnie nie polubili właśnie dlatego że jestem wierząca i z rodziny wierzącej a oni byli członkowie PZPR o mocno lewicowych poglądach. Teściowa z góry i pogardliwe traktowała moich rodziców, bardzo życzliwie nastawionych i próbujących z dużą otwartością zadzierzgnąć jakieś rodzinne relacje, no to się wycofali. Zresztą tak mnie wychowali, by kochać cały świat i wchodziłam w tę rodzinę zakładając że różnice światopoglądowe nie są przeszkodą w miłości między dziećmi a rodzicami. Teraz po latach została rana w sercu że nie zostałam zaakceptowana i nie chcieli mnie pokochać taką jaką jestem. Mąż na szczęście jest w porządku. Więc te stereotypy o wrednych katolach nie dotyczą wszystkich.

Odpowiedz
Udostępnij