Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O kotach "wychodzących" było tu już sporo historii. Jest sobie blok, a…

O kotach "wychodzących" było tu już sporo historii.

Jest sobie blok, a w nim na parterze mieszkanie. Właściciele tego mieszkania mają kota. Kot, jak twierdzą, jest "wychodzący" i należą do twardogłowych zwolenników tej opcji.

Kot wychodzi często przez balkon, otwierają drzwi, a on hyc, już jest przed blokiem. Problem w tym, że nie potrafi zrobić hyc w drugą stronę i balkonem wrócić do mieszkania.

Praktycznie pod blokiem jest mały parking dla mieszkańców. Kot często włazi pod auta czy na koło i tak sobie siedzi. Sąsiedzi, zwłaszcza ci, którzy parkują najbliżej, przyzwyczajeni i skłonności do kotobójstwa nie mają, więc zanim odpalą auto przeważnie sprawdzają, czy nie ma kota. Ale to i tak niebezpieczne, bo po pierwsze, nikt nie ma obowiązku sprawdzać, czy pod autem nie siedzi przypadkiem cudzy kot, po drugie, kot uciekając spod jednego auta może wpaść pod inne (obok jest droga).

Kot posiedzi trochę przed blokiem i próbuje wrócić do mieszkania. Przychodzi więc pod drzwi do bloku i czeka, aż ktoś go wpuści. I początkowo tak to działało, ktoś wchodził, to kota wpuszczał, ale teraz już bardzo uważają, żeby go nie wpuścić. Dlaczego? Otóż kot idzie wtedy pod drzwi i daje znać właścicielom, że jest i żeby mu otworzyć drzwi. Daje znać we właściwy dla kotów sposób: miauczeniem. To miauczenie niesamowicie niesie się po całej klatce i potrafi trwać godzinami. Dlaczego?

Jak wynika z rozmów z właścicielami, oboje pracują. Jego często nie ma w domu dwa czy trzy dni w tygodniu wcale, ona po pracy ogarnia młodsze dziecko, które ma dużo zajęć dodatkowych. Bywa w mieszkaniu za to starszy syn, nastolatek, ale jak tłumaczą, on często gra w słuchawkach i nie słyszy miauczenia. Taaak, ale za to słyszą je wszyscy inni w bloku.

Efekt jest taki, że kot siedzi godzinami pod blokiem, w deszcz i mróz.

kot blok wychodzenie

by marcelka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Pantagruel
12 22

Historia zaraz zostanie zminusowana przez zwolenników wypuszczania kotów. Do takich ludzi nic nie dociera. Sąsiedzi pewnie zachowają się jak typowi "wychodzący" i jeżeli kotu się coś stanie lub zaginie to będą płakać na lokalnej grupie i rozwieszać płaczliwe ogłoszenia.

Odpowiedz
avatar katem
-2 18

@Pantagruel: Mój kot jest akurat wychodzący - przyszedł do mnie (mieszkam na parterze) i u mnie został. Nie chciałam na siłę zmieniać jego przyzwyczajeń, poza tym - to miała być jego decyzja, że zostaje u mnie. Jednak zawsze gdy wychodzę, kot zostaje w domu. Wypuszczam go tylko i wyłącznie wtedy, gdy jestem w domu, właśnie dlatego, aby nie został na dworze nie wiadomo, jak długo, czasem w deszczową pogodę. I takie zachowanie opiekunów kota, jak opisane w historii jest dla mnie nie do przyjęcia.

Odpowiedz
avatar Morog
7 11

@Pantagruel: Dotarły by do nich surowe mandaty

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
4 6

@Pantagruel: właśnie dlatego ja bym swojej kici nigdy nie wypuścił samej. Jakby się coś jej stało to bym się chyba zapłakał.

Odpowiedz
avatar Pantagruel
8 8

@HelikopterAugusto: I właśnie tacy kociarze mnie dziwią. Kumam brak takiej troski o kota u ludzi, dla których kot jest zwierzakiem domowym ale nie mają w stosunku do niego jakichś mocnych uczuć. Jak gdzieś zginie to szkoda, bo fajny zwierzak, no ale trudno. Natomiast u kociarzy, którzy kota traktują jak członka rodziny i bardzo o niego dbają ale wciąż puszczają wolno na zewnątrz? Tego nie kumam. Opłakują każdą najmniejszą rankę i sraczkę, kupują najlepszą karmę, zabawki i drapaki ale puszczają Mruczusia wolno, bo on tak lubi sobie pobiegać. Kot w pewnym momencie do domu nie wraca i zaczyna się płacz i ogłoszenia z nagrodą pieniężną za pomoc w odnalezieniu kota. I czasami kota udaje się odnaleźć. I wówczas taki kociarz zamiast pójść po rozum do głowy i kota nie wypuszczać to znowu to robi. I za jakiś czas znowu płacz i rozpacz bo tym razem ktoś Mruczusia znalazł z rozwalonym brzuchem albo rozjechanego na ulicy obok.

Odpowiedz
avatar Habiel
9 19

To już podchodzi pod znęcanie się. A posiadacze tego kota powinni dostać surowy mandat za wypuszczanie kota wolno. Nic mnie bardziej nie irytuje niż właścicielskie koty, które wychodzą sobie wybijać lokalną faunę i oznaczać teren, czy włazić na czyjeś samochody/podwórka i robić sobie z nich kuwetę.

Odpowiedz
avatar iks
-3 3

Zgłoście ich o immisje jaką tworzy kot.

Odpowiedz
avatar Ohboy
9 13

Kota trzeba systematycznie zgarniać i wieźć do schroniska/TOZu, albo wzywać strażników miejskich, bo chyba oni się tym zajmują? Może sąsiadom się odechce, jak będą musieli ciągle się tłumaczyć.

Odpowiedz
avatar marcelka
3 5

@Ohboy: na straż miejską sąsiadka raz dzwoniła - podobno powiedziano jej, że "oni za kotem nie będą biegać" i że jak zwierzę nie stwarza zagrożenia ani nie potrzebuje pilnej pomocy, to oni się tym nie zajmują. Raz też próbowała zgłosić kota do fundacji i ktoś z tej fundacji faktycznie przyjechał, ale wywiązała się wielka afera (co wiem z relacji, bo mnie przy tym akurat nie było), że sąsiadka wzywa fundację do kota, który nie jest bezdomny.

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 7

@marcelka: Stąd znak zapytania, bo nie wiem, czy faktycznie przyjeżdżają, czy udają, że to nie ich sprawa. Ale dlatego mówię o samodzielnym zgarnianiu kota, bo wtedy palisz głupa, że nie wiesz, czyj, po prostu się błąkał po okolicy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 10

@Ohboy: Kot się na pewno strrrrasznie ucieszy, że wylądował w schronisku. Najlepiej to wylać dziecko z kąpielą. Poświęcić kota w celu dowalenia właścicielom.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 8

@Armagedon: Kot na pewno się ucieszy, jak zostanie w końcu przejechany lub w inny sposób zabity. A ptaki i inne zwierzęta, które w przeciwieństwie do kotów są niezbędne dla naszego ekosystemu, na pewno są zachwycone, gdy kot na nie poluje.

Odpowiedz
avatar jass
3 5

@Armagedon: Nie no, świetny argument. Tak jak napisała Ohboy - pewnie, że szkoda kotu fundować takie przeżycie, ale o wiele bardziej szkoda będzie jak go w końcu coś rozjedzie, a w takich warunkach to raczej kwestia "kiedy" niż "czy".

Odpowiedz
avatar lukez20000
-2 4

@Ohboy: jeśli uważasz, że koty nie są potrzebne w naszym ekosystemie, to chyba nie słyszałeś/aś o myszach i szczurach.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 10

@szembor: Dokładnie. Albo inne rozwiązanie pozwalające kotu na powrót do domu. Na moim osiedlu właściciele zamontowali pod oknem taki słupek z małą platformą na górze. Z trawnika kot do okna by nie doskoczył, ze słupka - spokojnie. Kotka miała obróżkę, na niej dzwoneczek. Żadnego ptaszka nie udałoby się jej upolować. Choć nawet nie wiem, czy próbowała. Najchętniej towarzyszyła miejscowym psom na spacerach w głębi osiedla, rozległy teren daleko od ulic. Nie wszystkim psom, oczywiście. Połaziła, połaziła, nie narzucała się zbytnio, a jak się jej znudziło - wracała do domu.

Odpowiedz
avatar Pantagruel
6 6

@Armagedon: Właściciele nie dość, że narażają kota na niebezpieczeństwo to jeszcze wieszają mu na szyi dzwoneczek. Koty mają bardzo wrażliwy słuch, zakładanie im obróżek z dzwoneczkiem to znęcanie się. A dzwoneczek i tak nic nie daje jeżeli chodzi o zapobieganie polowaniu przez koty.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 8

Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy mieszkając w blokach, wypuszczają swoje koty luzem.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 7

@Bryanka: ja też. Chociaz chyba zalezy od konkretnego miejsca. Rodzice męża w bloku na parterze. Kot całe życie wychodził. Blok niski, w okolicy park, dużo zieleni. Moja Mama w domu, kocisk się przyplątał. Dokarmiany, miał karton, sterylizację załatwiłam z urzędu. Po zabiagu weterynarz mówił by w miarę możliwości w domu trzymać. To wzięliśmy do domu. Od tego czasu kot jest coraz bardziej domowy. Jednak wychodzi do ogrodu i czasem na posesje sasiadow ale juz sie daleko nie oddala. Koty, psy, najlepiej miec w domach. Pamietam jak sasiadka w bloku miala 5 jamnikow... Druga miala dalmatynczyka. Ta pierwsza jeszcze z tymi psami wychodzila, slychac bylo psy z daleka. Za to druga bardzo rzadko, częściej pies na balkonie niz na spacerze, mieszkala z rodzina. Obie sasiadki mieszkania okolo 50m. Są ludzie co duzego psa maja na 30metrach. Masakra

Odpowiedz
avatar Honkastonka
5 7

@AnitaBlake no i co z tym dużym psem w małym mieszkaniu? Niekoniecznie to musi oznaczać, że pies się męczy, wystarczy zadbać o porządną dawkę ruchu każdego dnia. Dla niektórych psów mieszkanie jest tylko do spania.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
2 4

@AnitaBlake: Ja co prawda mam ponad 70 metrów, ale dwa pokoje stoją zamknięte, więc faktycznie żyjemy sobie na ok. 50 metrach i mam dwa psy po 25 kilo. Mieszkam w ścisłym centrum dużego miasta, w bloku na 11 piętrze. Psy mają minimum trzy spacery dziennie, każdy minimum pół godziny (blisko park) i co najmniej raz w tygodniu wycieczkę na kilka godzin za miasto do lasu/ na łąkę. Co kilka dni wieczorem na godzinkę na wybieg pohasać. W schronisku, w klatce 2 metry kwadratowe w trzy psy, ze spacerem raz na tydzień, na pewno było im lepiej. Muszą się strasznie u mnie męczyć, może powinnam oddać.

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 4

@Poecilotheria: Niektórzy ludzie nigdy nie zrozumieją, że psy (też nie wszystkie oczywiście) przede wszystkim potrzebują spacerów. Można mieć 100 metrów mieszkania i ogródek, a pies nadal będzie zaniedbany pod tym względem.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 0

@Poecilotheria: a zauwazylas ze pisalam ze duzy pies wychodzil raz na chwile pochodzic wolno miedzy blokami? Ohboy dobrze napisał. Rodzina na 90 procent nie bedzie miala czasu na zajmowanie sie psem tak jak osoby bez dzieci. No szans nie ma. W zyciu nie bralabym teraz psa. Dzieci male, chorujace, ledwo ja sie od czasu do czasu wyrwe na spacer. Czekam. Moze jak do szkoly obie pojda to wreszcie bede mogla miec psa. Na pewno nie chcialabym by byl to hm kaprys. Chce odpowiedzialnie miec psa. Dlatego nie pojmuje ile psow jest hm niewychodzacych. Znam rodzine z duzymi psami, wymagajacymi ruchu. Pies moze raz na tydzien wyjdzie na bardzo krotki spacer

Odpowiedz
avatar jass
0 0

@AnitaBlake: Raz na tydzień krótki spacer? A załatwia się gdzie, w mieszkaniu? Poza tym - taka jesteś pewna, że nie wychodzi? Ja mam od niedawna szczeniaka owczarka, mam też bardzo specyficzny tryb dnia i nocy, tak że często w ciągu dnia z psem wychodzę tylko raz, i to na 15-30 minut, za to w nocy dwa spacery, z czego jeden długi, zwykle na wybiegu. Sytuacji widzisz tylko niewielki wycinek, a wypowiadasz się jakbyś wszystko świetnie o tych ludziach wiedziała.

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 0

@jass: Może w tygodniu wychodzą tylko "na siku", ciężko to nazwać spacerem dla większości ras. To niestety nie jest wcale rzadkie, wystarczy poczytać komentarze ludzi na FB, którzy np. są szczerze zdziwieni, że istnieje jakaś korelacja między tym, że ich dorosły pies jest strasznie niszczycielski a brakiem długich spacerów i jakiejkolwiek stymulacji. Ale np. moi przyjaciele udowadniają, że posiadanie małych dzieci nie wyklucza dbania o psy. Mają duże psy, które potrzebują sporo ruchu, niedawno doszło dziecko, więc albo idą na spacer z psami i dzieckiem, albo jeden rodzic zostaje z dzieckiem, a drugi idzie na dłuższy spacer z psami, właśnie wieczorem.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 0

@jass: tak jestem pewna. Nie raz bralam na dwie h na spacer. Wielu sasiadow tez. Od kiedy sa dzieci to pies w ogrodku. Pies, ktory wg wszystkich ksiazek o psach wymaga baaardzo duzo ruchu. Ten pies wyje blagalnie gdy mmie widzi, a ja nie mam czasu ostatnio by z nim isc. Wypowiadam sie na tyle na ile mi powiedziano. Zakladam ze wlasciciele nie klamia i jak mowia ze nie maja czasu, nie zabieraja od lat na dluzsze spacery itd. To tak jest. Ty tez oklamujesz sasiadow, znajomych itd?

Odpowiedz
avatar Michail
-2 8

Moj kot przerzucil sie na kuwete jak jest brzydka pogoda. Nie rozumiem argumentu z autem - co prawda moj nie preferuje tego, ale nie raz jakis bezdomny siedzial pod autem i nie wiem co by sie musialo dziac aby nie uciekl przy odpalaniu silnika (moze jak ktos ma elektryka to jest jakies zagrozenie).

Odpowiedz
avatar boom_boom
0 4

Złapać sierściucha i do schroniska oddać...

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 7

"Efekt jest taki, że kot siedzi godzinami pod blokiem, w deszcz, mróz..." I rozumiem, że wtedy nie miałczy? Nie miałabym serca nie wpuścić zmokniętego, zziębniętego kota na klatkę. W ostateczności - wzięłabym go do siebie. Bo nie o właścicieli tu chodzi - tylko o tego biedaka.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 5

W niektórych częściach Nowej Zelandii jest całkowity zakaz wypuszczania kotów samopas. Mogą chodzić z właścicielem, ale tylko na smyczy. W ten sposób lokalne władze próbują ratować gatunki zwierząt, na które koty polują. A w Nowej Zelandii przyroda jest unikatowa na skalę światową. Wiele gatunków roślin i zwierząt na tej wyspie występuje tylko tam i nigdzie indziej.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 8

@pasjonatpl: U nas też jest zakaz, tzn. jest zakaz wypuszczania gatunków obcych/inwazyjnych, a puszczanie kota luzem do tego się zalicza. Tylko wypuszczający kociarze mają taką papkę w głowie, że rząd boi się to egzekwować, choć to problem na dużą skalę. W Polsce chyba nie ma żadnych zwierząt, które występują tylko u nas (przynajmniej z tych, które może upolować kot), ale koty wciąż mordują ptaki, bez których np. zeżrą nas komary. Swoją drogą jestem na grupie zaginionych zwierząt w moim mieście i dosłownie codziennie pojawiają się posty zrozpaczonych właścicieli wychodzących kotów, które zaginęły. Wychodzący kot zniknął? Szokujące i niespodziewane. Jak dzieje się to któryś raz z rzędu, to tylko się śmieję.

Odpowiedz
avatar Habiel
5 5

@pasjonatpl: W Niemczech też koty mają już zakaz wychodzenia w okresie lęgowym ptaków. Jest jakieś światełko w tunelu na wypuszczaczy i ich luźne podejście do życia swojego i innych zwierząt

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@Ohboy Rocznie koty zabijają chyba ok miliardów zwierząt, małych ptaków, gadów, płazów. Oczywiście te wychodzące, a nie dzikie. Te drugie podlegają selekcji naturalnej. Jedzą to, co same upolują i muszą sobie radzić z chorobami bez pomocy weterynarza.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@pasjonatpl Miało być 3 miliardów.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 0

niech zamontują w drzwiach małe drzwiczki dla kota i sprawa załatwiona

Odpowiedz
avatar Kajaxxi
1 1

Też mam koty. Wychodzą tylko na osiatkowany balkon. Ciekawi mnie że kot z historii wychodzi na mróz, moje w życiu by nie wyszły. Swoją drogą dzwoniłabym do sąsiadów, żeby wpuścili kota. Szkoda zwierzaka. Albo wystarczy wybudować mu małe wejście od strony balkonu.

Odpowiedz
avatar marcelka
1 1

@Kajaxxi: no właśnie dzwonienie nic nie daje, bo w mieszkaniu najczęściej przebywa nastoletni syn właścicieli - który rzekomo gra w słuchawkach i nic nie słyszy, ani miauczenia, ani dzwonka do drzwi, ani telefonu, a pozostali są przeważnie do wieczora poza domem. Poza tym problemem jest nie kot sam w sobie, tylko podejście właścicieli "ale o co wam chodzi, czepiacie się"; dlatego praktyczne rozwiązania typu klapka w drzwiach czy pochylnia na balkon nie wchodzą w grę, bo przecież na siłę im nie zamontujemy...

Odpowiedz
Udostępnij