Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem autorką wyznania #90230 o teściowej. Już nie dziwię się dlaczego tak…

Jestem autorką wyznania #90230 o teściowej. Już nie dziwię się dlaczego tak mało osób chce dodawać tu historie, skoro wszyscy w komentarzach stwierdzili, że problem jest ze mną. Nie z teściową, która mnie nie lubi i twierdzi cały czas, że syn powinien trafić na kogoś lepszego, a swojego wnuka traktowała jak zwierzątko, które ma spełnić jej zachcianki. Z nią nie można rozmawiać, bo gdy próbowałam już kilka razy załatwić z nią sprawy polubownie, ignorowała to i robiła po swojemu. Do niej przemawia tylko krzyk. Jak powiem jej: mamo, Wojtek nie lubi jak się go buja, zostaw go i nie ucz takich zachowań, bo potem ja muszę go uspokajać, to nie reaguje. Jak krzyknę, że ma go zostawić, bo ja mam potem problemy, mam szanse że się zastosuje. Tak samo komunikuje się z nią mój mąż, bo inaczej do niej nie dociera.

Otóż kochani piekielni komentujący, moje dwie terapie z mężem, których się tak uczepiliście, wynikały z jego wychowania i totalnej chęci zadowolenia jego matki. Raz terapię zaliczyliśmy na początku naszego związku, gdy chciał wymusić na mnie bycie tradycyjna panią domu i wręcz zniechecał mnie do pracy. Do której i tak poszłam. Miał wtedy problem, że w domu nie jest posprzątane, a obiad jemy dopiero o 18 gdy ja go zrobię. Mówił mi, że moja praca i tak jest nic nie warta, bo on nas utrzymuje. I co najgorsze- jego mama tak robiła i była z ojcem szczęśliwa. Sprawa między nami była ciężka i terapia była ostatnią szansą. Na terapii wyjaśniłam mu, że model rodziny który on miał w domu nie jest dobry i w końcu dał się do tego przekonać i wziął się za swoje obowiązki domowe. I tak przez 5 lat nie było żadnych większych problemów w naszych związku.

Jego rodzice są po rozwodzie z przyczyn ojca. Rozwiedli się, gdy my już byliśmy małżeństwem. Mamuśka przeprowadziła się obok nas i zaczęła nadawać mojemu mężowi na jego ojca. Mówiła mu, że przez ojca zmarnowała sobie życie i to on jest winny tego, że się rozwiedli, bo miał kochankę, bo on jej mówił że jest tłustą świnią. Jednocześnie nie widziała problemu, żeby mojemu mężowi powiedzieć to samo. Mówiła mu, że gdyby ona go wychowywała sama, to by ją wspierał, a nie zmuszał ją do przeprowadzki na drugi koniec Polski (nikt jej nie zmuszał, po prostu mieszkania na wynajem u nas są tańsze niż pod Warszawą). Mówiła, że ojciec męża ją wywalił z domu (to był jego dom, do którego z oczywistych powodów nie dołożyła się ani grosza). I gdy tylko mój mąż nie pojechał z nią na zakupy, nie podrzucił do lekarza, bo miał inne zadania, wchodziła mu na psychikę. Ja starałam się mu te kontakty z matką utrudnić, bo widziałam że mój mąż zaczyna cierpieć. Sugerowalam teściowej że powinna isc do psychologa, bo sobie nie radzi w nowym swiecie. Mamuśka oczywiście zaczęła mi gadać, że chce go od rodziny odciąć i ona nie ma żadnych kłopotów. Zakazała mi wstępu do jej mieszkania i nagadała mężowi że chciałam ją pobić. Kłamala mu na mój temat, że widziała mnie z obcym facetem w parku jak się migdaliłam (tak, z moim kuzynem). Mąż był tak skołowany, że znowu poszliśmy na terapię, którą skończył sam indywidualnie.

I tak mogłam go, jak to jedna z użytkowniczek napisała, zostawić jak mi nie pasował, bo człowieka się nie prostuje. Ale ja go kocham i będę o naszą przyszłość walczyć. I jednocześnie będę chroniła mojego syna przez babcia, która jedyne co potrafi robić, to rozwalać życie innym albo stosować na nich przemoc psychiczną. Po ostatnich zdarzeniach jakie opisałam w tamtej historii, chyba babci dziecka podziękujemy, bo tamtą sytuację przeżyłam tak bardzo, że się popłakałam, s nerwy nie dały mi spać. I dopiero teraz mąż dojrzewa do decyzji aby ograniczyć jej kontakty z wnukiem, bo nie chciał naszego syna krzywdzić brakiem babci, ale też zaczyna dostrzegać, że to doprowadzi do czegoś złego.

Proszę, macie elaborat, którego nie chciałam pisać w porpzedniej historii, bo sam fakt, że ktoś narzuca swoją wizję wychowania, jest dla mnie nie do przyjęcia. Widocznie dla was jest ok.

by ~Autorkazhistorii90230
Dodaj nowy komentarz
avatar Samoyed
11 23

Az mnie zatelepalo na mysl, ze to moze byc prawda i ktokolwiek na wlasne zyczenie robi sobie takie pieklo z zycia. Od zawsze zarabiam na siebie, sama sie utrzymuje i uwazam, ze jedyna droga zyciowa dla mnie to samowystarczalnosc, ale jak widze, ze ktos autorytatywnie stwiera, ze model rodziny czyichs rodzicow nie jest dobry, bo nie przystaje do jego wyobrazen (i trzeba WYBIC TO Z GLOWY komus, kto opowiada sie za takim modelem) i jak slysze, ze gospodyni domowa nie ma prawa do domu, bo nie dolozyla do niego ani grosza, to juz wiem z jak okropnym czlowiekiem mam do czynienia. Masakra. Nic z tego co napisalas, a raczej jak napisalas, nie przemawia na twoja korzysc. Terapii to ty potrzebujesz i to na gwalt. I nie jako ofiara, tylko jako agresor.

Odpowiedz
avatar digi51
15 29

Nadal podtrzymuję, że musisz być bardzo nieprzyjemną, a wręcz toksyczną osobą. Twoja teściowa może też. Sam fakt, że opisujesz historię bardzo ogólnikowo i nic, co w niej napisałaś nie jest argumentem za tezą, którą próbowałaś przepchnąć, a teraz prujesz się, że ludzie nie poklepali Cię po pleckach za chwalenie się wydzieraniem paszczy na teściową, dość dobrze o tym świadczy. Twoja teściowa być może też jest chamska i toksyczna. W tej historii opisałaś więcej negatywnych rzeczy o niej, być może zmyślonych na potrzeby udowodnienia swojej racji. Ktoś pod tamtą historią napisał, że potrzebujesz terapii - i ma rację. Skoro nawet anonom z neta nie potrafisz przekazać swoich racji i argumentów w zrozumiały sposób, a na niezrozumienie reagujesz obrazą i agresją, to w życiu być może zachowujesz się podobnie i nie potrafisz się normalnie komunikować. Mamy tu co najmniej kilka czerwonych flag. "Raz terapię zaliczyliśmy na początku naszego związku, gdy chciał wymusić na mnie bycie tradycyjna panią domu i wręcz zniechecał mnie do pracy. Do której i tak poszłam." - czyli wiążesz się z kimś, z kim masz totalnie odmienne wizje związki i podziału ról, a potem ciągasz go na terapię, żeby zmienił zdanie tak, abyś była zadowolona. Świetna podstawa związku. A jakby tak to odwrócić? "Moją żonę zabrałem na terapię już na pierwszym etapie naszego związku, bo usiłowała wymusić na mnie samodzielne utrzymywanie domu i zniechęcenie mnie do podziału obowiązków domowych" - jakoś głupio brzmi, nie? A to dlatego, że każdy może sobie mieć własną wizję związku. On chciał gospodyni domowej i tradycyjnej żony. Ale ty terapią postanowiłaś przekonać go, że wcale takiej żony nie chce, bo ty taką nie chcesz być. "Ja starałam się mu te kontakty z matką utrudnić, bo widziałam że mój mąż zaczyna cierpieć." - czyli zamiast pomóc im unormalizować stosunki, utrudniałaś mu kontakt z własną matką? Nie mam pytań. "Sugerowalam teściowej że powinna isc do psychologa, bo sobie nie radzi w nowym swiecie" - w sensie? Piszesz tu o przeprowadzce na drugi koniec Polski osoby w drugiej połowie swojego życia, być może już po prostu w podeszłym wieku. Pierwsze co to wypadałoby pomóc jej się zorganizować w nowym miejscu, a nie sugerować problemy psychiczne. "Mówiła, że ojciec męża ją wywalił z domu (to był jego dom, do którego z oczywistych powodów nie dołożyła się ani grosza)" - coraz lepiej. Pogardzasz teściową za to, że do domu nie dołożyła ani grosza i zdajesz się przyklaskiwać temu, że przemocowy teść ją z tego domu wywalił. Już samo to każe myśleć, że pogardzasz tzw kurami domowymi, bo nie zarabiają, więc gówno im się należy po latach małżeństwa i pracy w domu. "Ale ja go kocham i będę o naszą przyszłość walczyć" - kochasz go za to jaki jest, czy za to, jakim udało Ci się go zaprogramować? Na dobrą sprawę to najbardziej współczuję Twojemu mężowi - zdaje się, że wyszedł spod pantofla jednej toksycznej baby, a wlazł pod kolejny, w dodatku te baby teraz najwzajem przerzucają się oskarżeniami, która jest gorsza. Bardzo przykro byłoby widzieć, że Twój syn będzie się w przyszłości zmagał z takimi samymi problemami wyniesionymi z domu, co jego ojciec.

Odpowiedz
avatar Habiel
7 13

@digi51: Wygląda na to, że oni wszyscy mają problem ze sobą i mąż również. Jeśli, cytując autorkę "Mówił mi, że moja praca i tak jest nic nie warta, bo on nas utrzymuje. I co najgorsze- jego mama tak robiła i była z ojcem szczęśliwa. " usłyszałbym od mojego narzeczonego, że moja praca (jakakolwiek by nie była)jest gówno warta, to chyba bym nawet na terapie nie dotarła. No i skoro rodzice byli szczęśliwi, to dlaczego ojciec skoczył na bok i wyzywał matkę, a ostatecznie wyrzucił ją z domu? Jeśli by byli szczęśliwi to nie zdradzały kobiety i ją szanował. Z resztą, jeśli jej mąż, najpierw słyszał o tym, że ona nie chce być kurą domową, tylko iść do pracy (a na pewno rozmawiali o takich rzeczach czy to na studiach, czy w szkole), to on się zgodził na ten układ, a gdy rzeczywiście zobaczył, że praca zawodowa jego żony wiąże się z tym, że obowiazki w domu są pół na pół, zmienił zdanie. Nie wiemy czy autorka wcześniej pracowała, studiowala, ale chyba nie siedziała w domu czekając na męża? Jak inaczej by go poznała? Autorka też powinna iść na terapię. Ja mam wrażenie, że te dwie historie to trochę krzyk rozpaczy. Sytuacja ją przerasta i pewnie też nie jest jej łatwo. Jeśli przejęła się komentarzami teściowej tak, że się rozpłakała, a komentarze pod historią, zmotywowały ją do wyrzucenia kolejnej historii, może też nie być w najlepszym stanie psychicznym. I czysto technicznie, samopoczucie teściowej to nie jest jej problem, bo to dla niej obca kobieta,z która jak widać- bardzo się nie lubi. To jej mąż powinien zadbać o matkę, a nie jej ulegać i dać się wyzywać. Zastanawia mnie też dlaczego pojechała za synem. Czy dlatego że była samotna, czy dlatego że męża chciała zastąpić synem (bo też o takich sytuacjach słyszałam- do dzisiaj mam sąsiada starego kawalera, który został z rozwiedzioną mamą aż do śmierci, a żadna z jego dziewczyn nie była dla niego w jej ocenie dobra i każda go skrzywdzi).

Odpowiedz
avatar digi51
4 12

@Habiel: Sytuacja z oczekiwaniami męża i oczekiwaniami autorki można ocenić na dwa sposoby. Jej mąż wygląda na to, że miał nieprawdziwą wizję związku rodziców, sądził, że byli szczęśliwi w takim układzie, a tak nie było. Jednak jeśli tu w grę wchodziły zdrady, przemoc i poniżanie, to śmiem twierdzić, że to nie podziale obowiązków domowych i zarabiania tkwił problem. Są też bezrobotni ludzie, którzy nic nie robią w domu, a i tak poniżają drugą osobę, wpierając jej, że jest nic nie warta, mimo, że ta druga pracuje i na etacie i w domu. Facet raczej miał problemy związane z wartościami, jakie przekazał mu ojciec - niezależnie od tego, czy żona pracowałaby na etacie czy w domu i tak jej praca byłaby dla niego nic nie warta, bo ona cała była dla niego nic nie warta. Albo nie zdawał sobie sprawy z prawdziwych relacji rodziców albo wypierał to, że matka jest przez ojca poniżana, bo ona sama robiła dobrą minę do złej gry i dopiero po rozwodzie wywaliła z siebie wszystko. Z drugiej strony, pytanie jest takie czy terapia miała skłonić męża do polubienia żony w roli osoby współzarabiającej i przekonanie go, że będzie szczęśliwy w takim układzie, czy pokazanie mu, że każda praca ma swoją wartość i każdy wkład we wspólne życie jest ważny - w to drugie ciężko mi uwierzyć, bo autorka pogardliwie wypowiada się o niepracującej teściowej. "I czysto technicznie, samopoczucie teściowej to nie jest jej problem, bo to dla niej obca kobieta,z która jak widać- bardzo się nie lubi. To jej mąż powinien zadbać o matkę, a nie jej ulegać i dać się wyzywać" - nie musi, ale po co w takim razie sugeruje jej problemy psychiczne i terapie, jednocześnie odcinając ją od syna? Ona też nie chciałaby słyszeć od teściowej, że nie radzi sobie w roli matki i żony i powinna iść na terapię. Skoro jej to nie obchodzi - to niech skupi się na mężu, a nie daje teściowej rady z dupy.

Odpowiedz
avatar L0llek
2 4

@digi51 masz racje. Jedynym twoim bledem jest tlumaczenie sie bandzie frustratow z internetu. Oby udalo ci sie dogadac z tesciowa bo szkoda zycia na nerwy. Z tej historii wynika ze baba nie ma wlasnego zycia i caly jej swiat krazy wokol syna a twojego meza. Moze sie jeszcze ogarnie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

@digi51: ¨w to drugie ciężko mi uwierzyć, bo autorka pogardliwie wypowiada się o niepracującej teściowej¨. Cięzko to ocenić, bo w historii da się zauważyć pełno emocji, więc prawdopodobnie obraz rzeczywistości jest mocno zaburzony. Ale wiem, że jak ktoś porządnie zajdzie człowiekowi za skórę, to wszystko w nim nas wk...a. Dosłownie wszystko. Rzeczy, które u innych akceptujemy lub przynajniej tolerujemy bez problemu, w przypadku takiej osoby potrafią doprowadzić do szału. Chodzi mi o to, że może nawet autorka wcale tak nie myśli, ale teściowa tak jej działa na nerwy, że wszystko, co robi czy sobą reprezentuję, doprowadza ją do szewskiej pasji. Czasami tak bywa.

Odpowiedz
avatar digi51
-5 7

@pasjonatpl: Lol, to głupie. Sorry, ale nie znajduje innych słów. Teściowa zaszła jej za skórę z konkretnych względów, których mamy tu całą listę. I jeszcze musi sobie wynajdywać kolejne powody, żeby nią pogardzać? To nie jest kwestia tego, że ktoś zalazł za skórę tylko niestabilności emocjonalnej. Moim zdaniem w takich sytuacjach wychodzą prawdziwe poglądy człowieka. Ktoś może sobie mówić, że nie wcale nie gardzi grubymi ludźmi, ale jeśli w momencie gdy gruba osoba zdenerwuje go swoim zachowaniem powie "ty yebany grubasie" to pokazuje, że właśnie gardzi. Uważa, że można kogoś obrazić wypominając, że jest gruby. Podobnie autorka - pewnie toleruje jakieś tam niepracujące koleżanki i udaje (a może nawet wierzy w to), że ich wybory życiowe nie robią z nich w jej oczach ludzi drugiej kategorii. Do momentu, gdy jakaś niepracująca kobieta zalezie jej za skórę. Wtedy będzie można będzie jej wypomnieć, że nie jest nierobem i nie dokłada ani grosza do utrzymania domu.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 3

@digi51 Mało wiesz. Odpowiem tak. Znałem w życiu 2 ludzi, którzy przy dłuższym kontakcie tak zaczęli mnie wkur...ć, że nawet zwykłe część doprowadzało mnie do szału. Oczywiście było sporo rzeczy, którymi sobie na to zapracowali, ale to nieistotne dla historii. Jeden z nich lubił zgrywać cwaniaka, co to nie on, czego to on w życiu nie robił, czego to on nie potrafi. A do tego jest bardzo niski i ma na tym punkcie duże kompleksy. Także co najmniej kilka razy, czasem w nerwach, czasem na zimno, z pełną premedytacją, wbiłem mu szpilę. A czy mam coś do niskich ludzi? Nic a nic. Jeden z moich najlepszych przyjaciół z dawnych czasów jest o głowę niższy ode mnie. Co najwyżej w żartach sobie docinaliśmy.

Odpowiedz
avatar Error505
5 5

@digi51: Ja się jednak zgodzę z pasjonatem. Jeśli masz już z kimś rozwinięty konflikt personalny jego działania będziesz oceniać bardziej negatywnie niż u innych ludzi.

Odpowiedz
avatar Samoyed
3 3

@Error505: I ja sie zgadzam. Jak chcesz kogos urazic, nawet w myslach, to wyciagasz ceche, ktora dla tej osoby jest najbardziej niewygodna, nawet jezeli u innych ludzi (i u tej osoby tak naprawde) calkiem ci nie przeszadza, ale wiesz, ze wypominanie tej cechy te osobe zaboli. W calej reszcie zgadam sie z Digi.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 7

@pasjonatpl: "mało wiesz" - argument ostateczny XD Wyciąganie cudzych kompleksów jest słabe, szczególnie w sytuacji, która nie ma z nimi nic wspólnego, chyba, że chodzi o odbiajnie piłeczki typu "Ale ty masz dużo pryszczy" - "a ty jesteś niski". Poza tym z historii nie wynika, aby teściowa miała kompleksy na punkcie braku pracy zawodowej. Inaczej byłoby, gdyby teściowa robiła jej wyrzuty z powodu tego, że pracuje zachwalając, jakie wspianiałe jest bycie stay-at-home-wife, wtedy można wyciągnąć argument typu "Fajnie, ale teraz zostałaś bez niczego, bo dom był formalnie męża". Jeśli wyciąga się jakiś element cudzego życia z dupy i bez kontekstu, żeby komuś dowalić, to świadczy pogardzie/negatywnej ocenie takiego stanu rzeczy. Gdyby autorka w sobie tego negatywnego podejścia do kobiet niepracujących zawodowo nie miała, to do głowy by jej nie przyszło wypominanie tego.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 6

@digi51 "mało wiesz - argument ostateczny" Podałem ci konkretny przykład z mojego życia, a ty dalej swoje. Merytoryczna dyskusja z idiotą zwykle jest bezcelowa, a to jest jeden z największych idiotów, jakich w życiu poznałem. Także, o ile ogólnie nie mam nic nie mam do niskich ludzi, to temu kurduplowi celowo tak pojechałem, żeby go zagotować.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 4

@pasjonatpl: "Merytoryczna dyskusja z idiotą zwykle jest bezcelowa, a to jest jeden z największych idiotów, jakich w życiu poznałem." - masz 5 lat? Nie będziesz merytorycznie dyskutował z gościem, bo jest Twoim zdaniem idiotą, więc ciśniesz mu po wyglądzie zewnętrznym, na który nie ma wpływu? I jeszcze ma to być dowodem na to, że do niskich nic nie masz?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 4

@digi51 Jakoś nie doczytałaś, że wcześniej napisałem, że jeden z moich najlepszych przyjaciół z dawnych czasów jest o głowę niższy ode mnie i nigdy nie miałem z tym problemu? Tak samo poznałem trochę niskich ludzi, których naprawdę lubię. Także twój argument jest po prostu słaby. A co do merytorycznej dyskusji z idiotą, to powodzenia z merytoryczną dyskusją np. z PiS-owskim fanatykiem, neonazistą czy jakąś kolejnym od rzeczywistości radykalną feministką, która uważa wszystkich facetów za zło. Albo spróbuj użyć merytorycznych argumentów w rozmowie z jakimś polskim imigrantem w Niemczech, który nienawidzi tego kraju. Powodzenia. Jakby co, to daj znać, jakie argumenty do takiego dotarły. Chętnie wykorzystam, jeśli zajdzie potrzeba.

Odpowiedz
avatar Error505
0 2

@pasjonatpl: "Podałem ci konkretny przykład z mojego życia, a ty dalej swoje." A w tym to akurat Ty nie masz racji. Nie można uogólniać na podstawie jednostkowej sytuacji.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 3

@Error505: Nie uogólniam, tylko mówię, że może tak być. Może, ale nie musi. Dlatego nie można brać za pewnik, że autorka ogólnie gardzi kobietami zajmującymi się domem, bo może chodzić nie o tę konkretną rzecz, tylko o teściową.

Odpowiedz
avatar Tarko
-2 16

Nie zesraj się...

Odpowiedz
avatar SirCastic
4 4

"sam fakt, że ktoś narzuca swoją wizję wychowania, jest dla mnie nie do przyjęcia"

Odpowiedz
avatar hulakula
12 12

chciałabym nadmienić, że praca w domu to TEŻ praca. jesli tesciowa z teściem się tak umówili, że ona zostaje w domu- to jej praca też się liczy jako "dokładanie" do domu. samo się nie ugtowalo i nie posprzątało, itd itp.

Odpowiedz
avatar hulakula
5 5

@hulakula: oraz dodam jeszcze, ciekawa jestem, co autorka by powiedziała, gdyby przy rozwodzie mąż chciał podzielić majątek PROPORCJONALNIE do ich zarobków

Odpowiedz
avatar i16
-3 3

@hulakula: dbanie o dom, to dbanie o dom, a praca to praca. I mówię to z perspektywy kobiety, która na drugim macierzyńskim ogarnia całą chatę. Różnicę widać bardzo wyraźnie, gdy wróci się do prawdziwej pracy. Mąż pracuje więcej, więc obowiązki domowe i tak w większości będą nadal po mojej stronie. Ale nie krzyczę, że teraz pracuje, że chce pensję od państwa za to czy inne bzdety. Co nie zmienia faktu, że skoro tak się umówili, to pan mąż nie powinien teraz teściowej z kwitkiem odprawiać, bo jednak się nim zajmowała przez te wszystkie lata. Po prostu irytuje mnie porównywanie tego do standardowej pracy, bo co mają powiedzieć kobiety które robią i to i to?

Odpowiedz
avatar hulakula
1 3

@i16: chodziło mi o to, że autorka SAMA to tak podsumowała, że to, że teściowa dbała o dom- NIE JEST dokładaniem się do gospodarstwa. A jest. To, czy kobieta oprócz prac domowych podejmuje także jakąś inną pracę- to jest osobna kwestia.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 8

Nie mam zamiaru oceniać, kto ma tu rację, a kto nie, bo opis jest bardzo emocjonalny, więc ciężko o jasny obraz sytuacji. Ale odniosę się do tej części: "dopiero teraz mąż dojrzewa do decyzji aby ograniczyć jej kontakty z wnukiem, bo nie chciał naszego syna krzywdzić brakiem babci". Moje dzieciństwo byłoby dużo szczęśliwsze, gdyby zabrakło w nim babci. Także, jeśli naprawdę masz rację, to dziecko na braku babci nie straci, a wręcz przeciwnie. Babcie czy ogólnie dziadkowie są rózni. Niektórzy są naprawdę wspaniali i uwielbiają dzieci, a inni wręcz przeciwnie. A z różnych powodów nie dało się od niej odizolować. Jak ktoś przyszedł w gości, to wspaniała kochająca babcia, ale jak się z nią mieszkało na co dzień, to już inna historia.

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@pasjonatpl: Tak czytam te wypowiedzi i widzę swoją matkę. Dla obcych wspaniała ,empatyczna osoba. No po prostu anioł. A w czterech ścianach złośliwa, wytykająca na każdym kroku i despotyczna. I nikt nie wie jaka jest teściowa autorki. Czytamy chaotycznie opisane sytuacje, przeskakiwanie z jednej historii na drugą. Widać, że się nie dogadują a trudno egzystować razem osobom które się nie lubią.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Balbina: Może być tak, że teściowa tak jej zalazła za skórę, że jak tylko o niej pomyśli, to się "mocno denerwuje" i nie jest w stanie pisać o niej bardziej logicznie bez dużego ładunku emocjonalnego. Oczywiście piekielne mogą być też obie albo sama autorka historii, ale tak po niej jechać i zakładać, że teściowa to złota kobieta? Oboje mieliśmy do czynienia z ludźmi, którzy mogli robić takie wrażenie. Moja babcia może nie była jakaś wybitnie toksyczna, ale jednak na dłuższą metę wiele jej cech było trudnych do zniesienia, jak się z nią mieszkało pod jednym dachem. A niestety inaczej się nie dało. Jakbym ją odwiedzał raz na jakiś czas, to pewnie byłoby w miarę ok. W miarę, bo nigdy nie lubiła dzieci. Ale mieszkać z kimś takim na co dzień to inna bajka. Także biorę pod uwagę możliwość, że autorka może mieć rację. I podtrzymuję swoje zdanie, że nie zawsze kontakt z babcią czy ogólnie dziadkami jest dobry dla wnuków. Czasami wręcz przeciwnie. Także podtrzymywanie kontaktu za wszelką cenę, bo dziecko musi mieć dziadków nie jest najlepszym pomysłem.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 14

Celem piekielnych jest opisywanie konkretnych piekielności. Nie dziw się, że ludzie nie stanęli wtedy po Twojej stronie, skoro tego nie zrobiłaś. A teraz udowodniłaś, że digi ma rację.

Odpowiedz
avatar Bezpaniki
16 16

Zastanawiam się czy nie lepiej było sobie poszukać innego męża które ceni takie same wartości jak ty zamiast walczyć te 5 lat aby go "naprostowac" pod swoją linijkę? Trzeba było wybrać innego męża który nie potrzebuje zmiany, a tego puścić wolno by znalazł sobie taką samą kobietę która mu pasuje bez poprawiania

Odpowiedz
avatar SirCastic
9 11

@Bezpaniki: mężczyzna liczy że żona po ślubie się nie zmieni; kobieta liczy że mąż się po ślubie zmieni...

Odpowiedz
avatar Bezpaniki
7 9

@SirCastic: I w tym leży cały problem niestety. Jak ja nie lubię słuchać koleżanek żony które ucza singielki jak to one muszą wytresować sobie chłopa na dobrego męża. A wystarczy po prostu dobrze się dobrać z takim samym partnerem i od razu życie będzie latwiejsze

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
6 8

@Bezpaniki: też tego nie lubię. Wiele niestety tak mowi. Z drugiej strony patrząc na mój związek to chyba ciezko kest się dobrać. Jak się poznałam z moim to urzekła mnie jego cierpliwość, spokój, pomaganie w domu rodzicom, wręcz przesadne dbanie o rzeczy, oszczędność... Zamieszkaliśmy razem, coś tam gotowałam, razem sprzątaliśmy. Super kontakt z dziećmi w sąsiedztwie i rodzinie. Ślub, dom, dziecko. Jeszcze przy pierwszym super. Ja zafiksowana cały czas z dzieckiem, cos tam sprzatalam, cos on sprzatal, gotowalam. Drugie dziecko. Nagle go nie poznaje. Dzieci go draznia, wielkie fochy ze z dziecmi trzeba sie zajac, wielkie ale ze cos nie posprzatalam. On tego nie zrobi, tamtego. Ogólnie czego ja od niego chce. Dzieci wieksze, to i ciut lepiej jest ale mam wrazenie ze to on sie zmienil po slubie. Pewnie gdyby nie slub to bym odpuściła. Tak to, obserwuje lepsze i gorsze dni i w sumie ciesze sie ze to on jest moim mezem. Sama ciagle nad soba pracuje, bo do idealu tez mi daleko, mam nadzieje ze on tez, nawet jak tego na pierwszy rzut oka nie widze :)

Odpowiedz
avatar digi51
1 7

@AnitaBlake: I to są właśnie takie momenty, kiedy terapia małżeńska może pomóc. Kiedy już jest solidny i zgrany związek, ale coś w nim nagle przestaje funkcjonować. Zawsze jedna czy druga osoba może się zacząć gorzej odnajdywać w jakiejś sytuacji i dać wyleźć na wierzch swoim gorszym cechom. Mi czasem mój facet dowali takim tekstem, że nie wiem czy on tak serio, czy jaja sobie ze mnie robi. Ale też wiem, dlaczego jestem akurat z nim i te zalety przeważają nad wadami. A z czasem nauczyłam się, że nawet jeżeli on swoim podejściem do pewnych kwestii wywołuje facepalma, to ma prawo do takiego zdanie i święte oburzenie nic nie da i lepiej używać argumentów.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
4 4

@digi51: to prawda. Zapewne na terapie bysmy poszli gdyby nie byly kosztowne. Te kilka razy co bylismy u psychologa też otworzyły mi oczy. Mój mąż jest małomówny. On dusi wszystko w sobie. Ja mu powiem co mi nie pasuje, a on ani słowa nie odpowie. Gdzieś w nerwach czasem coś rzuci. Taki jest i już chyba to zaakceptowałam mimo że mnie to wkurza. Mówię co mam powiedzieć i po ciszy jaka następuje mówię by o tym pomyślał i jak będzie gotów czy chciał rozmawiać to np będę w pokoju. Nauczyłam się u psychologa, że jeśli mam dotrzeć do męża to muszę go dotknąć. Pomogło to też u córki. Tak to gadałam ale jak do ściany. W sumie nie wierze w związki idealne, nie ma dwóch osób które by nigdy nie pokłóciły się czy takich gdzie jedna z stron by nie odpuszczała czasem

Odpowiedz
avatar marcelka
10 12

Zacznijmy od początku: wasze wizje wspólnego życia, rodziny, domu, przyszłości były całkowicie odmienne - nie, że się tam różniły o jakąś pierdołę, ale były całkiem z dwóch biegunów - to na czym dokładnie polegała ta miłość? To nie jest kwestia nie mycia po sobie naczyń (co swoją drogą na dłuższą metę też potrafi być uciążliwe), ale diametralnie różnych światopoglądów. Jeśli związek trzeba zaczynać od terapii, to jest to co najmniej dziwne. Nie wierzę też, że terapia zmieniła światopogląd męża o 180 stopni. Po prostu nie mieści mi się też w głowie, że można się związać z jakimś człowiekiem tylko po to, żeby z niego próbować zrobić całkiem innego człowieka. Może i lepszego pod pewnymi względami, ale takie zmienianie drugiej osoby pod swoje widzimisię jest... chore. Teściowa - trudno po tym wpisie ocenić - może faktycznie jest toksyczną osobą, nie kwestionuję tego. Ale toksyczność przebija też z obu tych wpisów.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@marcelka Pewnie jak to często bywa. Zakochani, motylki w brzuchu i te sprawy. A że są jakieś różnice, to przecież prawdziwa miłość wszystko przezwycięży. A potem zaczyna się proza życia i okazuje się, że jednak nie wszystko.

Odpowiedz
avatar Morog
1 9

Pisząc te pretensje tylko udowadniasz, że problem jest z tobą

Odpowiedz
avatar louie
4 6

Serio zmusilas faceta do terapii bo ma inny swiatopoglad na budowanie rodziny? XD

Odpowiedz
avatar iks
5 9

Jesteś mega toksykiem i do tego niedojrzałym. Współczuję twojemu mężowi, bo będzie się tylko męczył im dalej w las. Potrzebujesz terapii jako toksyk i agresor.

Odpowiedz
Udostępnij