Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Apropos historii o genialnym seksuologu przypomniała mi się wizyta u szkolnej psycholożki…

Apropos historii o genialnym seksuologu przypomniała mi się wizyta u szkolnej psycholożki ponad 10 lat temu.
Gdy byłam jeszcze gimbazie, spotkało mnie naraz kilka niefajnych rzeczy. Byłam ogólnie wycofaną i nieśmiałą nastolatką, a w drugiej klasie moja najlepsza przyjaciółka i jednocześnie jedyna bliska mi osoba w szkole, wyprowadziła się do innego miasta.

Niedługo potem mój tata stracił pracę, co skutkowało też częstymi napięciami między rodzicami i koniecznością oszczędzania, gdzie się da. W dodatku moja ukochana polonistka poszła na urlop macierzyński, a zastąpiła ją nieprzyjemna nauczycielka tuż po studiach, która chyba chcąc udowodnić jaka jest młodzieżowa naśmiewała się i traktowała z góry osoby zaangażowane w naukę przedmiotu, ze mną na czele.

To wszystko spowodowało, że już nawet rano z łóżka nie chciało mi się wstawać, a myśl o szkole powodowało u mnie odruch wymiotny. Z drugiej strony oglądanie zrezygnowanego ojca i wściekłej matki w domu też nie polepszało nastroju. Na szczęście moja wychowawczyni dostrzegła, że coś się dzieje i zaproponowała mi rozmowę ze szkolną psycholożką.

Ogólnie kobieta była wyraźnie niezainteresowana rozmową, podczas, gdy ja mówiłam ona wypełniała jakieś papiery, rzucając od niechcenia "no mów, ja słucham". Gdy w końcu zakończyłam monolog podsumowując, że czuję, że nie mam po co wstawać rano, kobieta rzuciła mi niemiłe spojrzenie, westchnęła głęboko i powiedziała:
- A może po prostu czas się przestać nad sobą użalać? Rozumiem, że brak ci koleżanki i pewnie luksusów w domu nie masz, ale niektórzy są gnębieni i poniżani albo nie mają co jeść. Naprawdę masz dobre życie, więc przestań sobie wyszukiwać problemy. A dla polonistki mogłabyś być milsza, ta pani jest nowa w szkole i na pewno się stara!

Jak możecie sobie wyobrazić, rozmowa bardzo mi pomogła... W dodatku fakt, że usłyszałam to od osoby, która miała niby wiedzę i autorytet, zaczęłam czuć się jeszcze gorzej, bo do tego doszły wyrzuty sumienia, że jestem niewdzięczna i "miękka". Takie poczucie zresztą towarzyszyło mi aż do pójścia do LO, gdzie poznałam nowych ludzi i na szczęście sytuacja w domu też się poprawiła.

psycholożka szkolna

by ~wesolybebenek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar KatzenKratzen
7 11

Współczuję, naprawdę. Młoda osoba, nie radząca sobie z własnymi emocjami w trudnej dla siebie sytuacji, licząca na pomoc fachowców i spotykająca się z kimś takim... Biedactwo..

Odpowiedz
avatar Ohboy
9 13

@JeZySiek: Ja pierd*lę.

Odpowiedz
avatar digi51
8 12

@JeZySiek: Kurde, przeczytałam tę historię i byłam pewna, że pojawi się taki komentarz XD

Odpowiedz
avatar singri
13 13

@digi51: W sumie to ten komentarz jest prawdziwy, bo to najlepsze, co można zrobić. Ale to trochę tak, jakby powiedzieć komuś z gangreną, żeby sobie uciął tę nogę, szast-prast i po krzyku, a nie siedzi i skamle że boli. Poza tym nigdy nie rozumiałam filozofii "ciesz się, bo inni mają gorzej". Ja czuję, że mam przesrane i mam się cieszyć z tego, że ktoś inny ma jeszcze bardziej przesrane?

Odpowiedz
avatar gawronek
11 13

@Ohboy przecież to klasyk w Polsce - źle ci? Kij, inni mają gorzej i w ogóle to idź pobiegać to ci przejdzie. W tym kraju trzeba mieć niezłe jaja żeby mówić publicznie o problemach z psychiką ...

Odpowiedz
avatar Armagedon
15 15

@JeZySiek: Wszystko fajnie. Tylko autorka nie poszła do psycholożki po opie_rdol, a po wsparcie. Każdą "poradę" można przekazać w różny sposób. A babsko z historii nie zasługuje na miano psychologa, zwłaszcza dziecięcego. Super specjalistka, skoro - zamiast pomóc - strąciła autorkę w jeszcze głębszy dołek.

Odpowiedz
avatar Etincelle
4 6

@JeZySiek: nawet jeśli psycholog tak uważała, to nie należało tego mówić. Takie przesadnie szczere rozmowy mogła sobie uprawiać z koleżanką, jeśli miała ochotę, a nie z osobą, która przyszła po wsparcie do psychologa. Tam powinna tego wsparcia udzielać zgodnie ze sztuką, nikogo jej prywatne opinie nie obchodzą. @singri: zawsze myślałam, że tego typu komentarze miały zmotywować do działania, w sensie, "inni mają gorzej, ale mimo to można sobie poradzić, Tobie będzie łatwiej/masz mniej do ogarnięcia", ale może rzeczywiście podchodziłam do nich ze zbytnim optymizmem czy naiwnością. :D Jeżeli ktoś ma na myśli to, co napisałaś, to... Łał. xD

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@Etincelle: To zależy w jaki sposób dokona się takiego porównania (czy też udzieli rady). Jeśli na zasadzie "wiem, że ci ciężko, rozumiem problem, ale jesteś silny, jesteś w stanie to osiągnać, znam kogoś, kto poradził sobie w gorszej sytuacji, ty też na pewno sobie poradziszm, bo jesteś mądry/zdolny/silny" czy "przestań się nad sobą użalać, wymyślać problemy z dupy, ludzie mają większe problemy". Jedno daje przekaz - jesteś w stanie pokonać problem, choć nie jest on bagatelny. Drugie - jesteś słaby, że się skarżysz, twój problem to żaden problem. Po drugie są też ludzie, którzy nie lubią być do kogokolwiek porównywani - mają np. kompleksy i czują się przez porównania ściągani w dół i odbierają to jako zarzut, że nie są tak dobrzy jak ktoś inny.

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 1

@digi51: jasne, w to drugie jestem w stanie uwierzyć, bo prawdę mówiąc samej zdarza mi się tak myśleć (ale - myśleć, nie mówić, i w o wiele mniej poważnych sytuacjach; np. jak mi znajomy jęczał poważnie przejęty swoją niedolą, bo czekała go kilkugodzinna podróż autobusem z torbą i laptopem. Może jestem nieczuła, ale nie umiałam nie pomyśleć, że się bez powodu mazgai, bo dla sporego chłopa żaden to bagaż i żaden trud, że inni z większymi bagażami jeżdżą, nie mażą się i dają radę xD). Natomiast wersja "CIESZ SIĘ, bo mogło być gorzej/inni mają gorzej" przekracza jednak moje zdolności pojmowania. Wiem, że ludzie bywają wredni, sama święta nie jestem, ale wciąż nie rozumiem, w czym to miałoby pomóc. Jak jestem głodna, to jestem. Świadomość umierających z głodu nie poprawi mojego samopoczucia ani głodu nie usunie.

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

@JeZySiek: I potem albo leczyć depresję, albo się zabić, albo się męczyć i udawać, że przecież wszystko jest ok, a po prostu życie to cierpienie.

Odpowiedz
avatar marcelka
0 0

Piekielne podejście psycholog (przekładanie papierów/brak koncentracji podczas rozmowy) i fatalnie sformułowany przekaz, ale... ...ale tak na dobrą sprawę "wziąć się w garść" to jedyne dobre, co można było zrobić w tej sytuacji. Ani psycholog, ani autorka nie miały wpływu na pracę ojca, relacje między rodzicami, wyjazd koleżanki czy zmianę nauczycielki. A jak się danej sytuacji nie da naprawić, to można tylko przywyknąć/starać się ignorować, "get over it" - to dobre wyrażenie. Tylko nastolatce pewnie osoba z wykształceniem psychologicznym mogła to jakoś inaczej powiedzieć...

Odpowiedz
avatar digi51
7 7

@marcelka: Myślę, że tu clue historii nie jest to, że konkluzją rozmowy było to, że autorka powinna wziąć się w garść. Moim zdaniem w dużym uproszczeniu - po to się chodzi do psychologa, żeby znaleźć sposób na wzięcie się w garść. Druga klasa gimnazjum to w sumie jeszcze dzieciak, a w wieku nastoletnim ciężko sobie poradzić z emocjami. Lub - tym bardziej ciężko, bo dorosłym też to przychodzi z trudem. Więc mówienie 14-latce, której w krótkim czasie nazbierało się trochę niby błahych, ale jednak problemów, mówienie "po prostu weź się w garść" to taki sam profesjonalizm, jak nauczycielka angielskiego ucząca na zasadzie "po prostu zacznij mówić po angielsku. Serio, są trudniejsze języki!"

Odpowiedz
Udostępnij