Piekielna dziewucha z Sinsaya.
Kilka dni temu, kupowałam w jednym salonów Sinsaya, znajdującym się w gdyńskim CH Riviera dwie sztuki ubrań.
Nawet nie wchodziłam do przymierzalni, bo znam ichnią rozmiarówkę, wiem w co się mogę zmieścić, więc wybrałam co chciałam i ruszyłam do kasy.
Zapłacone, paragon wręczony, idę do wyjścia i wtem - wyją bramki. Biegnie za mną dziewucha w niebieskim sweterku i żąda, bym z nią poszła na zaplecze "celem wyjaśnienia czegoś".
Roześmiałam się. Powiedziałam, że nie jestem zobowiązana nigdzie z nią chodzić, jeśli coś ma do wyjaśniania, proszę bardzo - wyjaśniajmy to tutaj. Dziewucha dalej mówiła swoje "zapraszam na zaplecze" niczym mantrę.
Uznałam, że z takim zafiksowanym na jednym zdaniu dziewuszysku, nie mam obowiązku rozmawiać, pożegnałam ją stanowczo i postanowiłam wyjść, bo rozmowa z kimś, kto zachowuje się jakby miał IQ płytki chodnikowej, nie leży w moich upodobaniach.
Dziewucha wybiegła za mną, wrzeszcząc, i żądając abym z nią wróciła do Sinsaya.
Cóż, zwabiony krzykami napatoczył się galeryjny cieć-stójkowy , o IQ podobnym do tej dziewuchy, i wysłuchując jej bełkotu zaczął mi wmawiać, że coś ukradłam.
Ciśnienie mi się podniosło i warknęłam :
- Tak? Jest pan tego taki pewien?
Dobrze, proszę wezwać Policję, ale jeśli NIC przy mnie nie znajdą oprócz zapłaconych rzeczy, będziecie mieć grube kłopoty - za bezpodstawne wezwanie i pomówienie. Proszę się zastanowić czy Wam się to opłaca.
Widocznie opłacało im się, bo stójkowy zadzwonił po Policję.
Piętnaście minut później nie było im tak wesoło, bo przybył patrol Policji, przeszłam razem z nimi i tą dziewuchą na zaplecze Sinsaya. Oprócz opłaconych rzeczy, portfela, telefonu komórkowego i lekko zmęczonych życiem słuchawek JBL, funkcjonariusz kontrolujący nie ujawnił nic innego w mojej torbie.
Panienka tłumaczyła patrolowi, że jestem podobna do innej dziewczyny, która to rzekomo kilka dni wcześniej dokonała kradzieży, więc z góry założyła, że mogę mieć coś jeszcze upchane w torbie.
Przedstawiła im nagranie, i niestety - tu trzeba być chyba niepełnosprytnym,albo ślepym - gdzie nizszej, 3x grubszej i posiadaczce krótkich włosów do mnie, która mam 176 cm wzrostu, włosy półdługie i sylwetkę naznaczoną lekkim brzuchem. Nawet funkcjonariusze popatrywali po sobie z ubawem w oczach.
Patrol uznał, że mogę sobie iść, więc wyszłam, ale skargi do LPP, oraz ewentualnego pozwu o pomówienie, chyba nie odpuszczę.
A Wam drodzy czytelnicy powiem od siebie tylko jedno - bramka została wzbudzona specjalnym pilocikiem, bowiem ubrania w Sinsayu nie mają klipsów.
Pamiętajcie, że sprzedawca ma tyle praw, co zwykły Kowalski i nie dajcie się złapać na teksty, takie jakie puszczała do mnie ta dziewczyna. Nie jesteście zobowiązani z nim nigdzie chodzić, szczególnie tam gdzie nie ma kamer, bo może coś cichcem podrzucić, albo wmawiać Policji, że ukradliśmy to i to.
Skarga OK, O pomówieni moze są podstawy. A masz protokół przeszukania?
Odpowiedz@Error505: oczywiste ze mam. Zostal sporzadzony na moja wyrazna prosbe.
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: Super, działaj. Połowa Cię zaminowała za to. Nie sądziłem, że aż tyle ludzi ma w głowie sieczkę.
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: Brawo! Witam koleżankę-pieniaczkę :D. Miło widzieć, że nie jestem jedyną osobą upominającą się o swoje prawa. A poważnie - dodam do Twojej historii jeszcze jedno, dla osób, które nie mają doświadczeń w tej kwestii: nie należy chodzić na żadne zaplecza do czasu przybycia policji, ponieważ tam, gdy nie ma świadków, mogą się wydarzyć różne rzeczy, na czele z podrzuceniem nawet drobiazgu do plecaka czy kieszeni. Tylko jawność i transparentność.
Odpowiedz@didja: też tak uważam - więc albo na miejscu, albo wcale. Jak się rzucają - niech wzywają policję, a my stójmy tam gdzie staliśmy. ;) żadne zaplecza czy kanciapy
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: warto tez zlozyc wniosek o zabezpieczenie monitoringu, na ktorym bedzie widac, ze ty nie wchodzisz do przymierzalni, jak rowniez tego z porownywana do ciebie dziewczyna- takie rzeczy lubia sie "gubic"
Odpowiedz@didja: masz racje, ja podobna sytuacje mialam w Carrefour i Leclerku w pierwszym wzielam przeceniona kredke do oczu, ale przechodzac kolo czytnika chcialam sie upewnic, czy jest przeceniona- nie byla, wiec ja obok tego czytnika zostawilam przy kasie place, a ochroniarz pyta mnie agresywnie, gdzie jest kredka, na co ja zgodnie z prawda, ze kolo czytnika, a ten, ze sprawdzal i jej tam nie ma troche mina mu zrzedla, jak powiedzialam, ze w takim razie mozemy wezwac policje, ale wtedy to on bedzie mial pozew za straty moralne w drugim przypadku pomazalam sie jakims pudrem z testera, ale postanowilam przed dokonaniem zakupu sprawdzic, jak kolor wyglada w swietle dziennym przy kasie czekalo na mnie 4 ochroniarzy (mam 163, wazylam ok 60 kilo, nie wiem, po co im tyle osob na taka mala kobietke), z agresywnym- w naszym sklepie nie ma testerow! ja stwierdzilam, ze jak najbardziej i takiego uzylam, zostawili mnie z jednym ochroniarzem przy tej kasie i poszli "sprawdzic" cos mnie tknelo i sama po minucie tam poszlam (ochroniarz biegl za mna i kazal mi mowic, gdzie te rzeczy leza- gratuluje znajomosci terenu, na ktorym pelni obowiazki) i zastalam pania ochroniarke podczas zdrapywania naklejki "tester" skarge napisalam, niestety nie doczekalam sie odpowiedzi
OdpowiedzBije od ciebie taka pogarda do innych ludzi, że aż chciałabym usłyszeć jak to wyglądało z drugiej strony.
Odpowiedz@Honkastonka zgadzam się, te wszystkie „dziewuchy” w tekście, ten iloraz inteligencji płyty chodnikowej - przykro się to czyta
Odpowiedz@LaKukaracha: i ten cieć-stójkowy...
Odpowiedz@Librariana: sorry, ale ochroniarze w takich miejscach mają zwykle uprawnienia takie jak zwykły człowiek. Gdyby to był KPOF, to rozumiem, kwalifikacje są.
Odpowiedz@Honkastonka: Nie widzę tu żadnej pogardy tylko ogromne wzburzenie na sposób, w jaki dziewczyna została potraktowana, bo to wzburzenie właśnie spowodowało, że użyła określonego słownictwa. Wcale się jej nie dziwię. Wy pozwalacie traktować się, jak złodzieja i w opisie analogicznego zdarzenia użyjecie pełnego 'wersalu" leksykalnego.
Odpowiedz@katem tą historie w taki sposób, w jaki opisała ją autorka to mogę opowiedzieć mamie, mężowi, teściowej albo przyjaciółce. Pisząc coś publicznie wypadałoby zachować jakąś kulturę. Uwierz, że zastępując słowo dziewucha słowem dziewczyna, sprzedawczyni, sklepowa, etc. historia nie straciłaby na piekielności i przede wszystkim nikogo nie oburzyła.
OdpowiedzSkarga za bezpodstawne oskarżenie może się należy, ale po tonie jakim piszesz o pracownikach moge spokojnie założyć, że Twoja bucowatość wpłynęła na opis tej sytuacji. Boi, uważanie, że pracownik, który tylko chce wypełnić swoje obowiązki i szybko wrócić do domu ma IQ płytki to chyba najszybszy sposób na znalezienie kogos, kto wyżej sra niż dupe ma, ciekawe ile osób tak myśli o Tobie :v. I to, że ubranie nie ma wielkiego klipsa nie znaczy, że nie jest zabezpieczone.
Odpowiedz@MMoon: Skarbeczku, myślisz, że jestem idiotką? Moja kuzynka pracowała w Sinsayu i stąd wiem, że ichnie ubrania zabezpieczeń nie mają.. ;)
Odpowiedz@Armagedon: wierz lub nie, wiem jak działają zabezpieczenia w sinsayu dość dobrze. I raczej kwestia błędu przy zdejmowaniu go - nawet jak go fizycznie nie ma trzeba odbezpieczyć. Tak samo zresztą np w empiku, jak się kupuje na kasie samoobsługowej i nie przeciągnie przy wyznaczonym miejscu bramka piszczy. A do gazetki nikt nie przyczepia klipsa. Ja nie mówię że nie było piekielności ale autor też nie do końca ma pojęcie, ty widzę też
Odpowiedz@Allice: hahahahaha, dziewczyno nie osłabiaj mnie. Ciuchy z Sinsaya nie mają zabezpieczeń, nawet w formie wklejki z drucikiem. Pojęcia bladego nie masz a się wypowiadasz!
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike skarbuniu, czy maja w tym konkretnym sklepie zabezpieczenia czy nie maja to bez wypowiedzenia się kogoś, kto tam pracuje się nie dowiemy. Super, że Ty wiesz wszystko najlepiej i w ogóle kim my jesteśmy, żeby podważać osąd Twojego wybitnego i genialnego mózgu :c pewnie też jestem jakimś dziewuszyskiem przeokropnym, plebsem w sklepie pracującym, fuj.
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: Nawet tu zarozumialstwo z Ciebie bije, że aż zęby bolą. A przy takim podejściu lepiej nie zadawać pytania "Myślisz, że jestem idiotką?". Odpowiedź może Ci się nie spodobać.
Odpowiedz@fursik: jeżeli u ciebie zarozumialstwo = znajomość swoich praw i umiejętność logicznego myślenia to współczuję... lubisz jak na Ciebie plują ? Spoko, ale ja nie zamierzam udawać, że pada deszcz, gdy ktoś pluje mi w twarz. :)
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: wow, wygrywasz. W konkursie na najbardziej chamskiego użytkownika tego portalu. Jak "twoja kuzynka" o czymś nie wie to nie znaczy że nie istnieje. No ale po wypowiedziach widać że i tak nic nie dotrze więc szkoda klawiatury
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: złotko nie gniewaj sie bo zlosc pieknosci szkodzi a jak sie ma paskudny charakter to trzeba chociaz o wyglad zadbac, po prostu bardziej wiarygodna bedzie wypowiedz od kogos kto tam pracuje i wie jak dokladnie wyglada kwestia zabezpieczen.
Odpowiedz@Allice: Jak bramka piszczy to się podchodzi do klienta i grzecznie prosi o wspólne rozwiązanie problemu.
Odpowiedz@louie: każdy cięć może odpalić bramkę, nawet są zaprogramowane na konkretne ilości ludzi przewalające się w ciągu dnia. Myślisz że dlaczego pracownicy idąc na przerwę poza sklep czołgają się pod bramkami?
Odpowiedz@Error505 proponując że zajrzysz mu do torebki i zrobisz rewizję - jako studenciaki zatrudniony na umowę o dziełoasz do tego pełne prawo. Te bramki są uruchamiane pilotem!!!! I byle gnój może sobie zrobić rewizję nieświadomemu człowiekowi, bo ciekawy jest jak wygląda pod ubraniem. Nie. To nie tak powinno działać!!!
Odpowiedz@Ksilaqui pracownicy schylają się pod bramkami, bo w bramkach/przy wejściu jest ustawiony licznik wejść, nie chcą sobie nabijać sztucznego tłumu żeby statystyka nie poleciała.
Odpowiedz@Ksilaqui bo bramka liczy ile osób wchodzi i wychodzi i potem z tego robione są statystyki...
Odpowiedz@Ksilaqui: pracownicy idąc na przerwę schylają się pod bramkami, żeby nie ich nie policzył licznik wejść. \oni przecież mają targety do zrobienia :D
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: Ja właśnie tak myslę
Odpowiedzprzeciez mozna w metke wkleic zabezpieczenie, klips jest niepotrzebny :) w drogeriach tez nie ma klipsow, kremy maja zabezpieczenie pod kodami kreskowymi albo na takich plastikowych paskach-naklejkach
Odpowiedz@Ksilaqui: Proponować, że zajrzysz oczywiście możesz i masz to tego prawo. Tyle, że nie ma takiego prawa, że klient ma się temu podporządkować.
OdpowiedzDaj znac czy z tego cos wyszlo bo na razie widze krzyki i oburzenie.
OdpowiedzKlipsy to nie jedyne zabezpieczenie antykradzieżowe. Są też znacznie mniejsze. To mogła być naklejka na metce nawet.
Odpowiedz@mg1987: takich wklejek tez tam nie ma :)
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: Są.
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike to nie musiała być wklejka z tego sklepu. Z autopsji wiem, że często na bramkach piszczą torebki albo portfele chyba ze Stradivariusa. Nawet naklejka z innego sklepu mogła być nierozmagnesowana.
Odpowiedz@iks: jesteś idiotką. Sama co prawda nie kradnę, ale miałam do czynienia z laską, która kradła z Sinsaya i ani razu nie wyła na bramce. ;) Twoja teoria upada.
OdpowiedzNo ciekawe, ale ja prawie wszystko co mam wlacznie z portfelem posiadam z Sinsaya. I nigdy nie widzialam aby cos bylo rozmagnesowywane. Kasują i oddają klientowi.
Odpowiedz@czydredy: nawet nie musi być naklejka. Mi kiedyś zapiszczało od torby pełnej narzędzi i śrubek. Nie było opcji żebym miał tam naklejkę, bo wszystko było stare i już trochę zużyte.
OdpowiedzUbrania mają zabezpieczenia. Tylko nie do końca takie jak myślisz. Ot, trochę technologia ruszyła do przodu
Odpowiedz@Allice: Może i mają, ale - w tym wypadku - bramki powinny siedzieć cicho, gdyż-ponieważ autorka za towar zapłaciła i zabezpieczenia, jakie by nie były, powinny zostać zdjęte. Jeżeli bramka, mimo to, "zapiszczała" - to jednak znaczy, że coś było nie tak. I - prawdę mówiąc - skłonna jestem uwierzyć, że w Sinsayu - o ile faktycznie zabezpieczeń nie ma - w ten sposób kontroluje się "podejrzanych" klientów. Czyli - tak jak autorka napisała - włącza się pilocikiem sygnał w momencie przekraczania przez "podejrzanego" bramek. Po to, żeby mieć powód do jego zatrzymania i skontrolowania. Nie wiem, jak to wygląda od strony prawnej, ale gdyby mi ktoś z obsługi sklepu wykręcił taki numer, rzucił na mnie bezpodstawne podejrzenie wobec obecnych w sklepie klientów i jeszcze upokorzył "zaproszeniem" na zaplecze celem przeszukania - chyba moja reakcja byłaby jeszcze gorsza.
Odpowiedz@Armagedon: wierz lub nie, wiem jak działają zabezpieczenia w sinsayu dość dobrze. I raczej kwestia błędu przy zdejmowaniu go - nawet jak go fizycznie nie ma trzeba odbezpieczyć. Tak samo zresztą np w empiku, jak się kupuje na kasie samoobsługowej i nie przeciągnie przy wyznaczonym miejscu bramka piszczy. A do gazetki nikt nie przyczepia klipsa. Ja nie mówię że nie było piekielności ale autor też nie do końca ma pojęcie, ty widzę też
Odpowiedz@Armagedon: Mógł się po prostu nie rozmagnesować, miałam kilkukrotnie taką sytuację. A nawet lepiej, piszczał mi lakier do włosów kupiony w innym sklepie i to piszczał tylko przy wychodzeniu, a ochrona wcale nie była tym zdziwiona. Nie ma co dorabiać teorii spiskowych, autorka ma po prostu problem z kontrolowaniem emocji.
Odpowiedz@Ohboy: sam masz problem z emocjami. Mam prawo sobie nie życzyć łażenia gdziekolwiek z dziewczyną, której zadaniem określonym w umowie jest wykładanie towaru i sprzedawanie go.
Odpowiedz@Allice: Nie pojęłaś o czym pisze Armagedon, a się mądrzysz. Wielka ekspertko, służę podpowiedzią. "Atrapy bramek antykradzieżowych są doskonałym rozwiązaniem dla sklepów wielkopowierzchniowych, które nie chcą inwestować w pełną infrastrukturę SSK lub po prostu jest to zbyt kosztowne. System taki, oprócz roli odstraszającej, może być również nośnikiem reklamowym, lub za niewielką dopłatą zostać wyposażony w zdalnie sterowany alarm świetlnodźwiękowy. ZDALNIE URUCHAMIANY alarm pozwala ochronie obiektu lub personelowi skutecznie reagować na zauważona próbę kradzieży, a także podnosi „wiarygodność” systemu. Atrapy Meco wyglądają identycznie jak wersje w pełni uzbrojone." https://empel.pl/atrapy/
Odpowiedz@Bedrana: Allice się nie mądrzy, tylko dzieli informacjami o tym, jakie zabezpieczenia stosuje Sinsay... Armagedon w oparciu o nic założyła, że autorka ma rację, bo na ubraniach nie ma widocznych klipsów. A zabezpieczenia to nie tylko klipsy, ale też np. małe paski magnetyczne.
Odpowiedz@Bedrana: o dzieki, jeden z modeli bramek wygląda identycznie jak te bramki z Sinsaya. A nie mowilam, że te bramki są uruchamiane zdalnie?
Odpowiedz@Bedrana: autor założył kolejne konto przy którym określenie beton jest obraźliwe dla materiałów budowlanych? Nie umiesz czytać? Nie zaprzeczam że coś takiego istnieje, piszę tylko że brak klipsów przy ciuchach gówno znaczy ale do niektórych to nie dociera... Naucz się czytać
Odpowiedz@Ohboy: Ciekawe co byś zrobiła, jak by ci zapiszczał lakier nie z innego, tylko z "tego" sklepu? Też byś się dała zaprowadzić na zaplecze potulnie jak baran na rzeź? Przecież autorka napisała - "Powiedziałam, że nie jestem zobowiązana nigdzie z nią chodzić, jeśli coś ma do wyjaśniania, proszę bardzo - wyjaśniajmy to TUTAJ." Chciałabyś, żeby inni klienci gapili się na ciebie jak na potencjalną (albo i faktyczną) złodziejkę? Bo ja - nie! Też bym żądała wyjaśnienia sprawy na miejscu, transparentnie, a potem - głośnych, oficjalnych przeprosin.
Odpowiedz@Bedrana: I Ty, i autorka-troll pokazujecie, że nie umiecie po prostu normalnie rozmawiać. Mnie osobiście nie obchodzi, co pomyślą sobie obce osoby (zresztą, jak komuś pika, to zakładam, że źle rozmagnetyzowano, a nie, że złapano złodzieja, ale co tam lubisz), nie mam problemu z tym, żeby sprawdzono kamery w przypadku identycznego, zamkniętego przedmiotu bez paragonu. Nie wiem, jakie zasady obowiązują sprzedawców w Sinsayu, natomiast załatwianie tego na zapleczu brzmi jak chęć uchronienia wrażliwych osób, przed oceną ze strony innych kupujących. A autorka zachowywała się agresywnie, co jest dosyć charakterystyczne dla złodziei, których przyłapano na gorącym uczynku.
Odpowiedz@Ohboy: Agresywnym zachowaniem wedle Ciebie jest chęć załatwienia sprawy na miejscu i przy ludziach? Ja nie mam z tym problemu, do qwy nędzy. ;) Nikt nie będzie mnie ciągał na jakieś zaplecza, rozumiesz? ;) Chcą wyjaśniać, proszę bardzo - na miejscu i niezwłocznie. ;) Jeśli stanowcza próba nie pozwolenia sobie wejść na głowę przez jakąś dziewuchę na oko z 12 lat młodszą ode mnie, jest agresją to nie mam pytan, lol! Trzeba umieć postawić jakieś granice. Ponadto jeżeli "jestem złodziejem, którego przyłapano na gorącym uczynku" biorąc dwie rzeczy z stojaków i lecąc z nimi wprost do kasy, będąc na oku kamer, to... chyba masz coś nie tak z główką, naprawdę.
Odpowiedz@Ohboy: Owszem, mądrzy się. "Armagedon w oparciu o nic założyła..." Nie w oparciu o nic, tylko o komentarz autorki. Bo ja, wyobraź sobie, CZYTAM komentarze, a nie stawiam minusika za sam nick - bez czytania. Cyt. 1."Moja kuzynka pracowała w Sinsayu i stąd wiem, że ichnie ubrania zabezpieczeń nie mają.. ;)" 2."...powiem od siebie tylko jedno - bramka została wzbudzona specjalnym pilocikiem, bowiem ubrania w Sinsayu nie mają klipsów." I jeśli, do cholery, NIE MAJĄ tych klipsów, drucików, paseczków, pierdułeczków, czy smug zapachowo-magnetycznych (drwinka) - to FAKTYCZNIE oznacza, że bramka została wzbudzona pilotem. I - jak widać - jest to całkowicie możliwe, sądząc z cytatu Bedrany. Moja wypowiedź powyżej. "...skłonna jestem uwierzyć, że w Sinsayu - o ile FAKTYCZNIE ZABEZPIECZEŃ NIE MA - w ten sposób kontroluje się "podejrzanych" klientów." Co? Takie niemożliwe? ZWŁASZCZA, że ekspedientka przy policji twierdziła, iż autorka jest PODOBNA do jakiejś tam złodziejki, a o piszczeniu bramki nie było mowy. Poza tym, w trakcie tych całych "przepychanek" autorka musiała linię bramek przekroczyć kilkakrotnie wte i wewte - więc bramki powinny piszczeć za każdym razem. Również wtedy, gdy już po przeszukaniu wychodziła ze sklepu. A jeżeli twierdzicie, że w Sinsay zabezpieczenia NA PEWNO są na/w ubraniach - tylko niewidoczne - i ekspedientki "zdejmują" je w jakiś tajemniczy sposób przy kasie (żeby, boże broń, klient tego nie zauważył), to - ni mniej, ni więcej - oznacza właśnie, że podejrzewacie autorkę o próbę kradzieży. Bo w jakieś tam pier_dolety, że bramki piszczą od kluczy, kart bankomatowych, kodów paskowych "z innych sklepów", spinek do włosów, czy magnesu w kieszeni - nie wierzę. A nawet gdyby tak było - zdarzałoby się to nagminnie, co zmusiłoby obsługę sklepu do "naprawienia" bramki. Odrobina logicznego myślenia jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A to, w jakim "tonie" autorka napisała historię - to jest zupełnie inna para kaloszy.
Odpowiedz@Armagedon: Od strony prawnej to wygląda to tak, ze pracownicy sklepu maja takie same prawa jak inni obywatele, czyli mogą dokonać aresztowania obywatelskiego, co polega na tym, ze nogą przestępcę zatrzymać ale nie mogą go dotknąć. Czyli powodzenia.
Odpowiedz@Allice: Widzę, że twoje chamstwo niedaleko odbiega od chamstwa autorki.
Odpowiedz@Armagedon: Autorka twierdzi, że zabezpieczeń nie ma, bo kuzynka. Mamy tu inną komentatorkę, która twierdzi, że zabezpieczenia są. Czemu mamy wybrać rozemocjonowaną autorkę? Jaki opis, taka reakcja. Jeśli ktoś w ten sposób reaguje na zwykłą sytuację (bo to jest zwykła sytuacja), to niech się nie dziwi, że ludzie podchodzą do tego z duuużą rezerwą. Już Ci powiedziałam, że bramki mogą piszczeć z różnych powodów, nikt tu autorce kradzieży nie zarzuca. Bycie chamką i trollem - owszem :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 marca 2023 o 0:21
@Ohboy tylko przy nie rozmagnesowanie obsługa zachowuje się inaczej niż przy uruchomieniu z pilota. Jak uruchomią z pilota to oczekują, że pozwolisz im zajrzeć np. do torebki. A z jakiej racji miałabym im na to pozwolić? A potem jest płacz, że skoro ja straciłam 2 h na oczekiwanie na patrol z policjantką ( no bo nie będzie mnie kobiety przeszukiwał facet) to oczekuje na sprawozdanie z przeszukania i konkretnego ukarania osoby, która mój czas straciła na oczekiwanie na patrol i przeszukanie...
Odpowiedz@Ohboy to brzmi raczej jak chęć zajrzenia osobie w jelito grube
Odpowiedz@Ohboy: Jeśli podejrzenie kradzieży w sklepie jest dla ciebie ZWYKŁĄ sytuacją, to ja się, po pierwsze, zastanawiam z czego to wynika, a po drugie - ciekawi mnie, jaka byłaby dla ciebie sytuacja NIEzwykła? Gdyby ci ktoś z obsługi włazł do przebieralni?
Odpowiedz@Armagedon: "Bo w jakieś tam pier_dolety, że bramki piszczą od kluczy, kart bankomatowych, kodów paskowych "z innych sklepów", spinek do włosów, czy magnesu w kieszeni - nie wierzę." Wierzyć nie musisz. Ale ja byłem nie raz świadkiem albo sam w sytuacji, gdy na WEJŚCIU do sklepu (nie tylko jakiś odzieżowy, ale nawet market spożywczy) bramka piszczała. Pracownicy wchodzącym włączali? Bramki to urządzenia. Radiowe, akustomagnetyczne lub elektromagnetyczne. I jak każde urządzenie można zakłócić lub wzbudzić. Spotkałem się z postem użytkownika na jednym forum, że karta do samochodu hands-free wzbudzała u niego bramkę w sklepie. A że obsługa/ochrona w niektórych sklepach zdalnie wzbudzać może, to też są przypadki.
Odpowiedz@Ksilaqui: Czy ty widzisz, co piszesz? Skąd obsługa ma wiedzieć, co jest źródłem problemu, żeby różnicować reakcję według tego? Klient może zapłacić za część zakupów, a część może ukraść. Nikt mi nigdy nie włączył bramki pilotem, a zdarzało się, że prosili o otworzenie torby z zakupami. Żaden problem. @Armagedon: Jeżeli dziwi cię, że po zapiszczeniu bramek chcą sprawdzić, czy coś nie zostało ukradzione, to nie wiem, na jakiej planecie żyjesz.
Odpowiedz@Ksilaqui: A, autorka nigdzie nie napisała, że chciano jej zajrzeć do torebki. Poproszono ją tylko na zaplecze.
Odpowiedz@Ohboy: "Nikt mi nigdy nie włączył bramki pilotem..." A skąd to niby wiesz? Pilot to takie urządzenie, które działa Z DALEKA. Żaden pracownik sklepu NIE MA PRAWA kazać ci otwierać torby, bo taki ma kaprys. Jeśli to robi - musi mieć DOBRY powód. Na przykład taki - że zapiszczała bramka którą przekroczyłaś. Ale jeśli ty niczego nie ukradłaś - ta bramka NIE MA PRAWA zapiszczeć. I ty to powinnaś wiedzieć jako uczciwy klient. A jeśli piszczy - to znaczy, że... a)jednak coś ukradłaś, b)ktoś użył pilota, c)bramka "zwariowała". A ta ostatnia sytuacja zdarza się rzadko, a nie - jak twierdzisz - nagminnie. Bo personel sklepu nic innego by nie robił - tylko latał z klientami na zaplecze. I zrozum-że wreszcie, że w sumie nie chodzi o to z jakich przyczyn bramka piszczy, tylko o to jak jest traktowany uczciwy klient, który WIE, że niczego ze sklepu nie wynosi "cichcem". Mianowicie - jak potencjalny złodziej. I to ma prawo go wku_rwić. A jeśli do tego WIE, lub się domyśla, że bramkę uruchomiono pilotem - ma prawo wku_rwić się podwójnie. Po trzecie - jeżeli, mimo wku_rwienia, wykazuje dobrą wolę i pozwala sprawdzić swoje zakupy NA MIEJSCU, ale mu się na to nie pozwala i z uporem maniaka "zaprasza" na zaplecze, to - moim zdaniem - klient ma prawo kazać się personelowi pocałować w dupę i iść sobie spokojnie do domu. Jeśli twój charakter i twoja osobowość pozwalają na to, że dajesz się ludziom traktować jak im się żywnie podoba - to jest wyłącznie twoja sprawa. Ale nie wymagaj tego samego od innych.
Odpowiedz@Armagedon: Jeśli jest pracownik ochrony i widzi, że ktoś wychodzi i zaczyna piszczeć bramka bo (posługując się Twoimi przykładami): a)jednak coś ukradłaś, b)(Pilot - nie występuje, bo ochrona wie, czy sami użyli pilota czy nie), c)bramka "zwariowała". Ma prawo podejrzewać kradzież. Bo nie zna Ciebie, nie czyta w myślach, nie ma rentgena w oczach. Ty możesz być pewna tego, czy coś zrobiłaś czy nie. Inny człowiek już nie. Więc nie dziw się, że podejrzewa Ciebie o kradzież, skoro Ty, nie mając twardych dowodów, podejrzewasz go o specjalne celowe wzbudzanie alarmu pilotem.
Odpowiedz@JohnDoe: ciołku, ja wiem z dobrego zrodla ze w sieciowkach LPP uzywa sie pilotów do bramek. Po prostu ten sklep jest "za biedny" na lepsze bramki, a nawet na FB znalazłam info, iż na danej zmianie dana osoba ma przypisany pilocik do bramek, aby w razie czego poczuć się jak szeryf xd
Odpowiedz@Armagedon: najbardziej podoba mi się argument bo kuzynka. i co z tego, że kuzynka? mnie w mediamarkt zapikało zabezpieczenie w butach wojasa, nawet nie wiedziałam, że je tam mam. jakieś zabezpieczenie w nokii regularnie wzbudzało bramkę w carrefourze- mogłam mieć tylko telefon i kluczyki w ręku a pikało, dopiero potem odkryłam pasek z zabezpieczeniem pod baterią.
Odpowiedz@hulakula: No i? Może rozwiń nieco temat, koleżanko, bo za wuja pana nie rozumiem o co ci chodzi?
Odpowiedz@Armagedon: Stąd, że to można sprawdzić. Ponieważ nie wpadam wtedy w szał, mogę zawsze sprawdzić, który produkt zapikał. :) Nikt, nigdy nie potraktował mnie źle w takiej sytuacji, bo mam taką osobowość, że załatwiam takie sprawy na swoją korzyść, ale z uśmiechem na twarzy, bez chamstwa. Normalny człowiek, który wie, że niczego nie ukradł, nie zachowuje się jak dzikus, gdy bramka się włączy. Właśnie dlatego, że nie jest złodziejem. Inaczej zachowują się tylko osoby, które nie potrafią kontrolować swoich emocji lub faktycznie są złodziejami.
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: tak wiemy. Od kuzynki, która tam pracowała. Kuzynka - najlepsze źródło informacji o spółce zatrudniającej ponad 24000 ludzi... Weź już skończ.
OdpowiedzZacznijmy od tego ze kasjerzy widza setki osób dziennie i maja prawo się pomylić bo wszyscy wyglądamy tak samo - nijako. Druga sprawa to fakt, że jeżeli miałabym wskazać kogoś o inteligencji równej płytce chodnikowej to byłabyś tą osobą właśnie ty z całej trójki. Inteligentna osoba nie chciałaby marnować czasu na bzdury i z łatwością wybrnęłaby z takiej sytuacji przejmując inicjatywę w dyskusji i prowadząc ją do obranego celu. Ty natomiast wybrałaś przepychanki jak małe dziecko. Nie, nie jesteś inteligentną osobą. Biorąc jeszcze pod uwagę, że dowartościowujesz się faktem posiadania innej pracy niż sprzedawca czy ochroniarz (tych słów ci zabrakło w opowieści). Zdecydowanie nie zaliczyłabym Cię do inteligentnych osób.
Odpowiedz@iguana: mhmmmm, jesli cieć mnie nie chciał przepuscic, blokowal mi droge do schodów ruchomych, wmawial kradziez, to co? Ty chetnie pokazywalabys swoja prywatna torbe kazdemu?
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike widzisz, ten ‚cieć’ ma prawo zaglądnąć ci do torby. Nie ma prawa pchać tam rąk, bo to może tylko policja. Swoją drogą, jeśli niczego bym nie ukradła, to nie miałabym powodu żeby nie pokazać co mam w torbie, nie miałabym się czego wstydzić pokazując zawartość.
Odpowiedz@czydredy: a założmy, że miałabym tam rzeczy, co do których nie życzylabym aby oglądała je taka dziewczyna - np worki stomijne, czy coś w tym guście. A co do cieci - oj uwierz, że miałam do czynienia z kilkoma takimi którzy pchali mi ręce do torby. ;)
Odpowiedz@iguana: Inteligencja nie ma nic wspólnego z kulturą. Wielu znam chamów bardzo inteligentnych.
Odpowiedz@czydredy: Mylisz się, koleżanko. Żaden ekspedient, ani żaden ochroniarz nie ma prawa zaglądać ci do torby. Może cię grzecznie poprosić, żebyś mu SAMA pokazała, co w torbie masz. I nie musisz robić tego na zapleczu - bo to AUTOMATYCZNIE sugeruje, że coś ukradłaś. Sugeruje wszystkim obecnym przy incydencie klientom i pracownikom sklepu. Jeśli "podejrzany" klient wyraża chęć wyjaśnienia sprawy "tu i teraz" - to nikt nie ma prawa ciągać go po zapleczach, ani upokarzać publicznie w żaden inny sposób.
Odpowiedz@Armagedon myśle ze mylisz inteligencje z wykształceniem. Co również nie musi iść w parze. Jeżeli ktoś nie pojmuje dlaczego zostały stworzone zasady kultury w społeczeństwie to nie jest inteligentny niestety. Autorka nie musiała się zgodzić na przeszukanie na zapleczu. Gdyby miała nieco większy iloraz inteligencji niż płyta chodnikowa to rozwiązałaby ta stymulację w minute.
OdpowiedzStraszna z ciebie dziewucha!
Odpowiedz@Rumpersztycka: straszna, bo nie idę jak cielę do szlachtuza, za jakąś sprzedawczynią? Ty też byś tak poszła? Ludzie... gdzie Ty masz rozum.
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: nie, nie dlatego. Dlatego, że Twoja kultura jest na poziomie "płytki chodnikowej"
OdpowiedzW stosunku do np. lekarzy też jesteś taką chamką, czy tylko sklepowy "motłoch" tak traktujesz? Swoją drogą trochę nie wierzę, że policja przyjechała tak szybko.
Odpowiedz@Ohboy: komisariat jest niedaleko.
Odpowiedz@Ohboy: ps. Lekarza to ja mam w rodzinie, albowiem moja tesciowa jest okulistką i to o 2 stopniu specjalizacji
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: Aaa, to sprawa jasna, jesteś trollem.
OdpowiedzMoim zdaniem to ty byłaś nieco piekielna. Skoro bramki zawyły to normalna sprawa żeby sprawdzić czy nic dodatkowo przy sobie nie masz. Skoro nic nie ukradłaś to w czym był problem? Wystarczyło pokazać że nic nie masz i myślę że problem by się skończył. Nawet jeśli bramki zostały sztucznie wywołane to będąc niewinna myślę że szybciej byś załatwiła sprawę bez upierania się i wzywania policji... Swoją drogą skoro mają bramki to muszą mieć też jakieś zabezpieczenia. Za to dziwi mnie że "znasz rozmiarówkę" tego sklepu. Przecież tam to loteria - s czasem jest jak xl a czasem jak xxxs. Nigdy nie trafiłam tam za pierwszym razem w dobry rozmiar - a dobrze znam swoje wymiary. Nawet w cm. Jak dla mnie cała ta sytuacja wygląda jakbyś chciała coś udowodnić. Tylko nie bardzo rozumiem co.
Odpowiedz@Semilinka: moja droga, jeśli lubisz, żeby Twoje prywatne rzeczy były przeglądane, na podstawie jakiegoś wydumanego podejrzenia, to sobie pokazuj torbę gdzie chcesz. Nie mam obowiązku udowadniania niewinności, niech te panienki mi udowodnią co też zabrałam - co próbowały zrobic i to dosc nieudolnie. W Sinsayu sa duże rotacje, przyjmuje się totalnie nie nadające się do pracy z klientem osoby.
Odpowiedz@Semilinka: Ta rozmiarówka to największa piekielność. :D Oczywiście wiem, że wynika to z tego, że jest to szybka moda i ubrania są zapewne szyte w tzw. sweatshopach, ale taki rozstrzał jest chory. Bardzo szczupła znajoma kupiła tam spódnicę w rozmiarze, rzekomo, XL. Inne nie pasowały...
Odpowiedz@Ohboy: Zawsze do mierzenia biorę jedną sztukę ubrań w "moim" rozmiarze i drugą o rozmiar większą. Raz chcąc zmierzyć spodnie przez gapiostwo wzięłam dwa sztuki w tym samym rozmiarze. Jedna para leżała dobrze, w drugiej nie mogłam się dopiąć ;-)
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: nie mam obsesji na punkcie swoich rzeczy i nie czuje potrzeby udowadniania czegoś wydumanego. Skoro bramki zawyły teoretycznie coś wyniosłaś. Dla sprzedawców jest to wystarczającym dowodem. Słowem ty też musisz przedstawić jakiś dowód - inny niż słowa. Po za tym co się stanie jeśli sprzedawczyni popatrzy w twoje prywatne rzeczy tylko po to żeby sprawdzić czy czegoś nie ukradłaś? Umrzesz? Utracisz dumę? Poczujesz się oceniona? Nie rozumiem dlaczego to aż takie ważne. Tym bardziej że zawsze można postawić na sprawdzenie nagrań z kamer.
Odpowiedz@Ohboy: kiedyś zachciało mi się jakiejś bluzy z tego sklepu. Wszystko co było s faktycznie nadawało się na jakieś XXL. Nie wiem czy to był jakiś okres gdzie modna była na oversize ale litości - na dobre 10 różnych bluz wszystkie były jak worki. Nie mam odwagi kupić tam czegokolwiek bez przymierzenia..
Odpowiedz@Semilinka: bramki zawyły bo zostały odpalone pilocikiem... się nie rozpędzaj z tymi tekstami, że toeretycznie "coś wyniosłam". Nie wiem czy jesteś tak ograniczona, czy nie dociera do Ciebie fakt, że niektóre sklepy, w tym Sinsay stawiają bramki-straszaki, w razie potrzeby odpalane pilocikiem mającym jakiś tam zasięg. Po prostu tej za przeproszeniem szmaciarni nie stać na lepsze bramki. ;)
Odpowiedz@Semilinka: Rzeczy na górę są często większe, za to na dół - o wiele za małe. Mam od nich dwie bluzy i więcej nic nie kupię (ale to głównie ze względu na sweatshopy).
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: nie rozpędzaj się tylko czytaj uważnie. Nawet jeśli były sztucznie uruchomione to sygnał jest podstawą do teoretycznego założenia że coś ukradłaś. Teoretycznego. Nie ważne czy są to straszaki czy nie. Nie ważne czy alarm jest dlatego że coś rzeczywiście ukradłaś czy masz przy sobie coś co taki alarm może wywołać czy sami osobiście go włączyli. Chyba że nie rozumiesz kontekstu mojej wypowiedzi bo mam wrażenie że tak. Po za tym zignorowałaś moje pytanie. Swoją drogą skoro to szmaciarnia to po co tam kupujesz?
Odpowiedz@Ohboy: ja czasem lubię kupić tam rzeczy bo są tanie. Zazwyczaj jakościowo adekwatne do ceny ale jeśli coś mi się spodoba lub potrzebuje ciuchów dresowych po domu to dlaczego nie. Natomiast nie mogę zrozumieć tej nagminnej mody wprowadzanej chyba głównie przez Sinsay do Crop topów. Kurde ile razy coś ładnego znalazłam, a okazuje się że ledwo zakrywa mi biust. Wydaje mi się że jest to styl niekoniecznie dobry dla młodych nastolatek (10-14 lat). Acz to moja opinia tylko i własną frustracja. Rozumiem że moda że komuś się podoba ale mam wrażenie że ten sklep w tym przoduje.
Odpowiedz@Semilinka: Tak, niska cena jest zdecydowaną zaletą, która kiedyś mnie skusiła, ale potem uznałam, że wolę przejść się po sklepach z odzieżą używaną. Tam przynajmniej różnorodność rozmiarówki ma dobre wytłumaczenie xD A dosyć często zastanawiam się, do kogo dokładnie są skierowane takie sklepy, bo sądząc po jakości raczej do mało wymagających nastolatek, tylko niektóre kroje właśnie średnio są dla nich. Tylko dorosła kobieta z biustem niekoniecznie w nie wejdzie, więc???
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: "Szmaciarni nie stać na lepsze bramki" - a wyżej w komentarzach napisałaś, że prawie wszystkie swoje rzeczy masz od nich, więc per analogiam jak w tej sytuacji należałoby nazwać ciebie? ;)
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: "Szmaciarni nie stać na lepsze bramki" Wartość rynkowa tej "szmaciarni" to ponad 17 mld PLN (17000000000 PLN) Nie wiem, czy Ty i Twoja "teściowa-okulistka i to o 2 stopniu specjalizacji" razem wzięte kiedykolwiek zbliżycie się do ich możliwości na co ich stać.
Odpowiedz@Ohboy: patrząc po klienteli tam to właśnie nastolatki, które lubią dużo i tanio. Rzecz w tym, że trochę tych ciuchów pasuje tylko na dyskotekę i to w obstawie z ojcem, bratem i wujkiem. Rozmiarówka bardziej pasuje na młodsze nastolatki co też brzmi nieco niepokojąco. Choć z drugiej strony na każdej wyprzedaży tam są tłumy w tym córek z matkami więc najwyraźniej jest to obecnie akceptowalne. Choć mnie osobiście mrozi widok 10 latki w spodenkach odsłaniających 2/3 pośladków i w Cropp topie bez biustonosza (widok który zapadł mi w pamięci sprzed 2 czy 3 lat, na mieście).
OdpowiedzWiększość z was to chyba lubi być wyzywana od złodziei i to w miejscu publicznym, gdzie nie wiadomo czy nie ma kogoś znajomego. Kto np. chętnie wspomni waszemu szefowi, że widział jak was przyłapali na kradzieży. Ja takich oskarżeń nie toleruję, a dziewucha to wyjątkowo kulturalne określenie w takiej sytuacji.
Odpowiedz@marudak: A gdzie widzisz, że autorka została nazwana złodziejką? Ona sobie więcej dopowiedziała i sama eskalowała sytuację niż sprzedawczyni rzeczywiście zrobiła. Chyba nie ma wielu osób, które nigdy nie zapikały na bramkach, ale większość z nas po prostu umie nad sobą panować.
Odpowiedz@marudak: ale z historii nie wynika, że ktokolwiek wyzwał autorkę od złodziejki.
Odpowiedz@metaxa: jesteś debilką czy nie umiesz czytać ? W historii było napisane, że cieć-stójkowy słuchając bełkotu dziewuchy, pokrzykiwał do mnie, że skoro coś ukradłam to piszcze..
Odpowiedz@marudak: Miałam podobną sytuację, koleżanka podarowała mi tusz do rzęs. Okazało się że zabezpieczenie nie było ściągnięte o czym nie wiedziałam. Bramka zawyła, zaprowadzono mnie do kańciapy. Kazano wyrzucić wszystko, straszono policją. Uratowało mnie tylko to, że nie mieli w sprzedaży kosmetyków tej firmy. Nie życzę nikomu takiego stresu jaki przeżyłam jak mnie ochroniarz prowadził. Więc nie dziwię się wściekłości autorki.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 marca 2023 o 19:37
@Ohboy: drugi co czytać nie umie. Jprdl - piszę wyraźnie w historii "ciec twierdzil ze skoro piszcze to cos ukradłam".
Odpowiedz@marudak wiele razy widziałam swoich znajomych jak przechodząc przez bramki zaczęły one piszczeć. Uwierz mi, że ostatnią rzeczą jaką miałam ochotę zrobić to zgłoszenie do czyjegoś przełożonego, że komuś bramka pikała w sklepie. Może dlatego taką osobę ‚podejrzaną’ bierze się na zaplecze, żeby nie robić sensacji przed sklepem? Kolejna sprawa, nie spotkałam się z tym, żeby sprzedawca biegł przez sklep do kogoś, komu pikała bramka i wrzeszczał- złodziej! Złodziej! Raczej robi się to w dość subtelny sposób.
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: Ok, tu zwracam honor. Tzn. nadal jesteś trollem, tego nie cofam (i wątpię, że sytuacja w ogóle miała miejsce, albo w takiej postaci, jak ją przedstawiasz).
Odpowiedz@czydredy: to mało wiesz. Chyba pokuszę się jutro pójsc do tego Sinsaya i bede nagrywac te tłukowate panny. Cos czuje ze spotka Cie niemale zdziwko
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: taka "mądra", a nie wie, że nie nagrywa się ludzi bez ich zgody? Może tobie założą sprawę - zasługujesz ;)
Odpowiedz@gstronaostro: Nie jestem pewny co do nagrywania w sklepie (wewnątrz budynku) ale generalnie nagrywać można, nie można upubliczniać.
Odpowiedz@JohnDoe: Wszystko co robisz PUBLICZNIE można nagrać lub sfotografować i udostępnić publicznie. W przeciwnym razie "paparuchy" nie zarabiałyby na papu, a wielu celebrytów, polityków czy księży - nie zostałoby skompromitowanych, lub ośmieszonych. To samo dotyczy nagrywania rozmów. Nie możesz nikomu założyć prywatnie podsłuchu i upublicznić nagrania - bo to jest kryminał. Ale możesz nagrać rozmowę, którą sam prowadzisz - nawet bez zgody i wiedzy rozmówcy. A potem nagranie wykorzystać, na przykład na policji, w sądzie, w firmie, a - w razie konieczności - również upublicznić. Nie będę rozwijać tematu w kwestii co może, a czego nie może, na przykład, prywatny detektyw, policja, czy prokuratura.
Odpowiedz@Armagedon: lol, nie można osób prywatnych wizerunku udostępniać publicznie. Zanim napiszesz, sprawdź... Politycy, celebryci i księża to są osoby publiczne, ich wizerunek można upubliczniać, ale "szarego kowalskiego" już nie. Nagrać możesz, ale nie pokazywać innym.
Odpowiedz@Armagedon: Art. 81 ustawy o prawie autorskim 2. Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku: 1) osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych; 2) osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza. Nie wiem jak traktowany jest sklep. Jest ogólnodostępny pod pewnymi warunkami, a jednak jest terenem prywatnym. I czy zakaz filmowania wewnątrz sklepu (jeśli taki jest) ma moc prawną. Tak czy inaczej. Jeśli wchodzisz, żeby tylko nagrać panią w sklepie, to bez jej wyraźnej zgody nie możesz tego upublicznić. Nawet nie musi Cię informować, że zabrania.
Odpowiedz@Armagedon: A teraz to już zwyczajnie epatujesz głupotą. Nie kompromituj się kobieto i dla swojego dobra poznaj prawo obowiązujące w Polsce, bo opowiadasz bzdury. I dowiedz się, kim jest osoba publiczna.
OdpowiedzDo niedawna w Rivierze pracowała moja córka. W innym sklepie, ale serio nie życzę Ci spotkania jej w takiej sytuacji. Cienko byś śpiewała, uwierz mi. Wyszłoby wtedy kto jest dziewuchą o IQ płyty chodnikowej.
Odpowiedz@metaxa: nie strasz nie strasz, bo się pos...asz. Wmawianie kradzieży, uruchamianie bramek pilocikiem.. to nie jest dla Ciebie IQ plyty chodnikowej?
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: widziałaś pilot? Przyznali się? Czy domysły i pomawianie?
Odpowiedz@JohnDoe: żadne domysły. Mam kuzynkę która pracowała w Sinsayu i powiedziała mi jak dzialają te bramki.
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: kuzynka pracowała w TYM Sinsayu i w TYM czasie co wydarzyła się historia i powiedziała, że na TOBIE użyli pilota? Jeśli nie, to są to dalej DOMYSŁY.
Odpowiedz@JohnDoe: Ale mające solidne podstawy. Bo dwa do dwóch - nawet dziecko potrafi dodać. Jeśli nie mam w torbie nic kradzionego, za to mam wiedzę o pilocie, to pierwsza rzecz, o której pomyślę gdy bramka zapiszczy - to właśnie to, żektoś ją uruchomił zdalnie.
Odpowiedz@Armagedon: w obie strony to działa. Solidne podstawy. Bo dwa do dwóch - nawet dziecko potrafi dodać. Jeśli jako ochrona nie uruchomiłem alarmu z pilota, za to słyszę, że bramka piszczy, to pierwsza rzecz, o której pomyślę gdy to się stanie - to właśnie to, że ktoś coś kradnie i próbuje wynieść.
Odpowiedz@JohnDoe: ona NIE MUSI nic udowadniać. Przecież ona MIAŁA kuzynkę co KIEDYŚ PRACOWAŁA w jakim Sinsay i ona terasz WSZYSTKO wie
OdpowiedzCóż za wejście na piekielnych, dawno takiego nie było. Ciekawe czy historia przetrwa, czy zniknie?
Odpowiedz@Face15372: Żadne wejście. Chwilę już jej nie było, ale po stylu opowieści, jak i kulturze oraz inteligencji prezentowanej w komentarzach, zdaje się, że objawia się nam po raz kolejny pewne zakompleksione dziewczę, które posiada chorobliwą wenę do pisania. Nie przypomnę sobie poprzednich wcieleń, bo zwykła ona kasować konto maksymalnie po kilku miesiącach. Zazwyczaj to następowało, gdy jej natłok bzdur spotykał się ze zbyt ostrą krytyką (co zresztą już widać powyżej).
Odpowiedz@Mistraali: Czekaj, czekaj, czy jedno z jej kont to Hermiona? Coś kojarzę, wcześniej miała inne, już nie pamiętam jakie. Nie poznałam od razu, bo aż takiego chamstwa nie prezentowała wtedy, chociaż owszem, tendencje było widać.
Odpowiedz@Xynthia: Ty masz chyba jakieś zaburzenia urojeniowe. ;)
Odpowiedz@Xynthia: Tak właśnie o nią mi chodziło, dzięki :) Przygnębiająca postać...
Odpowiedz@Xynthia: chyba, że to Timi kierowiec tirowiec zmienił rodzajnik. Rzuca się i obraża podobnie do niego.
Odpowiedz@Xynthia: jeśli dobrze kojarzę jej drugie wcielenie pisało o perypetiach z facetem. I kiedy podlinkowała swojego FB to ktoś ją skojarzył z rodziną K. z podkarpacia i się zaczęła wtedy rozkręcać z chamskimi komentarzami.
Odpowiedz@Xynthia: Brzmi znajomo. Hermiona też wyzywała ludzi naokoło od debili i idiotów :)
Odpowiedz@JohnDoe: kiedyś było tu coś jeszcze gorszego. Już nazwy nie pamiętam, miałam kiedyś nawet screenshota na wszelki wypadek bo najpierw wyzywał a potem groził sądem całej liście osób w osobnej "historii". Pamiętam tylko że miał bana na jakieś 10 lat
Odpowiedz@Allice: Wydaje mi się, że był to bodajże "lordvictor". Faktycznie zjawiskowy osobnik. Hermiona vel notable vel torpeda musi się bardziej postarać, choć jest na dobrej drodze.
OdpowiedzI bardzo dobrze z koncernem Sinsay/ Cropp należy jechać równo. Gnoje mi też uruchomiło bramkę. A to jest zależne tylko od nich i czekalam2 h na policjantów a późniejsze przeszukanie i ściągnięcie policjantki zajęło dodatkowe godziny. Oczywiście nic nie znaleźli gnoje, no losowo stwierdzili że na mnie uruchomią alarm w bramce a ja się nie dałam przeszukać gówniarze pracującej w sklepie i kazałam wzywać policję z kobietą. Jest taki odcinek Yellowstone... Był płacz jak im wytoczylam sprawę odnośnie pomówienia... Już 7 lat jak nic z ich oferty nie kupuje. Lpp niech płonie w piekle
Odpowiedz@Ksilaqui: Ha ha ha, czyli - okazuje się, że takie zagrania w Sinsay - to standard. Pewnie małolaty mają przykazane, żeby iluś tam klientów dziennie potraktować "pilotem", a potem przetrzepać - na wszelki wypadek. A jak czytam większość tych komentarzy powyżej - to dochodzę do wniosku, że ludzie to chyba własnego cienia się boją i "dla świętego spokoju" nawet palec w dupę sobie dadzą wsadzić. A potem pójdą do domu i będą chlipać w poduszkę. Ale żadnych konkretnych kroków nie podejmą. Właśnie przypomniałam sobie film "Supermarket". Warto obejrzeć.
Odpowiedz@Armagedon: Ciekawe zachowanie z twojej strony - wierzysz tylko w komentarze, które "potwierdzają" to, co napisała histeryczna autorka. Sama zresztą zaczynasz histeryzować, "palec w dupę", haha, co jeszcze wymyślisz? To smutne, że tyle osób nie potrafi na spokojnie poradzić sobie z tak prostą sytuacją. Jak wy ludzie żyjecie w społeczeństwie.
OdpowiedzNie wiem, kim jesteś, księżniczko, ale historia wyssana z palca, albo ani nie masz szacunku do ludzi ani do siebie. Każdy normalny człowiek załatwiłby sprawę szybko i z normalnym tonem nie wyzywając ludzi przy tym. Mi kiedyś na bramkach pikała kurtka, którą nosiłam od dwóch lat. Okazało się, że była w środku jakaś mała kieszonka z wkładką z zabezpieczeniem antykradzieżowym. Pani nie krzyczała tylko wspólnie szukałyśmy problemu. Da się?
Odpowiedz@gstronaostro: wybacz, ale szacunku do milenialsów nie zamierzam mieć, zwlaszcza gdy robia ze mnie głupka i wmawiają kłamstwa... :)
Odpowiedz@gstronaostro: "historia wyssana z palca, albo ani nie masz szacunku do ludzi ani do siebie" Jedno nie wyklucza drugiego
Odpowiedz@gstronaostro: mnie najbardziej rozbawił argument o kuzynce z sinsaya, co WIE. jasne, obsługa nie ma nic ciekawszego do roboty niż uruchamiać bramki ;-) mnie w mediamarkt zapikało zabezpieczenie w butach wojasa, nawet nie wiedziałam, że je tam mam. jakieś zabezpieczenie w nokii regularnie wzbudzało bramkę w carrefourze- mogłam mieć tylko telefon i kluczyki w ręku a pikało, dopiero potem odkryłam pasek z zabezpieczeniem pod baterią.
Odpowiedz@hulakula: jesteś debilka, bo nawet na fb piszą o tym co ja wiem :)
Odpowiedz@hulakula: No to współczuję. Bo wygląda na to, że idąc do Carrefoura po zakupy - musiałaś zostawiać telefon w domu? A może za każdym razem maszerowałaś z ochroną grzecznie na zaplecze i wiskali ci torbę z zakupami, sprawdzając z paragonem sztuka po sztuce, czy za wszystko zapłaciłaś? A może byłaś już tam "celebrytką" i wchodząc machałaś tylko do ochrony "cześć to ja, mam swój pikajacy telefon, to już mnie nie sprawdzajcie przy wyjściu"?
Odpowiedz@gstronaostro: Autorka ogółem się tu zachowuje żałośnie, co nie zmienia faktu, że historia (jeśli całkowicie prawdziwa i nie przekolorowana) piekielna. I sama prawdę mówiąc nie chciałabym z tą pracownicą iść na zaplecze.
Odpowiedz@Armagedon: po drugim czy trzecim razie, jak już wiedziałam, że telefon pika- najzwyczajniej w świecie sprawdziłam- i okazało się, że jest pasek pod baterią. co do mediamarktu- panowie sprawdzili wykrywaczem, że pikają buty- w środku było zabezpieczenie. całość operacji trwała 3 minuty. imo z wielu sytuacji można wyjść na spokojnie, oszczędzając kupę czasu- niż wdawać się w niepotrzebne przepychanki. no, chyba, że ktoś ma za dużo wolnego czasu. autorka historii wyzywając wszystkich od idiotek i debilek raczej sama pokazuje swój poziom i to jak ta sytuacja mogła wyglądać.
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: Natalia daj spokój, co Ty tak ludzi obrażasz!! Odpuść sobie internety i idź lepiej upiecz coś dla chłopa
OdpowiedzPodsumowując, mamy tu bucowatą i roszczeniową babę, która uważa, że na temat sprzedaży wie wszystko, bo ma kuzynkę w Sinsay'u oraz może traktować ludzi jak śmieci bo ma teściową okulistkę (i to o 2 stopniu specjalizacji!).
Odpowiedz@Librariana: jakoś dzisiaj byłam w tym Sinsayu, i nie piszczalam, a zauwazylam ze to piszczenie jest tylko jak te panny podejda blizej bramek xD
OdpowiedzZarówno ta historia jak i zachowanie autorki w komentarzach jest piekielne.
Odpowiedz@Imnotarobot: Jest osobą emocjonalną, a prawie wszystkie komentarze są jej nieprzychylne. Zarzuca się jej kłamstwo, konfabulację, krytykuje jej reakcje. W dodatku celowo pomija jej wyjaśnienia - nie przyjmując ich do wiadomości. Inni użytkownicy w takich sytuacjach przestają komentować pod swoją historią, albo - kasują ją w całości. Autorka się broni. Zapewne w niezbyt kulturalny sposób - i tego nie pochwalam. Ale rozumiem jej wzburzenie. W dodatku - cała historia została zredukowana do kwestii piszczenia, bądź niepiszczenia bramek w sklepach, oraz do tego, czy w Sinsay są klipsy magnetyczne na ubraniach - czy ich nie ma i czy są bramki "na pilota", czy nie. A to jak została potraktowana autorka przez obsługę - albo zlekceważono, albo uznano, że obsługa ma prawo traktować klienta jak się jej podoba. Oraz - że ma prawo używać pilota "bramkowego" przy każdym, losowo wybranym kliencie, co, ogólnie rzecz biorąc, jest przekonaniem idiotycznym. Bo to by było dokładnie to samo, jak by ochroniarz stał w bramce - i co piątą/dziesiątą wychodzącą ze sklepu osobę brał do "pakamery" na przeszukanie osobiste - bo tak. Albo - jest to równie idiotyczne przekonanie, że obsługa sklepu, używając pilota losowo, ma prawo sugerować wszem wobec, że wychodzący klient jest złodziejem - bo właśnie zapiszczała bramka. W dodatku - ma również prawo przeszukać klienta na zapleczu, zamiast wyjaśnić sprawę publicznie, przy bramkach, jeśli klient wyraża takie życzenie. Wybacz, moja droga, ale takiej niewolniczej mentalności to ja nie rozumiem. Zostało mi jeszcze trochę ludzkiej godności i TEŻ nie pozwoliłaby traktować się w ten sposób. Zwłaszcza przez "siusiarę", której odrobinka "władzy" uderzyła do łba. W dodatku - nie zajmuje się ona ochroną w tym sklepie - tylko handlem.
Odpowiedz@Armagedon: kwestionowanie czyichś kompetencji bo wiek jest słabe. nie wiemy jak autorka została potraktowana przez obsługę, jeśli ich też wyzywała od idiotek i debili, no to cóż. i tak, nadal uważam, że zabrakło dobrej woli obu stron, żeby temat ogarnąć na spokojnie w kilka chwil.
Odpowiedz@Armagedon: A czemu komentarze są aż tak nieprzychylne Autorce? Bo chociaż zachowanie obsługi sklepu było piekielne, to sposób w jaki opisała sytuację i to jak formułuje komentarze tak ocieka arogancją, pogardą i poczuciem wyższości, że na własne życzenie stała się w ten sposób bardziej piekielna niż to, co opisała. Gdyby formułowała swoje wypowiedzi inaczej to i reakcje byłyby zupełnie inne.
Odpowiedz@jass: Otóż to. Autorka atakuje i nawet wyzywa każdego bez względu na to jak się do niej zwracają, a sama historia opisana w okropnym tonie. No ciężko taką osobę darzyć sympatią mimo tego, że była ofiarą niemiłej sytuacji.
OdpowiedzMam nadzieję, że złożysz ten pozew o pomówienie. Chociaż nawet kiedy przegrasz sprawę, to będziesz przekonana o własnej nieomylności i inteligencji, a z ziemią zrównasz sędziego i pełnomocników. Dawno nie widziałam tak chamskiej i zarozumiałej osoby. I z całego serca współczuję twojemu mężowi, o ile faktyczne go masz, i wszystkim ludziom, którzy kiedykolwiek, gdziekolwiek się na ciebie natkną.
Odpowiedz@Nanatella: chamskiej bo nie dałam się rewidować głupiej smarkuli ani ciągać na zaplecze? Hahahaha, Ty widzisz co Ty piszesz? A co do mojego męża, nawet on z racji swojego zawodu zna się na takich bramkach, wie jak działają, i z uwagi na to, że często bywa w CH Riviera, obejrzał sobie bramki tego Sinsaya i moje przekonanie o pilociku to prawda. ;)
Odpowiedz@Nanatella ale bym chciała protokołować tą rozprawę :)
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: to już teraz nie tylko kuzynka ale i mąż? Nieźle, kuzynkę też wyzywałaś od dziewuch, bo pracowała w sinsayu?
Odpowiedz@gstronaostro: to jak się zwracam do mojej kuzynki, to nie Twoja sprawa.. ;) ponadto okazuje się, że to dziewuszysko w niebieskim sweterku jest znane mojej kuzynce, i robiło regularnie takie cyrki. Dziś na samą złość byłam w tym Sinsayu, była też ta przygłupka. Na mój widok kurcgalopkiem pognała na zaplecze i nie wyszła do końca mojej wizyty w tym salonie - oczywiście nie zapomniałam jej ironicznie doradzić włączenia bramek, i kolejnej próby robienia ze mnie idiotki. Kupiłam jedną rzecz, niewymagającą mierzenia, zapłaciłam, opuściłam salon i jakoś nie piszczałam wychodząc. Da się? Da się. Trzeba umiec sie postawić!!!
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: Wow, poszłaś do "szmaciarni", kupiłaś kolejną szmatę, zostałaś totalnie zignorowana i nie "zapikałaś" na bramce??? Ale im pokazałaś, nie pozbierają się po tym...
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: postawienie się polega na zostawieniu pieniędzy w miejscu, w którym niby zrobiono ci wcześniej raban? Woooo, ale jesteś odważna
OdpowiedzPrzecież ta historia już była. Znów kopia,
OdpowiedzA nie można było pokazać co masz w torbie zamiast ta cała szopkę z policją odgrywać? Złodziej też będzie się zapierać ze nic nie ukradł. Na czole nie ma wypisanego kto naprawdę ukradł a kto nie.
Odpowiedz@Bezpaniki: proponowałam wyjaśnienie sprawy na miejscu, jak widać płyta w główce panienki była zaprogramowana tylko na jedno zdanie. Więc ją olałam, bo co ja się będę użerać z kimś kto powtarza jedno zdanie jak papuga? Chcą przegladac, prosze bardzo, przy policji, sam na sam nie chodzi się na żadne zaplecza z personelem sklepu... ;) Widzę,że Ty jesteś pokorne cielę, które poszłoby grzecznie na zaplecze, rozebrało sie do naga, a moze jeszcze pokazaloby czy nic nie upchnęło w tyłek. Ja do takich osób nie należę, ba cenię sobie swoją prywatność. ;)
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: masz chyba jakies fiksacje seksualne z tym rozbieraniem sie do naga na zapleczu? Obstawiam ze chodzi tu o pokazanie torby przy bramce jak normalny czlowiek
Odpowiedz@louie: a ja obstawiam co innego, bo kazano mi również rozpiąć kurtkę przy ochronie. ;)
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: nic nie nosisz pod kurtką? to dopiero perwersja ;)
Odpowiedz@LuxTorpedaWietnamStrike: latasz z gola dupa po sklepach w samej kurtce czy co? Chcieli zobaczyc co jest pod kurtka bo to standardowa zlodziejska praktyka, ze sie bierze za duzy ciuch i upycha do srodka.
OdpowiedzNiewyobrażalnie bucowata zapatrzona w siebie arogantka o bardzo małym rozumku.......
OdpowiedzDajcie spokój, przecież widać, że autorka wyżer sra niż dupe ma. Wydała 50zł na dwie bluzki, myśli że jest Panią świata i może traktować pracowników jak gorszych od siebie. Gardzę takimi ludźmi jak Ty i bardzo współczuje znajomym, jeżeli takowych w ogóle podsiadasz. A czytając post + Twoje komentarze mam duże wątpliwości. Widać że jesteś jakąś zakompleksioną gimbusiarą która myśli że wszystkie rozumy zjadła. I do tego bezczelną
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 marca 2023 o 10:25
Od pewnego czasu w Piekielnych piekielne nie są historie, tylko komentarze.
OdpowiedzJak chciałaś być wredna, to nie mogłaś po prostu pokazać torby i kazać spie...? Byłoby szybciej.
Odpowiedz