Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Może to będzie podgląd kontrowersyjny, ale uważam że małe dzieci (takie,które mają…

Może to będzie podgląd kontrowersyjny, ale uważam że małe dzieci (takie,które mają do ok 2 lat) nie powinny latać samolotami lub linie lotnicze powinny wydzielić dla nich strefy rodzinne.

Moja praca wiąże się z częstymi lotami w różne strony świata. Ostatnio jednak mam bardzo dużego pecha, jeśli chodzi o dzieci w samolocie. I jestem w stanie rozumieć, że ktoś leci na trasę, której inaczej się pokonać nie da lub alternatywą jest statek (daleka odległość lub statek) i bierze ze sobą tak małe dziecko, ale nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego ktoś na trasę Poznań - Warszawa ładuje się z niemowlakiem, na oko nie starsze niż 3 miesiące. Dziecko cały czas płakało, bo trasa to dosłownie wzniesienie się, chwilą lotu i lądowanie - czyli ciągłe zmiany ciśnienia, którego takie maleństwo nie jest w stanie sobie ogarnąć. Na mój pech, dziecko trafiło się w moim rzędzie. Dodatkowo matka chwaliła się osobie z którą leciała, że jadą z mężem na wielkie zakupy, a potem autem na mazury, a on już czeka przy lotnisku.

Inny lot - niestety w trakcie ferii. Wybrałam jak najpóźniejszy lot, aby zminimalizować szansę na dzieci. Przychodzę na lotnisko, a tam głównie same rodziny. Dzieci w różnym wieku i oni- ekipa 2+3, gdzie najstarsze miało jakieś 3 lata-już chodziło, zaczepiało innych. Rodzice nie potrafili ogarnąć swoich bagaży, dzieci i robili wokół siebie zamieszanie. Podczas lotu dali dziewczynce tableta bez słuchawek, gdzie leciała jakaś bajka, która polegała głównie na tym, że bohaterka krzyczała co chwilę "ZABAWA".

Ale już od początku przewidywałam problemy. Obsługa, tuż po wejściu pasażerów, zwróciła uwagę matce, że dla mniejszych dzieci są dodatkowe pasy, których odmówiła, bo jak to ona ma przez cały lot trzymać rocznika w jednym miejscu. Poważnie, padł taki argument i zastanawiałam się, czy ona chciała sobie ledwo chodzące dziecko puścić po samolocie czy co. Lot był blisko północy i trwał ok. 2 godzin, więc 3latka zaczęła się nudzić i bajka już nie wystarczała. Zaczęła wymuszać wyjście na korytarz, zaczepiała obsługę, a gdy ojciec próbował ją uspokoić zaczynała krzyczeć. Pośrednie dziecko z ekipy, jak to jeszcze małe dziecko, przy wznoszeniu się i ładowaniu, rozryczało się, za czym poleciało to roczne. I tak dwójką dzieci w ryk, a gdy uwaga rodziców skupiła się na nich, 3latka próbowała sobie zrobić wycieczkę po samolocie. Gdy wychodziliśmy na miejscu docelowym, okazało się, że rodzinka przyjechała sobie tak o-turystycznie.

Rodzice, przemyślcie czy warto latać z tak małym dzieckiem, czy nie lepiej wybrać samochód lub pociąg.

Samolot

by ~Dzieciwsamolotach
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
15 25

Z dwojga złego lepsze 2 h w samolocie niż 27 h w autokarze. To jest dopiero mordęga dla dziecka i współpasażerów. Idei zabierania takich zupełnie maleńkich dzieci na wyjazdy turystyczne na drugi koniec świata nie rozumiem i chyba już nie zrozumiem. Umorduje się podróżą, wymęczy wszystkich naokoło, a z wyjazdu nic nie będzie pamiętał. Nie wspominając, że małe dzieci potrafią znienacka zachorować i robi się wtedy problem. Jak skończyła się sytuacja w samolocie z dodatkowym pasem? Z czasów własnej pracy w liniach lotniczych pamiętam, że zawsze w takich sytuacjach pomagało ultimatum, że takie są procedury bezpieczeństwa, więc albo rodzic natychmiast posadzi dziecko na kolanach i przypnie pasem, albo mają natychmiast opuścić pokład samolotu, w przeciwnym wypadku zostaną obciążeni kosztami opóźnienia lotu. W tym momencie rodzic zawsze magicznie nabywał umiejętności ujarzmienia własnego dziecka

Odpowiedz
avatar digi51
2 10

@Crannberry: Zabieranie dzieci na drugi koniec świata to nie ma być frajda dla dziecka, tylko dla rodzica. Też tego nie rozumiem, no, ale ja w ogóle fanką długich podróży nie jestem, najdalej byłam w Hiszpanii, moi znajomi latali do Azji, mi już się słabo robiło od samego słuchania o przesiadkach, czekaniu na lotnisku kilka godzin. Tak, że taka osoba jak ja nie mawet cienia szans zrozumieć frajdy z latania z dzieckiem na drugi koniec świata.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 2

@Crannberry: Właściwie jak działa taki pas dla dziecka? Przyczepia się go do pasów dla dorosłego czy jakoś inaczej montuje? Nigdy nie widziałam takiego czegoś, gdy latałam (chyba mam to szczęście, że trafiam raczej na większe dzieci).

Odpowiedz
avatar helgenn
1 3

@Habiel: tak, dziecko siedzi ci na kolanach, jego pas przyczepiasz do swojego i zapinasz dziecko. Nie wiem czy zawsze tak było, ale zmarłym dzieckiem można wtedy kupić siedzenie tylko obok okna.

Odpowiedz
avatar helgenn
0 2

@helgenn: z małym*

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@Habiel: Pas dla dziecka ma taką pętelkę, przez którą przewlekasz swój pas. Swój pas zapinasz normalnie, sadzasz dziecko na kolanach i zapinasz jego pas. @helgenn: co do miejsca, to zależy od linii i ich polityki. Ważne jest, że w trzyosobowym rzędzie może być tylko jedno małe dziecko (albo dwoje, jeśli jedno miejsce jest wolne), bo nad każdym rzędem znajdują się cztery maski tlenowe

Odpowiedz
avatar Jorn
6 10

@Crannberry: A ja rozumiem ideę zabierania dzieci w dalekie podróże. To znaczy potrafię sobie wyobrazić sytuację, że rodzice mają być może jedyną szansę, żeby w przewidywalnej przyszłości polecieć na taką wycieczkę (tzw. wakacje życia), ale nie mają komu na ten czas dziecka podrzucić. Wtedy cieszą się z wyjazdu mimo niedogodności związanych z zabraniem dziecka ze sobą.

Odpowiedz
avatar kKKKK
-4 8

@Crannberry to nie są czasy, gdy wszyscy spędzają życie w jednej wsi, ludzie mają na tych drugich końcach świata rodziny, przyjaciół, bliskich ludzi i miejsca - i to raczej normalne, że chcą czasem z bliskimi się spotkać itp, i to raczej normalne, że małego dziecka nie chcą w tym czasie do okna życia wrzucić. Zgodnie z logiką „i tak dziecko nic nie zapamięta” powinniśmy wszystkie dzieci pakować do domu dziecka na pierwszych parę lat życia i po raz pierwszy odwiedzić je dopiero tak około 10 roku życia - bo po co jakiekolwiek interakcje z dzieckiem, skoro i tak nie zapamięta. Nie znam chyba żadnego kraju do którego odbywałyby się normalne rejsowe loty a gdzie w razie choroby dziecka nie byłoby dla niego lekarza, z którym można się przez google translatora dogadać, i apteki.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 5

@kKKKK: z tym że ja nic takiego nie napisałam. Stworzyłaś sobie chochoła i bohatersko z nim walczysz. Wypowiedziałam się o wyjazdach stricte turystycznych z maleńkim dzieckiem, które źle znosi podróż/ zmianę flory bakteryjnej i sie zwyczajnie męczy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 17

Aż założyłam konto żeby dodać komentarz... Moja córka skończyła na początku lutego 4 lata. Przeżyliśmy z nią kilkadziesiąt lotów. Swój pierwszy lot odbyła mając pół roku (1,5 h). Lot ponad 12 godzinny jak miała 11 miesięcy. Później przeróżne długości, przeróżne dystanse. Zanim urodziła nam się córka, również sporo podróżowaliśmy. Widziałam przeróżne sytuację z dziećmi i z dorosłymi w roli głównej jednak nigdy, przenigdy, nie byłam świadkiem tak patologicznych sytuacji opisanych w historii. To jak dziecko zachowuje się w trakcie lotu (i nie tylko) w dużej mierze nie zależy od niego samego tylko od rodzica. Jeżeli rodzic zna własne dziecko, widzi po nim, że coś się dzieje, INTERESUJE SIE NIM, to prawie zawsze jest w stanie odpowiednio zareagować. To nie dzieci w samolocie są problemem tylko ich rodzice. Zapewne w trakcie opisanych lotów,na pokładzie były również inne dzieci, o których autorka nie ma pojęcia bo były odpowiednio zaopiekowane. W tym wyznaniu najbardziej piekielni są rodzice/opiekunowie. Ale prawdopodobnie ich zachowanie byłoby piekielne w każdym innym publicznym miejscu, nie tylko w samolocie. Z dziećmi czy bez... Żeby nie było, w żadnym wypadku nie koloryzuje podróżowania z dziecmi. Jest to wyzwanie i trzeba się odpowiednio do niego przygotować. Nie mówię, że zawsze jest się w stanie przewidzieć co się wydarzy lub jak dziecko się zachowa. Jednak mając w miarę normalną i zdrową relację to można na bieżąco reagować na to co się dzieje. Widziałam komentarze o tym, że podróże z dziećmi są generalnie bez sensu. Każdy z nas ma inny cel tej podróży, inne priorytety i inne potrzeby. Nie nam oceniać co dla kogo jest bez sensu. Swoją drogą w żadnym innym miejscu na świecie nie spotkałam się z taką nagonką na dzieci/matki z dziećmi jaką na co dzień można odczuć u nas w kraju.

Odpowiedz
avatar digi51
7 19

Jestem w stanie zrozumieć irytację przede wszystkim tym tabletem bez słuchawek, niestety, to jakaś nowa moda - rzadko korzystam z transportu publicznego, ale ostatnio jechałam do koleżanki na jedną noc, pojechałam pociągiem, co najmniej trzy osoby oglądały filmiki na telefonie bez słuchawek. Nie kumam. Na słuchawki ich nie stać? Czy chcą uszczęśliwić wszystkich na około odgłosami ze swojego telefonu? Z drugiej strony, nie Tobie oceniać po co ktoś leci gdzieś z dzieckiem (czy bez - bo nie widzę różnicy). Ludzie mają swoje życie, swoje powody, swoje plany, tak, powinni w miarę możliwość sami zachowywać się grzecznie i uczyć tego dzieci, ale to jest transport publiczny. Musisz się liczyć z tym, że będzie matka z dzieckiem, grupka znajomych rozmawiająca głośno, ktoś będzie śmierdział, ktoś panikował. Kiedyś jechałam autokarem rejsowym 12h, dosiedli się ludzie - dwójka za mną i dwójka przede mną. Przez 8h gadali nad moją głową. Zaproponowałam zmianę miejsc, ale nie - bo za mną i przede mną był dostęp do gniazdka, a czy moim miejscu nie. Czy to grzeczne? No nie. Czy mogłam im zabronić? No też nie.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 5

@digi51: Byłem niedawno w Kambodży. Tam chyba wynalazek słuchawek w ogóle nie jest znany, tylko ludzie o europejskim wyglądzie z nich korzystali.

Odpowiedz
avatar helgenn
16 18

Też nie lubię dzieci w samolocie, szczególnie swoich ;)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 20

Ogólnie podróżowanie z dziećmi jest uciążliwe dla innych pasażerów. Dlatego dla komfortu ogółu najlepiej by było, gdyby rodzice z małymi dziećmi jechali własnymi autami. Tyle że nie zawsze się da. Ale powinni jednak ograniczyć podróże z małymi dziećmi do koniecznego minimum, bo to jest męczące dla wszystkich, dla nich, dla dziecka i dla innych, jeśli korzystają z transportu publicznego.

Odpowiedz
avatar Nerwowa22
-2 14

Transport publiczny jak sama nazwa wskazuje jest publiczny. Co oznacza, że podróżować może nim każdy, kto kupi bilet. Jeśli ktoś nie potrafi się dostosować, i przeszkadza mu nawet najmniejszy hałas to sam powinien podróżować autem, a nie narzucać to innym. Absolutnie nie bronię tu rodziców, którzy myślą że ich bąbelki mogą wszystko i nie obchodzi ich to, że ich dzieci są głośne, nieznośne i przeszkadzają innym. Mnie również tacy ludzie denerwują. Równie tak samo denerwują mnie ludzie, którzy myślą, że jak ma się dziecko to powinno się zamknąć w domu i odizolować dzieci od świata, bo przecież dzieci to takie absolutne zło i już sam fakt, że istnieją wkurza.

Odpowiedz
avatar Crannberry
13 13

@Nerwowa22: tak, transport publiczny jest miejscem publicznym (chociaż też nie do końca, bo obowiązują zasady przewoźnika), więc obowiązują normy zachowania w miejscu publicznym. Napie*dalanie tabletem ze świnką Pepą na cały regulator przez 14 h lotu, tych norm nie spełnia. Kopanie w fotel też nie. Oczywiście, nikt nie wymaga, żeby rodzic z dzieckiem zamknął się w wieży, ale jeżeli rodzic wie, że dziecko źle znosi lot i raczej na pewno będzie się darło albo obrzyga wszystkich naokoło, może podróż na Bali nie jest najlepszym pomysłem i należałoby się z nią wstrzymać, aż dziecko podrośnie, a na razie jechać gdzieś bliżej

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 lutego 2023 o 16:58

avatar Nerwowa22
-1 1

@Crannberry w moim komentarzu jest wzmianka o rodzicach, którzy mają gdzieś to, że ich dzieci są uciążliwe. Oglądanie bajek bez słuchawek, kopanie w siedzenia i bieganie po samolocie zdecydowanie kwalifikują się jako bycie uciążliwym dla innych i rodzice powinni zareagować. Jeśli chodzi o "znanie swojego dziecka" mam 1,5 roczną niepełnosprawną córkę. Jeśli leciałabym z nią samolotem to napewno nie obyło by się bez przygód, a gdy ma humorki nie da się jej uspokoić bo emocjonalnie jest na poziomie 3 miesięcznego dziecka. Nigdy jeszcze z nią nie latałam i na chwilę obecną nie mam zamiaru jeśli nie będzie to konieczne ale właśnie dlatego denerwują mnie komentarze typu "dzieci w ogóle nie powinny latać samolotami". Bo idąc tokiem myślenia niektórych komentujących powinnam się zamknąć z dzieckiem w domu i nie wychodzić z niego już nigdy bo szanse, że mała kiedykolwiek będzie funkcjonować samodzielnie są znikome.

Odpowiedz
avatar nuthred
5 5

@Nerwowa22: Prawie dobrze, ale trochę Ci się pomyliło. Dostosować ma się nie ta osoba, której coś przeszkadza tylko ta, która ten hałas i niedogodności generuje. Bo to ona się narzuca innym. I wtedy ta niedostosowana niech podróżuje autem i niech się wszyscy pasażerowie tego auta wydzierają, śmieją, puszczają bajki, robią co chcą.

Odpowiedz
avatar Nerwowa22
-3 3

@nuthred i kolejna osoba, która nie rozumie komentarza i czepia się wyrwanego z kontekstu urywka. Owszem trzeba się dostosować do otoczenia i nie być uciążliwym dla innych ale niestety żyjemy w takich czasach, że jest to niemalże niemożliwe. Nie jest to idealny świat gdzie wszyscy pojmują zasady i ich przestrzegają. Dlatego podróżując transportem publicznym trzeba się liczyć z tym, że można się spotkać z głośnymi dziećmi, wyklinącymi nastolatkami, pijanymi i głośnymi mężczyznami, kobietami, narzekającymi starszymi paniami i wieloma innymi osobami, które w poważaniu mają to, że "umilają" innym podróż. Czy to jest ok? No nie jest, ale świat nie jest idealny. Jeśli ktoś jest na tyle nadwrażliwy, że przeszkadza mu każdy hałas prostszym i bardziej komfortowym rozwiązaniem jest dla niego transport prywatny bo niestety nie jest w stanie kontrolować wszystkich pasażerów. Czy można zwrócić uwagę? Owszem, ale rzadko kiedy przynosi to spodziewany efekt. Stwierdzenie, że rodzice z dziećmi nie powinni podróżować transportem publicznym też nie jest ok bo istnieją rodzice, którzy stają na głowie, żeby ich dzieci nie były uciążliwe. Nie popadajmy w skrajność.

Odpowiedz
avatar Michail
8 10

Tam gdzie lot trwa ok 2h czyli z Katowic lub Krakowa to UK badz Hiszpania w pociagu, aucie lub autokarze sie spedzi sporo ponad 20h.

Odpowiedz
avatar Allice
8 8

Ogladanie/słuchanie czegokolwiek bez słuchawek, niezależnie od grupy wiekowej to zło. Włącznie z grami. Brrr. Ostatnio widziałam dzieciaka w samolocie który w drodze do toalety przybijał piątki każdemu i to akurat było urocze ;). Ale z drugiej strony przede mną na innym locie, gdzie staliśmy jeszcze na pasie ze 40min przed wylotem była rodzina z 4 latkiem i niemowlakiem... I jak ten drugi ok o dziwo, tak pierwszy zrobił mocną awanturę bo tatuś czekając nieopatrznie puścił mu Pepę ale jej nie ściągnął na drogę, tylko coś innego... Hunter w słuchawkach mnie tylko ratował wtedy i to polecam ;)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 6

@kKKKK: " ja sobie w przestrzeni publicznej życzę tylko dorosłych i w pełni sprawnych ludzi!”. Co ty za głupoty wypisujesz. Nie przypominam sobie ani jednej takiej historii, a jeśli były takie komentarze, to rzadko i zaraz były minusowane. Chodzi tylko o to, żeby w przestrzeni publicznej ludzie potrafili się odpowiednio zachować, żeby jak najmniej naprzykrzać się innym. Co innego, jak dziecko płacze, ale rodzice próbują je jakoś uspokoić, a co innego, jak w ogóle nie reagują. Nie mówiąc już o tym, jak dziecko usilnie innym przeszkadza, coś niszczy itp. Albo o przewijaniu dziecka, zdejmowaniu zasranej pieluchy przy ludziach. Nie można iść do toalety? Podobnie ze starszymi ludźmi. Jeśli potrafią się zachować, to super. W razie czego chętnie pomogę. Ale jeśli mamy do czynienia z upierdliwymi, złośliwymi zrzędami, to inna sprawa. Tak ciężko to zrozumieć? Młodzi i zdrowi też potrafią dać w kość. I to ze względu na swoją sprawność bardziej niż inni. Np. banda agresywnych kiboli.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 9

ja to w ogole nie ogarniam, po co ciagac takie maluchy ze soba? duzo bodzcow (ludzie, obce miejsce, inna temperatura, czesto upal, halas, inna dieta itp.), rodzice zamiast wypoczac, odpoczac rowniez od dziecka, umecza sie, a maluch nawet tego nie zapamietaja za to skutecznie uprzyksza zycie innym w zeszlym roku lecialam do Turcji i mialam takiego na pokladzie, darl sie prawie caly lot (ok 3-4 godz), rodzice zajeci soba i bulwers, ze jak smiem zwracac uwage na Majorce mialam takiego w hotelu, na szczescie duzo przebywalismy poza nim, bo tez bylo systematyczne wycie oczywiscie standardowa reakcja TO TYLKO DZIECKO no kurcze, placze za swoj wypodzynek i to niemalo, nie po to, by sluchac cudzego zawodzenia

Odpowiedz
avatar Jorn
6 6

Ja w ogóle nie bardzo ogarniam ideę wybierania samolotu na tak krótką trasę. Lot trwa jakieś pół godziny, ale nawet jeśli skrócimy do minimum wyprzedzenie, z jakim musimy się stawić na lotnisku, to i tak dodajemy kolejne 40 minut. I dojazd na lotnisko też zwykle zajmuje więcej czasu niż na dworzec (o ile w Warszawie nie jest jeszcze tak daleko, to poznańskie lotnisko znajduje się poza miastem i trochę trzeba się tłuc autobusem). Wolałbym te dwie godziny z kawałkiem spędzić w pociągu. I nie jest to tylko polska przypadłość, gdy ostatnio przesiadałem się w Wiedniu, byłem bardzo zdziwiony, że lotnisko to obsługuje loty do Budapesztu i Klagenfurtu. Najkrótszy lot, jaki samemu zdarzyło mi się odbyć (nie licząc lotów widokowych zakończonych na tym samym lotnisku), to była relacja Zielona Góra - Poznań i z powrotem i to dopiero była aberracja, ale dla nas, dzieciaków z jaruzelskiej podstawówki, te dwa krótkie przeloty były jedną z głównych atrakcji wycieczki szkolnej do Poznania:)

Odpowiedz
avatar rhkkkk
1 1

@Jorn czyżby po prostu połączenie z przesiadka w większości przypadków? Niestety te złe linie lotnicze uparcie nie chcą zbierać pasażerów lądując na wszystkich lotniskach po drodze tylko kasa dolecieć do huby i jeszcze oferują to za grosze. Więc taki lot WAW -> KRK po przylocie skądś ogarniesz w 1,5h z przesiadka a przesiadka na intercity i dojechanie zajmie ci 5-6h. Raz tak jechałem jak mi samolot uciekł... I z dzieckiem czy bez wolałbym jednak samolot mimi, że i dla mnie jest to lot którego skrajnie nie lubię bo tak jak tu wiele osób pisze składa się wyłącznie ze wznoszenia i opadania które przyjemne nie sa. Ale jest dużo szybciej i taniej.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@rhkkkk: OK, zgoda, ale w historii było o locie WAW - POZ bez żadnych przesiadek i do tego się odniosłem. Nawiasem mówiąc, jednym z dwóch moich "domowych" lotnisk jest BRU. KLM i Air France na niektórych dalekich lotach oferują loty łączone z koleją. Odbywa się to tak, że podróż się zaczyna lub kończy na jednym z dużych belgijskich dworców kolejowych i pierwszy lub ostatni odcinek odbywa się koleją do AMS lub CDG, gdzie następuje przesiadka z lub na samolot. Raz mi się zdarzyło podróżować w ten sposób i bardzo sobie chwaliłem, niestety rzadko oferują to w dobrej cenie. Gdy przy innej okazji w AMS przesiadałem się na samolot do BRU, podobało mi się to znacznie mniej, bo niedogodności związane z dojazdem do domu z BRU w porównaniu do dojazdu z ZYR nie były rekompensowane w pełni brakiem konieczności odbierania i przenoszenia bagażu w AMS. Legenda dla nieznających kodów: WAW - główne lotnisko w Warszawie POZ - lotnisko poznańskie położone pod Poznaniem AMS - główne lotnisko Amsterdamu CDG - jedno z dwóch głównych lotnisk Paryża BRU - główne lotnisko Belgii położone pod Brukselą ZYR - lotniskowy kod głównego dworca kolejowego w Brukseli

Odpowiedz
avatar szafa
-3 17

Wsiadaj do taksówki i popierdzielaj. Nie stać cię? Ojej, zakładaj stopery do uszu i po problemie. Nienawidzę ludzi obrażonych na to, że wszyscy nie będą się do nich dostosowywać. A już najlepsze jak masz focha, że po co ktoś leci samolotem z Wawy do Kielc czy innych Katowic, jak sama tak lecisz.

Odpowiedz
avatar Salut_6
0 10

"Rodzice, przemyślcie czy warto latać z tak małym dzieckiem, czy nie lepiej wybrać samochód lub pociąg." Żeby co, dla odmiany powku*wiać pasażerów pociągu? "ale nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego ktoś na trasę Poznań - Warszawa ładuje się z niemowlakiem, na oko nie starsze niż 3 miesiące" A co, ma zostawić je w domu? Ja rozumiem że ryczące kaszojady denerwują, też tak mam, ale te dwa twoje argumenty są tak odklejone że musiałem o nich napisać

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 4

@Salut_6: W samolocie dochodzą jeszcze różnice ciśnienia. Niektóre dzieci bardzo źle to znoszą i ciągle płaczą. A na krótkim dystansie to rzeczywiście samolot się wznosi i obniża wysokość. Jeśli leci na jednej wysokości, to bardzo krótko.

Odpowiedz
avatar Salut_6
1 3

@pasjonatpl mówisz to tak jakby płacz dziecka zachodził tylko w przypadku zmian ciśnienia i w pociągu by go nie było

Odpowiedz
avatar Citlalin
3 7

Jestem matką która lata z dziećmi - do rodziny, na wakacje, w sumie gdzie mam potrzebę i ochotę. 2 razy byłam hardkorem i leciałam sama z dwójką. Już pędzę, aby jechać z roczniakiem i czterolatkiem 25 h autokarem, bo komuś przeszkadza sam widok dzieci. 2 razy, pomimo starań i dobrego wychowania, na skutek splotu nieszczęśliwych okoliczności i moich błędów (ale czy wszystkiego da się nauczyć bez praktyki?) byłam TĄ madką. A mama z historii, która miała problem z pasem dla dziecka na pewno miała problem z tym, że dziecko ma mieć pas a nie z tym, że zapłaciła za miejsce dla niego a musi je mieć na kolanach? Bo teraz to jest teraz problem, szczególnie kiedy ktoś leci pierwszy raz z takim maluchem i się nie przygotuje na trzymanie cały lot na rękach. Płaci się za miejsce dla człowieka, którego nie ma nawet gdzie odłożyć kiedy zaśnie- jak starszy miał wpadkę toaletową (duże dziecko, nigdy nie miało problemów ale akurat w połowie lotu bez żadnego ostrzeżenia zaczęła mu się jelitówka) i usiłowałam go umyć i przebrać to młodszy nie mógł sam siedzieć na siedzeniu, nie mógł siedzieć w łazience bo nie było miejsca na 3 osoby, nie mógł leżeć na dywanie bo pełzał ludziom pod nogi. Na szczęście potrzymała go przemiła stewardessa no ale nie musiała.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 2

@Citlalin: dziecku powyżej 2 roku życia wykupujesz jego własne miejsce w samolocie. Młodsze może lecieć za darmo, z tym że na twoich kolanach. Jeśli chcesz, możesz mu wykupić dodatkowe miejsce, ale ze względów bezpieczeństwa podczas momentów krytycznych (głównie start i lądowanie) i tak musisz je wziąć na kolana. Samo może siedzieć dopiero jak wyłączą znak "zapiąc pasy". To działa tak, jakbyś wykupiła 2 miejsca dla siebie. W trakcie trwania lotu, możesz się na nich położyć, ale podczas startu/ lądowania/ poważniejszych turbulencji, siedzisz siedzisz przypięta pasem na jednym siedzeniu, drugie jest puste, podłokietnik między nimi jest opuszczony.

Odpowiedz
avatar Citlalin
0 0

@Crannberry no właśnie teraz przynajmniej w wizzie (tylko tym latałam ostatnio) musisz płacić sporo za niemowlaka bez miejsca. Rozwiązanie z lotem bez opłat jak najbardziej rozumiałam.

Odpowiedz
avatar lan
-2 2

Polecam słuchawki:) najlepiej z anc

Odpowiedz
avatar annabel
2 2

Rowniez nie cierpie podroze z placzacymi malymi dziecmi. Ale ze rozumiem, ze rodzice ich same nie zostawia, to kupilam sobie sluchawki wyciszajace dzwieki. Dobre sluchawki a mam po problemie.

Odpowiedz
avatar Kajaxxi
5 7

Jak dla mnie każdy może korzystać z transportu publicznego, byleby zachowywał się przyzwoicie. Ani pijany facet zaczepiający wszystkich ani dziecko krzyczące, płaczące i kopiące w fotel nie mieści się w tych kategoriach. Wolność kończy się tam gdzie ogranicza się wolność innym. Nikomu nie przeszkadza dziecko samo w sobie bo jest dzieckiem tylko dziecko, które uprzykrza podróż innym. Podobnie z osobami starszymi, niepełnosprawnymi itd. Ludzie na ogół nie mają problemu z kompromisami typu przepuścić dziecko w kolejce do toalety, zamienić się na miejsce itp mają problem z nadmiernym hałasem. W swoim życiu odbyłam wiele lotów i spotkałam rodziców, którzy umieli zająć swoje dziecko ale też takich, którym zagrożono awaryjnym ładowaniem.

Odpowiedz
avatar irulax
1 1

@Kajaxxi: Widać Twoje podejście do sprawy nie jest specjalnie popularne w narodzie. :)

Odpowiedz
avatar Kajaxxi
4 4

@irulax Widać nie, ale co poradzić. Sama wychowałam dziecko ale w życiu nie pozwoliłam na bieganie po samolocie, darcie się, kopanie w fotel. Dodam że mam dziecko z Aspergerem i jakoś normalnie podrozowalysmy. Tylko ja z tych matek co obok przekąsek miałam tone książeczek, naklejanie itp

Odpowiedz
avatar mama_muminka
-1 1

@Kajaxxi Zgadzam się, wiadomo że dziecko może się znudzić czy to w samochodzie czy w pociągu czy w samolocie. Rodzic jest odpowiedzialny za to, żeby przewidzieć jedzenie oraz zabawki dla dziecka na czas podróży. Niemniej jednak nie wszystko da się przewidzieć na 100% i nawet najlepiej przygotowany rodzic może trafić na opóźnienia, komplikacje w podróży czy zły nastrój dziecka i wtedy żaden plan nie pomaga. To co może pomóc to przyjaźnie nastawieni pasażerowie, którzy wyciągną pomocna rękę. Jednym słowem, jeśli każdy będzie z empatią myślał o drugim, wszystkim będzie żyło się łatwiej.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 5

Nie bardzo rozumiem, dlaczego lepiej żeby dziecko płakało 3-4h w pociągu zamiast 1-2h w samolocie? Trochę mnie też rozbawiło, że kwestionujesz sens brania samolotu na trasę Warszawa-Poznań. Ale sama przecież byłaś w tym samolocie, jakiś powód miałaś. Widocznie mama tych dzieci też miała powód. Z praktycznego punktu widzenia dużo łatwiej się ogarnąć na lotnisku z dzieckiem i bagażami (zwykle jest płasko lub są windy i wózki na bagaże) niż na dworcu, gdzie zwykle są schody i nie ma wózków na bagaże. Jak na dworcu pchać jednocześnie wózek z dzieckiem, swój bagaż i dziecka bagaż to szczerze mówiąc jeszcze nie rozpracowałam.

Odpowiedz
avatar Kajaxxi
2 2

@mama_muminka Dzieci zazwyczaj płaczą przy zmianie ciśnienia czyli przy starcie i ładowaniu. Przy jeździe samochodem lub pociągiem zmiany ciśnienia są zdecydowanie łagodniejsze.

Odpowiedz
avatar logray
0 4

Moje doświadczenie jest takie, że bardziej uciążliwe od dzieci są psy. Do tego od czasu do czasu trafia się właścicielka wykłócająca się, że zna swoje prawa i piesek będzie na kolanach siedział. No ale może ja pecha mam.

Odpowiedz
avatar Minnie
-1 3

@logray szczerze? Nie rozumiem w czym przeszkadza pies, przewożony na kolanach właściciela. Ani nic nie pobrudzi, ani nie uszkodzi, ani nie będzie zaczepiać innych ludzi. Zazwyczaj wtedy właśnie siedzi najspokojniej. I tak, czasem zdarza mi się brać psa na kolana np. w autobusie czy pociągu. Zazwyczaj wtedy, kiedy jest duży tłok i po prostu ułatwia to życie mi i innym pasażerom (nie muszą uważać żeby nie potknąć się o psa, nie nadepnąć czy żeby pies po prostu nie skoczył na nikogo - mimo smyczy I kagańca) I minimalizuje ilość zajmowanego przez nas miejsca.

Odpowiedz
avatar logray
0 0

@Minnie Przepisy ze względu bezpieczeństwa pozwalają tylko na małe psy w kabinie przewożone w transporterze który się mieści pod siedzeniem. Wyjątkiem są psy przewodnicy. Ja zakładam, że te przepisy są właśnie dlatego aby pies w panice nie uciekł, na nikogo nie skoczył, albo nie zniszczył czegoś. Psy które zwróciły moją uwagę delikatnie mówiąc wpadały w panikę. Przy kołowaniu i starcie zachowywały się jakby to był 31 grudnia i właśnie trwał pokaz fajerwerków.

Odpowiedz
avatar Minnie
0 0

@logray ja mówię tylko o pociągu czy autobusie. W życiu nie wzięłabym psa do samolotu (też dlatego że nie mógłby ze względu na 10 kg wagi lecieć w kabinie).

Odpowiedz
avatar logray
0 0

@Minnie A bylem przekonany, że napisałem o samolotach. W pociągu i autobusie to co innego bi tam miejsce jest. Okno do patrzenia też pomaga. Byle pies był na smyczy, bo raz widziałem jak pies pani uciekł z autobusu przednimi drzwiami i wrócił środkowymi, a pani za nim próbując go złapać. No ale to bardziej śmieszne było niż przeszkadzajace.

Odpowiedz
avatar Milk
0 2

Zawsze się zastanawiam jak czują się te małe dzieci. Mam taki problem z ciśnieniem, że podczas lotu niemożliwe bolą mnie uszy. Ból czasami utrzymuje się jeszcze parę dni po locie, nie mogę się nawet wysmarkać. A te delikatne dzieciaki, które nic nie rozumieją?

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 0

@Milk Nie każdy ma ten problem. Moje dzieci leciały samolotem na wakacje pierwszy raz mając 2 i 5 lat. Dostali lizaka, żeby przełykać ślinę i żadne z nich nie skarżyło się na problem z uszami. Młodsze przespało cały lot, starsze układało układankę z tato i patrzyło za okno.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 0

@mama_muminka: No tak, ale tu mówisz już o dzieciach, które są w stanie zjeść lizaka, czy zakomunikować słownie że bolą je uszy etc. W historii pojawiają się niemowlęta, a one raczej gumy czy lizaka nie zjedzą ;)

Odpowiedz
avatar jonaszewski
1 1

@Milk: Może masz zatkane trąbki Eustachiusza. Też ledwie wytrzymywałem zmiany ciśnienia. Pomogło mi łyknięcie pseudoefedryny i xylometazolin, żeby zminimalizować obrzęk i odblokować uszy.

Odpowiedz
avatar Milk
1 1

@jonaszewski dzięki! Dobra wskazówka.

Odpowiedz
avatar marcelka
-1 5

Kryzysowe sytuacje z dziećmi w transporcie publicznym/miejscach publicznych to wg mnie zawsze wina rodziców, albo raczej kwestia tego, czy dany rodzic umie zająć się dzieckiem, interesuje się nim, czy ma go w d***. I to nie tylko podczas samej podróży, ale ogólnie - bo jak dzieciak jest przyzwyczajony do tabletów i Peppy na pełny regulator, to jak tego nagle nie dostanie, to szok i ryk. Jest na całokształt tego takie magiczne słowo: wychowanie...

Odpowiedz
avatar mama_muminka
-1 1

@marcelka Wg mnie nie zawsze. Czasem widać, że rodzin ma gdzieś swoje dziecko, czy to w sklepie, czy w restauracji czy w samolocie. A czasem dziecko ma po prostu gorszy dzień i żadna zabawka ani wysiłki rodzica tego nie zmienią. I rodzic może stawać na głowie, ale po 20-30 minutach masz dość i uznajesz, "ok, muszę dojechać do celu i nie oszaleć". Jeśli wtedy wejdziesz do autobusu to faktycznie zobaczysz rodzica "który nie interesuje się dzieckiem". Tyle, że nie wiesz co się działo 10-15 minut temu. Ale jesteś pierwsza do oceniania.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
2 2

Ja tu więcej widzę winy rodziców niż dzieci...

Odpowiedz
avatar katem
3 3

Nikt nie napisał o gorszym problemie lotu z dziećmi - smrodzie, Przed smrodem nie uciekniesz, bo na hałas można użyć słuchawek lub stoperów.A zdarzyło mi się, że rodzice zmieniali dziecku zasraną pieluchę nie w toalecie, tylko na siedzeniu. Koszmar!

Odpowiedz
avatar gmiacik
-5 5

Ci w pociągu powiedzą, że lepiej wybrać samolot xd Pomyśl, że kiedyś też byłeś takim dzieckiem. I o ile rozumiem hotele czy nawet knajpy tylko dla dorosłych (sam mam dziecko, ale jeśli z żoną chcemy jechać sami i odpocząć to fajnie jak nie ma innych dzieci) to no niestety nikt nie zorganizuje samolotu tylko dla dorosłych. I powiem Ci tak, gdybym leciał na wakacje z moim synkiem i trafiłaby się osoba jak Ty której moje dziecko przeszkadza to gwarantuję strzał w pysk. Ja nie będę na siłę uciszać i trzymać dziecka bo ktoś ma jakieś widzimisię. Moje dziecko jest święte i prędzej to ktoś oberwie w drugą stronę. Ale to nie znaczy oczywiście, że mały mógłby sobie latać gdzie chce i robić co chce bo od małego trzeba uczyć zachowania a i też jego bezpieczeństwo jest najważniejsze

Odpowiedz
avatar LolaLola
1 1

Niektórzy nigdy nie zrozumieją, że skoro już sprawili sobie "bombelka" to powinni wprowadzić kilka zmian w swoim życiu. Jedną z nich powinna być rezygnacja ze zbędnych wycieczek do czasu aż będą w stanie nad "500 plusem" zapanować. Żyjecie wśród ludzi, wypadałoby umieć się zachować i uczyć tego latorośl. To wasze dziecko, nikt oprócz was nie ma obowiązku znoszenia wrzasków, fochów i smrodów. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to znaczy że z decyzją o dzieciach powinien się wstrzymać do czasu aż sam przestanie być roszczeniowym gówniarzem.

Odpowiedz
avatar CzernestPL
1 1

Myślę i uważam podobnie, szczególnie po naszym ostatnim locie powrotnym podpisuję się pod tym dwoma rękami. Razem z narzeczoną mieliśmy ostatnio piekielny lot po świętach podczas najgorszego ataku zimy, nie dość, że pilot robił co mógł aby utrzymać samolot w powietrzu to jeszcze dookoła nas pełno było dzieciaków różnej maści i wieku, kopanie w fotel, płacz, kłótnie były tylko potęgowane głośnymi rozmowami ich rodzicieli między sobą, na wszelkie prozby o uspokojenie watachy odbijały się echem. To był 50ty lot mojej partnerki, naszego syna 40ty a mój 6ty i stwierdziliśmy jednogłośnie, że już koniec latania, lepiej w auto wsiąść i komfortowo sobie pojechać te 16 godzin ten raz czy 2 w roku, tym bardziej, że jeśli chodzi o loty uk-pl to wychodzi na to samo bo też trzeba rano wstać, zebrać się, często dojechać pociągami i taxi na lotnisko a po wylądowaniu też trzeba często skorzystać z owych by się dostać do domu, jeśli latając samolotem mamy zaoszczędzić 2-3 godziny w zamian za ogromny stres to niema sensu latać.

Odpowiedz
Udostępnij