Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wprowadziłam się z mężem na osiedle domków jednorodzinnych. Przez płot mieszkała para…

Wprowadziłam się z mężem na osiedle domków jednorodzinnych. Przez płot mieszkała para w naszym wieku i naturalnie wyszło, że się zaprzyjaźniliśmy- dajmy im na imię Adam i Kasia. Mężowie sobie pomagali przy majsterkowaniu, ja spędzałam czas z sąsiadką na babskich wieczorach. Mieliśmy ze sobą tak bliskie stosunki, że mieliśmy do siebie klucze i opiekowaliśmy się naszymi zwierzakami i domem pod nieobecność drugich.

W pewnym momencie zauważyłam, że sąsiadka przestała pić alkohol, podobno ze względów zdrowotnych. Ja jednak podejrzewałam ciążę i moje podejrzenia się sprawdziły. Nie chciała nam o tym mówić w pierwszych tygodniach, bo jak sama powiedziała, mogło by jeszcze z tego nic nie być. Ucieszyliśmy się z perspektywy posiadania nowego sąsiada- Kazika i gdy tylko się urodził, kupiliśmy mu małą wyprawkę.

Jednak Kasia po porodzie czuła się źle. Miała cesarkę po kilku godzinach porodu, gdy tętno dziecka zaczęło spadać. Dostałam pozwolenie, aby w razie wypadku, wchodzić do nich jak do siebie (pracuję całkowicie zdalnie i to w trybie zadaniowym), bo jestem pod ręku na miejscu. I podobnie jak my, oni najbliższą rodzinę mają oddaloną o 3-4 godziny autem.

Kasia jednak w miarę szybko doszła do siebie, a gdy Kazik zaczął robić im pod górkę, zauważyłam, że jest coś nie tak.
Otóż Adam, dopóki dziecko spało i jadło, siedział w domu. Gdy zaczął być potrzebny a nocy, bo mały zaczął mieć kolki, przeniósł się spać na kanapę do salonu, bo "nie wysypia się, a on do pracy wstaje". I nie bo dla mnie to aż tak gorszące, do momentu gdy od Kasi usłyszałam, że Adam nocuje na kanapie również w weekendy, a ona ma już dość spania po parę godzin w ciągu nocy i dnia, cały czas na czuwaniu. Powiedziałam jej, że to są ich wewnętrzne sprawy, ale ma z Adamem porozmawiać. Zaproponowałam jej też, że wybierzemy się na parę godzin do spa, które jest oddalone od nas o 20 min jazdy autem. Odpocznie i zrelaksuje się, bo od dnia narodzin Kazika, jedynie gdzie wychodziła to na zakupy.

W dzień wyjazdu, Kasia zadzwoniła, że jednak nie może jechać, bo Adam nie chce zostać sam z dzieckiem, bo nie da rady. Zniesmaczyło mnie to i podzieliłam się obawami z moimi mężem, że Kasia zwyczajnie ma cały dom i budzące się co chwilę w nocy dziecko na głowie, co według mnie nie było korzystne dla jej psychiki.

Gdy Kazik miał jakieś 3-4 miesiące, Adam coraz częściej wpadał do nas po narzędzia, czy coś wydrukować. Wpadał zawsze z piwkiem w ramach podziękowania i siedział dopóki Kasia do niego nie zadzwoniła. Mój mąż, pół żartem pół serio, zapytał Adama jak mu idzie zajmowanie się Młodym i czy dał się już im wyspać chociaż jedną noc. Na co on poważnie odpowiedział, że dopóki Kasia nie pracuje, to ona ma się Kazikiem opiekować. Zasugerowałam, że Kasia też potrzebuje odpoczynku i byłoby fajnie, gdyby też nawiązał z dzieckiem relacje. Ten pełen powagi zapytał mojego męża, czy jeśli my się postaramy o dziecko, to on obok niego będzie chodził. Odparł, że tak, bo to jest też jego dziecko i tak samo chodził wokół niego jego ojciec.

I poza tym jednym razem nie poruszaliśmy już tego tematu, bo to nie nasze życie, nie nasza sprawa. Do momentu sprzed tygodnia.

Kasia do mnie dzwoni, żebym do niej przyszła szybko, bo ona chyba zaraz zemdleje. Biegnę wręcz do niej, tak jak stałam i widzę jak odbija się od ściany do ściany. Jakby co najmniej wypiła z butelkę wina. Przezornie pytam się czy brała jakieś leki albo coś piła. Nic, ale od rana źle się czuła, a Młody jeszcze w nocy szalał więc nie dospała. Pakuję z jej pomocą Kazika do auta i jedziemy we trójkę na pogotowie, bo nie będę ryzykować, jeśli nie wiem co jej jest. Próbuję z auta zadzwonić do Adama ale nie odbiera - podobno w pracy nie może mieć przy sobie telefonu.

Kasia zostaje w szpitalu, ja zabieram Kazia do siebie i czekam, aż pojawi się Adam. Okazało się, że Kasia jest silnie przemęczona i ma bardzo mocną anemię. Została na dwa dni na obserwację.

Przez te dwa dni Adam co chwilę dzwonił do nas, żebyśmy mu przyszli pomóc- od zmiany pieluchy, po karmienie. Aż w końcu wypalił z tekstem, że jestem kobietą więc to naturalne dla mnie, że lepiej zajmę się dzieckiem.

Wkurzona jak cholera powiedziałam, że to nie ja sobie dzieciaka zrobiłam i szczyciłam się jakim to dobrym ojcem będę, aż do momentu gdy dziecko faktycznie się urodziło i trzeba się nim zająć. Wtedy się na nas obraził, bo zostawiamy go w tak trudnym momencie.

Kasia wróciła do domu i nadal pewnie podział obowiązków jest taki jak wcześniej, ale tego już nie wiem, bo również Kasia przestała się do nas odzywać, bo zostawiliśmy samego Adama, bez żadnego wsparcia, kiedy ona liczyła, że będziemy mu pomagać.

I według mnie, dla obojga z nich przydałaby się terapia, która by pokazała jak być dobrym rodzicem. Weszli już tak głęboko w rolę matki polki i ojca pracującego i wiecznie zmęczonego, że bez tego nie wrócą do normalnych relacji. Ale to nie moja sprawa, nie moje dziecko ani moja rodzina.

Jeśli poproszą mnie o pomoc, oczywiście pomogę, ale na tym koniec.

Małe miasteczko

by ~Piekielnirodzice
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar marcelka
20 20

Współczuję Kasi. Osoby, które mają wizję słodkiego bobaska w beżowym ubranku, radośnie śmiejącego się o poranku, przeżywają ciężkie zderzenie z rzeczywistością, gdzie owszem, pojawia się i moment słodkiego bobasa, ale jednak większość czasu to karmienie, kupki, pampersy, przewijanie, usypianie, smarowanie - i wszystko to w dodatku podporządkowane rytmowi życia dziecka, a nie wtedy, kiedy rodzicom pasuje. Adam ręki do tego nie przykłada, więc nie wie, jak to jest trudne i męczące. A jak do tego dodać podejście, że "on zarabia", a Kasia to przecież "tylko dom i dziecko musi ogarnąć" - z naciskiem na słowo tylko, to już równia pochyła do kryzysu w związku, może jakiejś kobiety na boku u niego, może depresji u niej, i pewnie do rozwodu.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
1 1

@marcelka: Niestety. Niemal dokładnie w ten sam sposób rozpadło się małżeństwo moich rodziców. Ojciec wiecznie w pracy i zmęczony, niepomagający, matka non stop do mnie uwiązana. Na szczęście po roku się zeszli i są razem do dziś, ale zanim się jakoś dogadali i ułożyli rzeczywisty plan działania, to było ciężko.

Odpowiedz
avatar helgenn
16 16

To nie sprawia, że historia jest mniej piekielna, ale myślę, że tak wygląda "podział" obowiązków większości rodziców. U mnie było lepiej, ale też musiałam co chwilę dobitnie tłumaczyć, że urlop macierzyński z czasami pod gruszą ma niewiele wspólnego.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 22

@helgenn: Moim zdaniem taki podział, choć nie tak ekstremalny, jest logiczny. Oczywiście, urlop macierzyński, a praca zawodowa to dwie różne sprawy i wszystko ma swoje plusy i minusy. Będąc na macierzyńskim - owszem, często byłam niewyspana, znużona, zniecierpliwiona. Z drugiej strony, obecnie miło wspominam sobie ten czas, kiedy mogłam przynajmniej poleżeć sobie w łóżku do południa, pooglądać seriale, pochodzić sobie na spacerki. Karmiłam piersią i absolutnie logiczne było dla mnie, że to ja wstaję, czasem co godzinę, nakarmić dziecko w nocy czy przebrać mu pieluchę. Owszem, chciałam, aby partner wieczorem czy w weekend trochę zajął się dzieckiem, abym mogła pobyć chwilę dla siebie, ale w niczym nie można przeginać. Wiem dobrze, że matka na macierzyńskim nie jest na urlopie wypoczynkowym, z drugiej strony zastanawiam się, czy sprawiedliwym jest, że kobieta, gdy tylko facet wraca z pracy wciska mu dziecko na cały wieczór i cały weekend, żeby się zająć sobą? Partner pracujący też chce mieć czas dla siebie. Optymalną sytuacją jest, gdy rodzice naprawdę są dla siebie partnerami i nawzajem myślą o potrzebach i swoich i partnera i dziecka. Najgorzej, gdy ludzie ze sobą nie rozmawiają, tylko tkwią w swoim przekonaniu, że ich rola w rodzinie jest ważniejsza i bardziej godna szacunku niż tej drugiej osoby.

Odpowiedz
avatar helgenn
21 21

@digi51: nie mam problemu z tym, że opieka nad dzieckiem spoczywa głównie na kobiecie podczas urlopu macierzyńskiego, bo po to on jest. Ale nie może być tak, że nie ma chwili odpoczynku, nawet w weekend, bo przecież "nie pracuje".

Odpowiedz
avatar nieDuzaJola
17 17

@digi51: Zgadzam się z Tobą. Ja jak dzieci były małe wstawałam w nocy, aby przebrać, nakarmić, było to zrozumiałe, skoro mąż rano wstaje do pracy. Więc podział równy jest bez sensu, bo to kobieta w końcu jest na macierzyńskim, a mąż wstaje i wychodzi do tej pracy. Ale uważam, że mąż też powinien trochę zająć się dzieckiem, nie cały wieczór, czy weekend, ale przez jakiś czas. Gdyby kobieta np. mogła na 2h wyjść 2-3 razy w tygodniu to już miałaby trochę odskoczni. A takie zdarzenia nie przemęczą mężczyzny.

Odpowiedz
avatar Habiel
19 19

@digi51: Dla mnie opieka ojca nad dzieckiem jest oczywista. Nie powinno być, że kobieta cały czas siedzi z dzieckiem, a na próby wyjazdu, żeby od niego odpocząć, dostaje pretensje albo że jest już tak wymęczona, że dostaje anemii i ląduje w szpitalu. Ojciec też jest po to, aby się dzieckiem zajmować, a praca zawodowa go z tego nie zwalnia. Każdy ma prawo do odpoczynku.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 11

@Habiel: Teoretycznie to ojciec powinien po prostu sam z siebie chcieć z dzieckiem spędzać czas. Ja jednak myślę, że patrzę na młodych ojców stosunkowo łagodnym okiem, bo widzę takie sytuacje trochę szerzej. Oczywiście, matka może być zmęczona już choćby z tego powodu, że 24h jest w trybie czuwania. Z drugiej strony, broniąc trochę ojców niemowlaków, takie dzieciątko to kruszyna - po porodzie już, ale jeszcze w ciąży strasznie się bałam, że niechcący zrobię dziecku krzywdę, nie dopilnuję, nie zareaguję na czas w razie W. Będąc z dzieckiem całymi dniami człowiek szybko się uczy tego i owego i szybko zaczyna pewne rzeczy robić mechanicznie. Dla drugiego rodzica, który dziecko widuje tylko wieczorami, jest to proces znacznie dłuższy. W dodatku zajmowanie się niemowlakiem jest potwornie nudne. Oczywiście, w zależności na ile dziecko jest "łatwe" - ale w zasadzie cały czas robi się to samo, nie pobawisz się z nim w coś szczególnie ciekawego, nie pogadasz, na spacerze możesz sobie tylko wózek popchać, z drugiej strony - moje dziecko praktycznie nie spało w ciągu dnia. Dał się odłożyć na bujak, ale o takim relaksie z książką możesz jednak zapomnieć, bo co się zaczytasz - dziecko jednak domaga się wzięcia na ręce czy cyca. Więc mnie to nie dziwi, że jak ktoś wraca po całym dniu pracy, nie znając dobrze zachowań dziecka nie bardzo wie, co z nim począć. Mimo wszystko - ja tam od faceta wymagałam, że dzieckiem się zajmował, choćby godzinę po południu czy parę godzin w weekend. Trochę mnie frustrowało, gdy mi mówił, że takie małe dziecko lepiej ma pod opieką matki, ale gdy będzie starszy więcej będzie się nim zajmował. No, ale kurna tak się stało. Im dzieciak starszy - tym więcej robią tylko we dwójkę, aż czasem mam boleść serca, gdy mi mówi "mama, idź, bo ja się bawię w auta z tatą" :D

Odpowiedz
avatar Orava
5 5

@digi51 Zazdro. Moje dziecko ma już 5 lat, a ja nadal nie potrafię nawet z odrobiną sympatii powspominać tych niemowlęcych czasów. Serial? Poleżeć do południa? Fajnie tak. Gdy niemowlak ma ostry refluks, to musisz go nosić po karmieniu w pionie aż nie strawi. A jak strawi, to trzeba przebrać i wkrótce nakarmić od nowa.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Orava: No to nie zazdroszczę. Moje dziecko było i nadal jest stosunkowo łatwe w obsłudze. Jedyne, co mi rzutało w trakcie urlopy macierzyńskiego, to jak pisałam wyżej, straszna nuda, szczególnie, że akurat na ten przypadła pandemia, a ja przed ciążą pracowałam po 60h tygodniowo - trochę ciężko było mi się odnaleźć w tej wymuszonej bezczynności.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@digi51: Logiczne jest, że facet w ogóle nie zajmuje się dzieckiem, bo pracuje, a matka zajmuje się nim cały czas? Sory, ale facet pracuje 40 godzin tygodniowo i w takim układzie ma święty spokój we wszystkie popołudnia i weekendy. A matka świętego spokoju nie ma nigdy. No ale wiem, że niektórym kobietom pasuje, że nie idą do pracy i siedzą w domu na finansowej łasce męża, więc się godzą na coś takiego, ale niech nikomu nie wmawiają, że to jest logiczne.

Odpowiedz
avatar digi51
19 21

Powiem brutalnie, że problem leży w tym, że ludzie ze sobą nie rozmawiają, tylko robią założenia. Mało tego - ludzie nawet po spędzeniu X lat w związku, czasem w ogóle się nie znają. Wiem, że są ekstremalne sytuacje, kiedy człowiek zmienia się z dnia na dzień, ale tyle historii, ale słyszałam, że "on/ona nagle się zmienił(a) o 180 stopni po ślubie/urodzeniu dziecka/zamieszkaniu razem" - to jest trochę za dużo abym uwierzyła, że tak jest w każdym wypadku. Mam parę znajomych, którzy mają teraz już roczne dziecko. Małżeństwem są od 12 lat. Od kiedy ich znam, zawsze - on lekkoduch, rozwalający pieniądze gdzie popadnie, ciągle w długach, często znikający na cały weekend bez żadnego uprzedzenia, ona - załamująca ręcę, próbująca trzymać domowy budżet w ryzach, prosząca, aby w wieku 40 lat przestał zachowywać się jak Piotruś Pan, odstawił alko i inne używki. I ona mi wmawia, że on się zmienił po narodzinach dziecka, bo wychodzi na całe weekendy, dzieckiem się nie interesuje, nie obchodzą go dodatkowe wydatki i nadal rozwala po kilkaset euro w jeden weekend na imprezy, używki i taksówki. Obraziła się, gdy jej powiedziałam brutalnie, że on się nie zmienił, tylko nie spełnił jej oczekiwań nagłego dorośnięcia po zostaniu ojcem.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 2

@digi51: Czy to się dzieje w każdym przypadku? Nie. Niestety jednak jest to zatrważająco częste, gdy mężczyzna unika odpowiedzialności za dziecko, które przecież też chciał. I nawet gdy był on człowiekiem postępowym społecznie to po narodzinach dziecka następuje regres. Czasami wręcz bardzo ekstremalny.

Odpowiedz
avatar jass
21 23

@nieDuzaJola: Skoro dzwonił co chwilę, a jeszcze walnął Autorce, że jako kobieta to ona powinna się jego dzieckiem zajmować to raczej nie wygląda na to, że facet chciał pomocy w nauczeniu się czegoś - a że zwyczajnie oczekiwał darmowej opiekunki.

Odpowiedz
avatar bazienka
6 16

@jass: ja to mysle, ze pod jakims pretekstem by sie z domu ulotnil i radz sobie kobieto bo co dziecko samo zostawisz?

Odpowiedz
avatar Pantagruel
17 17

Jest różnica między logicznym podziałem obowiązków a brakiem partnerstwa. Logiczne jest, że jak jedna osoba nie pracuje (z jakiegokolwiek powodu) to ona zajmuje się domem, sprzątaniem, dziećmi, zwierzakami czy zakupami. Ale logiczne jest też to, że drugi partner wspiera nie tylko tym, że zarabia pieniądze. Do niedawna mieliśmy sytuację, że ja przez dłuższy czas nie pracowałam. Normalnie dla mnie było, że to ja sprzątam, gotuję, ogarniam mieszkanie czy jakieś bieżące rzeczy typu zostanie w domu bo przychodzi "pan od gazu". Ale nie wyobrażam sobie, że jeżeli akurat np. źle się czuję albo jestem zajęta czymś innym i poproszę męża o załadowanie zmywarki albo wyniesienie śmieci czy włączenie prania, to on odmawia bo "przecież ja pracuję a ty siedzisz w domu".

Odpowiedz
avatar digi51
10 10

@bloodcarver: Z większością się zgadzam, z tym, że pauszalizowanie w tym kontekście i w dzisiejszych czasach jest trochę bez sensu. Podział ról w związku jest w dzisiejszych czasach jest bardziej indywidualny. Pomijając kwestię zasiłku rodzicielskiego, kobiety idą częściej na macierzyński, bo po porodzie same muszą dojść do siebie i się zregenerować i nie są w stanie następnego dnia iść do pracy na pełnych obrotach. Dochodzi też kwestia karmienia piersią (uważam za absolutnie tragiczne sytuacje jak ze Stanów, gdzie ktoś przynosi matce dziecko do pracy na karmienie), ale poza tym - kobiety często zarabiają tyle samo co ich partnerzy, albo i więcej, a często większym nakładem pracy, bo w niektórych firmach nadal kobiety, aby dojść do pewnego poziomu uznania ze strony pracodawcy muszą udowodnić więcej niż mężczyzna. To, że mężczyźni statystycznie krócej żyją to nie pokłosie nie tylko ciężkiej pracy, ale też bardziej niezdrowej diety, częstszego sięgania po używki i unikania wizyt u lekarza. Obecnie jestem w sytuacji, gdzie rozkręcam własny biznes, a partner z racji zmiany sytuacji zawodowej pracuje tylko na pół etatu. I dla mnie oczywistym jest, że w tej sytuacji to on przejmuje większość obowiązków domowych. Dobrowolnie zdecydowałam się na praktycznie całkowity brak wolnego czasu idąc na samozatrudnienie, ale gdy czasem usłyszę głupi tekst w stylu "znowu mam to robić? Przecież to zadanie kobiety" - to choć bardzo kocham mojego partnera i generalnie dogadujemy się dobrze, to zastanawiam czy on z choinki spadł? W sensie - mam pracować jak stereotypowy facet, ale nadal spełniać wszelkie stereotypowo kobiece obowiązki? Wydaje mi się, że kobiet w podobnej sytuacji, a w zasadzie gorszej jest sporo. Bo nie każda potrafi facetowi skutecznie pewne rzeczy wyperspadować, nie każdy facet da sobie wytłumaczyć, a z tych, którzy dadzą - nie każdy faktycznie będzie gotów pewne obowiązki przejąć, nawet widząc, że byłoby sprawiedliwe i logiczne, bo wygodniej jest powiedzieć, że "takie rzeczy to baby robią".

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 2

@bloodcarver: Wiesz, mąż mojej przyjaciółki też często sypiał w drugim pokoju by się wyspać do roboty. Ale wracał z pracy to się brał za opiekę nad dzieckiem aby ona mogła się zdrzemnąć, wykąpać czy w spokoju zrobić obiad. Bo to też jego dziecko. Mógłby spędzać nawet 12h w pracy dziennie i to go nie zwalnia z obowiązku bycia ojcem SWOJEGO dziecka. Nie wspominając już o tym, że sam poród to nie spacer po parku i kobieta może wymagać opieki i czasu na regenrację. A zamiast tego ma dwójkę dzieci, którymi się musi opiekować. Z czego jedno dorosłe, które powinno mieć więcej empatii i ogarnięcia życiowego. A jak już mówimy o omawianiu z góry - tak, pary powinny wszystko komunikować i tak robią. I co? I nic. Dziecko się urodzi i facet jest "zmęczony", a w ogóle zmienianie pieluch to babska robota i tyle z komunikacji i obietnic. Nie bądź naiwny.

Odpowiedz
avatar louie
23 23

@Samoyed: proste - nie wysypia się notorycznie, przez co tworzy się efekt kuli śnieżnej. Organizm jest coraz bardziej wyczerpany i nie ma kiedy się regenerować. Spanie po kilka godzin w nocy przy ciągłym napięciu, nieustający stres i przemęczenie odbijają się bardzo poważnie na zdrowiu.

Odpowiedz
avatar helgenn
16 16

@Samoyed: mam bliźniaki (chyba podobnie jak Ty), pracy na pewno było więcej niż przy jednym dziecku, ale mimo wszystko były to niemowlaki współpracujące. Mam koleżanki, których dzieci przez cały dzień i noc wyły. To nie był normalny płacz, tylko skowyt, którego niczym się nie dało uspokoić ani wyleczyć. Zdaję sobie sprawę, że jedno problematyczne dziecko może dać bardziej popalić niż dwójka takich co głównie je, śpi i defekuje.

Odpowiedz
avatar Lypa
11 13

@Samoyed: Z mającym kolki niemowlakiem? Np. nosi. Zajmowanie się tak małymi dziećmi potrafi być naprawdę męczące...

Odpowiedz
avatar digi51
7 9

@Samoyed: Weź po uwagę jeszcze ogólny stan zdrowia. Z rzeczami jak niedosypianie, niedojadanie, stres jest jak z każdym innym stanem chorobym - jak organizm sobie z nim poradzi zależy w dużej mierze od stanu tego organizmu z momencie, gdy staje się narażony na niekorzystne czynniki.

Odpowiedz
avatar Habiel
15 15

@Samoyed: Dopóki mojej znajomej nie urodził się syn, to nie byłam świadoma, że dziecko może aż tak wymęczyć. Jej dziecko miało kolki, regularnie pobudka co 2-3h na karmienie, potem odbijanie i masowanie brzuszka, żeby już tych kółek nie miał. Do tego dom i kot pod opieką. Skoro mąż Kasi wychodzi z założenia, że dziecko to obowiązek tylko kobiety, to pewnie ona ma cały dom na swojej głowie. Od sprzątania, pod opiekę nad dzieckiem, zakupy i zwierzę (nie jest napisane jakie). Autorka pisze też pod historia że to małe miasteczko, więc pewnie opcji zamówienia zakupów nie ma. A niedobory snu potrafią zabić. Pewnie mąż Kasi nie poczuwa się też do jakiegokolwiek przygotowania obiadu, czy choćby położenia dziecka spać. A ona jest cały czas nakręcona na to, że musi pilnować dziecka i zwierzęcia; nie dosypia, a jeszcze przyjdzie książę i chce obiad i wysprzątana chatę oraz pełną lodówkę.

Odpowiedz
avatar helgenn
23 23

@Samoyed: to jest trochę rozumowanie rodem "niemożliwe, żeby ktoś miał depresję, skoro ja jej nie mam". Mamy jeszcze do odrobienia wiele lekcji z empatii.

Odpowiedz
avatar Ohboy
15 17

@Samoyed: Ja nie spałam. Tzn. spałam po 15 minut, a tak to darłam ryj przez cały czas. I to bez kolek, bez jakichkolwiek problemów medycznych. Darłam i tyle. I tak przez kilka lat, nie miesięcy, na wszystkich zdjęciach mam otwartą paszczę. Do tego byłam ogromną przylepą i nie można było mnie odłożyć. Poza tym zupełnie nie myślisz o tym, jak stan psychiczny przekłada się bardzo fizycznie, widocznie na organizm.

Odpowiedz
avatar Enchantress
16 16

@Samoyed: serio to pisze kobieta, która ma conajmnien 4 dzieci? Nie każde dziecko, nie każdy poród jest taki sam. Może nie zregenerowała się po porodzie wystarczająco, może traciła za dużo krwi w połogu. Do tego dodaj dziecko z kolkami ( serio dziecko może nie spać cała noc) i efekt jak w historii. Nie znamy szczegółów stanu zdrowia bohaterki więc.. pie***enie typu ooo ja sobie dałam radę a jak inni nie dają to są pi**y jest nie na miejscu

Odpowiedz
avatar Ohboy
11 17

@Samoyed: Nie mam ani grama dziecka i mieć nie będę, mądralo. Ludzie przyszli ci pokazać, że twoje doświadczenia nie są uniwersalne. No, ale ty jesteś super matką i najsilniejszym człowiekiem na świecie. I najmądrzejszym, bo we wszystkich komentarzach starasz się pokazać, że ty wiesz najlepiej. A jak ktoś się z tobą nie zgadza, to jest miękką fają. Oj Samoyed, jak mi twoich dzieci żal. Rodzice, którzy są przekonani o swojej wybitności, są jednymi z najgorszych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2023 o 17:34

avatar pasjonatpl
10 10

@helgenn "mam bliźniaki (chyba podobnie jak Ty), pracy na pewno było więcej niż przy jednym dziecku". I tak i nie. Jeśli chodzi o przewijanie i całą resztę to tak. Ale dwoje dzieci będzie się bawić ze sobą. Jak jest jedno, to cały czas będzie się domagać uwagi rodziców. Znajoma, która ma bliźniaki, mi to powiedziała.

Odpowiedz
avatar Enchantress
12 12

@Samoyed: o widzę, że tylko Ty jedna jedyna jesteś doświadczona. Też mówię z doświadczenia i z doświadczenia to wszystko wiem

Odpowiedz
avatar Enchantress
9 9

@Ohboy: o lepiej bym tego nie ujela

Odpowiedz
avatar helgenn
5 7

@pasjonatpl: to prawda, ale tak jest później. Przy miesięcznych niemowlakach to ma raczej średnie zastosowanie. Z niektórymi rzeczami było na początku trudniej, z innymi łatwiej, ale nadal jestem w stanie sobie wyobrazić, że jedno może dać bardziej popalić.

Odpowiedz
avatar digi51
13 13

@Samoyed: Dla ciebie madką jest każdy, kto nie przyklaskuje twojemu nieustannemu utyskiwaniu nad młodym pokoleniem rodziców i nie klepie cię po pleckach, bo, jak zdążyłaś się już pochwalić w mniej więcej 5000 komentarzy na tej stronie, wychowałaś dwie pary bliźników, zawsze miałaś uśmiech na twarzy, pracowałaś na trzy etaty, zmieniając pieluchy zrobiłeś cztery doktoraty, no i oczywiście znikąd pomocy.

Odpowiedz
avatar bazienka
8 12

@Samoyed: jak urodzil sie moj mlodszy brat, to jakos wyszlo tak, ze jedno z nas spalo w dzien, a drugie w nocy na szczescie byla jeszcze babcia, bo mama by nie wyrobila i tak, dlugotrwaly niedobor snu, jak i dlugotrwaly stres proadza do wyczerpania organizmu

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
9 9

Z jakąkolwiek młodą matką nie rozmawiam, to zawsze słyszę, jak ważne są te przerwy od zajmowania się dzieckiem, czy to z pomocą męża czy rodziny. Człowiek po 40h tygodniowo potrzebuje raz na czas urlopu, dziwię się, że zmęczenie po dyżurach przy dziecku budzi takie kontrowersje. Samoyedowi gratuluję zajebiscie silnej psychiki oraz nieomyslności. Nawet jeśli dzieciaki miałyby z tego powodu chodzić na terapię, to je przynajmniej stać! Jednocześnie dziękuję za zrezygnowanie z wyuczonego zawodu (nie pamiętam - psychologia czy psychiatria), chyba że ten ton i styl to taka maska na piekielnych.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
9 9

@Samoyed: Czy Ty właśnie sugerujesz, że potrzeba oderwania się od codziennych obowiązków jest podszyta nienawiścią? Czy Ty masz jakieś złe doświadczenia z własnej roli macierzyńskiej, które łączą odpoczynek z nienawiścią? Tbh, jedyną madką jaką tu widzę, jesteś Ty. To bardzo madkowe - mówić innym matkom czy bezdzietnym, że one to życia nie znają, że kiedyś matki w polu rodziły i do roboty szły, a nie jakieś anemie i przemęczenie, do tego przy jednym dziecku! Niby nie mówisz o wydobycinach po cesarce, a madkowy heroizm bije od Ciebie. P.S. Nie baw się we wróża, bo Ci to nie idzie - mam ewidentnie inne upodobania. ;)

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
10 10

DROGIE MATKI W WĄTKU, jeżeli któraś zwątpiła w swoje siły i wartość po tych komentarzach, to ucha oba dwa do góry - to normalne, że dbacie o swoją równowagę i wypoczynek, ma to pozytywny wpływ na Was i na dziecko, poprawia jakość Waszej więzi kiedy nie jesteście wykończone i poirytowane ;) Nie musicie ufać takiemu randomowi z internetów jak ja, możecie zasięgnąć języka u specjalisty (jeśli macie taką możliwość) lub licznych publikacji w temacie. @Samoyed: trudno dyskutować z wypaleniem zawodowym po trzech miesiącach - jeżeli człowiek ma balans zawodowo-prywatny, może spokojnie zaplanować czas wolny, czyli generalnie ma zdrowy wypoczynek i relaks, to wypalenie w tak krótkim czasie byłoby niepokojące. Jeśli człowiek z powodu np. studiów traci zdrowie, bo jest taaaaaki zmęczony, po prostu powinien się zastanowić, czy nie jest w toksycznym środowisku, bo może jego wykładowcy nie nadają się do nauczania (częsty problem na prestiżowych uczelniach publicznych). Oczywiście może się też nie nadawać, po prostu zaznaczam, że głosisz kolejną świętą prawdę, która taka święta nie jest. Skoro lekarz zdiagnozował anemię, to niezła sprawcza wyobraźnia. I to jest właśnie przykład Twojej madkowości - matka małego dziecka została zdiagnozowana z anemią i wyczerpaniem organizmu, ale prawdziwa MADKA wie, że to nieprawda, bo kto to widział przy jednym dziecku. Wszystkie Twoje komentarze pod tą jedną historią właśnie takie są - madkowe; natomiast interesujące jest, że w Twojej głowie to wcale nie o nie chodzi, tylko o jakieś inne. Chyba trochę czujesz się tu jak celebrytka. Tak czy owak, jak mówiłam - kulą w płot. Generalnie to, co głosisz, jest po prostu niezdrowe. Zwłaszcza przy dzieciach, które mają nadrzędność w planach, ważne jest, by od czasu do czasu znaleźć czas dla siebie (jako pary oraz indywidyalnie). Narzekanie zaczyna się dopiero wtedy, kiedy takiego elementu brakuje - zresztą podobnie jest w wypaleniu zawodowym. Wtedy powstaje obraz matki wiecznie zmęczonej, narzekającej i nie mającej siły. Nie mam pojęcia, co sprawia, że sadzisz takie farmazony - umniejszanie matkom, które mają mniej odporne organizmy czy po prostu wyrażają swoje potrzeby - może to był jakiś Twój mechanizm przetrwania; pewnie lepiej znasz przyczynę ode mnie. Wiedz natomiast, że to, co wypisujesz pod historią, nijak się ma do wiedzy o wychowywaniu dziecka i zdrowiu matki, jednocześnie śmierdząc madkowością na kilometr. Zwyczajnie szkodliwe zachowanie. W każdym razie po tym ostatnim komentarzu mam wrażenie, że faktycznie trololo, tyle że z Samoyeda strony. Przecież to aż nierealne, żeby tak przewrócić pionki, nasrać na szachownicę i ogłosić zwycięstwo. Pozostaje mi jedynie czekać na opcję "zablokuj użytkownika".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2023 o 8:55

avatar Habiel
10 10

@Samoyed: Wymyślamy te anemię. Serio? Ja mam bardzo dużą, od narodzin, tendencję do anemii. Nie przyswajam za dobrze żelaza, mimo że jem dużo mięsa. Wystarczył mi zwykły okres i już hemoglobina spadała mi z 13 na 10, a gdy trafiły się mocne okresy, potrafiłam mieć 8-9. I to było w czasach, gdy moim jedynym obowiązekiem była nauka w szkole oraz pomoc w domu. Chodziłam wyspana, spokojnie najedzona i wypoczęta, a anemia się pojawiała. Dlatego nie wątpię w to, aby dziecko mogło sprawić, że ktoś w skrajną anemię wpadnie, bo przy jej leczeniu ważna jest regeneracja. Jeśli Kasia miała cesarkę, to była narażona na utratę krwi. Potem cały okres połogu zamiast odpoczywać latała wokół dziecka, domu i niedzielnego tatusia. Pewnie nawet nie połączyła kropek, że zmęczenie i problemy ze snem, mogą też wynikać z anemii, bo nie miała na to zwyczajnie czasu. A uwierz mi, bo wiem to z doświadczenia, anemia jest w cholerę zdradliwa i może bardzo szybko zrobić duża krzywdę w organizmie. I nie bierz wszystkich swoją miarą. Nie ocenia się kogoś, bo nigdy nie masz całego obrazu sytuacji. Ciekawe jakbyś reagowała, gdyby przy porodzie bliźniaków pojawiły Ci się komplikacje, byłabyś w kiepskiej kondycji fizycznej i psychicznej, bo dzieci nie dawałby Ci wypocząć, a tu jeszcze przychodził Pan i władca, który chce obiad, czysty dom i pewnie seks, a w zamian oferuje marne wsparcie finansowe. Cieszę się, że miałaś dobre doświadczenia z macierzyństwem, ale nie każdy takie ma lub będzie mieć. Swoją postawą potwierdzasz to, że najgorsza dla innej matki jest drugą matka.

Odpowiedz
avatar digi51
9 9

@RudaMaupa: Syndrom Grażyny, matki z poprzedniego pokolenia. Jakby się tak przyjrzeć komenatrzom pań w okolicach 60stki pod wątkami dzieciowymi, to zauważysz, że to bardzo częste - "ja miałam ciężko, ale dałam radę, więc jak te młode siksy z jednym dzieckiem mogą narzekać i się skarżyć? Mają lepiej ode mnie, a chcą mieć jeszcze lepiej? KTO TO WIDZIAŁ!!!" Moja mama też jako matka łatwo nie miała, ale cieszy się, że jej dzieci jako rodzice mają łatwiej, ale zauważa też, że my mamy problemy, których ona, gdy byliśmy dziećmi nie miała. O czym niektóre grażynki zdają się zapominać. Mierzą swoją miarą, jednocześnie kompletnie nie starając się zrozumieć, że świat się zmienił - w niektórych aspektach na lepsze, w innych na gorsze. O ile te pozytywne zmiany szybciutko potrafią w dyskusji wypomnieć, tak jakoś tych negatywnych nie widzą.

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@Samoyed: Pokaż mi jeden komentarz, w którym skarżę się, jak to mi jako matce ciężko albo w którym czegoś od kogoś żądam, bo mi, matce się należy (bo na tym polega roszczeniowość, wiesz?). Bo chyba tego nie wymyśliłaś? ;) Gdybyś była taka zadowolona ze swojego życia to nie szczekałabyś ciągle z taką agresją we wszysktkich możliwych tematach, wyzywając wszystkich na około i projektując na innych jakieś swoje wyobrażenia.

Odpowiedz
avatar aienma
2 4

@Samoyed: Jak masz dziecia, który zje w 10 minut, odbije się od razu i da się odłożyć do łóżeczka spać, a następne karmienie za 3,5 godziny to tak, czym te matki są zmęczone. Ale w wielu domach wygląda to inaczej, matka nie ma czasu się wyspać czy zjeść. A jak już się uda dorwać do jedzenia to musi jeść w biegu, bo bąbel płacze.

Odpowiedz
avatar Ohboy
15 19

A potem ojcowie się dziwią, że ich własne dzieci nie lubią :)) Niektórzy tu mówią, że to logiczny podział obowiązków. Nie, nie na tak wczesnym etapie, gdy dziecko jest delikatne i potrzebuje opieki cały czas. Bo ojciec pracuje tylko 8 godzin, a matka pracuje 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, bez jakichkolwiek przerw. To jest patologiczny podział, gdy ojciec "zasługuje na odpoczynek po pracy", a matka (po 9 miesiącach męczenia się w ciąży i cierpienia przy porodzie) zasługuje na to, żeby być na skraju załamania. Cieszę się, że jedyne bliskie mi pary z dziećmi nie są patologią i razem zajmują się dziećmi. Opieki nad dzieckiem trzeba się NAUCZYĆ i dotyczy to każdej płci. Ja tam nie wiem, co i jak się robi z dzieckiem, mimo posiadania macicy. A jeśli kobieta może się tego nauczyć, to mężczyzna również, nie róbmy z nich idiotów.

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@Ohboy: Jeśli pijesz do mojego komentarza, to zdaje się, że źle go zrozumiałaś lub nie przeczytałaś dokładnie. Taki podział obowiązków jest logiczny, jeśli kobieta bierze urlop macierzyński - to właśnie po to, aby pełnoetatowo zajmować się dzieckiem. Pełnoetatowo - nie oznacza 24h 7 dni w tygodniu, tak samo jak będąc zatrudnioną na cały etat nie przebywasz w pracy 24h 7 dni w tygodniu, oczywiście, że facet w miarę możliwości powinien kobietę odciążać. Dzieci są różne. Jedno wykończy rodzica w ciągu kilku godzin, a inne są na tyle ugodowe, że urlop macierzyński jest niemalże urlopem wypoczynkowym. I tak, każdy, kto pracuje na rzecz rodziny, czy to kobieta wychowując dzieci i dbając o dom, jak i mężczyzna pracując na utrzymanie, zasługuje na wypoczynek. Kiedy o 17 każdy już odklepał swoje 8h czy to w biurze czy w domu, podział obowiązków powinien być uczciwy. Niestety, dopóki każdy widzi tylko czubek swojego, zawsze będą kłótnie, rozłamy, rozwody i tragedie. Tak jak nienormalnym jest, żeby kobieta nie miała w tygodniu choćby kilku godzin luzu dla siebie, tak samo nienormalnym jest odmawianie mężczyźnie odpoczynku i wymaganie odwalania jednego etatu w biurze, a potem drugiego w domu, bo pani musi wypocząć. Każdy musi się nauczyć opieki nad dzieckiem, ale na logikę - jeśli uczysz się czegoś w praktyce po kilka czy kilkanaście godzin dziennie to znacznie szybciej osiągniesz lvl mistrza niż robiąc to tylko z doskoku. A niestety, są i takie kobiety, które dostają wścieku, bo ojciec nie potrafi się od razu zręcznie zająć dzieckiem, zmienić mu pieluchy, przebrać, wszystko idzie mu pięć razy wolniej i już jest powód do awantury i wyrzutów.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 12

@digi51: Przeczytałam dokładnie - zaczęłaś dobrze i ten komentarz jest bardziej wyważony, natomiast w poprzednich za bardzo usprawiedliwiasz brak zaangażowania mężczyzn w wychowanie małych dzieci. Sama zresztą przyznałaś, że patrzysz na nich "łagodnym okiem", a nie ma ku temu powodu. To zresztą sugeruje, że na ich braki można przymknąć oko, ale u matki już nie. A to kobieta ponosi największy wysiłek i trud. Albo patrzymy łagodnym okiem na wszystkich rodziców, którzy się starają, albo nie robimy tego w ogóle. Zbyt długo obowiązek za dom i dzieci spoczywał tylko na kobietach, mężczyźni powinni wreszcie poczuć, że również mają obowiązek zajmowania się swoimi dziećmi. Bo jak najbardziej potrafią być rodzicami. Tylko to zaczyna się od chęci.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 5

@Ohboy: Mówiąc, że patrzę łagodnym okiem - miałam na myśli, że oceniam ich stosunkowo łagodniej niż ci, którzy nie wykazują żadnego zrozumienia dla tego, że facetowi ciężko jest się czasem zająć niemowlakiem i cieszysz się z tego powodu po, czasem 10-12 godzinach poza domem. Absolutnie nie oznacza to, że "pozwalam" im na więcej niż kobietom. Tym bardziej dla kobiet mam zrozumienie - że czasem ma dość, że czasem jej nie wychodzi, że chce mieć czasem i kilka dni spokoju, tym bardziej, że zdaję sobie sprawę z tego, że ja ze swoim dzieckiem mam szczęście - naprawdę jest nieskomplikowany i dawał mi jako niemowlak dawał mi dużo luzu. No i jest jeden. Dlatego staram się naprawdę nigdy nie oceniać matek, które mają dość, które chcą mieć spokój i sama zamykam jadaczki ludziom, którzy walą tekstami typu "I co się skarżysz? Każda matka to przeżywa. Sama chciałaś, nie?" Po prostu staram widzieć też drugą stronę - może dlatego, że ojcem mojego dziecka naprawdę wiele godzin o tym przegadaliśmy i dobrze poznałam jego punkt widzenia, wysłuchałam, choć też na początku najchętniej tupnęłabym nogą, wydarła ryja i rozczuliła nad sobą. Dlatego uważam, że komunikacja to klucz. Ale też dobra wola. Dobra wola, aby wsłuchać się w potrzeby partnera i stworzyć balans między potrzebami obydwu partnerów. A trochę pobawiłam się adwokata diabła, broniąc facetów, bo ostatnio coraz częściej zdarza mi się spotykać z roszczeniową postawą kobiet - nie mówię, że w tej historii, ale czasem słuchając niektórych znajomych, wydaje mi się, że po urodzeniu dziecka uważają, że mają teraz na faceta haka na całe życie pod tytułem "wyprułam ci dziecko na świat, więc już nic nie muszę, ty się martw o resztę". To chyba też wyważone partnerstwo nie jest?

Odpowiedz
avatar bazienka
9 15

no i tu jest jak z podzialem obowiazkow facet nie ma "pomagac" przy dziecku, tylko sie dzieckiem ZAJMOWAC w podobny sposob, jak matka, bo TO TEZ JEGO DZIECKO oczywiscie, pewne rzeczy (np. karmienie piersia) beda poza jego zasiegiem, ale z powodzeniem moze dziecko karmic, przewijac, bawic sie, kapac itp. wystarczy widziec wiecej niz czubek wlasnego nosa

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
6 6

Niestety przykra rzeczywistość zbyt wielu kobiet. Mężczyzna chce dziecko, obiecuje gruszki na wierzbie a jak przychodzi co do czego to przy dziecku palcem nawet nie kiwnie. A potem zdziwienie, że mu się małżeństwo sypie. Ale to na pewno jej wina, bo nie chciała spełnić małżeńskiego obowiązku! To, że pada ze zmęczenia i jeszcze musi się użerać z drugim dorosłym dzieckiem już mu umyka.

Odpowiedz
avatar eeee25
4 4

@Imnotarobot dokładnie. Ja karmiłam piersią, mąż w ogóle nie wstawał do dziecka. Dziecko budziło się co godzine, nawet gdy miało rok. Odstawiłam od piersi, oddałam dziecko mężowi, poszłam spac na kanapę. Po dokładnie 6 nocach, mąż prawie plakał ze zmęczenia. Przepraszał, ze za mało sie angażował, że on nie rozumiał. Teraz w końcu zrozumiał? Jak To jest, gdy musisz wstawac co godzine, a maluch jeszcze o 2 nocy wstanie i zasnie o 4, a Ty musisz wstac o 5.30 i przetrwac caly dzien.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
3 3

@eeee25: I może z 15 lat temu bym jeszcze uwierzyła, że on "nie rozumiał". Dziś wiem, że oni po prostu nie chcą zrozumieć bo to wygodne / ich to nie dotyczy / zwyczajnie mają to gdzieś. I to tyczy się także innych problemów, z którymi kobiety się zmagają, nie tylko macierzyństwo. To jest cholernie przykre jak mało empatii mają mężczyźni.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 4

@Imnotarobot Nie chce rozumieć, bo nie musi. Matka zrobi 99% rzeczy przy dziecku i w domu, on zrobi zakupy i przewinie dziecko a i tak chór będzie ćwierkał "woooow, jak on CI pomaga, umie przewinąć dziecko!". A matka dostanie zj*bę, bo na pewno coś nie zrobiła zgodnie z wyśrubowanymi standardami bycia żoną, matką, kucharką, sprzątaczką, dostawcą pożywienia, garderobianą itp. Nie robi, bo nie musi i jeszcze go otoczenie utwierdza w tym jaki jest wspaniały.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

@mama_muminka: Otóż to. Te standardy. Mężczyzna parę razy przewinie dziecko, może wyjdzie z nim na spacer i się każdy zachwyca jaki to dobry ojciec! Kobieta chce 5 minut dla siebie? Trzeba założyć kombinezon ochronny na te wiadra pomyj co się zaraz na nią wyleją. Okropność. A kobieta często też pracuje zawodowo. To kiedy ona ma odpocząć? I dlaczego mężczyźnie po pracy odpoczynek się należy a kobiecie już nie? Swoją drogą, użytkownik tutaj wspomniał, że mężczyźni pracują więcej tygodniowo i tak mi się przypomnieli niektórzy koledzy z pracy. Otwarcie przyznają, że wolą być w pracy niż w domu z "rozryczanym bachorem i trajkoczącą żoną". O tym jak często marudzą, że ich żona "zaczepia" o robienie czegokolwiek w domu już nie wspomnę. A oni przecież chcą po pracy odpocząć! One też pracują...

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 4

Praca mężczyzny - 8-10h z dojazdami. Praca kobiety (tu bycie wyłącznym opiekunem dziecka i osobą odpowiedzialną za dom) - również 8-10h. A potem spotykają się w domu i od tego momentu mają równe zobowiązanie się do zajmowania się domem i dziećmi. Jak to się stało, że kobiety kończą w układzie, w którym mają 0 czasu na odpoczynek ?!

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

Niestety norma. Znam tyle małżeństw, w których PRACUJĄCA kobieta ma cały dom na głowie, że to jest nie do pojęcia. Nie będę wyliczać wszystkich przykładów, ale dwa najbardziej ekstremalne: Znajoma A ma dwie prace, żeby utrzymać dzieciaka i chorego męża (mąż nie jest obłożnie chory, po prostu wymaga drogich leków i specjalnych masek na noc, ale normalnie funkcjonuje w dzień). Mąż pracuje na czarno na jeden etat. Całe zajmowanie się dzieckiem jest na jej głowie. Calutkie. Notorycznie dzwoni, że nie przyjdzie do pracy do nas, bo z dzieckiem coś, a mąż w domu, ale przecież kobieta jest od takich spraw. Nawet jak jest w pracy to dzieciak do niej dzwoni z jakimiś pierdołami i ona do niego dopilnować, że wstał do szkoły, zrobił zadanie itp itd. Znajoma B - kierownik wysokiego szczebla mający pod sobą kilkanaście placówek, odpowiedzialny za kilka milionów, jeśli nie kilkanaście miesięcznie. Praca odpowiedzialna w nienormowanych godzinach. Cała opieka nad dziećmi i obiady na czyjej głowie? Na jej. Na szczęście chociaż sprzątaczkę wynajmuje. A, i jest jeszcze znajomy C, którego żona zarabia kokosy, a on gówno, ale po narodzinach dziecka to ona musiała się nim zajmować, bo "dziecko musi być z matką" (cytat z mojej rozmowy z nim)

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 2

@szafa: Niestety mężczyzn co naprawdę zajmują się swoimi dziećmi mogę policzyć na palcach jednej ręki. W każdym innym przypadku po narodzinach dziecka u mężczyzny następował mniejszy lub większy regres do "tradycyjnych ról". Najgorszy przypadek jaki znam (choć tu bym powiedziała, że to już jest przemocowiec) to facet będący całkowicie normalny i fajny przez LATA. Bardzo chciał dziecko, prawie, że na nie naciskał. Dziecko się urodziło i niemal z dnia na dzień koleś się zmienił nie do poznania. Nawet inni mężczyźni byli przerażeni jego zmianą. I zamiast fajnego, troskliwego kolesia mieliśmy teraz okropnego pana i władcę, za którego kobieta powinna robić wszystko i być na jego każde skinienie. Zaczął ją traktować jak śmiecia. Dzieckiem, które tak chciał, się nie zajmuje. Mało tego, ona wystąpiła o rozwód i on nie chce mieć z tym dzieckiem nic wspólnego. Musi z nim o alimenty walczyć.

Odpowiedz
Udostępnij