Niektórym lekarzom rodzinnym powinno się odebrać uprawnienia i wywalić na zbity ....!
Jak się wybiera internę, to niestety ze wszystkimi tego wadami i zaletami. Jak w każdym zresztą zawodzie.
W sobotę rano w domu zmarła kobieta od urodzenia głęboko upośledzona ruchowo. Ot, prawdopodobnie organizm odmówił posłuszeństwa lub była jakaś choroba niezdiagnozowana, bo ze względu na brak komunikatywności nie można było dowiedzieć się od niej, że coś ją boli.
Opiekowała się nią tylko starsza matka.
Wezwana karetka, stwierdzenie śmierci, ale kartę zgonu wystawić miał rodzinny. Być może w karetce byli tylko ratownicy.
Telefon do doktorka, a ten rzucił hasłem, że nie przyjedzie, bo to jest sobota, on jest po godzinach pracy i ma wolne.
Matka musiała wydzwonić z powiatowego miasta lekarza NiŚOM, a ten jakimś medycznym pojazdem dojechał dopiero po południu, bo miał pacjentów. Przez pół dnia pod domem zmarłej czekał patrol policji. Podobno taka jest procedura, nim lekarz poda przyczynę zgonu i można wezwać truponoszy z karawanem.
A nasz rodzinny miał to w głębokim odwłoku, bo jest weekend.
Już więcej empatii i odpowiedzialności mają weterynarze. Jak było trzeba dojechać w nagłym wypadku to nawet w czasie świąt w środku nocy nie odmawiali pomocy, a przez kilkanaście lat trochę się ich przewinęło przez moje podwórko.
Lekarz rodzinny
Zachowania lekarza nie komentuję. Ale żeby uniknąć takich sytuacji w przyszłości, powinno się wprowadzić jakieś weekendowe dyżury dla lekarzy. Żeby zawsze jakiś był dostępny w nagłych przypadkach. Do tego z miasta powiatowego nie miałbym pretensji, choć sytuacja piekielna dla rodziny, ale jednak musiał się zająć żywymi pacjentami.
Odpowiedz@pasjonatpl: nikt do powiatowego nie miał pretensji. Rodzinny robi co chce, bo jest w zielonogórskim porozumieniu. Do żywych po godzinach pracy też nie przyjedzie, a sytuacje w domach są różne. Nie każdy może jechać do przychodni. O skierowaniach na badania dla osób przewlekle chorych, którzy muszą być diagnozowani często to już w ogóle oddzielna śpiewka. Jedno na rok przysługuje. Za resztę płać sobie prywatnie. Moja kuzynka miała podejrzenie choroby krzepliwości krwi. Wg lekarza prowadzącego powinna mieć badania co tydzień. Rodzinny, po awanturze poprzez NFZ z wielką łaską wypisywał co drugi. Kazał jechać do prowadzącego po skierowanie. Problem w tym, że klinika hematologii była oddalona o 120 km w jedną stronę. To jeszcze były czasy sprzed skierowań elektronicznych. Generalnie kwiatków w wykonaniu tego konkretnego lekarza uzbierała się cała wiązka.
Odpowiedz@pasjonatpl: nie komentuj bo nie ma w tym nic nadzwyczajnego. BYŁ PO PRACY.
Odpowiedz@BiAnQ: Oczywiście! Bo przecież lekarz - jak ślusarz. Równo z gwizdkiem wyłącza maszynę i idzie do domu. Co go może obchodzić jakiś trup w cudzym mieszkaniu? A niech sobie leży przez cały weekend, w końcu przecież nie umrze po raz drugi. Jemu już jest wszystko jedno. Dobrze, że chociaż "powiatowy" poczuł się w obowiązku. A też mógł powiedzieć, że to za daleko, benzyna kosztuje, kierowca traci czas, a jemu już godziny dyżuru się skończyły. W każdym, ABSOLUTNIE każdym zawodzie zdarzają się sytuacje wyjątkowe. Nawet sprzątaczka nie trzepnie drzwiami i nie pójdzie do domu, gdy wybije gówno z zapchanego kibla, bo jej się już godziny pracy skończyły. A może jednak trzepnie? Bo co ją może obchodzić zalana ekskrementem łazienka? A niech sobie tak śmierdzi do poniedziałku, przecież świat się nie zawali.
Odpowiedz@Armagedon: to może niech nie sypia, nie jeździ na wakacje, nie ma rodziny itd Jeden lekarz konczy prace, inny zaczyna. Jeden policjant jedzie na wakacje, inny zostaje. Jeden strazak odsypia, inny ma dyzur. Jedna sprzątaczka pracuje w godzinach rannych, inna wieczornych. Jeden slusarz pracuje w tygodniu, inny w weekend itd Wymieniac mozna bez konca. Do mojego Dziadziusia tez pozno przyjechano, lacznie z nascie godzin zanim go zabral zaklad. Tak to jest przezycie, ale nie ma co uchodzic za pępek swiata i oczekiwac specjalnego traktowania.
Odpowiedz@luska: takie skierowanie na badania to jest konkretny koszt dla tego lekarza, jeśli domaga się ich specjalista,to on powinien wystawić skierowanie, koszty są, przynajmniej teoretycznie, wliczane w poradę.
Odpowiedzto nie rodzinny był piekielny... https://gasowski.info/poradnik/w-przypadku-zgonu https://malesa.com.pl/gdy-umiera-ktos-bliski/
Odpowiedz@krzycz: nie rozumiem czemu nie rodzinny? Jest pod ręką, ma uprawnienia. Ściąganie lekarza z miasta powiatowego, gdy wiadomo, że raczej ma pacjentów w weekend to chyba gruba przesada. Do tego narażanie matki na dodatkowy stres i niepotrzebne trzymanie patrolu policji pod płotem przez pół dnia. Gdyby w karetce był lekarz, pewnie wystawiłby kartę zgonu. Ratownicy medyczni takich uprawnień nie mają. W momencie wzywania karetki kobieta była prawdopodobnie w agonii, przynajmniej jej matka twierdziła, że oddychała. Trudno od 70 kilkulatki wymagać wiedzy medycznej. Według wiedzy matki, córka na nic poważnego nie chorowała. Rano spokojnie zjadła śniadanie, została umyta, nakarmiona i kilka minut później zasnęła. Matkę zaniepokoiła nienaturalna bladość i chłodna twarz córki. Nawet nie podejrzewała, że to agonią. Dlatego pewnie dyspozytor wysłał zwykłą karetkę, a nie erkę. Czyli w tym przypadku i zgodnie z informacją ratownika, to obowiązkiem rodzinnego jest przyjazd i wypisanie karty zgonu. Ratownik wezwał tylko policję, zgodnie z procedurą.
Odpowiedz@luska: bzdura. To nie jest jego obowiązek w sobotę ani w niedziele. ANI NAWET W PONIEDZIAŁEK WIECZOREM , ani każdy inny dzień , bo tak ci sie uroiło i tak sobie życzysz. Lekarz nie jest niewolnikiem, ma swoje życie, swoje dzieci, swoje zobowiązania rodzinne, a przede wszystkim TO BYŁ JEGO CZAS WOLNY. Miej pretensje do systemu a nie do lekarza. Jprdl co za kraj, zeby sie polaczkom wydawało ze lekarze to jacyś niewolnicy.
Odpowiedz@BiAnQ: Rozumiem, że ty "polaczkiem" nie jesteś? A kim? Uciemiężoną pracownicą POLSKIEJ ochrony zdrowia, którą pracownicy innych zawodów (pacjenci znaczy) traktują jak niewolnicę? Jprdl, co za ściema! Po pierwsze, przeciętny pacjent - i to już od bardzo dawna - nie śmie oczekiwać (a tym bardziej wymagać) od pana doktora nawet tego, żeby go skutecznie leczył. Ze strachu, żeby się bóstwo nie obraziło. Po drugie, przeciętny jaśnie pan doktor - i to już od bardzo dawna - nie kiwnie nawet małym palcem w bucie, by zrobić coś ponad to, co KONIECZNIE musi. Na NFZ, oczywiście, bo mu tam płacą głodową pensję. Prywatnie - już jest nieco lepiej. Ale też nie znaczy, że pozwoli na relację "płacę - to wymagam". O, co to - to nie. Więc nie krzycz już o tym "niewolnictwie", bo to jest czysta demagogia i stosowanie zasady "najlepszą obroną jest atak". Od razu skojarzył mi się krzyk purpuratów o nagonce na Kościół, gdy ktoś wreszcie dobrał się do (nomen-omen) tyłka katabasom-zboczeńcom i pedofilom. Ta sama socjotechnika.
Odpowiedz@Armagedon: Nie. Praca lekarza nie jest "służbą", jak to niektórym wygodnie oczekiwać, ma jak każda inna zakres praw i obowiązków. Obowiązkiem lekarza jest ratowanie życia, nawet jeśli jest po godzinach, ale nie dopełnianie urzędniczej formalności. To miasta powinny zatrudniać koronerów. Ale tego nie robią, bo koronerowi trzeba by było płacić, a wygodniej jest szczuć ludzi i wywierać presję na rodzinnych aby robili to samo za darmo w swoim wolnym czasie.
Odpowiedz@panna_ola: Praca lekarza SŁUŻY zdrowiu pacjenta (przynajmniej powinna). Praca naukowca SŁUŻY rozwojowi danej dziedziny wiedzy. Korkociąg SŁUŻY do otwierania wina. A prezerwatywa służy antykoncepcji. Są też służby mundurowe, ratownicze, specjalne, więzienne. Wszystkie pobierają za swą pracę wynagrodzenie, w zakresie, oczywiście, swych praw i obowiązków. Mamy też coś takiego jak pomieszczenia SŁUŻBOWE. Sądzisz, że przeznaczone są dla służących?
Odpowiedz@Armagedon Sądzę, że niewiele rozumiesz. Wymieniasz sobie jednym ciągiem "służbę" mundurową i ratowniczą. Gdzie w takim razie wczesniejsza emerytura dla ratownika, gdzie dłuższy urlop po 15 latach pracy, gdzie dodatek za pracę w trudnych warunkach, darmowe wyjazdy szkoleniowe, pożyczki na niski %, dodatki na mieszkanie i wyżywienie, zniżki na pkp? Niby praca ratownika w karetce jest mniej męcząca fizycznie, mniej niszcząca psychicznie niż praca policjanta? A praca pielęgniarki na onkologii? A lekarza na psychiatrii dziecięcej? Nie, a o takich przywilejach "służb" mogą sobie pomarzyć. Jak łatwo i prosto się rzuca frazesami w stylu "to nie jest praca jak każda inna, wymaga poświęcenia", to pozwala politykom zamiast godnych warunków rzucać w twarz "powołanie" i "pracę dla idei". I nie mam tu na myśli wynagrodzeń, a ciągle szczucie na lekarzy, braki zaopatrzenia w szpitalach, coraz bardziej idiotyczne prawo. Gdyby nie tysiące osób, które poświęceniem swojego zdrowia i życia prywatnego łatają dziury systemu, to ten system by jeb..ł dobre 30 lat temu. Ale to się właśnie kończy - i bardzo dobrze. Może wreszcie coś się zmieni.
Odpowiedz@panna_ola: Myślę, że Armagedon chodziło wyłącznie o nazewnictwo. Co ma do tego wcześniejsza emerytura i dodatki na mieszkanie? A nawet pensja? Którą zresztą policjant i tak ma przynajmniej dwa razy mniejszą niż lekarz.
Odpowiedz@Bedrana: chodzi o pewną zachwianą równowagę: żądania społeczne, trudność pracy, odpowiedzialność vs. to, co dostaje się w zamian. Przepaść między zawodami medycznymi a resztą "służb" jest gigantyczna. A jeśli mówimy o pensjach, to przeciętny policjant dostaje 4400 na rękę, a lekarz rezydent (pierwsze 3-10 lat kariery) 5000. Rzeczywiście kokosy, rzeczywiście dwa razy więcej. Jako specjalista, będąc po 30 r.ż i dobrych 15 latach trudnej nauki, dostaje 7000. Po co pisać bzdury zanim się sprawdzi? I ktoś się dziwi, że w placówkach NFZ są braki kadrowe. Przepraszam, nie dziwi, tylko swoją (poniekąd słuszną) frustrację wylewa na tych, którzy jeszcze zostali.
Odpowiedz@Armagedon: Mamy rozumieć, że twoja praca niczemu nie służy?
Odpowiedz@Jorn: Służy, służy. Wielu rzeczom i wielu osobom. Tyle, że ja się za owo "służy" na nikogo nie obrażam. A ty, zdaje się, w ogóle nie skumałeś mojego komentarza.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 lutego 2023 o 3:14
@Armagedon: Skumałem. Za to ty chyba nie za bardzo rozumiesz, o czym piszesz.
OdpowiedzRozumiem że jak masz wolne w pracy tylko czekasz na potencjalne wezwanie z pracy? Bo czemu nie? Ktoś może mieć potrzebę w każdej branży Teraz pomyśl sobie że lekarz który nie ma dyżuru ma prawo np mieć imprezę rodzinną. I się napić. I teraz na zawołanie ma biec, a potem artykuły że pijany lekarz, nieważne że po godzinach. Wyjechać na weekend też może. Zaplanować dzień ze swoimi dziećmi, schorowanymi rodzicami czy kurna z kotem.bo musi być dostępny 24/7. I nawet z urlopu wracać, najbliższy samolot za 2 dni? Kombinuj, jesteś lekarzem!
Odpowiedz@Allice Zależy od tego co się ma na umowie wpisane. Przykładowo jest coś takiego jak gotowość do pracy. Wtedy ma się za to parę zł ekstra plus normalne nadgodziny jak ktoś się odezwie. Pić nie można, oddalać się za bardzo od miejsca pracy też. Inna rzecz, że lekarz raczej czegoś takiego podpisanego nie miał.
Odpowiedz@logray: wiem co to jest, pracowałam tak, ale płacili mi za to. Ale tu od tego w zasadzie jest niśom
OdpowiedzA Ty chodzisz do pracy po godzinach pracy?? Wtf?? Dobrze sie czujesz? O co te pretensje. Dajmy na to mógł miec pod opieka dzieci i co? Z nimi przyjechać? Mógł byc na wyjeździe u rodziny na weekend 400 km dalej i co? Wciąż miałby przyjechać? Gdzie tu piekielnosc. Po godzinach pracy to po godzinach pracy. Wzywa sie dyżurnego z NPL. Z policja to grubo, kto ją niby wezwał? Sami wpadli?
OdpowiedzW sierpniu zmarła moja Babcia. Akurat tak się złożyło, że moi rodzice, u których mieszkała od kilku lat, pojechali na wakacje i przez tydzień nocowałam w domu, żeby Babcia poza zaprzyjaźnioną opiekunką miała jeszcze kogoś bliskiego. Co ważne, wszyscy mielismy świadomość, że z Babcią jest już średnio (97 lat i sporo schorzeń), ale nie przewidywałam że finalnie całość załatwiania lekarzy w ostatnim dniu spadnie na mnie. Tuż po śmierci zadzwoniłam na nocną pomoc do przychodni Y, która powinna obsługiwać nasz rejon tylko po to, żeby usłyszeć że „to nie nasz rejon, proszę dzwonić do przychodni X”. No to dzwonię do przychodni X i słyszę „to nie nasz rejon, proszę dzwonić do przychodni Y”. Finalnie przyjechała do nas lekarka, która już wcześniej bywała u Babci i tego dnia też przyjechała zobaczyć jak można jeszcze pomoc - na osiedlu funkcjonuje fantastyczny zespół ratowników, lekarzy i pielęgniarek, którzy obsługują wizyty domowe i bez których tego dnia Babcia pewnie nie otrzymałaby sensownej pomocy, a ja wsparcia w trudnej i niecodziennej sytuacji. Także chwała prywatnej opiece i ludziom z powołaniem, bo tego dnia państwowa opieka medyczna zawiodła na całej linii.
Odpowiedz@krolJulian: "...państwowa opieka medyczna zawiodła na całej linii." Standard. Państwowa opieka medyczna nie lubi się wysilać. Ale nie jest w odosobnieniu. Dzisiaj NIKT nie lubi się wysilać. Była nawet o tym historia, że teraz większość pracuje na "odwal się". Każdy chciałby zarabiać miliony za nicnierobienie, a jak już musi cokolwiek zrobić - to jest ciężko obrażony i wku*wiony. Na pacjenta, konsumenta, gościa w hotelu, interesanta, petenta, klienta, ucznia, czy lokatora. A wiesz dlaczego? Bo ludzie przestali się lubić. Nawet w rodzinach. Dziś nie ma miejsca na bezinteresowną sympatię, empatię, wyrozumiałość, a już na pewno nie szlachetność. Zdarza się, owszem, ale to rzadkie przypadki. Dziś na porządku dziennym jest egoizm, roszczeniowość, zawiść, nietolerancja, pazerność i samolubstwo. I, oczywiście, hipokryzja. Dzieci wychowuje się na sobków, snobów, egocentryków i narcyzów. Dziś nikt nie chce "być", wszyscy wolą "mieć". I tak się zastanawiam, czy to jest tylko stan przejściowy, czy zaczął się nieodwracalny proces degradacji ludzkości. Jeśli to drugie - to mam nadzieję końca tego procesu nie doczekać.
OdpowiedzI dlatego w życiu nie chciałabym być lekarzem. Tyle lat studiów, nauki, wydanych pieniędzy, a i tak usłyszysz "Bogu dzięki, że pacjent przeżył"; jeszcze to użeranie się z ludźmi takimi jak ty... podziwiam lekarzy medyków właśnie za te stalowe nerwy, bo ja bym trafiła do pierdla po trzech dniach pracy w przychodni.
Odpowiedz@Honkastonka: A kiedy, kochaniutka, byłaś ostatnio u specjalisty z poważną dolegliwością? Ile czasu czekałaś na wizytę? A może stać cię na wizyty i badania prywatnie? No dobra, ale przecież w szpitalach leczą tylko na NFZ. Byłaś w jakimś ostatnio? Mam na myśli, oczywiście - ze skierowaniem od lekarza NFZ. (Który NIE MA prywatnej praktyki, przy JEDNOCZESNYM etacie państwowym w oddziale szpitalnym. Na który to oddział mógłby cię przyjąć bez kolejki, jako pacjentkę z praktyki prywatnej.) Jak długo czekałaś na przyjęcie? I jak cię tam hołubiono jako pacjentkę enefzetowską? Bo wiesz co, moja droga? Na temat "służby zdrowia" i jej heroicznych czynów może się wiarygodnie wypowiadać jedynie ktoś, kto stale korzysta z jej usług z uwagi za stan swojego zdrowia, lub robi to ktoś z jego rodziny. I nie w prywatnych gabinetach, tylko wyłącznie w placówkach NFZ. A idąc na studia medyczne, chyba wszyscy wiedzą na co się piszą? Chyba z góry wiedzą ile lat będą studiować? Poza tym, można się bardzo długo uczyć - i się nie nauczyć. Jeden z wykładowców którejś uczelni medycznej napisał tu kiedyś historię o tym, jak to jego studenci uczyli się do egzaminów wyłącznie z - tak zwanej - giełdy pytań. Przyłapał ich na tym, nic nie powiedział, ale pytania na egzamin całkowicie zmienił. Efekt - 100% zdających oblało egzamin. Czyli cała grupa. A był to już, bodajże, trzeci rok studiów. Więc jeśli w poprzednich dwóch ślizgali się dokładnie tak samo, to ich wiedza medyczna musiała być wyrywkowa, siłą rzeczy. I wątpię, żeby to kiedykolwiek nadrobili. Potem się zdaje LEK na 56% (tyle wystarczy do zaliczenia) i już mamy nowego lekarza święcie przekonanego o własnej potędze, wielkości i nieomylności, oraz o tym, że pacjent to upierdliwy, roszczeniowy idiota. Amen.
Odpowiedz@Armagedon: ok, wypowiem się jako ktoś kto jest zmuszony do ciągłych wizyt u różnych specjalistów. Fakt faktem chodzę też prywatnie, ale też dużo na NFZ. Lekarze to też ludzie i są RÓŻNI. Np. poznałam specjalistę z powołania na NFZ właśnie. Pierwszy lekarz który mnie nie zbył "proszę przytyć to miesiączki będą i brzuch nie będzie boleć z głodu", a zbywali mnie tak też prywatnie. Prywatny psychiatra wmawiał mi, że mam bezsenność od miętowych gum do żucia. Serio. Ten "dobry" specjalista na NFZ niestety zmienił szpital, byłam u niego 2 razy prywatnie, bo potrzebowałam pomocy na cito. Co zrobiła lekarka jak się dowiedziała ile specjalnie do niej jeżdżę? Powiedziała gdzie przyjmuje na NFZ i bym tam się zapisała, bo już tyle na benzynę lub bilety mi idzie, więc chociaż za wizytę nie będę dopłacać. Normalnie musiałam odczekać swoje w kolejne (kilka lat... serio), no ale dobry specjalista to się wszyscy pchają. Badania w tym szpitalu? "Jak pani pasuje, proszę sobie wybrać datę i godzinę, a ja polecam tą i tą." Konsultacja badań? "Już pani zrobiłam USG i inne badania fizyczne to wyniki z krwi możemy omówić teleporadą by pani znowu tyle nie jeździła." Zapisy na badania? "A to pani z tak daleka? To ja zrobię, że to kolejne usg i badania krwi damy w jeden dzień by pani nie musiała dwa razy przyjeżdżać". To 3 rózne osoby. Rejestratorka, specjalista, druga rejestratorka. Na NFZ. Miłe, pomocne. Z jakiegoś powodu trzeba było mi przesunąć wizytę o miesiąc? Tak wyglądał dialog z rejestratorką: ... r: to będzie ta i ta godzina, tego dnia, dobrze? j: nie ma problemu r: jest pani zarejestrowana na jakieś badania? j: tak r: to trzeba będzie je przełożyć j: kurczę, a tak fajnie mi ostatnio panie ułożyły, ze jednego dnia odhaczę wszystko r: to wie pani co, zostawimy te badania jak są, ja dam znać pani doktor i jeśli wyniki nie będą w porządku to pewnie pani doktor się jakoś z panią skontaktuje prędzej. Inny przypadek - ostre zapalenie nerek. SOR. Chcę tylko przeciwbólowe, bo jutro kolos, trzeba iść. Co na to lekarz? "Pani oszalała, ja pani nie wypuszczę, choćbym miał szukać rozwiązań by panią zatrzymać siłą. Musimy tylko otrzymać wyniki, a w tym czasie bierzemy łóżko z innego oddziału. Nie ma miejsc, ale jakoś panią wciśniemy". Też bardzo miły, pomocny, wszystko tłumaczył, trzymał się procedur (ojciec chciał odebrać mój wypis, a nie był upoważniony, więc go lekarz zbył). Dentysta na NFZ - krótki termin, miły, pomocny. Wyleczył mi nie tylko zęby, ale też fobię przed dentystami. Ostrzegł mnie jak zmieniał przychodnię na inną placówkę na NFZ bym wiedziała gdzie go szukać w razie potrzeby. Kilka godzin mi jednego zęba wyciągał cały czas pytając czy znieczulenie nadal działa i dokładając w razie potrzeby. Dla porównania dentystka prywatnie naciągała moja mamę na kanałówki przy byle małej plamce, a nawet chciała mi robić kanałowe w zdrowych zębach (bo po prawie 20 latach te zęby są zdrowe, a przecież by się nie odbudowały ze stanu kwalifikującego się do kanałówki) Lekarze to tylko ludzie, są różni. Znajdą się osoby z powołaniem na NFZ (jak pierwsza specjalistka która siedzi w szpitalu (dokładnie to przychodni przyszpitalnej, ale będę używać tego skrótu myślowego), na NFZ, do ostatniego pacjenta nawet za te psie pieniądze i nie namawia ludzi by do niej chodzili prywatnie. Wręcz odwrotnie. Mimo że swój gabinet ma kilka ulic od tego szpitala) i znajdą się partacze i naciągacze prywatnie. Szczerze się nie dziwię lekarzom, że wolą przyjmować prywatnie. Lekarz też człowiek, chce uczciwie zarabiać za swoją wiedzę i doświadczenie, a nie za psie pieniądze być traktowany przez NFZ i pacjentów "bojapłacęskładkitomisięnależy" jak bezdomny kundel. Lekarze też mają swoją wytrzymałość psychiczną i prędzej czy później osiągną na NFZ swój limit i albo staną się olewawczy albo nadal będą pomagać ludziom tylko, niestety, prywatnie.
Odpowiedz@Shi: Aspartam w gumie moze powodowac bezsennosc, zwlaszcza jezeli masz go w ustach czesto i dlugo. Nie wiem dlaczego mietowa, to akurat nie ma znaczenia, ale ludzie, ktorzy czesto zuja rowniez dosc czesto maja problemy ze snem. I to nie sa blahe problemy, ale juz powazne. Jezeli lekarz widzi cie czesto i za kazdym razem z guma, to moze miec takie podejrzenia. Moze mietowa po prostu czuc bardziej.
Odpowiedz@Samoyed: Od lat używam słodzika z aspartamem do napojów. W ilości zdecydowanie większej, niż go ma kawałek gumy do żucia. Problemów z zasypianiem nie mam. Myślisz, że Shi jest aż tak niewychowana, żeby rozmawiać z lekarzem żując gumę?
Odpowiedz@Bedrana: No i? Jedni ludzie moga pic hektolitry kawy i spia jak zabici, inni wypija lyk i maja noc z glowy. To zalezy od ich organizmow. Ja tylko przedstawilam FAKT. Aspartam moze powodowac bezsennosc. Napisalabym, ze czesto powoduje, bo tak mowia badania naukowe, no ale skoro u ciebie nie powoduje no to nie powoduje tez u pozostalych 8 miliardow, to jasne, ze polski random wszystko wie najlepiej, bo on i szwagier tak nie majo. Nie wiem skad lekarzowi sie wziela ta guma. Nie powiedzialam, ze u niej to byl powod, przedstawilam FAKT. I tyle.
Odpowiedz@Samoyed: wyklaruję, nie mówił nic o Aspartamie. Mówił, że mięta pobudza i miałam zakaz nie tylko gumy (ale głównie) ale też miętówek, miętowej herbaty itp. Nic to nie dało poza moją irytajcą.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2023 o 10:36
@Shi: Mieta uspokaja. Nie ta w gumie, bo w gumie jej nie ma, ale generalnie mieta jest dobra na bezsennosc. W mietowkach tez jest rzadko.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2023 o 11:09
@Samoyed: ja tylko mówię co tamten lekarz twierdził. Że mięta pobudza i mam nie jeść nic miętowego ani nie rzuć miętowych gum. Głupota? I owszem, dlatego podałam go jako przykład kiepskiego lekarza prywatnego
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2023 o 11:50
@Shi: Teraz doczytalam, ze to na dodatek psychiatra... Ktory nie ma prawa takich rzeczy opowiadac. Psychiatria jest bardzo daleko od homeopatii. Nie zazebia sie w zadnym zakresie. Nie wyklucza sie, ale w psychiatrii nie istnieje. Jezeli rozwiazaniem psychiatrycznym jest homeopatia lub medycyna naturalna, to nie jest przypadek psychiatryczny.
OdpowiedzA można wiedzieć, gdzie Ty pracujesz? Rozumiem, że jeśli ja będę potrzebowała czegoś z Twojej dziedziny gdy będziesz miał wolne i spędzał czas w jakiś zaplanowany sposób z rodziną to rzucisz wszystko i z poczucia obowiązku przyjedziesz mi pomóc? Daj numer, chętnie skorzystam ;)
OdpowiedzJeżeli nawet w tej karetce byli tylko ratownicy to i tak pogotowie w takim przypadku wystawia dokument. Nie chcieli z jakiegoś powodu ściągać karetki z lekarzem i zrzucili problem na kobietę.
OdpowiedzDla niektórych termin empatia zastępuje termin myślenie. Ty rozumiem zawsze gdy masz wolne biegniesz do pracy bo ktoś potrzebuje?
OdpowiedzTacy jak ty sa jednym z powodow, dla ktorego nie wykonuje zawodu, na ktorego zdobycie tak ciezko pracowalam. Mlody lekarz pierwsze czego sie uczy to fakt, ze ludzie za bardzo biora sobie do serca nazwe SLUZBA zdrowia. To nie jest sluzba, tylko praca. Okreslone godziny, czas wolny od pracy, wakacje etc. Rozumiem, ze lekarz bedacy najblizej powinien ratowac zycie, oczywiscie, ze powinien, bo tylko on to w okolicy potrafi i to wazne. Ale pamietam taka historie. Moj wujek byl pediatra. Swieta wielkanocne, siedzimy u wujka przy sniadaniu swiatecznym, przychodzi sasiadka. Jej dziecko ma 39 stopni temp i kaszle. Wujek byl po alkoholu (nieduzej ilosci, ale jednak), wiec odmowil, ale sasiadka blagala na kolanach. Wujek jej tlumaczyl, ze nie moze, bo alkohol, niech jedzie na ostry dyzur. Ale dal sie przekonac, w koncu nie byl pijany, a chodzilo o osluchanie czy to zwykle przeziebienie czy moze cos powazniejszego zaczyna sie dziac. Poszedl, posluchal, powiedzial, ze problem z oskrzelami, nie obejdzie sie bez ostrego dyzuru, bo musi to wysluchac ktos w pelni sprawny, bez zadnych watpliwosci. Sasiedzi pojechali, pozyczajac jego auto. Troche byl zdziwiony a troche nie, bo zna zycie, ze wplynela na niego skarga do Izby, ze przyjmuje pacjentow pijany, bo babcia dziecka wyczula alkohol.
Odpowiedz@Samoyed nie ma czegoś takiego jak służba zdrowia.
Odpowiedz@Honkastonka: Powiedz to lusce i innym ludziom, ktorzy dalej nie tylko nazywaja to sluzba, to tez tego wymagaja.
Odpowiedz@Samoyed: W historię o wujku wierzę ci średnio, zwłaszcza zaś w jej końcówkę. Przekoloryzowałaś. Rodzice "błagają na kolanach", babcia zaś nie błaga, tylko obwąchuje wujka, zupełnie nie przyjmując do wiadomości, że wujek ruszył tyłek od świątecznego stołu. Pisze skargę cichcem, bo rodzice nic o niej nie wiedzą, jak sadzę. W dodatku pisze w skardze, że wujek pijany PRZYJMUJE pacjentów, choć wiadomo, że to jego przyjęto w domu sąsiadów jako znajomego, a nie lekarza "na dyżurze". W dodatku wujek nie podjął żadnych działań terapeutycznych, nie wypisał i nie podał żadnych leków, odesłał do placówki medycznej i tyle. Zaś co do "służby"... To określenie funkcjonuje od długich dziesięcioleci, pewnie dobrze ponad 80 lat już będzie, to i ludzie do niego przywykli. Jeszcze do niedawna nikomu to nie przeszkadzało, ale - jak widać - zaczęło. Głównie lekarzom z kompleksami i rozdętym ego. A przeciętnemu pacjentowi zwisa i powiewa, jak się ostatecznie będzie nazywała "służba zdrowia". Może być nawet "straż zdrowotna". Bo to jest tylko semantyka. A od lekarzy oczekuje się tego, czego powinno się oczekiwać. Czyli - kompetencji, rzetelności, uczciwości, empatii, etyki lekarskiej i zaangażowania. Bo jednak NIE PRACUJĄ za darmo, a zawód lekarza - to jednak NIE JEST zawód "jak każdy inny".
Odpowiedz@Armagedon: To sobie nie wierz, nie moja to sprawa. TO JEST PRACA. Ciezka, niewdzieczna, ale PRACA. W okreslonych godzinach, po ktorych nalezy sie odpoczynek. ZAWOD JAK KAZDY INNY, tylko bardziej wymagajacy doszkalania, uczenia sie cale zycie i odpornosci na stres. Razem z dyplomem lekarza nie otrzymujesz certyfikatu niewolnictwa. PLACI SIE IM ZA OKRESLONE GODZINY PRACY I TYLKO W TYCH GODZINACH SA OBOWIAZANI PRACOWAC. Tym bardziej, ze tutaj byly inne mozliwosci, nie tylko sciganie tego biedaka. Nie wiem po co sie produkuje, bo niektore roszczeniowe mozdzki sa odporne na tlumaczenie. Ale szlag mnie trafia. Taki lekarz ma setki pacjentow, tysiace, nie moze ich miec wiecej niz ok. 3000 (nie wiem dokladnie ile, ale cos koo tego). I jednemu z tych pacjentow w wiekszosci momentow cos sie dzieje. Jeden ma katar i czuje, ze umiera, drugiemu urwalo noge i nie chce czekac na ostrym. Czyli ten lekarz ma napieprzac 24 godziny na dobe, bo w kazdej chwili komus cos sie dzieje. Ale jak popelni blad ze zmeczenia to masz to dupie, bo konowal i gowno wie.
Odpowiedz@Samoyed: Do kogo ta mowa? Uważasz mnie za idiotkę, czy też sądzisz, że swoją opinię o lekarzach czerpię z plotek na imieninach u cioci Kloci? Wam się, po prostu, w dupach poprzewracało. I żeby nie wiem ile wam płacić - i tak uznacie, że to za mało. No biedny pan doktor, niewolnik uciemiężony, za darmo wręcz tyra, niebożę. I jeszcze z batem nad nim stoją i popędzają nieszczęśnika. Ale nawet 15 minut dłużej w robocie nie zostanie, żeby nie wiem co, bo przecież pacjent - to nie jest człowiek z ciężką chorobą, tylko zepsuta maszyna, której remont można odłożyć do jutra, pojutrza, albo za tydzień. Zależy wam głównie na pieniądzach i tylko o to chodzi. Starsza pani z historii zapomniała panu doktorowi zasugerować, żeby przyjechał w ramach prywatnej usługi. Gdyby mu tak zaproponowała ze trzysta zeta bez podatku - do ręki, to gwarantuję ci, że i ogródek by zostawił w spokoju i od obiadu się oderwał, a może nawet bzykanie żony odłożyłby na potem. Na ludzki szacunek, moja droga, trzeba sobie zapracować. A wy uważacie, że szacunek i czołobitność należy wam się "z urzędu", za sam fakt sześcioletnich studiów, do których nikt was nie zmuszał. Naprawdę uważacie się za nadludzi, kogoś lepszego od reszty, oczekujecie hołdów i całowania po rękach. Wyłącznie za to, że raczycie wykonywać swoją pracę. Dziwne, bo przecież TO ZAWÓD JAK KAŻDY INNY. Demagogia, cynizm i hipokryzja. Sami uważacie ten zawód za elitarny i wyjątkowy, może dlatego bije z was taka arogancja i jaśniepaństwo. GDZIE napisałam, że lekarz "ma napieprzać 24 godziny na dobę"? ZWŁASZCZA rodzinny? I KTO z urwaną nogą przychodzi do rodzinnego, bo na SORze będzie czekał za długo? Chyba cię już całkiem odkleiło w tym twoim zacietrzewieniu. Dla ciebie ludzie oczekujący od lekarza życzliwości i empatii - to roszczeniowe móżdżki (ptasie, oczywiście)? Może i racja. Bo tylko ptasi móżdżek może mieć nadzieję, że go lekarz potraktuje jak chorego człowieka, który cierpi i liczy na pomoc, a nie jak kolejny "przypadek do odhaczenia". Rutynowo i ZGODNIE Z PROCEDURĄ, żeby czepić się w razie czego nie było o co. I nie wciskaj mi tu kitu o tym przemęczeniu i przepracowaniu panów doktorów, bo żaden z nich nie jest ani przemęczony, ani przepracowany samą tylko etatową pracą. Przepisy już o to zadbały. Nawet PEŁNOETATOWY tydzień pracy mają o dwie godziny krótszy niż reszta. Tyle, że pan doktor zwykle nie pracuje na cały etat, bo nie musi i nie chce (dlatego pacjent czeka na wizytę państwową kilka miesięcy). Woli dorabiać w poradniach prywatnych, czasem nawet w trzech różnych, gdzie godzinę swej pracy wycenia na jakieś 500/600 zeta (trzech pacjentów na godzinę x 350 zł - z czego połowa dla przychodni). Ciekawe, kto jeszcze w Polsce ma takie stawki godzinowe? No, ale zgoda. W tej sytuacji ma prawo być biedak przepracowany, sfrustrowany "wypalony", to i ma prawo do błędów. Proste. Więc nie kłam, że lekarz to taka świetlana postać, a bezmózgi pacjent tylko patrzy, jak by tu mu dokopać. Bo jeśli ma do medyka pretensje - to na ogół słuszne. Jeśli go pozywa do sądu - to ma do tego podstawy. Choć i tak rzadko wygrywa z przyczyn oczywistych. Biegli sądowi - to też lekarze. Nie mówię, że każdy medyk to konował, arogancki buc, megaloman i pazerny bufon z przerostem ego. Zdarzają się lekarze prawdziwi, z powołania, gotowi pacjentom nieba przychylić. Też nie pracują za darmo, a raczej za godziwą pensję. I nie będą drzeć szat i robić problemu z tego, że raz na jakiś czas zostaną w pracy 15 minut dłużej, bo zgłosił się dodatkowy pacjent, chory CZŁOWIEK pilnie potrzebujący pomocy. No, ale to zdecydowanie wymierający gatunek. Pozostali mają jakąś kretyńską obsesję w temacie "nie dam się wykorzystywać, bo nie jestem niewolnikiem". Tak mógłby powiedzieć jakiś korposzczurek zapieprzający po dwanaście godzin dziennie. Ale nie mówi. Ciekawe czemu? PS I żeby nie było. W rodzinie mam dwóch lekarzy. Stomatologa i ginekologa. Nie ukrywam swoich poglądów. A i tak mnie lubią.
Odpowiedz@Armagedon: A kto to jestesmy my? Ja pracuje w korporacji jako przeplacana biurwa w dziale HR (niejako, bo to nie do konca HR). Trzeba bylo skonczyc medycyne, to bys byla sobie Judymem, nie musialabys sie w tej zolci taplac. Aaaa, w rodzinie masz. No to oczywiscie wiesz lepiej, no tak, polaczek ma w rodzinie dentyste to wie juz wszystko. O pracy lekarzy wiesz tak okragle gowno, ze az to smieszne jest.
Odpowiedz@Armagedon: Ale masz obsesję. Albo kompleksy. Zgadzam się z Samoyed, że śmiesznie się czyta te wymysły.
Odpowiedz@Armagedon: z tobą naprawdę jest coś nie tak.
Odpowiedz@Samoyed: @panna_ola: @BiAnQ: Wypowiedziały się trzy przedstawicielki i orędowniczki polskiej ochrony zdrowotnej. I żadnej nie stać na jakiś merytoryczny komentarz. Jedyne na co można liczyć, to "gówno wiesz, jesteś głupia, masz kompleksy". Najlepiej pojechać personalnie, bo to bezpieczny komentarz. Kiedyś komentowało na Piekielnych kilkoro lekarzy. "Massai", "Fak_Dak", "Hellaiser", "Traszka"... Z nimi też się "spinałam". Ale z nimi można było normalnie dyskutować, polemizować, przedstawić argumenty, lub ich "wysłuchać". Czasami udawało się dojść do konsensusu. Z wami to się na pewno nie uda.
Odpowiedz@Armagedon: Przestan sie uzalac nad soba, to po pierwsze. Po drugie argumentow masz w pyte, tylko ich nie przyjmujesz do wiadomosci. To ze gowno wiesz, to widac. Na przyklad utrzymujesz, ze na panstwowej lekarz zarabia glodowo. Nie, zarabia calkiem niezle. Przynajmniej lekarz pelny, ze stazem. Nie mowiac juz o tym, ze jedyny argument jaki tu jest potrzebny, a tzn. TO SA LUDZIE i TO JEST ICH PRACA, A NIE MISJA odrzucasz w calosci, bo ci sie nalezy i oni maja wszystko poswiecic dla twojej wygody. To nie jest powaznq dyskusja, serio. Obal to w jakis rozsadny sposob, dlaczego mieliby poswiecac dla kogokolwiek swoj prywatny czas, zwlaszcza, ze nie istnieje zagrozenie zycia i wtedy pogadamy, bo to tego czasu to tylko wywrzaskujesz swoje roszczenia.
Odpowiedz@Samoyed: "To nie jest powaznq dyskusja, serio." DYSKUSJI to ja tu żadnej nie dostrzegłam. Jedynie zmasowany, wściekły atak z ripostami typu "sama sobie popracuj za darmo", albo "lekarz nie jest niewolnikiem", tudzież "nazwa "służba zdrowia" jest do dupy. Mniej więcej w tym samym stylu były wasze "argumenty". Bo to, co lekarz musi, a czego nie musi - to ja wiem. Środowisko lekarskie nie jest monolitem. Lekarz - też posiada jakieś cechy charakteru, jak każdy człowiek. I rzadko który jest wzorem do naśladowania. A jak słyszę "zawód lekarza to nie jest żadna misja, żadne powołanie, to praca jak każda inna, pracuje się dla pieniędzy" - to OD RAZU WIEM, że lekarz, który to mówi NIE JEST dobrym lekarzem. Bo ten zawód WYMAGA zaangażowania, konkretnych predyspozycji, także psychicznych, oraz - LUBIENIA swojej pracy. Jak zresztą każdy "nietypowy" zawód. Strażaka, na przykład. Nikt, kto swego zajęcia nie lubi, a wykonuje je PRZEDE WSZYSTKIM dla kasy - nie będzie dobry w zawodzie. I właśnie będzie się czuł "niewolnikiem". Ale niewolnikiem swojej pracy, a nie niczyim personalnie. A z niewolnika, jak wiadomo, nie ma robotnika. "Na przyklad utrzymujesz, ze na panstwowej lekarz zarabia glodowo." JA utrzymuję? No nie rozśmieszaj mnie. To nie jest moja opinia. To sarkastyczne podejście do opinii pracowników medycznych. To JA usłyszałam od pielęgniarki na oddziale szpitalnym (5 lat temu), że jej pensja, 4 tysiące NETTO - to pensja GŁODOWA, jak za tak ciężką pracę. Nawet historię tu o tym zamieściłam. Admini mi ją skasowali, bo padła nazwa szpitala (choć nie oddziału). Ale zanim to nastąpiło, naczytałam się komentarzy użytkowników związanych z lecznictwem, że owszem, 4000 - to pensja głodowa. No i - nie wrzucam wszystkich medyków do jednego wora, bo przyznałam, że są również lekarze z powołania, ale tych jest bardzo niewielu. A dla lekarza priorytetem powinien być PACJENT, bo na JEGO skutecznym leczeniu powinna polegać praca lekarza. A nie na "trzepaniu kasy". "...bo ci sie nalezy i oni maja wszystko poswiecic dla twojej wygody." Po pierwsze, TAK! Należy mi się. Rzetelna, wszechstronna, darmowa opieka medyczna, bo to mi gwarantuje państwo polskie. Niestety, tylko pozornie. Po drugie. Jeszcze żaden lekarz nie POŚWIĘCIŁ niczego w imię mojej WYGODY. Ogólnie, moja droga, obecnie coraz więcej procedur wdraża się dla wygody lekarzy. Na przykład, w wielu przychodniach zrezygnowano z "numerków". Wszystkich pacjentów zapisuje się na jedną godzinę. A potem, według sobie tylko znanego kodu, pan doktor wzywa imiennie do gabinetu. Szczęściarzem jest ten, który wejdzie pierwszy. Ostatni czeka pod gabinetem kilka godzin. NA PEWNO ten system wymyślono dla wygody pacjentów. "dlaczego mieliby poswiecac dla kogokolwiek swoj prywatny czas, zwlaszcza, ze nie istnieje zagrozenie zycia" DLA IDEI (sarkazm). Bo nie ma tu dobrej odpowiedzi. Jeden to zrobi, drugi nie. To tylko ich decyzja, bo nikt nie ma prawa ich zmusić. Ale tego co to zrobi - bardziej cenię i szanuję. Tak jak rodzinną mojej koleżanki, która (rodzinna) przyszedłszy do jej (koleżanki) ciężko chorego męża na wizytę omową, siedziała z przy nim tyle czasu, ile było potrzeba, żeby go ustabilizować - czyli do dziesiątej wieczorem, choć już dawno była po pracy. Mogła się wypiąć i wezwać karetkę, ale nie chciała. Ta sama rodzinna "grubo" po godzinach pracy, będąc już we własnym domu, dzwoniła do tej koleżanki, by się dowiedzieć, czy leki, które jej wypisała w przychodni są skuteczne, czy zadziałały i czy czuje poprawę. Taką właśnie osobę uważam za prawdziwego lekarza, a nie za rzemieślnika, który "odwala" swoją pracę, bo musi z czegoś żyć. A teraz ty mi wytłumacz, po co ludzie idą na studia medyczne? Gdzie podobno bardzo ciężko pracują, bo medycyna (podobno) to krew, pot i łzy. No, czemu akurat na medycynę, a nie na prawo, na przykład? No, PO CO, Skoro ten zawód nie jest powołaniem i misją, a potem jeszcze trzeba odbębnić staż i rezydenturę? Albo i nie, bo, wyobraź sobie, żeby leczyć ludzi pan dokt
OdpowiedzCD tor specjalizacji już robić nie musi. Tu cytacik z artykułu. "Polskich pacjentów leczy 32,3 tys. lekarzy bez specjalizacji, którzy nie są stażystami ani rezydentami.(...) Nie mają problemu ze znalezieniem pracy, bo chętnie zatrudniają ich zarówno placówki prywatne, jak i publiczne. Wbrew pozorom, nie leczą jedynie w przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), ale wykonują także operacje, diagnozują skomplikowane choroby(...)" "Zarobić na wkład – Lekarz po studiach, stażu podyplomowym i lekarskim egzaminie końcowym, który uzyskał prawo wykonywania zawodu, jest uprawniony do leczenia pacjentów – mówi J.K. (...) Sam od 1,5 roku pracuje jako lekarz ogólny w POZ i na oddziale reumatologii. – Brak specjalizacji czy fakt, że nie jestem rezydentem, w niczym mi nie przeszkadza. (...) Najpierw chce odłożyć trochę pieniędzy. – Nie oszukujmy się – na wolnym rynku można zarobić dwa-trzy razy tyle, co na rezydenturze. W tych samych godzinach i bez dyżurów – mówi J.K." Powiedz mi, co taki lekarz bez specjalizacji potrafi? Ale może pracować jako dermatolog, urolog, gastrolog... Jasne, przez lata praktyki wiedzy nabędzie. Ale to potrwa. I zanim dojdzie do "mistrzostwa" może skrzywdzić wielu pacjentów. I często tak się dzieje, niestety. A już, żeby LEKARZ, w sytuacji nietypowej/podbramkowej/wyjątkowej, lub ekstremalnej nie chciał iść na rękę pacjentowi, w dodatku nie dlatego, że go to zbyt wiele "kosztuje", ale DLA ZASADY - to dla mnie dno. Bo dla takiego lekarza ten jego pacjent, i jako pacjent i jako człowiek - znaczy tyle o nic. Jakiś czas temu mądrzył się tu na Piekielnych, nawet jeszcze nie lekarz, a student ostatniego roku. Określił on pacjentów ogólnie mianem SWOŁOCZ(!). I stwierdził, że nie będzie sobie marnował wakacji praktykami na SOR, bo woli się poopalać. A jak ma ochotę POPRACOWAĆ z pacjentem (nie diagnozować, badać, leczyć) - to idzie na oddział, gdzie nie ma do czynienia z zarzyganym, śmierdzącym menelem, albo jakimś nawalonym chamem, co sobie łeb po pijaku rozbił. On już TERAZ wie, kogo ma chęć leczyć, a kogo nie chce i nie musi. A jak kiedyś, przypadkiem, jednak będzie musiał - to NA PEWNO nie zrobi tego dobrze. "Przestan sie uzalac nad soba" Nie użalam się nad sobą, tylko nad pacjentami, którzy stracili zdrowie, lub życie, przez typowych konowałów, którzy nawet wyrzutów sumienia nie mają. Nad ludźmi, którym wycięto zdrową nerkę, zamiast chorej, śledzionę zamiast nerki, podwiązano moczowód zamiast jajowodu, przepisano nieodpowiedni lek, odsyłano z chorym dzieckiem od Annasza do Kajfasza, aż dziecko zmarło (było KILKA takich przypadków), pogoniono z SOR, a pacjent w drodze do domu zmarł, karetka nie zabrała do szpitala, a chory "zszedł" pół godziny później. Takich przypadków są setki, o ile nie tysiące. Zdecydowana większość nie trafia do publicznej wiadomości. Mediów, sądów, prokuratury... Zrozpaczeni ludzie nie walczą. Na zakończenie. LEKARZ - to nawet nie powinien być zawód. To powinien być stan umysłu. Jeśli ktoś "idzie na medycynę" tylko dla prestiżu i przyszłych, wysokich zarobków - nigdy nie będzie dobrym lekarzem i nie osiągnie satysfakcji z wykonywanej pracy. Będzie utyskiwał, jaki to jest przepracowany i przemęczony, prześladowany, niedoceniany, zmuszany do niewolnictwa i w ogóle flekowany z każdej strony. Jest jedno takie mądre powiedzenie. "Jeżeli będziesz robił to co kochasz - nie przepracujesz w życiu nawet jednego dnia". To prawda.
Odpowiedz@Armagedon: O w morde, ale ty lubisz sluchac wlasnego glosu. Ja mowie o zarobkach lekarzy, a ty jako argumentow uzywasz zarobkow pielegniarek, to jakis zart ma byc? Cala reszta to kolejna porcja o niczym. Ludzie wybieraja medycyne, bo to pewny zawod, dochodowy, rozwijajacy i ciekawy. A nie dlatego, zeby ludziom sluzyc, wez sie puknij. Pracuj sobie dla idei i odwal sie od cudzego czasu wolnego. Nie ma czegos takiego jak sluzba zdrowia. Ani teoretycznie ani praktycznie. Dobry lekarz musi miec talent, wyksztalcenie, serce do tego co robi, ale nie musi byc altruista. Nie musi nawet lubic ludzi. Nic ci sie od nich extra nie nalezy. Maja w ramach swoich kwalifikacji i czasu pracy ci pomoc. To wszystko. Zawod jak kazdy inny. Nawbijalas sobie do glowy, ze lekarze to maja byc anioly milosierdzia. Z doktor Zosia ci sie pomylilo i reszta tej wymyslonej Lesnej gory czy jak jej tam. A nawet w tym debilnym serialu oni maja zycie prywatne. Pytasz czemu traktuje cie jak idiotke? Bo sie zachowujesz jak idiotka, wymagajac od ludzi poswiecenia i zycia pod dyktanto twoje i innych roszczeniowcow.
Odpowiedz@Samoyed: Twoją wypowiedź podsumuję tylko jednym zdaniem. Bardzo się cieszę, że jednak nie zostałaś tym lekarzem, z pożytkiem dla potencjalnych, przyszłych pacjentów. Amen.
Odpowiedz@Armagedon: Amen znaczy "niech sie stanie", wiec chcialas byc dobitna, a glupio ci wyszlo. Ja? Moze to urazi twoje roszczeniowe serduszko, ale 99% lekarzy tak mysli. Ten 1% jezdzi z lekarzami bez granic (a i tam niezle placa). Jest jeszcze 0.01% Judymow, ktory jest uznawany za lekarza z powolania, choc to bzdura. Lekarzem z powolania jest tez genialny chirurg ratujacy setki ludzi, ale nienawidzacy ludzkosci i pracujacy od 9 do 17. ALe nie badzmy goloslowni: opowiedz jak ty oddajesz sie bez reszty ludziom. Juz wiemy, ze empatii w tobie tyle co kot naplakal, bo masz w dupie czy doktor z opowiesci nie siedzial przy umierajacej matce, czy nie mial kaca, czy nie byl na ostrym dyzurze z dzieckiem czy nie odbywal wlasnie wolontariatu w schronisku dla zwierzat. Masz na to wywalone, bo przeciez nie wybralas tego zawodu i nie musisz byc dobra. Ale chyba nie domagasz sie poswiecen od innych nie swiecac przykladem?
Odpowiedz@Samoyed: "Lekarzem z powolania jest tez genialny chirurg ratujacy setki ludzi, ale nienawidzacy ludzkosci i pracujacy od 9 do 17." 1.Genialny to był Zbigniew Religa. I nie pracował od - do, zaręczam ci. Zwłaszcza, gdy zaczynał karierę. W szczególności zaś, gdy organizował klinikę na Śląsku. I dobierał sobie ludzi (lekarze, pielęgniarki), którzy potrafili zasuwać po 16 godzin. W zasadzie za darmo. DLATEGO stał się sławny on i jego klinika. Ale to było w PRL. Proponuję film "Bogowie". 2. Do tego typu geniuszy należy też Michalina Wisłocka. Genialna seksuolog, która nauczyła kobiety do czego mają łechtaczki i wydała książkę o miłości cielesnej. Przyjmowała każdą pacjentkę, w państwowej poradni, za stałą pensję. Również w PRL. Proponuję "Sztukę kochania". I film, i książkę. 3.Dorzuciłabym jeszcze do tego grona Adama Grucę, wybitnego chirurga ortopedę i traumatologa, który Opublikował około 170 prac naukowych, był twórcą i najwybitniejszym przedstawicielem warszawskiej szkoły ortopedycznej i traumatologicznej. Owszem, w PRL. W trakcie operacji dokonywał cudów. Potrafił, na przykład, zmiażdżoną stopę doprowadzić do stanu, w którym pacjent mógł normalnie chodzić. Był, tak zwaną, ostatnią deską ratunku tam, gdzie inni polecali amputacje. 4.No i nie zawadzi też wspomnieć o Ireneuszu Roszkowskim, twórcy współczesnej polskiej ginekologii i położnictwa, humaniście i prekursorze medycyny prenatalnej. Oczywiście, z PRL. Który opracował "Metody walki o obniżenie śmiertelności okołoporodowej". Powołał zespół położników, neonatologów, patomorfologów, bakteriologów, immunologów, neuropatologów, biochemików i innych dyscyplin, w zależności od określonych sytuacji klinicznych. Umieralność okołoporodowa zmniejszona została siedmiokrotnie. W latach 1955-1957 w warszawskiej Klinice przy Karowej, gdzie pracował, nie zanotowano ani jednego zgonu matki w związku z ciążą i porodem (na 10 319 porodów). Do tego był świetnym operatorem. Dokonał wielu własnych modyfikacji metod operacyjnych w obrębie narządu rodnego. I jeszcze znajdował czas na przyjmowanie pacjentek w przychodni. TO są nazwiska genialnych lekarzy, o których wtedy słyszała cała Polska. NA PEWNO nie pracowali sobie spokojne od gwizdka do gwizdka, robiąc tylko tyle, ile do nich należy, albo i mniej. Ciekawe, dlaczego wszyscy oni - to pokolenie PRL? Ano dlatego, że dzisiaj żaden lekarz nie zrobi niczego po godzinach, w dodatku za darmo.
Odpowiedz@Bedrana: Relige znalam, po pierwsze pobieralam u niego nauki, zadne dziwo, wszyscy wtedy pobierali, po drugie moj ojciec z nim pracowal przez pare lat, zanim Religa stal sie slawny. Ale oczywiscie to gowniana wiedza, bo widzialas film Bogowie... Juz widze Relige jak rzuca wszystko, bo ktos sobie zazyczyl. Byl megalomanem i egoista, ale przyjacielem byl podobno wybitnym. Bardzo chcial sukcesu, poswiecil temu cale zycie, a nie pacjentom. Byl tez alkoholikiem, ale nie pil w pracy, nigdy nie zblizyl sie po alkoholu do pacjenta. Uwazasz, ze kiedy pil? JAK MIAL PRZERWY W PRACY, W TRAKCIE KTORYCH NIE KIWNALBY PALCEM. Zreszta co wynika z tego spisu? Ze latali na kazde zawolanie roszczeniowcow? Juz to widze. Nastepna czerpiaca wiedze o swiecie z filmow...
Odpowiedz@Bedrana: GENIALNY komentarz.
Odpowiedz@Samoyed: Nie będę się fatygować merytoryczną odpowiedzią na tak denny komentarz.
Odpowiedz@Bedrana: Hahahhhahhhaha :) :) Oczywiscie, ale to mnie brak argumentow. @Armagedon, zachowujesz sie jak idiotka czasami, to fakt, kazdemu sie zdarza. Ale tutaj to juz naprawde nisko upadlas. I po co?
OdpowiedzPrzeraża mnie ilość plusów (22/50 czyli 36+ 14-) pod historią... Chyba że ludzie uważają że autor jest piekielny to ok.
Odpowiedz@diriol: Stan na chwilę obecną: 115/121 Czyli 118 plusów i 3 minusy... A gdy zaglądałem tu wczoraj popołudniu, to ocena zbliżała się do 0. Piekielni.pl w formie. edit: Oczywiście zgadzam się, że piekielne jest podejście autorki. Takie osoby tyle mówią o pracy lekarzy, powołaniu i służbie, a ja ciągle czekam aż ktoś da mi namiar na fliziarza, co mi ogarnie łazienkę dla idei :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2023 o 8:26
"Już więcej empatii i odpowiedzialności mają weterynarze" Weterynarze są traktowani przez właścicieli zwierząt jeszcze gorzej, często słysząc, że przecież nie są PRAWDZIWYMI specjalistami. Do tego dochodzą kontuzje, pogryzienia/pokopania i samobójstwa. Weterynarz też nie ma obowiązku przyjechać do pacjenta po godzinach swojej pracy.
Odpowiedz@Bryanka: Nie ma obowiązku, ale ma prawo. Więc jak chce - to jedzie. W dodatku potrafi przyjąć pacjenta "na krechę", lub zaakceptować płatność ratalną. Oczywiście - też nie każdy. A o co ci chodzi z tymi samobójstwami??? Bo mnie to zainteresowało. Robią to z powodu pokopania i pogryzienia, czy z powodu złego traktowania? A może z nadmiaru empatii?
Odpowiedz@Bedrana: Trudno powiedzieć. Niektórzy twierdzą, że ze względu na specyficzne podejście do śmierci "pacjentów". Na przykład dość często usypiają zwierzęta czym skracają ich cierpienia i traktują to inaczej niż inni ludzi. Do tego mają wiedzę i środki pod ręką w razie potrzeby. Co by nie było przyczyną, statycznie weterynarze są jedną z grup gdzie jest najwięcej samobójstw.
Odpowiedz@rhkkkk: z tego co czytałem, to problem samobójstw często polega na tym, że znacznie częściej widzą śmierć swoich pacjentów.
OdpowiedzŚmierć bliskiej osoby to traumatyczne przeżycie. Piekielne jest to, że w jednej z najgorszych chwil w życiu trzeba jeszcze użerać się z biurokracją i papierologią. Ale to wina systemu, jaki mamy. Lekarz rodzinny to człowiek, który wykonuje określoną pracę w określonym czasie. Jak była sobota, nie miał dyżuru, to mógł być nawalony jak szpadel, mógł plewić ogródek, mógł zdobywać jakiś szczyt w Aplach albo Pieninach, nie miał obowiązku odbierać telefonu, ani tym bardziej rzucać wszystkiego i jechać zaraz teraz tu natychmiast, bo ktoś umarł. Piekielne jest wymaganie, żeby ktoś po godzinach pracy, w swoim czasie wolnym... pracował, niezależnie czy to lekarz, weterynarz, krawcowa czy mechanik.
Odpowiedz@marcelka: Ryzykując kolejne sto minusów - i tak ci odpowiem. Sytuacja była WYJĄTKOWA. Po pierwsze dlatego, że w karetce nie było lekarza, a ratownik nie ma prawa wypisać aktu zgonu. Po drugie dlatego, że umarła córka osoby starszej i samotnej, być może również bezradnej. Takie przypadki nie zdarzają się nagminnie. Rodzinny powinien sytuację zrozumieć, już nawet nie jako lekarz, ale jako człowiek. Tym bardziej, że nie był lekarzem randomowym, ale RODZINNYM, a to jednak zobowiązuje. A tak naprawdę, chodzi o jego PODEJŚCIE do tematu i arogancką, bezduszną postawę. Gdyby powiedział "chętnie bym pomógł w tej sytuacji, ale nie mogę, bo..." - nikt by do niego pretensji nie miał, choć mógłby to być z jego strony zwykły wykręt. Kwestia odrobiny życzliwości i - choćby udawanego - współczucia. Ale nie! Wielki Pan Doktor poczuł się głęboko dotknięty, wręcz poniżony, że jakaś bezczelna baba śmiała zawracać mu dupę w dzień wolny. I dał temu wyraz. O TO chodzi w tej historii. Osobiście nie trawię takich nadętych buców. A poza wszystkim. Gdyby facet miał blisko (a jako lekarz rodzinny pewnie daleko nie miał), nie był niedysponowany, ani niczym specjalnie zajęty, NA PEWNO by mu korona z głowy nie spadła, gdyby ułatwił życie starszej, zrozpaczonej zapewne, kobiecie. Podjechać (na pewno nie rowerem), wypisać akt zgonu, wrócić... Nie zajęłoby mu to pewnie dłużej, niż pół godziny. STRASZNIE by się natyrał. W dodatku ZA DARMO!!! A na zakończenie - krótka historia. Pod moim blokiem "drecho" wyrwał kobiecie torebkę i usiłował zwiać. Po dłuższym pościgu dopadł go młody mężczyzna, obezwładnił, usiadł na nim przyciskając do chodnika i wezwał policję. Przyjechał radiowóz i okazało się, że ten młody facet to też policjant, tyle że w cywilu, bez broni, kajdanek i "blachy". Słowem - "po pracy". Nie musiał się wysilać, narażać, marnować czasu (może żona czekała z kolacją, albo umówił się do kina), nie musiał brudzić obie spodni, ścierać butów. Przecież miał "wolne". A jednak to zrobił. Nie wiesz czasem dlaczego? I nie mów mi, że "to co innego", bo to jest DOKŁADNIE to samo.
Odpowiedz@Armagedon: rozumiem że jakbyś zadzwonił do tego policjanta to by wybiegł z domu i przyjechał żeby ganiać tego złodzieja? A potem z radością w wolnym czasie odwalił papierkową robotę? Widzisz różnicę czy nadal nie pojmujesz?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2023 o 4:43
@Armagedon: sytuacja z policjantem nie jest dokładnie taka sama - byłaby, jakby ten lekarz rodzinny szedł sobie ulicą i zobaczył, że ktoś nagle upada - może ma zawał czy udar - i nie zareagował. Policjant zareagował odruchowo i prawidłowo, ale jakby babeczka zapukała mu do mieszkania i powiedziała, że ktoś jej auto zarysował, i on musi zejść natychmiast na parking i spisać protokół, to pewnie by nie poleciał jak na skrzydłach. Rozumiem, że sytuacja była trudna i przykra dla tej kobiety, ale kto umarł, ten nie żyje i nie będzie nie żył bardziej... więc zwłoki mogły poczekać na powiatowego. Poza tym skąd masz pewność, że to jest dla tego lekarza jedna jedyna taka sytuacja? Może miał wcześniej już trzy inne telefony w czasie wolnym, może do chorego dziecka czy nagłego przypadku, i może pojechał? Dla danej osoby jej przypadek jest jedyny i najważniejszy - dla lekarza to któryś z kolei.
Odpowiedz@Armagedon: Czyli jak rozumiem lekarz jakby był już po większym spożyciu ma wsiąść w samochód i jechać bo to jest SŁUŻBA? Czy może po prostu od razu go przykuć do gabinetu łańcuchem żeby broń Boże nie miał jakiegoś wolnego czasu i by był gotowy na każdą ewentualność? Lekarz nie musi się nikomu tłumaczyć co robi w swoim wolnym czasie.
OdpowiedzPiekielne jest to, że autor oczekuje od lekarza zrobienia czegoś do czego lekarz nie jest zobligowany co zostało udowodnione w komentarzach, ale masa ludzi nie zada sobie trudu sprawdzenia jak jest tylko łyknie wizję autora.
OdpowiedzTak, lekarzowi powinni odebrać uprawnienia i wywalić za to, że nie chciał robić (pewnie bezpłatnych...) nadgodzin. Śmiało, lekarz sobie poradzi, a ciekawe, kto wtedy wam akt zgonu wystawi, nawet w zwykłym dniu i godzinach.
Odpowiedz@Lypa a chciałabyś przez weekend mieszkać z trupem?
Odpowiedz@AimeeSi: a chciałabyś żeby Cię do pracy wzywali po godzinach i to bezpłatnie?
OdpowiedzPrzecież po to jest NiŚOM, żeby takie sprawy ogarniać. Jak ktoś jest po godzinach, to jego czas należy szanować. A trup nie zając, nie ucieknie.
Odpowiedz"A nasz rodzinny miał to w głębokim odwłoku, bo jest weekend" Rozumiem naprawdę trudną sytuację (śmierć), ale lekarz nie jest niewolnikiem, nie możesz domagać się, żeby po pracy, na wolnym czekał cały czas w pogotowiu aż zadzwonisz Ty, albo 2000 innych osób w okolicy. Ma określone dni i godziny pracy, a poza nimi jest po prostu Kowalskim, który ma swoją rodzinę, swoje obowiązki i swoje życie.
OdpowiedzPowinien być dyżur,ludzie umierają w rożnych porach w nocy i po godzinach pracy też,co ma zrobić człowiek w takiej sytuacji.
Odpowiedz@miki125: Sa dyzury - Nocna i swiateczna opieka zdrowotna.
OdpowiedzRóżnica jest taka, że weterynarzom i powiatowemu ktoś za ten czas, paliwo itp zapłaci. A rodzinnemu nie. Mało kto chce pracować za darmo. Czemu w przypadku np barmana czy sprzedawcy wymaganie by zrobił dodatkową dniówkę za frajer jest oburzające, a w przypadku lekarza odwrotnie, to jego odmowa oburza? Po to jest nocna i świąteczna pomoc lekarska, żeby nie zawracać głowy lekarzowi, który akurat ma wolne. Przemęczony lekarz łatwiej popełnia błędy. Błędy lekarskie mogą kosztować życie. Więc trochę więcej empatii by się przydało — wam.
Odpowiedz@bloodcarver: Masz racje, tylko trzeba dodac, ze to nie tylko chodzi o pieniadze, ma prawo odmowic nawet, jezeli bylyby to nadgodziny platne. Wazny jest tez odpoczynek. Wazna jest rownowaga miedzy praca, a zyciem prywatnym. Brak barier ustalonych na odpoczynek zalatuje niewolnictwem i mobbingiem. Tyle wrzeszcza o braku empatii, a przejawiaja zerowa empatie w stosunku do samego lekarza i jego rodziny. Zwykle deje.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lutego 2023 o 21:44