Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W ostatniej historii o Januszu pisałam o dość frywolnym podejściu do zakresu…

W ostatniej historii o Januszu pisałam o dość frywolnym podejściu do zakresu obowiązków a dziś dla odmiany będzie o rzeczy, którą wyjątkowo do moich obowiązków pasowała i równie wyjątkowo szybko się skończyła.

Dla przypomnienia, niemal 20 lat temu pracowałam w małej firemce z branży budowlanej. Janusz miał swój mały warszat, kilku pracowników i sprzedawał dość niszowy produkt, biznes kręcił się całkiem nieźle. Jego odbiorcami byli przede wszystkim drobni wykonawcy. Z dużymi firmami Januszowi było nie po drodze: po pierwsze nie miał możliwości produkować na większą skalę, a po drugie wtedy nie za bardzo mógł oszukiwać na fakturach, a kto to widział sprzedawać bez żadnych przekrętów. Janusz miał również sporo znajomości w mieście i brata za granicą, więc z czasem coraz częściej pośredniczył również w imporcie sprzętów za odpowiednią opłatą.

Klientów było sporo a Janusz umawiał się z nimi bezpośrednio na spotkania w biurze; wszystko zapisywał sobie w małym, skórzanym notesiku, który nosił w wewnętrznej kieszeni kurtki. Krótko po moim przyjęciu do pracy stwierdził, że właściwie po to ma sekretarkę-asystentkę, żeby prowadziła mu kalendarz spotkań. Wcześniej, gdy odbierałam telefon w celu umówienia spotkania miałam przekierowywać na komórkę szefa, od tej pory to on miał odsyłać kontrahentów do mnie i ja się miałam wszystkim zajmować bez jego ingerencji.

Janusz miał swój komputer, ale korzystaliśmy wszyscy z tej samej poczty, więc pokazałam mu kalendarz, gdzie mógł znaleźć umówione spotkania z ich opisem. Bardzo szybko okazało się, że Janusz w ogóle nie sprawdzał spotkań na mailu, podejrzewam, że po prostu nie umiał tego zrobić. Mógł powiedzieć od razu, ale nie ma problemu, przejdziemy na system karteczkowy.

Sama korzystałam nadal z maila, ale rano drukowałam mu "sprawozdanie" z kim dziś jest umówiony i o której. Jeśli tylko udało mi się go złapać w biegu to pokrótce je objaśniałam, ale i to nie działało, a powód był dość prosty. Komunikacja z Januszem zawsze działała tylko w jedną stronę. Janusz miał pretensje o to, że umówiłam go z klientem, kiedy on ma zaplanowaną wizytę u dentysty (o której mi oczywiście nic nie mówił, bo to nie moja sprawa).

Ponieważ Janusz był coraz bardziej zirytowany moją niekompetencją, zaczął się z powrotem umawiać bezpośrednio z klientami i zapisywać w swoim skórzanym notesie. Szkoda, że o tym też mi nie powiedział, bo ja umówiłam kilka spotkań w tym samym czasie.

W końcu Janusz uznał, że ma dość tej farsy, mogłabym się w końcu nauczyć domyślać, że on miał już plany a nie, że trzeba mi tak wszystko mówić i kategorycznie zabronił umawiać jakichkolwiek spotkań. Co prawda nie odzywał się przez tydzień obrażony, ale jakoś nie było mi żal.

Janusz

by helgenn
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar minus25
6 6

Janusz Januszowi zgotował taki los

Odpowiedz
avatar helgenn
9 9

@minus25: Janusz Januszowi Januszem

Odpowiedz
avatar Crannberry
10 12

Brzmi podobnie jak mój poprzedni szef korpoprezio. Jeśli miał w kalendarzu dwa spotkania z osobami o podobnie brzmiących imionach, uznawał to za zdublowane to samo spotkanie, pieklił się o niekompetencję i marnowanie jego czasu, po czym na jedno spotkanie się nie stawiał. Nie szło mu wytłumaczyć, że chodzi o 2 różne osoby, odmawiał przyjęcia do wiadomości

Odpowiedz
avatar helgenn
2 2

@HelikopterAugusto: tak było właściwie z wszystkim, ale z czasem nauczyłam się z tym pracować. Jak się pytał czy coś już zrobiłam (o czym mi wcześniej mi nie mówił) to odpowiadałam, że jeszcze nie, ale do pół godziny skończę. Komentowanie, że to szef zapomniał mi coś przekazać było złym, bardzo złym rozwiązaniem.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 2

@HelikopterAugusto: I nie tylko szefa. Znam wiele osób, które stosują tą maksymę lub podobną "ale to oczywiste".

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 3

@HelikopterAugusto: Za te pieniądze, które ci płacę, masz mi czytać w myślach! ;)

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@helgenn: Mój "Janusz" był Duńczykiem i miał na imię Erhardt. I był też moim pierwszym szefem. I właśnie często mu się zdarzało obiecać temu czy innemu klientowi, że jego pracownik (np. ja) zrobi mu coś extra i zapomnieć przekazać tej informacji pracownikowi. A potem przyjść z mordą, gdy klient się pożalił, że nie zostało to zrobione.

Odpowiedz
avatar AndrzejN
2 2

Za https://sjp.pwn.pl/sjp frywolny «mający swobodny i żartobliwy stosunek do spraw erotycznych; też: świadczący o takim stosunku»

Odpowiedz
avatar helgenn
-4 4

@AndrzejN: dziękuję, oczywiście nie ma żadnego obowiązku czytać mojej poprzedniej historii, która cała była o tym, że zakres moich obowiązków to było jedno wielkie *uchanie w tylną część ciała.

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
0 0

Co za hipokryzja! Gdy facet mówi "domyśl się" to upadł na głowę. Ale gdy kobieta mówi "domyśl się" to wszystko w porządku?

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 0

@kojot__pedziwiatr 1. Kto mówi, że jak kobieta tak mówi, to wszystko w porządku? 2. Podejście domyśl się nie jest domeną kobiet. Z tej historii, ale i innych wiemy, że i kobiety i mężczyźni używają tego sposobu. U mnie prywatnie mąż ma takie zapędy, a ja kompletnie nie. To nie jest powiazane z płcią, tylko z tym jakie było podejście do naszych potrzeb kiedy byliśmy dziećmi. 3. Relacja prywatna a relacja zawodowa to jednak różne rzeczy

Odpowiedz
Udostępnij