Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niedawno dawałem wpis o sąsiadach z dołu którym przeszkadza, że żyjemy, sprawa…

Niedawno dawałem wpis o sąsiadach z dołu którym przeszkadza, że żyjemy, sprawa ma niestety ciąg dalszy.

Nakreślę szybko sytuację w skrócie: pod nami mieszkają totalnie przewrażliwieni na punkcie najmniejszego hałasu emeryci, na oko tak okolice 65 lat. Mieszkamy tutaj rok czasu. Już na etapie remontu zapaliły się nam czerwone lampki, kiedy ów sąsiad przyszedł do majstra w trakcie remontu z pytaniem, jakie podłogi kładzie, i czy będzie ciszej niż wcześniej. Było to dziwne bo przed nami mieszkała tam para starszych ludzi, którzy raczej głośno nie byli.

Wiem, że ktoś może posądzić mnie, że za bardzo moją rodzinę gloryfikuję, ale serio jesteśmy wzorowymi sąsiadami. Chciałbym mieć takich sąsiadów jak moja rodzina, a sam lubię spokój. Wynika to zarówno z wychowania (moi rodzice bardzo zwracali uwagę na komfort sąsiadów, zawsze mnie strofowali, kazali ściszać komputer czy telewizor), ale też z faktu, że sami mieliśmy kiedyś problemy z ciężkimi sąsiadami bardzo hałasującymi, również w nocy (wręcz do rana) więc wiemy jak to smakuje. Jeżeli chodzi o sprawy grubszego kalibru, przez rok naszego mieszkania nie było ANI JEDNEJ imprezy u nas, ani razu nie było awantury z krzykami, ani razu nikt nie puścił muzyki głośniej czy coś takiego. Dwa razy w sobotę była para znajomych, i ewakuowali się przed 23:00.

Jeżeli chodzi o codzienne sprawy to staramy się nie trzaskać drzwiami, nie "chodzić na piętach", trzymamy w ryzach dzieci jak się za bardzo rozkręcają wiadomo jak to dzieci (12 i 5 lat), wieczorem ściszamy telewizor, staramy się mówić nieco ciszej. Znajomi mówią nam wręcz, że przesadzamy z tym zachowaniem ciszy. Poza tym w godzinach 08:00-17:00 w tygodniu w mieszkaniu nikogo nie ma bo jesteśmy w pracy, szkole, przedszkolu. 21:00-22:00 wszyscy śpią (no oprócz mnie, siedzę do późna, ale nawet po to żeby swoich nie obudzić jestem cichutko).

Mimo to sąsiadka zaatakowała mnie kiedyś, że jest za głośno, przy najdrobniejszym hałasie, np. jak coś spadnie na podłogę wali w ściany. Czasami wchodzi na strych w obcasach i wali z całej siły w podłogę (czyli nasz sufit) co jest moim zdaniem zachowaniem nadającym się do psychiatryka.

Ale do meritum. W sobotę robiliśmy urodziny naszej teraz już 5 letniej córce. Zaprosiła 3 koleżanki, więc łącznie było czworo dzieci w wieku około 5 lat. Imprezka zaplanowana była krótka od 16:00 do 18:00. Dwie z matek gościnnych dzieci też była z nami. Był tort, odśpiewaliśmy sto lat, po czym dzieci poszły się bawić. Nic szczególnego się nie działo, żeby jakoś dzieci przesadzały, natomiast wiadomo, że bezszelestnie nie były, to dzieci, czasem ktoś pisnął, czasem dziecko przebiegło kilka kroków. Bawiły się w jednym pokoju, nie latały po całym mieszkaniu. Po pół godzinie zabawy o 17:00 (!) dzwonek do drzwi. Dzwoni sąsiadka z dołu i wielkie pretensje, podniesiony ton, gestykulacje rękami, że jest za głośno, że jej głowa pęka, że sufit jej dudni, że to jest nie do wytrzymania i ma być ciszej. Mnie wtedy nie było, bo po torcie pojechałem do biura.

Żona tłumaczyła kobiecie, że córka ma urodziny, i że dzieci się bawią i to jeszcze z godzinkę potrwa. A ta dalej swoje, że jej mąż jest po zawale, i że tak być nie może, że ma być ciszej, i w koło Macieja takie gadanie. Żona się przejęła. Raz, że goście poczuli się nieswojo, i byli mocno zdziwieni sytuacją. Dwa, że żona zaczęła co chwilę dzieci uciszać, choć wcale jakoś głośno nie były, więc im - dzieciom - też się to średnio podobało taka zabawa jak co chwilę ktoś im "Ciiiii...." mówi. Impreza - która i tak była planowana na raptem 2 godziny - skończyła się przed czasem, bo atmosfera siadła.

Żona zadzwoniła do mnie i opowiedziała co się wydarzyło. Skrytykowałem ją, że uległa sąsiadce i uciszała dzieci, bo to absurdalna sytuacja. Wracając z biura poszedłem do sąsiadki i zapytałem jakim prawem przychodzi o 17:00 uciszać moich gości, powiedziałem, że zepsuła całe urodziny. Dowiedziałem się od wielmożnej sąsiadki - uwaga, uwaga - że, od roku jak się wprowadziliśmy zachowujemy się skandalicznie, że się z nami wytrzymać nie da, a że dzisiaj to już było apogeum. Pytam się więc, co ona oczekuje od nas, bo my robimy wszystko, żeby sąsiedzi w tym ona czuli się komfortowo, więc co, mamy w ogóle się nie przemieszczać po mieszkaniu? Bo serio nie wiem o co pani może chodzić, nie ma u nas krzyków, awantur, głośnej muzyki, nocnych hałasów, imprez, z czym ona ma więc problem?

Oczywiście nie dostałem konkretnej odpowiedzi, tylko gadkę, że ona ma prawo do odpoczynku w domu i mamy się zachowywać CISZEJ. Zdenerwowałem się i powiedziałem że sobie nie życzę, żeby więcej do mnie przychodziła, nękała i jak ma problem to niech dzwoni na policję że jest jej za głośno, powiedziałem "Do widzenia", odwróciłem się na pięcie i poszedłem na górę do siebie. Z tyłu słyszałem jeszcze krzyki że jestem chamem i żebym jej nie mówił "Do widzenia" bo ona wcale nie chce się ze mną widzieć i takie tam. Cyrk.

Jesteśmy wzburzeni sytuacją, i chyba trzeba zmienić nastawienie. Pomimo poszanowania sąsiadów i naprawdę starań żeby im nic nie przeszkadzało, tolerowania ich stukania w ściany czy cyrków ze strychem i tak nic to nie daje, rzekomo zachowujemy się skandalicznie, więc jaki sens? Wręcz widzę, że to ich rozzuchwala. Mylą sobie uprzejmość i kulturalność ze słabością i myślą, że mogą mi na głowę wejść. Mam prawo chodzić po swoim mieszkaniu, mam prawo zaprosić gości, moje córki mają prawo też zaprosić kogoś do siebie, tak jak one są zapraszane. Nie mamy obowiązku mówić szeptem. Jakieś chore podejście tych ludzi.

Na złość im nie będę robił, bo to nie w moim stylu (choć to zależy jak oni dalej się będą zachowywać), ale już postanowiliśmy, że przestajemy się nimi przejmować i funkcjonujemy w godzinach 06:00-22:00 całkowicie luźno. Nie strofujemy dzieci, nie staramy się cicho chodzić, nie ściszamy wieczorem tv, nie rozmawiamy ze sobą ciszej itd. itp. Nie widzę w tym żadnego sensu.

Niestety, przekonuję się na własnej skórze, że tacy sąsiedzi mogą być niemal równie uciążliwi co głośni sąsiedzi. Pozdrawiam normalnych.

sąsiedzi

by ZmeczonyDzony
Dodaj nowy komentarz
avatar iskier89ka
17 19

Chcieliscie dobrze, a wyszlo jak wyszlo. Ja bym miala totalnie wylane na wariatow z dolu i zyla normalnie. Macie prawo zrobic impreze w domu dla kilku gosci. Dzieci maja prawo czasem plakac, krzyczec. Nie ma co popadac w paranoje na punkcie powalonych sasiadow. Nastepnym razem jak sie beda pruc to poradz im zeby zainwestowali w stopery :)

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
9 13

Masakra. Zonie polecam cos na odstresowanie. W zyciu bym nie rozwalila urodzin corce bo ktos ma swira. Rozumiem, ze zona jest po prostu zmeczona, zestresowana itd sytuacja z sasiadami. Ze mna by lekko sasiedzi nie mieli. Szacunek szacunkiem ale ja sobie na glowe wejsc nie dam. Bylismy u znajomych co opowiadali o sasiadce z dolu, szptali do nas. Sasiadka podsluchuje ich i potem potrafi slowo w slowo powtorzyc, jakas paranoja. Pomyslalabym chyba o wyciszeniu podlogi bo serio mi sie podoba by ktos rozpowiadal wszystko co ja w domu rozmawiam normalnym tonem.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 6

@AnitaBlake Albo niech podsłuchuje. Kiedyś z kolegą tak żeśmy załatwili jednego gościa, który wszystkich wkurzał, prowokował, ale jakby ktoś chciał wyjaśnić z nim sprawę, jak to między chłopakami, to od razu poszedłby na skargę. Także z kolegą specjalnie poczekaliśmy na odpowiedni moment, kiedy byliśmy sami w jednym pomieszczeniu, a tamten w pomieszczeniu obok. Wiedzieliśmy, że wszystko usłyszy. To żeśmy zaczęli zmyślać, co mu zrobimy. No i miał chłopak stresa. Dużego. Można zastosować podobną metodę. Niech podsłuchuje, a potem robi pod siebie ze strachu.

Odpowiedz
avatar iks
8 10

Wstaw w wizjerek kamerkę, zapisuj jak będzie przychodzić z awanturami. Nagrywaj. Będziesz miał super materiał dowodowy w sprawie o nękanie z ich strony.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
-1 7

@iks: rada symetryczna dla sąsiadów z dołu, aby nagrywali, dyktafonem/telefonem wasze hałasy. Jeśli zwykły mikrofon "łapie" wystarczająco wyraźnie dźwięki z górnego mieszkania, to jest to wystarczający dowód, ze ktoś tam zachowuje się jednak za głośno.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2023 o 11:42

avatar Mumei
5 7

Zacznijcie nagrywać jej wszystkie awantury i też to chłodzenie po strychu (tak aby jeszcze ujęło, że toona z niego schodzi i w jakich butach). Jak zacznie was policja nachodzić to wy zgłoście nękanie. Spróbuj porozmawiać w spółdzielni jeśli takowa jest. Może przyjść jakiś pracownik i niech sprawdza poziom hałasu. Sąsiedzi są pewnie pępkiem świata i chcą, aby nikt wokół nich nie mieszkał, co w bloku to niemożliwe.

Odpowiedz
avatar iskier89ka
13 15

@meliegree: Inna sprawa, kiedy sasiedzi sa poprostu jeb**ci i chodzby autor przestal oddychac i zaczal lewitowac to i tak bedzie im to przeszkadzac. Nie popadajmy w paranoje, zeby we wlsanym domu rozmawiac szeptem, bo sasiadom to przeszkadza.

Odpowiedz
avatar meliegree
3 13

@iskier89ka: Jasne tylko tak naprawdę nie wiemy jak mocno hałas słychać w drugim lokalu, prawda? "Zachowujemy się cicho/normalnie" to subiektywna ocena, nie biorąc pod uwagę choćby konstrukcji budynku. Wszyscy komentują, że autor ma rację - ja przedstawiam drugą możliwą sytuację, w której sąsiedzi mają rację i faktycznie - zachowanie autora jest uciążliwe (co nie sprawia, że zachowanie sąsiadów staje się akceptowalne). Najszybszy sposób - kiedy sąsiad się przypieprzy - powiedzieć żonie i dzieciakom, żebym zachowywały się normalnie i może trochę pobiegały po mieszkaniu oraz zejść na dół do sąsiada i sprawdzić, czy faktycznie jest głośno (zadając sobie też pytanie - czy ten poziom hałasu byłby znośny np. przez godzinę albo trzy) czy też sąsiad jest przewrażliwiony bądź czy to my nie oceniamy swojego zachowania właściwie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2023 o 11:53

avatar ZmeczonyDzony
9 11

@meliegree: wydaje mi się, że nie przeczytałeś ze zrozumieniem mojego posta: zachowywaliśmy maksymalne starania bycia cicho przez cały rok, a mimo to jest nie po prostu za głośno, co "skandalicznie". Uwierz mi, że nie jesteśmy w stanie jeszcze bardziej się starać, chyba że właśnie mielibyśmy lewitować to wtedy może tak. Choćby i mnie podała do Trybunału Sprawiedliwości UE i padł wyrok, to my nie jesteśmy w stanie zrobić nic więcej. No chyba że przyjdziemy do domu i mamy leżeć plackiem i się nie odzywać do siebie, no ale bądźmy poważni.

Odpowiedz
avatar meliegree
-1 7

@ZmeczonyDzony: Przeczytałem Twój post i Cię rozumiem - sam miałem sąsiada, który kiedy miałem Covid przyszedł ze skargą, że kaszlę za często (!). Natomiast jeżeli faktycznie wszystko słychać (stare budownictwo, papierowe ściany etc.) to zwracam tylko uwagę, że gdyby przyszło do sądów etc. to możesz być ugotowany jeżeli przedstawi zwykłe nagrania hałasu. Jeżeli NIE MA SZANS żeby hałas u niej był uciążliwy - możesz spać spokojnie. :) Dlatego mimo wszystko sugeruję proste sprawdzenie poziomu hałasu.

Odpowiedz
avatar iskier89ka
8 10

@meliegree: tylko uciazliwosc halasu jest sprawa dosc indywidualna, szczegolnie jesli ktos jest przewrazliwiony. Dla jednego normalne oglosy bytowania rodziny beda normalne i akceptowalne a dla drugiego samo to, ze cokolwiek slyszy juz odbiera jako uciazliwe i takim ludziom szczerze zyczylabym wyprowadzki najlepiej do lasu, chociaz pewnie szum drzew tez bylby uciazliwy.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 12

@meliegree: To działa w dwie strony. Autor nie ma prawa hałasować, sąsiedzi nie mają prawa przypieprzać się o zwykłe domowe dźwięki. Nie wystarczy, że ludzie na dole słyszą, co się dzieje na górze. Dźwięki z góry muszą być obiektywnie zbyt głośne, aby sąsiedzi z dołu mieli rację (czyli sama ich opinia nie znaczy zbyt wiele, jeśli chcieliby iść z tym do sądu). No i oczywiście musi to być wina sąsiadów, a nie konstrukcji, jak np. u Samoyed. Bo jak wina jest konstrukcji, to nie ma winnych, są tylko ofiary.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2023 o 13:43

avatar ZmeczonyDzony
8 8

@meliegree: to nie działa tak jak Ci się wydaje. Ja byłem kiedyś po drugiej stronie barykady, z tym że mój sąsiad rzeczywiście był głośno, tj.: miał dwie gigantyczne kolumny w dużym pokoju na których namiętnie słuchał muzyki. W nocy urządzał popijawy, wrzaski, kłótnie, bójki i oczywiście również muzyka. Nie będę całej historii opowiadał, ale co do tych nagrań to możesz sobie nagrywać do woli. Wiem bo wówczas zasięgałem porady adwokata. Poziom hałasu musi być zmierzony specjalistycznym sprzętem, który musi być certyfikowany, podobnie jak alkomat czy prędkościomierz, żeby to mógł być dowód w jakiejkolwiek sprawie. Ponadto trzeba wskazać, że dźwięk dochodzi z określonego lokum co nie jest takie proste, chyba że pomiaru dokonuje obiektywna osoba. Nagrywanie samodzielne telefonem czy czymś tam, to każdy prawnik w 3 sekundy taki "dowód" zmasakruje. Pomijam fakt, że w naszym przypadku jestem 200% pewny, że nie nagraliby nic, co by przekraczało dopuszczalne normy.

Odpowiedz
avatar digi51
7 11

@meliegree: Trochę masz rację, a trochę peirdolisz bez sensu, ale końcem końców wychodzi z tego bardziej peirdolenie bez sensu, więc masz minusa. Teoretycznie masz rację, ale w praktyce nie zawsze można ogranczać wolnośc jednej jednostki poczuciem dyskomfortu drugiej. Dlatego mamy przyjęte pewne normy społeczne, bo każdy z nas jest inny, ma inne potrzeby i wrażliwość i wyciągana jest z tego jakaś średnia. Przykładowo - ok, ktoś chce mieć psa. Jeśli pies szczeka przez X godzin dziennie nieprzerwanie można przyjąć, że większości ludzi będzie to przeszkadzało, ergo problematycznym sąsiadem jest właściciel psa. Jednak jeśli pies szczeka 3-4 razy dziennie przez minutę czy dwie, a sąsiad twierdzi, ze nie pozwala mu to żyć i domaga się pozbycia się psa czy wyprowadzki jego właściciela - można przyjąć, że to on jest problematyczny, bo zdrowy psychicznie człowiek, choć może być lekko poirytowany szczekaniem od czasu do czasu, nie będzie to tego przywiązywał aż takiej wagi, aby nie móc normalnie żyć. Analogicznie - jeśli autor z rodziną codziennie albo nawet co weekend organizowałby sobie spędy znajomych z dziećmi podczas których wszyscy drą mordy i biegają jak poyebani to można przyjąć, że dla większości ludzi byłoby to uciążliwe. Jeśli zdarza się to raz w roku to normalny człowiek, świadomy tego, że nie mieszka na odludziu powinien być w stanie to "przeżyć" bez awanturowania się. Analogicznie - w dawnym mieszkaniu miałam sąsiada, który dzień w dzień przez 2h słuchał tak głośno muzyki, że na korytarzu ściany się trzęsły, a u siebie w mieszkaniu mogłabym sprzedawać bilety na koncert. Jak wysłałam administracji nagranie z klatki schodowej to administratorka pytała kilka razy czy to nagranie nie jest zmanipulowane, bo dźwięk był niemal taki jakby puścić sobie filmik na YT. TO było uciążliwe i było podstawą do udzielenia sąsiadowi ostrzeżenia ze spółdzielni. Obecnie mam sąsiada, który 2-3 razy dziennie włącza sobie kilka piosenek dość głośno, choć największym problemem jest tu bas - nawet nie jest to aż tak głośno, ale konstrukcja budynku plus mocny bas sprawiają, że u nas czuć wibracje. Ale to trwa może 5-10 minut. Nie wiem, co ten gość robi, może sobie podkręca bas tylko na wybrane utwory, nie wiem. To jest nieco irytujące, ale da się to przeżyć i nic z tym nie robię - niech ma te parę minut radości dziennie. Idąc natomiast Twoim tokiem myślenia możnaby kogoś ukarać np. za to, że dziecko się rozpłacze jak czy dwa razy dziennie, bo przecież sąsiadowi może to przeszkadzać. Można ukarać za to, że Ci coś na podłogę upadnie, za to, że w nocy spuszczasz wodę, za to, że podczas gotowania śmierdzi "obiadem" na korytarzu. Bo KOMUŚ zawsze będzie COŚ przeszkadzać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2023 o 14:15

avatar hulakula
2 2

@digi51: hm, u mnie w bloku kilka osób ma psa. dla przykładu: psa mają sąsiedzi, którzy mieszkają nade mną- psa słyszałam może 2 razy przez ostatni rok. na moim piętrze są dwa psy- jednego nie słychać wcale, a ten drugi często jazgocze. i to nie jest tak, że szczeka non stop ileś godzin, ale wystarczy szmer na korytarzu, cokolwiek, i pies szczeka. wyprowadzają go na spacer- szczeka, wraca szczeka. średnio to wychodzi około 10 minut szczekania na godzinę. mieszkają po drugiej stronie korytarza, tak z boku, nie vis a vis,a serio to jest ciężkie do zniesienia, zwłaszcza wieczorami czy w weekendy. plus mają niewyregulowane drzwi, nie wiem, jak to opisać: mają taką małą szparę pod drzwiami, że to szczekanie się niesie. najgorzej, że w ogóle nie słychać, żeby psa choćby uciszali :/

Odpowiedz
avatar bazienka
4 6

@meliegree: cierpie na mizofonie i mam nieszczescie mieszkac pod sasiadem posiadajacym male dziecko lupiace mi w sufit np. o 6 rano ale nie przybiegam codziennie z afera jestem swiadoma swojego zaburzenia neurologicznego i nie uprawnia ono do uprzykszania zycia innym ludziom

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 2

@meliegree: Ale to są zwykłe odgłosy funkcjonowania w mieszkaniu... Wręcz mniejsze niż zwykle. Nikt nie powinien się o to czepiać. A jak im to przeszkadza to z nimi jest problem. Nie może być tak, że sąsiedzi w ogóle przestaną robić (żyć) w swoich mieszkaniach bo każdy mały (normalny!) dźwięk ich wkurza. Jak się im to nie podoba to niech się wyprowadzą do domu na obrzeżach miasta.

Odpowiedz
avatar Bezpaniki
12 14

Jeżeli wasze starania o ciszę nie są docenione to ja bym zasugerował olać to i zacząć NORMALNIE korzystać ze swojego mieszkania w godzinach nie objętych cisza nocna. Nie wal na chama w podłogę butem ale przestańcie zachowywać się jak myszki. Przecież i tak to nic nie zmieni a sobie przynajmniej zdrowie i stresu oszczędzicie bo i tak i tak ta sąsiadka do was się będzie czepiac

Odpowiedz
avatar Ahmik
5 5

@Bezpaniki a jak się będzie czepiać, to jeszcze niech zaczną jej sugerować wyciszenie sufitu. I izolacja drgań rur pomiędzy ich mieszkaniami. No skoro im szept przeszkadza, to proszę, zainwestujcie sami w swój komfort. Chyba, że potrzebują kogoś, kogo mogą się czepiać, wtedy powiedziec że jeszcze raz taka akcja i będzie zgłoszenie o nękanie.

Odpowiedz
avatar gdfg
3 11

Jak im przeszkadza, że nawet oddychacie to nie ma co specjalnie dla nich chodzić na paluszkach. Udokumentowanie nękania jest najlepszym chyba pomysłem. Można też przykryty wiadrem głośnik, wtedy u innych sąsiadów nie będzie tak słychać. Puścić na parę minut muzykę żeby zadzwonili po policje, która nie stwierdzi że jest za głośno i zaproponować im żeby zapukali do innych sąsiadów czy było głośno. (najlepiej to ustawić :P) I cyk mandacik za bezpodstawne wezwanie policji.

Odpowiedz
avatar ZmeczonyDzony
6 10

@meliegree: póki co to ja mam świadków w postaci rodziców dzieci które były na imprezie u nas, że zupełnie bezpodstawnie przyszła z awanturą. Póki co jeśli ktoś kogoś nęka to sąsiedzi nas waleniem w ściany i wchodzeniem na strych i skakaniem tam (bo to chodzenie na pewno nie jest), to oni wykazują się złośliwością i celowym nękającym działaniem a nie my. Póki co to sąsiadka mi ubliżyła nazywając chamem, ja jej nigdy nie ubliżyłem słownie. Szkoda że czytając to wszystko wyraźnie stajesz po stronie tych złośliwych i nękających, ale takie Twoje prawo. Jedyne co Ci przyznam to że masz rację, zacznę to wszystko nagrywać, bo myślę, że to może się jeszcze przydać.

Odpowiedz
avatar ZmeczonyDzony
7 9

@meliegree: a i dodatkowo mam majstra który remont robił i też może poświadczyć, że jeszcze nawet nie mieszkaliśmy a już przychodzili z zapytaniami czy będzie cicho, myślę, że to zachowanie ewentualnemu sądowi też sporo powie. Jeżeli sprawa by musiała rozbić się o sądy to również od razu uderzę do ludzi co mieszkali tu przed nami, myślę, że będą mieli dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia.

Odpowiedz
avatar Crannberry
10 16

@meliegree: jezeli ktoś jest tak nadwrażliwy akustycznie, że nawet czajnik z gotującą się wodą odbiera jako hałas przyprawiający go o zawał serca, to może powienien rozważyc wyprowadzkę do leśnej głuszy (o ile tam mu ptaki nie będa za głośno śpiewać), zamiast pchać się na siłę mieszkać między ludźmi.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
6 6

@ZmeczonyDzony: Nagrywaj, nagrywaj, ja na Twoim miejscu przydybałabym jak sąsiadka idzie potupać na strychu, cichcem nagrała jej popisy np. przez lekko uchylone drzwi i wparowała tam z pytaniem, co ona niby robi. Oczywiście nadal nagrywając.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 7

@Crannberry: albo wygluszenie wlasnego lokalu, w koncu to ich nadwrazliwosc i ich komfort

Odpowiedz
avatar Samoyed
6 12

W dawnych czasach mieszkalam chwile w kamienicy w centrum Warszawy - to sa takie budynki, ktore sa stylizowane na stare, ale wybudowane zostaly po wojnie ramach "Cala Polska odbudowuje stolice". (mozna wejsc w google i zobaczyc jak wygladaly Chmielna i Marszalkowska po wojnie, w ramach ciekawostki). Wiec stylizacja im wyszla, ale juz wykonanie... Pierwszej nocy obudzil mnie slon, ktory przechadzal sie w mieszkaniu powyzej. Jakby mi sie sufit walil. I slon juz zostal. Slon tez rzucal kompletami garnkow, gadal z takimi decybelami jakby mi na ramieniu siedzial itd. To sie nie dalo wytrzymac. Po kilku tygodniach poszlam tam poznac slonia i zapytac czy naprawde musi. Otworzyla mi filigranowa pani w srednim wieku, w materialowych paputkach. Skrajac historie - pani 50 kg w swoich bamboszach bezszelestnie poruszala sie po swoim mieszkaniu, a u mnie slon tarabanil o sufit/podloge. Pani normalnym glosem rozmawiala przez telefon, a u mnie jakbym przemowienia Gomulki sluchala, stojac obok glosnika. Taka konstrukcja budynku. Moze i tutaj tak to dziala? Moze zamiast walki pogadac normalnie?

Odpowiedz
avatar ZmeczonyDzony
7 11

@Samoyed: oczywiście, że mógłbym z tą panią pogadać normalnie, jednakowoż póki co się nie udało ani razu przeprowadzić z nią normalnej konwersacji. Ona krzyczy, macha rękami, nie daje dość do słowa i w ogóle nie chce słuchać co się do niej mówi, jakichkolwiek argumentów. A co do rzeczonej pani 50 kg w bamboszach, o której piszesz w poście powyżej - i co ona niby miałaby zrobić na Twoje ewentualne uwagi? Skoro leciutko stąpała w bamboszach a u Ciebie był raban, to chyba ta pani nie jest w stanie nic więcej poradzić?

Odpowiedz
avatar Samoyed
4 10

@ZmeczonyDzony: Nic nie mogla poradzic, ja sie musialam z tym pogodzic i sie szybko wyprowadzilam. Ale wczesniej chcialam jej zrobic wiele awantur. Bo nie wiedzialam. Moze ta pani tez nie wie. Przychodzi nabuzowana, wiec nie mozna z nia normalnie rozmawiac. A moze pojsc do niej jak nabuzowana nie jest? Jak nie leci z awantura?

Odpowiedz
avatar ZmeczonyDzony
6 10

@Samoyed: z tego co wiem to te małżeństwo mieszka tam 40 lat i jestem przekonany, że znają budynek, jego akustykę itd. na wskroś. Nie sądzę, żebym ich nagle oświecił. Ci Państwo całym swoim jestestwem dają wyraz jak bardzo nas nienawidzą i nami gardzą (miny, odwracanie głowy, prychanie), nie wiem czy znasz ten typ. Mam wrażenie, że oczekują hołdu lennego i darów na przeprosiny i wtedy ewentualnie rozważą, czy mówić nam "dzień dobry" na klatce.

Odpowiedz
avatar hulakula
5 5

@Samoyed: no to już nie ty, ale właściciel mógłby czymś wyciszyć sufit.

Odpowiedz
avatar Samoyed
2 6

@hulakula: Nie w suficie byl problem, bo to sie dzialo w konstrukcji budynku. W sensie nie znam sie na tym kompletnie, ale wydaje mi sie, ze budynek sie stawia poczynajac od takiego szkieletu i gdzies na etapie tego szkieletu cos nie zostalo dobrze zrobione. Wlascicielem byl moj ojciec. Odziedziczyl mieszkanie, a stalo puste wczesniej cale lata. Sprzedal je i uczciwie poinformowal nabywce o wadach. Ten zatrudnil sobie magika, ktory powiedzial, ze trzeba podwiesic sufit i zrobic jakies przestrzenie w scianach, nie wiem co to bylo. Mogl sobie pozwolic, bo to mieszkanie bylo wielkie, ponad 100 m i wysokie na 3 z hakiem. Nie wiem czy podzialalo, ale na pewno bylo drogie.

Odpowiedz
avatar ZmeczonyDzony
4 4

@Samoyed: szczerze, to kompletnie nie mam pojęcia po czym wnioskujesz, że z naszej strony jest tu jakaś pogarda i nienawiść. No fakt, dzień dobry sąsiadom nie mówimy, bo znudziło nam się jednostronnie witać z nimi. Poza tym chyba starając się dostosować do ich wymogów chyba nie okazywaliśmy pogardy czy nienawiści, a wręcz odwrotnie. A że sympatią do nich nie pałamy, to chyba oczywista rzecz w kontekście sekwencji zdarzeń.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-5 7

@ZmeczonyDzony: Chocby to, ze uwazasz ze oczekuja holdu. Moze oczekuja tylko spokoju?

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
2 4

@Samoyed: ale nawet historii jest wzmianka, o tym że podczas remontu, sąsiedzi z dołu przyszli "poprosić" o wyciszenie. W ramach robionego remontu, mogła być to sprawa dogadania, albo niewielkich zmian, dopłaty kilku stów, za wyciszenie szczelin, co na pewno by się zwróciło w obopólnym spokoju i nie zszarganych nerwach. Już wówczas autorowi powinna się zapalić czerwona lampka ze coś jest nie tak, ale również że można spróbować coś z tym zrobić.

Odpowiedz
avatar ZmeczonyDzony
4 4

@Samoyed: Lennego! Nie zapominaj o lennym jak cytujesz :-D Za bardzo dosłownie to odczytałeś/aś. Starałem się opisać ich nastawienie i zachowanie względem nas, a nie że w istocie oczekują hołdu lennego :-D. Dziwi mnie, że wymaga to dodatkowego wytłumaczenia. Szczerze mówiąc nigdy nie wyartykułowali swoich propozycji czy uwag w sposób składny i logiczny. Jest nieadekwatny do problemu emocjonalny słowotok podniesionym głosem momentami przechodzący w krzyk i machanie rękami. Do tego purpura na twarzy i z olbrzymim trudem można dojść dosłownie na chwilę do słowa, zanim ponownie się jest zakrzyczanym po wypowiedzeniu dwóch słów. Natomiast jeśli* chcą żebyśmy byli ciszej niż do tej pory, no to mamy PAT nie z mojej/naszej złej woli, tylko fizycznie więcej nie jesteśmy w stanie zrobić. Wymagałoby to zaprzestania poruszania się po swoim lokum, ewentualnie rozmowy szeptem, słuchanie telewizora wyłącznie na słuchawkach, nie zapraszanie nikogo nigdy do domu. No ale bądźmy poważni. *"jeśli" bo nie mam pewności, że meritum problemu jest to że jest im za głośno. Ciężko mi w to uwierzyć zważywszy na nasze starania żeby być nieuciążliwym. Znasz temat jedynie z mojej perspektywy, nie musisz mi wierzyć, ale naprawdę nie zachowujemy się jak "normalni" ludzie tylko 2x ciszej.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 10

Wg mnie dobra rada jest kogoś powyżej z komentujących - następnym razem, gdy sąsiadka będzie się skarżyć na hałas, po prosić żonę/dzieci, żeby normalnie jak na co dzień chodziły, rozmawiały, a samemu zejść do sąsiadki i tak z 10 minut posłuchać. Bo na razie Ty uważasz, że robisz wszystko OK, a sąsiadka narzeka. Dlatego warto sprawdzić, czy jest przewrażliwioną/szurniętą paranoiczką, czy faktycznie te odgłosy się jakoś po ścianach/rurach mocno niosą. To może być jak z kapaniem wody w kranie - obiektywnie, nie jest to dźwięk głośny czy uciążliwy, ale jak ktoś każdej nocy będzie słyszał kap-kap-kap, to po pewnym czasie ten dźwięk będzie nieznośny, jak uderzenia w gong.

Odpowiedz
avatar iskier89ka
9 9

@marcelka: Tylko co w sytuacji gdy dzwiek bedzie ledwo slyszalny dla autora a dalej uciazliwy dla sasiadki? Przeciez w kamienicy nie da sie wyeliminowac dzwiekow zycia codziennego do 100%. Tez mam sasiadow, ba po lewej i po prawej - obie rodziny z malymi dziecmi. Slysze czasem placz, pisk, tupanie, mama cos krzyknie ot proza zycia. Nie wyobrazam soibie zeby mi ktos przyszedl w urodziny mojego dziecka i mnie uciszal. Jedyne co to babsko by dostalo to sloidne wypier***aj.

Odpowiedz
avatar ZmeczonyDzony
2 4

@marcelka: pamiętaj, że jeszcze nie mieszkaliśmy, a sąsiad latał do majstra z zapytaniami, jakie materiały używają i czy będzie ciszej niż było wcześniej, więc ci ludzie mieli już pewnego rodzaju nastawienie i zapewne historię "cierpienia". Jak słychać w tych kamienicach to ja wiem doskonale, bo mieszkałem w identycznej wcześniej dosłownie 200 metrów dalej, tyle że wynajmowałem wówczas i miałem wtedy sąsiadów nad sobą. Te kamienice poniemieckie mają 2x lepsze wygłuszenie stropów niż bloki z wielkiej płyty. Strop jest drewniany, następnie coś jak papa, a potem jest warstwa około 20 cm wygłuszającego tłucznia z piaskiem i potem coś na wzór betonu/cementu. Ponadto mamy do tego parkiet dębowy a na parkiecię w większości mieszkania dywany. Jak mieszkałem w wielkiej płycie to dopiero było wszystko słychać (jednolita płyta działa jak membrama), ci moi sąsiedzi to by chyba w zwykłym bloku zwariowali.

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 8

@ZmeczonyDzony: Ooo nie, jeżeli mieszkasz w tradycyjnej, "porządnej" kamienicy to ludzie na dole muszą być szurnięci, te kamienice są świetnie zbudowane, jeśli chodzi o akustykę.

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@marcelka: Aha, a nawet jeśli się okaże, że dźwięki są dobrze słyszalne u sąsiadki to co autor ma zrobić? Zakładając, że prawdą jest to, co autor pisze, że rodzina zachowuje się normalnie (czyli bez wrzasków, awantur, biegania przez pół dnia po mieszkaniu, głośnej muzyki albo pernamentnych pseudoremontów), a wręcz stara się zachowywać cicho, to musiałby sobie albo wygłuszyć podłogi albo w ogóle żyć jak w więzieniu, gdzie ciągle u siebie w mieszkaniu myślisz o tym, czy przypadkiem dana czyność nie będzie przeszkadzać sąsiadce. Jedyne wyjaśnienie byłoby takie, że budynek jest wadliwie zbudowany, ale czy wtedy autor nie zauważyłby, że i on słyszy wszystko co się dzieje u sąsiadów nadmiernie głośno? No i poza tym - to nie jest jego wina i nie leży w jego gestii rozwiązanie problemu.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 2

@digi51: @iskier89ka: autor przekonałby się, czy ma do czynienia z przypadkiem upierdliwej, szurniętej sąsiadki, czy jednak te odgłosy się jakoś faktycznie niosą. Jeśli opcja 1 - to ignorować, w razie natężenia upierdliwości zgłaszać do administracji spółdzielni, policji. Jeśli jednak opcja 2 - spróbować porozmawiać normalnie, zasugerować sąsiadom np. wyciszenie sufitu, albo wezwanie eksperta, który zbada, czy odgłosy to kwestia ścian, czy rur, czy czego, a potem wskaże, co z tym można zrobić (oczywiście koszty tego po stronie sąsiadów, bo autor niezależnie od akustyki budynku ma prawo do normalnego życia, a to im przeszkadzają odgłosy). @ZmeczonyDzony: no właśnie to, że poprzedni lokatorzy też sąsiadom z dołu "przeszkadzali" każe mi sądzić, że to nie jest sprawa personalna do waszej rodziny, tylko może jednak faktycznie wina akustyki (albo paranoi sąsiadów), co prowadzi do tego, co napisałam wyżej.

Odpowiedz
avatar ZmeczonyDzony
0 0

@marcelka: bardziej stawiam na paranoję, z kilku względów. Po pierwsze jak wspominałem mieszkałem na tym osiedlu w identycznej kamienicy z identycznym stropem z czterosobową rodziną nad sobą. Słychać ich było jak chodzą trochę, ale nic dramatycznego. Dużo mniej niż w zwykłym bloku z wielkiej płyty. Po drugie dosłownie wczoraj zagadałem do sąsiadki która mieszka na parterze, też ma nad sobą sąsiadów (co prawda bez dzieci). Jak zapytany opowiedziałem w czym rzecz, to pani machnęła ręką i powiedziała, żeby tych ludzi ignorować. A ostatnia rzecz wskazująca na paranoję to jednak przyjście o godzinie 17:00. Wydaje mi się, że "normalny" człowiek na taki krok się porywa gdy jest już rzeczywiście przegięcie i to totalne. Dzieci nie skakały, nie było muzyki, były w jednym pokoju, niezależni od akustyki budynku żeby iść kogoś uciszać o 17:00 w takich warunkach to trzeba mieć dużo złej woli / mocną paranoję. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Morog
1 13

Ustępując im okazaliście SŁABOŚĆ, i teraz będziecie już zawsze atakowani, przynajmniej to czasu gdy uda wam się wyhodować kręgosłupy

Odpowiedz
avatar ZmeczonyDzony
2 6

@Morog: wiesz, myśmy nie tyle im ustępowali, co po prostu staramy się żyć w stosunkach dobrosąsiedzkich i szanować spokój innych. Tutaj może nawet trochę bardziej, niż zwykle, bo wiedzieliśmy, że są szczególnie wrażliwi. Pomyśleliśmy - co tam, sami też lubimy spokój, jesteśmy spokojnym ludźmi, możemy być nawet trochę ciszej niż zwykle. Mając doświadczenie z naprawde przeje*anymi sąsiadami nawet się śmialiśmy, że wreszcie mamy takich którym zależy na spokoju nawet bardziej od nas! No ale z tymi ludźmi się po prostu nie da, oni by chcieli, żeby nie było słychać dosłownie żadnego dźwięku od nas, a to niemożliwe. Poza tym wydaje mi się, że tak jak ktoś napisał, im po prostu przeszkadza że w ogóle jesteśmy. Co do ustępowania, to po zachowaniu z soboty koniec z tym.

Odpowiedz
avatar Morog
-1 1

@ZmeczonyDzony: więc będziecie chodzić na palcach, uciszać dzieci i przepraszać że żyjecie, wszystko dla stosunków dobrosąsiedzkich

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 9

Masz 100% racji - jak im przeszkadza, to niech dzwonią na policję i tyle. Jak sama dostanie w końcu mandat za nieuzasadnione wezwanie, to może się opamięta.

Odpowiedz
avatar feline1
1 5

A czy próbowaliście rozmawiać w administracji, wspólnocie, spółdzielni, czy co tam macie ? Być może na tych sąsiadów już skargi były wcześniej i jakoś sprawę rozwiązywano ? Wspomniałeś o poprzednich lokatorach Waszego mieszkania, może z nimi warto już teraz porozmawiać, jak sobie radzili ? A póki co, ja bym dopilnowała, żeby zawsze zostawiać rano włączone radio. Nie jakoś specjalnie głośno, tylko tak jak się normalnie słucha. Pretensje, że was nie ma a radio gra ? A bo wie Pani, dziecko zapomniało wyłączyć, przepraszam serdecznie, już się nie powtórzy. Następnego dnia drugie dziecko zapomniało wyłączyć, ja ,żona, potem dzieci od nowa.

Odpowiedz
avatar iskier89ka
3 5

@feline1: Moze dla odmiany to autor powinien zaczac chodzic z dzikimi awanturami na dol i sie pienic, ze za glosno tv ogladaja/oddychaja/zyja. Moze wtedy skumaja?

Odpowiedz
avatar feline1
3 5

@iskier89ka: Ale autor nie chce być złośliwy :) Ja zresztą też nie szłabym do kogoś z pretensjami bez powodu.... Natomiast pokazanie, jakie są odgłosy normalnego życia w domy, złośliwością nie jest. A radio często się zostawia włączone, żeby złodziej myślał, że ktoś jest w domu :)i tez żadnej złośliwości w tym nie ma :)

Odpowiedz
avatar ObserwatorObywatel
5 5

I takich akcji będziesz miał więcej. Też nie chciało mi się robić awantur. Moja sąsiadka się rozkręca za każdym razem. Skarżyła się na mediacjach, że musi ciągle z telefonem chodzić i nagrywać. Zgromadziła też kilkadziesiąt GB nagrań (za 4 lata całkiem możliwe) naszego głośnego zachowania. Niestety trafiła na podatny grunt w postaci dzielnicowego, który nigdy nie mieszkał w bloku i w dodatku prawo mieszkaniowe jest mu zupełnie obce. Myślał, że te nagrania są dość mocnym dowodem w sądzie. Zarządca występuje w roli mediatora, tzn. udaje, że coś robi. Na totalnym wyyebongo. Dzielnicowy po "mediacjach" z września przestał nawet se 4 liter zawracać. Przestałem uciszać dzieci, jak mi około 16tej spadła butelka z napojem, a sąsiadka stukała w kaloryfer. Dzień później był piąteczek. Moje młodsze zabrała szwagierka do siebie, starsze były u koleżanek, żona w pracy. U sąsiadki, mieszkanie które bezpośrednio przylega do mnie, zaczęło płakać dziecko, ktoś się wydzierał, skakanie itp. Ta z dołu standardowo po kaloryferach wali u mnie. Ki czort. Po chwili obserwacji doszedłem do wniosku, że to niekoniecznie dźwięki ode mnie mogą jej przeszkadzać. Po prostu mogła sobie sobie wydedukować, że tupie 2 metrowy gość o wadze brutto 120+kg, czyli ja. Skacze pewnie też tylko 4ka dzieci. No a wszyscy razem się zachowują głośno. Potem po obserwacji i nasłuchu zacząłem słyszeć tupanie/chodzenie 8latki sąsiadki z mieszkania obok czy rozmowy innej sąsiadki. Mam też wrażenie, że ktoś na dachu mieszka i tam imprezy robi, choć jest to fizycznie nie możliwe - nie da się wejść na dach z marszu, zamknięte włazy/kraty w suficie. Pewnie niesie się wszystko ochoczo po ścianach nośnych i kominem wentylacyjnym. Kolega z klatki obok też odkrył w trakcie remontu, że są spore nieodizolowane od posadzki szczeliny przy rurach do kaloryfera i u niego tamtędy sąsiada słyszał. Ja tam mam wszystko ładnie zaizolowane, może sąsiadka nie ma. No nic, jutro kolejne "mediację" mnie czekają.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2023 o 18:38

avatar bazienka
1 3

wez ty kiedys wejdz za ta sasiadka lupiaca ci w strych z wlaczonym nagrywaniem i spytaj jej, co tu sie odjaniepawla i nagraj nagrywaj jej pretensje (przydatna bylaby np. kamerka w judaszu, ktora nagra ilosc interwencji) z kazdej wizyty policjii domagaj sie notatki, upieraj sie przy obciazaniu ich mandatem za bezpodstawne wezwanie, za kazdym razem postrasz majac dowody pozwem o nekanie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

W Dużym Formacie (Gazeta Wyborcza) był w 2019 artykuł Szczygła a siostrach Woźnickich. Wśród wielu wątków tam poruszonych był też w kilku miejscach opis jak siostry strasznie cierpiały przez hałasy generowane przez sąsiadów. Cierpiały, nagrywały, domagały się od znajomych potwierdzenia że jest za głośno. Nikt tego poza nimi nie słyszał. Nikt. Ani na żywo ani na nagraniu. A one przez ten hałas - którego nie było - żyć nie mogły. Niestety urojenia się zdarzają, nie są winą chorego, ale dla sąsiadów to straszna udręka. Wieczne oskarżenia i pretensje. I bez szans na rozwiązanie problemu bo na to żadne wyciszenia i zachowywanie ciszy nie pomoże.

Odpowiedz
Udostępnij