Właśnie skończyłam 30 lat. Okrągłe urodziny świętowałam z (prawie) mężem, rodziną i znajomymi w restauracji.
Mam w sumie w życiu wszystko co bym chciała z rzeczy materialnych i z założenia jestem minimalistą. Jeden komplet talerzy, kilka sukienek, dwie pary spodni, żadnych bibelotów etc. Po prostu nie lubię gromadzić rzeczy, które będą potem zbierać kurz. Ale jest jedna rzecz, która lubię robić-gotować. Gdy mam okazję gotuję coś dla znajomych, wyznaję też zasadę zero-waste w kuchni. Dajcie mi resztki z tygodnia, a coś z nich wymyślę i będzie to podobno smaczne ;)
Moja chrzestna znając moją pasję już pewien czas temu zagadała, że chciałaby mi kupić Thermomixa jako prezent na okrągłe urodziny. Nie zgodziłam się, bo wiem, że ciocia finansowo nie stoi na takim poziomie, aby kupno takiego sprzętu nie było dla niej okraszone wyrzeczeniami, a po drugie mam robota kuchennego, który ogarnia mi wszystko- od wyrobienia ciasta, po blendowanie, a nawet mielenie (to takie urządzenie all in one). Także garnek z funkcją podgrzania nie jest mi potrzebny. Powiedziałam chrzestnej, że ucieszy mnie jej obecność i ewentualnie jakąś książka z przepisami lub ogólnie poświęcona kuchni.
Wczoraj otrzymałam właśnie tego nieszczęsnego Thermomixa, co ciocia argumentowała tym, że za dwa miesiące mamy ślub, a po nim chcemy mieć dziecko, więc na normalne gotowanie nie będę mieć czasu i ona słyszała od znajomych, że przy dziecku Thermomix jest nieoceniony. I wiem że ma on wielu swoich zwolenników ale dla mnie jest to właśnie zbieracz kurzu. Jem dużo rzeczy, wymagających czegoś bardziej odpowiedniego niż garnek z funkcją ciachania na wiór. Raz pożyczyłam sobie to cudo techniki od znajomej, aby właśnie sprawdzić czy te wszystkie ochy i achy są prawdziwe i czy rzeczywiście to rewolucyjny produkt. Nie dla mnie.
Ani to na bieżąco próbować, ani dania z gotowych przepisów mi nie smakują, a wyrabianie ciasta o wiele lepsze i cichsze mam właśnie w moim robocie. Plus przy tym, że ja dużo smażę i piekę, to w ogóle bym nie korzystała z tego urządzenia. Uznaję, że dla kogoś kto nie lubi lub nie umie gotować jest to właśnie rewolucja w kuchni, ale nie dla mnie.
Dzisiaj rano oddałam chrzestnej prezent (bo wczoraj nie chciałam robić sceny przy gościach) i prosiłam aby go zwróciła. Podobno nie ma takiej możliwości. Kazałam więc go jej sobie zostawić, co obrała jako przytyk w jej stronę, bo jestem niewdzięczna, a ona oszczędzała na ten prezent. Powtórzyłam, że mi wystarczyłaby jej obecność i książka kucharska, a nie prezent za ponad 6k, a potem rzuciłam w ramach żartu, że najbardziej byłabym szczęśliwa gdybym dostała babciną książkę z przepisami jeszcze z czasów babci młodości, która ciotka ma.
Chrzestna wzięła to na poważnie i dała mi tę książkę, a moje oddanie prezentu skomentowała, że teraz ona będzie mieć problem z oddaniem tego.
Reszta wizyty przebiegła w sztywnej atmosferze, ale liczę że foch jej przejdzie.
Kuchnia
Nieudane prezenty są problematyczne i sama to wiem ze swojego doświadczenia. Dostałam karnet na pole dance, którego nie wykorzystałam osobiście, mimo że mówiłam o innych prezentach w podobnej cenie. I przez długi czas miałam wyrzuty sumienia, bo czyjeś pieniądze się zmarnowały, ale potem do mnie doszło, że skoro moja prośba o określone typy prezentu została zignorowana,to nie powinnam się krępować dać nieudany prezent komuś innemu.
Odpowiedz@Habiel: Też kiedyś dostaliśmy prezent w postaci vouchera na degustację whisky - w Sopocie (mieszkam w Olsztynie), co wiązało się z wyjazdem na 2 dni + sfinansowanie hotelu i uzgodnieniem terminu. Nie pytano nas wcześniej o zdanie. Zmarnowało się kilkaset złotych.
Odpowiedz@katem: To wygląda właśnie na taki "prezent przechodni" biorąc pod uwagę Wasze miejsce zamieszkania oraz miejsce degustacji :)
OdpowiedzWygląda na to, że zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy, żeby było OK. Możesz jeszcze uścisnąć ciocię i zaoferować pomoc w zwrocie sprzętu. Termomixy się raczej sprzedaje zdalnie więc jest 14 dni na odstąpienie od umowy. A co do babcinej książki z przepisami to może ją skopiować w jakiś fajny sposób (np skan oryginału + tekst maszynowy i jakaś fajna okładka) i albo cioci oddać oryginał albo kopie.
OdpowiedzNie lubię gotować, nie chcę ale muszę-) I podobno mi to wychodzi. Na pokazie termomixa jakieś 22 lata temu już widziałam siebie wyczyniającą cuda w tym urządzeniu. Bardziej on za mnie. No niestety, jako że miałam go blisko zlewozmywaka to był idealnym miejscem na postawienie umytego kubka lub wrzuceniem mokrej łyżki do dziurki. Jak dla mnie jest przydatnym urządzeniem tylko w paru czynnościach. Placki ziemniaczane, ciasto na pierogi czy zmielenie na farsz albo pasztet. Jak czytam co potrzeba do danej potrawy to mi się odechciewa. Wolę robić z tego co mam w domu. Ale znam ludzi co dzięki temu urządzeniu w końcu zaczęli gotować i są zachwyceni.
Odpowiedz@Balbina: Otoz to! Ja sobie go sama kupilam, ale to byl przemyslany zakup. Praca pon-pt, 2 dzieci, dom na glowie. Dzieki temu szybko zrobie jakas zupe, albo sos na makaron. Czasem przepisy maja duzo skladnikow, ja sobie je podmieniam na to co mam lub pomijam. Ogolem jestem zadowolona, ale tak jak pisalam - to bardzo indywidualna sprawa.
Odpowiedz@iskier89ka to samo było u mnie - zupa pomidorowa robi się w poł godziny, ze świeżych pomidorów, a nie na wczorajszym rosole z koncentratu. Dzieciaki przepadają. Ja lubię też ciasta z tych przepisów - ostatnio odkryłam smietanowiec i jest przepyszny (tylko trzeba go upiec dzień wcześniej i włożyć na noc do lodówki, No się rozlewa świeży)
Odpowiedz@AimeeSi pomidory też Ci ze skórki obiera sam?
Odpowiedz@j3sion potrzebne to było? Oczywiście, że sam obiera - jest wszechstronny. Jak mi się nie chce do pracy iść, to go proszę i idzie za mnie.
OdpowiedzHm ktoś chciał dobrze, wyszło źle. Byłam wychowana by podziękować za prezent. Później co nie chciałam to komuś dawałam lub sprzedawałam. Ja bym zwrot prezentu za chamstwo odebrała. Ileż rzeczy ze ślubu były mi nie potrzebne, prosiłam by nie dawać prezentów. Cóż, było kilka. Podziękowałam i nic nikomu nie wypominałam. Mam ciotkę co na każdą okazję daje avona rzeczy. Za każdym razem pyta co, za każdym razem mówię o innych rzeczach. Cóż. Dziękuję i tyle.
Odpowiedz@AnitaBlake: Jesteś mega spolegliwa. Wszystko, byle innym było dobrze. Jak mówisz komuś, że czegoś nie lubisz i nie chcesz, a on i tak robi swoje, to tu nie ma tak naprawdę dobrej woli. (A z tym avonem to już w ogóle, bo ciotka robi to, żeby nabić sprzedaż sobie lub komuś znajomemu, kto tym handluje.)
Odpowiedz@AnitaBlake: co innego kosmetyk z avonu, a co innego sprzęt za 6000. Trochę dziwnie byłoby go oddać/sprzedać, a potem próbować wytłumaczyć to ciotce, dla której to był spory wydatek.
Odpowiedz@Librariana: z jednej strony tak. Z drugiej, zależy od kontaktu z daną osobą i jej wieku. Nie wiem czy ta ciotka jest bliżej 60 czy młodsza. Ja np wolałabym mieć kontakt z mamą niż robić aferę. Moja mama mogłaby być podstawiona za ta ciotkę. Przywiazuje dużą wagę do tego co daje. Zamiast słuchać do końca życia jaka jestem niewdzieczna lub jakby miala sie na dlugo obrazic to wolalabym juz trzymać tego termomixa przez jakis czas chociaz. @Ohboy: w rodzinie uchodze za osobe zbyt szczera i zbyt czesto mowiaca nie xD Coz nie dam sobie wejsc na glowe. Po prostu prezenty nie sa dla mnie istotnym tematem. Szczegolnie glupi avon. A ciotka, jest ciezsza osoba ode mnie. Zamiast mówić kolejny raz ze kosmetykow mamy nadmiar,a avon nie lubimy; po prostu na jej urodziny tez dam kosmetyki. Jak ona uwaza to za super prezent, to co ja sie bede glowic. Jak cos powie, to odpowiem. Ciotka, w moim przypadku to zona mojego wujka. Dzieci ma w podstawowce, ja moja pierwsza do szkoly zaraz posle. Jednak mamy rozne podejscia do wielu rzeczy. Moja Babcia czesto mi powtarza (zawsze gdy z kims w konflikt wejde xD) "lepszy spokoj niz racja". Troche do tego doroslam i czasem sie stosuje. Jak temat blahy
Odpowiedz@Ohboy: Przyjęcie nietrafionego prezentu to spolegliowść i zadowalanie innych na siłę? Prezent to prezent. Każdy może dać taki jaki uważa za stosowny. Fakt, że niektórzy dają byle co na odwal się, ale mi zawsze rodzice mówili, że ważna jest pamięć i gest. Kłopotliwy prezent to np. imienny bilet na samolot, który ciężko wymienić, oddać, sprzedać i zrobić z niego jakikolwiek użytek. PRAWIE wszystko inne można komuś oddać albo sprzedać bez ostentacyjnego nieprzyjmowania albo oddawania darczyńcy.
Odpowiedz@digi51: o i bardzo dobrze ujęte w słowa. Ja to mam problem z dobrym przedstawieniem tego co myślę xD
Odpowiedz@digi51: z tego co zrozumiałam to to nie jest przyjęcie „nietrafionego” prezentu, tylko prezentu „ja wiem lepiej co chcesz niż ty”. Jeżeli ktoś mnie pytał wcześniej co bym chciała dostać, a potem kompletnie to zignorował, to też bym nie czuła się zobowiązana udawać że prezent był udany. Nie mówię, że bym go zwróciła nadawcy (głównie dlatego że brakuje mi asertywności), ale na pytanie co o nim myślę pewnie bym szczerze odpowiedziała że nie potrzebuję dziesiątego szamponu i moje są lepsze oraz zapytała bo kiego pytała co chcę, skoro jej to nie obchodzi. I wydaje mi się, że o to chodziło Ohboy. Przyjęcie nietrafionego prezentu i podziękowanie za niego jest w dobrym tonie, spolegliwością i chęcią zadowalania innych jest zaciskanie zębów i hipokryzja w „tak ciociu, ładny szampon”
Odpowiedz@Brzeginka: Ale Anita nigdzie nie napisała, że się wdzięczy na siłę do darczyńcy i udaje wielką radość z prezentu, tylko, że na niego dziękuje. Jest różnica między "ojej, jaki wspaniały prezent, zawsze o tym marzyłam" a zwykłym "dziekuję". Zwykłe podziękowanie może wyrażać po prostu wdzięczność za miły gest, a nie otrzymany przedmiot sam w sobie.
Odpowiedz@digi51: Jak najbardziej się zgadzam! Tylko gdzie tu miły gest, gdy obdarowujący w ogóle nie liczy się z obdarowywanym i go lekceważy? Bo zupełne zignorowanie odpowiedzi na pytanie „co byś chciał dostać” jest lekceważeniem. A co do wdzięczenia się, to była moja interpretacja interpretacji Ohboy, więc nie wykluczam, że mogłam odrobinę za daleko popłynąć… przepraszam!
Odpowiedz@Brzeginka: Co do historii to zgoda, dla mnie najbardziej piekielne jest walenie focha po wszystkim. Jest też pewna różnica między podarowaniem bardzo drogiego i ewidentnie niechcianego prezentu na siłę, a np. tym, że czyjaś ciotka, która jest konsultantką avonu ułatwia sobie życie dając kosmetyki tej firmy, mimo, że solenizant życzyłby sobie czegoś innego. Kiedyś koleżanka zapytała co chcę na urodziny, to powiedziałam, że patelnię, bo akurat zauważyłam, że do starej wszystko zaczyna przywierać. Koleżanka dała mi kolczyki, mimo, że od wielu lat nie noszę i to była taka sytuacja na zasadzie - nie spełniła mojego życzenia, w sumie dała mi coś kompletnie z doopy, ale to był miły gest, kolczyki sobie leżą, może jeszcze kiedyś zacznę nosić, może komuś się przy okazji spodobają i oddam dalej. I myślę, że zwykłe podziękowanie w takiej sytuacji nie stawia nikogo od razu w sytuacji osoby zadowalającej wszystkich na około na siłę.
Odpowiedz@digi51: Tak, to jest spolegliwość, jeśli ciągle się to powtarza. Co innego dostać jeden nietrafiony prezent raz na jakiś czas, a co innego ciągle udawać, że jest super, bo ktoś ma nasze potrzeby w nosie. Dlaczego to obdarowany ma potem mieć problem z szukaniem kogoś, kto chciałby dany prezent, gdy da się całkowicie tego uniknąć? Twoje i Anity myślenie wynika właśnie z tego, że dzieci są od małego uczone spolegliwości.
Odpowiedz@Ohboy: Po pierwsze, czy Ty aby na pewno znasz znaczenie słowa spolegliwość? Po drugie " a co innego ciągle udawać, że jest super, bo ktoś ma nasze potrzeby w nosie" - sorry, ale ja do prezentów, które dostaje, szczególnie od nieco dalszej rodziny albo znajomych nie przywiązuje absolutnie żadnej wagi i nie uważam, żeby miały spełniać moje potrzeby, to ma być gest. Najczęściej są to właśnie jakieś ogólne rzeczy typu butelka wina, zestaw kosmetyków, kubki etc. W historii jest oczywiście nieco inna sytuacja, bo po pierwsze to osoba bliska, po drugie pieruńsko drogi prezent, po trzecie kilkakrotnie autorka mówiła, że jej się nie przyda. Ale to o czym pisze Anita to po prostu co innego. Dla mnie to naprawdę nie ma znaczenia, co dostanę od kogoś innego niż mój partner (bo uważam, że on akurat powinien mnie dobrze znać i wiedzieć, co mi sprawi radość, jakby mi kupił jakieś albumy z krajobrazami, to chyba miałabym zagadkę, co miał na myśli), jest mi obojętne. Jak mi czegoś potrzeba, to sobie kupuję. Przywiązuję zerową uwagę do tego, czy prezent mi się przyda czy nie, ciężko też byłoby mi sprecyzować, co ewentualnie bym chciała, ale zawsze mi miło, że ktoś pamiętał o mnie i zadał sobie trud podarowania czegoś. I za to zawsze podziękuję. Może jeśli prezent jest naprawdę wyjątkowo od czapy to grzecznie dodam, że niestety czegoś takiego nie używam, ale oddam mamie etc, ale to musiałoby już coś to kazałoby mi myśleć, że to chyba prezent ironiczny albo jakaś pomyłka (np. jakiegoś akcesoria dla zwierząt, podczas gdy ja żadnych nie mam :D) - myślę, że wtedy zapytałabym taką osobe, jak wpadła na taki pomysł, bo może ma to jakieś ukryte znaczenie? Natomiast nie wydaje mi się, aby trzymanie się pewnych konwenansów w błahych sprawach zaraz świadczyło o braku asertywności, tym bardziej spolegliwości (serio, nadal się zastanawiam, o co Ci chodzi z tą spolegliwością, bo chyba nieświadomie prawisz tu komplementy, chcąc komuś dowalić). Dla mnie robienie cyrku z powodu słabego prezentu jest... słabe. I trochę małostkowe, trącące roszczeniowością. Kojarzy mi się z tym, jak koleżanka obraziła się na 85-letnią babcię, bo ta życzyła jej, żeby sobie życie ułożyła, za mąż wyszła, dzieci urodziła. Babcia miała dobre intencencje, a koleżanka się obraziła, bo ona wcale sobie tego nie życzy :D
Odpowiedz@Ohboy: maz zwykle nie otwiera prezentu przy gosciach, ja ostatnio dostalam prezent pod choinke i nie widzialam sie osobiscie wtedy z wujkiem. Nie pytaja to nie mowie, ze sie nie przyda. Zreszta zwracanie i mowienie nie chce, nic nie daje. Ciotka nie raz kazala zabierac prezenty ktore dla jej dzieci byly dawane. Gdy moim dzieciaom najtansze plyny do kompieli kupila, wiedzac o atopowych sklonnosciach moich corek tez chcialam zwrocic jej, powiedziala to wywal. Wielkie oburzenie bylo. Jej dzieciom slodyczy sie nie kupuje. Ja moim tez nie chce. Kupuje. Olewam ten temat. Oddaje, wywalam, sprzedaje. Po co mam co chwile robic afere :)
Odpowiedz@AnitaBlake: ale w tej sytuacji to Ohboy zaczyna mieć sporo racji. Po co liczyć się z człowiekiem, który wyraźnie nie liczy się z naszymi uczuciami i potrzebami? Takiej osobie wypadałoby asertywnie powiedzieć co myślimy.
Odpowiedz@Brzeginka:Jak pisałam wyzej, mówiłam ze dwa razy. Po co mam się męczyć? Po co sluchac od Babci zeby odpuscic i ze to nieladnie Zresztą rybka mi to co mi da. Jest jedyną osobą która w ten sposób robi. Teraz ja będę robić to samo. Może dotrze xD nawet przygotowany mam prezent. Kosmetyki i slodycze. Moze alko dokupie.
Odpowiedz@Ohboy: Bez przesady. Kiedy gra jest niewarta świeczki, podziękowanie za prezent i pozbycie się go to najprostsza droga. Nie myl spolegliwości z dbaniem o święty spokój. Co innego, gdyby ktoś jej kazał za to płacić, a tak? Ktoś się wykosztował na coś, co mi nie pasuje, puszczam to dalej. Nigdy nie kryję się z tym, że nie lubię wina, ale to typowy prezent wśród moich znajomych i ok, butelka wędruje dalej, a ja mam wydatek z głowy. Czy to spolegliwość? W przypadku tej historii autorka wybrała, moim zdaniem, najlepszą opcję, bo chodziło o prezent naprawdę kosztowny. Gdyby go sprzedała lub dała komuś innemu, to ciotce byłoby naprawdę przykro. A tak, rozwiązała sytuację z klasą. Ciotka może się obrazić, ale skoro miałą powiedziane, że thermomix nie jest pożądany, ale i tak go kupiła, to hej, czyja to wina?
Odpowiedz@AnitaBlake: A może przechowaj i daj jej za rok? O ile data ważności się zgadza:) Albo jej dzieciom, żeby nie było, że oddajesz:P
OdpowiedzZazdroszcze takiej zaangazowanej chrzestnej, choc rozumiem, ze sytuacja problematyczna. Nie mam absolutnie nic do uzytkownikow tego sprzetu. Ale smieszy mnie troche jak na grupie "oddam za darmo" mojego miasta niektorzy szukaja czy ktos ma thermomixa do oddania, bo beda dzieciom rozszerzac diety i to jest absolutny must-have, albo kucharki (!) nie potrafia bez niego pracowac.
OdpowiedzNie myślałaś aby puścić dalej?
OdpowiedzNa Twoim miejscu bym go sprzedał jako nowy nie używany. Skoro mówisz że nie chcesz a ktoś Ci mimo to daje. Dolozylabys kasę do rezcy nie materialnych np do podróży poślubnej
OdpowiedzTo niestety trochę też twoja wina. "Nie zgodziłam się, bo wiem, że ciocia finansowo nie stoi na takim poziomie, aby kupno takiego sprzętu nie było dla niej okraszone wyrzeczeniami, a po drugie mam robota kuchennego, który ogarnia mi wszystko- od wyrobienia ciasta, po blendowanie, a nawet mielenie (o takie urządzenie all in one)." Tak sformułowane to faktycznie nie brzmi jak "nie chcę tego, mam radość z gotowania na sposoby które w tym urządzeniu są niemożliwe". Za to łatwo można zinterpretować jako "jesteś biedna a ja jakoś sobie dam radę bez tego". Trzeba było zacząć od "próbowałam thermomixa, to nie dla mnie". Prosto, jasno, i bez ryzyka że niechcący pojedziesz cioci po ambicji i honorze.
Odpowiedz@bloodcarver: Też takie odniosłam wrażenie. Gdybyś wyjaśniła ciotce, jak nam, czemu Thermomix jest be, może prędzej by się dostosowała do tego, co mówisz. A tak to obie macie kłopot, bo mam wrażenie, że jest ci głupio, że w taki sposób "wyłudziłaś" babcine przepisy.
OdpowiedzTo tak jak z wolnowarem, który dostałam od mamy. Używam go tylko do robienia gulaszu, bo wtedy nie muszę pilnować gara. Proponowano mi termomixa, ale dla mnie to jest po prostu robot kuchenny na fajerce - dla mnie nieprzydatny.
Odpowiedzto może nie próbuj na bieżąco? obrzydliwe jest jak ktoś gotuje, oblizuje jakiś np. widelec i potem znowu do gara
Odpowiedz@bugmenot: wiesz, jak robi sobie i partnerowi, to co to za różnica? I tak się pewnie całują, więc "zarazki z buzi" wymieniają. Oczywiście gorzej byłoby, gdyby to samo robiła, gdy gotowałaby komuś spoza rodziny, ale skąd masz pewność, że ona nie bierze za każdym razem nowej łyżeczki, żeby sprawdzić, jak danie wychodzi? Zwłaszcza że jak masz już doświadczenie, to taki sos, czy zupę próbuje się dosłownie kilka razy, a nie co pięć minut, czy co dosypanie ziarenka pieprzu.
Odpowiedz@bugmenot: nie wiem jak gotujesz ale ja nie podałbym czegoś co nie wiem jak smakuje. Bez próbowania w trakcie ciężko określić co trzeba dodac do potrawy. Zwłaszcza jak gotujesz z głowy a nie ścisło według przepisu. Mam małą miseczkę zawsze do której przelewam lub przekaldam jedzenie które próbuję. Da się higienicznie..
Odpowiedz@bugmenot: To mi przypomniało, że słyszałem o stołówce z czasów głębokiej komuny gdzie pierogi ze śmietaną wyglądały tak, że pani z kuchni nakładała na talerz pierogi, brała sążnisty łyk śmietany i obficie tym pluła po tychże pierogach. Ponoć najlepsze pierogi w okolicy to były, ale nie wiem czy rzeczywiście czy po prostu z braku konkurencji, niemniej cieszę się, że teraz takie praktyki nie są już powszechne i działy się na długo przed tym jak świat musiał znosić moją obecność :)
OdpowiedzCiekawa jestem, co to za urządzenie "all-in-one" - sama miałam kiedyś robota kuchennego, ale takich wszystkich rzeczy nie wyczyniał, a miałabym co rodzinie podrzucić na pomysł, jak będę organizować parapetówkę :D Ktoś coś może polecić? Niestety nie wyślę prywatnej wiadomości do autorki, żeby dopytać :(
Odpowiedz@Ginsei: Ja mam robota kuchennego Bosha- ma różne nakładki-z blenderem kielichowym, nadstawka do siekania, mielarka i 3 mieszadłami(ale z niej mało kiedy korzystam, bo najczęściej miele bułki na bułkę tartą i to chyba nie da rady). Daje radę i używam go w miarę często, ale nie wiem czy to takie urządzenie all in one. https://www.euro.com.pl/roboty-wieloczynnosciowe/bosch-mum9bx5s61.bhtml?from=gf&p=3299.00&cr=0&gclid=Cj0KCQiAtvSdBhD0ARIsAPf8oNl3xecuJZTVmfIldbEmIJMcSXNXmFxTzvC4vfQ5pWXjmNqFwy58SL0aAptWEALw_wcB&gclsrc=aw.ds Coś w tym stylu tylko starszy model (i widzę że mój kosztował o wiele mniej niż ten nowy).
Odpowiedz@Ginsei: zapewne chodzi o robota planetarnego z mnóstwem przystawek jak np. Kenwood Chef XL. Masz tam standardowe ubijanie, ucieranie, wyrabianie ciasta, ale jest też malakser, blender, maszynka do mielenia mięsa, maszynka do szatkowania, młynek, sokowirówka, przystawka do lodów, do wałkowania ciasta, do krojenia warzyw w paseczki, do krojenia w kostkę, przystawki do makaronów... Cena podobna jak Thermomixa, ale możliwości znacznie większe.
Odpowiedz@sapphire101 KitchenAid też ma masę przystawek. W praniu wyszło, że taniej i lepiej jest kupić osobne urządzenia.
Odpowiedz@logray: powiem tak - Kitchen Aid jest dla mnie przereklamowany (płacisz dużo za firmę, a oferuje mniej funkcji niż konkurencja). Z kolei Kenwood, chociaż też drogi, jest u mnie używany niemal codziennie.
Odpowiedz@sapphire101: @Habiel: Dzięki dziewczyny! :D Przejrzę oba modele, poczytam opinię i pewnie coś wybiorę :) Ja dostałam kiedyś Moulinexa, ale nie był aż tak wszechstronny i, jak się potem dowiedziałam, jak na takiego robota kuchennego, to miał za małą moc. @logray: Dzięki za antyreklamę :D
Odpowiedz@sapphire101 Fakt jest przereklamowany. Jest w każdym programie kulinarnym. Nawet Szwedzki Kucharz z Muppetów go używa. Kenwood też kombinuje. Potrafi zrobić rebranding i podnieść cenę x2 albo x3 (robota planetarnego to nie dotyczy). Kenwood i KitchenAid to chyba nadal ta sama półka cenowa. Jak kupowałem sobie Artisiana to kosztował dokładnie tyle samo co Kenwood. Stały obok siebie na półce i szczerze mówiąc zdecydował wygląd.
OdpowiedzSzczerze mówiąc to nie rozumiem skąd taka magia tego Thermomixa. Przy małych dzieciach wystarczył garnek i blender czaszowy. Do ciast i innych rzeczy wymagających wyrabiania mam robota planetarnego (Theomix sobie z tym ponoć radzi gorzej). Do gotowania gulaszy czy ragu mam garnek żeliwny. Po zastanowieniu wyszło mi, że to by był zagracacz blatu za większe (oryginał) lub trochę mniejsze (Lidl) pieniadze. Thermomix się dobrze sprzedaje już od wielu lat więc zapewne coś oczywistego w tym moim rozumowaniu pomijam.
Odpowiedz@logray jest kilka rzeczy które zrobi lepiej, gulasz, gotowanie na parze, gotowanie sous-vide - ma kontrolę temperatury gdzie same sprzęty do tego przeznaczone kosztują krocie. Wszystko jest kwestią nauki, moim zdaniem nadal nie wart tyle pieniędzy, ale ma swoje zastosowanie w kuchni.
Odpowiedz@logray: Ja mogę to w sumie wyjaśnić. A przynajmniej tak trochę. Sam mam w domu takie cudo techniki. Gotowanie w Thermomixie jest dość proste bo wrzuca się tam po kolei łopatologicznie za przepisem kolejne składniki (Thermomix ma wbudowaną wagę więc i tutaj jest łatwiej) i ustawia się jakiś program na jakiśtam czas (zgodnie z przepisem), a jak skończy robić ten program to w dodatku wyje potępieńczo to cholerstwo. Tak się składa, że mam w otoczeniu osoby, które (mimo teoretycznie już pewnego doświadczenia w kuchni) popełniają podstawowy błąd kucharza - czyli opuszczają kuchnię podczas gotowania na chwilę, żeby coś sprawdzić (ale dlaczego 20 stron na Allegro to nie wiem). Właśnie dla takich osób jest Thermomix. Nie wykipi, skończy się gotować to będzie wyć, więc wiadomo, że trzeba przejść do następnego kroku lub podać obiad i nic nie wystygnie. Zasadniczo można wyjść z kuchni i nie gotować. A że stoi mi na blacie w kuchni to używam tego cuda do robienia ciasta na naleśniki i jako blendera.
OdpowiedzDlatego ja zawsze proszę by mnie pytać zanim mi się coś kupi. To samo zrobiliśmy przy weselu. Dajcie albo pieniądze albo karmy dla fundacji dla zwierząt jeśli chcecie w ogóle prezent dać. I o ile tylko wujek męża chciał jeszcze dołożyć grę planszową (mąż pracuje w wydawnictwie) to wszyscy zrozumieli że to lepsze niż multum niepotrzebnych rzeczy i wywalona kasa w błoto. Swoją drogą grę już mieliśmy w bibliotece więc nowa powędrowała jako nagroda w konkursie dla młodzieży. Gdy swoją wizję przedstawiłam na grupie dla panien młodych (pod postem o prezentach) zostałam obrzucona komentarzami że takie podejście jest prostackie wieśniackie i w ogóle jak można mówić komuś co ma mi kupić. Moim zdaniem lepiej tak niż potem bujać się z takimi rzeczami i udawać że fajne i super. Swoją drogą ja też zawsze pytam co ktoś by chciał. Raz na urodziny dostałam herbaty. Fajnie koledzy chcieli się wykazać również tym że znają moje upodobania. Sęk w tym że herbat aromatyzowanych nie pijam za bardzo bo gustuję w czystych z konkretnych upraw. Pomysł miły ale herbaty któryś rok leżą w szafce bo nie mam chęci ich wypić. Nie rozumiem takiego upierania się przy swoim.
Odpowiedz@Semilinka: taaa a potem masz 5 ekspresow i 3 komplety obiadowe, ale oddac nadprogramowych nie wypada, bo bedzie foch
Odpowiedz@Semilinka nie rozumiem za bardzo tych komentarzy na forum. Nigdy nie oglądały amerykańskich rom-komów? Tam praktycznie przy każdym weselu jest lista prezentów i tylko oznaczasz co kupujesz. Ci biedniejsi robią wish listy na Amazonie i tylko klikasz kup i tyle. Jako że u nas też już Amazon działa to widziałem że znajomi zaczynają korzystać z tego patentu. Jest nawet opcja składkowa na droższe rzeczy w razie potrzeby.
Odpowiedz@Semilinka: Próbuję sobie przypomnieć, jak to było na moim ślubie... Bo mi wychodzi, że dosłownie parę osób dało prezenty, a reszta dawała koperty, więc chyba "u mnie w rodzinie tak jest", bo z pewnością nie mówiliśmy, że nie chcemy prezentów, tylko kasy - mówiłam tylko o tym, żeby kwiatów nie dawać (bo na uj mi 30 - 50 bukietów), a w zamian wyposażenie do domu dziecka (mieliśmy listę z wybranego domu, żeby też nie dawać coś, co mają w nadmiarze). I z tych prezentów, co dostałam, to przyznam, że z jednego wcale nie korzystałam (żeliwny wok), ale on czeka na lepsze czasy. Aktualnie, gdzie mieszkam, tam ciasna kuchnia jest, więc ani za bardzo gdzie tego trzymać, ani potem umyć. Ale teściu raz skorzystał, żeby marmoladę zrobić :D
Odpowiedz@j3sion: ja niestety też nie. Było sporo krzyku że to oburzające i niegrzeczne. Ktoś nawet stwierdził że nie przyszedłby na takie wesele...
Odpowiedz@Ginsei: tak bardzo dużo zależy od regionu i rodziny. U mojej koleżanki dawało się wyposażenie do domu i tradycją było że rodzice pani młodej dają kołdry. My przynajmniej mogliśmy samodzielnie opłacić wesele, wpłacić kaucję na mieszkanie pierwszy czynsz i jeszcze odłożyć. Nikt nie musiał brać kredytu (cieszę się że wybiłam to mojej mamie z głowy), a fundacja była bardzo zadowolona z ogromnej ilości karmy.
OdpowiedzNie wyobrażam sobie po pierwsze narzucania, co ktoś ma mi kupić (oczywiście mogę zasugerować, jeśli ktoś pyta), a po drugie oddawania nietrafionego prezentu. Dla mnie jest to mega wieśniackie i roszczeniowe (nie dasz mi tego, co chcę, to ci oddam). Zazwyczaj każdy zastanawia się co kupić, z czego ucieszyłaby się osoba obdarowywana. A jeśli dostanę coś co mi się nie podoba/nie jest mi potrzebne/nie chcę tego mieć, to po prostu albo chowam na dno szafy albo komuś oddaję. Gdybym ja poświęciła czas na wymyślenie prezentu, kupienie go i wręczenie, a ktoś by mi go na drugi dzień oddał, byłoby mi zwyczajnie przykro i głupio. A takie tłumaczenie, że to drogi prezent i że zadowoli Cię książka kucharska i obecność spokojnie mogło zostać odebrane jako krygowanie się.
Odpowiedz@Nanatella: musisz miec bardzo pojemna szafe :) po co tracic czas na wymyslanie prezentu skoro autorka wyraznie powiedziala, co wolalaby dostac?
Odpowiedz@Nanatella: Co do zasady masz rację, ale w tej sytuacji kupno thermomixa było wcześniej omawiane i autorka wyraźnie powiedziała, że go nie chce. Nie rozumiem, po co pytać kogoś co chce dostać, a potem kupować coś innego, lub upierać się przy pomyśle na prezent mimo negatywnego feedbacku przed kupnem? No i w tej historii mowa o bardzo drogim niechcianym prezencie od relatywnie niebogatej osoby. Uważam, że zwrot był naprawdę najlepszym wyjściem, bo jeśli ciocia wzięła pożyczkę na ten prezent, a autorka by go wydała lub sprzedała, to foch byłby jeszcze większy.
Odpowiedz@Chrupki: Nie wiesz czy powiedziala wyraźnie, że nie chce. Jeśli powiedziała to tak jak napisała w historii, że to jest za drogi prezent to ciotka mogła to odebrać właśnie jako uważanie, że nie chciała kłopotu sprawiać jej.
Odpowiedzma paragon, z oddaniem nie powinno byc problemu szczegolnie jesli kupowala np. przez internet mozna tez z niewielkim ubytkiem finansowym sprzedac na alledrogo czy olx sama nie chcialabym, by ktos musial oszczedzac, by kupic mi jakis mega drogi prezent, bardziej ciesze sie z rzeczy wykonanych wlasnorecznie, cy to bedzie czapka, czy laurka, nie ma znaczenia no i najwazniejsze- PREZENT POWINIEN CIESZYC OBDAROWANEGO, nie darujacego
Odpowiedz@bazienka "ma paragon, z oddaniem nie powinno byc problemu" bo ty tak powiesz? Co ma paragon do możliwości zwrotu, który to jest tylko dobrą wolą sprzedawcy " szczegolnie jesli kupowala np. przez internet" Nie szczególnie a tylko i wyłącznie wtedy. Ale nie, nie kupowała. Te urządzenia można kupić tylko od ich przedstawiciela. Po demonstracji.
Odpowiedz@japycz1: czyli nadal poza siedziba firmy no chyba ze ktos demonstracje robi we wlasnym domu bedacym ta siedziba...
OdpowiedzMam ten sam problem. Nie lubię trzymać rzeczy "bo może się przyda". Wiem co potrzebuje i to mam. Jak ktoś chce mi kupić prezent, chętnie powiem co bym chciała dostać. Mam kategorie, w których chce to i tylko to (moja mama chętnie takie konkretne sugestie realizuje, bo ma pewność, że prezent będzie trafiony), mam też kategorie "coś z tego, ale w sumie dowolnie" i tu moja siostra woli, bo chce mieć większą swobodę w wyborze prezentu. Nie cierpię i wkurza mnie strasznie, jak mi ktoś robi prezent-niespodzianke. Zawsze to są osoby, które twierdzą, że są takie "empatyczne" i się wsłuchują i dlatego robią takie wspaniałe prezenty, więc żadna lista z sugestiami im nie potrzebna. Od takiej właśnie cioci mam ohydny sweter, kolczyki i zegarek. Wrrrr. Daje mi prezent i mówi "jak ci się nie spodoba to puścisz dalej". No dziękuję, ale ja robię ludziom prezent "pod nich", a nie "co mam w szafie na półce nieudane prezenty".
Odpowiedz@mama_muminka: no to wystaw gdzieś, albo nawet oddaj na zbiórki, nie ma co sobie nerwów psuć. Jestem jedną z tych "empatycznych", ale zwykle trafiam i sprawia mi to mega przyjemność. Jak kogoś nie znam, to podpytuję. No i nigdy nie kupuję ludziom rzeczy, które musieliby nosić. Raczej coś, co się zużywa lub cieszy oko: koleżanka, co lubi dziergać dostała prenumeratę kwartalnika o dzierganiu (twierdzi, że nie może się doczekać następnej). Koleżanka wegetarianka z zacięciem historyka dostała przedruk XIX wiecznej książki kucharskiej dla jaroszy (czysty zachwyt). W ten deseń. Nic, co mogłoby sprawić faktyczny kłopot: 4 gazety można wywalić, książkę odstawić na półkę (lub wywalić)
Odpowiedz@Chrupki Mam szczerą nadzieję, że naprawdę trafiasz. Bo niestety ciocia również jest przekonana, że jest dobra w dobieranie prezentów. Tylko nikt nie ma odwagi jej wyprowadzić z błędu
Odpowiedz