Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sylwestrowa historia o Januszu się przyjęła, więc uznałam, że opiszę więcej z…

Sylwestrowa historia o Januszu się przyjęła, więc uznałam, że opiszę więcej z tego niezbyt wesołego okresu mojej kariery. Od razu zaznaczam, że historia jest z czasów, kiedy nikt nie słyszał o rynku pracownika.

Janusz prowadził różne biznesy w branży budowlanej. Choć oszukiwał klientów na potęgę to działał w pewnej niszy, dzięki czemu biznes całkiem nieźle się kręcił. Miał mały zakład produkcyjny, ale też trochę pośredniczył w sprowadzaniu sprzętów zza granicy i załatwieniu formalności na prośbę swoich klientów, w tym leasing. Dodam tutaj, ze zarówno Janusz jak i klienci mieli tak zwany fach w ręku, ale często byli praktycznie półanalfabetami.

Właśnie umowa leasingowa miała być podpisana w biurze u Janusza, gdy zadzwonił przedstawiciel leasingu, że ze względu na wypadek i zablokowaną drogę nie zdąży dojechać na czas. Sprawa była pilna, więc zaproponowano, że ja wydrukuję ich formularze, powypełaniam odpowiednie pola w imieniu banku; dokumenty wyślemy kurierem i następnego dnia dodadzą podpisy i pieczątki, tak, żeby klient miał wszystko gotowe za dwa dni.

Wszystko się planowo udało, po tygodniu otrzymałam telefon od przedstawiciela leasingu, który w uzgodnieniu z dyrekcją chciał mi przekazać równowartość swojej diety, ponieważ de facto ja wykonałam całość jego pracy. Zaproponowałam, żeby przekazali tą informację Januszowi, ponieważ ja się niezbyt komfortowo czuję przyjmując coś za jego plecami i nie chciałabym mieć problemów przez kilkaset złotych (choć dla mnie była to spora suma to po prostu się bałam, że temat wypłynie gdzieś przypadkiem i będę miała problemy).

Oczywiście Janusz nigdy się o jakiejkolwiek premii nie zająknął ani nie przekazał pochwały. Ale do dziś się zastanawiam czy odmówił przyjęcia dodatkowej kasy (wątpię), czy premię kazał sobie przelać, żeby dołożyć swojej jedynaczce do kolejnej pary butów.

Janusz

by helgenn
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
11 11

Prawdziwy Janusz nigdy nie odmawia przyjęcia kasy, a kasa za nic, bo on sam nic nie zrobił, to jego wymarzony biznes.

Odpowiedz
avatar helgenn
3 3

@pasjonatpl: w punkt, lepiej bym tego nie ujęła

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 6

@pasjonatpl: Jak to za nic? Znalazł i zatrudnił ogarniętą pracownice. Tylko zachował się nieuczciwie i nie zwietrzył kolejnych okazji do dodatkowego zarobku. Wystarczyło dogadać się z firmą leasingową i autorką, żeby to autorka organizowała podpisanie umów z klientem i ich wysyłanie do podpisania do banku, który odsyłałby podpisane umowy, a prowizją się dzielił z autorką.

Odpowiedz
avatar helgenn
4 4

@rodzynek2: zgadzam się z tym, że Janusz uznał to za swoją zasługę, bo wszystko co robili pracownicy przypisywał na swoje konto, a najwyższą formą jego pochwały było "gdybyś sobie nie radził/a to bym cię zwolnił". Druga część natomiast nie miałaby sensu, sytuacja i rozwiązanie było wyjątkowe, bo jednak przy takiej umowie powinien być ktoś z leasingu, na tym polegała ich praca. To nawet nie była część prowizji, tylko chyba oszczędzili na hotelu dla przedstawiciela, bo miał nie wracać tego samego dnia. Szczerze się zdziwiłam, że w ogóle wyskoczyli z taką propozycją, a żyłam w takiej paranoi, że podejrzewałam Janusza o to, że to on to zaaranżował jako test lojalności (m.in. dlatego bałam się to przyjąć, choć to żadna łapówka nie była).

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 2

@helgenn: Tak, była wyjątkowa, ale zadziałało. Co pozwoliłoby na dogadanie się z z bankiem o pomocy w załatwianiu formalności z klientami w zamian za część prowizji, bo zaoszczędziłby na kosztach dojazdów i czasie pracowników, którzy mogliby obsługiwać inne wnioski. A przynamniej warto było spróbować, bo bank, czy inna firma leasingowa nie musiałaby się zgodzić.

Odpowiedz
avatar helgenn
3 3

@rodzynek2: ale przedstawiciel dostał całość swojej prowizji za dopięcie umowy i skoordynowanie wszystkiego (to on wpadł na pomysł, żeby zrobić to "zdalnie", a to były czasy, gdy dopiero wnioski online raczkowały). Janusz był za głupi, żeby na to wpaść, a ja się z niczym nie wychylałam. Ale gdybym miała pracę wyjazdową do klienta, która by mi odpowiadała to też bym się nie wychylała z propozycją, żeby moją robotę wykonywała 20-letnia sekretarka, która jeszcze by miała dostać część należnej mi kasy.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

Cóż, ty się zachowałaś prawidłowo. Janusz formalnie też był w porządku, bo ty nie działałaś tam na własny rachunek, tylko świadczyłaś pracę dla firmy Janusza (chyba że to zadanie jednoznacznie wykraczało poza zakres twoich obowiązków, w co wątpię). Jednakże z racji tego, że sytuacja była wyjątkowa, przyzwoitość w mojej opinii wymaga, żeby całą albo prawie całą tę kasę wypłacić tobie w formie premii.

Odpowiedz
avatar helgenn
3 3

@Jorn: o moim zakresie obowiązków będzie następna historia, ogólnie było nim wszystko co mi kazali danego dnia robić. Ciężko oddać ducha tej historii bez całego kontekstu pracy w tym kołchozie. W tym telefonie zawierała się również pochwała, że bardzo dobrze sobie poradziłam, tego też szef mi nigdy nie przekazał (choć umówiłam się z nimi, że zadzwonią do szefa i nie wspomną o tym, że już ze mną rozmawiali). Za to przynajmniej raz w tygodniu słyszałam słowa "znowu coś z*ebalaś", bo na przykład powiedziałam klientowi prawdę nie wiedząc o tym, że szef go wcześniej w danym temacie okłamał.

Odpowiedz
avatar ZawszeRacja
0 4

@helgenn: Dlatego Janusz jest dobrze prosperującym przedsiębiorcą, a ty - nadal czekasz na poprawę swojego losu.

Odpowiedz
avatar helgenn
1 1

@ZawszeRacja: to było 20 lat temu, dziś mam bardzo dobrą pracę

Odpowiedz
Udostępnij