Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali dylematów, u kogo spędzić święta. Pierwsze wspólne Boże Narodzenie z…

Na fali dylematów, u kogo spędzić święta.

Pierwsze wspólne Boże Narodzenie z moim byłym. Jako że jedni i drudzy rodzice nalegali, żebyśmy przyjechali do nich, postanowiliśmy, że podzielimy święta w ten sposób, że wigilię spędzimy u moich, resztę świąt u jego, do moich wracając na sylwestra i Nowy Rok. Wymagało to zrobienia łącznie 2600 km, ale chcieliśmy zadowolić jednych i drugich. Efekt był jednak taki, że moi sie obrazili, że ich porzucamy 25 grudnia zamiast zostać na całe święta, jego się obrazili, że nie spędziliśmy z nimi wigilii, powitali nas słowami, że "teraz to już niepotrzebnie przyjeżdżaliśmy" i pozostali obrażeni przez całe święta. Kiedy 28 grudnia wróciliśmy do moich rodziców, ci również nadal byli obrażeni i od nich usłyszeliśmy, że "już jest po świętach, więc nie rozumieją, po co w ogóle przyjeżdżamy".

Przed kolejnymi świętami jedni i drudzy cisnęli, że tym mamy spędzić całe święta u nich, nie odwiedzając tych drugich. O pomyśle wspólnych świąt nie chcieli słyszeć - moi nie wyjadą, bo święta poza domem to nie święta, tamci nie chcieli przyjechać do Polski, "bo im samochód ukradną". Święta spędziliśmy we dwoje w górskim spa.

Z obecnym partnerem przez pierwsze 4 lata spędzaliśmy święta osobno, w związku z czym co roku wysłuchiwałam od moich rodziców, jak to na pewno się zaraz rozstaniemy, skoro nie spędzamy razem świąt, "on nie traktuje mnie poważnie, znudzi sie mną zaraz i zostawi" (po 2 latach mieszkaliśmy już razem i w zasadzie rozstawaliśmy się tylko na te 3 dni świąt).

W 2020 z powodu obostrzeń partner nie mógł lecieć do swoich rodziców, więc na zaproszenie moich przyjechaliśmy oboje na święta do nich. Przez całe święta słuchaliśmy, najpierw mimochodem, potem coraz dobitniej, rzucanych uwag o egoistycznych dzieciach, które "zwalają się na głowę starym rodzicom, podczas gdy ci jedyne, czego sobie życzą to, kilka dni spokoju i odpoczynku" (hotele zamknięte, auto do odebrania z przeglądu dopiero po świętach, w domu z każdym dniem coraz mniej przyjemnie, zwłaszcza partner czuł się niemile widziany). Na pytanie, po co nas w takim razie zapraszali, odpowiadali, że nie mówią konkretnie o nas, tylko tak ogólnie.

W 2021 na święta polecieliśmy do tesciów. Tam zupełnie inna atmosfera - miło, ciepło, rodzinnie, bez wywlekania jakichś pretensji. Tylko rodzice narzekali przez telefon, że zostali porzuceni w święta, "ale przecież mogli się tego spodziewać, dla egoistycznych dzieci starzy rodzice nie są atrakcyjnym towarzystwem" (dlatego pojechaliśmy do jeszcze starszych teściów).

Przed tegorocznymi świętami zaproponowaliśmy, że zorganizujemy je u siebie, zapraszając jednych i drugich rodziców. Jego się zgodzili, moi nie, bo "prawdziwe święta muszą być w domu, a za granicą, w dodatku przy 2 różnych kulturach to nie będą święta, tylko jakiś kabaret". No cóż. Skoro nie da się dogodzić, to tegoroczne święta ponownie spędzimy u teściów, a mój telefon przy pretesjach o "porzucenie" może pechowo zgubić zasięg.

Rodzinne święta

by Crannberry
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
15 17

Uśmiałam się-) W pełnej krasie toksyczni rodzice. Jak byłam piękna i młoda to jeżdziłam od jednych do drugich bo tak wypadało. Na drugi dzień obowiązkowy obiad u jednych a w drugi do drugich Póżniej obowiązkowe zapraszanie moich, gdzie tata spoko facet a matka wiecznie w dąsach i obrażona. Do teściów przestałam jeżdzić bo jęcząca teściowa i capiący teść doprowadzali mnie do szału. Mąż jeżdzi do nich po wigilii bo wypada a wraca z bólem głowy. Można by było książki pisać na temat świąt w rodzinach.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 11

@Balbina: moze nie tyle toksyczni, co upierdliwi. W gruncie rzeczy dobrzy ludzie, jak potrzebujesz pomocy, to możesz zadzwonić o 3 rano i oddadzą ci serce i nerkę, ale przy tym zamorduja cię swoim gadaniem. Trudny charakter mieli zawsze, ale z wiekiem im sie to niestety jeszcze wzmaga i czasami są nie do wytrzymania. Wszystko ma być pod ich dyktando, trudno zadowolić, do tego ojcu sie włącza jakieś kreowanie sobie własnej rzeczywistości i wykłócanie się o to (ostatnie teorie to: sushi pochodzi z Chin a nie z Japonii, kurs korony szwedzkiej do Euro to 1:1, a strefa Schengen dotyczy tylko ruchu lądowego - w transporcie lotniczym obowiązuja kontrole paszportowe). Boję się czasów, kiedy przestaną być samodzielni, bo nie wyobrażam sobie życia pod jednym dachem i bycia rozstawianym po kątach we własnym domu

Odpowiedz
avatar Balbina
9 9

@Crannberry: No i będziesz miała dylemat. Moja matka była całe życie despotyczna i wszystko miało być tak jak ona chce. Ojciec się podporządkował ale ja nie. No i było darcie kotów całe życie. Ona też była takie dwa w jednym. Z jednej strony dawała a drugiej biła. Życie z nią pod jednym dachem nie wchodziło w grę bo bym ją zabiła. Dziś żyje we własnym świecie(alzheimer) we własnym domu z opiekunką.

Odpowiedz
avatar Tolek
-5 9

@Crannberry: No akurat w sprawie transportu lotniczego szanowny tatuś ma racje, bo kontrole paszportowe są. Po przylotach się zdarzają, ale przy wylocie zawsze.

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 10

@Tolek: jemu chodziło o to, że nie możesz nawet z dowodem osobistym podróżować, tylko musisz z paszportem, jak poza Unią. Kontrolę dokumentu tożsamości masz przy check-inie czy boardingu, czy się nazwisko zgadza, ale nie masz takiej typowej kontroli paszportowej jak przy lotach poza Schengen

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 4

@Balbina: bardzo trafne określenie z tym 2w1! Serce we właściwym miejscu, ale bardzo ciężki charakter. I z takim nie wiadomo w sumie co zrobić, bo potrafi wyprowadzić cię z równowagi, wymęczy cię psychicznie, ale jednocześnie wiesz, że zawdzięczasz mu wiele dobrego i że w potrzebie możesz na niego liczyć. I masz dysonans.

Odpowiedz
avatar SirVimes
-3 11

@Crannberry: Ej, a wiesz już w jakim klubie gra twój zmyślony kuzyn?

Odpowiedz
avatar Crannberry
-1 7

@SirVimes: skoro tak bardzo nie może żyć bez tej informacji, to za jakiś czas, jak sprawa przygaśnie, powiem ci w co gra. Klub już sam sobie znajdziesz, Polaków nie gra wielu, więc nie będzie to trudne

Odpowiedz
avatar Balbina
6 6

@Crannberry: Moja matka oprócz trudnego charakteru miała niespotykany zmysł biznesowy jak na lata socjalistyczne. Dzięki niej wszyscy jesteśmy zabezpieczeni i nie musimy się martwić o przyszłość. I jestem tego świadoma i wdzięczna. Ale okupowane było to takim stresem że czasami chciałam wszystko rzucić, sprzedać i bez kontaktu wyjechać w Bieszczady. Żebym nie musiała jej oglądać. Ale jak zwykle wychowana w stylu "nie wypada" no i szkoda mi było ojca. Dziś przypomniałam sobie siebie, jako mała dziewczynka nie mająca dużo pieniędzy na prezenty spytałam się mamy co jej kupić pod choinkę. Bo mam tylko np 5 zł na osobę(lata 70-te) Powiedziała mi żeby jej kupić pastę do zębów bo jej się skończyła. Ja przeszczęśliwa kupiłam jej a ona po otwarciu zaczęła się ze mnie śmiać z komentarzem że pewnie ma według mnie brudne zęby. Boże, jaka ja byłam zawstydzona. Z jednej strony pejczyk a z drugiej jeansy z Pewexu.

Odpowiedz
avatar SirVimes
0 8

@Crannberry: Ej, ale już sprawdziali to koledzy, taki klub nie istnieje, xd

Odpowiedz
avatar Crannberry
-2 8

@SirVimes: Nie wiem co dokładnie sprawdzali ci twoi koledzy, nie znając imienia zawodnika ani dyscypliny sportu, ale co się nasprawdzali to ich ;)

Odpowiedz
avatar Jorn
1 3

@Tolek Nie. Kontroli paszportowej nie ma, jest kontrola bezpieczeństwa, żeby sprawdzić, czy podróżny jest tą samą osobą, której nazwisko widnieje na karcie pokładowej. To samo jest na lotach krajowych. Czy też raczej powinno być, bo w praktyce bywa różnie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 7

Ależ toksyczni ludzie... Przykro mi. Tyle dobrego, że rodzice męża trafili się tym razem fajni. Życzę, żeby tak już na zawsze zostało. :)

Odpowiedz
avatar babubabu89
-2 8

Ja nie mam tego problemu. Matka mojej kobiety się zaćpała a ojciec siedzi w pierdlu.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 7

Czy oni kiedykolwiek bywają zadowoleni?

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 10

@pasjonatpl: połowicznie ;) Mama konsekwentnie od lat jest „wymagająca” i zawsze znajdzie jakiś „room for improvement”, to z jednej strony motywuje, ale z drugiej nie działa dobrze na samoocenę. U taty z kolei jest taka sinusoida od bombardowania miłością po awantury o głupoty - jak się wstrzelisz, ale z przewagą że raczej częściej mnie chwalił i był ze mnie dumny. Niestety na starość tetryczeje i z mądrego, błyskotliwego człowieka z ogromnym poczuciem humoru robi się upierdliwy dziad. Do tego jeszcze dochodzi problem, że oni od wielu lat nie mieszkają ze soba na co dzień i odzwyczaili się od przebywania ze soba, przez co kiedy muszą spędzić ze sobą kilka dni, np. wlasnie w święta, chyba działają sobie nawzajem na nerwy, co odreagowują na otoczeniu. Kiedy widuję się z nimi osobno, to jest bardzo przyjemnie, natomiast kiedy są razem, można szału dostać

Odpowiedz
avatar justjoan
-1 11

No, moja bratowa jest chyba jeszcze lepsza. Wigilię u moich rodziców musimy zaczynać ok. 15, bo oni muszą jeszcze obowiązkowo zaliczyć drugą u jej rodziców żeby im nie było przykro (wszyscy mieszkamy w tym samym mieście). Wybiegają ok 18. I od parunastu lat jest takie szarpanie. W tym roku jednak pobiła sama siebie, bo zaproponowała, żebyśmy usiedli do wigilii tak ok 19.30, albo nawet później, bo ona z familią pojechałaby najpierw do swoich i jak wrócą, to będziemy mogli zaczynać... Taaa - będziemy czekać o suchym pysku do 19.30...

Odpowiedz
avatar mama_muminka
6 8

@justjoan O 15 ci nie pasuje, ale o 19.30 też nie. Wygląda na to, że nie tylko bratowa lubi robić problemy w tej rodzinie :D I dlaczego piszesz, że to bratowa jest "lepsza", a nie brat? Brat może zdecydować, że nie muszą być na wigilię u jego rodziców, mogą wpaść w inny dzień, ale z jakiegoś powodu jednak się szarpią i próbują zrobić dwie wigilię. Zakładam, że mają sytuację jak Cranberry - każdy z rodziców na hasło, że dziecko miałoby pojechać na wigilię do drugiego rodzica strzela fochem. No to robią co mogą.

Odpowiedz
avatar KaroKarolina
4 4

@justjoan u mnie w rodzinie zwykle zaczynamy wigilie około 19-20. Nie widze nic w tym złego. Zawsze możesz bratowej zasugerować organizacje wigilii u niej i zaproszenie obydwóch rodzin

Odpowiedz
avatar Samoyed
5 5

Dlatego od 25 lat pakowalam dzieci, teraz pakuje sie sama i wyjezdzam w jakie kraje, czesto cieple. Wszyscy o tym wiedza, nie licza na moja obecnosc, maja w nosie. Mamy walny rodzinny obiad w Nowy Rok z najblizsza rodzina. Co ciekawe, polowa moich dzieci jak tylko nabraly autonomii (w wieku +/- 10 lat) postanowila zostac i swietowac z reszta rodziny. I ok. Druga polowa dalej wojazowala ze mna, teraz ze mna albo sami, jak tam sobie chca. Dzieki temu swieta od dawna sa sama przyjemnoscia.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 4

Uwielbiam te świąteczne rozkminy. Podzielisz dni świąteczne między rodzinę - jej rodzina powie, że jak córka może matkę zostawić, jego rodzina powie, że dlaczego są traktowani jak ci "gorsi" rodzice. Jak próbujesz zrobić dwie wigilię w jeden dzień to również fochy - bo jak można robić wigilie o 16/19 (dowolne skreślić). Szarpałam się aż do urodzenia się dzieci i powiedziałam koniec. Nie będę z niemowlakiem jeździć w tę i z powrotem. Jeden rok jedna rodzina dostaje wigilię, a druga 25-26, za rok zmiana. Działa 4 rok. Ale fochy obu matek pozostaną w mojej pamięci na długo.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@mama_muminka Znam jedną parę, która dopiero na emigracji spędziła wigilię razem. Wcześniej każde ze swoją swoją rodziną, bo inaczej byłyby fochy.

Odpowiedz
avatar Bitteeinbit
0 0

Nie tyle co piekielne, a przykre. Nawet jesli Twój telefon starcu zasięg, jestem pewna, ze chciałabyś ich mieć obok siebie. Ja mam duża rodzine. 3 rodzeństwa. Ostatni raz wszyscy razem byliśmy na wigilii może 20 lat temu, płakałam jak bóbr, bo siostry i brata nie było. Późniejsze lata się z tym oswoiłam. Dziś z nas każdy ma swoją rodzine, mieszkamy wszyscy blisko siebie i święta staramy się spotykać, może nie w wigilie ale inne dni i to są piękne momenty.

Odpowiedz
Udostępnij