Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od wielu miesięcy ja i moi współpracownicy w korpo prowadzimy wojnę z…

Od wielu miesięcy ja i moi współpracownicy w korpo prowadzimy wojnę z paniami sprzątającymi.

Wierzcie mi, mam ogromny szacunek do osób, które dbają o to, by nasze otoczenie było schludne i czyste. W firmie pracuję od ponad sześciu lat, od tego czasu przewinęło się przez nią naprawdę wiele pań sprzątających. Młodsze, starsze, gaduły, bardziej sympatyczne, mniej sympatyczne, ale nie było to istotne, bo nasze miejsce pracy zawsze lśniło czystością. Jeszcze rok temu nasze biuro sprzątała grupa naprawdę przeuroczych pań, które lubiły z nami pogawędzić, czasem poczęstowały jakimiś domowymi wypiekami, a dzięki nim atmosfera w pracy była bardziej "domowa".

Wszystko zmieniło się na początku tego roku. Miłe panie niespodziewanie zniknęły, a ich miejsce zajęły dużo młodsze dziewczyny. Cóż, trudno, ale najważniejsze było to, by poziom czystości w biurze był zachowany.

Nie trzeba było długo czekać na pierwsze zgrzyty. Nowe panie sprzątające były dość chłodne w obyciu. Nikt nie oczekiwał, że będą się z nami spoufalać, ale na każdym kroku okazywały ewidentny brak kultury. Słowa "dzień dobry" nie znała chyba żadna. Koleżance zatrzasnęły drzwi przed nosem, gdy wchodziła do kuchni z kubkiem i kilkoma talerzami. Prowadziły bardzo głośne rozmowy na open space, przeszkadzając innym w pracy. I kilka innych takich drobnych piekielności, na które można by w sumie przymknąć oko.

Pierwszy raz zwróciłam uwagę jednej z pań tydzień po ich zatrudnieniu. Była czwarta po południu, została mi godzina pracy. Miałam dość pracowity dzień i nie zdążyłam zjeść urodzinowego ciasta kolegi. Zabrałam się do jedzenia, kiedy na blacie wylądowała brudna, śmierdząca szmata. Pani sprzątająca zaczęła wycierać biurko, nie zważając na to, że przy nim siedzę. Odkąd pracuję w firmie, sprzątanie biurek zawsze odbywało się po zakończeniu pracy. Nigdy w trakcie.

Wywiązał się mniej więcej taki dialog:
- Przepraszam, ja jeszcze nie skończyłam pracy.
- Widzę.
- Czy mogłaby pani posprzątać później? Za godzinę kończę.
- Tak, ja też chciałabym sobie pracować do siedemnastej. A mam jeszcze dwa piętra do wysprzątania.

Pomyślałam: może ma gorszy dzień, nie będę wchodzić w dyskusje, po co mi niepotrzebne kłótnie na koniec dnia? Pani "wysprzątała" biurko, pozostawiając mało atrakcyjne smugi kurzu w niektórych miejscach oraz zapach na blacie, dzięki któremu odechciało mi się ciasta.

No i tu przechodzimy do kolejnego punktu - jakość sprzątania. Nie wiem, czy firma obcięła koszty, ale nagle siedzenie przy biurkach sprawiało, że zbierało się niektórym na wymioty. Wyglądało na to, że panie sprzątające wycierają wszystko jedną szmatą.

Syf był wszędzie - rozlana kawa na blacie w kuchni potrafiła leżeć niewytarta tydzień, resztki jedzenia na podłodze czy przy koszu dwa razy tyle. Oczywiście, jeśli samemu coś się rozlało, czy rozsypało, należy to posprzątać, ale przecież każdemu zdarza się czegoś czasem nie zauważyć. Bardzo często panie zostawiały miskę z brudną wodą i centralnie na stole w kuchni, gdzie obok się jadło i piło. Załadowywały zmywarkę i nie włączały jej. W szafkach znajdywaliśmy talerze z resztkami jedzenia. Na prośby o sprzątnięcie czegoś, co zalega od dłuższego czasu, reagowały bardzo opryskliwie. Notorycznie słyszeliśmy komentarze w stylu "wielkie paniusie z korpo, myślicie, że co, my wasze służące jesteśmy?"

Dni mijały, aż w końcu doszliśmy ze znajomymi do wniosku, że trzeba coś z tym zrobić. Czarę goryczy przelała sytuacja, gdy jedna z pań wyciągnęła odkurzacz o dwunastej w południe i, nie zważając na to, że wiele osób prowadziło rozmowy na słuchawkach, zaczęła odkurzać. Jeden z managerów grzecznie zwrócił jej uwagę, że to nie jest najlepszy moment, a kobieta zareagowała wręcz histerycznie. Znów padł tekst o nie-byciu służącą, że ona nie jest od wykonywania naszych poleceń, że fakt, iż jest sprzątaczką, nie upoważnia nas do traktowania jej jak śmiecia. Rzuciła włączony odkurzacz i sobie poszła, zostawiając całe piętro z opuszczonymi szczękami.

Poszła skarga. Naprawdę, wszyscy się pod nią podpisaliśmy, bo mieliśmy dość już tej sytuacji. Wizja konfrontacji z paniami sprzątającymi sprawiała, że niektórym z nas żołądek podjeżdżał do gardła. Już nawet sama nasza praca była mniej stresująca niż kwestia czystości w pracy. Firma jednak wstawiła się za serwisem sprzątającym. Padł klasyczny tekst, że doceniają naszą troskę o kwestie czystości w pracy, ale powinniśmy cieszyć się, że w ogóle ktoś chce po nas sprzątać, a sprzątaczki to też ludzie i należy im się za to szacunek, wy śmierdzące korposzczury.

Po skardze odrobinę poprawiła się kwestia czystości - naczynia nie zalegały w zmywarce, panie dostały nowe szmatki do czyszczenia biurek. Natomiast wszystkie miały dziwny zwyczaj sprzątania "krytycznych" miejsc w godzinach, w których najwięcej osób z nich korzystało. Godzina 8 - 9, czyli wtedy, gdy ludzie rozpoczyna pracę - zacznijmy zmywać podłogę i czyścić windy, a później miejmy pretensje do ludzi, że ośmielają się z nich korzystać. 12 - 13, czyli pora obiadowa - sprzątajmy kuchnię, zostawiajmy otwarty worek ze śmieciami na środku pomieszczenia, żeby dodać ludziom apetytu. Zaczęłam podejrzewać, że wszystko to było robione po prostu złośliwie.
Mój manager poinformował nas, że od przyszłego roku będziemy mogli pracować częściej z domu.

Wszyscy zgodnie odetchnęliśmy z ulgą.

praca korpo paniesprzątające

by reksai
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar PiekielnyDiablik
9 11

a później będzie zdziwienie, że wartościowi pracownicy uciekają, to są pozorne oszczędności! A, jak główny CEO dostanie sraczki na trzy dni, przez niedomyty kubek, to firma straci więcej, niż cały roczny budżet na firmę sprzątającą...

Odpowiedz
avatar Balbina
15 15

Zacznijcie robić dokumentację zdjęciową. Nagrywajcie w telefonie odkurzanie w godzinach pracy i odpowiedzi pań sprzątających. Nawet specjalnie sprowokujcie sytuację. Firma tnie koszty wynajmując tańszą firmę sprzątającą i są wyniki

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
9 9

Wygląda to na szukanie oszczędności w bardzo głupi sposób. Osoba za to odpowiedzialna postanowiła zaoszczędzić i zatrudniła tańszą firmę sprzątającą, a na dłuższą metę może ich wynieść drożej. Co do oszczędności to trochę podobnie było w supermarkecie, w którym kiedyś pracowałem. Mieliśmy elastyczny czas pracy, minimum 15 godzin w tygodniu (w Irlandii dało się wtedy utrzymać za 15 godzin pracy tygodniowo, ale niewiele więcej). Także zaraz po recesji firma szukała oszczędności, najlepiej kosztem pracowników. Czyli obcinali nam godziny. Efekt był taki, że brakowało ludzi do pracy, na półkach było mało towaru, bo nie było kiedy go zapakować i sklep zaczął tracić klientów. Bo po co przychodzić do supermarketu, w którym nic nie ma? W okolicy są też inne, wtedy dużo lepiej zaopatrzone. W końcu po paru latach pewnie zatrudnili jakiegoś eksperta z zewnątrz, bo koropracje tak działają, który doszedł do wniosku, że albo muszą zatrudnić więcej pracowników albo oferować im więcej godzin, żeby mieli czas na wykonanie pracy i żeby klient miał co kupować. Potrzebowali kilku lat, żeby zrozumieć coś, co każdy w miarę ogarnięty pracownik mógł im powiedzieć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Serwis sprzątający - co do zasady - powinien być dla innych pracowników niewidzialny. Chyba, że przytrafi się jakaś nagła sytuacja, kiedy trzeba taki serwis awaryjnie wezwać. Pani sprzątająca u nas w katedrze uniwersyteckiej to przemiła kobieta, zawsze jest czyściutko i pachnąco. Ma tylko jedną wadę - jest potwornie wścibska, do pokoju wchodzi bez pukania, zazwyczaj z głośnym powitaniem (wielokrotnie w ciągu dnia) i informacją co akurat robi. Wiele razy prosiłam ją, żeby tak nie robiła - bo przeszkadza m w pracy, czy rozmowie telefonicznej. W ubiegły piątek wpadła z głośny "czeeeść" kiedy akurat studenci pisali zaliczenie. Może w końcu się nauczy.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 3

Skąd ja to znam... A tak, z pracy. Na szczęście nie obecnej, bo w obecnej to panie sprzątające w sumie tylko w windzie spotykam albo jak zostanę w nadgodzinach. Ale w jednej z poprzednich pani sprzątaczka ok 13 umyła obie drogi prowadzące do socjalnego, a potem próbowała mnie opierniczyć że na świeżo umyte wchodzę. A jak jej, dość zirytowanym tonem, wyłożyłem że od rana taki zapiernicz że nawet nie byłem w socjalnym po kawę od ósmej, i nie, nie zrezygnuję jeszcze z obiadu bo jak wrócę do biurka to nie wiem czy się w ogóle wyrwę, to wielka obraza majestatu. Że ludzie pracujący 8~16 i 9~17 mają czelność ok 13 iść jeść... Kto by się spodziewał. Jednym z jej argumentów było, że jej mąż tą firmę budował (poniekąd - kładł cegły na budowie), więc mamy się jej słuchać. No chyba jednak nie. Tyle "dobrego", że to ona poszła na skargę do szefostwa i następnego dnia już nie było jej w pracy. Przez tydzień czy dwa było brudno, a potem personel sprzątający był niewidzialny, nie wiem jak to zostało rozwiązane. Z całym moim szacunkiem do pań sprzątaczek, one są tam po to byśmy my mogli robić swoje. Tak jak my jesteśmy po to, by nasi klienci mogli robić swoje. I tak dalej. I tak w zamkniętym kręgu bo gdzieś tam jest np pracownik wodociągów czy kierowca autobusu dzięki którym ona może pracować, a którzy pośrednio pewnie korzystają z tego co ja robię.

Odpowiedz
avatar Buch
2 2

Jestem sprzątaczką za granicą i też kiedyś sprzątałam takie biura. Jeżeli na dane pietro, mam czas od 10-13, to w tym czasie dane piętro jest sprzątane. Nikt nie będzie czekać do 16 lub 17, żeby odkurzyć, bo to już nie jest mój czas pracy. Mieliśmy taką zasadę w firmie, że jeżeli biura są dzielone szklana ścianą, lub inną dyktą i widzimy, że ktoś rozmawia przez telefon, to tam się po prostu nie wchodzi. Wiązało się to z nieposprzątaniem tej małej przestrzeni, ale najczęściej nie było czasu, żeby się wracać i sprawdzać wszystko jeszcze raz. Jeżeli mamy do czynienia z ogromną, niedzielona niczym częścią wspólną, to też sprząta się to w czasie, który jest na to przeznaczony, np 10-13. I znowu, nikt nie będzie czekać z odkurzaniem do godziny 16, aż biuro będzie puste, bo to już nie jest nasz czas pracy. Najgorsze jest to, że to nie wina sprzątaczek, tylko tych którzy planują i zaplanowało, że odkurzanie ma się odbywać w ciągu dnia, a nie po godzinach pracy biura. Frustracja że strony sprzataczki jest zawsze, bo zawsze jest brudno, nieważne ile czasu się poświęci, zawsze ktoś zaraz przyjdzie i zostawi brudny kubek na blacie w kuchni. Ale do tego się trzeba przyzwyczaić i pomimo wszystko się uśmiechać, bo szkoda stresu. To napewno nie powinno mieć miejsca w Twoim biurze/firmie. Najgorsze co zobaczyłam w tej opowieści, to te śmierdzące szmaty, aż mnie na wymioty wzięło. To jest niezgodne z wszystkim, po prostu. Szmatka do łazienki jest używana tylko w łazience, koniec, nie ma dyskusji. W mojej firmie jeden kolor szmat był do łazienek, inny do kuchni i biurek. Nawet wyprane, nie mogły być wymieszane, więc to już jest totalne przegięcie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 0

@Buch: Jak na piętro masz czas wg umowy 10-13, to nie wpierdzielasz się ludziom ze szmatą przed twarz i nie częstujesz ich tekstem "ja też chciałabym sobie pracować do siedemnastej.", prawda? Profesjonalne podejście to byłoby na przykład "Dzień dobry, sprzątanie. Na to piętro mam w grafiku czas 10-13, posprzątać pani biurko teraz czy pani rezygnuje?" i już. Przynajmniej za pierwszym razem, jak jeszcze nikt nie wie co się dzieje i dlaczego tak.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 grudnia 2022 o 15:36

avatar Milk
1 1

Z dokumentacją zdjęciową to bardzo dobry pomysł. W jednej firmie gdzie sprzątałam, nasz koordynator sam robił zdjęcia żeby nam pokazać gdzie nie dopisujemy. I masz podstawę do skarg do firmy sprzątającej. Ponadto, gdy włączysz aparat przy takiej, sama może się w nerwach zmobilizować tak, żeby nikt jej nie robił zdjęć. Bo wyraźnie widać, że nie wywiązują się dobrze z obowiązków, czyli firma nie wywiązuje się z umowy.

Odpowiedz
avatar Menma
0 2

Dla mnie chore jest mieć tak przerośnięte ego aby nie umyć po sobie kubka albo nie wytrzeć zalanego blatu. Znając ludzi z korpo, nikt tam nie przywiązuje uwagi do sprzątania po sobie, bo kto to słyszał, aby wielki pan lub pani z "ważnej firmy" wykonywał obowiązki sprzątającego plebsu. Nic dziwnego, że zabiegani, ciężko pracujący ludzie nie mają do was cierpliwości.

Odpowiedz
Udostępnij