Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znalazłam taką opowieść https://piekielni.pl/82957, a ja byłam w zasadzie po drugiej stronie,…

Znalazłam taką opowieść https://piekielni.pl/82957, a ja byłam w zasadzie po drugiej stronie, choć nie obsługi.

Jakiś czas temu spotkałam się ze znajomymi w Starbucksie w Jankach. Siedem dorosłych, dobrze wychowanych osób sobie gawędziło przy kawie, wiec robiliśmy pewnie szmer, jak to jest gdy się rozmawia.

Obok nas w kąciku siedział biznesmen chyba. Laptopa miał, przewrócony pusty kubek po kawie, nie wiem czy jego, kiedy przyszliśmy kubek już leżał. Odległość od nas duża nie była, ale też nie siedzieliśmy mu na głowie. Ja siedziałam do pana przodem, więc go miałam jak na dłoni. Rozmawiał przez kompa, bez słuchawek. Najpierw rzucał nam dezaprobujące spojrzenia, potem zaczął sykać, po czym wygłosił do rozmówcy mniej więcej: "Czy może pan powtórzyć, bo mi jakieś prymitywy pana zagłuszają".

Rozmówca mu coś odpowiedział, nie zrozumiałam co, a on kontynuował: "Wyszłem na chwilę z biura na lancz i odebrałem pana na ajfonie, ale przyszło jakieś bydło i zagłusza wszystko." I dalej robił interesy w postaci ktoś coś do pana podwiezie, to pan zobaczy, że ok. Chwilę podyskutował, po czym rypnął w klawiaturę, chyba rozłączając się i rzucając pożegnalne: "A pier... się" do rozmówcy.

Nie wiem czy rozmówca jeszcze tam był. Po czym odwrócił się do nas: "A wy, kur..., nauczcie się, kur..., że tu się biznesy robi, żebyście mieli u kogo zapier...".

I wrócił do biznesu zarabiając na nasze utrzymanie.

kawiarnia

by Samoyed
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
13 13

Nie trzeba być nawet lokalnym Januszem biznesu. Ze swojego życia zawodowego pamiętam, że za każdym razem jak któryś korpoprezio miał odbyć parogodzinną podróż pociągiem, prosił asystentkę, żeby mu w tym czasie zorganizowałą kilka telekonferencji i koniecznie zarezerwowała bilet w strefie ciszy, żeby mu nikt w tych callach nie przeszkadzał

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 9

@Crannberry: Nie widze analogii :) Moj durnowaty szef, czlowiek tylez bogaty, co zajety i ekscentryczny, potrafi pojechac na lotnisko na 6 godzin przed wylotem, bo tam w prywatnym VIP loungu pracuje. I zeby nie bylo, jedzie tam z wlasnego biura, bo mu tam feng shui pasuje czy inne tego typu wydarzenie. Ale nie poszedlby do Starbucksa. I nie sykalby na ludzi, bo zwyczajnie stac go na zaplacenie, zeby ludzi tam nie bylo, gdzie on akurat jest :) I mimo, ze jest durnowaty to ma klase i nie odezwalby sie tak o nikogo, ani do swojego pracownika ani do bezdomnego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2022 o 19:10

avatar Samoyed
10 12

@Crannberry: A czekaj, bo nie zalapalam :) Rezerwowal w strefie ciszy, zeby mu nie przeszkadzali, a sam przeszkadzal :) Ok, mam dzisiaj slaby rozbieg! Sorry!

Odpowiedz
avatar Crannberry
9 9

@Samoyed: taaak :) Szifu będzie 3 godz napie*dalał na skajpaju (to jeszcze czasy przed Teamsem), a reszta pasażerów dupa cicho i nie przeszkadzać panu ;) Przypomniało mi się jeszcze, mój obecny szef niedawno wracał z Kalifornii I się ekscytował, że miał wifi na pokładzie, więc mógł pracować. Tylko że leciał red eyem. W Niemczech był już dzień, w samolocie nad Stanami środek nocy, a pasażerowie zamiast spać, mogli posłuchać, jak Janusz sprzedaje reklamy

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2022 o 19:25

avatar Samoyed
8 10

@Crannberry: A to ja go chyba spotkalam :) W czasie 14godzinnego lotu gosc po niemiecku nie zamknal sie nawet na chwile, serio, zyczylam mu, zeby mu sie szczeka zwichnela. Wisial na komunikatorze od startu do ladowania. Nawet stewardessa go prosila, zeby rozwazyl przerwanie rozmowy, powiedzial, ze juz konczy. Skonczyl, owszem i zadzwonil do kolejnego rozmowcy.

Odpowiedz
avatar bazienka
7 7

@Crannberry: jakbym poszla do konduktora z prosba o spacyfikowanie lub wyproszenie pana, to ino roz a jakby nie podzialalo, zaczelabym gadac z moja mama, co nam zazwyczaj ok godzinki zajmuje, lub komentowac romowe typa ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
8 8

@Samoyed: Jeśli leciałaś z LA jakoś w okolicach Wszystkich Świętych, to może akurat był on @bazienka: jesuuu… Ile ja bym dała, żeby zobaczyć taki obrazek, jak prezio z przerostem ego zostaje wyprowadzony z pociągu za niestosowanie się do zasad :D

Odpowiedz
avatar Samoyed
3 5

@Crannberry: Nie, z LA sie chyba tyle nie leci :D To bylo kilka lat temu i lecialam z jednego konca swiata na drugi, co nie znaczy, ze twoj szef odbyl jedyna taka podroz :D

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Crannberry: Jaką stawkę proponujesz i czy koniecznie musi to zrobić pracownik kolei? Jeśli pasażer, to może da się coś zrobić.

Odpowiedz
avatar digi51
10 10

Weszłam w odnośnik i z rozrzewnieniem powspominałam sobie zaciekłe bronienie przez niektórych userów burackiego robie sobie z restauracji sali konserencyjnej na parę godzin "bo mogem, pszeciesz jusz kawe kópiłem 3 godziny temu"

Odpowiedz
avatar Samoyed
3 7

@digi51: Wiem o czym mowisz. I moge poswiadczyc, ze w Niemczech by nie przeszlo. W UK natomiast - a siedz sobie na zdrowie, no chyba ze mamy rezerwacje. Ale skoro juz wlazles, to zostaniesz.

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 4

@Samoyed: w Niemczech jak wchodzisz do restauracji w godzinach szczytu, wręcz pytają, czy będziesz jeść, czy tylko na drinka. Jeśli tylko na drinka to serdecznie zapraszają o innej porze, przy mniejszym obłożeniu @digi51: przeczytałam odnośnik i współczuję boju, który muasiałaś stoczyć. Też miałam kiedyś w komentarzach shitstorm pod historią czy komentarzem (nie chce mi się szukać), gdzie opisałam, jak w sztokholmskim Griffinie kelner wyprosił moją znajomą, która obraziła się na ceny i demonstracyjnie odmówiła zamówienia czegokolwiek, planując cały wieczór siedzieć na pusto i blokować stolik (w sobotę wieczorem, przy takim ruchu, że stolik trzeba było rezerwować 2 tyg wcześniej), "bo ona tyle nie zapłaci". Uswerzy zrugali kelnera, w zachowaniu znajomej nie widząc nic niewłaściwego. Zaskakujące jest, jak wiele osób nie widzi różnicy między restauracją a biurem czy dworcową poczekalnią.

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@Crannberry: A tam, tyle razy prowadziłam takie dyskusje, że średnio mnie rusza, że ktoś tego nie rozumie, ale z czasem uważam, że tłumaczenie tego mija się z celem, bo w zasadzie to, że knajpa nie park - musi się na siebie zarabiać to coś, co średnio rozgarnięty człowiek rozumie, a jeśli nie rozumie to dlatego, że jest skrajnie egocentryczny albo głupi. No, ale w sumie czemu się dziwić - jakiś czas temu czytałam na daily mail newsa, że jakiś właściciel pubu wprowadził minimal spend, który trzeba osiągnać, że móc w knajpie siedzieć bez ograniczeń. Komentarze różne, ale jeden mnie rozwalił. Coś w tym w stylu: "Co to za czasy! Kiedyś chodziło się do baru posiedzieć i pogadać, a teraz trzeba od razu pieniądze wydać!"

Odpowiedz
Udostępnij