Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio wylosowałam historię o pani kierowcy, która próbowała zrzucić winę za kolizję…

Ostatnio wylosowałam historię o pani kierowcy, która próbowała zrzucić winę za kolizję na kogoś innego. Natchnęło mnie to do opisania swojej historii.

Pech chciał, że już trzeci rok z rzędu mam kolizję. Żadna z nich nie była z mojej winy, ale za każdym razem prowadzący próbował uniknąć odpowiedzialności.

Po raz pierwszy, dwa lata temu, jechałam drogą osiedlową, na której obowiązuje reguła prawej dłoni. Skrzyżowanie, przez które przejeżdżałam, jest w kształcie litery T, przy czym jadąc tak, jak po "górnej kresce", jest ograniczona widoczność co do auta po prawej stronie oraz jest to na zakręcie. Ja jechałam jak po "lasce". Zatrzymałam się, ponieważ moja widoczność była równie beznadziejna. Prawą stronę miałam wolną, po lewej też nikogo nie widziałam, więc jadę. Nagle zza zakrętu wyjechało rozpędzone auto, musiał mieć na liczniku co najmniej 50 km/h. Nie zdążyłam wyhamować, drugi kierowca nawet nie próbował. Nie pamiętam dokładnie, jak to wyglądało, byłam w zbyt dużym szoku. Drugie auto odrzuciło, kierowca zjechał na bok. Wyszłam sprawdzić, czy nic się nie stało kierowcy. Okazało się, że nie, ale jechał z małym dzieckiem. Drzwi od strony uderzenia bardzo mocno wgniecione, gdyby dziecko było po tej stronie, wolę nie myśleć, co by się stało...

Pan kierowca zaczął na mnie krzyczeć, jak jeżdżę. Siadł na mnie ostro. Auto nie było moje, więc zadzwoniłam po mamę, niepewna także, co zrobić (pierwsza stłuczka, ogromny stres). Przy mamie gościu zelżał z tonu, nagle że wina obustronna. No nie, wina gościa. Dzwonimy na policję. Kierowca jeszcze przy policjantach długo się rzucał, że jechałam rozpędzona, że moja wina, że mają mi prawo jazdy zabrać, że przecież ON jechał, więc ja MUSZĘ mu ustąpić pierwszeństwa.

Rok temu kolizja na parkingu, dziewczyna uciekła. Całe szczęście, sąsiadka widziała to i zapisała numer rejestracyjny.

I sprawa świeża, ponieważ sprzed tygodnia. Wracając z uczelni muszę przejechać przez rondo. Każdy, kto chce na nie wjechać, musi ustąpić pierwszeństwa tym, co są na rondzie. Wjechałam na rondo. Miałam już zjeżdżać, jak dziewczyna wymusiła mi pierwszeństwo. Nie zdążyłam wyhamować. Jeszcze na rondzie, młoda dziewczyna, która kierowała, stwierdziła, że moja wina. No ok, zjeżdżamy i wzywamy policję, skoro każda z nas ma swoje zdanie. Zanim dziewczyna zjechała, ja już dzwoniłam. Dziewczyna (nazwijmy ją Y) podeszła, powiedziała, że policja nie jest konieczna, ale już zdążyłam zadzwonić. Na szczęście.

Rozłączyłam się i współpasażerka (nazwijmy ją X) zaczęła drzeć się, jak jeżdżę, kto mi dał prawo jazdy itp. Ogólnie, że to moja wina. Mówię, że to rondo, na którym miały mi ustąpić pierwszeństwa, jest znak. X zapytała, gdzie niby. Powiedziałam, że ten trójkącik na rurze. No to X postanowiła chyba mi grozić - "my jesteśmy w trójkę, ty jesteś jedna". No fajnie, ale ja mam kamerkę. X cały czas próbowała mi wmówić, że to moja wina, podczas gdy Y milczała. W końcu powiedziałam X, że na ty nie przeszłyśmy, a poza tym przyjedzie policja to orzeknie kogo wina, więc po co kłótnia. X wkurzyła się przez to jeszcze bardziej, Y potwierdziła, że policja rozstrzygnie i odeszły ode mnie.

Policja przyjechała błyskawicznie, bo po mniej więcej trzech minutach. Wersja moja i Y była taka sama, policjant wytłumaczył Y, że to jej wina, bo znak. X jeszcze krzyczała, że to moja wina, że jechałam rozpędzona. Dla świętego spokoju, zaproponowałam pokazanie kamerki (która pokazuje też prędkość). Nie wiem co było dalej, bo zostałam przy swoim aucie. Wiem tylko, że Y dostała mandat. A wystarczyło tylko podpisać oświadczenie, zamiast kłócić się...

Przeraża mnie, że ludzie nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Nie jestem idealnym kierowcą, ale jaki to problem przyznać, że zrobiło się coś nie tak? Poważnie lepiej marnować czas na policję oraz pieniądze na mandat?

by ~damdamdam
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Mumei
1 1

Po wstępnie chciałam napisać od razu kup kamerkę, ale jak masz to może pomyśleć opcji, że nagrywa też po wyłączeniu silnika. Tak, by przy stłuczce na parkingu, kamerka nagrała sytuację. Mówię, że to trzech razy sztuka, może już nie będziesz mieć tego "szczęścia" z kolizjami. Dwie sytuacje są dość "popularne", czyli wymuszenie pierwszeństwa. Mniej kolizji i szerokości.

Odpowiedz
avatar gawronek
3 3

@Mumei nagrywanie postojowe nie jest najłatwiejsze do ogarnięcia. Po pierwsze, trzeba je podłączyć w odpowiednie miejsce - większość aut odcina prąd w gniazdku przy wyłączonym silniku. Trzeba mieć odpowiedni kabel i przeciągnąć go często przez pół auta. Takie nagrywanie niestety żre akumulator, więc musi być system który odetnie kamerę przy niskim napięciu - bo inaczej pewnego razu przyjedziemy i nie odpalimy auta. No i takie nagrywanie nie zawsze coś da - wystarczy że dostaniemy w bok albo w tył (zakładam że kamera jest tylko na przodzie), albo będzie padał deszcz/śnieg (nie ma wycieraczek, nie ma widoczności).

Odpowiedz
avatar Michail
1 1

@gawronek: Są specjalne urządzenia do nagrywania postojowego. W uproszczeniu takie power banki wpinane między kamerę, a gniazdo zasilania. Co do boków problem, ale kamera przód-tył jest coraz bardziej popularna.

Odpowiedz
avatar logray
0 0

@Michail Kiedyś szukałem kamerki i z tego co widziałem są też dookólne.

Odpowiedz
avatar iks
3 7

Jakie oświadczenie? Chcesz więcej problemów? Znam przypadki, gdy nagle sprawca stwierdzał, że oświadczenie podpisał pod przymusem lub z stresu i problem jest po twojej stronie.

Odpowiedz
avatar logray
0 0

@iks Sporo w tym racji. Ja znam sytuację gdzie sprawca stłuczki najpierw się kajał, a po zjechaniu na bok co by drogi nie blokować się z tego wycofał.

Odpowiedz
avatar krolJulian
3 3

Mi pan wyjechał raz z podporządkowanej - i to w taki sposób, że gdyby zebrał się od razu, to spokojnie by przejechał, zamiast tego zatrzymał się (słusznie) i ruszył jak już byłam na jego wysokości. Kolizja niewielka, bo udało mi się trochę odbić, ale pan zamiast zatrzymać się i zapytać czy wszystko ok (nawet darowałabym oświadczenie, bo straty niewielkie), postanowił odjechać. No to cóż, nagranie trafiło na komisariat, zdjęcia do ubezpieczalni, kilka dni później kasę z ubezpieczenia miałam na koncie, pół roku później dostałam info, że sprawa trafiła do sądu rejonowego (nieustąpienie pierwszeństwa i kolizja). Co z sądem nie wiem, bo przez pandemię pewnie się nie zajmowali takimi pierdołami, ale zniżki pewnie facet stracił. A wystarczyło się zatrzymać…

Odpowiedz
avatar Samoyed
2 4

Mam kolezanke. Podobnie jak ja juz ma pol wieku na karku, wiec prawo jazdy jakies 30+ lat. Uzywa go caly czas. Nie zlicze ile miala wypadkow. Pamietam tylko te, kiedy jej auto bylo do kasacji albo solidnie odchorowala zdarzenie, po jednym z nich z problemem z kregoslupem boryka sie powaznie do dzis. Paradoksalnie to NIGDY nie jest jej wina. Nie to, ze tak mowi, to nie jest faktycznie jej wina. Ona sama porusza sie zgodnie z przepisami, nie fanatycznie, ale dosc regularnie. Tylko, ze jak ona ma pierwszenstwo to ma pierwszenstwo. Kazdy z nas ma, ale ja na przyklad jednak wole popatrzec kilka razy. Ona jak nie ma nic z prawej to wjezdza na rondo i pruje (z dozwolona predkoscia). Czasami z nia jezdze (staram sie tego unikac). Mowie: ten ci moze zajechac. Odp.: "no i co? ja mam pierwszenstwo, niech on uwaza." No powinien, policja orzeknie jego wine, tylko co z tego? To sie nazywa zasada ograniczonego zaufania. Nie znasz jej, jak moja kolezanka, albo masz na nia wywalona.

Odpowiedz
avatar JohnDoe
2 4

@Samoyed: ""no i co? ja mam pierwszenstwo, niech on uwaza." No powinien, policja orzeknie jego wine, tylko co z tego?" Czysto teoretycznie, może też być jej wina. Prawo o ruchu drogowym stanowi: Art. 3. 1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani (...) unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa (...) Przez działanie rozumie się również zaniechanie. Zatem, jeśli ktoś jej nawet wyjedzie a ona nie spróbuje uniknąć kolizji albo specjalnie jeszcze "PA TERAZ" ... to również może być pociągnięta do odpowiedzialności. Zdarzają się takie sytuacje, nieczęsto ale jednak koleżanka niech zacznie mieć świadomość. Skoro tak przepisowo jeździ, to do tego przepisu też niech się stosuje.

Odpowiedz
avatar Samoyed
0 4

@JohnDoe: Masz racje, ale faktycznie jej winy sie nie dopatrzyli jak do tej pory. Policjanci sa niedouczeni czesto. Moze sie w koncu przejedzie, na razie jest jak jest.

Odpowiedz
avatar rhkkkk
0 0

@Samoyed: Ano właśnie. Ja w zasadzie ponad 20 lat jeżdżenia i jedna kolizja. I to taka, że ja już żadnego wpływu na to nie miałem bo zostałem strzelony z tyłu, w korku, przez Panią która sama przyznała, że odebrała SMS-a i nie zauważyła, że zapaliło się czerwone. I nie mówię, że nigdy błędu nie popełniłem. Ale zawsze miałem margines bezpieczeństwa, żeby coś zrobić. To jest istota sprawy. Gdybym jeździł tak jak w opisanym przypadku i historii to pewnie też co roku bym miał stłuczkę. Jak jest skrzyżowanie równorzędne i ja nie widzę w lewo... to zakładam, że ten co potencjalnie jedzie z lewej nie widzi w prawo i jadę 10-20km/h. Jak zawracam czy skręcam na rondzie gdzie 95% osób jedzie prosto to jadę wolno i patrzę czy dojeżdżający mnie dostrzega i stanie czy jednak odruchowo założy, że ja pojadę prosto... Mam takie 2 ronda koło siebie bo mieszkam pomiędzy 2 dużymi ośrodkami i większość ruchu leci na wprost. Gdybym tak nie robił to już bym był podejrzany o wyłudzanie odszkodowań bo bym miał dzwona co 3 msc. I też żaden by formalnie nie było z mojej winy. Ale każdy byłby do uniknięcia...

Odpowiedz
avatar Fahren
0 0

Jakiś czas temu gościu mi wymusił na rondzie. Tyle dobrze, że z nogą na hamulcu odbiłem i do kolizji nie doszło. Wysiedliśmy, gościu przeprosił, twierdził, że "schowałem mu się w słupku". Zdarza się, uścisnęliśmy sobie dłonie i każdy pojechał w swoją stronę. Kamerka była, proszsz https://www.youtube.com/watch?v=WBAqwrhykJE

Odpowiedz
avatar Error505
0 0

Prawko mam ok. 30 lat. W tym czasie 2 kolizje i obie nie z mojej winy. Dwie z zasad które stosuję to: Na drodze równorzędnej zawsze jadę tak, że nawet jak mi ktoś wymusi to zdążę zahamować. Gość z sytuacji 1 miał uszkodzone drzwi tzn. Ty w niego wjechałaś (nie mówi, że to Twoja wina). Na rondzie podobnie. Zawsze spodziewam się, że ktoś może zrobić jakąś bzdurę.

Odpowiedz
Udostępnij