Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali opowieści o dzieciach w przestrzeni publicznej, tym razem z perspektywy…

Na fali opowieści o dzieciach w przestrzeni publicznej, tym razem z perspektywy matki.

Wczesną wiosną tego roku wybraliśmy się z mężem i córką (niewiele ponad dwuletnią) na rynek pewnego dość sporego miasta. Pogoda fajna, dziecko zadowolone, bo mogło sobie swobodnie pobiegać bez stwarzania problemu innym. Przyszła jednak pora żeby coś przegryźć, padło na pobliską pizzerie. Dziecię w niejednej restauracji/kawiarni bywało i problemów się nie spodziewaliśmy.

Wchodzimy do jakże zacnego przybytku, w którym już od progu człowiekowi ślinka cieknie, siadamy do stolika, miła Pani przynosi nam kartę, coś tam zamawiamy i czekamy, a ludzi było sporo więc wiedzieliśmy, że trochę to potrwa.

Niestety dzieci nie lubią czekać, a na dodatek Mała zaczęła się wyjątkowo niecierpliwić. Najpierw zaczęła zdejmować buty - założyłam z powrotem i tak trzy razy. Potem urządziła sobie wycieczkę po knajpie - tu zaznaczę, że Mała lubi ludzi, chętnie do nich zagadywała, uśmiechała się - co niestety nie podobało się niektórym gościom (i jak najbardziej mogę to zrozumieć), bo chcieli zjeść w spokoju. Niestety próba usadzenia jej w jednym miejscu kończyła się krzykiem (a natura obdarzyła ją niezwykle donośnym głosem, od którego w uszach dzwoni) więc wybrałam mniejsze zło. Do spaceru po knajpie doszło podskakiwanie w jednym miejscu, chowanie się za krzesełkami i ciągłe bardzo głośne marudzenie "ja chcę pizze", płacz, wyrywanie mi się z rąk, nawet mnie raz uderzyła.
Uwierzcie mi, miałam ochotę ją stamtąd zabrać i wyjść. Gdyby nie złożone zamówienie to na 100% bym tak zrobiła. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie mieliśmy z nią takich problemów w żadnej kanapie i dla kogoś obcego mogło to wyglądać tak, jakby moja córka była totalnie niewychowana, głośna, niecierpliwa i chciała krzykiem wszystko wymusić. Chciałam zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Oczywiście kiedy Mała zjadła już pizze, uspokoiła się, wszystkim powiedziała do widzenia i jak gdyby nigdy nic wyszła zadowolona.
Dlatego mam taki mały apel - nie oceniajcie ani matki, ani dziecka po jednym takim zdarzeniu. Po pierwsze dziecko może być akurat śpiące/głodne/zestresowane np. wizytą u lekarza itp, albo zwyczajnie mieć gorszy dzień, który każdemu może się zdarzyć.
Wraz z mężem bardzo staramy się żeby córka potrafiła żyć w społeczeństwie, jeśli robi coś nie tak to zwracamy jej uwagę i tłumaczymy, w skrajnych przypadkach po prostu wychodzimy na zewnątrz i tam dajemy jej chwile na uspokojenie, potem rozmawiamy o sytuacji. Jednak uwierzcie mi mimo szczerych chęci nie zawsze się da. Bardzo mnie zawsze denerwowało określenie "ale to przecież tylko dziecko", lecz punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia i mimo całych pokładów cierpliwości, niejednej przeczytanej książki i prób zadowolenia wszystkich stwierdzam, że czasem trzeba odpuścić i sobie i dziecku.

Pizzeria

by Elle
Dodaj nowy komentarz
avatar marcelka
9 11

Wiem, że z dziećmi bywa trudno i wychowanie to nie jest pstryk palcami, tylko proces, w którym bywają momenty mniej udane... dlatego w takich sytuacjach zawsze mnie drażni nie tyle samo zachowanie dziecka, co reakcje rodziców - czy raczej bardzo częsty brak reakcji. W opisanej przez Ciebie sytuacji, kiedy już było widać, że dziecko trudno opanować, chyba bym wyszła z córką z lokalu - spacer by zajął jej uwagę, a mąż mógłby czekać na zamówienie i np. wysłać sms, jak już było gotowe. Albo niestety, całkiem zrezygnować z zamówienia. Sytuacja, że Mała chodziła po knajpie, przeszkadzała ludziom, a Ty na to pozwalasz, bo lepsze to, niż gdyby miała krzyczeć - lepsze dla kogo? Dla tych ludzi, którym przeszkadzała? Dla personelu, którym plątała się pod nogami?

Odpowiedz
avatar Habiel
8 10

@marcelka: Zawsze też można poprosić kelnera o wynos, w szczególności jeśli jest to pizza. Można też wybierać restauracje ze strefami dla dzieci, a nie chodzić do lokalu gdzie takiego czegoś nie ma.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@marcelka: O tym samym pomyślałam - skoro było obydwoje rodziców, jedno spokojnie mogło z dzieckiem wyjść i zaczekać na sygnał, kiedy zamówienie będzie gotowe. Jeśli jedno - zmienić zamówienie na wynos, zapytać, ile potrwa przygotowanie, i na ten czas wyjść z dzieckiem. Uprzykrzanie życia innym klientom i obsłudze nie jest w porządku, i nic im do tego, czy dziecko ma tak zawsze czy ma akurat zły dzień, rodzice powinni zadbać o to, żeby ich progenitura nie przeszkadzała innym.

Odpowiedz
avatar Elle
-2 2

@marcelka dobra, bo chyba nie do końca zostałam zrozumiana. Dziecko nie biegało samo po knajpie, chodziłam za nią krok w krok, zwracałam uwagę na to jak się zachowuje, próbowałam uciszyć. Jeśli chodzi o spacer to był już wieczór, zrobiło się zimno więc nie chciałam wychodzić znowu na zewnątrz, tym bardziej że samo ubieranie i rozbieranie nie zajmuje 2min. I nie nie pozwalałam krzyczeć, ale nie mogę dziecka zakneblować, a starałam się zająć ją tak żeby jak najmniej przeszkadzała

Odpowiedz
avatar Elle
-1 1

@Habiel spoko i gdzie mielibyśmy zjeść? Na ławce, wieczorem przy może 10 stopniach na dworze? Super rada, pewnie od kogoś kto nie ma dzieci

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

"...dziecko może być akurat śpiące/głodne/zestresowane np. wizytą u lekarza itp, albo zwyczajnie mieć gorszy dzień." - w takiej sytuacji nie zabieraj dziecka do lokalu. To co ty uważasz za lepsze - chodzenie po lokalu, przeszkadzanie gościom i personelowi - dla reszty świata jest upierdliwe i tyle.

Odpowiedz
avatar Elle
-1 1

@metaxa spoko, ale ja nie wiedziałam że moja córka ma gorszy dzień/bunt czy jakkolwiek to nazwać dopóki nie zaczęła się tak zachowywać w restauracji. Po drugie czasem jedziesz do lekarza kilkadziesiąt kilometrów i chcesz zjeść coś w drodze powrotnej, to nie wejdziesz bo dziecko jest rozdrażnione?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Elle: nie wejdę. Raczej wzięłabym na wynos. No ale ja jestem z tego pokolenia, gdzie człowiek się przejmował czy innym nie przeszkadza...

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
2 4

Brakuje trochę opisu Waszej reakcji na jej poczynania (jest tylko zakładanie butów). Sama mam bardzo różne doświadczenia z moją córką w restauracjach, ale jeśli nie mogła usiedzieć to wstawałam i chodziłam z nią, po cichu jej coś opowiadając/odpowiadając na pytania i pilnując, żeby nikogo nie zaczepiała, nie wchodziła nikomu pod nogi. Z obecnego opisu wynika, że dziecko sobie chodziło a Wy, zaniepokojeni i zawstydzeni, albo patrzyliście się na to bezradnie albo próbowaliście usadzić ją w miejscu (powodzenia...)

Odpowiedz
avatar Elle
-1 1

@ICwiklinska właśnie stąd tyle minusów, bo ludzie uważają, że patrzyłam z daleka jak dziecko przeszkadza innym i udawałam, że jej nie znam

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Elle: ale to jest bez znaczenia, czy patrzyłaś z daleka czy nie - i tak takie zachowanie dziecka jest wkurzające dla innych.

Odpowiedz
avatar Morog
4 8

Ale dlaczego inni mają ponosić konsekwencję tego że twoje dziecko "może być akurat śpiące/głodne/zestresowane"? Zacznij je wychowywać albo nie zabieraj go między ludzi

Odpowiedz
avatar Allice
3 3

A nie można było, nie wiem, zostawić męża żeby poczekał na pizzę a ją na spacerek wziąć na zewnątrz? Pozwalanie ot tak na bieganie po knajpie może skończyć się dla niej źle, no ale wtedy bedzie wina np osoby która wylała coś przypadkiem.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
3 3

Tylko, że dla osób postronnych nie ma to znaczenia, czy to jest pierwsza taka sytuacja czy dziesiąta. Nie rozumiem, czemu nie można było na chwilę wyjść z dzieckiem z knajpy i zająć je czymś innym. Poza dyskomfortem innych klientów, dziecko biegające po knajpie stwarza zagrożenie przede wszystkim dla siebie - jeśli wbiegnie na kelnera idącego z gorąca zupą to chyba nie będzie za ciekawie.

Odpowiedz
avatar iks
3 3

@Elle ile dopłacasz klientom restauracji do znoszenia humorów twojego niewychowanego dzieciaka? Bo jak nic to tylko czekać aż ktoś ci tak nagada że w piętach poczujesz.

Odpowiedz
Udostępnij