Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak się chciałam tylko wyżalić. Moja matka jest osobą z natury dość…

Tak się chciałam tylko wyżalić.
Moja matka jest osobą z natury dość trudną z charakteru, choćby dlatego, że wprost uwielbia ona wtrącać się w moje sprawy.
I nie chodzi tu o zwykłą troskę, ale kontrolowanie mojego życia od A do Z.
Choć na całe szczęście jej na to nie pozwalam, jednak od czasu do czasu i tak daje mi popalić.

Pech chciał, że część rzeczy trzymam w domu rodzinnym, czyli tam gdzie ona mieszka.
Zostawiłam tam m.in. spódnicę, która co prawda lekko wyblakła, ale dla mnie ma wartość mocno sentymentalną z pewnych powodów.
Jestem osobą, która dość mocno przywiązuje wagę do tego typu przedmiotów.

W ten weekend przyjechałam do domu i co się okazało?
Że zniknęła ona w tajemniczych okolicznościach.
Najpierw matula zapierała się rękami i nogami, że jej nie wyrzucała, ani nikomu nie oddała, ale przełożyła w któreś miejsce.
Dopiero później przyznała, że ją... wyrzuciła. Bo już jej się nie podobała (sic!).
Niestety nie mogłam tego przewidzieć, bo choć lubi ona zaglądać w moje szuflady, do tej pory niczego jeszcze nie wyrzuciła.
Ciekawe tylko ile jeszcze rzeczy zginęło, o których nie wiem...

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar Semilinka
5 5

Ja w pewnym momencie dostałam z powodu takich zachowań (branie pożyczenie grzebanie w moich rzeczach bez pytania) takiej obsesji że natychmiast zauważam jeśli coś się zmieniło w układzie mojego (już dawnego pokoju). Dochodziło do takich sytuacji że byłam w stanie wskazać gdzie coś musi leżeć mimo że położyłam to tam rok czy 2 lata temu. W akademiku też się szybko nauczyli że każde ruszenie moich rzeczy trzeba mi zgłosić. Myślę że ja bym na twoim miejscu zrobiła potężną awanturę w takim przypadku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Semilinka: nie zrobiłam może potężnej awantury, ale się zdenerwowałam. A matula, jak to matula. Zaczęła wypominać mi wszelkie, najdrobniejsze błędy sprzed 10 lat, np. że kiedyś zapomniałam o jej imieninach. Aż doszła do wniosku, że wpędzę ją do grobu i ona się wyniesie, bo ma dość życia w tym domu i takie tam... Wszystko fajnie, tylko, że połowa domu jest jej, a ja mieszkam w innym mieście, więc nie wiem od kogo będzie się wynosić. Ehhh, chyba trzeba będzie jednak rzadziej odwiedzać rodzinny dom, to będzie wtedy zadowolona. Choć nie wiem, bo z kolei wtedy podnosi argument, że rzadko ją odwiedzam i mam ją gdzieś. Mimo wszystko to moja matka, więc kontaktu nie chcę zrywać, choć bywa trudna. Ale ograniczenie go, może nam obu dobrze zrobi, choć bywam w domu jedynie od czasu do czasu w weekendy. No, ale popalić to ona daje nieraz równo, choć trzeba przyznać, że nie jest nudno ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2022 o 11:56

avatar Semilinka
4 4

@Olga887: rozważ terapię. Z moją miałam bardzo podobne problemy i dalej miewam. Potem trafiłam przypadkiem na terapię (z innego powodu) i dowiedziałam się że takie zachowania są niedopuszczalne (a przy okazji zrozumiałam jakie ja konsekwencje z tego powodu ponoszę). Relacji z nią nie naprawiłam (bo u mnie to patowa sytuacja) ale przynajmniej się nie męczę i nie biorę tego do siebie

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 4

@Olga887: niektóre rzeczy brzmią jakbyśmy miały wspólną matkę. Z ciekawości, czy dorastając, miałaś prawo do jakiejkolwiek prywatności, czy też wszystko było regularnie przeglądane, bo "dopóki mieszkasz pod moim dachem i tak dalej?"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Crannberry: oczywiście, że wszystko było regularnie przeglądane :) Pamiętam aferę jaka była z jej strony, kiedy odnalazła (negatywny) test ciążowy, który schowałam w szufladzie, bo nie chciałam go wyrzucać do śmieci w domu, w wieku... 21 lat. A kiedy byłam dzieckiem, oczywiście było gorzej, nadmierna troska, przeglądanie zeszytów (ok, to jeszcze jest w miarę normalne, choć uczyłam się dobrze, więc mogła mi ufać), a nawet podsłuchiwanie rozmów. No i oczywiście "czwórczyna", bo tak nazywała tą ocenę, była dla niej karygodnym przewinieniem, bo powinna być piątka. Do tej pory ma tendencje do porównywania mnie. Ostatnio przeżyła prawdziwą traumę, bo dowiedziała się, że córka sąsiadki zdała wreszcie egzamin końcowy ze stomatologii. Śmieszne, że było jej to bardzo nie w smak :). Ja się tam bardzo cieszę, że zdała, bo życzę jej jak najlepiej, choć sama jestem po studiach, jednak praca asystentki również w mniemaniu rodzicielki nie jest powodem do chluby. No cóż, praca jak praca, uważam, że najważniejsze żebym ja sama ją lubiła. Nawet gdybym miała być sprzątaczką i by mi to sprawiało frajdę, to nie widziałabym w tym problemu. Z tym, że niestety nie lubię sprzątać, za leniwa jestem... Kiedyś jej postawa była dla mnie przykra, mniej więcej do czasu, kiedy mieszkałyśmy pod jednym dachem. Teraz czasem mnie zdenerwuje, jak z tą spódnicą, ale staram się do tego pochodzić z humorem. Co jednak czasem bywa niełatwe ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2022 o 18:07

avatar konto usunięte
3 3

@Semilinka: nie jest to zły pomysł, choć kiedyś trafiłam na moim (choć może ja się nie znam) zdaniem, niezbyt kompetentną panią psycholog, której między innymi opowiadałam o problemach z mamą. Było to już dawno, bo miałam wtedy może z 18 lat. Wysłuchała mnie, pokiwała głową i stwierdziła tylko, że mama nie robi tego specjalnie, bo puszczają jej czasem jej nerwy, więc musi je czasem wyładować dla swojego zdrowia psychicznego. Na moje pytanie co powinnam, więc z tym zrobić dla własnego dobra, odpowiedziała, że " powinnam uodpornić się na to psychicznie i próbować uspokajać mamę" :D Więc fajnie, ja powinnam się uodpornić, a mama jako, że jest starsza musi na kimś rozładowywać swoje zszargane nerwy. Ale ogólnie nie uważam, że każdy psycholog taki jest, chyba zwyczajnie źle trafiłam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2022 o 18:52

avatar Semilinka
1 3

@Olga887: bo psycholog to nie terapeuta. Nie ma wystarczającej wiedzy nie poprowadzi terapii a może jedynie lekko wesprzeć. Niestety często spotykam się z niekompetentnymi psychologami którzy bardziej szkodzą. Polecam poszukać terapeuty lub psychoterapeuty prawdopodobnie najlepiej w nurcie poznawczo behawioralnym (chyba najczęściej się go stosuje do takich przypadków) albo zajmujący się ddd lub dda. Jak szukałam kogoś dla siebie to jak ognia unikałam psychologów lub tych którzy mają w specjalności coaching. Warto też zwracać uwagę na to jakie szły skończyli czy nie są to tylko kursy oraz co piszą o swojej pracy z pacjentem. No i opinie z przynajmniej 2 źródeł.

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
0 0

@Semilinka: Każdy terapeuta to psycholog, nie każdy psycholog to terapeuta?

Odpowiedz
avatar didja
0 0

@Crannberry: To chyba wszystkie jesteśmy siostrami...

Odpowiedz
avatar didja
1 1

@I_m_not_a_robot: Ani jedno, ani drugie :). Do bycia psychologiem trzeba skończyć magisterskie studia psychologiczne, do bycia psychoterapeutą trzeba ukończyć 4-letnie studium (zwane też szkołą) psychoterapii w wybranym nurcie. Ale, ku rozpaczy większości psychologów, niemogących doczekać się od bez mała 20 lat ustawy o zawodzie psychologa, do uzyskania certyfikatu psychoterapeuty nie trzeba mieć żadnego wykształcenia psychologicznego. Ba! W świetle braku ustawy i uregulowań nawet pani Kazia z warzywniaka może sobie napisać na drzwiach "psychoterapeuta" :( i nic jej za to nie grozi. Chociaż ja się trochę z tą wykładnią nie do końca zgadzam, bo wprawdzie psychoterapeuta to nie zawód medyczny, ale już psychoterapia ma potwierdzone działanie lecznicze, więc można, moim zdaniem, podciągnąć to pod art. 58 ust. 1 k.k., aczkolwiek oskarżony pewnie mógłby się bronić tym "oraz" (że nie diagnozował).

Odpowiedz
avatar irulax
0 0

@Olga887: Ta jasne, już się rozpędziłem żeby ktoś cały czas wpychał nochal w moje sprawy. Szlajałem się po internatach, akademikach - raz mieszkało nas SZEŚCIU w jednym pokoju i nigdy nie było problemu z wyciąganiem łap w nieswoje rzeczy. Potem wynajmowaliśmy mieszkania w kilka osób i było podobnie. Tylko jakoś w domu rodziców jest wieczny problem. Jak nie zamkniesz pod klucz, to długo nie poleży. Mówisz człowieku, prosisz - jeden wuj. Ciągle wszystko przegrzebane, już mnie to wszystko wpienia.

Odpowiedz
avatar Semilinka
1 1

@didja: dlatego uczulam na dokładne sprawdzenie z kim ma się styczność. Niestety łatwo źle wybrać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Semilinka: Słowo klucz w tym przypadku to DAWNY. Twój DAWNY pokój. Teraz to pokój rodziców. Nie rozumiem, jak można dyktować komuś, jak ma wyglądać JEGO dom. To bardzo roszczeniowe i niedojrzałe. W moim dawnym pokoju mama zrobiła domowe biuro. Mam zrobić awanturę? :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Aspera: tak jak napisałam w historii połowa domu formalnie jest mamy, a połowa moja, bo przepisał mi mój tato. Jednak i tak w praktyce dom jest rodzicielki, choć mam tam "swój" pokój, w którym śpię kiedy przyjezdzam i trzymam niektóre rzeczy, które nie są mi potrzebne w moim małym mieszkaniu. Ale ze względu na zachowanie mojej matuli, chyba faktycznie rozsądniej będzie przestać je tam trzymac;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Jeśli mieszkasz poza domem, to zakładam, że jesteś dorosła. Dlaczego w takim razie trzymasz rzeczy u rodziców? To nie magazyn.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

Nie wiem jak wygląda kwestia własności domu, czy jakiś % domu jest twój? Jeśli nie i już się wyprowadziłaś, to może po prostu przestań trzymać rzeczy w domu? Dom rodzinny to nie magazyn na pamiątki z dzieciństwa. A spódnica taka niby cenna dla ciebie i taka byłaś przywiązana, że nie wzięłaś jej do swojego miejsca zamieszkania? Ogólnie współczuje takiej mamy, bo jej zachowania wyglądają na toksyczne i przyłączam się do sugestii terapii, bo to wpływa na życie i potrafi podgryzać tyłek. Ale akurat w tej konkretnej historii obie jesteście piekielne. Ty trzymając pamiątki w domu w nieskończoność, a ona wyrzucając bez konsultacji.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-1 1

@mama_muminka: Z jednej strony masz rację. Z drugiej nie, bo to pokolenie współczesnych 60latków i wyżej doprowadziło do takiej sytuacji gospodarczej, że dziś ludzi ledwo stać na mikrokawalerki. A sami mieli często mieszkania komunalne z przydziału, które wykupili za 5% i tak śmiesznie niskiej wartości. Tak więc to, że młodzi dorośli nie wszystko mogą zabrać ze sobą to tak, JEST to wina pokolenia ich rodziców, i to wina której nie chcą widzieć. Pamiętam szok mojej matki, jak mi opowiadała że jej przyjaciele musieli wyprowadzić się z mieszkania bo spadkobierca odzyskał i dowalił im TAAAAKI czynsz. A konkretnie minę jak jej powiedziałem "fajnie mieli, ja płacę więcej". Wiem że to brutalne, ale uważam że to tamto pokolenie należałoby odesłać do mikrokawalerek za to co zrobili i robią z tym krajem.

Odpowiedz
Udostępnij