Sprzed chwili:
W ciąży, jak to w ciąży, trzeba co jakiś czas robić badania. Poszłam więc dzisiaj do punktu pobrań, kolejka po horyzont, pytam: Kto ostatni? Zgłasza się jakaś pani z jasnymi loczkami. Zapowiadam, że w razie gorszego samopoczucia (byłam na czczo) będę jednak chciała skorzystać z prawa wejścia bez kolejki*, ale póki się dobrze czuję, to czekam. Wszyscy pokiwali głowami, niektórzy przyznali mi rację na głos. Siadam i czekam.
Jakieś dziesięć minut później przybywa pan, pyta: Kto ostatni? po czym deklaruje, że choć jest zasłużonym dawcą krwi, będzie czekał. Miło.
Ludzi od cholery, niby szło sprawnie, ale pobranie krwi od jakichś dwudziestu osób musi potrwać. Czekam cierpliwie, bo skoro dokonałam wyboru, że będę czekać, to trzeba się tego trzymać. Nie kręci mi się w głowie, nie mdleję, mogę poczekać.
Po około półgodzinie pan zasłużony dawca stwierdza, że on się już naczekał i wchodzi już, teraz. Przed panią z jasnymi loczkami. Po której miałam wejść ja.
Pani zaprotestowała, mówiąc, że spieszy się do pracy. Dobrze, to on panią jeszcze przepuści. Ja się nie odzywałam, tylko wstałam, prezentując bebzol w 32 tc. Pan spojrzał na bebzol, na mnie i łaskawie stwierdził, że mnie też przepuści. Jednocześnie zapytał, dlaczego nie domagałam się wejścia poza kolejką.
- Bo przychodząc zadeklarowałam, że będę czekać, podobnie jak pan. A jak się dokonuje jakiegoś wyboru, to trzeba być konsekwentnym.
- Ale ja jestem zasłużonym dawcą krwi i mi się należy wejście bez kolejki. Ja nikogo nie musiałem przepuszczać!
- To trzeba było nie przepuszczać, tylko pokazać legitymację i wejść bez kolejki. Skoro zadeklarował pan, że będzie czekać, należało czekać.
- Ale ja już pół godziny czekam!
- A ja czterdzieści pięć minut, bo byłam przed panem. Ale deklarując, że będę czekać, wiedziałam, na co się piszę i pan też wiedział. A skoro już dokonał pan wyboru, że będzie czekał, należy być w tym wyborze konsekwentnym, inaczej wprowadza pan zamieszanie.
Dalej już nie rozmawialiśmy, bo weszłam do gabinetu, ale wiele osób w korytarzu przyznało mi rację.
*Nie korzystanie z przywilejów jest moim świadomym wyborem i mam w nosie, co ktokolwiek o tym myśli. Mam też w nosie to, czy inni ze swoich przywilejów korzystają. Nie mam problemu z tym, że przede mną, ciężarną, wejdzie pani z dzieckiem, pani o kuli czy zasłużony dawca (czy też kombo - ciężarna, o kuli, z dwójką dzieci. Tak, widziałam taki przypadek. Weszła z marszu i nikt się nawet nie skrzywił). Mam problem tylko w sytuacjach, kiedy ktoś mówi jedno, a robi drugie, bo to wprowadza zamieszanie.
Jeśli byłaś przed nim a on czekał godzinę to Ty nie mogłaś czekać 45 min. :)
Odpowiedz@Error505: ale wszędzie napisałam, że czekał pół godziny... Chyba...
Odpowiedz@singri: Teraz jest pół godziny. Albo ja niedoczytałem, co jest możliwe, albo Ty poprawiłaś, co też jest możliwe. :)
OdpowiedzTylko korwin i krowa nie zmieniają zdania.
Odpowiedz@Michail: czyli jak Ci szef obieca premię, a po tygodniu obwieści, że zmienił zdanie, to będzie ok?
Odpowiedz@singri: Nie będzie ok, ale zarówno Ty jak i ten ziomek mieliście prawo skorzystać ze swojego przywileju w dowolnym momencie i nie 'wykorzystanie' od razu nie oznacza, że nie można potem.
OdpowiedzZmienił zdanie i tyle. Problem z doopy.
OdpowiedzMożna czekać, można skorzystać z zagwarantowanych praw. Równie dobrze mogę sobie być gdzieś pierwszy i przepuścić określoną liczbę osób. Jestem ZHDK, nie korzystałem przez lata z przywilejów, ale w końcu, z niektórych, zacząłem, póki jeszcze są )skoro dają 2 dni wolnego po donacji, to jeden biorę) ;) A kobieta w ciąży - taka sama sytuacja, nie chcesz, to z przywileju nie korzystasz. Z mojego punktu widzenia? Lepiej, żeby kobieta w ciąży skorzystała, bo w jej przypadku może się coś w tej kolejce wydarzyć. To niekoniecznie to samo, co kolejka w sklepie. Oczywiście - ciąża to nie choroba, ale organizm na swoje ograniczenia.
OdpowiedzPan krwiodawca miał prawo przepuszczać. I miał prawo przestać przepuszczać. Zrobienie mu na złość to chamstwo z twojej strony. I co, jak przy porodzie coś pójdzie nie tak i będziesz potrzebowała krwi, to będziesz wolała raczej umrzeć? Nie? To nie wyzłośliwiaj się na krwiodawców, oni te przywileje mają za to, że regularnie i od lat ratują ludziom życie.
Odpowiedz@bloodcarver: Ja nie wyzłośliwiam się na krwiodawców, tylko na ludzi, którzy robią zbędne zamieszanie. Ma przywilej, niech wchodzi. Mówi, że nie będzie wchodził? Niech dotrzyma słowa. Słowo, to jest kochani duża rzecz. Słowem nie można sobie butów wycierać. Ludzie stracili szacunek do słowa, mówią co ślina na język przyniesie, a potem orientują się, że głupio powiedzieli i odkręcają. A było się zastanowić, zanim się buzię otworzyło...
Odpowiedz@singri: trochę przesadzasz moim zdaniem, co najmniej jakby on tam złożył jakaś przysięgę. A jednak stwierdzić sobie luźno, że się poczeka (i faktycznie poczekać, tylko że nie do końca), to nie to samo, co obiecać, dać słowo itd. Jak koleżanka powie, że wpadnie w przyszłym tygodniu, a później stwierdzi, że jednak nie, jednak za dwa, to też uważasz, że robi zamieszanie i łamie dane słowo? No i jakież to zamieszanie powstało? Że pan jednak oznajmił, że chce z przywileju skorzystać, przy czym jeszcze dwie bardziej potrzebujące osoby przepuścił? Kolejka się pogubiła? Nikt już nie wiedział, po kim ma wejść? Dramatyzujesz z tym zamieszaniem, bo zapewne żadnego nie było, a jeśli powstało - to raczej nie przez to, że jeden facet zmienił miejsce w kolejce.
Odpowiedz@Etincelle: Zamieszanie było, bo nie tylko ja się odezwałam. Cała masa starszych osób podniosła krzyk na dokładnie ten sam temat - że jak mówił, że czeka na swoją kolej, to niech czeka. A co do koleżanki, to zależy od powodu odwołania. Jeśli coś wypadło, to ok. Ale jeśli po prostu jej się odwidziało, to jednak tak, powiedziałabym, że na drugi raz ma nie mówić, że przyjedzie, tylko normalnie zadzwonić dzień wcześniej. I jestem akurat na tym punkcie mocno przewrażliwiona, bo moja mama dzwoni do mnie i mówi, że przyjedzie w najbliższą sobotę, a za dwa dni dzwoni, że jednak nie. W następnym tygodniu znowu dzwoni, że przyjedzie w sobotę i następnego dnia stwierdza, że jednak nie. Diabli mnie biorą, jak zawsze zresztą, kiedy ktoś coś mówi, a potem to odwołuje...
Odpowiedz@singri: Ty powiedziałaś, że poczekasz ale jakby co, to zmienisz zdanie i skorzystasz z przysługującego Ci prawa do wejścia bez kolejki - i jest OK. Ten pan zrobił to samo, tylko bez obwieszczania tego wszem i wobec (do czego też miał prawo) i już nie jest OK?
Odpowiedz@JohnDoe: Dokładnie. Jak mówi, że będzie czekał, to niech czeka. Jak ja mówię córce, że po szkole pojedziemy na plac zabaw, to NIC PONIŻEJ wydarzeń wymagających wezwania karetki nie powstrzyma mnie przed zabraniem jej na plac zabaw. Jeśli dopuszczam możliwość, że coś mi przeszkodzi, że będę się źle czuć, że mogę nie mieć czasu, po prostu odmawiam. Jak mówię teściowej, że zamiotę i umyję klatkę schodową, to ją zamiatam i myję. Jak wiem, że mogę nie mieć czasu albo siły, mówię, że zobaczę, jak będzie. I nie składam żadnych obietnic, przysiąg itp. Powiedziałam, że zrobię, to robię. Odwidziało mi się? Trudno, trzeba było myśleć, zanim się odezwałam. Teraz za późno.
Odpowiedz@singri: ale to, że "cała masa podniosła krzyk", to nie jest wina tego pana. Nie on zrobił zamieszanie w takim razie, tylko oni. Nie odpowiada za ich reakcje, tym bardziej jeżeli powodem do krzyku jest pierdoła typu "jednak chcę skorzystać z przywileju". Przy okazji, trochę bawi mnie to, że pod poprzednią historią to mocno pokrzywdzona nastolatka odpowiadała za swoją reakcję, a tutaj - winnym reakcji dorosłych ludzi jest facet, który zmienił zdanie. XD
OdpowiedzHonorowi krwiodawcy nie mają prawa do pierwszeństwa w punktach pobrań. Sprawdzałam to. Tylko w kolejce do lekarza i w aptece. W laboratorium mają czekać w kolejce.
Odpowiedz@Librariana: Nieprawda. Mają: "uprawnienie do korzystania poza kolejnością ze świadczeń opieki zdrowotnej oraz usług farmaceutycznych udzielanych w aptekach". Nie ma żadnego rozróżnienia czy to świadczenie to pobranie krwi, czy wizyta lekarska. Przestań kłamać. Źródło: https://www.gov.pl/web/nck/uprawnienia-krwiodawcow
Odpowiedz