Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Trafiłam dzisiaj w zagranicznej prasie na artykuł o pracownikach piekarni, którzy solidarnie…

Trafiłam dzisiaj w zagranicznej prasie na artykuł o pracownikach piekarni, którzy solidarnie ze zwolnioną pracownicą zrezygnowali z pracy. Oczywiście większość komentujących temu przyklasnęła i narzekała, że większość ludzi nie ma takiego kręgosłupa moralnego, aby się na to zdecydować.
No więc wychodzi na to, że ja kręgosłupa moralnego też nie mam, co zresztą te kilka lat temu zostało mi zarzucone.

Jako młoda osóbka pracowałam w hurtowni materiałów biurowych. Załoga była raczej stała, w tym Dorota - też młoda osoba, ale starsza ode mnie, dla niej ta praca była pracą stałą (dla mnie tylko dorywczą). Nie mogę powiedzieć, że Doroty nie lubiłam, wręcz przeciwnie. Naprawdę była osobą, z którą przyjemnie się pracowało. Szefowa też była z niej raczej zadowolona, choć dochodziło między nimi do spięć. Obie miały trudne charaktery i nie potrafiły ustąpić. Kilkakrotnie słyszałam, jak się ze sobą ścierały, ale no ogół trzymało się to w ramach ogólnie przyjętych zasad kultury dyskusji. Jednak do takich dyskusji zaczęło dochodzić coraz częściej i Dorota była u szefowej na cenzurowanym.

Zdarzyło się, że razem z Dorotą pracowałam w wigilię. Hurtownia miała być otwarta do 12:00 - nie spodziewaliśmy się wielu klientów, więc szefowa powiedziała, że jeśli naprawdę nie będzie ruchu to możemy zamknąć wcześniej. Od 8 do 10:30 miałyśmy tylko dwóch klientów szukających opakowań na prezenty (prowadziliśmy też sprzedaż detaliczną), a potem cisza. Około 11:00 uznałyśmy z Dorotą, że można się zwijać. Krótko po tym jak podjęłyśmy decyzję i zamykamy, a Dorota szykowała się do pobrania raportu z kasy, przyszedł jeszcze jeden klient - tu trzeba dodać, że był to stały klient, który wydawał u nas miesiącu nawet 10 000.

Dorota od progu zaczęła krzyczeć, że już zamykamy i kazała mu wyjść. Klient powiedział, że chcę tylko kilka konkretnych rzeczy i wyjdzie za 5 min. Dorota jednak pozostała nieugięta i kazała mu wyjść, mówiąc, że w ogóle miało być dzisiaj zamknięte, bo kto wigilię jeszcze po hurtowniach łazi. Klient zwrócił uwagę, że jest napisane, że jest otwarte do 12:00, na co Dorota zwyczajnie zerwała kartkę z drzwi. Była naprawdę niemiła, aż było mi głupio, ale jako młodsza stażem i mniej doświadczona nie chciałam się odzywać.

Po Świętach natychmiast zostałyśmy z Dorotą zaproszone na dywanik do szefowej - klient złożył u niej skargę. Ja od razu przyznałam, że to była głupia sytuacja, po prostu zasugerowałyśmy się tym, że możemy zamknąć wcześniej i nie wiedziałyśmy jak się zachować. Dorota jednak szła w zaparte, że to klient był chamski, w ogóle to już stałyśmy przed drzwiami i zamykałyśmy je na klucz, a klient oczekiwał, że specjalnie dla niego otworzymy. Było to o tyle durne, że w hurtowni były kamery, więc weryfikacja jej wersji wydarzeń naprawdę nie była trudna. Nie wiedziałam, czy w ogóle do tego doszło, bo Dorota zaczęła pyskować do szefowej, że praca w wigilię to w ogóle niewolnictwo i że ona sama wzięła sobie wolne, a nam kazała pracować. Skończyło się tym, że szefowa powiedziała, żeby spodziewała się w najbliższych dniach wypowiedzenia.

Dorota automatycznie poszła na L4 i zaczęła wydzwaniać do reszty pracowników, opowiadając o niesprawiedliwym traktowaniu szefowej i namawiać do strajku w obronie jej miejsca pracy. Pracownicy nie byli chętni, gdyż dla większości była to praca, na której opierali dużą część domowego budżetu. Przy okazji dowiedziałam się, że Dorota opowiada, że nakłamałam szefowej, żeby ją oczernić, a siebie wybielić.

Przez jakiś czas nawet byłam z tego powodu niezbyt miło traktowana przez współpracowników, aż do momentu, gdy szefowa zrobiła zebranie pracowników, ogłosiła zwolnienie Doroty i jego okoliczności. Powiedziała też, że widziała nagrania i ewidentnie udowadniały one, że Dorota kłamała. Dopiero wtedy ludzie zaczęli normalnie ze mną rozmawiać, choć w mniemaniu niektórych powinnam solidarnie z Dorotą kłamać, używając argumentu, że dla Doroty to było jedyne źródło dochodu, a dla mnie tylko dodatkowe i nie umarłabym z głodu, gdyby mnie zwolniono.

praca

by ~vreedna
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
10 14

Coś mi się wydaje, że porównujesz dwie, zupełnie różne sytuacje. Gdyby sytuacja w piekarni była ok dla większości, to nie byłoby solidarności w rzuceniu pracy. A u Ciebie zawiniła sama Dorota i były na to dowody.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

@Ohboy Nie wiemy, co dokładnie się stało. Może reszta nie miała jakoś specjalnie źle, ale jednego pracownika potraktowano wyjątkowo nie fair i reszta się za nim wstawiła. W sumie to logiczne, że jak zgodzą się na potraktowanie w ten sposób jednego pracownika, to potem to samo może spotkać każdego z nich i też nikt się nie wychyli.

Odpowiedz
avatar gawronek
4 4

@pasjonatpl bardziej jest tak że taka sytuacja jak zwolnienie bezpodstawne po prostu przelewa czarę goryczy u innych i stwierdzają, że czas się pożegnać. Po prostu kulminacja narastających problemów, tudzież prościej - szambo wyebało;)

Odpowiedz
Udostępnij