Cześć,
jestem bierną użytkowniczką tej strony, najczęściej zwyczajnie nie chce mi się czegokolwiek pisać, ale dziś poczułam, że po prostu muszę.
Trafiłam sobie na tę historię
https://piekielni.pl/78706
Po prostu opis patologicznej rodziny, w której tłuczenie i brak wychowania jest na porządku dziennym. Autorka się pochwaliła pobiciem dziecka i jeszcze zebrała brawa od anonów.
Rzygać mi się zachciało. Wiecie dlaczego? Bo przypomniało mi to moje dzieciństwo.
Z pozoru zupełnie normalna rodzina, rodzice, brat i ja. To znaczy - na tamte czasy to zupełnie normalna. Bo moi koledzy w większości wychowywali się w podobnych, więc wcale się nie wyróżnialiśmy. Rodzice pracowali oboje, więc od małego byłam nauczona, że rodzice po pracy chcą się relaksować, ewentualnie oddać się obowiązkom domowym, a ja mam sobie radzić sama.
Takie pierwsze wspomnienie - po powrocie do domu z przedszkola poprosiłam mamę o coś z lodówki. Mama rzuciła, że mam sobie wziąć. Oczywiście, jako krasnal nie dosięgałam tego, co chciałam, więc wzięłam stołek i jak można się spodziewać spadłam z niego, jednocześnie rozbijając parę rzeczy. Szok, ryk, ból - rodzice przylecieli, wydarli się na mnie, a ojciec mi wlał, bo bałaganu narobiłam.
Inna sytuacja - rysowałam sobie przy stole w kuchni. Miałam swój blok rysunkowy, ale że obok leżały takie fajowe zadrukowane kartki to i po nich porysowałam. Wszystko w obecności (przynajmniej fizycznej) rodziców. Gdy już zdążyłam połowę zarysować, matka zerwała się na równe nogi, zaczęła się wydzierać na zasadzie:
- Co ty gówniaro wyprawiasz!!!
Tak, porysowałam po jakichś maminych papierach z pracy. Oczywiście lanie. Miałam może z 4 lata?
Tłuczenie, bo się zdenerwowałam i płakałam. Tłuczenie, bo coś mi spadło albo coś zepsułam czy stłukłam. Tłuczenie, bo rodzice mieli zły dzień i byli poirytowani szczebiotaniem. Aż nauczyłam się przestać w domu rzucać w oczy. Mój brat miał trochę gorzej - jest buntownikiem. Bicie sprawiało, że zachowywał się jeszcze gorzej. Ojciec zaczął sięgać po pas, po kapcia czy cokolwiek innego.
Jeszcze gorsze było dla mnie, że rodzice nie tylko dawali przyzwolenie na bicie nas przez babcie, ciotki czy starszych kuzynów, ale czasem ich do tego zachęcali.
Jak byliśmy gdzieś w gościach i ktoś nas upominał, matka zaraz się darła, żeby przyrżnąć nam w dupy i będzie spokój.
Kiedyś ciotka dała mi z liścia w twarz (miałam może z 7 lat), bo dla żartów zaczęłam ją przedrzeźniać. Może i głupie czy wredne, ale ja miałam kurfa 7 lat! A matka oczywiście zachwycona, że gówniara trochę wychowania liźnie.
No właśnie. Bo nas nie wychowywano. Na nas się tylko darło ryje i dawano nam "klapsy". Styl wychowania lat 90. Jak nie bicie to pretensje o złe oceny, brudne talerze w zlewie, za późny powrót do domu. Nigdy, ale to nigdy rodzice nam niczego nie tłumaczyli - dlaczego należy robić tak, a nie inaczej, dlaczego czegoś nie wypada, dlaczego nie wolno - tylko darcie mordy po fakcie.
A potem ci sami ludzie, obecni emeryci, dziwią się, że moje pokolenie przesadza wychowując "bezstresowo"? Może dlatego, że boję się, że moje dziecko poczuje się przeze mnie tak jak ja przez moich rodziców? Tak bardzo, że wielu z nas przegina w drugą stronę? Ja wiem, że rodzicielstwa też się trzeba nauczyć. Ale który dorosły człowiek przy zdrowych zmysłach podnosi rękę na małe dziecko? Nawet w nerwach?
Mam 5-letniego bratanka. Rozrabiaka jakich mało. Wiem, że niektóre rzeczy robi złośliwie. Nie wyobrażam sobie wlać mu jakąś linijką, jak autorka tamtej historii, taka z siebie dumna. Zrobił źle, narobił szkód, rozumiem, ale naprawdę jak można podnosić rękę i to z taką furią na tak małą istotę? I co gorsza - jak moi rodzice - na własne dzieci, które powinni chronić i uczyć życia.
Oczywiście, moi rodzice, jak już się zestarzeli, zapragnęli nagle wspierać i słuchać o moich problemach. I naprawdę nie rozumieją dlaczego nigdy, ale to nigdy nie przyjdę do nich z żadnym problemem, z niczego się nie zwierzę i nie przyznam do żadnego błędu przed nimi.
Mój brat w ogóle nie utrzymuje z nimi kontaktu. Gdy miał 16 lat pobił ojca - był rosłym nastolatkiem i ojciec porządnie oberwał. Matka wezwała policję, od tamtej pory stosunki między nim, a rodzicami już nigdy nie wróciły do jako takiej normy. Zaraz po szkole się wyprowadził i zapowiedział im, że więcej go nie zobaczą - i słowa dotrzymuje póki co.
bicie
U mnie nie było tak źle, jednak też się działo. Taty prawie w domu nie było i pamiętam jeden raz jak w twarz dostałam za pyskówki. Za to z mamą były akcje. W pierwszych klasach podstawówki miałam lanie łyżką do butów i wyrywanie kartek z zeszytu bo krzywo pisałam... Za płacz lanie, za wstanie w nocy gdy rodzice się kłócili, tata wychodził, a mama na mnie że to moja wina bo gdybym nie przyszła to by się pogodzili. Afera bo "jak się odezwiesz do xxx to nie jesteś moją córką". Od najmłodszych lat znęcanie psychiczne i fizyczne. Mój brat też z tatą się pobił. Zresztą przez akcje w domu brat nie był hm na dobrej drodze. Teraz jest lepiej. Ja też się boję być taka jak matka. Wolę domu nie sprzątać codziennie, a z dziećmi usiąść wysłuchać, pobawić się, tłumaczyć wszystko. Za to co zrobiła autorka tamtego tekstu bym wezwała policję. Gdyby mi powiedziała co się stało to przepraszając milion razy bym za wszystko zapłaciła. Za pobicie mojego dziecka bym o odszkodowanie jeszcze wystąpiła. To rodzic jest od wychowania, zajecia się dziećmi i odpowiada za szkody które wyrządza dziecko. Kropka.
Odpowiedz@AnitaBlake: Rodzice są od wychowywania, więc jak nie potrafią tego robić, to niech pilnują swoje bąbelki. Dzieciak celowo poniszczył wszystko, co mógł i znęcał się nad zwierzakiem. Nie wszystko można naprawić kasą! Dostał w dupę i już Autorka nie miała wiecej z nim problemów. Poskutkowało!
Odpowiedz@miyu123: tamto dziecko miało pięć lat. Dzieci w tym wieku dopiero się uczą norm społecznych i od wychowania są rodzice. Mogła zakazać dziecku wstępu do pokoju i egzekwować to przez rodziców i/lub zamykając drzwi na klucz plus domagać się zwrotu kosztów od rodziców. Znęcanie się nad dzieckiem i katowanie go metalową linijką nie jest „rozwiązaniem” problemu.
Odpowiedz@Brzeginka: We własnym domu nie ma potrzeby zamykania drzwi na klucz. Autorki nie było w domu, więc jak niby miałaby zakazać mu tego wstępu? Rodzice, opiekunowie nie nauczyli i nie wychowali właściwie, skoro doszło do tej akcji. Autorka słusznie zdyscyplinowała urwisa. Teraz niech rodzice w domu wyjaśnią dziecku działanie zbrodni i kary.
Odpowiedz@miyu123: czyli jak ktoś mi rozwali np auto to mam go pobić. Rozumiem, że to akceptowalne? Kiedy się prawo zmieniło? Czemu dorosłych bić nie można, a bicie dzieci jest ok?
Odpowiedz@miyu123: Chciałabyś, żeby Ciebie ktoś Ciebie w pracy za lenistwo przynoszące straty dyscyplinował klapsami? Skoro Cię rodzice nie nauczyli, a w dodatku w dorosłym życiu nie ogarnęłaś, że w pracy się pracuje, a nie leni, to chyba słusznie byłoby Cię dyscyplinowac paroma batami?
Odpowiedz@AnitaBlake: Wasze przykłady są tak podobne do przypadku Autorki, jak koło do kwadratu, aż mi się śmiać chce. Ktoś rozwali auto, to z jego kieszeni/ubez. idzie naprawa; za lenistwo karą jest zwolnienie. Koleżankę Issander1, to juz zupełnie poniosło, bo stawia znak równości miedzy przekroczeniem prędkości, a jazdą po pijaku. Gdyby dorosły wtargnął do mojego domu, zniszczył mi wszystko, w tym np. bezcenny zbiór porcelanowych słoników, a nastepnie torturował mi zwierzaka, to by dostał wpier... Konsekwencjami prawnymi martwiłabym się po fakcie. Dzieciak oberwał tylko po dupie linijką, więc przestancie to porównać do chłosty batem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2022 o 15:56
@miyu123: Oczywiście, bo lanie metalową linijką jest absolutnie bezbolesne.
Odpowiedz@miyu123: " Ktoś rozwali auto, to z jego kieszeni/ubez. idzie naprawa; za lenistwo karą jest zwolnienie." - a konsekwencje zniszczenia czegoś przez dziecko ponoszą rodzice i są zobowiązani do pokrycia szkód. Więc niby czemu w tych sytuacjach bicie sprawcy jest nie na miejscu, a przypadku dziecka jest? Dziecko z jakiegoś powodu nie może odpowiadać prawnie, za to co robi. Mam Ci naprawdę tłumaczyć z jakiego? "Gdyby dorosły wtargnął do mojego domu, zniszczył mi wszystko, w tym np. bezcenny zbiór porcelanowych słoników, a nastepnie torturował mi zwierzaka, to by dostał wpier... Konsekwencjami prawnymi martwiłabym się po fakcie." - z dużym prawdopodobieństwem gówno być zrobiła. Zamknęłabyś się w łazience i czekała na policję, szczególnie jeśli napastnik byłby dwa razy większy od Ciebie. Chyba, że jesteś idiotką, której życie niemiłe. No, ale ponieważ zakładam, że typowy przykład internetowego chojraka i jakby przyszło co do czego spieprzałabyś, gdzie pieprz rośnie w obawie przed utratą życia i zdrowia (co jest logiczne i racjonalne), ale uważasz, że bicie dziecka w analogicznej sytuacji jest super, to jesteś typem mocnym w gębie i mocnym do słabszych.
Odpowiedz@digi51: Skoro Ty nie widzisz różnicy między lenieniem się w pracy, a tym co zrobił dzieciak, to dalsza dyskusja nie ma sensu. Ja nie napisałam, że rzuciłabym się na jakiegoś osiłka 2x wiekszego. Mimo wielu lat treningów z samoobrony i kilku przydatnych gadżetów militarnych mam jeszcze zdrowy rozsadek. Mam też troskliwych braci i kumpli, którzy nie mają problemu z obiciem komuś mordy.
Odpowiedz@miyu123: Hahaha, ale chwalisz się czy żalisz, tym, że Twoja rodzina i przyjaciele chętnie się biją? XD No, w sumie teraz mnie nie dziwi, że tak chętnie byś wystartowała z łapskami to kogoś trzy razy mniejszego, ale już od osiłka byś spieprzała... żeby Ci przypadkiem nie zrobił tego, co ty mogłabyś zrobić dziecku. Typowy kali. "Skoro Ty nie widzisz różnicy między lenieniem się w pracy, a tym co zrobił dzieciak, to dalsza dyskusja nie ma sensu." - no, moja droga, nie ma, bo Ty pewnie uważasz, że jak ktoś się poleni w pracy, nawet pernamentnie, to jest takie oj tam oj tam. I tu i tu narażasz kogoś na straty. Cwaniakowanie dorosłego w pracy, pobieranie kasy za pracę, której nie wykonuje i narażanie pracodawcy na straty jest tym gorsze, bo jest to dorosły człowiek, o którym nie można powiedzieć, że nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swojego działania i tego, że jest to nieuczciwe.
Odpowiedz@miyu123 w jednym komentarzu piszesz, że nie wszystko można naprawić kasa, a w drugim, że za uszkodzenie auta zapłaciłaby ubezpieczalnia. Zaprzeczasz sobie.
Odpowiedz@miyu123 chyba, że byłby silniejszy to siedziałabyś cicho i czekała, aż wyjdzie, albo zadzwoniła na policję. Sprawa trafiłaby do sądu i byś sobie poczekała na odszkodowanie. Jakby ci pies narobił szkód w domu i zeżarł chomika, to byś zatłukła psa? Trochę trąci patologią i hipokryzją.
Odpowiedz@miyu123 tu nie było żadnej dyscypliny. Po prostu agresja. Ona uderzyła 5 latka. 5 lat !!! Poczytaj o rozwoju dzieci w tym wieku.
Odpowiedzzbity pies, ty naprawdę nie widzisz różnicy ?
Odpowiedz@feline1: Jakiej różnicy?
OdpowiedzJa widzę kilka. Autorka tamtej historii nie była matką dziecka, chodziła do liceum, nie była odpowiedzialna za jego wychowanie, przez co nie można mówić o tym, że wykorzystywała swoją pozycję; mimo różnicy wieku było to bardziej zbliżone do kłótni dzieciaków niż relacji opiekun - dziecko. Tak, była starsza i silniejsza, ale dzieciak nie był od niej zależny w żaden sposób, a ona nie była za niego odpowiedzialna i sama była małolatą - zdemolował jej pokój (celowo i świadomie!), dręczył chomika, to mu dała lanie. Nie twierdzę, że to dobrze, ale wg mnie to zupełnie inny kaliber, niż gdyby zrobił tak rodzic. Rodzaj przewinienia też jest inny - tu autorka obrywała za normalne dziecięce zachowania (do których w gruncie rzeczy dopuszczali rodzice, bo jej nie pilnowali), tam dzieciak zrobił sajgon, totalnie z premedytacją + męczył zwierzaka. Nie dziwię się, że autorce puściły nerwy - coś jak działanie w afekcie. No i trzecie: to rodzic ma wychowywać i mieć na uwadze dobro dziecka, autorka - nie. Ona może myśleć przede wszystkim o swoim, swoich rzeczy i zwierzaka. Nie można na nią patrzeć tak, jak na rodzica. Znaczy, jeżeli kilkulatek będzie kopał matkę, to powinna mu wytłumaczyć, że nie wolno. Jeżeli będzie kopał obcą osobę, to ona może mu wreszcie powiedzieć, żeby k**** przestał, bo mu k**** odda. Ładnie? Nie, ale ta osoba ma prawo myśleć o sobie w pierwszej kolejności, jej wystarczy, jak dzieciak przestanie. No i tak sobie myślę, że nie biłabym dziecka tak, jak autorka tamtej historii, metalową linijką już na pewno nie, ale... Ale gdybym zobaczyła, że jakiś dzieciak kłuje szpilką moje koty (nie mam chomika xD), to bardzo prawdopodobne, że bym mu jednak wlała. Linijką pewnie nie, ale mimo wszystko - wtedy w głowie miałabym moje zwierzaki, a nie dobro małego potwora.
Odpowiedz@Etincelle: Tu jest pewien brak logiki - skoro autorka nie jest rodzicem dziecka i nie jest odpowiedzialna za jego wychowanie to też nie ma prawa go karać i wyciągać konsekwencji z jego zachowania. Konsekwencje powinny ponieść osoby odpowiedzialne za dziecko. "Ona może myśleć przede wszystkim o swoim, swoich rzeczy i zwierzaka." - ale co niby ma dać wlanie dziecku po całym zdarzeniu poza mitycznym środkiem wychowawczym? To nie jest sytuacja typu obrona konieczna. To jest sytuacja typu "jestem wściekła, muszę się na kimś wyładować".
Odpowiedz@digi51: bardzo możliwe, sama to nazwałam działaniem w afekcie. Natomiast to też nie tak, że zgadzam się w pełni z autorką tamtej historii, metalowa linijka na małe dziecko to jednak przegięcie. Protestuję tylko przeciwko zrównywaniu tych sytuacji, bo dla mnie ogromną różnicę stanowi fakt, że tam dzieciak zdemolował nastolatce pokój i dręczył zwierzaka, a tutaj rodzice wykorzystywali swoją pozycję do tłuczenia dziecka za błahe i żadne przewinienia, kiedy sami byli za zachowanie tego dziecka odpowiedzialni. To jest główna różnica moim zdaniem, bo tam autorka była pokrzywdzoną, a tu rodzice autorki w żaden sposób pokrzywdzeni nie byli. Gdybym wlała czy choćby zwyzywała dzieciaka na lekcji, bo mnie np. nie słucha, to byłoby to potworne z mojej strony, bo wykorzystałam swoją pozycję do dręczenia dziecka za normalne dziecięce zachowania i to dziecka, za które byłam odpowiedzialna i którym miałam się zająć. Ale jeśli przylożę takiemu samemu dziecku, które przyłapałam na wbijaniu szpilek mojemu kotu tuż po zdemolowaniu mi chałupy, to jednak ocena mojego zachowania, myślę, będzie inna. Zauważ tylko, że ja nie twierdzę, że trzeba by mi wtedy pogratulować, ale jednak - różnica jest i to spora.
Odpowiedz@Etincelle: No cóż, Twoja ocena sytuacji będzie inna. Prawna ocena sytuacji jest mniej więcej taka sama - w obu przypadkach możesz liczyć na spotkanie z prokuratorem. Jeśli uważasz, że fakt, że dziecko Ci coś zniszczyło albo skrzywdziło Twoje zwierzę daje Ci prawo do uderzenia go, to również dajesz komuś innemu prawo do uderzenia Cię, gdy Ty uderzysz dziecko. I tak w nieskończoność. To, że Ty uznasz, że miałaś prawo, bo dziecko wyrządziło Ci szkodę nie jest tu argumentem - gdyż samosąd jest nielegalny. A bicie dziecka za to, że zrobiło coś durnowatego to nic innego jak samosąd. To, że jest to od razu ciężkie pobicie i odnosi się do dziecka, a nie dorosłego nie ma tu znaczenia. Jeśli uważasz, że to jest ok - musisz też uważać, że ok będzie pobicie staruszka z demencją albo osoby chorej psychicznie za zrobienie jakichś szkód.
Odpowiedz@digi51: Raczej lekcja na zasadzie "jak będziesz wkurzał obcych, Ci oddadzą w ten lub inny sposób.".
Odpowiedz@digi51: ale dlaczego uważasz, że albo ktoś sądzi, że pobicie jest okej, albo nie dostrzega różnicy między tymi dwiema historiami? Pobicie nie jest okej, ALE wciąż dostrzegam różnicę między nimi. Jeżeli szef mnie uderzy za spóźnienie do pracy, to będzie zupełnie coś innego, niż jak ktoś mnie zbije za znęcanie się nad zwierzęciem - to tak, żeby odejść od tematu dzieci. Tak samo ze staruszką - jak opiekunka uderzy ją za to, że oblała się sokiem, to co innego, niż jak staruszkę przyłapie nastolatka (nastolatka! dzieciak jeszcze!) na wbijaniu igieł w chomika tuż po zdemolowaniu jej domu. Poza tym nie jestem pewna czy staruszka chora psychicznie dobrze odzwierciedla dziecko. Jeżeli zrobiła to złośliwie, z premedytacją - tak, jak najbardziej. Ale jeśli np. uwierzyła, że w laptopie mieszka diabeł, to nie bardzo. ;) Z tamtej historii wynikało, że dzieciak zrobił wszystko celowo - to nie były zniszczenia przy zabawie, to były połamane kredki, a farby czy tam inne cuda wylał akurat na laptop i łóżko. O ile mogę uwierzyć, że nie wiedział, że "chomika też boli", o tyle nie ma szans, że takich zniszczeń dokonał przypadkiem.
Odpowiedz@Etincelle: Ja się nie odnoszę do tego, czy widzisz czy nie widzisz różnicy, tylko, że przyznajesz, że byłabyś skłonna uderzyć osobę, nad którą masz zdecydowaną przewagę fizyczną. Porównanie pięciolatka do osoby z demencją czy chorego psychicznie jest na pewno bardziej adekwatne na poziomie świadomości swoich czynów i przewidywania ich konsekwencji niż do osoby dorosłej. Wierz mi, że osoby chore psychicznie i z demencją też mogą robić rzeczy złośliwie, a nie dlatego, że wierzą, że przemawia do nich szatan. Tylko, że właśnie, podobnie do dziecka, mają problem z oceną racjonalności swoich działań i świadomością ich konsekwencji. Więc w sumie nadal pozostaje pytanie - czy wiedząc, że dana osoba nie jest zdrowa psychicznie i nie działa racjonalnie z racji choroby uważałabyś bicie jej za usprawiedliwione, gdyby Ci coś celowo zniszczyła? Nastolatce bliżej do dorosłego niż do pięciolatka. Rozumiem, że jej działania mogą być mniej przemyślane niż dorosłego, ale nadal - to nie jest maleńka dziewczynka. Poza tym rozumiem, że można coś zrobić pod wpływem emocji - naprawdę, ale człowiek, który nie ma żadnej refeleksji na temat swojego agresywnego zachowania i jeszcze się tym chwali? Nie, sorry, ale po prostu nie. Gdyby napisała, że poniosły ją emocje i po prostu pękła jej żyłka - ok, to się zdarza. Ale nie dumne obnoszenie się z tym w internecie.
Odpowiedz@digi51: okej, ale ja nigdzie tamtej nie pochwaliłam. Raczej - zrozumiałam. I tak, nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ktoś celowo krzywdził moje koty (albo kogokolwiek innego, kogo kocham). Nie sądzę, żebym miała zareagować tak, jak autorka, bo szukanie metalowego przedmiotu to trochę dużo, ale czy nie szarpnęłabym/nie spuściła lania w formie serii klapsów? Bardzo możliwe. I w takiej sytuacji nie miałabym na myśli wychowania dzieciaka, tylko prosty przekaz: tak się skończy, jeśli jeszcze raz... Bo od wychowywania i tłumaczenia są rodzice, ja bym miała zadbać, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła, a w emocjach pewnie to byłoby pierwszą rzeczą, która by mi przyszła do głowy. Co by potem było z dzieckiem - nie moja sprawa. Poza tym cała ta wymiana zdań wzięła się z tego, że ja stwierdziłam, że widzę różnicę między tymi historiami. I tyle. Bo wyzywanie się na dziecku i nadużywanie pozycji jest czymś zupełnie innym niż pokrzywdzona nastolatka spuszczająca lanie za ogromne przewinienia.
Odpowiedz@Etincelle ale wiesz, że to było pięcioletnie dziecko? Dziecko, które dopiero się uczy życia, zachowań, tego co dobre i złe. Takie dziecko może sobie nie zdawać sprawy, że robi zwierzęciu krzywdę. Już raczej wzięłabym ta szpilkę i lekko ukłuła dziecko, żeby mu pokazać, że to boli. A nie lała po dupie...
Odpowiedz@krecius: ale to nie chodzi o to, że właściwym jest zlanie dzieciaka po tyłku metalową linijką. Bo nie jest. Chodzi o to, że nie można stawiać tego w jednym rzędzie z rodzicami z tej historii, którzy swoje dziecko bili za najdrobniejsze przewinienia (albo i żadne) zamiast wychowywać. W tamtej historii mamy nastolatkę ze zdemolowany pokojem, materiałami do szkoły i dręczonym zwierzakiem. Naprawdę mamy prawo wymagać od niej, żeby na widok tego wszystkiego usiadła i zastanowiła się spokojnie, co będzie najlepsze dla dzieciaka, który to wszystko zrobił? Zwłaszcza jeśli jednocześnie uznamy, że pięciolatek jest za mały, żeby wiedzieć, że nie niszczy się cudzych rzeczy i nie robi krzywdy zwierzętom? I to jest coś, co mnie dziwi. Pięciolatki nie są głupie. On oczywiście nie znał konsekwencji - że rodzice będą musieli pokryć szkody, że dostanie lanie itd., ale efekt swoich działań? Oczywiście, że wiedział, że psuje te rzeczy, że robi krzywdę najpewniej też. Nie wiedział tylko, co się z tym będzie wiązało. Ale czy musiał wiedzieć, żeby uznać, że był świadomy, że nie powinien tak robić? Nie musiał. Bo wystarczy, że wiedział, że coś psuje, kogoś krzywdzi, i zrobił to mimo wszystko - bo dotąd matka go nie karała, więc nie obawiał się konsekwencji. Czyli: jednocześnie uważamy, że wymaganie od pięciolatka wiedzy o tym, że się nie niszczy rzeczy i nie dręczy zwierząt, to za dużo, oraz że wymaganie od pokrzywdzonej nastolatki znajomości najlepszych metod wychowawczych i wprowadzania ich w życie względem osoby, która ją skrzywdziła - to coś właściwego, norma. A to chyba coś nie tak.
Odpowiedz@Etincelle: Jacyś debile cię minusują. Gdyby jakiś gówniarz dręczył mojego kota tobym mu chyba dosłownie łapy połamała. Mój kot>cudzy bachor i tyle w temacie. Mawia się, że jak matka nie wychowała to inni to zrobią... i niekoniecznie będzie to dla gówniaka przyjemne.
Odpowiedz@Etincelle ja tam w obu historiach dostrzegam podobieństwo w zastępowaniu wychowania biciem. Tamtem pięciolatek nie był dopilnowany i przez brak wychowania został pobity przez autorkę tamtej jak również przez swoich rodziców. Rodzice nie mieli nic przeciwko biciu swojego dziecka przez przypadkowe osoby. Tutaj również nikt się nie zajmował dzieckiem, przez co dostawało lanie nie tylko od rodziców, ale także od wszystkich wokół i rodzice również to akceptowali. Różnica polega na tym, że w pierwszej historii bicie dziecka jest przedstawione jako dobre.
Odpowiedz@Alien a jakby czyjś kot dręczył Twojego kota, to byś połamała łapy obcemu zwierzakowi?
OdpowiedzNo, zrobiłaś coś przez przypadek, rodzice dali Ci niesłuszne lanie. Tamten gówniarz zniszczył wszystko z premedytacją i dostał słuszne lanie. Ty serio porównujesz swoją rodzinę, do tamtej rodziny? Jak dla mnie u Ciebie "patola", tam nie.
Odpowiedz@ingrami: Tam "słuszne", tu "niesłuszne". To "patola", a tamto już nie. Przeczytałeś, wydałeś opinię. Tylko kto o tym decyduje w praktyce? Rodzice konkretnego dzieciaka w konkretnej sytuacji. Czy naprawdę myślisz, że rodzice zbitegopsa myśleli o sobie "patola", albo że to, co robią, jest "niesłuszne"? Jeśli dajesz przyzwolenie na kary cielesne, to dajesz rodzicom możliwość decyzji, które bicie jest w porządku, a które nie. Wszystkim rodzicom - w tym takim, jak rodzice zbitego psa. To powinno być oczywiste, że nie wszyscy będę się zgadać z twoim wyobrażeniem, co jest słuszne a co niesłuszne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2022 o 13:22
@ingrami Słusznie to by było, jakby dostała matka. Nie traktujmy dziecka na równi z osobą dorosłą. Nie traktujmy go nawet na równi z nastolatkiem, bo mózg takiego dziecka wciąż się rozwija. Zniszczenie tych wszystkich rzeczy było niewątpliwie tragedią dla wielu osób i nie będę się wybierać, ale popieranie przemocy za karę, jest wyrazem zwykłej parologii. I rozumiem dziewczynę, że sprała dzieciaka, ale nie popieram i nie uważam to za słuszne. Ale dzieciak zrobił to, co dzieci lubią robic-czyli przekraczał granice, a to że nikt go na tej granicy nie zatrzymał, sprawiało, że przekraczał je bardziej. W tamtej historii pojawiło się również zdanie, że ojciec dziecka również go pobił. Dlaczego przyklaskujecie przemocy wobec dziecka, a jak mąż żonę leję to się oburzacie? Powtórzę, ale winę w tamtej historii ponoszą przede wszystkim rodzice, czyli matka, która pozwalała dziecku na wszystko i ojciec, który jak się dowiadujemy z dalszej części tekstu, nie interesował się dzieckiem za bardzo. Jeszcze jedno rzuciło mi się w oczy w tamtej historii, mianowicie autorka, która sama przyznała, że miała ciężki tydzień. Ale ona normalnie jest spokojna, tylko tak wtedy pobiła dziecko. Wniosek jest taki, że nie tylko ta sytuacja to sprawiła, ale była zapalnikiem na odreagowanie stresów życia codziennego. Pewnie dostanę sporo minusów, ale powiem wam, że jako matka nie wyobrażam sobie, by ktoś karał moje dziecko za moje błędy.
OdpowiedzMiędzy biciem dziecka a bezstresowym wychowaniem jest jeszcze wiele miejsca pomiędzy... a Ty weź przykład z brata
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2022 o 9:17
@Morog: Cieszę się, że znasz różnicę. A powiedz mi, kto decyduje o tym, kiedy klaps przechodzi w maltretowanie? Ty, według twojego rozróżnienia pomiędzy jednym a drugim? No raczej nie. W każdym przypadku jest to ten właśnie ten rodzic, który wymierza karę - przynajmniej dopóki sytuacja nie stanie się na tyle paskudna, że sprawa trafi do sądu. Czyli każdy rodzic - w tym agresywny, pijący, z zaburzeniami... Myślenie, że można wyrazić społeczną zgodę na jedno bez jednoczesnej zgody na drugie jest podręcznikowym przykładem moralnej krótkowzroczności.
Odpowiedz@Issander1: jest coś takiego jak zasada proporcjonalności
Odpowiedz@nursetka: Nom, jasne. I co, zamontujesz w każdym mieszkaniu CCTV, żeby móc obiektywnie stwierdzić, czy każde lanie było proporcjonalne? Oczywiście to absurd, o tym czy lanie jest proporcjonalne decyduje rodzic, który to lanie wymierza. I tacy rodzice zbitego psa z pewnością uważali, że ich zachowanie było proporcjonalne do przewinień - w ich subiektywnym odczuciu. Jeśli nadal tego nie rozumiesz, to nic na to nie poradzę.
Odpowiedz@nursetka: A kto ustala te proporcje? Jak miałam 12 lat to uważałam, że odpowiednią karą dla dwuletniej siostry za zerwanie mi plakatu ze ściany będzie przylanie jej z całej siły w tyłek, bo dla mnie to była tragedia życiowa. Jak się możesz domyślić moi rodzice nie podzielali mojego zdania. Aczkolwiek jest całkiem sporo niezbyt rozsądnych ludzi, którzy uznają, że za to, że dziecko pociągnęło ich ukochanego psa za ogon trzeba mu złamać rękę.
Odpowiedz@digi51: Zakładam, że jednak wiekszość dorosłych ludzi korzysta ze zdrowego rozsadku i potrafi to ocenić jaka kara jest adekwatna. Nigdy nie bede za maltretowaniem dzieci, uważam jednak, że istnieja ekstremalne przypadki, gdy lanie jest proporcjonalne do przewinienia. Oczywiscie w tej obecnej historii nie widze ani jednej takiej sytuacji, co innego w przytoczonej historii o zniszczonym pokoju.
Odpowiedz@nursetka: No jakoś większość komentujących tamtą historię uważało, że podwójne wpierniczenie dzieciakowi przesadą nie było, choć w Twojej opinii było. Co każe Ci myśleć, że jednak większość miałaby tak samo racjonalne (w Twojej opinii) podejście, co Ty?
Odpowiedz@nursetka: zal, ze jestes pielegniarka i popierasz bicie w zyciu nie zdecydowalabym sie zostawic dziecka pod opieka kogos takiego
Odpowiedz@digi51: a uwazasz, że za to, że przylałaś siostrze z całej siły za zerwanie plakatu, zasługujesz na postawienie Cię w jednym rzędzie z rodzicami znęcającymi się nad dzieckiem? ;) Ja kiedyś wtłukłam młodszej kuzynce, bo - mimo ostrzeżeń - połamała mi łóżeczko dla lalek. I mimo że nie sądzę, żeby to było coś wielkiego, nie uważałabym teraz, jako dorosła, bicia za świetną metodę wychowawczą względem własnego dziecka.
Odpowiedz@Etincelle: Myślę, że jeśli nie ma się nawet po czasie pewnej refleksji na temat takiego zachowania i z perspektywy czasu nadal ocenia się je jako powód do dumy to ma się dobre szanse takim właśnie rodzicem stać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 października 2022 o 17:27
@Issander1: Klaps jest akceptowany tylko i wyłącznie wtedy gdy bardzo małe dziecko zrobi coś co zagrozi jego bezpieczeństwu, np. wybiegnie na ulicę przed samochody. Może być on wykonany natychmiast w celu uświadomieniu dziecku powagi sytuacji. W innym przypadku dziecko da się ukarać bez użycia przemocy (a dzieci trzeba czasem karać), a każde użycie przemocy jest porażką rodzica. Ja byłem akurat bity ciągle (celowo i świadomie) aż urosłem na tyle że potrafiłem się obronić, a swojego syna nie uderzyłem ani razu, po za jednym klapsem jak miał rok w opisywanym wyżej przypadku, oraz przypadkowym uderzeniem w czasie bójki w knajpie
Odpowiedz@Morog: kara powinna być nieprzyjemną konsekwencją. Znam przypadki dzieci, dla których klaps był jedyną rzeczywistą karą. Szlabany, zakaz tv (wtedy komputery były rzadkością a smartfonów nie było), "marsz do pokoju" itd. nie działały. Jeśli kara nie jest nieprzyjemnością, to nie jest karą.
Odpowiedz@Hideki Zazwyczaj w takich domach kary były nadużywane, natomiast nie miało tam miejsce nagradzanie
Odpowiedz@katarmalin: O, "zazwyczaj"... Jakieś statystyki na poparcie tych słów?
Odpowiedz@Hideki klaps jest również przemocą. Mówią o tym psycholodzy, jak i konwencja praw dziecka (poniżające kary). Jeśli dziecko nic nie robi sobie z zakazów, to należy udać się do specjalisty, bo gdzieś jest poważniejszy problem.
OdpowiedzNie masz po co strzępić ryja, bo nadal dla większości ludzi dawanie dzieciom klapsów jest akceptowalne - ręką,kapciem, linijką, pasem - co za różnica? Jakie pobicie? Pobicie to jest przecież pojęciu większości wtedy, kiedy okłada się dorosłego tak, że zostają ślady. Bicie dziecka to żadne pobicie tylko "wychowanie". Też dostawałam klapsy, nie wspominam tego miło, ale prawda jest taka, że doceniłam, że gdy już byłam nastolatką mama mi kiedyś powiedziała szczerze, żeby jak dostawałam po tyłku to dlatego, że była zła. No i powiedziała, że żałuje, że tak łatwo traciła nerwy. Może fajnie by było gdyby dorośli przestali czarować rzeczywistość - bicie dziecka jest najczęściej wynikiem złości i chęci wyładowania jej, nie ma żadnej wartości wychowawczej. Jakby ktoś wrzucił historię o tym, że mąż uderzył żonę, bo mu coś zniszczyła - to też znalazł by "klaskaczy", ale pewnie dużo mniej. Prawda jest taka, że ludzie dużo mniej chętnie rzucają się łapskami na dorosłych, bo raz, że dorosły może oddać, a dwa - może to zgłosić na policję. A dziecko? Na dziecku można się bezkarnie wyładować, jak Cię wkurzy. W tamtej historii autorka była w idealnej sytuacji - dziecko jej nie odda. Ciotka z babcią pewnie też nie. W dodatku wszystko wewnątrz rodziny, więc pewnie na policję też nie zgłosi. W dodatku gówniara, więc każdy spojrzy z pobłażaniem, że jej nerwy puściły. Odnośnie komentarzy o rzekomej premedytacji - radzę zapoznać się z definicję tego słowa. Już widzę pięciolatka, który kilka dni na przód planuje rozwalenie kuzynce pokoju i pokłucie chomika igłą XD Ciężko też mówić, że zrobił to niechcący czy przez przypadek. Z dużym prawdopodobieństwem jednak nie potrafił oszacować jakichkolwiek konsekwencji, tego co robi - nawet jeśli była w tym jakaś doza złego zamiaru, to najprawdopodobniej skierowana przeciwko opiekunkom, które np. go ignorowały albo na siłę kazały mu tam siedzieć. Dziecko była tu podwójną lub potrójną ofiarę - braku wychowania, braku opieki i przemocy fizycznej.
Odpowiedz@digi51: Dziękuję, napisałaś już wszystko, co powinno być napisane w tym temacie.
Odpowiedz@digi51: Idąc tym tokiem- na autorkę tamtej histori też nie można być złym i ona też była tu tylko ofiarą. Umiejętność przewidywania konsekwencji rozwijamy aż do 24 czy 25r.ż. Ponadto u nastolatków emocje z powodu chormonów są znacznie silniejsze niż u innych grup wiekowych, a metody jakie w szkole uczą panowania nad nimi są chore. Na dobrą sprawę moze ona uderzyła bachora, ale jeśli on był niewinny w temacie zniszczenia jej pokoju(bo pewnie nie rozumiał), tak ona też jest niewinna, bo ten wiek też ma swoje za uszami. To jest chore, ze dzieci wybielacie, bo to dzieci, a inne grupy wiekowe to już nie mają swoich problemów...
Odpowiedz@livanir: wydaje mi się że to nie do końca o to chodziło digi. Nie neguje oczywistej winy dziecka, tylko zwraca uwagę na fakt, że zbicie go nie miało żadnych korzyści i było nieetyczne. Prawidłowym wyciągnięciem konsekwencji powinien być zakaz wstępu dla dziecka oraz obowiązek spłaty strat, których narobił. Pozwolę sobie przekleić tutaj komentarz slothqueen z podlinkowanej historii, bo idealnie trafia w sedno „ Poza tym nie mam bladego pojęcia, kiedy ludzie załapią, że wychowanie bez bicia to nie jest wychowanie bezstresowe. Wychowanie można np. oprzeć o konsekwencje. Wiecie, jak wyglądałaby kara oparta o konsekwencje? 1. Ciocia tłumaczy dziecku, jak źle się czuje z tym, co zrobiło. Mówi, że jest na nie wściekła, że nie zaprosi go do siebie więcej, chyba że kiedy będzie starszy i kiedy obieca, że tym razem zachowa się grzecznie. 2. Tata i mama tak przez rok odmawiają dziecku każdej zabawki, lizaka i innej zbędnej mu pierdoły, o którą poprosi, mówiąc, że muszą oszczędzać pieniądze by pokryć straty, które dzieciak narobił. Tak, nawet tych na gwiazdkę, komunię czy urodziny - kara ma być dotkliwa. 3. Jeżeli dzieciak był w wieku szkolnym (w co wątpię) - brak wycieczek, bo oddajemy cioci pieniądze. Dziecko chce laptopa albo smartfona, bo wszyscy mają? Zna już odpowiedź, którą dostanie - jak spłacimy twój wybryk. 4. Dziecko każdą "ratę" oddaje cioci albo osobiście, albo przynajmniej patrzy, jak robią to rodzice i jest przy tym osobiście. Po każdej takiej racie rodzice mówią mu, co rodzina mogłaby kupić za te pieniądze, gdyby nie jego wybryk. 5. Raz czy dwa rodzice idą w odwiedziny do ciotki zostawiając dziecko w domu pod cudzą opieką: "nie bierzemy cię, bo ciocia nie życzy sobie twojej obecności w jej domu po tym, co jej zrobiłeś."” I o to chodzi w dobrym wychowaniu - o uczenie konsekwencji. W dorosłym życiu przecież nikt Cię nie zbije bo przekroczyłeś prędkość czy zawaliłeś coś w pracy.
Odpowiedz@crash_burn: Zgadzam się.
Odpowiedz@livanir: Złym można być i na dziecko i na dorosłego i na nastolatka. Średnio kilka razy w tygodniu jestem na kogoś zła, w tym na własne dziecko, rodziców czy partnera albo obcych ludzi. Czy w takim razie mogę każdemu dać po gębie? Idąd Twoim tokiem rozumowania matka dziecka miała prawo przylać autorce, bo była na nią zła, że wtłukła jej dziecku. Ponadto - ok, ona dzieciakowi w złości przylała, nie spotkały ją żadne konsekwencje i jest z tego bardzo dumna, aż tak, że pochwaliła się w internecie licząc na poklask. Czyli właśnie panna wyciągnęła lekcję, że jak ktoś ją zezłości to może go uderzyć, w tym osoby słabsze i niżej rozwinięte intelektualnie, emocjonalne i niezdolne do oceny swoich czynów na poziomie dorosłego człowieka. Kurczę. Nie życzę Ci tego, ale może kiedyś spotkasz taką osobę na swojej drodze - uzna, że zachowałaś się wobec niej złośliwie, zadziałałaś na jej szkodę i dostaniesz linijką w dupsko. Albo cegłą w twarz.
Odpowiedz@digi51: Dorośli maja inne narzedzia do wyciagania konsekwencji np. zgloszenie na policje, podanie do sądu, odpracowanie, grzywna, wiezienie itd.
Odpowiedz@nursetka: Za dzieci odpowiadają rodzice - szczególnie w przypadku strat materialnych. Które zresztą w tamtej historii zostały pokryte. Tak więc autorka tamtej historii chciała podwójnych konsekwencji - zwrotu kasy i jeszcze dyscyplinowania na własną rękę przemocą sprawcy szkody. To tak jakbyś chciała kogoś odszkodowania i jeszcze go pobić w ramach samosądu.
Odpowiedz@digi51: Z jednej strony bardzo zgadzam sie z toba, a zdrugiej rozumiem nastolatke, ktorej praca zostala obrocona w gruzy. W calej rozciaglosci zawinili dorosli, po jednej i drugiej stronie. Jednak znecania sie nad zwierzakiem nie trawie i tu nie widze mozliwosci jakiegokolwiek poblazania
Odpowiedz@livanir proszę Cię popraw na hormonów to raz, a dwa autorka dalej uważa, że dobrze zrobiła.. w jaki sposób to wina hormonów, jeśli po kilku latach uważa, że zrobiła słusznie? Czego innego możesz wymagać od rocznego dziecka, a czego innego od dziesięciolatka. Czego w tym nie rozumiesz? To rodzice są od tego, żeby przypilnować dziecko i nauczyć co można, a czego nie. W pewnym wieku możesz ogarnąć jak się wiąże buty, a w innym, jak srać do nocnika, to od rodzica zależy kiedy mu ten nocnik pokaże, a od cech osobniczych dziecka, czy już mu zwieracze nadążają
Odpowiedz@Brzeginka: "zbicie go nie miało żadnych korzyści i było nieetyczne" Mam odmienne zdanie. Korzyść była taka, że dziecko w końcu zobaczyło, że istnieje coś takiego jak konsekwencje. Widziałem wiele dzieci, które w zasadzie były hodowane i rodzice mieli wywalone na to, co robi ich potomstwo. Dopiero "naprostowanie" przez osoby trzecie powodowało, że te dzieciaki wychodziły na ludzi. Nieetyczne to jest właśnie hodowanie zamiast wychowywania. Uczenie dziecka konsekwencji jest jak najbardziej etyczne.
OdpowiedzKtos kto wychowywal dzieci w latach 90tych jest emerytem? Chcialabym...
Odpowiedz@Samoyed co w tym dziwnego?
Odpowiedz@Samoyed moi rodzice mieli dziecko w wieku 35 lat, w latach 90tych, juz oboje na emeryturze
Odpowiedz@Samoyed: Nie wiem, za co cie zminusowali, w tamtych czasach wiecej dziewczyn zostawalo matkami blizej 20-tki, niz po 30-tce...
Odpowiedz@Samoyed: moja mama, rocznik 1961
OdpowiedzLudzie niestety często kierowani emocjami nie ogarniają prostej zasady - że to nie oni kontrolują o wszystkim i decydują o wszystkim. Ludzie przeczytają historię, gdzie lanie było, powiedzmy, uzasadnione, ale nie pomyślą, że jeśli dopuścimy do lania dzieci jako zasady, to na każdy taki uzasadniony przypadek będzie dziesięć nieuzasadnionych. Taki czytelnik przeczytał historię i zadecydował - lanie miało sens, więc można lać wtedy, gdy ma to sens. Jeszcze napisze coś o różnicy między klapsem a wpi*rdolem, bo to poerwsze jest spoko, a to drugie już nie - czytelnik zadecydował. Tylko że w prawdziwym świecie o tym czy to klaps czy wpi*rdol będzie decydował ten, kto wymierza karę. Czyli nie ty, czytelniku, tylko każdy rodzic w odniesieniu do własnego dziecka - w tym ci agresywni, pijacy, chorzy psychicznie... Ta sama krótkowzroczność niestety dotyczy wielu tematów. Dlaczego nie pozwalamy na lincze? Przecież są sytuacje, gdzie lincz jest uzasadniony. Tyle, że jeśli ustanowimy precedens i zgodzimy się na lincze jako zasadę, to oczywiście głównie wzrośnie liczba linczów nieuzasadnionych. Ale czytelnik przeczyta o konkretnej sytuacji i zadecyduje, że tam lincz był spoko, w takim razie lincze są spoko, trzeba tylko pilnować, żeby nie popełniać tych złych linczów, no ale on już przecież wie, które są które, on zadecyduje.
Odpowiedz@Issander1: Nie mogę już edytować, ale podobnie jest np. z łamaniem przepisów drogowych. Człowiek który jedzie 60-tką przy ograniczeniu do 50-ciu i osoba, która wsiada do samochodu po 5 piwach, fundamentalnie robią to samo. Oboje uznali - w swoim subiektywnym i ograniczonym pojęciu - że w tym konkretnym przypadku przepisy nie są dostosowane do rzeczywistości i oni wiedzą lepiej. Większość z nas zgodziłaby się, że pierwsze jest o wiele bardziej w porządku od drugiego, ale w praktyce nie ma takiej możliwości, żeby przyzwolić na jedno nie przyzwalając jednocześnie na drugie, bo osobą, która decyduje czy dać sobie przyzwolenie na złamanie przepisów jest sam kierowca.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2022 o 13:28
Historia jak najbardziej piekielna i współczuję ci takich przeżyć, ale mimo wszystko nie do końca rozumiem powiązanie jednej z drugą. W twojej historii to rodzice stosują przemoc wobec dzieci psychiczną i fizyczną. Za nic, bo po prostu coś jest nie po ich myśli albo dziecko zachowuje się jak dziecko. W historii, do której się odwołujesz to nie jest rodzic, który ma dziecko wychować ani żaden opiekun, nawet nie osoba dorosła plus tutaj dzieciak ewidentnie zasłużył na karę. Oczywiście bicie dziecka jest złe, nie rozwiązuje też żadnego problemu, ale nie dziwię się też autorce, że wpadła w szał. Mimo wszystko tutaj głównym problemem było to, że dzieckiem nikt się nie interesował, nie zajmował, za to dał mu się wyszaleć na czyichś prywatnych rzeczach, bo to tylko kredki i w ogóle to o co ci chodzi. Obie są piekielne, dzieci bić nie wolno i koniec, ale obie historie są dla mnie trochę o czymś innym.
Odpowiedz@malutkamrowcia jeszcze uzupełniając to jednak dziwię się, że w historii, którą przywołujesz, opiekunowie obojga nie powstrzymali tego, tak samo dziecko dostało potem lanie od ojca, więc metody wychowawcze wcale nie są inne. A i ta dziewczyna już po ochłonięciu ma nadal poczucie, że wymierzyła sprawiedliwość i że to pobicie było ok. Cała sytuacja (traktowanie jej, traktowanie tego dziecka, podejście reszty rodziny) jest chora.
OdpowiedzTam raczej chodziło o ekstremalną sytuację i z historii wynikało, że matka pozwalała dziecku na wszystko. Gdyby od początku był konsekwentnie wychowywany i matka miała na niego oko, nie doszłoby do takiej sytuacji. Może by zniszczył 1-2 rzeczy, zanim matka by go powstrzymała. Tu niestety musiało dojść do naprawdę ekstremalnego wybuchu złości autorki historii, żeby wreszcie zaczęto egzekwować właściwe zachowanie od dziecka. No i komentarze mamusi, po co autorce takie drogie akcesoria, pokazują, że nie widziała większego problemu w tym, że nie upilnowała swojego syna i ten zdemolował cały pokój i narobił szkód na kilka tysięcy. Tutaj opisujesz regularne bicie za cokolwiek.
Odpowiedz@pasjonatpl: A czemu autorka tamtej historii nie dała mamusi klapsa na dziąsło tylko dziecku? Aaaa, no tak, bo dorosłych nie wolno bić.
Odpowiedz@digi51 to to jedno, ale zauważ, że autorce tamtej historii było wstyd, że w tej sytuacji przeklinała czy tam wyzywała tę babcię, czyli osobę starszą. Z perspektywy czasu było jej głupio, że odniosła się źle do osoby starszej, ale nie widać było, żeby czuła się źle z tym, że biła dziecko, jakby kara była jej zdaniem adekwatna. Myślę, że już po tym można zobaczyć, jakie są ogólnie metody wychowawcze w tej rodzinie, jak buduje się respekt no i skąd się tego nauczyła. Reakcją ojca też było bicie, więc to tam raczej normalne. Czym skorupka..
Odpowiedz@digi51: bo to dziecko zniszczyło, a dziecka nie ukarasz wymaganiem aby odpracowalo szkode? ja wiem, że jest tendencja uważac dzieci za nieswiadomych tego co robią, ale wbrew pozorom taki 5 czy 6 latek potrafi zrozumieć, że niszczenie pokoju to nie zabawa. Myślisz, że tłumaczenie, że tak nie wolno cokolwiek by zmieniło na przyszłośc? jakie to konsekwencje poniesienia czynów? No chyba, że rozmawiamy o dziecku upośledzonym to oczywiscie lanie niczego nie zmieni.
Odpowiedz@nursetka: Za dzieci wyrządzone przez dziecko odpowiadają rodzice i od nich można domagać się pokrycia szkód. A rodzice prywatnie mogą wyciągnąć konsekwencje w postaci braku prezentów, wyjść do kina etc. Twoja logika - pieciolatek jest na tyle mądry, że powinien odpowiadać za swoje przewinienia, jednocześnie jest na tyle głupi, że tłumaczenie mu czegokolwiek nie ma sensu, bo i tak nie zrozumienie. Jeeeez, ty tak serio?
Odpowiedz@malutkamrowcia: Wiem. Dla mnie to jest śmieszne, że z jednej strony ludzie uważają, że pięciolatek powinien ponosić fizycznie bolesne konwekwencje swojej niedojrzałości i braku wychowania, ale jednocześnie nastolatka nie powinna ponosić żadnych konsekwencji swojego napadu szału i podnoszenia ręki na małe dziecko, ba! Trzeba jej przyklasnąć!
Odpowiedz@digi51: Wytlumaczyć jak najbardziej, ale rozumiem, że na tłumaczeni skończymy i bedzie to adekwatne do poziomu zniszczenia? Poważne, swiadome zniszczenie- odpowiednia kara w tym konkretnym przypadku lanie jest adekwatne i proporcjonalne. Zniszczenie czegoś nieświadomie- tłumaczenie wystarczy.
Odpowiedz@digi51 Prawdę powiedziawszy to chyba prędzej bym o tym pomyślał niż o przyłożeniu dzieciakowi. Tzn na pewno siłą wyciągnąłbym go z pokoju i zaprowadził do matki i wydarł się na oboje. A jakby zaczęła się wykręcać czy próbować lekceważyć sprawę, to być może bym nie wytrzymał. Jeśli bym się wystarczająco opanował, to pomyślałbym o tym, żeby zadzwonić na policję i zgłosić zniszczenie mienia l dużej wartości. I tak jak napisałem. Gdyby matka wcześniej zajmowała się wychowaniem dziecka, nie doszłoby do takiej dewastacji i wybuchu furii, który zaowocował laniem. Dopiero po tym i wielkiej awanturze zaczęła się interesować zachowaniem syna. Po prostu powinna zacząć go wychowywać dużo wcześniej, a w tej konkretnej sytuacji go obserwować.
Odpowiedz@nursetka: Przecież napisałam, że dziecko można ukarać też niefizycznie i najprawdopodobniej z o wiele lepszym skutkiem. Dziecko po tym zostanie uderzone ma po pierwsze poczucie krzywdy i skupia się na krzywdzie, która jemu się stała, po drugie zaczyna się bać. A chyba nie o to chodzi, aby dziecko nie niszczyło cudzego mienia ze strachu? Jak odczuje konsekwencje w postaci braku rozrywek i prezentów to prędzej zrozumie, dlaczego cudzego mienia nie należy niszczyć. Po drugie - o jakiej świadomości mówimy w przypadku pieciolatka? Oczywiście, to nie jest mały dzidziuś, który bezwiednie coś niszczy, ale pieciolatek wie tyle, ile mu wytłumaczono - jeśli rodzice mu nigdy nie tłumaczyli, że czegoś nie wolno, a matka, żeby mieć spokój kazała mu siedzieć w pokoju kuzynki czy tam ciotki i "bawić się farbkami" to skąd on może wiedzieć, że czegoś tam nie należy z tym robić? Plus widać, że ojciec nie miał oporów, żeby dziecko stłuc. Więc pewnie robił to nie pierwszy raz i dziecku wydaje się, że sprawianie komuś bólu, bo się źle zachował jest normalne. A że dziecko ma inne pojmowanie dobra i zła - może chomik go ugryzł i dzieciak uznał, że należy mu się kara taka jaką on dostaje od rodziców. Czyli jak zwykle - dziecko dostało za głupotę rodziców.
Odpowiedz@pasjonatpl: "na pewno siłą wyciągnąłbym go z pokoju i zaprowadził do matki" Jako dziecko w mojej ocenie dobrze wychowane też tak myślałem. Zabrałem kiedyś siłą dziecko o 2 lata ode mnie młodsze (podstawówka) z boiska do jego domu. Drzwi otworzyła mi jego matka i jej opowiedziałem, co jej synalek wyczynia. Chciała spuścić wp..ol. Ale nie jemu, a mnie. Życie mnie nauczyło, że Twoje słowa to fikcja dla naiwniaków.
Odpowiedz@digi51: "dziecko można ukarać też niefizycznie i najprawdopodobniej z o wiele lepszym skutkiem" Znam dzieci, które są odporne na wszelkie niefizyczne kary. Szlaban, zabranie zabawek, zamknięcie w pokoju itp. nie działają. Więc Twoje słowa nie w każdym przypadku mają potwierdzenie w rzeczywistości. "Jak odczuje konsekwencje w postaci braku rozrywek i prezentów to prędzej zrozumie, dlaczego cudzego mienia nie należy niszczyć." O ile to w ogóle byłyby konsekwencje. Patrz wyżej. "pieciolatek wie tyle, ile mu wytłumaczono" Nieprawda. Małe dzieci są świetnymi obserwatorami i w dużej mierze kształtują się przez obserwację. "może chomik go ugryzł i dzieciak uznał, że należy mu się kara taka jaką on dostaje od rodziców" Czy Ty w ogóle czytałaś tamtą historię?
OdpowiedzZajrzałam do tamtej historii i mnie zmroziło. Tak, gówniarz zachował się strasznie, ale został DWA RAZY pod rząd pobity, bo ma nieudolnych rodziców. A większośc komentarzy... Jezusmaria piekielni przechodzą samych siebie czasami.
Odpowiedz@Ohboy: Mnie też to uderzyło. Najpierw matka zostawia dziecko bez opieki, a potem DZIECKO dostało lanie, i to dwa razy. A autorce głupio było, że nawrzeszczała na osobę, która w tej sytuacji najwięcej zawiniła. I obie historie są do siebie podobne. Zbitypies nie dostawała od rodziców wystarczającej uwagi i opieki, a potem za ten brak uwagi była karana. Bo pobazgrała kartki potrzebne do pracy... Ale dlaczego w ogóle miała je w zasięgu ręki? Zaniedbanie, niedopilnowanie, a potem pretensje do dzieciaka, że jest dzieciakiem.
Odpowiedz@singri: Nic dodać, nic ująć. I jeszcze ludzie nadal bronią tej patologii... brak mi słów.
Odpowiedz@Ohboy: aż strach pomyśleć jak żyją dzieci które mijamy na ulicy. Przerażające jest to że jak ktoś pisze że uderzył psa czy coś bo podbiegł to ludzie szał bo wina właściciela, a nie psa i w ogóle biedny zwierz. Ale dziecko to już pobić można bo to nie wina rodziców. Ludzie są brutalni, a najchętniej złość na bezbronnych wylać
Odpowiedz@AnitaBlake: Ludzie czasami biją swoje zwierzęta nawet na ulicy, więc tak naprawdę ani zwierzęta, ani dzieci nie mają tutaj lepiej. Nie wiem, ile czasu musi jeszcze upłynąć, żeby ludzie zrozumieli, że przemoc, zwłaszcza wobec słabszych, nie prowadzi do niczego dobrego.
Odpowiedz@Ohboy: To był świetny przykład wychowawczy. Dla rodziców tamtego dziecka. Jeśli oni go nie wychowają, świat zrobi to za nich.
OdpowiedzCzyli nie rozumiesz różnicy pomiedzy wymierzeniem kary cielesnej za warte kilka tysiecy straty (bo przeciez dziecko nie odpracuje jak dorosły ani nie pojdzie do wiezienia a chyba po takim armagedomie nie bedziesz tlumaczyla "oh oh źle zrobileś). a maltretowaniem dzieci jak w twojej rodzinie bo cos stłukły.
Odpowiedz@nursetka: To ty nie rozumiesz, że dwukrotne spuszczenie wpierd*l* (nazywajmy rzeczy po imieniu, dziecko zostało zbite m.in. metalową linijką) nigdy nie jest odpowiednią karą. Nigdy. A jeśli uważasz inaczej to przykro mi, jesteś patolą.
Odpowiedz@Ohboy: Dwa razy to przesada. Przyznam, że to akurat przeoczyłam, gdy czytałam historie. A poza tym nie obchodzi mnie czy jestem patola, antyszczepem czy ruska onuca, bo mam poglady inne od większości.
Odpowiedz@nursetka: Dziecko jak najbardziej może "odpracować" szkodę. Można uciąć na jakiś czas wszystkie przyjemności. Nie ma lodów na mieście, nie ma lizaków, ciastek, chipsów i żadnego innego syfu, który te małe istotki tak namiętnie pochłaniają. Nie ma nowych zabawek. Nie ma doładowania telefonu (jeśli dziecko telefon posiada, pięciolatek moim zdaniem nie powinien). Można też zwiększyć ilość obowiązków domowych. Jak moja córka zostawiła wyżutą gumę w kieszeni spodni, która to guma skamieniała i zablokowała odpływ pralki, miała szlaban na gumy do najbliższych urodzin. Dopiero potem powiedziałam, że jest już na tyle "duża" by pamiętać, że miejsce wyżutej gumy jest w śmietniku. Podziałało. I miała smarkula szczęście, że sami to ogarnęliśmy, bo jakby trzeba było wzywać serwis, to jeszcze bym jej po kieszonkowym pojechała. Czy gdybym zamiast dawać szlaban na gumy, spuściła jej lanie, to by zapamiętała? Pewnie tak. Ale po co mam zadawać dziecku ból, skoro to samo można osiągnąć innymi środkami?
Odpowiedz@nursetka: Jesteś dumna ze swoich patologicznych przekonań, żałosne. Ale nie jesteś niestety w nich sama, więcej osób urządza piekło swoim dzieciom. I małżonkom. I zwierzętom.
Odpowiedz@Ohboy: OK, jesli dla ciebie patologią jest to, że w ekstremalnej sytuacji dopuszczam lanie to ok, niech bedzie, że mam patologiczne przekonania. Widocznie specjalnie nie miałeś do czynienia z patologią.
Odpowiedz@nursetka: ty sie lepiej nie rozmnazaj pielegniareczko oby ci kiedys ktos oddal i pomyslec, ze ktos takiej patologicznej babie powierza zycie i zdrowie
Odpowiedz@nursetka ale co mają ruskie trolle i antyszczepy do tej historii? Specjalnie sprowadzasz swoją linie obrony do absurdu żeby się wybielić?
Odpowiedz@bazienka: Bazienka nareszcie, kochana psycholożko! bardzo mi brakowało twojego komentarza! szczerze to myślałam, że odezwiesz sie wczesniej, buziaki.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 października 2022 o 0:38
@mg1987: Do tej historii nic, to było tylko podsumowanie epitetow jakie pojawiło się na tej stronie w moim kierunku bo nie myśle zero jedynkowo jak to teraz jest modne.
Odpowiedz@nursetka pochwalanie bicia słabszych i mniej świadomych swoich czynów (szczególnie dzieci, zwierząt, osób starszych z demencją) jest zawsze patologią. A u pielęgniarki to trochę nawet psychopatyczne, bo jak pacjent z demencją zepsuje drogie łóżko w szpitalu to może dostać w mordę i nikt nawet się nie dowie.
OdpowiedzPatologia... Nie powinno tak być. Bardzo Ci współczuję.
OdpowiedzMasz rację i jej nie masz. Mówię to jako rodzic. Poświęcam mnóstwo czasu na rozmowy z synem, na różne tematy. Ma 7 lat, więc staram się dostosować słowa tak by zrozumiał co chcę mu przekazać. Tłumaczę pewne rzeczy po milion razy. Staram się być wyrozumiała. Jednak jestem w stanie zrozumieć reakcję tamtej dziewczyny, ponieważ też zajmuję się rysowaniem i wiem ile to kosztuje oraz ile pracy musiała włożyć w to wszystko. Ona swojego brata była w stanie nauczyć, że czegoś nie wolno, a był młodszy. Z drugiej strony kuzyn nie był nauczony niczego. Trudno od niego wymagać by wiedział sam z siebie, że czegoś nie wolno. Nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu. Furii na pewno bym dostała. Ja do dziś mam mieszane uczucia co do tych dwóch metod wychowawczych. Nie bije syna, nie mam potrzeby, choć były sytuację, że myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok, bo tak ciśnienie mi podniósł.
OdpowiedzO ile mam własne dziecko i nigdy go nie uderzyłam, w obliczu takich zniszczeń nie wiem czy bym się powstrzymała... Tym bardziej że tutaj widać, że to nie stało się przez przypadek a złośliwie. Pięcioletnie dziecko powinno już rozumieć, że nie wolno niszczyć rzeczy tym bardziej tych które nie należą do nas. Ale dziecko trzeba wychowywać i zwracać uwagę na to co robi. A nie wpuścić gdziekolwiek i zostawić bez nadzoru. Tyle odnośnie historii z odnośnika. Odnośnie Twojej uważam, że to złe porównanie. U Ciebie była patologia. On nie dostał za ściągnięcie przez przypadek dzbanuszka, czy pomazanie kartki która leżała w zasięgu jego rąk. Pozwalanie na to, żeby jakaś babka czy ciotka biła dziecko też nie jest w porządku. A Ty może powinnaś wziąć przykład z brata?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 października 2022 o 10:03
Sorry, ale nie porównuj swojej patologicznej rodziny do sytuacji z tamtej historii. Skoro nie widzisz różnicy, to masz spory problem. Sugeruję psychologa.
Odpowiedz@kojot__pedziwiatr: No właśnie. W tamtej historii dzieciak oberwał "słusznie", w tej mamy do czynienia z "patologią", tak? Zastanówmy się uczciwie: Dziecko jest niedopilnowane, rodzic oczekuje od niego, że siądzie na tyłku i nie będzie przeszkadzał. Dzieciak coś niszczy. Za zniszczenie, będące efektem zaniedbania ze strony rodzica, dostaje po tyłku. Dokładnie taką samą sytuację mamy w obu historiach. Czyli wlanie dziecku raz na jakiś czas jest ok, ale jak za często, to już patola? A kto decyduje o tym, jak często to jest za często? Nie, nie jest. Nigdy i nikogo nie wolno bić. Ale dorosły, silny, zdrowy człowiek ma szansę obronić się lub oddać. Podniesienie ręki na kogoś, kto nie może się obronić ZAWSZE jest złe.
Odpowiedz@singri: naprawdę przypadkowe stłuczenie szklanki uważasz za dokładnie to samo, co celowe zniszczenie wielu rzeczy i dręczenie zwierzaka? Bo mi się wydaje, że gdyby dzieciak z tamtej historii przypadkiem coś zepsuł, to nie byłoby w ogóle tematu.
Odpowiedz@Etincelle: Uważam, że w obu przypadkach doszło do zaniedbania ze strony dorosłych, a ucierpiało dziecko.
Odpowiedz@singri: do zaniedbania - owszem. Ale nie wierzę w pięciolatka, który zrobiłby coś takiego, nie wiedząc, że zniszczył te rzeczy. Ma przecież swoje zabawki, ma też pewnie kolegów, którzy mają zabawki czy inne rzeczy i dobrze wie, że jak coś złamie, to będzie zepsute - bo na pewno mu się takie rzeczy zdarzyły. Więc tak, z jednej strony zaniedbanie, bo gdyby ktoś go pilnował, to by do sytuacji nie doszło, ale też - gdyby dzieciak nie miał na celu zniszczenia wszystkiego, to też by do sytuacji nie doszło. A autorka tej historii nic złego specjalnie nie zrobiła - w przeciwieństwie do tamtego.
Odpowiedz@Etincelle: I tu się nie zgadzamy i prawdopodobnie nigdy się nie zgodzimy. Nieważne dla mnie jest, czy dziecko zrobiło coś złego, czy nie. Zadawanie bólu drugiej czującej istocie zawsze będzie według mnie złe, bo przekazuje złe wzorce. I nie ma dla mnie różnicy, "za co" dziecko oberwało. Dlatego nie widzę różnicy pomiędzy historiami.
Odpowiedz@singri: serio? Czyli nie widzisz też różnicy między zrozpaczonym ojcem mszczącym się na pedofilu a grupką huliganów bijących przypadkowego przechodnia? W końcu tu i tu mamy czujące ofiary. I tak, lincz jest zły, ale jeżeli naprawdę nie dostrzegasz różnicy, to rzeczywiście nigdy się nie zgodzimy.
Odpowiedz@Etincelle: A powiedz mi proszę... Co ten zrozpaczony ojciec zyska na takiej zemście? Czy przez to czyn pedofila zostanie wymazany? Czy psychika dziecka zostanie naprawiona? Czy KTOKOLWIEK zyska na tym pobiciu? Nie. Zyska jedynie poczucie, że "coś zrobił". Owszem, zrobił, ale to działanie nie przyniosło nikomu żadnego pożytku. Lepiej by zrobił, kierunkując tę energię w stronę naprawienia szkody. Jego dziecko bardzo potrzebuje wsparcia...
Odpowiedz@singri: ależ oczywiście, masz rację! Tylko że ja nigdzie nie dowodzę słuszności czy zbawiennego wpływu pobicia. Ja tylko wskazuję, że motywacje są istotne w ocenie sytuacji. Ot, jeśli ktoś mi wyrwie kanapkę, to inaczej ocenię rozpieszczonego gówniarza, który zrobił to dla beki, a inaczej - głodne dziecko, którego w domu nie karmią. A to i to złodziej. ;)
Odpowiedz@Etincelle: A ja nie ocenię ani jednego ani drugiego. Co mu po mojej ocenie? Co moja ocena zmieni? Nie traćmy energii na działania pozbawione celu...
Odpowiedz@singri: Ale przecież jedyne, co my tu robimy, to wymieniamy się ocenami osób, sytuacji, poglądami itd. I to mimo że nasze komentarze niczego nie zmieniają i nie mają wpływu na osoby przedstawiane w historiach. :P
Odpowiedz@Etincelle: Owszem, a ja w to brnę, bo nie mogę zdzierżyć, że ktoś ma inne zdanie niż ja.
Odpowiedz@Etincelle dzieci czasem są dziwne, czasami tak bardzo są ciekawe jak coś działa, że to niszczą. Jak byłam dzieckiem to kiedyś zrobiłam proszek z kredek, bo byłam ciekawa czy rozpuści się w wodzie (rozpuścił się) i parę innych rzeczy. Najczęściej wiedziałam, że nie wolno, ale nie przewidywałam pełnych konsekwencji swoich czynów. Dopiero jak zrobiłam, to przychodziła refleksja typu: ojej zniszczyłam kredki, nie będę miała więcej
Odpowiedz@Logo: Ale jest różnica między niszczeniem swoich rzeczy i cudzych rzeczy. Dziecko 5-letnie jest już w stanie to zrozumieć.
Odpowiedz@singri: znam ten ból..:-)
OdpowiedzMoja matka też z pewnością jest toksyczna i mogę śmiało powiedzieć, że zrobiła mi najgorsza krzywdę w życiu. No, może na równi z jescze inna osoba, ale to osobna historia. Wiele przykrych słów i wyzwisk od niej usłyszałam, ale najgorsze, to że "nie ma już córki". Gdybym jeszcze zrobiła coś naprawdę strasznego, może bym to jakoś zrozumiała, ale najgorsze, że chodziło wtedy o zwykła sprzeczkę.
OdpowiedzBardzo cię rozumiem., Ja byłam wychowywana przez dziadków. Może nie dostawałam za wszystko, ale dosyć często. I to więcej od babci (która w rodzinie miała opinię świętej kobiety poświęcajacej się opiece nad wnuczką). Ostatni raz dostałam od niej w wieku 19 lat. W miejscu publicznym, na ulicy, bo śmiałam wyrazić swoje zdanie w jakiejś sprawie. Świadkiem była siostra babci. Pierwszy raz ktoś stanął w mojej obronie. Byłam dorosła a rozryczałam się na tej ulicy jakbym miała nie 19 a 9 lat.
OdpowiedzTacy rodzice zasługują tylko na to, żeby kiedy będą marudni na starość, trafić do takiego domu opieki, gdzie ich nauczą dyscypliny.
Odpowiedz@Livka90: Słuchaj, to dość powszechna sprawa: rodzice traktowali(?) dzieci jak połączenie żywego inwentarza z zabezpieczeniem starości. A na starość wielkie pretensje, że dzieciak nie widzi potrzeby uczestniczenia rodziców w swoim życiu. Potem zaracanie upy jakie to dzieci niewdzięczne. Trzeba sobie było pieska kupić zamiast dzieci i po problemie.
Odpowiedz@irulax: Pieska? Alektoimwtedyszklankewody? Dziecko od tego jest, po to je "zrobili" i "wychowali", teraz "to jego obowiązek"...
OdpowiedzPoczekajmy aż będziesz mieć swoje dzieci. Bo bratanek widziany raz od święta to nie to samo. Zobaczymy jak wtedy sobie poradzisz. Nie popieram takiego bicia. Ale twoja naiwność i twoje „nie wyobrażam sobie” jest irytująca.
OdpowiedzWychowywałam swoje dzieci w latach 80. i 90. XX w. Nie biłam ich. Mnie też nie bito
OdpowiedzZatrwazajace jest to, ze wielu tu komentujacych wyobraza sobie pieciolatka jako niezbyt swiadoma istotke. Prosze wziac pod uwage, iz nie tak bardzo jeszcze dawnymi laty pieciolatki byly wykorzystywane do opieki nad mlodszym rodzenstwem. Obecnie czasy, owszem, zmienily sie, ale to, ze kilkulatki nic nie ptrafia, nie jest kwestia ich rozumu, tylko tego ze niczego nie sa uczone. Nadal czesc takich maluchow potrafi czytac, obsluzyc komputer itp, a co najwazniejsze - opiekowac sie zwierzakiem, a nie znecac sie nad nim igla, czy czymkolwiek innym... Oczywiscie, ze winnymi zaniedbania sa rodzice, tego nie neguje. Uswiadamiam jedynie, ze pieciolatek nie jest polrocznym niemowlakiem. Znalam dzieciaka w tym wieku, ktory pomimo tlumaczen roznych ciotek znecal sie nad zwierzakami dla przyjemnosci, po prostu. Matka pozwalala. Az pewnego dnia ugryzl go jeden z kopanych psow, na jego szczescie lekko, bardziej ostrzegawczo. pies madry, konsekwencji nie poniosl, ogolnie nigdy nie gryzl. Znalam tez dwojke w wieku 3-5 kl podstawowki, nadal zabawialy sie dokladnie tak, jak bylo opisane w tamtej historii. Do mojego domu weszly tylko raz... Sprawa nie jest prosta, a zrownywanie tych dwoch historii jest naiwne. tylko ktos, kto nie widzial roznych skrajnych zachowan, moze sobie pisac "ja bym nigdy..."
Odpowiedz@SHADOW_7: to, że były wykorzystywane do pomocy nie znaczy, że się do tego nadawały. Moja przyjaciółka z dzieciństwa zajmowała się młodszym rodzeństwem jak miała 7 lat. Naprawdę cudem wszyscy żyją (u mnie na wsi był przypadek, gdzie dziecko pod opieką starszego rodzeństwa miało śmiertelny wypadek)
OdpowiedzTo w 100% piekielna była rodzina autorki (babcia, ciotka, kuzyn i jego ojciec), dokładanie z waszych historii jest taki sam morał, rodzice powinni wychowywać swoje dzieci, a autorka (również nie będąca dorosła) zobaczyła zniszczone dosłownie wszystko i mogło dojść do śmierci żywego stworzenia, nie powiedziałabym że jej reakcja była przesadzona. Rodzice nigdy nie powinni bić swoich dzieci i chronić je przed sytuacjami takiego zagrożenia. Bo jeśli dziecko znęca się nad zwierzętami i niszczy wszystko co dla kogoś ważne to jest zagrożenie że mu sie za to dostanie
OdpowiedzZgadzam się z Tobą. Dziecko do pewnego wieku nawet NIE WIE, że robi źle i jego zachowanie wynika wyłącznie z dbania bądź zaniedbania przez rodziców.
OdpowiedzChyba nie zrozumialas autorki tamtego tekstu. Co innego miec przemoc domowa a co innego pozwalac dziecku na dreczenie zwierzat i niszczenie cudzej wlasnosci. po przeczytaniu tamtego, sama mialabym ochote dac solidne manto gowniarzowi oraz jego mamie.
OdpowiedzSerio? Przecież to się nie da porównać. U Ciebie to była przemoc, tam bardziej SPRAWIEDLIWOŚĆ. Wychowuje swoje dzieci w duchu nvc/rb, ale tamtemu gowniakowi od farb sama bym wtłukła. Nie widzę tu żadnej sensacji.
Odpowiedz