Mam sąsiadkę, która mnie mocno wkurzyła.
Mały rys sytuacyjny: Mieszkanie, które zamieszkuję jest prawną własnością moich rodziców, którzy również w tym samym mieście posiadają dom jednorodzinny. Dom rodzinny zazwyczaj odwiedzam w weekend.
Wracam z pracy (coś koło wtorku) i na klatce dopada mnie sąsiadka. Mówi coś o uchwale i petycji do podpisania (warto zaznaczyć, że sąsiadka owa jest emerytką, która we wszystkim widzi próbę wyłudzenia od niej pieniędzy), że ona się nie zgadza na takie warunki bo to złodziejstwo itp. Jednocześnie mówiąc mi abym podpisała jej petycje, że zgadzamy się na remont ale nie takim kosztem (nota bene cena za remont w uchwale nie byłą wygórowana, ale inflacja i cała reszta robi swoje). Zmęczona po całym dniu odpowiadam, że mój podpis i tak nie ma mocy prawnej. I na odczepne zgadzam się zanieść petycje rodzicom, a że tym razem jadę do nich w niedzielę, to w sobotę wieczorem sąsiadka ma przyjść i mi owo pisemko zostawić.
Sobota. Wróciłam do domu o 17:40 (aż specjalnie sprawdziłam na gogle timeline). Dobija już 22:00, sąsiadki jak nie było tak nie ma. Myślę, że może zdążyła już zgromadzić interesująca ją liczbę podpisów, albo ktoś jej wytłumaczył, że w ten sposób nigdy remont się nie odbędzie.
Niedziela. Źle się czuję. Robię test i wynik pozytywny. Zostaję w domu.
Poniedziałek. Pracuje zdalnie, siedzę z milionem posmarkanych chusteczek i słucham przepychanki na spotkaniu pomiędzy naszym PM a PM firmy która ma dla nas coś wykonać. Słyszę jakieś nieśmiałe pukanie do drzwi. Drzwi mam mocne więc nawet jakbym krzyczała nic nie byłoby słychać na korytarzu ( sprawdziłam to już przy docinaniu blatu do kuchni, przy zamkniętych drzwiach nie było nic słychać na klatce). Uchylam delikatnie drzwi, a tam sąsiadka (S) od razu.
(S) - Dlaczego nie było cię w sobotę w domu?!
(J) - Wieczorem byłam. Proszę się nie...
(S) - Umawiałyśmy się że będziesz, a Ciebie nie było!!
(J) – Proszę się nie zbliżać, mam covid, nie chce Pani zarazić.
(S) – Bezczelna jesteś! Powinnaś od razu przez drzwi krzyczeć! W sobotę Cię nie było pukałam. Mam na to świadków!
(J) - Po 18 byłam. Do widzenia. – Zamknęłam drzwi
Jak pisałam wcześniej mam solidne, dźwiękoszczelne drzwi. Jeżeli pukała tak jak teraz to mając włączony telewizor lub drzemiąc nie byłabym w stanie tego usłyszeć. Przy drzwiach znajduje się dzwonek, który mogłaby nacisnąć, lub też posiada ona mój numer telefonu (mieszka dokładnie pode mną, więc na wypadek zalania).
Oceńcie sami kto był piekielny.
Warto wspomnieć sąsiadce o dzwonku.
OdpowiedzInformacyjnie: Zaimek "ów" się odmienia - również przez rodzaje. Będzie więc: "owo pisemko".
Odpowiedz@Lypa: Poprawiłam ;)
Odpowiedznawet jak sie nie mogla dobic (pomijam juz zignorowanie dzwonka do rzwi), to mogla pismo zostawic chocby w skrzynce na listy...
OdpowiedzPo pierwsze. Otwierając drzwi sąsiadce, powinnaś była założyć maseczkę, lub cokolwiek, co zasłoni ci usta i nos. A po drugie. Ta cała petycja (i wszystkie podpisy razem wzięte), dokładnie ci zwisa dorodnym kalafiorem. Pewnie nie miałabyś większych problemów z płaceniem czynszu wyższego nawet o stówę. Dla emerytów i osób z niskim dochodem taka kwota byłaby znaczna. Gdybyś sama była żywo zainteresowana wysokością opłat remontowych, wzięłabyś od sąsiadki petycję jeszcze we wtorek, skontaktowała się z rodzicami, a w środę, prosto po pracy, podjechała do nich po podpis. A tak, "na odczepne", zgodziłaś się petycję zawieźć, ale czy faktycznie miałaś taki zamiar - trudno powiedzieć. Po trzecie. Umawiając się z sąsiadką na sobotę, mogłaś od razu zaznaczyć, że w domu będziesz dopiero pod wieczór. W końcu - nie jest ona wróżką. Dla przeciętnego człowieka sobota oznacza dzień wolny od pracy. Skąd wiesz, ile razy sąsiadka pukała do ciebie w sobotę i w jakich godzinach? Podejrzewam, iż uznała w końcu, że do rodziców jednak pojechałaś wcześniej i cię nie ma. Mogła zadzwonić? Pewnie mogła. Tylko co by ci miała przez ten telefon powiedzieć? Proszę natychmiast wracać? Swoją drogą, miała sąsiadka fart, że się z tobą w sobotę nie widziała, bo byś ją pewnie tym covidem trafiła.
Odpowiedz@Armagedon: Po pierwsze : Racja, mogłam, jakoś o tym nie pomyślałam. Mój błąd. Po drugie : Byłaby znaczna gdyby nie fakt, że cała suma miała pójść z zebranego już funduszu remontowego. Powiedziałam rodzicom o tej petycji,a oni uznali, że zobaczą czy sąsiadka zaproponowała coś sensownego, czy tez poprostu ola boga biedna jestem zróbcie mi remont za darmo. Zaznaczam nie wyśmiewam się tu z biednych, sama nawet mialam okresy w których każdą złotówkę potrójnie oglądałam, ale na tym świecie nie ma nic za darmo. Po trzecie : umówiląm się na sobotę WIECZÓR. Sądze, że powrót do domu przed godziną 18 mieści tu się w normie tego co jest wieczorem a co nim nie jest. Mogła zadzwonić i powiedziec coś na kształ " dzieńdobry, właśnie pukałąm i nie ma Pani, o której Pani już będzie abym mogła dac pismo?" Zamiast tego po 2 dniach wolała przyjśc i od progu robić awanturę. Przypominam również, że mogło mnie nie być bo trafiłam do szpitala, bo coś się stalo u rodziców itp. Tym razem był to miły obiad na miescie. I miałą szczęście, jeszcze większe miała w poniedziałek że złapałam ten covid bo takto bym jej powiedziała do słuchu o przychodzeniu do kogoś do mu i bez powiedzenia dzień dobry robienia awantury, zamiast poprostu porozmawiać.
Odpowiedz@Armagedon co autorka powinna, a czego nie, to sprawa autorki. Była u siebie w domu i nikt nie zmusi kogokolwiek, aby otwierając komuś drzwi zasłaniał sobie usta i nos.
Odpowiedz@Rzezzzznik: Nie trawię ludzi twojego pokroju. Liczę na to, że ci życie porządnie skopie dupsko. Ale pewnie nawet to cię niczego nie nauczy. Bo już cię wcześniej ktoś nauczył, że w życiu trzeba być s...wysynem.
Odpowiedz@Bananananana: Jakoś ci nie wierzę. Mam wredne podejrzenia, że jej w tą sobotę faktycznie drzwi nie otworzyłaś, a żadnego obiadu na mieście nie było. Obiecałaś jej "na odczepne" i liczyłaś, że się odczepi. A ona okazała się namolna. "mogło mnie nie być bo trafiłam do szpitala, bo coś się stalo u rodziców itp." Jej mogło nie być dokładnie z tych samych powodów. Daję sobie łeb uciąć, że nawet ci przez myśl nie przeszło, żeby to sprawdzić w niedzielę rano jadąc do rodziców. Nie zeszłabyś piętro niżej, po drodze zabierając od niej petycję. Zgadza się? No, ale dopadł cię wirus (w który też wierzę raczej średnio, bo przecież jak go masz - to już sąsiadka długo do ciebie nie zapuka i masz ją z głowy), więc nie ma o czym mówić. Mam drugie wredne podejrzenie, że twój czynsz opłacają rodzice, więc - generalnie - jego wysokość nie jest twoim problemem. Ile go tam wyliczą - tyle oni zapłacą, wiadomo, są podwyżki. Więc wszelkiego rodzaju petycje olewasz sobie. Ale nie powiesz tego sąsiadce wprost - bo brak ci asertywności.
Odpowiedz@Bedrana a ja uwielbiam takich jak Ty. Wpierd...sz się w cudze życie z buciorami. Mówisz co i jak kto ma robić. A sama jesteś posłuszna jedynemu słusznemu systemowi. Ciepło pozdrawiam
Odpowiedz@Rzezzzznik: Ojojoj! Uważaj, żebyś się nie zesrał. Nie mówię ci co masz robić, a już na pewno w nic ci się nie wpier..lam. Mówię tylko za kogo cię mam, aspołeczny, samolubny bufonie. I nie mieszaj w to żadnych "systemów".
Odpowiedz@Bedrana bardzo miło z Twojej strony.
Odpowiedz@Bananananana: Jasne, jasne. Sąsiadka w ogóle miała wielkie szczęście, bo przecież mogłaś jej nawet łomot spuścić. Bo to przecież wszystko jej wina jest. Zaczepia, dupę zawraca, czegoś chce... A jak chce - to powinna warować pod drzwiami od 17 do 22, przynajmniej. To ona chce od ciebie, nie ty od niej, więc niech się postara. Ze swojej strony nie musisz wykazywać żadnej inicjatywy. To ona ma łazić za tobą tak długo, jak będzie trzeba, w końcu jest petentem. Jak znajdziesz dla niej czas - to się doczeka, a jak nie - to nie. I ma jeszcze czelność zgłaszać jakieś pretensje. "Zaznaczam nie wyśmiewam się tu z biednych" Na pewno? A to co jest" "czy tez poprostu ola boga biedna jestem zróbcie mi remont za darmo." Poza tym, za jakie "darmo", skoro sama piszesz, że "cała suma miała pójść z zebranego już funduszu remontowego." Chyba sąsiadka płaci na ten fundusz, jak każdy lokator? I ciekawa jestem, o czym ty byś chciała z nią POROZMAWIAĆ w ten poniedziałek, skoro, właściwie, już nie było o czym mówić?
OdpowiedzWywieś kartkę na drzwiach: Proszę dzwonić, pukanie zepsute. I po kłopocie.
Odpowiedz@tatapsychopata ludzie i tak będą pukać. Ile razy już to widziałam.
Odpowiedz@Ahmik: Wiem. Miałem taką kartkę na drzwiach, niektórzy nie rozumieli słowa pisanego.
Odpowiedz