Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Temat na czasie - chore dzieci w przedszkolach. Nasza pociecha, dziś już…

Temat na czasie - chore dzieci w przedszkolach.

Nasza pociecha, dziś już dumna uczennica drugiej klasy podstawówki, chodziła na początku do kameralnego, prywatnego żłobka. Oddaliśmy tam pod opiekę dopiero, gdy miała 2 latka, bo niestety nie byliśmy w stanie już tak układać planów w pracy, żeby któreś z nas mogło z nią zostać w domu. Płaciliśmy jak za zboże, bogaczami nie jesteśmy, ale wyboru nie mieliśmy za bardzo. Żłobek droższy niż konkurencja, ale za to maleńkie grupy, głośno reklamował się, że oferuje serdeczną, indywidualną opiekę, co było dla nas ważne. Nasza córa była nieśmiałym, wycofanym dzieckiem, dosłownie przyklejonym do mamusi. Nasza mała jednak długo tam nie pochodziła ze względu na pewne zdarzenie.

Na początku każde dziecko sporo choruje, każdy to wie, byliśmy na to przygotowani. Podchodziliśmy do tego poważnie, nigdy nie posyłaliśmy młodej do żłobka, gdy źle się czuła lub miała objawy przeziębienia. Z czasem było lepiej, a mimo to nadal często nam się zdarzało, że gdy odbieraliśmy ją ze żłobka, opiekunka mówiła, że mała była osowiała i chyba jest chora, więc lepiej, żeby kilka dni została w domu. I zawsze posłusznie to robiliśmy, choć potem w domu nic takiego nie obserwowaliśmy. Pytaliśmy czy może ten brak energii nie wiążę się z tym, że mała zwyczajnie źle znosi rozłąkę z nami - zostaliśmy dosłownie wyśmiani.

Z czasem zauważyłam, że sporo osób krytykuje ten żłobek za notoryczne odsyłanie dzieci do domu pod byle pretekstem. Widziałam też osobiście, jak rodzice wykłócali się pracownicami, że dzieci na pewno nie są chore (wtedy uważałam, że to żenujące i nieodpowiedzialne). Wiadomo, że takim opiniom nie można wierzyć bezwarunkowo, ale zaczęło się to pokrywać z moimi obserwacjami.

Do senda, czyli do zdarzenia, po którym definitywnie zabraliśmy młodą z tego żłobka.

Dyrektorka żłobka dzwoni do mnie wczesnym popołudniem, żeby zabrać młodą, bo ma gorączkę. Byłam totalnie zaskoczona - tak szczerze, naprawdę nic nie wskazywało na infekcję, zaczęłam po drodze rozmyślać czy to może nie jakieś zatrucie pokarmowe czy inne świństwo.

Wpadam do żłobka, wychodzi do mnie opiekunka z małą. Mała nie miała absolutnie ciepłego czoła, więc spytałam, skąd pani wie, że ma gorączkę. Pani odpowiedziała, że mała marudziła przy drugim śniadaniu, nie chciała jeść, wyglądała na ospałą. Pani wraz z koleżanką położyły ją na podłodze, ściągnęły spodenki i majtki i MIMO WYRYWANIA SIĘ I PŁACZU córy wsadziły jej termometr do pupy, a ten wskazał całe 37,3 stopnia. Powiem, dla osób, które się nie orientują, że od temperatury mierzonej w odbycie należy odjąć 0,5 stopnia, a u dzieci w tym wieku temperatura 37 stopni jest uznawana za normalną. Plus opiekunkom w żłobku nie wolno mierzyć temperatury dzieciom w odbycie.

Po prostu wyszłam z siebie. Teraz to ja byłam tą matką-wariatką wykłócającą się z personelem. Przede wszystkim o to, jak można małemu dziecku na siłę ściągać ubranie i wsadzać coś w odbyt.
Złożyłam skargę do dyrekcji - panie nagle zmieniły wersję wydarzeń, stwierdziły, że wcale nie mierzyły w pupie tylko na skroni i wyszło ponad 38 stopni.

Młoda oczywiście więcej do żłobka nie poszła. Próbowaliśmy nawet złożyć skargę w urzędzie gminy, gdzie z niechęcią ją przyjęto, a następnie pewnie wylądowała w koszu, bo jak się okazało dyrektorka jest z włodarzami miasta w przyjacielskich stosunkach.
Niemniej jednak skarg chyba było na tyle dużo, że w końcu żłobek się zamknął.

zlobek

by ~elzbietatrzecia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
1 27

Może się nie znam, ale czy wkładanie dziecku czegoś w odbyt (zwłaszcza siłą) nie podpada przypadkiem pod czyn pedofilski, który kwalifikuje się do natychmiastowego wezwania policji?

Odpowiedz
avatar singri
7 9

@Crannberry: Nie zdziwiłabym się. Znaczy można się bronić, że czynność ta nie miała podłoża seksualnego, ale mimo wszystko pozostaje to molestowanie. Ja bym się BARDZO czepiła kwestii higieny. Na miejscu nawet nie autora, ale innego rodzica, zabrałabym dziecko ze żłobka, bo jaką mogę mieć pewność, że ten termometr został potem zdezynfekowany? Pamiętam, jak urodził się jeden z moich braci, początek lat 90. Nie wiem czemu, ale mama nie mogła kupić termometru. Był jeden, "ogólnorodzinny", ale mama nie chciała wkładać go dziecku w odbyt, a potem innym członkom rodziny pod pachę (ble...). Położna środowiskowa przyniosła jej własny. W opakowaniu, poza termometrem, była chyba z setka takich małych "kondomów" i położna tłumaczyła mi, że to się zakłada, mierzy się temperaturę, a potem można wyrzucić, założyć nowe i od razu mierzyć następnemu dziecku... Tak, to jeszcze...

Odpowiedz
avatar helgenn
-1 11

@Crannberry: nie nawiązuję do historii, bo ta jest piekielna, tylko do twojego komentarza. Czasem trzeba podać dziecku lek siłą, nawet i w czopku i czy wtedy można mówić o molestowaniu albo znęcaniu się nad dzieckiem?

Odpowiedz
avatar gawronek
11 11

@helgenn podanie leku w czopku czasem to konieczność, do tego zlecona przez lekarza - czyli osobę wykwalifikowaną. Mierzenie temperatury doodbytniczo to widzimisię opiekunek bez wykształcenia medycznego. Pomijam już fakt że temperaturę można też mierzyć na inne sposoby. Do tego mamy do czynienia z osobą nieletnią, więc wszystkie sprawy medyczne wymagają zgody rodziców.

Odpowiedz
avatar Crannberry
18 20

@helgenn: Leki podaje dziecku rodzic na zalecenie lekarza albo personel szpitala za zgodą rodziców. Tutaj bez zgody rodzica naruszono nietykalność cielesną dziecka i nie był to zabieg ratujący życie. Mamy 21 wiek i temperaturę od wielu lat można zmierzyć i w inny sposób niż wkładając komuś termometr w odbyt, więc motywacja tej pani, która zdecydowała się zrobić to akurat w ten sposób jest też co najmniej zastanawiająca. Juz nie wspominając o kwestiach sanitarnych Gdyby ktoś tak postąpił wobec osoby dorosłej (zdarcie siłą ubrania i wpakowanie czegoś w odbyt), miałby sprawę karną co najmniej z 3 paragrafów

Odpowiedz
avatar dayana
-3 9

@Crannberry: Byłby, gdyby dzieci w tym kraju miały prawo do intymności. Jak ktoś ma nagie zdjęcia swojego dziecka na telefonie i je innym pokazuje to też nic innego jak rozprzestrzenianie treści pedofilskich, a uznaje się to za normalne.

Odpowiedz
avatar singri
3 3

@dayana: Kto uznaje, ten uznaje... Powoli coś się zmienia, ale niestety bardzo powoli.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 4

@dayana: pół biedy, jeśli tylko pokazują, gorzej jeśli wrzucają do sieci. To już jest chore do potęgi

Odpowiedz
avatar mama_muminka
6 6

@Crannberry Nie jest czyn pedofilski, ale jest to przemoc wobec dziecka.

Odpowiedz
avatar kurzajka
-1 1

@Crannberry Trzebaby się zastanowić, czy NAPRAWDĘ uważa się, że był tu podtekst sek.ualny, bo wykreować swoje dziecko na ofiarę pedofila żeby dać komuś nauczkę, to trochę też krzywda dla dziecka...

Odpowiedz
Udostępnij