Wdałam się dziś w dyskusję z koleżanką mojej mamy, czego efektem było to, że i przez mamę i przez jej koleżanką zostałam sklasyfikowana jako bezczelna, roszczeniowa gówniara.
Koleżanka mojej mamy, niejaka pani Marlenka, jest nauczycielką nauczania początkowego. Pani ta uwielbia narzekać na swój zawód i w zasadzie nigdy nie słyszałam, aby powiedziała coś pozytywnego o swojej pracy. Moja mama przyjaźni się z nią od wielu, wielu lat i już jako dziecko słyszałam jak pani Marlenka wyrzuca z siebie żale na dyrekcję, rodziców, dzieci i w ogóle wszystko, co z pracą związane. Przez 20 lat nic się nie zmieniło i dalej, gdy pani Marlenka odwiedza mamę słyszę jak powtarza te same teksty.
Pani Marlenka odwiedziła mamę także dzisiaj. Ponieważ z mężem mieszkamy razem z rodzicami (dom podzielony na dwa mieszkania), gdy wpadłam na panią Marlenkę u rodziców, zaczęła mnie przepytywać, z tego co u mnie słychać i usiadłam z nimi napić się herbaty. Pani Marlenka swoim zwyczajem dręczyła nas swoimi żalami. Na ogół nie komentuje tego, ale dziś opowiedziała historię, że w pierwszej klasie ma chłopca o imieniu Kevin. I cóż z tego, powiecie? A no to, że pani Marlenka uznała za stosowne na samym początku roku robić sobie na forum klasy żarty z jego imienia. Zaśmiewała się w głos z tego, że pytała dziecko czy często jest samo w domu albo czy był w Nowym Yorku. Uważała to, że strasznie śmiesznie, że maluch był zmieszany i nie rozumiał tych pytań. Również nie omieszkała wyrazić swoich zachwytów nad tym, że inni uczniowie z klasy zaczęli po jakimś czasie powtarzać po niej te żarciki, najprawdopodobniej nawet nie rozumiejąc, o co w nich chodzi. Później przeszła do tego, że wraz z rodzicami innymi nauczycielami robią sobie regularne podśmiechujki z imion i nazwisk podopiecznych, a nawet cieszyła się z tego, że i rodzice innych dzieci czasem świetnie bawią się razem z nimi. Podobno jedna z matek nawet pochwaliła się, że powiedziała swojemu dziecku, że takie czy inne imię kolegi z klasy jest głupie, bo "niech dziecko wie".
Po pewnym czasie zapytałam pani Marlenki, czy uważa za stosowne wyśmiewać się z imion, a tym bardziej nazwisk, dzieci, czy może raczej powinna dać dobry przykład i nie prowokować dzieci do robienia sobie żartów czy gnębienia kolegów z powodów, na które nie mają wpływu. Pani Marlenka obruszyła się, że nie mam poczucia humoru i jej się też coś od życia należy. Rozpętała się całkiem paskudna dyskusja, a koronnym argumentem pani Marlenki było to, że wszystko jest winą rodziców, a nie jej, bo dają dzieciom głupie imiona. W tym momencie zapytałam jej, czy jej syn Andrzej często się denerwuje. Pani Marlenka oczywiście nie skumała żartu, więc jej go wyjaśniłam. Oczywiście jej zdaniem, gnębienie jej syna z powodu jakiegoś filmiku z internetu byłoby niedorzeczne, bo Andrzej to normalne imię.
Gdy wyciągnęłam argument o tym, że może te dziwne imiona nie wzbudzały by takich kontrowersji, gdyby rodzice i nauczyciele nie wmawiali dzieciom, że są nienormalne, jak wiadomo człowiek nie rodzi się nietolerancyjny, a staje się takim pod wpływem otoczenia. Tu już pani Marlence skończyły się merytoryczne argumenty, bo wyciągnęła takie asy z rękawa, że gówniara jej nie będzie pouczać i ona pamięta jak w osranych pampersach latałam. Moja mama stanęła za nią murem i stwierdziła, że nic nie wiem o życiu.
Herbatki nie dokończyłam. Za to ręce, witki i co tam jeszcze, opadły mi do samej ziemi.
nauczyciele
Co za sfrustrowana stara rura! Głupia krowa. Jak rodzice mądrzy to powinni na nią kuratorium ściągnąć. Musi mieć baba dobre tyły czy coś.
Odpowiedz@Mumei: To nie nauczycielka, to sadystka. Powinna stracić pracę.
OdpowiedzSzacun autorko.
OdpowiedzPrzykre, że Twoja mama stanęła po jej stronie, ale tylko udowodniła, że masz rację. Niech sobie Marlenka uważa, że imię jest głupie, ale nie ma prawa go komentować przy dziecku. Kiedyś na praktykach miałam w klasie dziewczynę o bardzo, ale to bardzo dziwnym imieniu (nie napiszę go, bo jest charakterystyczne i nigdy nie spotkałam nikogo innego o tym imieniu). I tak szczerze, uznałam to imię za brzydkie i krzywdzące dla dziecka, ale do głowy by mi nie przyszło, żeby cokolwiek powiedzieć.
OdpowiedzWłaśnie robię studia nauczycielskie w Irlandii. Nie tylko nie wolno mi czegoś takiego robić (oczywiście nie zamierzam), ale też muszę stanowczo reagować, jeśli ktoś to robi. Gdybym zrobił coś podobnego, to być może miałbym poważną rozmowę i dostał drugą szansę. Być może. Albo od razu bym wyleciał.
OdpowiedzMoże ta pani sama była obiektem kpin i dlatego uważa to za normalne? Marlenka to tradycyjne czeskie ciasto - miodowe blaty przekładane kremem budyniowym, polane czekoladą ;)
Odpowiedz1. Wyśmiewanie 2. Publicznie 3. Dziecka 4. Ze względu na coś, na co nie ma wpływu 5. I czego przynajmniej do osiemnastki nie może zmienić to jakieś pięciokrotne combo sku*wysynstwa. Skoro Marlenka jest tak mocna w gębie, może niech pójdzie wyśmiać kuratora i koniecznie opowie, jak potoczyła się jej dalsza kariera
Odpowiedz@Crannberry: 6. Przez pedagoga
OdpowiedzCo za babsko. Ale niestety przed podjęciem pracy w szkole nie trzeba zdawać żadnych testów psychologicznych, które zweryfikowałyby czy dana osoba w ogóle nadaje się do pracy z dziećmi.
OdpowiedzTa pani nazywa się jak czeski torcik orzechowy.
Odpowiedz@xpert17: Imię w historii jest raczej zmienione.
Odpowiedz@Armagedon: No i? Do każdego imienia można się przyczepić. Zawsze coś się znajdzie.
OdpowiedzSuchorypa, Suchowlaz, Pizło, Fiut, Siurek, Knotek, Kołtun, Drewniak, Kuciapa, Jebut, Kiełbasa, Barłóg, Pędzimąż, Pinda, Bucior, Bubel, Bzibziak, Pierdas, Paskuda, Beksa, Bełkot, Bezcipka, Bezcyc, Błachuj, Chu_jdus, Ch_uj_eba, Cipa, Stróż, Cieć, Cichowlaz, Ciota, Cnota, Ruchacz, Dymała, Duplaga, Dymacz, Dziąsło, Fujara, Głąb, Gnida, Hachuj, Kutas, Krowiryj, Krzywyzwis, Kuśka, Lepkacipka, Małolepszy, Męczywór, Moczygęba, Niemyta, Ojczenasz, Ostrymocz, Palcófka, Posuwaj, Prukała, Psikuta, Stanik, Stęchły, Wędzonka, Żygadło... i wiele, wiele innych. Nie wierzę, by ktoś - czytając to - choć raz nie parsknął śmiechem. Bo te nazwiska SĄ śmieszne (lub ośmieszające), a niektóre wręcz obraźliwe i poniżające. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy - mając takie nazwiska - przekazują je dzieciom, choć WIEDZĄ, że narazi to je na kpiny i dowcipasy i szyderstwa. Przecież nazwisko można zmienić. Z drugiej strony - przy nadawaniu IMIENIA dziecku nie ma w Polsce pełnej dowolności. "Imię nie może być obraźliwe, ośmieszające, nie powinno budzić złych skojarzeń. Urzędnicy oddalają więc takie propozycje jak Belzebub, Pioziomka, Kurtyzana, Osama, Ozzy." Czyli - imię nie może być upokarzające, ale nazwisko - już tak? Dlatego mnie nie dziwi, że "nauczyciele wraz z rodzicami robią sobie regularne podśmiechujki z imion i nazwisk podopiecznych". (Podejrzewam, że bardziej z nazwisk.) I niech se robią, o ile NIE ODBYWA SIĘ TO W OBECNOŚCI DZIECKA, lub jego kolegów. A tak już na marginesie. Ileż ja tu czytałam historyjek o MADKACH, lub PATOLKACH, co to hodują swe Dżesiki, Andżeliki, Majkelów, lub Brajanków - i jakoś nikogo nie dziwiły kpinki ze "światowych" imion. Pani Grażyna i pan Janusz - też się raczej (obecnie) ze swymi imionami komfortowo nie czują. Tak że, moim zdaniem, trzymasz trochę kij w tyłku, autorko. Marlenka niczym małego Kevina nie obraziła, nie ośmieszyła i nie poniżyła. Nawiązała żartobliwie do tytułów dwóch filmów dla dzieci, gdzie główny bohater miał to samo imię. Zresztą fajnych filmów, w których Kevin okazał się bardzo sprytnym i pomysłowym dzieciakiem. Napadłaś na nią - to się zaczęła bronić i może palnęła kilka niefortunnych słów. No i wyszła na POTWORA, który gnębi i pomiata dziećmi. Nie przesadzasz?
Odpowiedz@Armagedon: Mnie najbardziej podoba się Pizło, Suchorypa, Krowiryj, Pędzimąż i Dziąsło.
Odpowiedz@Armagedon: dokladnie, nigdy tego nie rozumialam, jak mozna przyjac takie nazwisko lub dac je dziecku, szczegolnie majac wlasna historie wysmiewania
Odpowiedz@Armagedon: Szkoda, że wyluzowanej pani Marlence jakoś nie spodobał się pomysł pośmiania się z imienia jej syna. "Uważała to, że strasznie śmiesznie, że maluch był zmieszany i nie rozumiał tych pytań." - który normalny dorosły człowiek cieszy się z tego, że udało mu się 7-letnie dziecko wprowadzić w zakłopotanie i to jeszcze w sytuacji, gdy są to jego pierwsze dni w szkole? "Również nie omieszkała wyrazić swoich zachwytów nad tym, że inni uczniowie z klasy zaczęli po jakimś czasie powtarzać po niej te żarciki, najprawdopodobniej nawet nie rozumiejąc, o co w nich chodzi." - czyli powtarzała te żarty częściej, bo inaczej dzieciaki by od niej tego nie przejęły. To już nie jest jakiś tam żarcik rzucony na rozluźnienie atmosfery, tylko podchodzi pod bulling. "Później przeszła do tego, że wraz z rodzicami innymi nauczycielami robią sobie regularne podśmiechujki z imion i nazwisk podopiecznych," - ile w szkole może być uczniów o nazwiskach typu wymienione przez Ciebie? Czyli prawdopodobnie robią sobie te podśmiechujki z zupełnie normalnych nazwisk. Bo pośmiać się można z każdego imienia i nazwiska, nawet na Katarzynę Nowak i Jana Kowalskiego znajdziesz śmiesznie powiedzonka i przekręcenia nazwisk i imion albo dwuznaczne żarty. Trochę to biedne nastawienie do życia. Wiem, że Twoją specjalnością jest pisanie komentarzy "na przekór" i wybieranie sobie z historii tych fragmentów, które akurat pasują Ci do argumentacji, no ale serio... Odnośnie grażyn, januszy, brajanów, karyn etc (celowo z małej, bo weszły już do języka polskiego jako rzeczowniki) - to nie są żarty skierwone w konkretną osobę. Znam Januszy, Grażyny, Dżesikę, Karinę - żadna z tych osób nie spotyka z przytykami dotyczącymi imienia. Chociaż może od takiej pani Marlenki by się spotkały - kto wie.
OdpowiedzZ relacji wynika, ze rodzice nic z tym faktem nie robią, bo by się skarżyła pewno że rodzice się o żarty czepiają. Ja bym tam burze stulecia w szkole wywołał w takiej sytuacji.
OdpowiedzDzieci niestety biorą przykład z dorosłych i trzeba uważać, co się mówi. Gdyby publicznie wyśmiewała się z mojego dziecka to długo by nie pracowała.
OdpowiedzMam bardzo nietypowe imię - z gatunku tych zagranicznych i bardzo rzadko spotykanych w Polsce. Mam prawie 30-tkę na karku i nigdy nie spotkałam kogoś, kto nazywałby się tak samo. Miałam to "szczęście", że mimo wychowywania się w dość patologicznym środowisku (małe wsie, okolice dawnych PGRów, dużo alkoholu, bezrobotnych i kompletnie niewykształconych ludzi, których największą ambicją życiową było dorobienie na kolejną butlę), tak nigdy nie spotkałam nikogo, kto piętnowałby mnie bądź wyśmiewał z powodu imienia. Wręcz przeciwnie! Ale nie wyobrażam sobie co musi czuć małe dziecko, kiedy ma problemy przez coś, na co nie ma nawet kompletnie żadnego wpływu i czego nawet nie rozumie... Najgorsze jest to, że środowisko podchwytuje takie zachowania i je powiela. Koszmar. I to wychodzi od kogoś, kto powinien dawać przykład! PS. Bardzo, bardzo lubię swoje imię i nie zamieniłabym je na żadne inne :)
Odpowiedz