Kontynuacja historii
https://piekielni.pl/89739#comment_1159872.
Na początku dziękuję większości z was za wsparcie, za wasze komentarze. Wasze słowa pozwoliły mi zaufać sobie, że mam prawo czuć się źle w tej sytuacji. Wychowałam się w lekko patologicznej rodzinie u przez to mam problem z określaniem co jest ok, a co nie. I już wcześniej wpakowałam się w toksyczny związek.
Próbowałam jeszcze rozmawiać z partnerem, tłumaczyć moje stanowisko. Przedstawiałam, że nie czuję się dobrze, że mam wrażenie, że muszę z nim jeździć gdziekolwiek zechce, bo inaczej znajdzie zamiennik. Zwłaszcza, że groził mi zerwaniem, jeśli będę robiła problemy.
A ja nie będę go pilnowała przecież. Powtarzał tylko argumentację, że przecież nie będzie z nią uprawiał seksu. Dodał, że łóżka przecież będą osobne. W tej sytuacji powiedziałam, że faktycznie to chory związek, w którym partnerka zabrania czegoś partnerowi - więc mu nie zabraniam, niech jedzie, ale ja z kolei nie muszę znosić jego jeżdżenia z byłymi kochankami na dwuosobowe wakacje, nie muszę znosić tego, że wycieczka (z 10 w tym roku) jest ważniejsza niż moje uczucia.
Zerwałam z nim. Jeśli kogoś interesuje moja historia - trzymajcie kciuki, żebym nie wróciła, bo on powtarza, że mnie kocha najbardziej na świecie. I że robi dla mnie wszystko, a ja ciągle jestem niezadowolona.
związek
No rzeczywiście zrobi dla Ciebie wszystko, tylko nie coś tak prostego, jak nie pojechanie gdzieś w byłą partnerką seksualną. Ale odkładając nawet na bok sytuację z wyjazdem - to, że on Cię szantażował rozstaniem skreśla go jako partnera. Trzymaj się :)
Odpowiedz@Ohboy: No, ale to typowe zachowania manipulanta - "tak się dla ciebie poświęcę, że zrobię wszystko, ale nie to czego akurat oczekujesz, bo twoje oczekiwania są chore i nie będę cię wspierał w twojej paranoi".
Odpowiedz@digi51: Sama prawda. (Widzę, że napisałam przypadkiem "W byłą" zamiast "Z byłą", hehehe.)
Odpowiedz@digi51: Czasami to prawda i naprawdę ktoś ma tak wygórowane oczekiwania, że żaden normalny człowiek nie jest w stanie ich spełnić. Ale to nie jest jeden z tych przypadków. Wyjazd we dwójkę z byłą czy byłym, spanie w jednym pokoju... No bez jaj. Jeszcze gdyby oboje byli w poważnych związkach, wszyscy się znali, lubili i szanowali, to może, ale i tak dziwna sytuacja. Ale jeśli mnie pamięć nie myli, to ona właśnie rozstała się ze swoim facetem, cały czas czuje miętę do byłego chłopaka, i właśnie po rozstaniu z obecnym chce jechać razem z byłym na urlop. Sytuacja raczej klarowna i nikt trzeźwo myślący nie powinien się na to zgadzać, będąc na miejscu autorki.
Odpowiedz@pasjonatpl: czekam na bohaterskie wyznanie chlopaka- no patrz ona sie probowala dobierac, ale ja bohatersko odmawialem!
Odpowiedz@bazienka: Nie chodzi mi o tę konkretną sytuację. Po prostu są ludzie, którzy chcą coraz więcej. Zgodzisz się na coś, a po jakimś czasie zażąda więcej, a potem jeszcze więcej. Każde pójście na ustępstwa książę/księżniczka widzi jako słabość i próbuje wejść ci na łeb.
Odpowiedz@pasjonatpl: to sie nazywa progresowanie i tak, masz racje
OdpowiedzI jeszcze takie wmanewrowywanie w poczucie winy - ja cię tak kocham, nieba ci przychylam, a ty ciągle niezadowolona...
Odpowiedz@fursik w ciągu tygodni po rozstaniu mówił inne, gorsze rzeczy żebym tylko czuła się winna.
OdpowiedzBrawo !!! Tylko teraz wytrwaj w swoim postanowieniu i nie wracaj do tego toksyka. Z czasem będziesz się czuła coraz lepiej, jakby ktoś ci wielki ciężar zdjął z pleców.
Odpowiedz@Mavra: Prawdę mówiąc już czuję się lepiej :)
OdpowiedzZ Twoich komentarzy pod poprzednią historią wywnioskowałam, że wierzysz w to, że ten facet to taki przytulaśny, naiwny miś, który nie uważa tego pomysłu za coś nagannego, bo jest taki nieporadny i naiwny. No to mam nadzieję, że już zmieniłaś zdanie.
Odpowiedz@digi51: często mam wrażenie, że on po prostu nie rozumie relacji międzyludzkich. Bezrefleksyjnie wierzy we wszystko, co ludzie mu mówią, więc nadal jestem skłonna wierzyć, że on naprawdę nie zamierza mnie zdradzić, ale no, to i tak niewiele zmienia w tej sytuacji.
OdpowiedzJeżu kolczasty, jaki piękny manipulant… Podejrzewam, że jedną z przyczyn, dlaczego związał się akurat z tobą, jest to, że przez swoje doświadczenia z domu masz zaburzone postrzeganie, co jest normalne, a co nie i można ci wmówić, że to w tobie jest problem, a nie w jego zachowaniu. A teraz będzie cię wpedzal w poczucie winy. Domyślam się, że może być ci trudno zapomnieć o nim, bo zdążył już zbudować image pana idealnego, a ty zdążyłaś się w tej ułudzie zakochać. Trzymaj się i życzę ci dużo siły!
OdpowiedzZrobi dla Ciebie wszystko, poza wyjazdem z była kochanką na wakacje :D Skoro takiej pierdoły nie zrobi, to co bedzie w wypadku większego problemu? Ustaliu ze ślub z Tobą we wrześniu, a jak nie chcesz, to weźmie go z byłą kochanką? :D
Odpowiedz@livanir: Tak by chyba było najlepiej :D
OdpowiedzEhh, te psychologiczne zagrywki. Ja na szczęście już nie zbyt się daje złapać ale czasem trudno jest włączyć rozsądek. Jeśli facet z którym jesteś grozi Ci czymkolwiek to wiej. To nie związek a jakaś patologiczna relacja. Jeśli potrzebujesz czasem pogadać o tym co jest normalne a co nie to możesz napisać :)
Odpowiedz@este1: Właśnie ta groźba przeważyła szalę :) gdyby jej nie zastosował, mógłby mi się uruchomić mechanizm wydaje-mi-się-znowu-przesadzam. W mojej rodzinie ciągle tak było. Ja mam zadbać i uczucia i komfort całej rodziny, a gdy tylko coś mi się nie podobało, dostawałam ochrzan lub pełne politowania spojrzenia, że znów wymyślam i lepiej bym poszła posprzątać a nie... Potem poznałam partnera, który wydawał się księciem z bajki, a po latach wyśmiewał mnie jak moja rodzina i stosował przemoc psychiczną. I chyba fizyczną, nawet nie wiem bo w sumie bić mnie nie bił.
Odpowiedz@Bojaniepamietamnicku1: oooo pani "wydaje-mi-się-znowu-przesadzam" poczytaj o GASLIGHTINGU, modelowy przypadek
OdpowiedzDasz radę. Uwierz w to. Bardzo często pomaga powtarzanie czegoś sobie. Ja "mówiąc do siebie" przestałam uważać siebie i swojego życia za beznadziejne. Dość mocno się zmieniłam. Trwa to, ale tylko myślenie pozytywnie pomagało mi przetrwać. Będzie lepiej. Musi być. Po to się staram. Itd Manipulacja od najbliższych to straszna rzecz. Pamiętam domowe kłótnie, słowa mamy "odezwiesz się do ojca/dziadka to mnie nie kochasz" itd. Ciężko zrozumieć małemu dziecku, a nawet nastolatce jak postąpić dobrze. Masz możliwość odciąć się od toksycznej osoby. Uwierz w siebie. Ja lata pracowałam by siebie zaakceptować i umieć walczyć o siebie. Praca nad sobą trwa całe życie :)
Odpowiedz@AnitaBlake: Od lat pracuję nad sobą i robię postępy. Kiedyś uważałam, że muszę udawać, że nic mnie nie denerwuje, nic nie rani, bo racjonalnie rzecz ujmując, oni mają prawo...
OdpowiedzDziewczyno uciekłas od toksyka i manipulatora. Nie bądź głupia i nie wracaj po kilku gładkich słówkach. Wiesz jak się takie coś kończy? Zdradami, nieszczęściem i zerowym poczuciem własnej wartości. To zawsze będzie twoja wina, zawsze ty zrobisz coś co go zezłości. Nie niszcz sobie życia. To nie jest normalne, że partner jedzie z eks partnerką na weekend.
OdpowiedzWell done!! Trzymam kciuki za Ciebie.
OdpowiedzTwoją poprzednią historię (z komentarzami) przeczytałam dopiero teraz i pozwól, że wyrażę nieco odmienną opinię niż reszta. Po pierwsze, pytanie zasadnicze brzmi - czy masz do swojego faceta zaufanie? Czy wierzysz mu, że cię kocha? Czy masz pewność, że gdyby na tym wyjeździe do czegoś doszło - on by ci o tym powiedział? Pod poprzednią historią pisałaś, że przez cały okres trwania waszego związku NIGDY, przez chwilę nawet, nie pomyślałaś, że mógłby cię zdradzić. Więc dlaczego sądzisz, że zrobi to teraz? Myślę, że gdyby chciał cię zdradzać - mógłby to robić cały czas (nawet z poprzednią partnerką), tym bardziej, że kobiety na niego "lecą" i okazji do zdrad miałby prawdopodobnie mnóstwo. Wygląda więc na to, że największym problemem jest dla ciebie fakt, że towarzyszką podróży miałaby być jego była... nawet nie dziewczyna, tylko kobieta, z którą kiedyś sypiał. Bez zobowiązań. Z których to relacji zrezygnował łatwo i bez żalu, gdyż, jak sadzę, zakochał się w tobie i chciał być tylko z tobą. Nie ukrywał przed tobą ani istnienia byłej partnerki, z którą nie zerwał kontaktów koleżeńskich, ani formy łączącego ich wcześniej układu. Nie sądzisz, że mógł się poczuć dotknięty twymi podejrzeniami (a wręcz pewnością), że zamierza cię zdradzić? Przecież gdyby tylko mu na tym zależało - mógłby bzykać ją nadal, nawet bez wyjazdu. I moje zdanie jest takie, że jak facet NIE CHCE "skorzystać", to po prostu nie skorzysta i tyle. Zerwałaś z nim "na wszelki wypadek", żebyś "w razie co" mogła powiedzieć "tak, przespał się z nią, ale już nie byliśmy razem". Bo bardziej od samej zdrady boisz się upokorzenia i odrzucenia. Dlatego to ty pierwsza postanowiłaś go odrzucić. A co, jeśli na tym wyjeździe, mimo wszystko, do niczego nie dojdzie? A jeśli dojdzie to tylko dlatego, że swoim zerwaniem dałaś mu carte blanche? A co, jeśli on uparł się na ten wyjazd, żeby ci UDOWODNIĆ, że jest lojalny i twoje obawy są bezpodstawne? Ja wiem, że to i tak nie byłoby do sprawdzenia, ale myślę, że akurat ten facet nie miałby oporów przed powiedzeniem prawdy - tobie zostawiając decyzję, co dalej zrobić z tym faktem. Ale, oczywiście, mogę się mylić. Sprawa druga, moim zdaniem dość ważna (o ile nie ważniejsza). Pod poprzednią historią wspominasz, że twój partner jest aktualnie na etapie "szukania pierścionka" dla ciebie. Znaczy, związek nabrał konkretnego kształtu i zrobił się poważny. Toteż kilka rzeczy mnie zastanawia. Co zrobiłabyś, gdyby sytuacja jak wyżej zaistniała już po ślubie (czego nie możesz wykluczyć)? Złożyłabyś papiery rozwodowe? A może po ślubie nie byłoby problemu z twoim wyjazdem, bo już budżet byłby wspólny? Masz oszczędności, z których nie chcesz korzystać w celach podróżniczych. Twój facet o tym raczej wie. Ponieważ on zarabia więcej - stać go na finansowanie SWOICH wyjazdów na bieżąco. Nie mógłby, zważywszy wasze dalsze plany na przyszłość, sfinansować ci (lub choćby dorzucić się) kilku twoich wyjazdów? A może nie chce, bo wie, że masz pieniądze, tylko nie chcesz ich ruszyć? A może te wyjazdy wcale cię nie rajcują, uważasz je za stratę czasu i kasy? Więc wolisz ją gromadzić na jakieś ważniejsze cele? Piszesz, że ta turystyka stanowi dla twojego chłopaka bardzo ważny aspekt życia. A jak wyobrażałabyś sobie owo hobby po ślubie? Bo jest to, nie ukrywajmy, hobby dość kosztowne. Zatem musiałoby być finansowane z budżetu CHYBA JUŻ wspólnego? Czy nie? Czy nadal miałoby być "twoja kasa", "moja kasa", "moje oszczędności"? Na razie nie zanosi się na to, żeby twój partner był skłonny zrezygnować choćby z jednego wyjazdu, który sobie zaplanował. Jeśli miałoby tak być również po ślubie, raczej nie miałabyś łatwo, bo on mi trochę na Piotrusia Pana wygląda. I to chyba byłby większy problem, niż zazdrość i ewentualne/domniemane zdrady. PS Mieszka(cie/liście) razem?
Odpowiedz@Armagedon: Bo ta historia ma nieco więcej aspektów niż tylko zdrada w najbardziej ordynarnym sensie. Dla mnie to co jest tu najbardziej nie w porządku to nie poszanowanie pewnej granicy postawionej przez autorki. Turystyka to ważny aspekt jego życia i chciał spędzić weekend w górach ze swoją babą. Ale, skoro to dla niego takie ważne, zamiast jej to zasponsorować, bierze po prostu inną babę na ten wyjazd. I tak, jak dla mnie ma ogromne znaczenie, że kompanem miałaby być kobieta. Pomijając ewentualne ruchy posuwiste, takie wyjazdy świadczą o raczej dobrym porozumieniu dwójki ludzi. Osobiście - ja nie chcę, żeby mój facet budował sobie jakieś specjalne relacje z innymi babami. Niech sobie ma znajome, koleżanki, ale żadnych przyjaciółeczek. Tak naprawdę każdy jego zaangażowanie w jakąś relację z inną kobietą to doza zaangażowania mniej w związek. I tak, z facetami jest inaczej, bo jeśli facet jest heteroseksualny, nie ma niebezpieczeństwa, że się nagle w koledze zakocha albo stwierdzi, że woli żyć z nim, bo się z nim lepiej rozumie niż ze mną. Uprzedzając argumenty, że skoro odejdzie do innej baby to znaczy, że mnie nie kocha. Żadne uczucie nie jest dane raz na zawsze, chyba, że w filmach. Zanim pojawi się miłość, trzeba ją najpierw wypracować, a potem, aby nie zgasła po prostu o nią dbać. I dużo związków rozwala się, bo jedna ze stron ucieka wypłakiwać się do przyjaciela/przyjaciółki i zaczyna się w "przyjaźń" bardziej angażować niż w związek. Jeśli autorka mówi, że taka sytuacja przekracza jej granice tolerancji to partner może próbować przedstawić sytuację ze swojej perspektywy - zrobił to, ona nadal nie czuje się komfortowo z tą myślą. Tak naprawdę to zostaje tylko wypracować kompromis albo się rozstać. I lepiej, że właśnie przed ślubem. Podsumowując, mnie osobiście w tej sytuacji nie mierziłaby myśl (a przynajmniej nie tylko) o tym, że dojdzie między nimi do seksu, tylko to, że takie sytuacje to pierwszy krok do tego, żeby partnerka zaczęła być w oczach faceta "zbędna" - skoro można pojechać na weekend w góry z koleżanką, to i pogadać i pozwierzać się i podzielić problemi można z kimś innym,a do seksu też się jakaś znajdzie. Więc na czym ma polegać wyjątkowość relacji z własną kobietą, jeśli we wszystkim można ją zastąpić kimś innym?
Odpowiedz@Armagedon: Zerwałam z nim również przez groźby, że jeśli zamierzam mu robić jakiekolwiek problemy, to ze mną zerwie. Biorąc pod uwagę, że nie pierwszy raz mi powiedział, że ze mną zerwie jeśli czegoś nie odpuszczę... A nie podoba mi się, że ktoś próbuje mnie zmusić do akceptacji czegoś co mnie rani szantażem. Nawet nie chodzi mi o to, że on coś planuje, ale myślę że ona owszem, a że oboje lubią dużo wypić. Nie ufam mu na 100% i uważam, że zakładanie, że partner nigdy nic jest zwyczajnie naiwnością. Lubię wyjazdy i lubię podróżować, ale zarabiam w najlepszym razie połowę tego co on, a za wyjazdy płacę sobie sama. Mam oszczędności, ale są to tak zwane pieniądze na czarną godzinę. Do tej pory jeździliśmy razem na wycieczkę raz w miesiącu, zdarzyło się, że dwa. Co do wspomagania... Sama nie wiem. Jak mówiłam, że nie mam pieniędzy to mówił, że może mi pożyczyć, ale to nie jest rozwiązanie, bo w przyszłym miesiącu musiałabym oddać za poprzednią wycieczkę i zapłacić za następną. Dzielenie się kosztami wedle zarobków nie wchodziło w grę, ponieważ uważał, że nie po to ciężko pracuje żeby kogoś sponsorować. Co do życia po ślubie sama nie wiem, bo jak się kłóciliśmy to mówił, że procentowe dokładanie się do wydatków to dobry plan,a potem że żona zawsze będzie płacić połowę, bo on szuka partnerki, nie utrzymanki. Mieszkaliśmy razem. Było w porządku, choć denerwowało mnie, że muszę go pilnować, bo inaczej okazywało się, że ja na wspólne jedzenie wydaje znacząco więcej od niego.
Odpowiedz@Armagedon: Wiadomo. Różnie można podchodzić do tego, że chce jechać na urlop z jakąś znajomą, bo jego kobieta nie może. Tyle że ta znajoma to jego była, która nie pogodziła się z tym, że ten zostawił ją dla innej, a do tego rozstała się ze swoim chłopakiem. I zdaje się, że przed tym rozstaniem nie była zainteresowana wyjazdem ze swoim byłym, ale teraz jest. To już nie jest lampka ostrzegawcza, tylko wielki reflektor.
Odpowiedz@pasjonatpl: dokładnie tak. Nie miała chłopaka, ciągle chciała się widzieć z moim partnerem, bo potrzebuje pomocy, akurat jest w okolicy itd. Znalazła sobie partnera, kontakt się urwał. Zerwał z nią i nagle ona ma mnóstwo czasu i chętnie pojedzie.
Odpowiedz@Bojaniepamietamnicku1: Aaa widzisz, no to sporo spraw się jednak wyjaśniło. Wobec tego, moje zdanie jest takie, że bardzo dobrze zrobiłaś dając mu kopa. I wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Myślę, że udało ci się uniknąć poważnego błędu, jakim byłoby małżeństwo z tym egoistą i... - nie bójmy się tego słowa - zwykłym kutwą, którego oszczędności, być może, daleko przewyższały twoje.
Odpowiedz@Bojaniepamietamnicku1: O ja pitolę, sorry, ale ten związek nie był normalny. Ja nie rozumiem, że facet nie chce mieć utrzymanki, tak jak i kobieta nie chce sponsorować faceta, ale jeśli występuje spora dysproporcja zarobków to z takim podejściem dochodzi do sytuacji, gdzie de facto prowadzi się oddzielne życia. W razie co na nieco droższy urlop razem nie pojedziecie, bo dla niego będą to grosze, a dla Ciebie spora część pensji. Więc on pojedzie na Malediwy (może z koleżanką), a Ty pod namiot. W ogóle mieszkać razem i kontrolować, co kto je i ile na to wydał. Rozumiem, że to on doprowadził do sytuacji, że musiałaś to kontrolowac, żeby pilnować swojego interesu, ale tak się nie da żyć na dłuższą metę.
Odpowiedz@digi51: "Turystyka to ważny aspekt jego życia i chciał spędzić weekend w górach ze swoją babą. Ale, skoro to dla niego takie ważne, zamiast jej to zasponsorować, bierze po prostu inną babę na ten wyjazd." I to jest właśnie to, o co chodziło mi w drugiej części mojego wpisu. A jeśli autorka - będąc w stałym związku - odkłada pieniądze "na czarną godzinę", to też o czymś świadczy. Jeśli ja chciałabym ze swoim ukochanym wyjechać na romantyczny weekend, a wiem, że nie bardzo go stać (mnie, natomiast, owszem) - to po prostu finansuję ten wyjazd i tyle. Innymi słowy - ZAPRASZAM go na ten weekend. Po prostu. Natomiast, gdyby mój, w miarę zamożny facet, powiedział "wyjeżdżam na wycieczkę, niuniuś, a skoro cię na to nie stać - to zostań sobie w domu", uznałabym, że po prostu ma w dupie, czy ja na tej wycieczce będę, czy nie będę. I nie miałoby dla mnie większego znaczenia, czy jedzie sam, czy w większej grupie przyjaciół, czy z jakąś jedną koleżanką, bo to ostatnie - dolałoby tylko oliwy do ognia. Zwyczajnie uznałabym, że nie jestem dla niego nikim ważnym.
Odpowiedz@pasjonatpl: Tak, oczywiście, też byłabym bardzo niespokojna. Tylko ja w podobnych sytuacjach NIE PODEJMUJĘ "walki", nie stosuję gróźb, daję facetowi całkowicie wolny wybór. Ponieważ wychodzę z założenia, że "z niewolnika nie ma robotnika", a nikogo nie da się zmusić ani do miłości, ani do wierności. Skoro więc sam chce "wystawiać się" na pokusy - niech się wystawia, proszę bardzo. A ja się przekonam, co z tego wyniknie. I jeszcze coś. Ludzie popełniają błędy, zawsze można się potknąć, zrobić coś głupiego, a potem żałować. Osobiście gotowa byłabym wybaczyć zdradę. Lekceważenia, ignorowania, nonszalancji, cynizmu - NIGDY. Dlatego dla mnie ważniejszy był nie sam fakt wyjazdu prawie narzeczonego z inną kobietą, tylko właśnie sposób, w jaki potraktował autorkę. Bezceremonialnie, ironicznie i bez szacunku. Bo "przecież możesz jechać z nami". Ale że koszt tego wyjazdu mógłby pokryć - nie wspomniał.
Odpowiedz@digi51: No widzisz. A po ślubie miałoby być "wszystkie koszty na pół", bez względu na zarobki. Mogłoby się okazać, że autorce pensji zabraknie i będzie zmuszona zaiwaniać na drugim etacie, żeby do tej połówki dołożyć i żeby jej zostało na fryzjera, kosmetyki, ciuchy i kino, albo taksówkę. Opcja druga - zaniżamy standardy i kupujemy wszystko "pod niższą pensję", żeby obie strony było stać. Wtedy autorka cycka się ze swojej pensji do zera, a małżonkowi zera rosną na koncie. A czy w takim układzie jest w ogóle miejsce na jakieś dzieci?
Odpowiedz@Armagedon: czasem mówił, że przecież nie pozwoliłby mi głodować, ale już na tym etapie mu nie wierzyłam. Bo on tak lubił zapewniać, że pieniądze to nie problem, ale rzeczywistość była taka, że jak wpadł na pomysł, że pojedziemy z przyjaciółmi na naprawdę drogą wycieczkę (ok. 10 tysięcy za osobę) to gdy mówiłam, że mnie na nią nie stać, najpierw narzekał, żebym pojechała, bo koszt za dwie osoby jest niewiele wyższy niż za jedną, potem namawiał, bo on mi POŻYCZY. Koniec końców nie pojechał, jsk twierdzi, dla mnie, a ja cały czas mam wrażenie, że jednak dlatego, że nie chciał kosztów pokrywać sam. I cały czas mam takie wrażenie. Jak już było po tej wycieczce to jak się kłóciliśmy, mówił, że on DLA MNIE nie pojechał. Przy wypominaniu aspektu finansowego, nagle zaczął twierdzić, że on by za mnie zapłacił. Ech, wtedy wydawało mi to nieszkodliwe
Odpowiedz@Armagedon: Pomijając wszystko inne. Nigdy nie wpadłbym na pomysł, żeby pojechać z byłą. Nie wpadłbym na pomysł, żeby na wyjazd turystyczny jako zastępstwo wziąć kobietę. Jeśli byłaby np. potrzeba, żeby przenocować jakąś koleżankę (tak, ze bylibyśmy tylko we dwoje) to spytałbym żony co ona na to i gdyby tylko pokręciła nosem to bym odmówił. Jakoś mi sie wydaje, że to właściwe standardy.
OdpowiedzTrzymam kciuki i naprawdę z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy twojej historii. "mam problem z określaniem co jest ok, a co nie." No i jak widzisz, userzy ci podpowiedzieli, że nie tylko wyjazd z inną babą nie jest OK. Niektóre pozostałe sprawy również. "on powtarza, że mnie kocha najbardziej na świecie" Nie wierz mu. Słowa nic nie znaczą. Kobieta kochana najbardziej na świecie nie potrzebuje zapewnień. Ona to wie. A jak twój wybranek zareagował na zerwanie? Przejął się choć trochę? Wziął to na poważnie, czy kompletnie zlekceważył, bo uznał, że to fanaberie i że "do wesela" ci przejdzie?
Odpowiedz@Bedrana: przejął się. Widzieliśmy się od tego czasu, bo trzeba rzeczy zabrać itd. Prawdę mówiąc wygląda jak wrak człowieka. Przygaszony, zmęczony. Sami rozmawialiśmy, że żadne z nas nie może spać. Tak czy inaczej uważa, że rozstanie to dobry plan, bo na tym etapie życia po prostu mamy inne priorytety choć mam wrażenie, że on zupełnie nie rozumie co zrobił źle. Odbiera całą sytuację tak, że ja nie chcę z nim być, bo szukam partnera, który zarabia lepiej, ma większe mieszkanie i będzie mnie utrzymywał. A ja nie chcę partnera, przez którego jestem wiecznie - w najlepszym przypadku - na zero, który bardziej szanuje mogę uczucia, i który przede wszystkim nie grozi mi rozstaniem, żebym "się ogarnęła".
OdpowiedzBardzo dobrze zrobiłaś. Tym gadaniem próbuje wzbudzić w tobie poczucie winy. Olej frajera.
OdpowiedzCiąg dalszy jest taki, że domkneliśmy sprawy, szczerze pohadaliśmy. Zero wrogości. Jak emocje opadną jak najbardziej jakaś koleżeńska relacja. Chociaż on nadal uważa, że w całej sytuacji wina leży po mojej stronie a także, że nasze rozstanie nie jest ostateczne, a raczej, że oboje pomyślimy, dojrzejemy, pójdziemy na przód i może spróbujemy raz jeszcze.
Odpowiedz@Bojaniepamietamnicku1: odetnij się. Też mam za sobą historię z przemocowcem, podobne mechanizmy jak u Ciebie (z wyjątkiem innych kobiet) i też po rozstaniu był "wrakiem człowieka" i teatralnie cierpiał. To jest gra. Mnie się tez wydawało, że coś do niego dotarło i że możemy mieć poprawne relacje. I co? Taki ch*j. Po pół roku normalnych kontaktów uśpił moją czujność i pozwał mnie do sądu o jakis fikcyjny dług, nie ukrywając, że robi to wyłącznie, żeby mnie podręczyć. Najlepiej zerwać jakiekolwiek relacje
Odpowiedz@Bojaniepamietamnicku1 Jak najbardziej ŻADNEJ koleżeńskiej relacji. Wychowałaś się w domu, w którym było ci ciężko zadbać o poczucie wartości oraz granicę, miałaś już związek z toksykiem. Jesteś ostatnią osobą, która powinna mieć koleżeńskie relacje ze swoim toksycznym ex. Nie rób tego sobie, to utrudni twój proces powrotu do równowagi, a prawdopodobnie masz sporo do przepracowania już z domu wyniesione.
Odpowiedz@Bojaniepamietamnicku1: po wszystkim co tutaj przeczytałam powiem tyle: nie wracaj do niego, za nic w świecie. Po prostu nie. To toksyk i manipulator.
Odpowiedz@Bojaniepamietamnicku1: Kimkolwiek by nie był: wyobraź sobie, że mogłabyś resztę zycia spędzić z tym człowiekiem i każdego dnia czułabyś się jak teraz. Sama musisz ocenić czy warto pchać się w takie relacje z takim manipulantem. Ja nie wiem: masz rację czy nie, coś sobie wmówiłaś czy nie. Psychologiem też nie jestem. O sytuacji wiem tylko tyle ile powiesz i tylko Twoją wersję. Jeżeli czułaś się tak jak piszesz to sobie odpuść i nie zawracaj więcej głowy tym człowiekiem, nie wdawaj się w żadne rozgryweczki. Ma grono soich koleżanek niech je uszczęśliwia a Tobie głowy nie zawraca.
Odpowiedzoooo szantaze emocjonalne i przerzucanie odpowiedzialnosci na ciebie dobrze, ze odeszlas, powodzenia w znalezieniu partnera szanujacego twoje granice :)
Odpowiedzja to wlasciwie tak dumam i dumam- on chcial ciebie zaprosic/zabrac na romantyczny weekend i znajac twoja sytuacje finansowa kaze ci za siebie zaplacic? swoja droga moim pierwszym argumentem byloby spoko pojade z toba jak za mnie zaplacisz, w koncu to ty zapraszasz ;)
OdpowiedzZrobi dla ciebie wszystko ale akurat nie to czego potrzebujesz nawet jeśli jest to coś dyktowane zwykłà przyzwoitością. Niech spada na drzewo, mój były też tak robił - w tym wszystkim co niby dla mnie było to zawsze miał jakiś swój interes, a jak chodziło tylko o moje uczucia to byłam roszczeniowa i „wiedziałam, że nie biorę księcia z bajki”. Chciałam pojechać na 1 dzień nad morze razem po półtora roku związku. Ugh. Znaleźć faceta lepszego od takich jak oni nie jest trudno, nie daj się.
Odpowiedz@louie dokładnie jakbym słyszała jego z tym księciem! Teraz, gdy on się stara, żebym wróciła (bez obaw, nie ma szans) opowiada, że nie jest księciem z bajki, ale dopytuje czy naprawdę dla mnie ważniejsze jest że będzie mi otwierał drzwi niż szczera, wspierająca i prawdziwa miłość? Taaa...
OdpowiedzDziewczyno, nie, nie, nie! I jeszcze raz nie!Sama byłam w identycznej sytuacji. Dosłownie. Były zabrał swoją "byłą" kochnkę na imprezę, na którą ja nie mogłam pojechać z powodu braku kasy. Aha, nie powiedział mi o niej. Dowiedziałam się o tym z jej postów na FB. Niby tylko "przyjaciółka" taak... Identyczne tłumaczenie! Z innymi babami też utrzymywał kontakty w necie! Kopnij dziada w zadek i niech spadnie daleko od Ciebie! Uwierz mi, proszę. Wiem, że jak kochasz, to będzie bolało. Ale bardziej boli być upodlanym przez tą szczególnie ważną osobę. Dopiero po tym, jak go pogoniłam- dotarło wszystko do mnie co on mi robił! Tresura. 7 lat, a ja nadal dochodzę do normalności. Najlepsze były argumenty z jego strony, gdy wypisywał sms-y chcąc mnie odzyskać... Goń się buraku! Spadaj do swoich panienek w necie, które dostarczają ci takich "juicy thrills", czego niby nie miał ze mną. Zostaw go, ich idzie w diabły! I zobaczysz, co się będzie działo. Jeśli chciałabyś pogadać, to daj mi znać. Bardzo chętnie Ci pomogę. I mogę Ci pomóc także ze strony psychologicznej ogarnąć tę "brudną kocią kuwetę".
OdpowiedzJak to się stało, ze historia przycięta?
OdpowiedzCóż, teraz bardzo się stara. Chce, żebym do niego wróciła. Gdyby było jak teraz byłoby świetnie, ale... Ale mam świadomość dlaczego się rozstaliśmy. To nie była jedna głupia kłótnia a pół roku ciągłych sprzeczek o wyjazdy, pieniądze i inne. A ja mimo wszystko zdaję sobie sprawę, że gdybym wróciła byłoby wszystko po staremu.
OdpowiedzNawet przyznaje, że on jednak czułby się źle gdybym chciała pojechać we dwoje z innym facetem, ale przecież on jednak nie jedzie tylko z nią! Tak, bo później zaprosił jeszcze inne osoby. Tylko, że chciał jechać tylko nią. I pojechałby. Ponadto wcześniej tylko ona mogła a teraz nagle pojawiły się jeszcze DWIE osoby, które jednak mogą? Dziękuję, wysiadam.
Odpowiedz@Bojaniepamietamnicku1: dokladnie, pojechalby i pewnie nadal cie szantazowal rozstaniem chociaz to on narusza twoje zaufanie teraz nagle znalazly sie dwie osoby, a jeszcze widze taki scenariusz, ze na miejscu okazaloby sie, ze jednak nie moga ale kochanie juz zaplacone to sa gierki i manipulacje, i serio tez o tym gaslightingu poczytaj :) super, ze zdajesz sobie sprawe z tych rzeczy, wytrwalosci i szczescia tam :)
Odpowiedz@Bojaniepamietamnicku1: A masz jakiś powód, żeby utrzymywać z nim kontakt? Na razie twardo się trzymasz ale czy musisz się wystawiać na taką próbę? Powodzenia!
OdpowiedzBazienka dokładnie tak było, już po rozstaniu okazało się, że jednak nie jadą i pojechał sam na sam z nią :) @Error505 współczucie głównie. Bo taka sierota, zawsze jak musiałam wszystko ogarniać za niego, martwiłam się, że teraz już całkiem nie da rady. Spokojnie, już mi przeszło :)
OdpowiedzNie bądź frajerem, nie daj się na "ale ja sie zmienie wróć do mnie".
Odpowiedz