Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dostałem wezwanie do szkoły, bo rzekomo syn zachowywał się nieodpowiednio. Najpierw zapytałem…

Dostałem wezwanie do szkoły, bo rzekomo syn zachowywał się nieodpowiednio. Najpierw zapytałem syna o jego wersję.

Szedł sobie korytarzem w czasie przerwy, kiedy znienacka zaatakowała go nauczycielka i kazała mu podnieść jakiś papierek, który leżał na podłodze i wyrzucić do kosza. Syn się zdziwił i zapytał dlaczego, skoro to nie on naśmiecił.
- Ale przechodzisz tędy, więc możesz chyba podnieść?
- Przepraszam, ale nie będę sprzątał po innych - syn zakończył rozmowę i poszedł.

Już wiem, że będzie ciekawie. Przyszedłem do szkoły i najpierw wysłuchałem wersji pani nauczycielki. Była taka sama jak syna. Wtedy poprosiłem o rozmowę w obecności dyrektor lub wicedyrektor, a gdy nauczycielka poszła, włączyłem nagrywanie w telefonie.

Nauczycielka z dyrektorką wróciły i zapytałem tej pierwszej, co było nie tak w zachowaniu mojego syna.
- Nie chciał podnieść papierka, jak mu kazałam.
- Czy to on wyrzucił ten papierek?
- Nie.
- W takim razie dlaczego akurat jemu pani kazała podnieść?
- Bo akurat tamtędy przechodził.
- Pani też tamtędy przechodziła. Nie mogła pani podnieść?
- Eee - zacięła się, więc kontynuowałem atak.
- Czy syn zachował się wobec pani chamsko, nieuprzejmie?
- Właściwie to nie.
- Czyli, podsumowując, zobaczyła pani leżący na ziemi papierek i postanowiła pani zmusić przypadkowego ucznia, by go sprzątnął.
- Eee...
- Pani postawy pozwolę sobie nie skomentować, a jeśli chodzi o zachowanie mojego syna to nie widzę w nim nic niewłaściwego. Pani dyrektor?
- Również nie widzę.

Podziękowałem, pożegnałem się i wyszedłem. Nagranie trzymam na wypadek, jakby pani nauczycielka znowu coś świrowała.

szkola nauczyciele

by ~MowMiDave
Dodaj nowy komentarz
avatar JohnDoe
14 22

@luska: nic? Był uczestnikiem rozmowy, osoba uprawnioną do treści rozmowy, więc mógł nagrać. Tym bardziej, że służyło to ochronie własnych praw i interesów.

Odpowiedz
avatar JohnDoe
8 18

@Michail: może. W tym przypadku jeśli przez tę sytuację nauczycielka "mściłaby się" na jego synu, a dyrekcja nie reagowała, może np. w kuratorium jako dowód do skargi.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Michail: moze, w charakterze dowodu, np. w sadzie lub spisac sobie te rozmowe w tresci skargi do kuratorium, plik mp3 dodajac jako zalacznik

Odpowiedz
avatar Daro7777
11 45

Już sam sposób myślenia Twojego syna mnie zaskakuje: nie ja wyrzuciłem papierek to nie muszę go podnieść. Nauczycielka mogła podnieść ale chciała nauczyć dzieciaka, żeby reagował. Fakt, użyła kiepskiej metody.

Odpowiedz
avatar helgenn
18 34

@Daro7777: dokładnie, uczenie postawy od dziecka "nie moja sprawa", niech odbebnia w szkole raz do roku sprzątanie ziemi a przez cały rok mam w dupie.

Odpowiedz
avatar JohnDoe
-3 27

@Daro7777: kiedyś staliśmy w grupce. Podeszli do nas policjanci i kazali zbierać leżące kiepy, bo inaczej wystawią mandaty za śmiecenie. Odmówiliśmy, bo to nie my je tam powyrzucaliśmy i żaden z nas nie był osobą palącą. Czy policja miała prawo nas do tego zmusić? Czy nasz sposób myślenia też by Ciebie zaskakiwał?

Odpowiedz
avatar Daro7777
12 26

@JohnDoe: Tjaaaa a potem nadleciał smok. No ale ok. Ja mówię o uczeniu odpowiedniej postawy i braniu odpowiedzialności od małego a Ty wysyakujesz mi z policją. Różnica między nauczycielem a policją jest taka, że nauczyciele powinni utrwalać pewne dobre zachowania. I celowo użyłem słowa "utrwalać", ponieważ uczyć powinni rodzice, co jak widzimy w powyższej historii, nie zawsze ma miejsce.

Odpowiedz
avatar JohnDoe
-3 23

@Daro7777: "- Nie chciał podnieść papierka, jak mu kazałam." KAZAŁAM... czyli nakaz... NAKAZ podniesienia papierka jest utrwalaniem dobrego zachowania? Może gdyby nauczyciel poprosił zamiast kazał przyniosłoby to oczekiwany skutek?

Odpowiedz
avatar mofayar
-2 26

@Daro7777 rozumiem, że jak idziesz ulicą to sprzątasz każdy kawałek śmiecia w zasięgu wzroku? Bo jeśli nie, a wymagasz tego od innych, to jesteś hipokrytą.

Odpowiedz
avatar Daro7777
18 28

@mofayar: Nie, nie każdy. Ale na "swoim podworku" już tak. Miejsce gdzie się uczymy, pracujemy, mieszkamy warto ogarniać samemu a nie czekać jak zrobi to winowajca. Nie raz podnosiłem też śmieci na szlaku w górach i niosłem w plecaku aż do smietnika. Zdarzało się, że szedłem z córką na spacer do parku i sprzątałem miejsce koło altany gdzie jakieś bezmózgi zostawiły butelki po wódce i piwach. A wiesz czemu tak robię? Bo ktoś kiedyś mnie tak nauczył. Jeżeli nie widzicie różnicy między podnoszeniem każdego papierka na ulicy lub zbieraniem kiepów z chodnika, to oznacza że Was niestety nie nauczył tego nikt i nie mam sensu żebym dalej argumentował, że więcej piekielnosci jest w synu autora i w nim samym. Pozdro.

Odpowiedz
avatar Michail
5 11

@JohnDoe: Przecież napisał, że za dobrą intencją kryła się zła metoda.

Odpowiedz
avatar singri
-2 18

@mofayar: Tak nie wolno, bo będzie to dla ucznia poniżające. Niestety, czy nam się to podoba, czy nie, obecnie JEDYNĄ osobą, która ma prawo dziecko zdyscyplinować, jest rodzic. Dlatego co i rusz dostaję uwagi w stylu "N. nie uważa na lekcji" i ja mam jakoś magicznie, z domu, sprawić że zacznie uważać. Osobiście uważam, że nauczycielce by korona z głowy nie spadła, jakby podniosła ten papierek, a dała by młodzieży dobry przykład.

Odpowiedz
avatar marcelka
6 8

@singri: no i właśnie to jest jeden z problemów wg mnie współczesnych szkół. Ze skrajności w skrajność - kiedyś nauczyciel był "bogiem" i nawet jak natrzaskał dzieciaka linijką po rękach, to natrzaskał, bo mógł (co było oczywiście złe); a teraz nawet głosu podnieść nie może (co jest wg mnie też złe). Nie chodzi mi o to, żeby dyscyplinować krzykiem, czy coś, ale nauczyciel musi mieć jakieś możliwości dyscyplinowania uczniów. Bo w tej sytuacji brak takich możliwości plus postawa niektórych rodziców w stylu "mojemu Brajankowi wszystko wolno", to się równa bajzel i brak posłuchu.

Odpowiedz
avatar singri
1 9

@marcelka: Też jestem za tym, że powinny być jednak jakieś możliwości zdyscyplinowania ucznia. Co ciekawe jednak - są nauczyciele, którzy bezustannie skarżą mi się na córkę, podpierając się argumentem "bo kiedyś bym linijką przyłożyła, a teraz mi nie wolno", a są tacy, od których złego słowa nie usłyszałam, może poza "No tak, do niej trzeba krótko i konkretnie, ale radzę sobie". Bo moja córka taka jest. Tyrady i kazania nie odnoszą żadnego skutku, wrzaski odnoszą najczęściej skutek przeciwny, ale krótkie "N! Siadaj, rób ćwiczenie." już tak. Krótki komunikat, poprzedzony jej imieniem, bo inaczej potrafi twierdzić, że nie wiedziała, że to do niej...

Odpowiedz
avatar digi51
2 10

@marcelka: Ależ nauczyciel może zdyscyplinować ucznia. Problem w tym, że wielu nauczycieli nie umie tego zrobić bez wydzierania się, wygrażania i wyzywania. Ja uważam, że w większości spotkałam się z nauczycielami, który potrafi sobie wypracować szacunek u uczniów i podniesienie głosu to już była ostateczność i działo się to bardzo rzadko. Wiem, że nastąpiła zmiana pokoleniowa, tak u uczniów, jak i nauczycieli. Uczniowie mają coraz mniej szacunku wobec nauczycieli, ale to jest wypadkową i złego wychowania i tego, że nauczyciele po prostu czasem na ten szacunek nie zasługują. To nie te czasy, kiedy szacunek należał się nauczycielowi "bo tak"

Odpowiedz
avatar Bedrana
-2 10

@singri: "Bo MOJA córka taka jest." Bo tak ją wychowałaś. Ale jakoś mnie to nie dziwi, bo przeczytałam twoje komentarze. Krnąbrna, nieposłuszna, rozwydrzona małolata. "Tyrady i kazania nie odnoszą żadnego skutku" Normalka, ale będzie jeszcze gorzej. "do niej trzeba krótko i konkretnie" Czyli jak? Na przykład - "SIADAJ, RÓB ĆWICZENIE!"? A czy to przypadkiem nie jest ROZKAZ? Pozwalasz, żeby jakieś nauczycielki rozkazywały twojej królewnie? Nie powinnaś naskarżyć dyrekcji? "są nauczyciele, którzy BEZUSTANNIE skarżą mi się na córkę" Ale to NA PEWNO nie jest wina twojej córki. To ich wina, bo sobie nie radzą. "bo kiedyś bym linijką przyłożyła, a teraz mi nie wolno" Nie wierzę, że którykolwiek nauczyciel wypowiedział takie słowa w obecności rodzica. Ale jeśli faktycznie ma ochotę dzieciakowi przylać to raczej nie za darmo. Jesteś zwyczajną maDką i nie wiesz czego chcesz. Bronisz szczyla, że nie wykonał "rozkazu", ale na twoją córkę tylko rozkaz działa. Tu piszesz, że kazania nie odnoszą skutku, a gdzie indziej, że dziecku trzeba wytłumaczyć argumentując logicznie. Weź ty się ogarnij. Nie masz żadnego konsekwentnego modelu wychowawczego, piszesz co ci ślina na język przyniesie w danym momencie.

Odpowiedz
avatar JohnDoe
-2 6

@Bedrana: Uczeń nie jest zobowiązany do wykonywania wszystkich poleceń, ale tylko tych, które dotyczą nauki w szkole. Jest różnica pomiędzy poleceniami: "Siadaj i rób ćwiczenie" "Wyciągnij kartkę, piszemy sprawdzian", "Nie biegaj", "Podnieś papierek", "Przynieś mi kawę z kanciapy".

Odpowiedz
avatar singri
4 8

@Bedrana: "Siadaj, rób ćwiczenie" to to nie jest rozkaz, tylko polecenie. W dodatku związane ściśle z lekcją. Oczywiście, że zgadzam się na wydawanie mojej córce poleceń związanych z lekcją. Nie wiem w ogóle skąd pomysł, że się nie zgadzam. "Szczyl" nie wykonał rozkazu, bo rozkaz nie miał nic wspólnego z lekcją. Jeśli jedni nauczyciele skarżą się, że z moją córką nie da się pracować, a inni ją chwalą, to chyba jednak nie ona jest winna? I tak, nauczycielka plastyki wspomniała o linijce. Było to jej zdaniem usprawiedliwienie tego, że nie potrafi mojej córki na lekcji uciszyć. Ja mam ją uciszyć. Telepatycznie chyba. Kazania nie odnoszą skutku, ale kazanie to co innego niż logiczna argumentacja. "Mówiłam, żebyś podniósł ten papierek, dlaczego ty się mnie nie słuchasz, co z ciebie wyrośnie" - kazanie. "Nie ty rzuciłeś, ale jeśli go podniesiesz, będzie tu dużo przyjemniej" - argumentacja. Poza tym, czego żaden z Was, orędowników rozkazywania i nazywania młodzieży obelżywymi wyrazami nie akceptuje, zawsze można użyć słowa PROSZĘ. Z przyczyn niewiadomych użycie tegoż słowa w stosunku do kogoś młodszego uważacie za wielki dyshonor. Mój model wychowawczy jest bardzo prosty: Moja córka wie, dlaczego musi odrabiać lekcje, sprzątać pokój i zachowywać się przyzwoicie w szkole, między innymi oczywiście. Zdarza się też, że PROSZĘ ją o coś, co nie należy do jej stałych obowiązków i w tym przypadku ma prawo odmowy. Oprócz tego wiele rozmawiamy i ona doskonale wie, jakie zachowania nie są akceptowalne i stara się ich unikać.

Odpowiedz
avatar Andu
0 0

@Daro7777: widzę że masz swoją armię minusujących do każdego komentarza który się z Tobą nie zgadza i plusującą Twoje komenty. A tak na temat - rozumiem to żeby oczyszczać świat ze śmieci, ale nie rozumiem przymuszania do tego innych? Zgadzam się z przedmówcami że nauczycielka mogła "poprosić" a nie wydawać rozkazu. Moim zdaniem taka postawa uczy nie osobę która podnosi nie swoje śmieci a osoby które te śmieci rozrzucają, że mogą to robić bo znajdzie się jakiś "frajer" który to będzie po nich zbierał. Dla mnie to jest propagowanie niesprawiedliwości społecznej. Kiedyś sam miałem podobną sytuację, może nie chodziło o śmiecenie ale o pozostawienie porządku po sobie. Otóż na wycieczce szkolnej dwudniowej nocowaliśmy w jakiejśtam noclegowni (nie pamiętam co to było już) i opuszczając pokój zostawiłem po sobie porządek, ładnie zaścielone łóżko. Przy wymeldowaniu się z tego miejsca wychowawczyni wezwała mnie do pokoju i zjechała że zostawiłem syf. Wchodząc ujrzałem że moje łóżko było totalnie skotłowane, wszystko powywracane i żebym to posprzątał. Powiedziałem że ja tego nie zrobiłem, że zostawiłem w porządku, ale ona mi kazała to posprzątać. Posprzątałem bo byłem niekonfliktowy, chociaż dziś bym jej odmówił, bo nie do mnie należy sprzątanie syfów innych i zaspakajania ich potrzeby "pośmiania się z innych" bo przecież nikt nie odkryje kto ten syf tam narobił.

Odpowiedz
avatar fursik
20 36

Ja też każę uczniom podnosić śmieci, nawet jeśli to nie ich. Jeśli marudzą, sama podnoszę, przybierając taką minę, że następnym razem nie muszę drugi raz prosić. Swoim prywatnym dzieciom też każę sprzątać śmieci np. na placu zabaw, choć to nie one naśmieciły. Ale ja nie jestem ze szlachty...

Odpowiedz
avatar Michail
11 11

@fursik: Jeśli masz uczniów to znaczy, że pracujesz, a 'szlachta nie pracuje' ;)

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
3 9

@fursik: Twoje zachowanie ma efekt wychowawczy - podnosisz sama, dajesz przykład, podpierasz autorytetem, potem już słuchają. A leciałaś kiedyś do rodziców na skargę, że ktoś nie podniósł papierka? :D

Odpowiedz
avatar fursik
12 14

@RudaMaupa: Moim zdaniem cała ta sytuacja to intelektualne starcie tytanów - nauczycielka nie umie poradzić sobie z sytuacją, więc leci do rodzica ze skargą, że dzieciak nie podniósł papierka, a matka leci na skargę do dyrekcji, bo jej dziecko musiało podnieść papierek. Ludzie, darujcie...

Odpowiedz
avatar digi51
5 15

@fursik: Ale to jest wynik braku kompetencji. Braku kompetencji pedagogicznych i rodzicielskich. To nie jest jednostkowy przypadek. Jakieś 15 lat temu moja mama została wezwana do szkoły, bo nie powiedziałam nauczycielce dzień dobry na ulicy. Mama zrobiła tylko wielkie oczy, stwierdziła, że przykro jej, że nauczycielka poczuła się tym urażona, ale to chyba naprawdę nie jest powód, żeby kazać komuś brać urlop w pracy i przychodzić do niej na dywanik. Nauczycielka upierała się, że ona usiłuje zdusić tylko problem w zarodku. Jako dorosła osoba - nadal kompletnie tego nie rozumiem. Zakładając, że brak tego dzień dobry byłoby z mojej strony ostentacyjnym okazaniem braku szacunku (nie było) to naprawdę satysfakcjonujące byłoby dla niej, gdybym następnym razem powiedziała jej "dzień dobry" z przymusu?

Odpowiedz
avatar dayana
3 7

@fursik: Ale po co kazać? Nie można poprosić? Jak ktoś rzuci papierek na ziemię to ok, podchodzisz i mówisz "masz to wyrzucić do kosza". Natomiast jak nie wiadomo kto jest właścicielem, to pytasz dzieciaka czy mógłby to wyrzucić do śmietnika. Jak powie, że nie, to bez żadnych durnych min wyjaśniasz, że trzeba dbać o najbliższe otoczenie, podnosisz i wyrzucasz.

Odpowiedz
avatar Andu
0 0

@digi51: ja miałem podobną sytuację - szedłem do szkoły w zimie a tu opatulona jakaś kobieta idzie w drugą stronę (ledwo było widać jej nos) coś mnie zaczepiła ale nie wiedziałem o co jej chodzi, potem się dowiedziałem na lekcji Języka Polskiego, że ... nie powiedziałem jej dzień dobry - zwróciła mi uwagę przy całej klasie. Pytanie kto jest tutaj niedobrze wychowany ja, że nie powiedziałem jej dzień dobry, bo jej nie rozpoznałem a nie będę każdej napotkanej osobie mówił dzień dobry przecież... czy jej że przy całej klasie zwróciła mi uwagę chociaż mogła to zrobić na osobności.

Odpowiedz
avatar paudzla
12 34

A potem SZOK że dzieciak ma wszystko dookoła w dupie i nic poza własnym nosem go nie interesuje. Gratuluje braku wychowania

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2022 o 8:31

avatar digi51
13 43

O ja pitolę, jacy wszyscy oburzeni, że dzieciak autora papiera nie podniósł, jak mu nauczycielka kazała, na pewno ma wszystko podstawione pod nos i jest brudasem. Szczerze? Jasne, że mógł podnieść ten papier i go wywalić. Ale ton robi muzykę. Pamiętam, że też w szkole czasem nauczyciel POPROSIŁ o posprzątanie nie swoich śmieci. I nikt nie marudził. Ale czym innym jest prośba na zasadzie "wiem, że to nie ty, ale proszę, sprzątnij to", a czym innym najeżdżanie na kogoś z ryjem oskarżycielskim tonem. Pewnie w liceum moja reakcja byłaby podoba jak tego dzieciaka. Nie dlatego, że korona by mi z głowy spadła, tylko dlatego, że gdyby ktoś na mnie naskoczył to przybrałabym postawę obronną. Ja wiem, że nauczyciel powinien mieć autorytet, ale uczniom też należy się szacunek i POPROSZENIE o sprzątnięcie nie swojego burdelu jest bardziej na miejscu niż rozkazy. Nauczycielce korona by z głowy spadła, jakby odezwała się uprzejmym tonem i użyła słowa "proszę"? No chyba, że wychodzimy z założenia, że nauczyciel to wielki pan, który ma prawo wydawać śmieciom... yyy znaczy dzieciom, rozkazy, nawet najbardziej absurdalne, a oni mają słuchać "bo tak".

Odpowiedz
avatar paudzla
-2 28

@digi51: Tak, na pewno było tak, że nauczycielka ZAATAKOWAŁA dzieciaka a nie powiedziała tylko "podnieś ten papierek". Skąd wiesz, że normalnie nie poprosiła a autor pod siebie koloruje całą sytuację? Już widzę oczami wyobraźni jak krzyczy na niego, szarpie i kopie - no litości. Gówniarz chowany bezstresowo, ojciec nie lepszy. Podniesienie papierka to dla Ciebie absurd? To również gratuluję wychowania

Odpowiedz
avatar Balbina
3 17

@paudzla: Nie chciał podnieść papierka, jak mu kazałam.

Odpowiedz
avatar digi51
1 13

@paudzla: Nie wiem, a Ty skąd wiesz, że koloryzuje? Odnoszę się się do tego, co jest w tekście, z tyłu głowy mając, że jeśli jest podkoloryzowana i nauczycielka poprosiła grzecznie o podniesienie śmiecia, a dzieciak chamsko odpyskował, to oczywiście piekielny jest autor. Ale to są domysły, a ja odnoszę się do sytuacji tak jak została ona przedstawiona, bo wydaje mi się prawdopodobna (co nie znaczy, że na pewno jest prawdziwa) Przeniesienie papierka może nie jest absurdalne, ale osobiście nie chcę i raczej nie będę mojego dziecka uczyć absolutnego poddaństwa wobec nauczycieli. Jeśli nauczyciel nie potrafi się do dziecka zwrócić grzecznym tonem tylko od razu go werbalnie atakuje (tak, atak może być też werbalny, nie musi oznaczać zaraz szarpania i kopania), to tym bardziej ostrożnie bym podchodziła do żądań takiej osoby. Nie ma już, i słusznie, przekonania, że nauczyciel jest nieomylny i należy go zawsze bezwarunkowo słuchać. Nie oznacza to, że nie należy mu okazywać szacunku, ale dziecko, tym bardziej nastolatek musi mieć też swój rozum i swoją godność. Pamiętam, że w gimnazjum mieliśmy nauczycielkę, która wpisywała uwagi, bo uczniowie wdawali się z nią w dyskusję na temat interpretacji jakiegoś utworu - a potem profesorowie na studiach robili wielkie oczy, że studenci kompletnie nie potrafią wdać się w dyskusję czy wyrazić swojego zdania, tylko siedzą jak cielęta i czekają, aż im się wszystko powie. I tu podobnie - można trafić na ucznia, który powie "ok" i papier podniesie, można trafić na takiego, który powie "a czemu ja?" i wtedy dobrą odpowiedzią nie jest "bo tak". Ciekawe, że dorośli ludzie potrafią przedstawić sobie argumenty, a uważają, że nastolatka ma przekonać "bo tak". Pamiętajmy też, że dzieci mają swoje charaktery, niektóre są buntownicze, a naskakiwanie na nie oskarżycielskim tonem jeszcze to podkręca. Jako dzieci z rodzeństwem popołudnia spędzaliśmy u babci na osiedlu zamieszkiwanym w głównej mierze przed starsze osoby. Jedna starsza pani lubowała się w wydzieraniu ryja na dzieci i młodzież na podwórko. Mimo, że z perspektywy czasu uważam, że często miała rację, do pewnego momentu bez szemrania robiliśmy, co nam kazała, tak później tak jej nie cierpieliśmy, że nawet nie zwracając uwagi na to, co mówi, totalnie ją ignorowaliśmy i jej pyskowaliśmy, a co ciekawe - normalnie robiliśmy te rzeczy w domu ;)

Odpowiedz
avatar digi51
-1 9

@paudzla: BTW sądząc, bo tonie Twoich komentarzy sama chętnie buzię szeroko otwierasz - i pewnie jesteś w szoku, że nie każdy kładzie uszy po sobie, tylko Ci odpyskuje.

Odpowiedz
avatar marcelka
17 19

Jak czytam tu niektóre opowiadania ze szkołą w tle, to mam wrażenie, że moje lata edukacji przypadały na jakąś alternatywną rzeczywistość... a nie było to znów aż tak strasznie dawno temu... Rodzice (większość) przychodzili do szkoły na wywiadówki. Nauczyciele nie wydzwaniali do rodziców, nie wzywali ich do szkoły, nawet nie przypominam sobie jakichś dzienniczków uwag czy czegoś w tym stylu. Jak ktoś miał problemy z frekwencją (na tyle duże, że był na pograniczu niezaliczenia klasy), zagrożenie z jakiegoś przedmiotu na półrocze czy koniec roku, albo ewentualnie sprawy typu palenie papierosów/picie alkoholu na terenie szkoły (zdarzyły się takie "ananasy") - to były sprawy, gdzie angażowano rodziców. A nie byliśmy jacyś wyjątkowo grzeczni, genialnie uzdolnieni itd. A tu wezwanie do szkoły, rozmowa z nauczycielem, z dyrekcją... jakby dwoje uczniów wywołało bójkę, to chyba by trzeba było dzwonić po papieża... A co do meritum: nauczycielka powinna poprosić, a nie zażądać - to był jej błąd. Natomiast postawa młodego "nie moje, więc mam w d****" - to też nie jest coś, co bym pochwaliła.

Odpowiedz
avatar singri
-1 7

@marcelka: Teraz jest inaczej. Ja często rozmawiam z nauczycielami, ponieważ moja córka ma problemy z nauką i chcemy pomóc jej się z tym uporać. Wierzę, że tylko współpraca może odnieść skutek. Niedługo też będziemy aranżować spotkanie moje i matki jednej ze starszych dziewczynek, która zawzięła się na dokuczanie mojej córce. Co ciekawe - gdy poruszyłam tę kwestię na zebraniu, okazało się, że nie tylko moja córka ma z nią problem, ale inni z przyczyn niewiadomych siedzieli cicho... Poza tym teraz jest takie prawo, że nauczyciel nie może nawet podnieść głosu i nie wszyscy się w tej rzeczywistości odnajdują (mimo że obowiązuje to od dawna). Niektórzy nauczyciele potrafią zdobyć autorytet i skłonić dzieciaki do współpracy bez krzyku. Inni rozkazują, oczekują bezwzględnego posłuszeństwa, a w razie sprzeciwu wzywają rodziców.

Odpowiedz
avatar krecius
4 10

@marcelka ja również po przeczytaniu tej historii miałam różne odczucia. Z jednej strony nauczycielka mogła właśnie "poprosić" o podniesienie papierka, a nie kazać, ale z drugiej strony korona by dzieciakowi z głowy nie spadła, gdyby go podniósł. A takie właśnie myślenie - nie ja nabrudzilem, więc nie ja będę podnosił jest dla mnie co najmniej dziwne. Przy czym to rodzice są winni, że dziecko ma takie podejście. Moja starsza córka na prośbę o sprzątnięcie bałaganu też często używa argumentu, że to przecież nie ona nabalaganila. Ja jej wtedy tłumacze, że owszem, ale nic jej się nie stanie jak posprząta, a ja jej w tym pomogę.

Odpowiedz
avatar digi51
5 11

@krecius: Ale właśnie o to chodzi. Mam małego berbecia, jak na placu zabaw znajdzie śmiecia to mówię, żeby wyrzucił do śmieci, bo ktoś się brzydko zachował i nie wyrzucił, ale miejsca śmiecia jest w śmietniku, więc my wyrzucimy. No, ale... mój sprzeciw zdecydowanie wzbudziłoby, gdyby ktoś zaczął się na niego wydzierać, że ma po kimś posprzątać i tak, z dużym prawdopodobieństwem powiedziałabym, że nie musi tego robić na rozkaz obcej osoby, podkreślając jednak, że ładnie by było gdyby to zrobił z własnej woli.

Odpowiedz
avatar Samoyed
4 32

A potem ogromne zdziwienie, ze "mlodziez taka roszczeniowa". Oczywiscie, ze roszczeniowa, skoro nie ma zadnych obowiazkow, zadnych autorytetow, a zwykle polecenie (TAK, POLECENIE, nauczyciel ma prawo wydac polecenie) to obraza majestatu takiego aroganckiego gnojka.

Odpowiedz
avatar Bubu2016
1 27

Buc ojciec, buc syn, normalka.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 12

@Bubu2016: Tateł.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-4 20

W Dzień Ziemi też mówisz synowi, żeby nie sprzątał z innymi, bo to nie on nasyfił? Czy w jego szkole już tych dni nie ma, bo wszyscy są takimi książętami, jak twoje purchlę? (sytuacja na bank podkoloryzowana, na co wskazuje już sam początek: "nauczycielka ZAATAKOWAŁA".)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 16

Potrafie sobie wyobrazić, że nauczycielka użyla zbyt rozkazujacego tonu co oczywiscie wywoluje natychmiastowy sprzeciw i u nastolatka i u doroslego. Ale nie widzisz, że to tylko kwestia komunikacji, a samo podniesienie papierka przez twojego syna nie byloby ujma? Nauczycielka probowala nauczyc dbania o przestrzen wspolna a Ty utrzymujesz syna w przekonaniu, że jak to on nie zrobil to moze przejsc obojetnie.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
2 20

Moim zdaniem to dobrze, że dziecko umie wyznaczać granicę. Zbierając ten papierek, pozwoliłby na rozkazy dorosłego, nie umiejącego kontaktować się z dziećmi najwyraźniej. Tym bardziej, że nauczycielka mogłaby po prostu porozmawiać później z dzieckiem zamiast wzywać rodzica - co to miało na celu? Bo mam wrażenie, że raczej poskarżenie się rodzicowi, że dziecko nie wykonuje poleceń nauczyciela. Znamy tylko wersję rozmowy z gabinetu dyrektora - która może wyglądać zupełnie inaczej niż rozmowa z synem. Oczywiście mam szczerą nadzieję, że po przejściu tematu autor rozmawiał z dzieckiem, że porządek to wspólna odpowiedzialność. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: co jest ważniejsze, żeby dziecko umiało być asertywne wobec dorosłego zachowującego się jak ta nauczycielka czy żeby podniosło ten papierek na rozkaz? Moim zdaniem to pierwsze. Przywoływanie lat szkolnych sprzed kilku dekad też nie do końca pasuje. Pamiętam, że szkoły to był wolontariat - posprzątaj, zanieś, przynieś, zrób. To są dobre nawyki ogólnie, ale pamiętam jeszcze coś - to były najczęśniej właśnie rozkazy, a nie wpajanie tego, że trzeba sobie nawzajem pomagać. Co więcej, najczęściej robiły to jedne i te same osoby, dla których słowo nauczyciela było święte i nie miały odwagi odmówić. Wiązało się to raczej z wykonywaniem poleceń, a nie poczuciem obowiązku, przynajmniej w moim odczuciu. Nie tędy droga do wykształcenia odpowiednich odruchów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2022 o 14:03

avatar digi51
0 20

@RudaMaupa: No właśnie, to jest to. Ja się tam zastanawiam - tu mamy narzekanie na roszczeniową gówniarzerię, a pod połową historii o o tym, jak ktoś daje się wykorzystywać, naskakuje się na autora, że jego wina bo mało asertywny. A kiedy ma się tej asertywności nauczyć, jeśli oczekuje od nastolatka poddaństwa wobec słownie agresywnej nauczycielki, bo przecież nic by mu się nie stało jakby to zrobił. A potem ten sam nastolatek jako dorosły boi się powiedzieć "nie", no bo przecież nic się nie stanie, jak coś zrobi...

Odpowiedz
avatar Samoyed
1 19

@digi51: Czy aby na pewno wiesz co to znaczy asertywnosc? Pytam, bo to sie ostatnio zrobilo slowo wytrych dla roszczeniowego chamstwa. Juz gnojki nie sa chamskie, niewychowane i aroganckie, tylko sa asertywne. Asertywnosc nie polega na robieniu tego li, co mi sie podoba. I nie wyklucza uznawania hierarchii i autorytetow na roznych etapach zycia.

Odpowiedz
avatar Samoyed
6 20

@RudaMaupa: Cos ci sie najwyrazniej pomylilo. Gowniak nie nauczyl sie byc asertywnym, tylko nauczyl sie olewac wszystkie polecenia, bo i tak tatus debil go obroni. Nauczyl sie, ze nie nalezy robic nic dla spoleczenstwa, bo jest za wazny na to. Nauczyl sie, ze to nauczyciel jest od uslugiwania mu i zbierania papierkow. To jest JEDYNA nauka jaka przyswoil. To jest tak elementarne, ze az szkoda gadac. A tatus kretyn az zadal sobie trudu, zbey opisac w necie opowiesc jak usadzil podlegla mu nauczycielke, jak zgnoil gowno przy dzieciaku, wiec nie licz na to, ze cokolwiek pozytywnego przekazal w domu.

Odpowiedz
avatar digi51
0 12

@Samoyed: Osoba, która chce uchodzić za autorytet powinna między innymi dawać dobry przykład chociażby kulturą osobistą. "Atakowanie" dzieciaka, że nie podniósł śmiecia (którego mógł np. nie widzieć) to raczej zachowanie gówniary szukającej zaczepki albo próba rozładowania frustracji. Zbieranie śmieci po kimś, gdy się koło nich przechodzi to dobry nawyk, a nie obowiązek. Dobrych nawyków nie wypracowuje się żądaniami i rozkazami. Jak chcesz, żeby dziecko mówiło "proszę i dziękuję" to wypracowywanie tego nawyku zaczynasz od darcia się, że tak się mówi i on też ma tak robić czy od używania tego typu zwrotów wobec niego? Strasznym chamstwem jest dla Ciebie odmówienie podniesienia cudzego śmiecia, ale już nauczycielka bez krzty podejścia do młodzieży i kultury osobistej jest super?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 12

@digi51: Poznalismy tylko jedna wersje, zarowno nauczycielka mogla byc niemila jak i uczen z postawa "nie bedziesz mi rozkazywac" na kazdy komunikat, niezaleznie od tego jak uprzejmy. Samoyed ma racje, jedyna nauka jaka z tego wyszla dla synalka to nie musze nic robic i nie sluchaj nauczycielki

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 15

@digi51: Jaka by ta nauczycielka nie byla, nie nalezy dzieciaka uczyc, ze mozna ja olewac. Poza tym skad wiesz jak go "zaatakowala"? Dla takich roszczeniowcow atakiem moze byc ogolnie zwrocenie sie do nich w jakiejkolwiek sprawie, nie wykonawszy wczesniej unizonego uklonu. Nie wiem tego, ty tez nie. A dla dziecka to powinien byc obowiazek, zeby pozniej mogl sie przemienic w nawyk. Skad pomysl, ze nauczycielka sie darla?

Odpowiedz
avatar singri
3 15

@Samoyed: Obowiązkiem jest wrzucenie WŁASNEGO papierka do kosza. Wrzucenie do kosza papierka, który rzucił ktoś inny jest wyłącznie aktem dobrej woli. Nawet jeśli młody człowiek uważa, że ten oapierek powinien się znaleźć w koszu, ma pełne prawo nie chcieć go podnieść i wyrzucić. Może go kręgosłup boli. Może jest zmęczony. A może po prostu nie ma ochoty?

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
0 8

@Samoyed: Odpowiedział "Przepraszam, nie będę zbierać po innych", przynajmniej według historii, a nauczycielka nie mówiła nic o nieuprzejmym zachowaniu czy braku szacunku. To nie jest olanie, tylko odmowa wykonania polecenia. "Gowniak nie nauczyl sie byc asertywnym, tylko nauczyl sie olewac wszystkie polecenia" - to był jeden rozkaz, co do olania pisałam wyżej. Spora nadinterpretacja. "bo i tak tatus debil go obroni." - jak wyżej, do tego obraźliwe określenie "tatus debil"; "Nauczyl sie, ze nie nalezy robic nic dla spoleczenstwa, bo jest za wazny na to." - w jaki sposób? Oczywiście być może niepodniesienie papierka jest spowodowane taką postawą (historia podaje tylko jeden incydent), ale w jaki sposób ten incydent miałby dać taki przekaz/naukę? Dość spore uogólnienie. Podobnie np. to, że dziecko nie zjadło marchewki, którą babcia go chciała na siłę nakarmić, nie oznacza, że dziecko doprowadzi się do awitaminozy. "Nauczyl sie, ze to nauczyciel jest od uslugiwania mu i zbierania papierkow." - w jaki sposób? Nie ma informacji, czy nauczycielka podniosła papierek, czy też śmieć czekał na personel sprzątający. IMO kolejna nadinterpretacja; podobnie (i na podstawie tej samej sytuacji) można założyć, że jeśli nauczyciel wyda rozkaz zbierania śmieci, to uczy dziecka, że ono jest od usługiwania i zbierania papierków. Chętnie porozmawiam o różnicach w poglądach, ale wolałabym uniknąć opierania się w naszym sporze na nadinterpretacjach; chętnie posłucham jak doszłaś do tych wniosków, może czegoś nie rozumiem. EDIT: Widzę w historii, że syn zapytał, dlaczego ma podnieść papierek. To był dobry moment, by wprowadzić lekcję, o której mówisz - można było powiedzieć "bo to dla naszego wspólnego dobra; wielu ludzi nie szanuje naszego środowiska, ale możemy to zmienić" czy jakiekolwiek inne uzasadnienie. Zamiast tego było hasło że "no ale przechodzisz, to chyba możesz podnieść". Równie dobrze nauczycielka mogła odpowiedzieć "bo tak". Podtrzymuje to moje zdanie, że taka postawa nauczyciela uczy dziecka jedynie bezrozumnego wykonywania poleceń, a nie faktycznego wychowania.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2022 o 16:30

avatar digi51
-4 6

@nursetka: Tu zawsze znamy wersję tylko jednej strony i zazwyczaj robi się założenia korzystne dla bohatera historii, z którą się bardziej identyfikujemy. Owszem, i dla ojciec w tej historii brzmi jak niezły dupek, niemniej pani nauczycielka jest wyjątkowo nieudolnym pedagogiem. "jedyna nauka jaka z tego wyszla dla synalka to nie musze nic robic i nie sluchaj nauczycielki" - trochę spłycane, ale mimo wszystko - i? Nikt nie musi robić rzeczy, które nie należą do jego obowiązków i nie musi słuchać osób, które to nakazują. Więc jak dla mnie wcale nie taka zła ta nauka. Na pewno lepsza niż wpieranie, że słowo nauczyciela to świętość. "Jaka by ta nauczycielka nie byla, nie nalezy dzieciaka uczyc, ze mozna ja olewac" - Po pierwsze młody jej nie olał, tylko nie wykonał jej polecenia. To trochę dwie różne sprawy. Po drugie "jaka by nie była"? Serio? Jak będzie kazała uczniom umyć sobie samochód albo w ekstremalnych przypadkach ściągnąć majtki if you know what I mean to odmowa też będzie chamstwem i brakiem szacunku? Nie wiem, czy zaatakowała. Tak jest napisane w historii i do tego staram się odnosić i nie będę robić założeń korzystnych dla nauczycielki, bo po co? Są tu też historie nauczycieli, którzy opisują swoją stronę medalu. "A dla dziecka to powinien byc obowiazek, zeby pozniej mogl sie przemienic w nawyk. Skad pomysl, ze nauczycielka sie darla?" - no naprawdę? Obowiązkiem dziecko powinno być sprzątanie po innych, po to aby kiedyś to robił z przekonania? Dokąd miałby sięgać ten obowiązek? Sprzątanie śmieci z korytarza w szkole, a może z całej ulicy albo w całym mieście? A to nastolatkowi nie można czegoś logicznie zaargumentować, tylko trzeba tresować jak psa? "Skad pomysl, ze nauczycielka sie darla?" - gdzie ja napisałam, że się darła? Dałam przykład na to, jak bardzo proste rzeczy można koncertowo spieprzyć, chcąc na siłę pokazać swoją "ważność".

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 10

@Samoyed: Zgadzam się dokładnie z każdym twoim komentarzem zamieszczonym pod tą historią. @digi51: @singri: @RudaMaupa: No dobra, dziewczynki. Możliwości są cztery. 1. Nauczycielka powinna polecić sprzątnąć papier przypadkowemu uczniowi, który, akurat, jest najbliżej. 2. Powinna przejrzeć monitoring (o ile jest), wyśledzić sprawcę i kazać mu papier wyrzucić. 3. Sama powinna się schylić, papier podnieść. I tak za każdym razem, gdy jakiś zauważy. Wielka sprawa... 4. Powinna olać śmiecia, udawać, że go nie widzi - niech leży. Przyjdzie umyślny - to sprzątnie. W końcu od tego jest. No jak? Która wersja najlepsza?

Odpowiedz
avatar singri
3 11

@Armagedon: Jeśli rzeczony śmieć jej przeszkadza, powinna sprzątnąć go sama. Jeśli jej nie przeszkadza, powinna go olać. Ewentualnie może polecić uczniowi go podnieść, argumentując to logicznie, a nie "bo ja ci każę i już".

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
2 10

@Armagedon: wersja 5. Wariant 5a - uczeń nie pyta dlaczego: "czy możesz podnieść ten papierek? Dziękuję" Wariant 5b - uczeń pyta dlaczego: przykładowe tłumaczenie podałam w edicie wyżej. Dodatkowy bonus - rozwiązanie 5 nie jest prowokacyjną propozycją rozwiązania, jak propozycje 2-4, dając wraz z opcją nr 1 rzeczywisty, a nie pozorny wybór. Czy to odpowiada na Twoje pytanie, armagedziewczynko? P. S. Twój ironiczny, agresywny i nazbyt pewny siebie ton to już chyba swego rodzaju folklor na piekielnych. Tbh nie zaprasza on do dyskusji.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2022 o 19:37

avatar digi51
1 11

@Armagedon: Nie ma opcji grzecznego zwrócenia się do ucznia? Cóż, więc mamy kilka opcji 1. Uważasz, że używanie zwrotów typu "proszę" czy "dziękuję" lub zwyczajnie uprzejmy ton w stosunku do osoby stojącej niżej w hierarchii szkolnej jest ujmą na honorze dla Wielkiej Pani Profesor 2. Uważasz, że w ogóle nie warto się silić na jakąkolwiek kurtuazję, skoro można po prostu zażądać 3. Celowo nie wymieniłaś tej opcji, bo sądzisz, że masz do czynienia z debilami, którzy poczują się Twoją logiką zaorani i posypią głowę popiołem. Nie wspominając o tym, jak nędzne świadectwo sobie jako człowiekowi i nauczycielowi wystawia sobie nauczycielka, która zamiast podejść do tematu, tak jak pedagog powinien, czyli wyjaśnić uczniowi jak krowie na rowie, że nawet jeśli to nie jego papier, to fajnie jest zwracać uwagę na takie rzeczy i wspólnie zadbać o czystość w szkole, a nie nadymać się i wzywać rodzica do szkoły. Szef to też osoba, która ma prawo wydawać polecenia. Rozumiem, że jeśli szef Ci powie, żebyś posprzątała biurko koleżanki, bo akurat siedzisz obok, a jej nie ma, to to zrobisz, bo przecież szef wydaje polecenia, nie musi prosić, bo to poniżające, a Ty nie masz prawa odmówić, bo to SZEF. Na pewno nie zapytasz, czemu Ty masz to robić skoro to nie Twoje biurko i nie Twój burdel. A może jednak? Przecież Ty nie jesteś jakimś tam, tfu, gówniakiem.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 9

@singri: "Ale przechodzisz tędy, więc możesz chyba podnieść?" Gdzie ty tu widzisz jakieś "bo ja ci każę i już"?

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 10

@RudaMaupa: Czepiasz się. Zresztą, jak widzisz, singri wybrała wersję 3, lub 4, które ty z punktu odrzuciłaś - jako prowokacyjne. A to są właśnie rozwiązania najprostsze z możliwych.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
-3 5

@Armagedon: wrong. Sangri stwierdziła, że śmieć można podnieść albo zignorować, bez dodawania do tego filozofii "będę sprzątać śmiecie do końca moich dni" czy "od tego jest sprzątaczka". Dopisała do tego opcję, o której piszę wyżej również ja - przy czym ja podeszłam inaczej do tematu i postanowiłam zignorować zaczepki w takim stylu, skupiając się wyłącznie na opcji, której nie podałaś. Jeżeli coś jeszcze budzi Twoje wątpliwości, daj znać. Jestem również ciekawa Twojej opinii o rozwiązaniu, które wszystkie próbujemy przedstawić - nie mów uczniowi co ma robić, mów mu dlaczego ma robić.

Odpowiedz
avatar singri
0 8

@Armagedon: Bo taka jest wymowa tych słów. Konkretniej "Masz podnieść, bo jesteś najbliżej". Poza tym samo pytanie "co ci szkodzi" jasno wskazuje, że nauczycielka nie była w stanie podać ŻADNEGO argumentu na to, żeby akurat ten konkretny uczeń sprzątnął ten papierek.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-4 12

@singri: @RudaMaupa Wiem jedno. Nie chce zyc w swiecie zapelnionym przez ludzi przez was wychowanych. To jest straszna apokaliptyczna wizja. I tyle. Pocieszajace jest to, ze wy same kiedys bedziecie musialy zyc blisko ludzi przez siebie wychowanych. To naprawde moze byc zabawne, chociaz troche okrutne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2022 o 22:14

avatar singri
1 9

@Samoyed: Dlaczego? Bo "ludzie przeze mnie wychowani" będą znać znaczenie słowa PROSZĘ oraz ważność logicznej argumentacji?

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
0 8

@Samoyed: zamiast odpowiedzieć mi na pytania wolisz pisać o apokaliptycznych wizjach? No to powiem Ci coś o sobie. Moim koszmarem jest to, że ludzie nie umieją rozmawiać na dany temat, wręcz uciekają się do zmiany tematu czy luźnych komentarzy typu ten powyżej. Odnieś się, pociągnij wątek. Zapobiegnij apokalipsie czy innemu armagedonowi i jak z dzieckiem w historii - wytłumacz zamiast straszyć równią pochyłą. Cytuję:"jeżeli nie umiesz czegoś prosto wytłumaczyć, to znaczy, że niewystarczająco to rozumiesz". Więc moje pytanie brzmi: umiesz?

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
-2 6

@Samoyed: aż mnie emocje ogarnęły. Po prostu warto umieć uzasadnić swoje słowa, czy wśród dzieci, czy w dorosłym świecie. W imię tej zasady zapytałam, skąd taka, a nie inna interpretacja u Ciebie. Mocno zaskoczyła mnie "apokalipsa" zamiast odpowiedzi. Wśród dzieci też nie da się tak zbudować autorytetu, co najwyżej strach lub wstyd.

Odpowiedz
avatar Allice
1 5

@digi51: tak, pytanie na jakiej podstawie i gdzie jest w zakresie obowiązków sprzątanie czyjegoś biurka jest zadadne. Tak samo jak odpowiedź odmowna jeśli nie zostanie to odpowiednio uargunentowane

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 11

@singri: Nie chce mi sie nawet tego pisac, przede wszystkim dlatego, ze do ciebie i tak nie dotrze. Wydaje ci sie, ze wychowujesz osobe asertywna, a wychowujesz roszczeniowego gnojka, ktory jezeli sie go w tylek nie pocaluje, to uzna sie za obrazonego. Poczekaj, zobaczysz swoja apokalipse. Ja tez bym to chetnie zobaczyla. A ze jestem wredna i mam czarne poczucie humoru, to mnie to smieszy. Przede wszystkim ZAWSZE zakladasz, ze gowniak ma racje, a on to widzi. Wie, ze latwo cie przerobic, bo nie widzisz jego bledow. Z tej opowiesci widac, ze to zakompleksiony tatus, ktory chce, zeby caly swiat mu przyznawal racje. Ale ty juz bylas przy tym i slyszalas jak nauczycielka zmieszala go z blotem i ponizyla. Bo widzisz bombelka i juz wiesz, ze bombelek ma racje. Dzieci sa madrzejsze niz nam sie wydaje, biora to, co im jest wygodne. Zapewne twoje wyniesie nie odpowiedzialnosc, a tylko informacje, ze wszyscy sa mu winni usluznosc i pownni go blagac o wszystko. Wlasciwe postepowanie w takim przypadku to: informacja, ze ma wypelnic polecenie nauczyciela, bo naucyciel ma prawo te polecenia wydawac, poza tym to jego obowiazek dbac o przestrzenie wspolne, i wytlumaczenie mu, ze nauczyciel sie zle zachowal (jezeli tak sie stalo, bo nie wiemy tego). To jest uczenie asertywnosc. A nie dawanie mu do zrozumienia, ze ma miec w dupie wszystko i wszystkich. Bo wlasnie to ostatnie, to JEDYNA nauka jaka gowniarz wyciagnie. Bo mu tak wygodnie.

Odpowiedz
avatar singri
8 14

Dopiero teraz przyszło mi to do głowy: Większość z Was najeżdża na ojca. Że zły przykład, że młody wyrośnie roszczeniowy, że nauczy się nikogo nie słuchać... Dlaczego nikt nie wygłasza podobnych osądów o dyrektorce szkoły? "Pani postawy pozwolę sobie nie skomentować, a jeśli chodzi o zachowanie mojego syna to nie widzę w nim nic niewłaściwego. Pani dyrektor? - Również nie widzę." Dyrektor szkoły ZGODZIŁA SIĘ z ojcem. Jakoś trudno mi uwierzyć, że poparłaby go, gdyby uważała, że uczeń zachował się roszczeniowo i bezczelnie...

Odpowiedz
avatar Armagedon
-3 15

@singri: A ty sądzisz, że dyrektorce potrzebne były przepychanki z jakimś nadętym bufonem? Ucięła temat i tyle. Mądra kobieta, natychmiast wyczuła z kim ma do czynienia. Tak! Ten tatuś przyszedł do szkoły właśnie z zamiarem zgnojenia pani nauczycielki. Nie wystarczyła mu zwykła rozmowa i wyjaśnienie sprawy z NIĄ. On przyszedł "jej pokazać". "najpierw WYSŁUCHAŁEM (łaskawca!) wersji pani nauczycielki. Była taka sama jak syna." No właśnie. I w czym problem? Należało uzgodnić stanowiska w tej sprawie i tyle. Ale NIE! "Wtedy poprosiłem o rozmowę w obecności dyrektor"... Ściśle mówiąc - to raczej zażądałem. W dodatku uznałem, że nauczycielka jest moim chłopcem na posyłki, a dyrektorka - podwładnym, gotowym na każde moje gwizdnięcie. Skoro mówię, że ma do mnie przyjść - to MA PRZYJŚĆ. Następnie wcieliłem się w rolę prokuratora i rozpocząłem przesłuchanie. Zadałem kilka retorycznych pytań (a pani to sama nie mogła podnieść tego papierka?), stwierdziłem, że mój syn to anioł, a nauczycielka wyszła na głupią cipę, w dodatku złośliwą, bo mnie tu wzywa do szkoły, czas zabiera i dupę zawraca. W dodatku całą rozmowę sobie skrzętnie nagrałem. Żeby "w razie co" mieć na panią nauczycielkę "haka". Jak by jej, przypadkiem, przyszło do głowy postawić dziecku złą ocenę (albo o coś innego się przyrąbać) - to mam dowód, że robi to złośliwie i "się czepia". Co, przecież, nawet dyrektorka sama przyznała. Amen.

Odpowiedz
avatar digi51
2 12

@Armagedon: Dwóch rzeczy można Ci pozazdrościć. Zdolności pisania historii od nowa i dopowiadania, czegoś, czego w tekście nie ma lub czytania w myślach przez monitor. "W dodatku uznałem, że nauczycielka jest moim chłopcem na posyłki, a dyrektorka - podwładnym, gotowym na każde moje gwizdnięcie." - no to dokładnie jak pani nauczycielka. Nie potrafi dzieciakowi wytłumaczyć, dlaczego wymaga od niego pewnych rzeczy, to wzywa na rozmowę swojego chłopca na posyłki, yyyy, znaczy rodzica ucznia. Bo przecież on nie ma nic innego do roboty, tylko podobnie jak uczniowie przychodzić na gwizdnięcie nauczycielki do szkoły, żeby mu naskarżyć, jakie to okropne, że dzieciak śmie kwestionować jej polecenia, bo jak ona mówi, że tak ma być, to tak ma być! Ty chyba zdajesz się żyć w świecie, gdzie nauczyciel może sobie dyrygować i uczniami i ich rodzicami jak chce, a oni mają tylko spuścić głowy i przeprosić, że śmiali się spojrzeć nauczycielowi w oczy.

Odpowiedz
avatar singri
4 12

@Armagedon: Czyli krótko mówiąc: Nauczycielka ma prawo zażądać, by uczeń sprzątnął papierek, a w razie nieposłuszeństwa wezwać rodzica, podczas gdy tenże rodzic nie ma prawa zażądać odwołania się do wyższej instancji? Przywołam przykład z XIXwiecznej książki o wychowaniu dzieci. Nie dosłownie, sparafrazuję: Każde polecenie, jakie wydaje się dziecku musi zostać natychmiast spełnione. Dlatego przed wydaniem polecenia należy się dobrze zastanowić: Czy jego wykonanie nie przekroczy sił dziecka? Czy polecenie jest słuszne? Czy słusznym jest, by wykonało je akurat to dziecko? A wszystko dlatego, że raz wydanego polecenia nie należało odwoływać. W historii zabrakło tego zastanowienia, zresztą, to częsta przypadłość wśród starszego pokolenia.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 11

@digi51: @singri: @RudaMaupa: Nie zamierzam dłużej rozbijać gówna na atomy - bo właśnie do tego sprowadziłyście całość tej "polemiki".

Odpowiedz
avatar singri
1 9

@Armagedon: Moja mama też tak mówiła, jak jej argumentów brakło...

Odpowiedz
avatar diriol
-1 13

@digi51: @singri: @RudaMaupa: @Armagedon: Chyba każdy kto ma dodatnie iq wyciągnie wnioski podobne do Armagedon. Powiedzieć że jest to oczywiste to jak nic nie powiedzieć. Reszta rozumiem że tak samo wierzycie bezrytycznie we wszystko co powiedzą w telewizji bo przecież czytanie miedzy wierszami to wymyślanie bajek.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 11

@singri: Mama miala racje. Nie chcesz argumentow. Czytasz je tylko obmyslajac jak je obalic, nie ma tutaj refleksji, wiec szkoda czasu. A co powiesz na argument sily? Mam wyksztalcenie kierunkowe + 2 lata specjalizacji. Do tego czworo doroslych dzieci, ktore sa asertywne, znaja swoja wartosc, potrafia powiedziec nie i potrafia sie dostosowac. To nie tylko moje zdanie. Przebieg ich ksztalcenia i dotychczasowych karier zawodowych i zyciowych o tym mowi. A jakie ty masz doswiadczenie w tej dziedzinie?

Odpowiedz
avatar singri
-1 7

@Samoyed: OK, rozumiem Twoje argumenty typu "to jego obowiązek dbać o przestrzenie wspólne". Ale nauczycielka z historii nie użyła tego argumentu. Nie użyła zadnego argumentu. I powiedz mi proszę, jak możesz twierdzić, że moja mama miała rację, kompletnie nie znając sytuacji? Dwóch zdrowych, młodych chłopaków (14 i 12 lat) i jedna dziewczynka (11lat) leży na kanapach i ogląda TV, a ich dwudziestoletnia siostra odwala całe sobotnie sprzątanie. Sprząta nie tylko przestrzenie wspólne, ale też pokoje rodzeństwa. Nadal uważasz, że matka miała rację rozdzielając obowiązki w ten sposób i każąc najstarszemu dziecku (czyli mnie) zamknąć twarz i nie pyskować, bo ma być tak, jak ona chce? Takie mam doświadczenie w tej dziedzinie. I nauczyłam się jednego: NIGDY, przenigdy nie pozwolę na używanie względem mojego dziecka argumentu "bo ja tak chcę" ewentualnie "bo jesteś pod ręką". Na szczęście nigdy nie musiałam interweniować w tej sprawie. Nauczyciele mojej córki wiedzą, że ich korony siedzą mocno i nie spadną od użycia słowa "proszę".

Odpowiedz
avatar Error505
-2 8

@digi51: Ale jedno trzeba przyznać. Nie za bardzo ma sens przenosić rozmowę w takiej sprawie na poziom dyrektora. Wystarczyło poinformować nauczycielkę, ze nie widzi się nic złego w zachowaniu dziecka ani powodu wzywania rodzica do szkoły.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-2 10

@singri: Ale nie masz pojecia co tam sie zadzialo! Przeciez roszczeniowosc ojca widac z kazdego slowa tego tekstu. Nie ma nic o argumentach nauczycielki, nie masz pojecia czy nie uzyla np. slowa prosze, tylko za malo unizenie. NIE WIESZ NIC. Ja tez nie. Ale widzialam juz wiele i widze jaki chamski i roszczeniowy jest tatus, uwazajac sie przy tym za cwaniaka, to i dzieciak taki jest. Poza tym moze z drugiej strony - uwazasz, ze taki dzieciak z opowiesci kiedykolwiek uzyje wobec twojego dziecka slowa prosze? Ojciec jest dumny z tego, ze ponizyl osobe, ktora uznal za sobie podlegla. Uwazasz, ze do twojego dzieciaka ktorykolwiek z nich odniesie sie z szacunkiem?

Odpowiedz
avatar singri
-1 9

@Samoyed: A dlaczego nie? Chłopiec w historii zachował się bardzo kulturalnie, powiedział nawet "przepraszam", co oznacza, że tego rodzaju słowa nie są mu obce. Natomiast w zachowaniu ojca nie widzę nic chamskiego. Może poza leceniem na skargę do dyrektorki, faktycznie tym manewrem zniżył się do poziomu nauczycielki. I w żaden sposób nie odnosisz się do kwestii, że wcześniej to nauczycielka wykazywała postawę roszczeniową i chciała nagiąć do swojej woli osobę, którą uważała za sobie podległą.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 9

@singri: A skad wiesz, ze wykazywala postawe roszczeniowa? I ta osoba jest jej podlegla. Nie wolno podleglych ponizac, nie wolno im dokuczac, ale wolno im wydawac polecenia. Wracam do pytania: jakie masz doswiadczenie lub przygotowanie do wychowania nieroszczeniowego, a asertywnego dziecka? Bo to tylko teoretyczne blablanie z twojej strony na razie.

Odpowiedz
avatar singri
-1 7

@Samoyed: Skąd wiem? Ano stąd, że to jest napisane w historii. A polecenia powinny mieć sens i być właściwie umotywowane. To, że uczeń podlega nauczycielowi nie oznacza, że nauczyciel ma prawo wydać mu dowolne polecenie, a uczeń ma obowiązek każde z tych poleceń wykonać. Można polecić uczniowi starcie tablicy, bo potrzebna. Można posłać go po kredę, kazać podlać kwiatki czy otworzyć okno. To są polecenia, które mają sens i nie wymagają uzasadnień. Ale jak polecasz uczniowi sprzątać po kimś, wypadałoby jednak to jakoś uzasadnić. Co do przygotowania: jestem po kursie "Szkoła dla rodziców", przeczytałam też wiele książek na temat wychowania dzieci i śledzę nowinki w tym temacie. W dodatku moje dziecko, lat obecnie jedenaście i pół, ma opinię dziecka grzecznego, uprzejmego, empatycznego i uczynnego. Jakoś moje metody nie uczyniły go roszczeniowym gówniarzem.

Odpowiedz
avatar Bedrana
-1 7

@singri: Wreszcie pojęłam twoją zaciekłość i odrzucanie wszelkich argumentów. Masz kompleksy z dzieciństwa. Nieprzepracowane, jak widać, bo nie umiesz złapać dystansu. Projektujesz swoje doświadczenia na dziecko. I dlatego przeginasz w drugą stronę. Zemści się to na tobie już w niedługim czasie. I przyjmij do wiadomości, że relacje dorosły-dziecko, nie mogą być takie same jak dorosły-dorosły. Po prostu dlatego, że to ojciec/matka/nauczyciel jest w tych relacjach "szefem", a nie odwrotnie. Nie oznacza to, że młodej osoby nie należy szanować. Należy rozmawiać, poznać jej zdanie, wysłuchać argumentów. Czasem osiąga się konsensus, a czasem nie. I wtedy ostateczną decyzję podejmuje dorosły. Ty jednak uważasz, że prawie dwunastoletnia pannica może rządzić domem, bo ma do tego prawo. Nie pójdę do sklepu, bo mi się nie chce, nie wyrzucę śmieci, bo nie mam czasu, nie poodkurzam, bo nie jestem od tego, nie pozmywam, bo to matki obowiązek, nie przyszyję guzika - bo NIE UMIEM. Ale... jak mi wysmarują tyłek miodem i bardzo grzecznie poproszą - to może uwzględnię... Wracając do historii. Samoyed ma rację. Nie masz żadnych dowodów na to, że sprawa została opisana dokładnie tak jak wyglądała. Nie wiesz, jakim tonem zwróciła się pani do ucznia, nie wiesz, co jej naprawdę odpowiedział, opierasz się tylko na tym, co napisał ojciec. Bulwersujesz się, podejrzewam, głównie dlatego, że "rozkaz" dotyczył usunięcia ŚMIECIA z podłogi, czyli - sprzątnięcia go PO KIMŚ. A ty masz na tym punkcie uraz. I zupełnie bezkrytycznie oceniasz zachowanie zarówno ojca, jak i jego syna, twierdząc, że "chłopiec w historii zachował się bardzo kulturalnie". Widocznie o kulturze pojęcie masz blade. "nie będę sprzątał po innych - SYN ZAKOŃCZYŁ rozmowę i poszedł." Po porostu. Zostawił nauczycielkę w pół słowa, odwrócił się na pięcie i spokojnie oddalił. Jeśli nie pojmujesz ile w takim zachowaniu jest arogancji (bez względu na to kogo by dotyczyło) i bezczelności (zważywszy stosunek nauczyciel-uczeń) - to już nie pojmiesz niczego. O impertynenckim potraktowaniu nauczycielki (oraz dyrektorki) przez tatusia w szkole nie wspomnę, bo już mnie ktoś wcześniej wyręczył.

Odpowiedz
avatar digi51
1 7

@Bedrana: Aby dyskutować o teoretycznej sytuacji, tak jak została przedstawiona, trzeba mieć dowody na jej prawdziwość? Eee, czy Ty aby się lekko nie odkleiłaś? Każdy normalny człowiek podchodzi do historii na tym portalu z przymrużeniem oka, bo tego czy przedstawione tu sytuacje są prawdziwe nigdy się nie dowiemy. A Ty wyskakujesz z "MASZ DOWODY???" xd

Odpowiedz
avatar Allice
4 14

Nagle wszyscy tacy porządni i zbierają każdy papierek na swojej drodze albo każą innym... A ja tego nie robię. I co? Własny śmieć potrafię gonić. Czyjeś nie. Dlaczego? Nie wiem czy tego papierka po cukierku czy batoniku ktoś wcześniej nie obślinił. Czy ta butelka co leży nie jest czymś upierdzielona albo resztka piwa nie wyleje mi się na buty. Puszka tak przygnieciona ze ostra krawędź mnie zrani. Tyle. Czasem jak widzę "bezpieczny" śmieć i kosz metr dalej - ok. A tak nie zamierzam zbierać obcych śmieci chyba że w rękawiczkach, np podczas akcji sprzątania świata. I popieram to dziecko

Odpowiedz
avatar singri
1 9

@Allice: W dodatku jakie oburzenie, że uczeń śmiał zakwestionować świętą rację pani nauczycielki...

Odpowiedz
avatar Habiel
4 8

@Allice: Ja osobiście sprzątam czyjeś śmieci ale gdy są zorganizowane takie akcje i jestem do tego przygotowana. Mam rękawiczki odpowiedniej grubości, worek na śmieci i idę w czynie społecznym sprzątać tereny wokół mojego miejsca zamieszkania. Ale nie schylam się po każdy papier, gdy nie mam sprzętu. Wychodzę też z założenia, że jeśli komuś płacą za sprzątanie, to należy to do jego ovowiazkow, tak jak do moich robienie innych rzeczy. W szkole pewnie jest Pani sprzątająca, więc to ona powinna dbać o czystość. Nie nauczycielka i nie uczeń. Ich rolą jest tylko nierobienie bałaganu, czyli wyrzucanie własnych śmieci do śmietnika i utrzymywanie porządku w miarę możliwości. Nie sprzątanie każdego papierka po kimś (i nie wiadomo kim).

Odpowiedz
avatar zupak
-5 9

@Habiel Klamki też dotykasz przez rękawiczki, czy twoja nerwica natręctw dotyczy tylko syfu, który widać gołym okiem?

Odpowiedz
avatar Allice
2 6

@zupak: są rzeczy których trzeba dotykać. Zbieranie śmieci po innych do tego nie należy. Od tego sa służby - albo od sprzątania albo od wlepiania mandatów

Odpowiedz
avatar Habiel
4 4

@zupak: Jeśli zbierasz potłuczone, brudne szkło bez rękawiczek, to lepiej w rękawiczkach. A uwierz mi, potłuczone szkło to jednak jedne z mniej drastycznych rzeczy, które zbierałam z krzaków i miejsc libacji.

Odpowiedz
avatar aienma
1 1

@Allice: Dokładnie. Nikt nie widzi problemu w tym, że ten papierek tam leżał, czyli ktoś nie wyrzucił go do śmietnika, tylko gdzie bądź. Ale, że "bezczelny gówniarz" śmiał go nie podnieść na polecenie nauczycielki to już olaboga. I również uważam, że robienie czegoś za kogoś jest nie wychowawcze. Ja nie śmiecę, ale notorycznie przed domem (a czasem nawet i we własnym ogrodzie) znajduję czyjeś śmieci. Kiepy, małpki, paczki po fajkach, puszki, różnej maści papierki. I pokornie sprzątam, bo nie chcę syfu koło siebie. I za każdym razem ogarnia mnie wkurzenie, że muszę to robić, bo ktoś się nauczył, że może rzucać byle gdzie i ktoś inny za niego to ogarnie. P.S.: Śmietnik jest blisko.

Odpowiedz
avatar annabel
0 2

…zaatakowala go nauczycielka, mowiac mu ze ma podniesc papierek

Odpowiedz
avatar kot022
1 1

Najazd różnorakich społeczniaków na ojca-autora wpisu niesamowity, a jego zachowanie było właśnie najlepsze z możliwych. Wzywanie rodzica do szkoły za to, że dziecko nie podniosło papierka z podłogi? Naprawdę? Jeśli w ogóle była potrzeba angażowania rodzica do takiej pierdoły, to wystarczyło zadzwonić i spokojnie porozmawiać, ew. napisać przez e-dziennik. A tu od razu wezwanie i to bez podawania żadnych szczegółów, co widać po tym, że ojciec musiał najpierw pytać dziecka o jego wersję. A może trafiłaby na rodzica, który akurat nie zapytałby dziecka o szczegóły, tylko szedłby z duszą na ramieniu do placówki, z najgorszymi scenariuszami w głowie? Ta kobieta, gdyby miała kompetencje to bycia nauczycielem, porozmawiałaby z uczniem spokojnie, wyjaśniła swoje racje, a potem urządziła lekcję na temat tego, dlaczego warto troszczyć się o dobro wspólne, w tym przypadku podłogę szkoły. Zdobyłaby więcej autorytetu w godzinę, niż reszta belfrów przez cały tydzień. Tylko do tego trzeba odrobinę pomyślunku...

Odpowiedz
avatar iwa23
-1 3

Przykry ten świat będzie za parę lat jak dorosną te wasze "asertywne" dzieci. Wychowujecie egoistycznych buców, którzy pojęcia nie mają o zwykłym dobrym wychowaniu. Dotyczy to wszystkich tutaj podekscytowanych madek przytakujących roszczeniowemu ojcu. Co do opowieści - gówniak zachował się niegrzecznie i nie ma co do tego absolutnie żadnych wątpliwości - nauczycielka zachowała się niedojrzale, bo nie powinna z tej sytuacji robić wielkiego halo - ewentualny wpis uwagi jakiejś by wystarczył - wzywanie ojca, bo gnojek nie podniósł papierka? Toż to dziecinne. - ojciec zachował się jak cham gorszy niż dzieciak i jeszcze nauczył własne dziecko, że nie musi się słuchać nauczycieli a w śmieci ma sprzątać każdy byle nie on. Przy okazji informuję, że nauczycielka też nie ma obowiązku sprzątać po głupich gówniarzach. Przykre to wszystko. Mam nadzieję, że całość opowieści wyssana z palca, bo zachowanie i nauczycieli i dyrektorki jest co najmniej dziwne.

Odpowiedz
avatar PaniFilifionka
-1 3

@iwa23: ojciec zachował się CUDOWNIE! Przeanalizował sytuację i stanął po stronie Dziecka. Gratuluję mu i biję brawo. Rodzicielstwo Bliskości tak bardzo! Tylko w domu powinien poruszyć temat śmiecenia. Z tak cudownym dzieciakiem i tak wspaniałym podejściem wiele można zmienić.

Odpowiedz
avatar iwa23
1 1

@PaniFilifionka: zachował się nie cudownie tylko jak roszczeniowy dureń. Jeszcze kiedyś tego pożałuje. Nie chciałabym mieć do czynienia z waszymi dziećmi.

Odpowiedz
avatar kot022
-1 1

@iwa23: tak, tak. A potem z tego "dobrego wychowania" (zgadzanie się na każde, najdurniejsze polecenie nie ma nic wspólnego z dobrym wychowaniem) nie wyrośnie mężczyzna, tylko pi*da z problemami psychicznymi, którą każdy w życiu będzie wykorzystywać i kopać. Reakcja ojca kapitalna, a nauczyciel - no cóż. Wypowiedziałem się już wyżej. Dodam tylko, że może nie ma obowiązku sprzątać, ale niewątpliwie ma obowiązek świecić w szkole przykładem. Od tego jest, nawet bardziej niż od tłuczenia formułek z podręcznika.

Odpowiedz
avatar PaniFilifionka
-3 3

Wiecie, co byłoby wychowawcze? Gdyby to nauczycielka podniosła ten papierek i powiedziała "Miłosz/Bartek/Maciek....Czy byłbyś uprzejmy wyrzucić to do kosza? Nie mogę się stąd ruszyć, bo mam dyżur, a po co dorzucać pracy Woźnym? Ktoś naśmiecił, posprzątajmy". Ona zrobiłaby pierwszy krok, a dziecko tylko zaangażowała do "podania dalej". Autorze, czy miałbyś wówczas obiekcje? Sądzę, że nie. Ale takich Nauczycieli ze świecą szukać. Sama mam papiery uprawniające mnie do uczenia biologii. Rodzina - nauczycielska z powołania. Odradzali mi ten zawód i....mieli rację. Pracują po 10h dziennie, a w papierach - etat. Idą tam albo zapaleńcy, albo przegrywy, których nigdzie indziej nie chciano. Tych drugich, niestety, znacznie więcej.

Odpowiedz
avatar mentor
3 3

Obronię nauczycielkę trochę, ale zacznę może od czegoś innego. W Japonii jest tak, że w szkołach uczniowie są dyżurnymi. Tylko nie do końca takimi jak w polskich szkołach, gdzie tylko przynoszą kredę, jak zabraknie (a przynajmniej tak było w szkołach, do których chodziłem). W Japonii tamtejsi dyżurni mają więcej zadań - na przykład, po lekcjach myją podłogi, sprzątają niemal zupełnie jak u nas woźni, a w trakcie lunchu nakładają swoim kolegom i koleżankom jedzenie na talerze. W ten sposób od dziecka uczy się tam ludzi, żeby nie śmiecić, bo zawsze jest ktoś, kto potem musi to posprzątać, a jako dyżurny sam wcześniej, czy później, będziesz sprzątał (i to tak faktycznie sprzątał). Nie jest zatem uprzejme, aby dokładać komuś roboty. Uczy się też czegoś więcej, czego w polskich szkołach ze świecą szukać - myślenia kolektywistycznego, czyli przyjęcia do wiadomości, że jesteś częścią społeczeństwa i jako członek społeczeństwa powinieneś dbać o innych, bo też są częścią społeczeństwa. Oczywiście, to nie to, że dosłownie wszyscy Japończycy nie śmiecą, bo wiadomo, jak bywa, ale dzięki takim praktykom jak ta opisana wyżej, mentalność w Japonii jest zupełnie inna i bardziej nastawiona na dobre współżycie społeczne. A u nas... Fakt, przyznam, że nauczycielka powinna jednak była być bardziej uprzejma, ale niemniej powiedziała uczniowi, żeby coś posprzątał, to ten się obruszył, że nie on naśmiecił, więc nie będzie sprzątać i sobie poszedł. A ojciec tylko myślał o tym, żeby "udowodnić" nauczycielce, że nie miała racji. I potem mamy przez to śmieci wyrzucane w lasach, bo nie mamy od dziecka zaszczepianej świadomości, że takie śmieci nie znikną magicznie, tylko ktoś to musi posprzątać, żeby te śmieci usunąć.

Odpowiedz
Udostępnij