Prowadzę sklep w którym dorabiam klucze. Pewnego dnia przyszedł klient, któremu jakiś czas temu dorobiłem klucz (przynajmniej tak twierdził, bo ja go nie pamiętałem):
K: Dzień Dobry, dorabiałem u Pana klucz, ale nie działa, oto paragon.
J: OK, proszę pokazać mi ten klucz to poprawię, albo zrobię nowy.
K: Nie, ja już nie potrzebuję, bo sobie gdzie indziej dorobiłem, proszę mi pieniądze oddać.
J: OK, rozumiem, proszę o kluczyk (wyliczając już kwotę 6 zł w kasie).
K: Nie mam, po co Panu?
J: Jeśli chce Pan zwrot pieniędzy, to proszę mi oddać niedziałający klucz dorabiany u mnie, takie są zasady.
K: Wyrzuciłem, na cholerę miałem go trzymać skoro nie działał.
J: Proszę Pana, mam tutaj paragon na komputer z pobliskiego sklepu, może Pan tam pójdzie, powie że się zepsuł i żeby dali nowy, ale starego Pan nie ma, bo skoro się zepsuł to go Pan wyrzucił. Jeśli przyjdzie mi Pan tutaj z nowym komputerem, to oddam Panu dziesięciokrotność wartości klucza.
K: Ach no tak (smutnym tonem), do widzenia.
Najwidoczniej bez problemu zrozumiał o co mi chodziło.
Ciekawe czy chciał Cię zrobić w wała czy nieświadomie wyrzucił kluczyk.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2011 o 9:41
@Ezop, zakładam, że nie świadomie, w końcu dla niego to tylko pierdoła. @Bronzar, gratuluję Ci obrazowych porównań :) Pewnie to już kwestia wprawy po kontaktach z takimi klientami.
OdpowiedzKilka lat pracy z klientami i riposta się wyostrza sama :)
OdpowiedzDobrze że pod koniec zrozumiał, a nie się wykłócał...
Odpowiedzim więcej czytam tym bardziej zazdroszczę ciętego języka :) ale przynajmniej tym razem miałeś kumatego klienta :)
Odpowiedz