1. Mam nadzieję, że nikt nikomu nie "przytrzymuje" pociągów.
2. Maszynista specjalnie stanął na torach i zagrodził drogę, czy kogo obwiniasz za opóźnienie 10 minut? Nikt specjalnie tego nie robi.
@Michail: Zdaje się, że to było w prawie przewozowym. Przepis mówił, że przewoźnik ma czekać, na skorelowane połączenia.
Czyli jak ma informację od konduktora, że są pasażerowie na ten pociąg, to ma obowiązek czekać.
Zresztą, w swoim czasie, regularnie pozywałem PKP, za opóźnienie i zwrot paliwa, gdy musiałem jechać po pasażera 40km, późnym wieczorem. Bo przez spóźnienie , odjeżdżał ostatni autobus bo mojego miasta.
Pamiętam taką sytuację z dawnych czasów. To było ok 20 lat temu. Wracaliśmy z urlopu pociągiem. Po drodze mieliśmy jedną przesiadkę. Wg rozkładu mieliśmy ponad 30 minut zapasu. Spoko. Bez problemu się wyrobimy.
Okazało się, że na naszą stację pociąg przyjechał zdrowo opóźniony, a potem miał jeszcze większe opóźnienie. Nie mieliśmy szans zdążyć na nasz pociąg. Ale okazało się, że tamten pociąg czekał. Zdążyliśmy. Tylko że to nie było jednorazowe opóźnienie. Od konduktora dowiedziałem się, że tak jest zawsze, że pierwszy pociąg, którym jechaliśmy, zawsze docierał jakieś 40 minut poźniej niż zakładano, a ten drugi zawsze czekał, jeśli jacyś pasażerowie kupili na niego bilety.
Nie rozumiem, dlaczego po prostu nie zmieniono godzin w rozkładzie jazdy i pasażerowie nie traciliby czasu na dworcu, czekając na pociąg, który nigdy nie przyjeżdża o godzinie podanej w rozkładzie, a w przypadku tego drugiego, na który się przesiadaliśmy, nigdy nie odjeżdża o czasie. Wystarczyło tylko zmienić godziny w rozkładzie i tyle. Ale nie. Po co. A ty sobie stój na peronie, czekaj na swój pociąg dodatkowe pół godziny albo i więcej.
To masz szczęście :)
Jechałam jakiś miesiąc temu pendolino na trasie Gdynia - Rzeszów, przyjazd do Rzeszowa planowany jakoś ok. 22.30, pociąg miał spóźnienie - choć małe, jakieś 10 czy 15 minut, więc dla mnie (wysiadałam w Rzeszowie) - nie tragedia. Za to jakoś kilka minut przed Rzeszowem został nadany komunikat: "Pasażerów przesiadających się w Rzeszowie na pociąg do Przemyśla informujemy, że w związku z opóźnieniem pociąg ten nie będzie czekał". W moim wagonie było ok. 7 takich osób, wyobraźcie sobie ich konsternację...
@marcelka: Ze 2 tygodnie wcześniej też jechałem opóźnionym, chyba tylko ja miałbym się przesiadać i "kierownik tamtego pociągu powiedział, że nie będzie na jedną osobę czekał, jeszcze spróbujemy coś ugadać, najwyżej wezwiemy dla pana taksówkę". Wyszło, że przesiadałem się dwie stacje dalej - ten co "nie będzie czekać" też miał opóźnienie :D
1. Mam nadzieję, że nikt nikomu nie "przytrzymuje" pociągów. 2. Maszynista specjalnie stanął na torach i zagrodził drogę, czy kogo obwiniasz za opóźnienie 10 minut? Nikt specjalnie tego nie robi.
Odpowiedz@Honkastonka: 1 - Jeśli przesiadka jest opłacona - przytrzymują. Albo komunikują oba pociągi 2 - Skąd wniosek, że kogoś obwiniam o spóźnienie?
Odpowiedz@Fahren bo opisujesz taką bzdurę na piekielnych? Więc co konkretnie zawiniło?
Odpowiedz@Honkastonka: przytrzymują. Są do tego zobowiązani ustawą
Odpowiedz@krogulec: Mógłbyś podać info gdzie dokładnie to jest zapisane?
Odpowiedz@Michail: Zdaje się, że to było w prawie przewozowym. Przepis mówił, że przewoźnik ma czekać, na skorelowane połączenia. Czyli jak ma informację od konduktora, że są pasażerowie na ten pociąg, to ma obowiązek czekać. Zresztą, w swoim czasie, regularnie pozywałem PKP, za opóźnienie i zwrot paliwa, gdy musiałem jechać po pasażera 40km, późnym wieczorem. Bo przez spóźnienie , odjeżdżał ostatni autobus bo mojego miasta.
OdpowiedzPamiętam taką sytuację z dawnych czasów. To było ok 20 lat temu. Wracaliśmy z urlopu pociągiem. Po drodze mieliśmy jedną przesiadkę. Wg rozkładu mieliśmy ponad 30 minut zapasu. Spoko. Bez problemu się wyrobimy. Okazało się, że na naszą stację pociąg przyjechał zdrowo opóźniony, a potem miał jeszcze większe opóźnienie. Nie mieliśmy szans zdążyć na nasz pociąg. Ale okazało się, że tamten pociąg czekał. Zdążyliśmy. Tylko że to nie było jednorazowe opóźnienie. Od konduktora dowiedziałem się, że tak jest zawsze, że pierwszy pociąg, którym jechaliśmy, zawsze docierał jakieś 40 minut poźniej niż zakładano, a ten drugi zawsze czekał, jeśli jacyś pasażerowie kupili na niego bilety. Nie rozumiem, dlaczego po prostu nie zmieniono godzin w rozkładzie jazdy i pasażerowie nie traciliby czasu na dworcu, czekając na pociąg, który nigdy nie przyjeżdża o godzinie podanej w rozkładzie, a w przypadku tego drugiego, na który się przesiadaliśmy, nigdy nie odjeżdża o czasie. Wystarczyło tylko zmienić godziny w rozkładzie i tyle. Ale nie. Po co. A ty sobie stój na peronie, czekaj na swój pociąg dodatkowe pół godziny albo i więcej.
OdpowiedzTo masz szczęście :) Jechałam jakiś miesiąc temu pendolino na trasie Gdynia - Rzeszów, przyjazd do Rzeszowa planowany jakoś ok. 22.30, pociąg miał spóźnienie - choć małe, jakieś 10 czy 15 minut, więc dla mnie (wysiadałam w Rzeszowie) - nie tragedia. Za to jakoś kilka minut przed Rzeszowem został nadany komunikat: "Pasażerów przesiadających się w Rzeszowie na pociąg do Przemyśla informujemy, że w związku z opóźnieniem pociąg ten nie będzie czekał". W moim wagonie było ok. 7 takich osób, wyobraźcie sobie ich konsternację...
Odpowiedz@marcelka: Ze 2 tygodnie wcześniej też jechałem opóźnionym, chyba tylko ja miałbym się przesiadać i "kierownik tamtego pociągu powiedział, że nie będzie na jedną osobę czekał, jeszcze spróbujemy coś ugadać, najwyżej wezwiemy dla pana taksówkę". Wyszło, że przesiadałem się dwie stacje dalej - ten co "nie będzie czekać" też miał opóźnienie :D
Odpowiedz