Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Taka kolejna historyjka z mojego bogatego życiorysu. Na przełomie wieków mieszkałem w…

Taka kolejna historyjka z mojego bogatego życiorysu.

Na przełomie wieków mieszkałem w Budapeszcie, a z racji stanowiska posługiwałem się tzw. brązowym paszportem MSZ (oczko niżej od granatowego, dyplomatycznego).

Tanich lotów naonczas nie było, więc raz na miesiąc brykałem do kraju i rodziny pociągiem (nocny Bathory). Pewnego razu okazało się, że przy podróży do Budapesztu będzie problem, bo MAV strajkuje (ichnie PKP) i dojeżdża tylko do ostatniej stacji po niewęgierskiej stronie - Nove Zamky. A ta dla większości podróżnych niespodziewanka pojawiała się tak między czwartą, a piątą rano.

Co było robić, zasięgnąłem informacji u znajomych z ambasady i uzbrojony w wiedzę zaległem w kuszetce. Upiornym i ciemnym porankiem wysiadłem w Novych Zamkach i zacząłem realizować przewidziany program. W tym momencie zainteresował mnie wyraźnie zdezorientowany gościu koło sześćdziesiątki klnący w kilku językach i nieco bezradny. Władał angielskim, więc zaoferowałem pomoc. Należało wziąć taxi do Komarna, przepłynąć promem do Komarom (po stronie węgierskiej) i autobusem z Komarom dojechać do Budapesztu.

Zapłaciłem (silnie wygórowaną) stawkę za taryfę, dojechaliśmy na prom, a tam była kontrola graniczna. Ja przeszedłem od razu, a mój towarzysz miał jakieś problemy i został. Obiecałem mu jednak, że poczekam po drugiej stronie Dunaju. I tak też się stało. Czekałem prawie trzy godziny, ale mój podopieczny w końcu się pojawił. Wypiliśmy dość obrzydliwą kawę i zapytałem, czy moja pomoc jeszcze mu jest potrzebna. Dowiedziałem się, że nie, po czym gościu wyjął komórkę i gdzieś zadzwonił. Na moje oko mówił po gruzińsku. I potem oświadczył: "Ty się zaopiekowałeś mną, to teraz ja się zaopiekuję tobą". Opieka w sumie była mi zbędna, bo dojazd autobusem do Budapesztu nie był wielkim problemem, ale o odmowie nie było mowy. Coś tam było o honorze itp.

Nie minęło wiele czasu jak pod kafejkę nadbrzeżną podjechał Jaguar z dwoma mięśniakami w szeleszczących dresach i złotych łańcuchach wielkości krowich powstrzymywaczy. Ale nie, nie pojechaliśmy od razu do stolicy. Najpierw w restauracji odbyło się śniadanko nie do przejedzenia. Potem zostałem odstawiony z honorami do domu. A na koniec dostałem wizytówkę na której był tylko numer telefonu z komentarzem: "dzwonisz, mówisz kim jesteś i jaki masz problem. Reszta, to już nasza sprawa".

Nigdy nie skorzystałem, ale jednak warto pomagać.

transport

by jotem02
Dodaj nowy komentarz
avatar helgenn
16 18

@Presti: o ile się orientuję to autor jest w wieku około emerytalnym i mieszkał w "dzikich" krajach, więc co innego "upchać" takie przygody w 60-letnim życiu a co innego przedstawić, że to chleb codzienny każdego człowieka co 15 minut

Odpowiedz
avatar helgenn
9 11

@Presti: a tego to nie wiadomo nigdy na 100%, ale sama miałam bardzo dziwne przygody w życiu, szczególnie za granicą.

Odpowiedz
avatar jotem02
11 13

@Presti: No niestety tak było, jak napisałem. Czasem życie pisze lepsze scenariusze niż Mróz.

Odpowiedz
avatar jotem02
8 10

@Presti: PS. Czekałem, bo: primo nie miałem o tej porze w Komarom nic innego do roboty, a secundo bo facet był sympatyczny i strasznie pogubiony. A, co ciekawe, paszport miał amerykański.

Odpowiedz
avatar Presti
-4 6

@helgenn Dziwne przygody jak najbardziej jestem w stanie zrozumieć. Tylko jakoś kompletnie nie pasuje mi, mega wszech władny gangster znający języki oraz mający karki na telefon, nie potrafi przekroczyć granicy.

Odpowiedz
avatar jotem02
7 9

@Presti: podobno pogranicznicy mieli jakieś ale do jego paszportu i gdzieś dzwonili po dyspozycje. A jeśli chodzi o języki, to mówił po angielsku, rosyjsku (to na pewno) oraz w swoim narzeczu (gruziński, albo coś w tym stylu). Po węgiersku, tak jak ja, bardzo kulawo.

Odpowiedz
avatar Balbina
10 10

@Presti: W latach 70-tych w Kołobrzegu występował włoski piosenkarz Drupi. I pewnego popołudnia mój nastoletni wtedy brat spotkał zagubionego faceta. Okazało się że to muzyk z zespołu Drupiego i nie wie jak dostać się do amfiteatru na zaczynający się za godzinę koncert. Jak się dogadali to nie wiem ale mój brat żeby było szybciej poprowadził go przez las i chaszcze i lekko podrapanego odstawił pod bramę. W podziękowaniu dostał darmowe wejściówki na następny dzień.

Odpowiedz
avatar Presti
-5 5

@Balbina tylko co tu takiego niezwykłego? Za pomoc w dostaniu się na miejsce koncertu dostał darmową wejściówkę. Nie magiczna kartkę dzwonisz... Czy inne cuda wianki

Odpowiedz
avatar Balbina
5 7

@Presti: Nic nie zwykłego, tak jak nic niezwykłego nie było w pomocy obcej osobie przez pana Jotem02. Jeden przejdzie obok a drugi się zatrzyma. A w niektórych nacjach jest wręcz obowiązek odwdzięczenia się.

Odpowiedz
avatar jotem02
3 3

@Balbina: W niektórych nacjach (Japończycy, Arabowie, mieszkańcy Kaukazu) obowiązek odwdzięczenia się jest tak silny, że jego niemożliwość to automatyczna trauma. A więc nie należy odmawiać.

Odpowiedz
avatar Jorn
-3 3

@jotem02: Tyle że jak zwykle u ciebie nie na temat. To jest strona o piekielnych sytuacjach, nie o ciekawostkach z życia.

Odpowiedz
avatar jotem02
13 13

@Michail:śniadanko było pyszne i obfite, a z numeru telefonu nie skorzystałem

Odpowiedz
avatar Error505
7 7

@jotem02: No i chyba nie było opcji rezygnacji ze śniadania.

Odpowiedz
avatar Painkiler
3 3

@Michail: Nigdy nie wiesz co ci się w życiu przyda ;)

Odpowiedz
avatar jotem02
1 1

@Error505: Nawet nie próbowałem. Brak takiej opcji był ewidentny.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
8 10

Piekielne to nie było, ale jak zwykle dobrze się czyta :).

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 10

@kartezjusz2009: Popieram. Piekielności zero - nawet wziąwszy pod uwagę podejrzaną konduitę towarzysza podróży. Ale czyta się świetnie.

Odpowiedz
avatar Windowlicker
3 3

Nie mam pojęcia, czy to jakaś archiwalna historia, która została wyciągnięta z czasów świetności tego serwisu i czy Pan tu jeszcze zagląda, ale na wszelki wypadek napiszę: bardzo przyjemnie się czytało.

Odpowiedz
avatar jotem02
2 2

@Windowlicker: Bardzo dziękuję. To nie archiwalia.

Odpowiedz
Udostępnij