O nielogicznym (i być może piekielnym) zachowaniu moich rodziców.
Historia działa się kilka lat temu. Mieliśmy wtedy kota, a te zwierzaki jak wiadomo lubią sobie połazić po okolicy. Po tym gdy nasz sierściuch wrócił z jednego z takich wypadów zauważona została u niego w okolicy pyska piana. Szybka diagnoza była jedna, jak się domyślacie - wścieklizna. Kot został zaciągnięty do transportera i zamknięty w pomieszczeniu w piwnicy wraz z żarciem i miseczką mleka, żeby "zneutralizować" płynące z niego niebezpieczeństwo i przemyśleć dalsze kroki. Był to moment w którym wszyscy członkowie rodziny zaczęli już się z kotem żegnać, bo wścieklizna w takim stadium jest już nieuleczalna.
W niejasnych okolicznościach kot zdołał zwiać z pomieszczenia na podwórko. Rodzice się o tym dowiedzieli, ale próba złapania wściekłego kota na otwartej przestrzeni nie ma sensu, nawet jakby udało się go schwytać to istnieje szansa że cię taki ugryzie czy podrapie. No właśnie. Cała opisana wyżej sytuacja miała miejsce gdzieś przed południem, więc moja nieświadoma niczego siostra nie wiedziała nic o tej inbie ze wścieklizną, więc jak zobaczyła kotka na podwórku to wzięła go na ręce i chciała go wnieść do domu. Kot ją podrapał przez bluzę do krwi. Jak pisałem wcześniej, wścieklizna jest nieuleczalna, także dla ludzi. Czy rodzice naprawdę nie mogli jej napisać żeby uważała jak będzie wchodzić do domu, bo kot jest chory? Dobrze wiedzieli o tym, że pałęta się gdzieś na zewnątrz, a jednak jej nie ostrzegli. Wystarczyło tylko zadzwonić, przecież w dzisiejszych czasach każdy ma komórkę. Nie widzę żadnego wyraźnego powodu by tego nie zrobić.
Ostatecznie historia miała szczęśliwe zakończenie. Okazało się, że nie było żadnej wścieklizny, a rzekoma piana w okolicach pyska prawdopodobnie była śliną (koty nadmiernie się ślinią, gdy boli je ząb lub jak jedzenie stanie im w gardle), a siostra została podrapana, bo kot zobaczył psa i spanikował. Wszyscy żyją szczęśliwie po dziś dzień.
I z góry uprzedzając ewentualnie pytania - nie, nie mogłem zainterweniować w tej sytuacji, bo studiowałem wtedy w innym mieście, a historię usłyszałem kilka dni później.
Hej:) Piekielna jest twoja rodzina, bo koty się trzyma w domu, nie wypuszcza na dwór. Pozdrawiam. I polecam zacząć się interesować tym jakie warunki powinno mieć coś za co odpowiadasz:)
Odpowiedz@SirVimes: Kot ma polować na gryzonie a nie leżeć na kanapie.
Odpowiedz@JeZySiek: Kot został uznany w Polsce za gatunek inwazyjny,odpowiedzialny za wybijanie ptaków i gryzoni pod ochroną.To nie średniowiecze.
Odpowiedz@JeZySiek: Nie, kot ma siedzieć w domku i patrzeć na świat za kratki ochronnej na oknie, albo chodzić na smyczy na spacer. Inaczej kot poluje na ptaszki, ptaszki nie poluja na robaki i mamy problemy ze zbiorami i z wszystkim
Odpowiedz@tycjana12 nie został. Powielacie fejki ciągle. Jest nawet oficjalne ogłoszenie na rządowej stronie.
Odpowiedz@tycjana12 @SirVimes: Przestańcie do znudzenia powtarzać te opowieści. To mitologia. Nie zamierzam wchodzić w dyskusje, apeluję tylko o uważne i ze zrozumieniem przeczytanie tego, co piszę poniżej. 1. Nie, kot NIE JEST w Polsce na liście gatunków inwazyjnych. 2. Kot domowy (Felis catus) żyje na terenie Europy środkowej od co najmniej 5 tys. lat. WTEDY kot był gatunkiem inwazyjnym w tym sensie, że przybył tu z człowiekiem z terenów bardziej na południu. Po 5 tys. lat trudno uznać gatunek za inwazyjny. 3. Kot jako "zwierzak domowy" (towarzysz, przytulas do głaskania…) to zjawisko ostatnich +/- 200 lat. Wcześniej ludzie trzymali koty w zasadzie w jednym celu: aby pomagały zwalczać szkodniki (gryzonie). Ta funkcja Z DEFINICJI oznaczała, że koty nie siedziały zamknięte w czterech ścianach, tylko wolno biegały po terenie całego obejścia (a wiec także wokół niego), żeby polować na myszy i szczury. Co oznacza, że koty żyły "na swobodzie" od ok. 5 tys. lat - a dopiero +/- 200 lat temu zaczęto je zamykać w domach. Gdyby zatem koty realnie stanowiły zagrożenie (na poziomie populacyjnym) dla jakichś gatunków zwierząt, to tych gatunków JUŻ BY NIE BYŁO. 4. Co więcej: także dziś w Polsce (i Europie) jest znacznie więcej kotów żyjących "dziko", niż kotów trzymanych w domach. Opowieści o kotach które zagrażają całym populacjom ptaków śpiewających (czy innych) to, powtarzam, mitologia. Co do trzymania kota wyłącznie w domu: jeśli mam kota "od zera", od kociaka - i od początku konsekwentnie trzymam go w domu, to OK. Tak postępują np. właściciele kotów rasowych, którzy (poza wszystkim innym) nie wypuszczają swoich pupili wolno także dlatego, że boją się - i słusznie - o ich zdrowie.
Odpowiedz@janhalb: kot JEST w Polsce gatunkiem inwazyjnym od czerwca 2022 roku
Odpowiedz@janhalb: DObrze, że jesteś weterynarzem i wcale nie mądrym anonem z neta, xd Kot jest gatunkiem inwazyjnym, który się rozmnaża i żre śmieci, zabija dla przyjemności małe ptaszki, gryzonie. Kot jest super przyjacielem, wykastrowany i w domu, inaczej to urocza śmierć dla zmęczonych upałami i starych zwierząt. Więc może zamknij dziób, jak nie masz nic sensownego do powiedzenia, a nie robisz jakieś pseudonaukowe wywowdy.
Odpowiedz@SirVimes: Tak jest, bo Ty tak mówisz. Amoże spróbujesz odnieść się do ARGUMENTÓW, które przedstawiłem? Pseudonaukowe jest to, co Wy piszecie. Naukowcy (nie lekarze weterynarii, ale biolodzy, w tym także ewolucjoniści) pisali o tym już wiele razy. A teksty typu "zamknij dziób" zechciej zachować dla swoich bliskich, jeśli takie traktowanie tolerują - to, że fakty nie potwierdzają Twoich przekonań nie jest usprawiedliwieniem dla bycia niekulturalnym, chłopcze.
Odpowiedz@Morog: Przeczytaj uważnie: https://spidersweb.pl/2022/07/zabija-i-robi-zamieszanie-czy-kot-to-inwazyjny-gatunek-obcy.html
Odpowiedz@janhalb: Zamknij dziób, nie dociera, xd? Lekarze weterynarii są zgodni - kot ma siedzieć w domu. Ale ty jesteś mądrzejszy, co? Może idź im to powiedz,ze nie mają racji? Wiesz ile kotów zdycha przejechanych? Ile chorób przynoszą do domu na futerku? Na łapkach?
Odpowiedz@SirVimes: 1. Po raz drugi: skończ z chamskimi odzywkami, bo zgłoszę do moderacji. Kultury trochę, dzieciaku. 2. Nie, lekarze weterynarii nie są zgodni. Niektórzy takie rzeczy mówią. Inni pukają się w głowy i mówią rzeczy przeciwne. Jeśli masz jakieś dane pozwalające stwierdzić, których jest więcej, to je podaj. Uwag: DANE, nie chamskie docinki. 3. Lekarze weterynarii są LEKARZAMI. Lecza zwierzęta. Bardzo ich szanuję (moja ś.p. babcia była lekarzem weterynarii), ale akurat w tej kwestii specjalistami są raczej biolodzy (głównie zoolodzy i ewolucjoniści). A oni w większości mówią dokładnie tak, jak napisałem wyżej. 4. Gdybyś zamiast niegrzecznych odzywek przeczytał uważnie to, co napisałem, zauważyłbyś zapewne, że nic nie mówiłem o bezpieczeństwie kotów. Odnosiłem się do opowieści o "groźnym gatunku inwazyjnym" i o "populacyjnym zagrożeniu dla innych gatunków". O TYM był mój komentarz. Czytanie ze zrozumieniem się kłania.
Odpowiedz@janhalb: Zgłaszaj sobie, ale zamknij już ten dzióbek, dobrze? W kwestii czy kot powinien wychodzić, to jednak zdanie weterynarzy. I tak, proszę: https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C32614%2Cnaukowcy-co-roku-koty-zabijaja-w-polsce-miliony-ssakow-i-ptakow.html Zamkniesz dzióbek?
Odpowiedz@janhalb: I jeszcze jedno, bo może nie rozumiesz. Kiedyś na swiecie ludzi było duużo mniej niż obecnie, tak samo kotów. Teraz któw jest mnóstwo <3
Odpowiedz@SirVimes: 1. Nie, nie zamknę, choć rozmowa z niewychowanym prostakiem nie należy do przyjemność. Naprawdę nikt Cię w domu nie nauczył minimum kultury? Naprawdę nie jesteś w stanie toczyć dyskusji nie obrażając rozmówcy? Szkoda, ale ja tego na pewno nie naprawię (choć chamskie odzywki oczywiście zgłoszę, po to portal ma moderację). 2. Artykuł, który linkujesz, powstał 3 lata temu - toczyła się potem długa dyskusja, w której większość _naukowców_ wyrażała odmienne zdanie. 3. W świetle przepisów prawa kot domowy NIE JEST "inwazyjnym gatunkiem obcym". Wbrew temu, co wyżej pisze kolega Morog (który, w przeciwieństwie do Ciebie, potrafi wyrazić swoje zdanie nie obrażając rozmówcy) nie zmieniło się to także w czerwcu bieżącego roku - to był fake news, jest nawet oficjalny komunikat Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w tej sprawie, z LIPCA 2022. 4. Tak, jak napisałem wyżej, koty trzymane "w domu" stanowią dziś znaczącą mniejszość kotów żyjących w Polsce - większość kotów w nasza kraju (i w całej Europie) to zwierzęta de facto dzikie. Więc statystycznie kwestia "wypuszczania" kotów domowych nie ma większego znaczenia. 5. Można trzymać w domu na stałe kota, którego się chowa "od urodzenia". Wtedy oczywiście ma to sens (także dla dobra kota). Jeśli natomiast (jak się często zdarza) do ludzi "przybłąka się" dorosły (choćby dość młody) kot, który wcześniej żył "dziko", zamkniecie go w czterech ścianach na stałe jest absurdalne: zwierzę, które wcześniej przez całe (jego) życie wędrowało swobodnie po kilka, czasami kilkanaście kilometrów dziennie, nagle zostaje zamknięte na stałe na 50 czy 100 metrach kwadratowych? Na oko to podpada pod znęcanie się nad zwierzętami. Co więcej: ogromna część "właścicieli" kotów nie jest de facto właścicielami. Kiedy "dziki" kot zdecyduje się "zadomowić", to przychodzi do domu zjeść, odpocząć, zwykle - przenocować, zima także się wygrzać. A potem idzie "zająć się swoim życiem". Taki "właściciel" nie "wypuszcza kota z domu" - przeciwnie, on "wpuszcza" kota do domu wtedy, KIEDY KOT TEGO CHCE. Taki kot nie jest zwierzęciem domowym w takim znaczeniu, w jakim jest nim pies (albo kot hodowany w domu od urodzenia). On co najwyżej "korzysta" z ludzkiej uprzejmości (karmienia i dachu nad głową wtedy, kiedy jest mu do wygodne). Chcesz chronić środowisko? Najważniejsze, co możesz zrobić, to zanieść takiego kota do weterynarza, żeby go wysterylizował. Tyle. I zanim się zbierzesz do kolejnych złośliwych odpowiedzi spróbuj PRZECZYTAĆ to co napisałem wyżej. I zrozumieć.
Odpowiedz@janhalb: Jednej rzeczy nie rozumiesz, co? Za swoje zwierzęta i dzieci jesteś odpowiedzialny CAŁY CZAS, a nie tylko wtedy kiedy Ci pasuje. Puszczasz kilkuletnie dzieci, psy albo jakiekolwiek inne zwierzę samo na cały dzień? Dlaczego nie? Tylko durni kociarze uważają, że oni ze swoimi kiciusiami są ponad wszystko i wszystkich i nie biorą ŻADNEJ opdowiedzialności ani za bezpieczeństwo swoich pupili ani za ewentualne szkody, które wyrządzają.
Odpowiedz@janhalb: Zaskoczę cię, jak złapiesz kota luzem biegającego i ma czip i zglosisz to na straż miejską, ludzie którzy są włascicielami dostają mandat. To chyba wyczerpuje dyskusje xddd
Odpowiedz@digi51 Tak, za SWOJE zwierzęta odpowiadam. Za mojego psa na przykład. Kot, który wpada do mnie od czasu do czasu, kiedy ma ochotę się najeść albo wyspać pod dachem, NIE JEST MOIM ZWIERZĘCIEM. Ja go (powtarzam) nie wypuszczam z domu - ja go WPUSZCZAM DO DOMU, jeśli akurat ma na to chęć. Znajomy, który mieszka na skraju wielkiego lasu, przygarnął kiedyś chorego koziołka sarny, zawiózł do weta, opiekował się, póki zwierzak nie wydobrzał. To było 4 lata temu, ten koziołek do dziś przychodzi do jego gospodarstwa, czasami zostaje na noc w tej samej szopie, w której "mieszkał", kiedy był chory. I co - mój znajomy powinien go teraz w tej szopie i na podwórku zamknąć, bo od dziś jest jego właścicielem? @SirVimes Tak, kot który całe życie żył "dziko", a potem przyplątał się do ludzi, bo uznał, że fajnie dostać darmową michę i móc przenocować pod dachem, jak pada - taki kot po prostu NA PEWNO ma czip. A może i dwa. Czy ja piszę za małymi literami…? http://piekielni.pl//uimages/services/piekielni/i18n/pl_PL/comments/9a6e/9a6e83264c4d5a73a2a8edd92e1e8398.jpeg
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2022 o 10:34
@janhalb: ja nie mówię o tym jak ktoś dokarmia albo okazjonalnie wpuszcza kota ulicznego do domu. Tylko o braniu sobie kitka ze schroniska albo adopcji kociaka i wypuszczaniu go luzem "bo potrzebuje". Tak, wiem, że Ty swojego nie wypuszczasz i na to, że są koty uliczne nie można indywidualnie nic poradzić
Odpowiedz@digi51: No, tośmy się zrozumieli :-) Problem polega na tym, że ogromna większość kotów żyjących Polsce to albo koty dzikie, albo pół-dzikie; te typowo domowe to niewielki odsetek, a próbuje się ludziom wmawiać, że ich wypuszczanie ma ogromny wpływ ma przyrodę… I TYLKO o tym pisałem, a nie o przepisach, ustawach etc. :-)
Odpowiedz@janhalb: Tak, ale mimo wszystko nadal jest sporo kociarzy, którzy od małego chowają koty wychodzące i co gorsza często niewykastrowane lub niewysterlizowane. Oni też dokładają swoją cegiełkę do dużej populacji kotów ulicznych.
Odpowiedz@SirVimes: A może tak sam zamknąłbyś swój niewychowany dziób ? I sam zamknij się w klatce, bo najbardziej inwazyjnym gatunkiem na Ziemi jest człowiek więc jako przedstawiciel tego gatunku powinieneś siedzieć w klatce - zgodnie z głoszonymi przez ciebie zasadami.
Odpowiedz@katem: A ty skoro tak uważasz, to uwolnij świat od siebie, niszczycielko.
Odpowiedz@janhalb: W świetle przepisów nie jest, wswietle nauki - jest.
Odpowiedz@SirVimes to prawda. W Polsce żyje mnóstwo dzikich kotów. Mieszkam w UK i każdy kot albo prawie każdy kot ma właściciela. Ale prawie każdy właściciel uważa, że kot powinien żyć wolno więc koty te wychodzą kiedy chcą
OdpowiedzPo prostu nie wierzę w to co czytam... 1. Domowy kot "łazi sobie" po OKOLICY, całkiem bez opieki i kontroli. Wychodzi kiedy zechce, wraca jak ma chęć. 2. Wychodzący kot NIEZASZCZEPIONY na wściekliznę. 3. Kota z podejrzeniem wścieklizny zamyka się w piwnicy w ciasnym transporterze (kwarantanna? obserwacja?), zamiast niezwłocznie udać się do weterynarza - i spokojnie "przemyśliwa" dalsze kroki. 4. Wściekły, być może, kot - zwiewa z piwnicy. Nikt go nie szuka, bo i po co? Nikt nie ostrzega okolicznych mieszkańców, nie zawiadamia żadnych służb. 5. Jedyną BYĆ MOŻE piekielnością właścicieli miałby być fakt, że nie ostrzegli przed zagrożeniem własnej córki. 6. Na szczęście, OKAZAŁO SIĘ, że kot jednak nie był wściekły. Nieeee, no nie mam słów...
Odpowiedz@Armagedon: też mnie ta trójka przeraża. Nad czym oni chcą myśleć? Domownikom też stawiają takie diagnozy i czekają na rozwój wypadków? Bo co do reszty... Ludzie są głupi, i to mnie aż tak nie dziwi. Choć dalej przykro.
Odpowiedz@Armagedon: pięknie podsumowanie historii. Czytając ją, z każdym kolejnym zdaniem nie wierzyłam, że ludzie potrafią się zachować tak bezmyślnie. Ciekawa jestem jak w końcu doszli do tego, że kot nie jest wściekły. Przebadali siostrę albo kota, czy jak siostra nie zaczęła piany toczyć to stwierdzili że będzie git? -.-
Odpowiedz"Jak pisałem wcześniej, wścieklizna jest nieuleczalna, także dla ludzi." Jakie szkoły kończyłeś tłumoku ???
Odpowiedz@prabula: Mam nadzieję, że chodzi ci jedynie o gramatykę cytowanego zdania. Bo - że tak powiem - merytorycznie autor ma całkowitą rację. Wścieklizna JEST nieuleczalna.
Odpowiedz@Armagedon: Niby jest, ale rozwija się tak kosmicznie powoli, że po ugryzieniu można się na nią po prostu zaszczepić.
Odpowiedz@Grav: Tak, ale zauważ, że w historii nie ma mowy o szczepieniu dziecka, więc gdyby to była wścieklizna i kot ją użarł to byłoby po dziecku. Dostępność szczepionek nie zdziała cudów, jeśli ludzie z nich nie korzystają. :D Mam też wrażenie, że z tej historii nikt nie wyciągnął żadnych wniosków, bo kot ostatecznie nie trafił do weta, a autor dalej uważa, że koty należy wypuszczać.
Odpowiedz@Grav: Masz rację. Ale... "W przypadku pogryzienia (...), kontaktu ze śliną skóry zranionej, należy NATYCHMIAST podać szczepionkę; leczenie należy przerwać, jeśli zwierzę jest w dobrym stanie po 10 dniach obserwacji (...)." "(...) szczepionkę podaje się zgodnie z zalecanym przez WHO schematem pięciodawkowym, w dniach: 0, 3, 7, 14 i 28 [licząc od dnia pogryzienia]". Zatem, pierwszą dawkę szczepionki powinno się podać najpóźniej w ciągu doby od momentu ukąszenia. Czyli - jednak dość szybko. Dawek jest pięć, i sądzę, że każda jest niezbędna (jeśli zwierzę istotnie było wściekłe). Jeśli procedury by się zaniedbało, lub pierwsze szczepienie odwlekło w czasie - pewnie zachorowanie byłoby wysoce prawdopodobne. I śmiertelne.
Odpowiedz@Armagedon: Najważniejsze jest podanie szczepionki przed wystąpieniem pierwszych objawów. Wiadomo, że zaleca się jak najszybciej, ale nawet po tych 24 godzinach zadziała. Przy czym wścieklizna ZAZWYCZAJ rozwija się w ciągu kilku tygodni, ale zdarza się też, że objawy występują już po tygodniu, a wtedy wiadomo, na 99,9% kaplica, więc oczywiście zgadzam się, że należy udać się po szczepionkę zaraz po ugryzieniu przez jakiegokolwiek SSAKA, nawet dydelfa ;) Podkreślam, że ssaka, bo znałam kilka osób, które myślały, że wszystkie zwierzęta mogą mieć wściekliznę...
Odpowiedz@Ohboy: No i widzisz. Obie zaliczyłyśmy minusa, właściwie - uj wie za co. Może za "mądrzenie się", lub za sugestię, że wścieklizna jednak JEST śmiertelna.
Odpowiedz@Armagedon: Możliwe, że to urażony autor. Albo antyfan. ;) W każdym razie to przerażające, że nadal są dorośli ludzie, którzy nie wiedzą, że wścieklizny nie można wyleczyć.
Odpowiedzwścieklizna przenosi się przez ślinę nie pazury
Odpowiedz@franciszka: Święta racja. Niemniej, wolałabym nie być podrapana przez wściekłe zwierzę.
Odpowiedz@Armagedon: Kto może dać gwarancję, że do rany powstałej w wyniku zadrapań przez chore zwierzę nie dostaną się kropelki jego śliny? Ślina może być rozprowadzona na łapach, sierści itp. Może też dostać się metodą kropelkową.
OdpowiedzMieliśmy kiedyś dziecko, a małe dzieci, jak wiadomo, lubią się czymś bawić w wodzie. Nasze nasypało do wanny Kreta i wzięło podłączony toster. Piekielny ojciec dziecka, bo nie powiedział mi, że woda w wannie jest z Kretem i poparzyłam sobie palce, kiedy próbowałam ją wypuścić.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2022 o 12:14
@Etincelle: Nawet po poprawkach nie wiadomo,o co chodzi...Dziecko się kapało i dla rozrywki dosypało sobie kreta?Poza tym co robił podłączony toster w łazience?Wypuszczałaś wodę z wanny z rozpuszczonym już dzieckiem?("Mieliśmy kiedyś dziecko")Kompletnie bez sensu...
Odpowiedz@tycjana12: To chyba jakaś dziwaczna próba ironizowania, tyle że wyjątkowo nieudana.
OdpowiedzSmuteczek. Myślałam, że będzie jasne, ale może macie rację. Po prostu uderzyło mnie, jak autor na luzie opisuje traktowanie kota w rodzinie, a jedyny problem widzi w tym, że nie ostrzeżono jego siostry. No bo gdyby ostrzeżono - luzik, nic się nie stało, chrzanić kota. A wszystko dlatego, że "wiadomo, że kot lubi łazić". I tak mi się skojarzyło z dzieckiem; dziecko też chce robić różne rzeczy, ale jednak mu się na nie nie pozwala. Swoją drogą, wsypywanie kreta do wanny przyszło mi do głowy dlatego, że sama tak kiedyś zrobiłam. XD
Odpowiedz@jass: jak dla mnie całkiem udana. No może porównanie kota do dziecka nieco grube, jednak niefrasobliwość bohaterów historii jest na poziomie zostawiania podłączonego tostera na brzegu wanny, gdy dziecko się kąpie.
Odpowiedz@digi51: Kot inteligencją jest na poziomie ok. 4-7 letniego dziecka (w zależności od publikacji o kotach które czytałam), więc porównanie jest trafne.
Odpowiedz@Habiel: Przesadzasz z inteligencją kotów i to bardzo. Większość badań umiejscawia koty na poziomie maksymalnie 2-letniego dziecka, psy są inteligentniejsze, ale nie tak znowu wiele. Znacznie mądrzejsze są papugi żako i kruki. Gdyby kot miał, uśredniając, inteligencję na poziomie 5-letniego dziecka, to byłby mądrzejszy od szympansa. Nie jest.
OdpowiedzLitości.. już dawno w jednej historii nie widziałam tylu aktów debilizmu..
OdpowiedzDo myślących inaczej kociarzy https://tvn24.pl/polska/kot-w-bazie-inwazyjnych-gatunkow-obcych-ekspert-o-powodach-wpisania-kota-domowego-na-liste-5814898
Odpowiedz@Morog: To nie ma sensu. Po pierwsze, szajbnięci kociarze (w przeciwieństwie do normalnych kociarzy) są niereformowalni i uważają, że ich kotki są najmądrzejsze, najpiękniejsze, więc mają więcej praw niż polskie zwierzęta, a po drugie są zbyt leniwi, aby zapewniać kotom odpowiednie warunki w domu. (tak, jestem cięta na ten temat, bo wkurza mnie głupota i bezmyślność, a po znajomych kociarzach wiem, że można zadbać o kota nie narażając jego i innych zwierząt na niebezpieczeństwo.)
Odpowiedz@Ohboy: A tam, niektórym nie przetłumaczysz. Jest cała banda przywleczonych drapieżników na nasze tereny, dziesiątkująca rodzimą populację drobnych zwierząt i ptaków. Chyba koronnym argumentem jest: takie puszyste i słodziachne wiec trza bronić. Sami rozchwialiśmy na maksa równowagę w środowisku, więc to na nas spoczywa obowiązek jej przywrócenia. Dyskusja z takimi ludźmi często przypomina rozmowę z pięciolatkiem, typu: mamo, ja chcę peska/kotka, bo małe peski som fajne. Obecnie mieszkam na wiosce i często widuję liczne osobniki półdzikich kotów. Koty nie są sterylizowane, dlatego kotki mogą mieć do trzech miotów rocznie w sprzyjających warunkach. Jeżeli nawet żreć nie dostaną, cos tam sobie upolują, coś znajdą na śmietniku - z głodu nie padną jak w dzikim lesie. Drapieżniki z rodziny łasicowatych prowadzą nocny tryb życia, więc trudno nawet dostrzec ich obecność. Doskonale pływają, biegają, wspinają się po drzewach...
OdpowiedzWścieklizna JEST uleczalna nim da objawy. Wymaga kilku tygodni przyjmowania zastrzyków, ale jest wyleczalna. To rozwinięta choroba jest nieuleczalna.
Odpowiedz