Od paru lat zawsze przy urodzinach czy innej okazji, wymagającej zamówienia tortu, zamawiałam je u Pani Wiesi - starszej pani, która na zamówienie piecze torty i ciasta, oprócz tego robi pierogi, krokiety, itp. Wszystko robi przepyszne, bardzo estetycznie podane i, jak na Monachium, w bardzo przystępnych cenach.
Postanowiłam zamówić u niej również makaroniki na moje zeszło weekendowe wesele. Jakieś dwa miesiące temu, spytałam, czy będzie taka możliwość i poprosiłam o wycenę. Pani Wiesia odpowiedziała, że oczywiście, bardzo chętnie, zaproponowała, że skoro na wesele, to ona mi jeszcze ciast napiecze (tu musiałam niestety podziękować ze względu na konieczność transportu do Szwecji) i podała mi cenę 30€ za 100 sztuk. Spytałam, czy jest tego pewna. Wychodzi 30 centów za sztukę (w cukierniach są po 2€), więc coś podejrzanie za tanio. Poprosiłam, żeby to przemyślała, bo jednak zależy mi na dobrej jakości składnikach. Stwierdziła, że faktycznie, nie przemyślała tego, bo w sumie makaroniki piecze dopiero od niedawna i nie bardzo wie, jak je wycenić. Przekalkuluje sobie i za parę dni się odezwie.
Po tygodniu napisała, że wychodzi jej 60€ za całość, już z dowozem do domu i czy mi pasuje. Odpowiedziałam, że mnie jak najbardziej, ale, ponownie, czy jest pewna, że jej się to opłaci, bo ta cena jest nadal bardzo niska (spodziewałam się około 100-120€, co i tak wynosiłoby połowę tego, ile zapłaciłabym w komercyjnej cukierni) i nie wiem, czy pokryje nawet koszt samych składników. Pani Wiesia zapewniła mnie, że wszystko sobie dokładnie wyliczyła i wyjdzie na swoje. No skoro tak mówi, to nie będę się z nią kłócić. Dogadałyśmy jeszcze szczegóły i zamówienie złożone.
W zeszłą środę Pani Wiesia razem z mężem przywieźli mi zamówione makaroniki. Odebrałam, zachwyciłam się, jak pięknie zrobione i wręczyłam jej uzgodnioną kwotę. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam:
- Ostatni raz cokolwiek dla pani robię! Narobiłam się za psie pieniądze, jeszcze w taki upał i nic z tego nie mam. Bezczelnie wykorzystuje pani ludzi!
Odpowiadam, że chwileczkę, taką cenę mi sama podała, upierała się, że wystarczy, to o co jej teraz chodzi. Jeżeli faktycznie źle skalkulowała koszt i wyszło więcej, to niech mi poda realną cenę, to jej chętnie dopłacę różnicę.
Pani Wiesia wzruszyła tylko ramionami, za to wtrącił się jej mąż, że "mam sobie te pieniądze w dupę wsadzić, oni się więcej nie dadzą wykorzystywać oszustom". Odwrócili się i poszli.
No to nie będę wykorzystywać babiny i więcej u niej niczego zamawiać
Pani torciara
Bałbym się przyjąć to jedzenie - jak taki test zapodała przy odbiorze to bałbym się o jakość tych wyrobów.
Odpowiedzzachowalas sie na poziomie, dopytywalas wielokrotnie, bylas gotowa dac pieniadze do reki i jeszcze zle szkoda tylko, ze stracilas sprawdzonego wykonawce...
Odpowiedz@bazienka: I taniego.
Odpowiedz@bazienka: @Armagedon: Tego mi właśnie szkoda. Domowo, bardzo smacznie i niedrogo...
Odpowiedz@Crannberry: Może jeszcze spróbować wyjaśnić? Najwyraźniej mocno się nakręcili i przestali myśleć rozsądnie. Jak ciśnienie zeszło i duma im nie przeszkodzi to może się uda.
OdpowiedzPani Wiesia chyba kłamała na temat swoich umiejętności robienia makaroników i to "od niedawna" oznaczało 1) brak jakiegokolwiek doświadczenia 2) jedną małą porcję, która cudem od razu wyszła. XD Bo raczej każdy, kto autentycznie zajmuje się makaronikami, kosiłby jak za zboże ;D
Odpowiedz@Ohboy: Ta druga opcja. Raz upiekła porcję i zamieściła na fejsie, stąd przyszło mi do głowy, żeby ją zapytać, czy w ogóle się podejmie większego zamówienia. Też mi się wydaje, że nie doszacowała, ile z tym będzie roboty. Ale fakt, wyszły jej pyszne. Trzydziestka gości potrzebowała 20 min, żeby wciągnąć 100 sztuk :D
Odpowiedz@Crannberry: Eeee tam. To i tak długo. Wyszło, raptem, po trzy/cztery makaroniki na łeb. No, może pięć - jeśli ktoś się wstrzymał. Przecież to małe ciasteczko. Prawdę mówiąc, wchłonięcie trzech sztuk zajęłoby mi, góra, trzy minuty. No, ale może te miały większą średnicę, a gościom nie wypadało sięgać po smakołyk co chwila.
OdpowiedzA z tym mężem miałaś kontakt już wcześniej, czy to był pierwszy raz ? Bo mnie pierwsze co się nasunęło, to że PAN I WŁADCA wtrącił się w interesy żony. I być może w jego obecności nie mogła się inaczej zachować...
Odpowiedz@feline1: Tak, miałam. Zawsze, kiedy przywoziła jakieś większe zamówienie, przyjeżdżała z nim. Taki typowy "pan Miecio spod 9", sympatyczny dziadzio, więc tym bardziej byłam zaskoczona.
OdpowiedzWychodzi na to że nawet takie sprawy trzeba załatwiać pisemnie. Bo inaczej nie udowodnimy że to nie nasza wina. Miałam "zbliżoną" sytuację wynikająca z braku pisemnego potwierdzenia. Na wesele córki babka miała zrobić ciasta ale złamała rękę więc na hura szukamy kogoś. Na olx jest mnóstwo ogłoszeń więc zadzwoniłam z pytaniem czy nie za pózno na zamówienie 5 blach ciast. Termin- za dwa tygodnie. Ustaliłyśmy rodzaj i zaliczkę którą zaraz wpłaciłam na podane konto. Mija tydzień a pani do mnie dzwoni że ciasta już gotowe i kiedy zabiorę. No karpia załapałam i mówię że to nie na tą sobotę tylko następną. No i jesteśmy w kropce. Ona, bo wydała kasę na produkty i się narobiła a mi jej szkoda ale nie kupię dwa razy tych samych ciast. Żeby nie była aż tak stratna wzięłam dwie blachy i porozdawałam po rodzinie a ona musiała coś zrobić z trzema. Bałam się że nie zrobi mi na następny termin ale zrobiła. I tak się przekonałam że nawet taką sprawę załatwiamy nie tylko rozmową ale chociaż potwierdzającym sms.
Odpowiedz@Balbina: Pisałyśmy ze sobą na Messengerze, więc wszystkie ustalenia były pisemne. Swoją drogą, podziwiam jej odwagę, żeby umówić się na piśmie na wykonanie usługi, podać ceny, nie wystawiać paragonów, a potem wkurzyć klienta. Przecież gdybym była złośliwa, mogłabym całą korespondencję przesłać do skarbówki i narobić jej problemów...
Odpowiedz@Crannberry: No to przeliczyła się chyba z siłami. Z ciekawości zerknęłam co to te makaroniki( kojarzyło mi się z czymś długim jak makaron-) i poczytałam jak się to robi. Nie do dość ze nie długie a okrągłe to pracy przy tym od cholery. Już w połowie przepisu bym pierd... tym wszystkim o ścianę. I zrobiła zwykły jabłecznik-)
Odpowiedz@Balbina: Makaroniki są warte tej roboty (zwłaszcza dla osób, które nie lubią jabłeczników ;) :D Ale właśnie dlatego tyle kosztują. I pomijając już nawet robociznę, to same składniki są drogie - mąka migdałowa/migdały w takiej ilości...
OdpowiedzPodobne jazdy, choć nie tak drastyczne miałem z szewcem. Dużo chodzę, więc zdarza mi się ścierać podeszwy, kiedy góra buta jest jeszcze w bardzo dobrym stanie. Przywoziłem takie buty do mojego rodzinnego miasta i niosłem do szewca. Szewc zawsze wyceniał mi tę usługę na poziomie 40% ceny, którą skłonny byłem zapłacić (też co najmniej raz zapytałem, czy jest tej wyceny pewien), a przy odbiorze strasznie marudził, jak mu się to nie opłacało.
Odpowiedz