Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dorzucę swoje trzy grosze w temacie zapraszania nielubianych osób na wesele. Historia…

Dorzucę swoje trzy grosze w temacie zapraszania nielubianych osób na wesele.

Historia nie jest co prawda z wesela, ale miałam wątpliwość przyjemność dwukrotnie być zaproszoną na imprezy, na których nie byłam mile widziana i naprawdę - nie róbcie tego...

Pierwsza historia z liceum i temat osiemnastek. W liceum nie byłam zbyt popularna, ale też nie byłam jakąś outsiderką. Ot, miałam normalne stosunki z klasą, dwie dobre koleżanki. Gdy przyszedł czas imprez osiemnastkowych ludzie mieli do tego różne podejście. Jedni zapraszali tylko wybranych, inni całą klasę. Na większości tych imprez dobrze się bawiłam i nie czułam się gorsza tylko dlatego, że akurat z solenizantem nie miałam przyjacielskich stosunków (ale też z nikim nie miałam jakiejś zadry).

Wyjątkiem była impreza jednej z koleżanek. Z nią również miałam normalne stosunki, ciężko powiedzieć czy się lubiłyśmy. Po prostu akceptowałyśmy się nawzajem, zaproszenie mnie oczywiście ucieszyło.

Niestety, na imprezie, która odbywała się u niej w domu, nie czułam się dobrze. Koleżanka ciągle czepiała się mnie i kilku innych osób. Nie podziękowała za prezenty ani życzenia, wręcz to zignorowała. Jak z rękawa sypała komentarzami typu "No, Ania, weź sobie jeszcze chipsów, przecież nikt poza tobą ich nie chce" (powiedziane oczywiście z przekąsem) - do koleżanki, która chwilę wcześniej poczęstowała się chipsami z miski lub "Kasia, a ty już sukienkę na jutro do kościoła dzisiaj założyłaś? Mogłabyś pokazać trochę ciała" - to do koleżanki, która miała nadwagę i nie ubrała się typowo jak na imprezę. Mnie przez całą imprezę zaczepiała tekstami typu "No już lepiej tyle nie pij, nic nie przyniosłaś, a już drugie piwo bierzesz" - nic nie przyniosłam, bo nie miała to być impreza składkowa. Uważałam, że prezent wystarczy. Gwoździem programu było jednak, gdy solenizantka zaczęła ostentacyjnie otwierać prezenty i pogardliwie komentować prezenty od niektórych gości, a po całej akcji zasugerować, że co niektórzy to już chyba się dość wybawili za takie prezenty, czego skutkiem było, że część osób opuściła imprezę.

Innym razem, już jako dorosła osoba, zostałam zaproszona na parapetówkę koleżanki z pracy. Koleżanka zaprosiła całe biuro (fakt, że nieduże - raptem 8 osób). Poprosiła, aby każdy coś przyniósł, w miarę możliwości nie chipsy czy paluszki, ale sałatkę, jakieś domowe przekąski czy ciasto. Wszyscy zastosowali się do prośby i na imprezie stół był naprawdę suto zastawiony. Niestety ani organizatorka ani nikt z gości nie pomyślał za bardzo o alkoholu. Jeden kolega przyniósł chyba litra wódki, a gospodyni postawiła kilka piw. Ktoś rzucił pomysłem, aby iść do sklepu, na co wszyscy przystali. Każdy dorzucił coś od siebie oprócz gospodyni. Kolega wrócił ze sklepu ze sporym zapasem alkoholu i cieszyliśmy się na wesoły wieczór. Niestety, ok.22 gospodyni zaczęła ostentacyjnie sprzątać, sugerować, że jest zmęczona i nieco zniecierpliwiona spoglądała na zegarek. Zrobiło nam się trochę głupio i część osób postanowiła opuścić imprezę. Gospodyni zwróciła się do kilku osób, a w zasadzie około połowy gości, żeby zostali i pomogli jej sprzątać, głównie byli to jej bliscy znajomi czy przyjaciele spoza biura, którzy na te słowa zaczęli głupio chichotać. Oczywiście, nigdy się tego nie dowiedzieliśmy, ale wszyscy podejrzewali, że organizatorka po prostu postanowiła zorganizować imprezę na koszt gości, a potem tych mniej lubianych wyprosić. Sprytne...

imprezy

by ~kociczka
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
6 12

Unikam takich sytuacji chodząc tylko na imprezy u ludzi, z którymi faktycznie mam dobre kontakty ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
23 25

Przytoczone sytuacje owszem piekielne, z tym że problem rozbija się nie o bliższe lub dalsze relacje z gośćmi, tylko podłe charaktery i kompletny brak kultury gospodarzy

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2022 o 17:40

avatar Armagedon
9 13

@Crannberry: I tu się z tobą zgadzam bez zastrzeżeń. Po prostu brakuje mi słów na określenie tego typu zachowania u "gospodyń" obu przyjęć. Gdzie "toto" się chowało i skąd czerpało wzorce? Wyliczanie gościom na własnym przyjęciu kto ile zjadł i wypił, krytyka ich stroju, sugerowanie, że prezenty były zbyt tanie? Myślę, że w tym wypadku epitet "chamka" należałoby uznać za komplement. W sytuacji drugiej jest chyba jeszcze gorzej. Wypraszać część gości, również solidnie partycypujących w kosztach, z imprezy, która właśnie się rozkręca? Szkoda, że panna nie rzekła wprost "dzięki, że przynieśliście te wszystkie sałatki, śledziki, jajeczka i tatarki, ale zapomnieliście o alko, więc jak już go kupicie, to - ten, ten, ta i tamta może już spadać, reszta pomoże mi sprzątać z talerzy i wylewać z flaszek". "postanowiła zorganizować imprezę na koszt gości, a potem tych mniej lubianych wyprosić. Sprytne..." Nie, to nie jest spryt. To bezczelność, arogancja i prostactwo level expert. Ja jako gość - chyba jednak nie odmówiłabym sobie złośliwego komentarza.

Odpowiedz
avatar digi51
12 12

@Armagedon: Albo powiedzieć "Ojej, jaka szkoda, to chyba pójdziemy kontynuować imprezę gdzie indziej, też pomożemy sprzątać zabierając nasze jedzenie i alkohol"... ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
7 11

nie widze wiekszego sensu w pojsciu na jakakolwiek impreze do kogos, kogo nie lubie, a tylko akceptuje a jakby gospodarz zaczal sie czepiac innych gosci albo mnie, to bym po prostu z tej imprezy wyszla, po co mi siedzenie a takiej atmosferze

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2022 o 22:05

avatar digi51
13 13

@bazienka: w wieku 18 lat ma się niestety często inne priorytety niż szacunek do samego siebie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 5

Rzadko mi się zdarzało być na takich imprezach. Zwykle tylko raz, jak nie wiedziałem, na co się piszę. Nigdy nie byłem na żadnej firmowej imprezie z pracy. Z kilkoma znajomymi z pracy czasem gdzieś wyszliśmy, ale imprezy takie imprezy pracownicze to porażka. Sama praca fascynująca nie była, zrobić swoje, dostać wypłatę i tyle, a tu jak się zebrały dziewczyny, to non stop gadały o pracy. Na cholerę mam iść na imprezę, żeby gadać o robocie, nudnej i powtarzalnej robocie. To jest praca typu, kończę zmianę i o niej zapominam, zajmuję się czymś innym. Nie rozumiem, jak można w czasie wolnym spotykać się ze znajomymi i ciągle gadać o takiej pracy. Jak ktoś robi coś ciekawego, to jak najbardziej, ale o zwykłej pracy w sklepie?

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 7

@pasjonatpl: też tego nie cierpię. Wystarczająco czasu spędzamy w pracy, żeby się nagadać na służbowe tematy. Nawet jeżeli moja praca jest niezwykle pasjonująca, w prywatnych sytuacjach chcę rozmawiać o czymś innym. A jeszcze wyobraź sobie, że nie pracujesz w danej firmie, tylko przychodzisz na takie spotkanie jako osoba towarzysząca. Jeszcze przed covidem byliśmy z moim mężem na grillu u jego szefa. 4-godzinna dyskusja na temat wyższości plastiku ABS nad polipropylenem (czy coś w tym duchu). Miałam ochotę się zabić własną pięścią

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 8

@Crannberry "Miałam ochotę się zabić własną pięścią". Myślę, że to by ożywiło tę imprezę.

Odpowiedz
Udostępnij