Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niedawno przeczytana historia "weselna" przypomniała mi sytuację mojej koleżanki, nazwijmy ją Kasia,…

Niedawno przeczytana historia "weselna" przypomniała mi sytuację mojej koleżanki, nazwijmy ją Kasia, która była przeszczęśliwa, że jej ślub wypadł w pandemii. Dlaczego?

Otóż kwestia piekielnego wypada/nie wypada, szukania kompromisu między tym, co się chce a tym, żeby nie skłócić weselem połowy rodziny.

Kasia ma trzy ciotki (siostry jej mamy), nazwijmy je ciotki A, B i C. Wszystkie mieszkają w rodzinnej miejscowości Kasi.

Z ciotkami A i B zarówno Kasia, jak i jej mama mają normalny kontakt, nie jakiś super bliski, ale jak to w rodzinie - jakieś wizyty na imieniny, przy okazji świąt, od czasu do czasu na jakąś kawę, ogólnie jakieś relacje są.

Z ciotką C nie są pokłócone ani nic, ale jakoś tak wychodzi, że ona w tych spotkaniach raczej nie uczestniczy, nie ma jakichś bieżących kontaktów.

Ciotka A ma czwórkę dzieci, dorosłych, mężatych/żonatych, z dziećmi w wieku kilka - kilkanaście lat - Kasia ma z nimi normalny kontakt, jak to z kuzynami, była na ich weselach, czasem coś piszą/zadzwonią do siebie, żadna bliska przyjaźń, ale relacje są.

Ciotka B ma piątkę dorosłych dzieci, też mężatych/żonatych, dzieciatych. Ale z tymi kuzynami Kasi kontakt urwał się kilka lat temu, wyjechali na studia do innych miast, nawet na święta nie ma kontaktu typu sms z życzeniami.

Ciotka C ma czwórkę dorosłych dzieci, dorosłych, mężatych/żonatych, dzieciatych, ich dzieci są już niektóre też dorosłe - ci kuzyni są starsi sporo od Kasi, Kasia nie ma praktycznie z nimi żadnego kontaktu, wie że istnieją.

No i przy planowaniu wesela (miało być tradycyjne, ale nie jakieś na 500 osób) problem, kogo zaprosić:

Ciotkę A i B na pewno, co z ciotką C? Też wypada, bo przecież nie są skłócone, mieszkają blisko, pominięcie jej to byłaby obraza...

Kuzynów A - na pewno, ale co z kuzynami B? A kuzyni B to 5 osób + 5 mężów/żon + dzieci, w sumie jakieś 18 ludzi. A jak zaprosić i kuzynów A, i B, to co z C? A kuzyni C to znów ok. 15 osób. Co sprowadza się do zaproszenia na ślub około 35 osób, których Kasia w sumie słabo zna, ale... magiczne słowo: wypada.

Ale przyszła pandemia, Kasia brała ślub w czasie, kiedy był limit chyba 75 osób, co dało jej pretekst zlimitowania liczby gości.

Ale gdyby nie to, to w sumie nie wiem jakie było dobre wyjście z tej sytuacji...

ślub wesele goście

by marcelka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
1 21

Najlepszym wyjściem byłoby nie robić wesela.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 16

@Armagedon: Nie, bo wtedy ucierpieliby państwo młodzi, którzy chcieli mieć wesele. Nie było rozwiązania bez "ofiar" ;)

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 17

@Ohboy: Mówiłam tak w ogólności, nie w tym konkretnym przypadku. A dzisiejsi "państwo młodzi", tak w ogólności, najczęściej chcieliby zjeść ciastko - i mieć ciastko. Nic nie poradzisz.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 6

@Armagedon: Nie, bo chyba nadal większość par chce mieć wesele. To, że chęć przygotowania wesela, które będzie odpowiadało parze młodej, jest uznawane za coś negatywnego, źle świadczy o naszym społeczeństwie.

Odpowiedz
avatar digi51
11 17

Fajnie. A kto tu jest piekielny? Chyba państwo młodzi, bo nie umieją zadecydować, czy bardziej im zależy na tym, żeby mieć na weselu ludzi, których chcą tam mieć czy tych których niby wypada tam mieć. Mam dużą rodzinę od strony mamy, ale jest to rodzina któregoś tam stopnia (mama nie ma rodzeństwa, ale ma liczne kuzynostwo). Większości z nich nigdy nie widziałam na oczy. Zaproszenie ich na ślub było by dla mnie kuriozum i nie wiem jak miałabym zaregować na zaproszenie na ich ślub. Ze strony ojca z kuznynami miałam dobre kontakty jako dziecko, od prawie 20 lat znikome (raz na kilka lat przy okazji pogrzebu). Nikt z nich mnie ani mojego rodzeństwa na wesele nie zapraszał, jedynie moich rodziców i to tylko ci, którzy robili większe wesela (takie powiedzmy od 80 osób w górę). Jaki miałabym powód, aby się o to obrażać? Jaki ma sens zapraszanie ludzi, których się prawie nie zna? To jest stawianie również ich w niewygodnej sytuacji. Czasem jak czytam tego typu historie odnoszę wrażenie, że niektórzy państwo młodzi mają się za pępek świata i wierzą, że mareniem każdego najdalszego członka rodziny jest wbicie się im na krzywy ryj na wesele. Tymczasem to jest wydatek i to nie mały, poświęcony cały weekend, często konieczność dojazdu kilkaset kilometrów, zorganizowania noclegu, zorganizowania opieki nad dziećmi na weekend. I ludzie jadą, bo są przekonani, że komuś zależy na ich obecności, a ktoś potem smaruje historie w necie, jak to został konwenansami zmuszony do zaproszenia ich.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2022 o 13:08

avatar exeQtor
9 17

@digi51 Zdziwiłabyś się, ale są tacy ludzie którzy chętnie wbiją na krzywy ryj na każde wesele, bliższej lub dalszej rodziny. Moja świrnięta ciotka (kuzynka ojca) nie dostała zaproszenia na wesele mojego brata, nie omieszkała zaś spotkawszy moją matkę odgrażać się że ona i tak przyjdzie z zaproszeniem lub bez. Nie wiem czy akurat odpowiedź mojej matki, że policja ją wyprowadzi z imprezy ostudziła jej zamiary, ale jednak nie pojawiła się :)

Odpowiedz
avatar digi51
1 5

@exeQtor: No, pewnie są. Ja mówię ze swoich doświadczeń. Sama takich sytuacji miałam niewiele (w zasadzie jedną), ale wiem, że zaproszenia na wesela odległej rodziny u moich rodziców wywoływały raczej zakłopotanie niż radość.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 5

@digi51: U mnie zaproszenie wywołałyby zakłopotanie. Ale większość osób 45+ w mojej rodzinie zawsze przeżywa, gdy nie dostanie zaproszenia na ślub. Nie ma znaczenia, że nie utrzymują z kimś kontaktu. Można odnowić! Podczas wesela! Kij z tym, że zazwyczaj z jakiegoś powodu tego kontaktu nie utrzymują - na weselu rodziny trzeba być! Moja ciotka przeżywała, że nie została zaproszona na wesele kogoś, kto... ją okradł.

Odpowiedz
avatar tycjana12
12 12

Dobre wyjście z sytuacji-zapraszamy tylko osoby,które chcemy zaprosić/tyle osób,na ile możemy sobie pozwolić finansowo.To polskie"wypada"powinno dawno odejść w odmęty historii,osobiście w ogóle tego nie rozumiem.To jest dzień państwa młodych i mają prawo spędzić go w gronie znanych sobie i życzliwych osób.

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 15

@tycjana12: O, mój ulubiony szantaż emocjonalny „Świeciłam oczami” czyli „jak smialaś nie zrobić czegoś pod dyktando” :D A jeszcze założę się, że potem taka ciocia Aniela jako pierwsza obrobi im tyłek, że „po co tyle ludzi zapraszają, zastaw się a postaw się, na pewno dla kopert”

Odpowiedz
avatar Fahren
6 6

"Wypada" to mleczak, nie kogoś zaprosić

Odpowiedz
avatar KwarcPL
3 3

To tylko w mojej rodzinie nie ma problemu jak się nie zaprosi kuzynostwa, z którym nie ma się kontaktu?

Odpowiedz
avatar Arry
4 4

@KwarcPL: Jakoś tak w naszym społeczeństwie - szczególnie w starszym pokoleniu (widzę to po rodzicach i po teściach) jest głęboko zakorzenione przeświadczenie o nazwie "co ludzie powiedzą". Dlatego będą tacy gonić siebie i rodzinę do upadłego, nierzadko robiąc awantury, bo trzeba umyć okna na strychu i odsunąć lodówkę i zrobić coś w tym kawałku ogrodu, do którego nikt absolutnie nie zagląda, bo co ludzie powiedzą. No i jak idzie się do sklepu po śmietanę do obiadu to trzeba się odstrzelić jak woźny w dzień nauczyciela, ale po domu to stary dres trzeba było ubrać, bo jak to w porządnych ciuchach, przecież się poniszczą. Na szczęście młodsze pokolenie już ma trochę inne podejście i częściej stawia na pierwszym miejscu siebie i bliskich niż rodzinę, z którą ma kontakt raz na kilka lat lub zupełnie obcych, ale mimo wszystko wiele wody w Wiśle jeszcze upłynie, zanim to "co ludzie powiedzą" czy "bo wypada" odejdzie w niepamięć.

Odpowiedz
avatar gmiacik
0 0

jakie to jest chore 'bo wypada'. kurna, moje wesele, ja placę, ja decyduję kogo zapraszam, a nie 'bo wypada'. i taka krótka piłka była, szybko zrobiłem selekcję. jedynie wojna była z moją matką o syna jej siostry, cwela, którego nie trawię.. a najlepszy sposób? nie bierzcie ślubów, i po temacie

Odpowiedz
Udostępnij