Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O pracy nauczyciela. Od kilku miesięcy pracuję w przedszkolu. I już mam…

O pracy nauczyciela.

Od kilku miesięcy pracuję w przedszkolu. I już mam dość... Oto kilka przykładów, dlaczego:

1) Jedna mama zażyczyła sobie, żebym była za każdym razem w kabinie w toalecie z jej synem i patrzyła, czy on sika i ile. Bo ona musi wiedzieć. Pozostałe dzieci mogą się w międzyczasie pozabijać.

2) Na materiały do przedszkola potrafię wydać jednorazowo nawet i 200 zł - bo mamy wymóg robienia z dziećmi "czegoś fajnego" oraz prezentów na jakieś grubsze okazję (walentynki, dzień mamy, dzień taty, festyn). Doliczmy jeszcze stały koszt papieru ksero, kolorowych kartek, folii do laminowania... Przypominam: moja wypłata nie starcza na wynajęcie przeze mnie jakiegoś mieszkania, a co dopiero coś więcej.

3) Moje pensum to niecałe 30 godzin, ale jeszcze nie zdarzyło mi się rzeczywiście tyle być w przedszkolu. Notorycznie mam bezpłatne nadgodziny.

4) Skoro już o czasie pracy mowa, to na ogół zaczynam dzień o 4 (jadę do pracy około półtorej godziny) i kończy o 23 (ze względu na tony papierów do wypełnienia, rzeczy do przygotowania). Dzisiaj usłyszałam od pracodawcy, że chodzę ostatnio zmęczona i rodzice to widzą. Ciekawe skąd te zmęczenie...

5) Dyrekcja stwierdziła, że dzieci są niegrzeczne*, ponieważ nie robię zbyt fajnych zajęć. Przed każdymi zajęciami muszę przedstawiać im wszystkie moje pomysły oraz pomoce dydaktyczne.

6) Wakacje? Ta... Przymusowe dwa tygodnie urlopu w sierpniu. I tym akcentem skończę CAŁY urlop na ten rok. Nikt jednak się tym nie przejmuje...

To kilka przykładów na szybko. Piekielności jest dużo więcej. Mam nadzieję, że szybko uda mi się znaleźć nową pracę.

Wg pedagogiki nie ma dzieci niegrzecznych. Dlaczego jednak tak napisałam? Ponieważ:
- dzieci potrafią mi grozić;
- notorycznie mam siniaki po tym, jak dzieci mnie uderzają;
- dzieci biją się wzajemnie;
- niemiłosierne wrzaski, jakby ktoś obrywał ich ze skóry;
- polecenia mają gdzieś. Gdy proszę o posprzątanie zabawek lub by usiedli w kole, zaczynają mi grozić, śmiać się ("nic mi nie możesz zrobić") lub bić. Gdy wezmę ich na ręce i przeniosę do koła, wpadają w szał: biją wszystkich jak popadnie, płaczą;
- dzieci szarpią się.

I mały bonus: dyrekcja zakazała mi mówić o negatywnych rzeczach związanych z dziećmi, jako, że to źle wpływa na relację z rodzicami.

Podobne doświadczenia mam nie tylko ja, ale moje koleżanki ze studiów pedagogicznych.

Przedszkole

by ~Nauczycielkaprzedszkola
Dodaj nowy komentarz
avatar este1
-5 7

Ja jestem z drugiej strony barykady i przedszkolanki u mnie szybko pacyfikują dzieci. Dzieci co prawda małe ale też wymagają innej uwagi. Na moje oko robią przeciętnie od 7-15 ale tyle ja widzę. Nie wiem czy przygotowują coś ekstra na zajęcia bo ja efektów nie widzę. Od dwóch miesięcy nawet nie mrugnela mi praca podpisana imieniem córki. Ja mam problem z jedną opryskliwą przedszkolanka co to się zachowuje jakby wiedziała lepiej. Nie wiem o co jej chodzi, może o to że jesteśmy "nietutejsze".

Odpowiedz
avatar Balbina
12 16

@este1: Moja córka jest przedszkolanką. I niestety ale większość tego co opisała autorka jest racją. Pomijając roszczeniowych rodziców ( u niej matka zażądała żeby nauczyła jej dziecko korzystać z toalety bo nosiło jeszcze pieluchę-bo pani ma więcej czasu) to papierologia jest porównywalna ze szkolną. Opisy, gotowości szkolne, dzienniki gdzie muszą codziennie wpisywać zajęcia i zeszyt gdzie musi wpisywać uwagi co do zachowania i postępów dziecka(25 sztuk) Na każdą okazję organizować warsztaty, akademie, pokazy. Jak się nie wyrabia w przedszkolu to zabiera papierkową robotę do domu i zamiast mieć czas dla siebie to poświęca go dla przedszkola.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
2 4

Mam w rodzinie osobę zatrudniona w szkole, pracowała w świetlicy. I ciągle narzekała na dzieci i rodziców. Jej oczekiwany dzień pracy był taki, że nikt dziecka do świetlicy nie przyprowadzi. Jednocześnie była cała zdziwiona, że jej koleżanka, która przychodzi na 2 zmiane ma ciszę, dzieci się bawią i słuchają jej poleceń. Da się, nawet ze szkolnymi dziećmi. Po prostu dzieci czują, kto jest nieasertywny i od razu wchodzą na głowę.

Odpowiedz
avatar Kujawson
-2 2

Lubię porządek, więc następujące po sobie części komentarza mojego nawiązywać będą do kolejnych wątków historii. PRZEDSZKOLANKA a nie nauczycielka (autorka w dalszej części daje argument na potwierdzenie tej tej tezy, ale po kolei...). Narzekania na pracę nie pojmuję, ale to opowieść na inną okazję. Ad. 1. Świat roi się wariatów, mamuśka pewnie z tej grupy. Olać, a gdy zapyta o ilość uryny bredzić cokolwiek. Ad. 2. Finansowanie "materiałów biurowych" nie leży w zakresie obowiązków przedszkolanki. Poza tym przedszkola wieszają od rodziców nieumarłych kwot na owe materiały. Na przykładzie "mojego sześciolatka": 300zł/m-c, poprosiłem o listę artykułów i dowody zakupu - brak! Zapytałem "na co tyle?" - na papier do drukarki... 5000 arkuszy na m-c dla sześciolatka!!! Ad. 3. W każdej, podkreślam, W KAŻDEJ początki bywają trudne, potrzebne jeszcze doświadczenie... Ad. 4. No to to już jest kpina! Chyba Pani wiedziała gdzie aplikuje o pracę. O miejscu zamieszkania szkoda nawet wspominać... "Tony papierów"? Dokumenty, raporty... A bardziej serio: brak doświadczenia... Ad. 5. Przypominam "luddyczną" mądrość: głupi2 pomysly3 rodzą się tylko w znudzonych głowach. To co wg dorosłego jest "fajne" (co to za słowo!) dla, przykładowo, czterolatka jawić się może jako wywołująca fizyczny ból nuda. Ad. 6. Nikt się nie przejmuje, bo każdy wiedzący

Odpowiedz
avatar marcelka
23 25

AD. 2) Piekielność ale pracodawcy. I Twoja. Na takie materiały powinny być fundusze z pracy, ewentualnie składka wśród rodziców. Nie powinnaś nic za swoje kupować, no chyba że chcesz. Bo jeśli tak robisz, no to pracodawcy w to graj, jest oszczędność? Jest, to niech naiwna funduje, jak taka bogata Ad. 3 - kwestia rozmowy z pracodawcą, że przepracowałaś tyle i tyle nadgodzin i kiedy dostaniesz za to wynagrodzenie. W przeciwnym razie - pracujesz swój czas, bierzesz torebkę i wychodzisz. Naprawdę, da się! Znów piekielność i pracodawcy, i Twoja też, bo dajesz się wykorzystywać. ad. 6) Oczywiście za niewykorzystany urlop zażądasz pieniędzy? ad. 5) Współczuję, niektórzy rodzice mają pier**** na punkcie swoich dzieci. I rozumiem, że dziecko trzeba wspierać czy chronić, ale trzeba też wychowywać, a mam wrażenie, że o tym sporo osób zapomina. Koncentrują się na tym, żeby dziecko cukru nie jadło (co jest ok samo w sobie) i żeby w bajkach były edukacyjne treści, nie żadne tam kopciuszki, ale zapominają o podstawowych zasadach socjalizacji i zwykłej kultury/grzeczności.

Odpowiedz
avatar Error505
17 17

@marcelka: Sprawa nadgodzin i urlopu rzeczywiście nadaje się do inspekcji pracy lub sądu pracy. Zachęcam do skorzystania z tej opcji. Co prawda zgłoszenie do IP nie może być anonimowe ale IP nie ma przawa ujawnić personaliów zgłaszającego. I, wbrew powszechnej opinii, nie ujawnia. A nawet gdyby to nawet zwolnienie byłoby, per saldo, korzystna dla pracownika. Zadbałbym jednak o dowody naruszeń, Czyli dowody na polecenie pracy w nadgodzinach i odrzucone wnioski urlopowe. Pracodawca udziela urlopu na wniosek pracownika i jeśli wniosku nie było to trudno mówić naruszeniach przez pracodawcę. Sprawa z p.1 i 2 to sprawa asertywności. 1. Przykro mi ale nie mam możliwości obserwacji sikającego dziecka i zapisywania wyników. Czy w czymś jeszcze mogę pomóc? 2. Szefie, planuję takie i takie zajęcia. Do ich prowadzenia potrzebuję tego i tego. Jeśli to dla szefa OK to jak kupić potrzebne materiały. Oczekiwanie, że pracownik będzie wydawał własne środki na prowadzenie działaności firmy też jest sprawą dla IP.

Odpowiedz
avatar Pantagruel
-3 17

@marcelka: Łatwo wam mówić. Niestety szkolnictwo w PL jest tak zgniłe, że jeżeli placówka nie zapewnia nauczycielowi materiałów to choćby się nauczyciel zesrał - musi łożyć ze swoich. Nawet jeżeli cała kadra się zbuntuje i pójdzie do dyrekcji z żądaniem dostępu do drukarki, ksero, materiałów plastycznych itp. to dyrektor odpowie, że nie ma na to pieniędzy. I tyle. I już widzę składki od rodziców na matariały - większość rodziców to roszczeniowe ciołki mające wielki problem z tym, że przedszkole nie jest darmowe i trzeba płacić. Nie wspomnę już o wycieczkach czy wyjściach do teatru (albo biletach na teatrzyki objezdne). Bilet na jakąś atrakcję kosztuje np. 20zł, rodzic buntuje się bo "ja mam dopłacać?????" albo kłamie, że nie ma na to pieniędzy, jednocześnie kupując dziecku co tydzień nową zabawkę albo napychając dzieciaka od rana toną słodyczy.

Odpowiedz
avatar Error505
13 13

@Pantagruel: Wszędzie wykorzystywani są Ci, którzy się dają wykorzystywać. Bunt kadry nie powinien polegać na pójściu to dyrektora i żądania pieniędzy tylko na pójściu do dyrektora i poinformowaniu go, że kadra od, ty dać jakiś rozsądny termin, żeby dać my szansę się ogarnąć, dnia tego i tego kadra nie będzie wydawać swoich pieniędzy. I... dotrzymać słowa.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
9 11

@Pantagruel: co Ty pier.... Jest RR która zbiera na nagrody, dyplomy i jak ktoś ma trudną sytuację to wspomaga. Jest zbieranie na materialy plastyczne. Na RR z około 400 osob, może z 4 rodziców nie zapłaciła. Prócz materiałów plastycznych, na początku roku jest zakup podręcznika i też jeszcze nikt się nie zbuntował. Wy chyba w jakimś patusowym mieście żyjecie. Każda wycieczka opłacana przez rodziców, jak ktoś nie chce to albo nie posyła w tym dniu do przedszkola albo liczy się z tym ze dziecko w innej grupie będzie. Nawrt jest jedno dziecko na całe przedszkole co nie bierze udziału w Mikołajkach i po prostu dziecko do przedszkola nie przychodzi. Nasi skarbnicy są jak widać skuteczni xD problemów prawie w cale

Odpowiedz
avatar marcelka
8 8

@Pantagruel: no ale dlaczego od razu bunt? ktoś poniżej napisał: masz to, na co godzisz się. Mam wrażenie, że wiele osób nie potrafi normalnie rozmawiać, tylko albo milczenie albo awantura. I nie rozumiem, dlaczego taki problem w tym zakresie jest akurat w przedszkolach/szkołach, jak się ktoś zatrudnia jako kasjerka w markecie, to jakoś nie przynosi ze sobą kasy fiskalnej kupionej za własne pieniądze, na budowie pracownicy też nie kupują za swoje pustaków czy cementu...

Odpowiedz
avatar justjoan
10 10

Co do punktu 6. to urlop nauczyciela ma 35 dni roboczych w ciągu roku kalendarzowego. Jeżeli odejmiemy ferie i przerwy świąteczne, to i tak pozostaje więcej niż 10 dni (dwa tygodnie to 10 dni roboczych). Może Inspekcja Pracy będzie zainteresowana?

Odpowiedz
avatar czydredy
14 14

@justjoan Z tymi feriami to tak nie do końca, bo przedszkola w ferie normalnie pracują

Odpowiedz
avatar Jorn
6 6

@Allice: Ale jak sobie wyobrażasz wykorzystanie przez nauczyciela urlopu winnym czasie niż wakacje czy ferie? Taka specyfika tego zawodu.

Odpowiedz
avatar Allice
0 4

@Jorn: no specyfika że tyyyyyle urlopu. To czemu wypominacie? Ja wolę mniej a mieć mniej stresu i nie musieć się ograniczać do najgorszych terminów. I zakładam że wielu nauczycieli zamieniłoby to na krótszy w dowolnym terminie, tylko kto się zajmie ba... Dzieciątkami

Odpowiedz
avatar Grav
18 18

Większość tego to po prostu pracodawca, który korzysta z Twojej bierności. Masz dokładnie to, na co się godzisz.

Odpowiedz
avatar Bubu2016
11 15

Ktoś, kto tak pisze, jest PO STUDIACH?

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
7 7

Matko, co to za przedszkole, w jakimś zakładzie karnym? Jestem w RR i mamy dość duży kontakt i z rodzicami i z paniami. Na materiały plastyczne zbiera się w każdej grupie kasę. Na dodatkowe rzeczy osobno. Są dzieci trudniejsze ale koniec końców pań słuchają, a przynajmniej u nas nikt o takich przypadkach strasznych nie mówił. Gdy się dzieci uderza, to pani wkracza i koniec końców dziecko przeprasza. Moja córka też przepraszala, bo czasem ma problem z cierpliwością co do zabawek. Jeśli rodzic nie uczy dziecka że jest pępkiem swiata to i z dzieckiem da się pracować. Jeśli cała lub prawie cała grupa to bachory to ja nie wiem co to za miejsce. U nas cały miesiąc w wakacje jest przedszkole zamknięte. Panie są dwie, jedna od około 7/7:30 do chyba obiadu, a druga od około 12. Często koło 15 już Pan prowadzących nie ma, bo po 15 do 17 jest grupa łączona i jedna pani zostaje z dziećmi, czasem jest to z naszej grupy, a innym razem z innej. Są też panie wspomagające. Przez pierwsze dwa lata dla 3 i 4 latków pani wspomagająca byla caly czas, a teraz jest kilka pan wspomagających na jakieś 6 grup 5 i 6 latków. To co opisujesz autorko to jakaś patola i jak tak jest to bym pracę zmieniała. Jednak co kto woli

Odpowiedz
avatar Pantagruel
3 7

@AnitaBlake: Co to za przedszkole? W jakim mieście? Bo to co opisuje autorka to smutny standard, zwłaszcza w małych miejscowościach gdzie nauczycieli brakuje a dzieci z problemami ładuje się do tej samej placówki co dzieci w pełni zdrowe i o nauczycielu wspomagajacym można zapomnieć.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
3 3

@Pantagruel: to cieszę się że nasze państwowe jest dobre. Gmina niedaleko Krakowa. W szoku jestem że jest gdzieś inaczej. Wg mnie to powinien być standard i myślałam że jest tak w większości miejsc

Odpowiedz
avatar lusia19900
0 0

@AnitaBlake nie mylcie nauczyciela wspomagającego z pomocą nauczyciela

Odpowiedz
avatar r1979
5 7

Do tej pory myślałam, że takie zachowania można spotkać w szkole podstawowej, gdzie jednak nauczyciel musi wymagać skupienia i siedzenia przy stoliku, a to jest dla dzieci trudne. Nie mogę w to uwierzyć, że te zachowania przeniosły się do przedszkola. Przecież to są dzieci w takim wieku, że lubią się bawić, łatwo jest je zainteresować grami itp. Tak przynajmniej było jeszcze kilka lat temu, gdy mój syn chodził do przedszkola. Pani z nimi śpiewała, robili przedstawienia, prace plastyczne nie wymagały nie wiem jakich cudownych materiałów, a co kilka dni wywieszane były nowe prace wszystkich dzieci na tablicy. Rodzice składali się na początku roku i był to fundusz na kupowanie artykułów papierniczych itp. Nie wiem jak to skomentować. Czy to świat już taki jest? Przecież takie dziecko w przedszkolu powinno przyjąć zasady narzucone przez wychowawcę. Może na początku w grupie trzylatków wymaga to czasu, ale ostatecznie zawsze wyobrażałam sobie, że Pani jest dla nich wyrocznią, są w nią wpatrzone jak w obrazek. Jak przeskrobią, to jest jakaś kara, typu "usiądź obok grupy i się zastanów co zrobiłeś, a inni się pobawią". Oczywiście rodzic nie może potem podważać takich działań. Tylko wspólne działanie może przynieść pozytywne rezultaty. I tak na zakończenie, jeżeli dziecko bije innych w wieku kilku lat, to co będzie potem? Aż strach się bać, co będzie w szkołach za kilka lat.

Odpowiedz
avatar Balbina
0 2

@r1979: W córki przedszkolu są szyby gdzie można kuknąć co się dzieje na sali ale one są przeznaczone dla personelu, dyrekcji a zdarza się że trzeba wypraszać matki sterczące i obserwujące pracę wychowawcy. A póżniej skargi bo synek zrobił podkówkę i to wina braku empatii nauczycielki. Dzieci mają taka fantazję i opowiadają bzdury a matki to łykają jak pelikany. Na szczęście są kamery u wszystko można sprawdzić.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 7

Zmień branżę. Przekwalifikuj się. Uciekaj stamtąd. Tak po prostu. Tak lepiej nie będzie. O ile mi wiadomo, to żadna partia nie ma sensownego pomysłu na reformę edukacji, więc wybory i nowa ekipa rządząca też nic nie zmienią albo zmienią za mało. A wraz z upływem lat coraz trudniej będzie coś zmienić w swoim życiu.

Odpowiedz
avatar tycjana12
8 8

*usiąście*w kole?...Pomijając piekielności,po prostu się do tej pracy nie nadajesz,skoro tak Cię dzieci drażnią...Ja to wiem od zawsze,że więcej niż jedno swoje nie zniosę,dlatego w życiu bym nie poszła do pracy związanej z opieką nad dziećmi.A jak widać w komentarzach powyżej,dajesz się wykorzystywać,na co są odpowiednie przepisy prawa i należy z nich korzystać,co więcej,dziwi mnie kwestia niewiedzy o swoich prawach wykształtonej osoby,jak wystarczy o wiele spraw spytać wujka google...To już Karyny z bombelkami są oblatane w swoich prawach i co i gdzie należy im się od państwa...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 11

ad 4) Po pierwsze, półtorej godziny drogi do pracy i z pracy to nie jest wina pracy. Nie ma nic wspólnego z zawodem który wybrałaś, ani z konkretnym miejscem pracy, które przecież nie miało wpływu na to, gdzie mieszkasz. A zatrudniając się raczej znałaś adres, prawda? Jeśli czas ten przeszkadza ci w należytym wykonywaniu pracy, powodując zmęczenie, rozdrażnienie itp, to może przedszkole powinno podziękować ci za współpracę i zatrudnić kogoś, kto tego problemu miał nie będzie? Bo przecież nie zmienią adresu dla jednej pracownicy. Po drugie - ponad 1/3 pracowników w Polsce jedzie do pracy ponad godzinę, wg tych statystyk które znalazłem. Co ciekawe, są to niemal wyłącznie mężczyźni. Czyli narzekając na ten czas dojazdu pokazujesz nieświadomy seksizm ze swojej strony - taki czas to norma dla ludzi w tym kraju, po prostu twoja płeć jest uprzywilejowana w ten sposób, że znacznie, znacznie rzadziej tego doświadcza. Filozofia "równa praca, równa płaca" jak najbardziej powinna obejmować te aspekty rynku pracy, na których jak dotąd to kobiety mają przywileje, w przeciwnym razie to nie równość, to seksizm.

Odpowiedz
avatar Peppone
1 3

Zero zaskoczenia. Widziały gały, co brały.

Odpowiedz
avatar japycz1
1 3

W tym przedszkolu to chyba głównie bajki piszecie. "Jedna mama zażyczyła sobie.." No i co z tego? Jeszcze nie jedno abstrakcyjne zyczenie będą mieć. Odmawiasz i robisz swoje. "Na materiały do przedszkola potrafię wydać jednorazowo nawet i 200 zł - bo mamy wymóg robienia z dziećmi "czegoś fajnego"" Czyli sama wybierasz tą drogę a potem płaczesz że 200zl poszło. Nie ma kasy to nie kupujesz, jak rodzice pójdą do dyrekcji że dzieci nie mają ciekawych zajęć to kasa się znajdzie. "Skoro już o czasie pracy mowa, to na ogół zaczynam dzień o 4 (jadę do pracy około półtorej godziny) i kończy o 23 (ze względu na tony papierów do wypełnienia, rzeczy do przygotowania)" To o której wstajesz i idziesz spać to Twoja sprawa a nie pracodawcy. Tony papierów w przedszkolu brzmi zabawniem. Może po prostu to Ty się z tym nie wyrabiasz? A może zwyczajnej wypadało by zmienić albo miejsce zamieszkania albo miejsce pracy, żeby skrócić czasy dojazdu? Sama tak wybrałaś i narzekasz. Znowu.... "Wakacje? Ta... Przymusowe dwa tygodnie urlopu w sierpniu. I tym akcentem skończę CAŁY urlop na ten rok. Nikt jednak się tym nie przejmuje" Może wspomnisz o dniach wolnych przypadkach między świętami? To nie jest urlop? Przysługuje tylko nauczycielom ale nigdy tego nie widzicie....

Odpowiedz
avatar lusia19900
0 0

@japycz1 między świętami często nauczyciele mają dyżury, bo ktoś dziećmi musi się zająć. A co do tony papierów to sam plan tygodniowy to dobre kilka godzin, poza tym uzupełnianie dziennika, przygotowywanie materiałów, prowadzenie obserwacji (diagnoz) itd

Odpowiedz
avatar Logo
3 3

Słabe przedszkole. U mnie nie ma przerwy wakacyjnej, a wszystkie panie idą na urlop. Po prostu jest na tyle dużo personelu, że przedszkole może działać jak ktoś pójdzie na urlop. Moje dzieciaki chodzą do prywatnego, więc problem kupowania materiałów nie istnieje. Panie codziennie coś robią z dzieciakami czasem to las w słoiku, czasem stroik świąteczny, a czasem akwarium albo rakieta kosmiczna wysokości dorosłego mężczyzny. Moja starsza córka mówi mi o wszystkim co się dzieje - wiem kto je gile, a kto się zsikał w majtki, jak dzieci krzyczą, czy biją siadają przy innym stoliku żeby się uspokoić, ktoś im zwraca uwagę i jakoś na bieżąco problemy są rozwiązywane. Nie wiem, jak to u nas nauczycielki robią, ale dzieci bardzo chętnie biorą udział w zabawach, ale też ich nikt na siłę nie zmusza.

Odpowiedz
avatar martyniuuk121
4 4

Możnaby podsumować, że w każdej z tych sytuacji brakuje Ci asertywności. To jest w tym wszystkim najbardziej piekielne. Ze szkoły pamiętam, że były takie lekcje, że cisza jak makiem zasiał i każdy się skupiał na lekcji, ale były i takie, że kreda latała w kierunku tablicy. I to była ta sama klasa i ci sami uczniowie. Dzieci nawet w przedszkolu wyczuwają ile sobie mogą pozwolić. Nauczyciel powinien wiedzieć jak wzbudzać autorytet i jest to związane z pewnością siebie. Popracuj nad tym, żeby ludzie nie wchodzili Ci na głowę, bo inaczej wszędzie będziesz pokrzywdzona. Niektórzy rodzą się już z mocniejszym charakterem, inni natomiast muszą to wypracować. W niektórych zawodach jest to wręcz niezbędna umiejętność.

Odpowiedz
avatar zielagz
0 4

Ale że co, żalisz się że jesteś frajerem? xD Kupujesz ze swoich pieniędzy materiały? xDDDD Bezpłatne nadgodziny? To ich nie rób!! Ktoś cię siłą zmusza?

Odpowiedz
avatar chardonnays
1 1

Mam nadzieję, że szybko zmienisz pracę. Szkoda dzieci.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Co do ludzi mówiących, że autorka powinna po prostu wyjść o 16:01. Otóż ona NIE może tak po prostu porzucić dzieci. To nie jest korpo, gdzie projekt poczeka do jutra. Rodzic chce odebrać dziecko dopiero o 18-tej? Siedzisz do 18-tej.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 2

@78FS: no ale to zależy od tego, w jakich godzinach jest czynne przedszkole i w jakich godzinach ma pracować Autorka historii = jak to jest zapisane w umowie. No bo nie może być zapisane tak, że pracuje codziennie od 6:00 do 20:00. Zatem jak ma zapisane powiedzmy, że w dany dzień jest od 7:00 do 15:00, a przedszkole jest czynne do 18:00, to na te trzy godziny dyrekcja powinna zapewnić opiekę kogoś innego. I tylko w wypadku gdyby ktoś na zmianę się spóźniał lub mu wypadło coś pilnego, to Autorka musiałaby zostać (jednorazowo, jako wyjątek, a nie coś co się powtarza codziennie).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@marcelka: No ja się absolutnie z tym zgadzam, tylko mówię, że jak już Cię podstawią przed faktem dokonanym to nic nie zrobisz.

Odpowiedz
Udostępnij