Małe wyjaśnienie:
1) mój kot nie polubił się z transporterem. Za każdym razem gdy miał tam wejść, płakał, więc go sprzedałam, skoro i tak nigdzie nie chodziliśmy z nim, a weterynarz dosłownie 5 min na piechotę od domu.
2) przeraźliwie boję się psów bez smyczy. Raz taki, za dzieciaka, gonił mnie i ugryzł.
Ostatnio zachorował. Gdy tylko zauważyłam, że coś jest nie tak, wzięłam kota na ręce i do weterynarza. Po drodze spotkałam psa, sporego, puszczonego luzem. Tylko się modliłam, żeby nie wyczuł i nie zauważył kota, a najlepiej w ogóle nie zbliżał do mnie, bo pewnie zaczęłabym uciekać (wiem, że to też nie jest za dobra reakcja). "Pańcia" psa oczywiście daleko, tak, że nawet nie usłyszałby, gdybym do niej zawołała, żeby wzięła psa na smycz.
Następnego dnia, znowu idę z kotem do weterynarza. Znowu to samo, ale inny pies.
Dzisiaj znowu mam pójść do weterynarza. Idę najpierw po transporter.
Co piekielne w tej historii? Właśnie to, że to droga tuż przy weterynarzu i placu zabaw, więc jest pełno zwierząt i małych dzieci. Poważnie ciężko wziąć psa na smycz? A jeśli kogoś by ugryzł?
Pozwolę sobie na delikatną krytykę formy wypowiedzi. W nawiasach umieszczony zostanie wydedukowany podmiot domyślny zdania. Mój kot nie polubił się z transporterem. Za każdym razem gdy miał tam wejść, (kot) płakał, więc go (kota) sprzedałam, skoro i tak nigdzie nie chodziliśmy z nim (z kotem), a weterynarz dosłownie 5 min na piechotę od domu. Przeraźliwie boję się psów bez smyczy. Raz taki, za dzieciaka, gonił mnie i ugryzł. (Pies) Ostatnio zachorował. Gdy tylko zauważyłam, że coś jest nie tak, wzięłam kota na ręce i do weterynarza. Warto poświęcić czas na dopracowanie stylistyczne tekstu - poprawia to znacząco jego zrozumienie, pozwala uniknąć wielu "szybkich" minusów i sprawia że komentujący odnoszą się do treści, a nie formy.
Odpowiedz@Doktoreq: Dokładnie tak i ja odebrałam tę historię i dokładnie to samo chciałam napisać
Odpowiedz@KatzenKratzen Ja też. Dodam jeszcze, że zachorował ten pies, który kiedyś autora ugryzł.
OdpowiedzCzekaj, dziwi cię, że w okolicy weterynarza są inne zwierzęta?
Odpowiedz@Fahren: Dziwi mnie, ze nie przestrzega się przepisów takich jak smycz. W sumie jak kto nie ma transportera, to na moje też powinien być na smyczy.
Odpowiedz@livanir: Ktoś kto nie ma transportera powinien chodzić na smyczy?
OdpowiedzTeż nie lubię gdy psy są bez smyczy. Da się przeżyć ale można dostać zawału gdy idzie się wieczorem do domu, słuchawki ma się na uszach i nagle coś traca od tyłu. Właściciel idzie kawałek za mną spory i po wyjęciu słuchawki słyszę "chyba się pani nie boi, on nie gryzie". Co mnie to interesuje, w ogóle nie powinien się do mnie zbliżyć obcy pies. Niesty, ludzie nie myślą o innych. Dobrze, że trafiłam tylko na przyjazne pay, trochę mnie wyleczyły z panicznego leku przed nieznanymi psami...
Odpowiedz@AnitaBlake: Ja się psów nie boję, nie boję się nawet, że mnie ugryzą. Ale spuszczanie psa ze smyczy w miejscu, które nie jest do tego przeznaczone, jest głupie i bezmyślne. A osoby, które to robią, nie kochają swoich psów, bo bez potrzeby narażają ich życie na niebezpieczeństwo.
OdpowiedzTelefon na policję albo straż miejską.
OdpowiedzNie ma to jak przyczepiac sie, ze psy lataja luzem ale kota w transporter nie wsadzisz no bo nie lubi. A moze tamte psy nie lubia smyczy?
Odpowiedz@Nasher: Ale wiesz, są też psy, które zdecydowanie nie lubią kotów. Taki bezpański sierściuch zdąży zwiać na drzewo, albo do piwnicznego okienka, taki na rękach - niekoniecznie. Może się też wyrwać i uciekać na oślep. Może zrobić sobie krzywdę, lub zaginąć. Dlatego zupełnie nie pojmuję noszenia kota na rękach. Przecież może wystraszyć się czegokolwiek, zwłaszcza, że niewychodzący. Zaś, co do tego obowiązku trzymania psa na smyczy... >> Wojewódzki Sąd Administracyjny zauważył, że zgodnie z treścią art. 10a ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt "zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna" co oznacza, że dozwolone jest puszczanie psa luzem, o ile pies posiada identyfikator wskazujący na właściciela, a także właściciel sprawuje nad nim kontrole (np. poprzez przywołanie). <<
Odpowiedz@Nasher: Ale ten kot nie idzie luzem, tylko jest niesiony. Tak samo nikt nie czepia się, gdy mały pies jest bez smyczy, ale w ramionach właściciela.
Odpowiedz@Nasher: To niech je pańcie noszą na rękach, tak jak autor swojego kota. Serio, wychowano mnie na psiarę i nasze psy też w większości wolały chodzić luzem i dlatego trzeba było się z nimi nachodzić w miejsca, gdzie o ludzi trudno i można spotkać co najwyżej innych psiarzy. Ale i tak trzeba było pozostać czujnym i mimo, że psy łagodne to jak szedł człowiek czy obcy pies (w sensie nieznany naszym lub przez nielubiany) to pies był w 2 sekundy na smyczy.
Odpowiedz@Ohboy: To fakt, że biegający luzem pies nijak się ma do niesionego na rękach kota, aczkolwiek samo noszenie kota w ten sposób jest zwyczajnie głupie i bezmyślne - wystarczy, że zwierzak się przestraszy, wbije we właścicielkę szpony i zwieje, w najgorszym razie wprost pod samochód. Skoro weterynarz jest blisko, wystarczyłoby przed wizytą przejść się i poprosić o pożyczenie transportera. Chociaż generalnie nie rozumiem idei sprzedaży transportera, bo kot go nie lubi - transporter nie jest od lubienia, tylko od zapewniania kotu bezpieczeństwa w tych nielicznych sytuacjach, kiedy trzeba go jakoś przewieźć z punku A do B.
OdpowiedzSzczerze - sprzedanie kota, bo nie lubi transportera i martwienie się chorobą psa, który cię pogryzł w dzieciństwie, mnie rozbawiło.
OdpowiedzTen wpis jest tak głupi, że może lepiej go usuń xD
Odpowiedzteż mieliśmy kota co nie lubił transportera, ale to nie jest wymówką dla jego bezpieczeństwa, ani bezpieczeństwa przewożenia go w samochodzie, ani transporcie publicznym; po prostu transporter został zamieniony na kosz, prostopadłościenny 70x80x90 ;->>> żeby przy wsadzaniu kota nie miał możliwości opierania się żadną łapą o brzeg. było to wielki nieporęczne, ale kota za kark, w ręcznik i jak to mówią "za dupę i do transportówki"
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2022 o 23:14
Jako właścicielka psa - totalnie nie rozumiem chodzenia z psem bez smyczy. Rozumiem spuścić psa w miejscu do tego przeznaczonym, np. na ogrodzonym wybiegu dla psów, albo na jakimś totalnym odludziu, typu łąka hen za miastem. Ale na chodniku, gdzie są inni ludzie, w tym dzieci, inne zwierzęta? Absurd.
Odpowiedz@marcelka: Odludzie to nie jest miejsce prywatne, nie raz do mnie skakał jakiś pato-piesek jak jechałem rowerem przez pola. Bo pato-właściciel spuszczał go ze smyczy.
OdpowiedzA kot był na smyczy albo miał zabezpieczone zęby pazury tak, by nikogo nie mógł podrapać ani dziabnąć? Nie? No to przyganiał kocioł garnkowi... Pies powinien być na smyczy lub w kagańcu, ale kot luzem to równie zły pomysł. Może nawet gorszy bo jednak przeciętnie psy są bardziej posłuszne.
Odpowiedz@bloodcarver: w polskim prawie, kot w miejscu publicznym nie musi być ani na smyczy ani w kagańcu, tylko w transporcie publicznym musi być w kontenerku/koszu
OdpowiedzDzieci, które powinny być przewożone samochodem w fotelikach co do zasady nie lubią fotelików. Sprzedajmy wszystkie foteliki i niech dzieci latają po autach luzem.
OdpowiedzNiepilnowane psy są uciążliwe, ale chodzenie z kotem na rękach to słaby pomysł. Jak się wystraszy i zacznie się wyrywać to go nie utrzymasz.
Odpowiedz