Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w firmie zajmującej się sprzedażą produktów w ramach sklepu online. Nie…

Pracuję w firmie zajmującej się sprzedażą produktów w ramach sklepu online. Nie zajmuję się ściśle wysyłką czy przyjmowaniem towarów, ale przez charakter mojej pracy fizycznie pracuję na magazynie, a nie w biurze. Wszystko było w porządku, dopóki firma nie zmieniła właściciela. W pewnym momencie dział, który współpracował z moim, oznajmił, że to, co do tej pory było naszą "współpracą" wykracza poza ich możliwości. W związku z tym ich obowiązki w tym zakresie chwilowo przeszły na nas, ale na dość krótko, bo jednak możliwości przerobowe nie są nieograniczone. Wtedy zaczęła się Vendetta - osoby, do których wróciły ich obowiązki, zaczęły buntować przeciwko naszemu skromnemu działowi cały magazyn i biuro. Codziennie rano spędzały co najmniej pół godziny u kierownika by opisać, jak to one mają dużo pracy, a jednocześnie gdy wydawało im się, że nikt nie patrzy, pracowały sporo wolniej i wzajemnie się rugały, że pracują zbyt szybko, a bez skrępowania oglądały ubrania w internecie, bo nie miały co robić. Jednak do kierownictwa ciągle szła informacja, że nie wyrabiają się z pracą, nie dają już rady, a mój dział rzekomo złośliwie oddaje tę pracę im. Część "zbuntowanych" udawała, że wszystko jest w porządku, robiła nam uprzejmości, a gdy tylko wychodziliśmy - stawaliśmy się persona non grata. Uwaga skupiała się przede wszystkim na moim kumplu, który nie potrafił walczyć o swoje. Druga część w ogóle się do nas nie odzywała, bądź tylko jak musiała. Po czasie okazało się, że to najdłużej pracujące osoby w firmie, które "na swoim sumieniu" mają już kilka pracowników tej firmy, którym próbowały mocno dokuczyć i zmusić do zwolnienia, rozsiewając na ich temat złośliwe plotki i wręcz zgłaszając, że są szykanowane przez te osoby, mimo braku jakiejkolwiek agresji ze strony szykanowaych. Dużo osób z firmy, które pracują tam dłużej ostrzegło nasz dział, że to największe pasożyty które walczą o absurdalne "swoje". Osoby te wielokrotnie próbowały wymusić na firmie, żeby nasz dział pracował 24h, mimo charakterystyki pracy, która na to nie pozwala. Do tej pory im się to nie udało, ale co będzie dalej, gdy jedną z walczących osób jest kobieta, która swoje dzieci i męża zamyka w domu na cały dzień, bo jej nie słuchaja?

by ~ona9499
Dodaj nowy komentarz
avatar HelikopterAugusto
7 9

Wygląda na to, że pracujesz w strasznym k*rwidole pełnym toksycznych ludzi. Jak tam wytrzymujesz?

Odpowiedz
avatar gawronek
1 3

Co będzie dalej? Albo zmienisz pracę albo wykazujesz na kozetce u psychologa/psychiatry. Wybór należy do ciebie.

Odpowiedz
avatar Mavra
4 8

OOO jestem zaciekawiona tym mężem i dziećmi zamykanymi w domu. Można coś więcej na ten temat?

Odpowiedz
avatar Doktoreq
0 0

Moja rada - uciekać jak najszybciej (najrozsądniejsza). Jeżeli nie ma takiej możliwości wdrożyć plan 3x D - dupochron, dupochron i jeszcze raz dupochron. Wariant bardziej "militarystyczny" - notować czas zlecenia zadań "zbuntowanym", następnie notować czas zakończenia, przygotować zestawienie, przedstawić kierownictwu. Opcja atomowa na szybko (UWAGA! - może wybuchnąć w twarz, oberwać mogą osoby postronne) - wybrać jakąś rozsądną metrykę rozliczania pracy. Metryka ma być rozsądna bo z dużym prawdopodobieństwem zostanie wprowadzona. Wraz z "komitetem" (osoby wtajemniczone w plan) udać się do kierownictwa ze stwierdzeniem że wy się na te metryki zaproponowane przez "zbuntowanych" zgadzacie. Na pytania o co chodzi odpowiedzieć że "zbuntowani" chcieli wprowadzenia metryk, bo czują się zawaleni robotą, boją się błędów i potrzebują weryfikacji obciążenia zadaniami - wersja mniej więcej zgodna z tym co utrzymują sami "zbuntowani". Scenariusz A - metryki wchodzą w życie, "zbuntowani" są weryfikowani więc nie mogą się obijać twierdząc że są zawaleni robotą, wasz dział (o ile jest czysty) nie powinien mieć większych problemów, rykoszetem dostają wszystkie obiboki i dekownicy w firmie (przy dobrych wiatrach są przekonani że to zasługa "zbuntowanych"). Scenariusz B - "zbuntowani" bronią się rękami i nogami przed wprowadzeniem metryk (bo obnażą ich lecenie w kulki), kierownictwu zapala się czerwona lampka (ci co twierdzą że są zarobieni nagle nie chcą tego wykazać na papierze), "zbuntowani" są pod lupą. Metryki mogą zostać wprowadzone (wtedy reszta jak wyżej), bądź kierownictwo zdecyduje się was oszczędzić. Scenariusz C - nic się nie stanie. Najgorsza możliwa. "Zbuntowani" działają za cichym przyzwoleniem kierownictwa, bądź są aktywnie przez nie kryci. Jak najszybciej opuścić firmę - istnieje znaczne prawdopodobieństwo zostania "wrobionym" w dodatkowe obowiązki/pracę na rzecz "zbuntowanych"/wzięcie winy za "zbuntowanych". Plan atomowy pisany na szybko na kolanie - zachęcam do konstruktywnego krytykowania :D.

Odpowiedz
Udostępnij