Taka śmieszna sytuacja z pozoru, w skryciu piekielna.
Osiedle domków jednorodzinnych na obrzeżach. Istna sielanka i idylla. Nagle do drzwi sąsiada naprzeciwko puka policja. Wszystkie osiedlowe monitoringi zwrócone w tamtą stronę, w końcu afera jest bo policja przyjechała. Sąsiad otwiera i taki oto dialog się wywiązuje:
- Dzień dobry starszy aspirant XYZ. Czy jest Bartłomiej Iksiński? – Nazwisko sąsiada jednak nie jego imię. Sąsiad mocno zaskoczony intensywnie myśli, aż nagle go oświeca.
- Bartek kici kici.
Miny policjantów teraz równie zaskoczone jak sąsiada na początku.
Tak kochani piekielni, sąsiad ma kota, którego nazwał „Bartek”.
Z tej piekielnej strony okazało się, iż Bartłomiej Iksiński został oskarżony o włamanie się do garażu Igrekowych (graniczących płotem z Iksińskimi) i zniszczenie mienia w postaci samochodu (podrapanie). Prawda jest taka, iż Igrekowy gdzieś przetarł sobie bok i teraz szukał kota ofiarnego (jego teściowa się gdzieś na plotkach osiedlowych sypnęła). Niestety Iksińscy muszą w sądzie udowadniać niewinność swojego pupila.
Sorry, ale nic nie rozumiem. Czy sąsiad zgłosił na policję jakiegoś Bartłomieja Iksińskiego? Czy sąsiad poinformował policję, że kot sąsiadów włamał mu się do garażu? A policjanci - na wieść, że kot się nazywa Bartek - szukali Bartłomieja Iksińskiego? A dlaczego nie Bartosza…? Co to za bełkot?
Odpowiedz@janhalb: Sąsiad ma zarysowania na aucie o oskarża ktoa. Dla mnie jasne.
Odpowiedz@janhalb: Igrekowy podał na Policję imię kota i nazwisko Iksińskiego nie informując policji że to kot. Bartłomiej i Bartosz oba imiona zdrobnia się jako Bartek.
Odpowiedz@janhalb: wystarczy, że powiedział, bartek, od Iksińskich
Odpowiedz@j879393: No raczej nie wystarczy bo to dwa różne imiona i nie można sobie potem samemu zapisać, że to Bartłomiej albo Bartosz...
Odpowiedzto nie wiem, kto w tej historii głupszy, policja czy sąsiad Iksiński... Przychodzi policja, pyta o Bartłomieja Iksińskiego, sąsiad mówi, że owszem, on jest Iksiński ale Marek (czy tam inny Adam), okazuje dowód, policja przeprasza za pomyłkę i na tym sprawa się kończy. To absurd, że w ogóle się przyznawał/tłumaczył, że ma kota, skoro policja zakładała, że Bartłomiej to człowiek. Z drugiej strony to też absurd, że policja się w ogóle taką sprawą zajmuje, wypadałoby pod sąd podać wszystkie koty w okolicy, zdjąć im odciski łap czy pazurów! A nawet gdyby faktycznie kot porysował samochód, to skąd wiadomo, że kot Iksińskich, a nie Kowalskich albo jakiś bezdomny...
Odpowiedz@marcelka: To bardzo proste. Można twierdzić, że się widziało kota sąsiadów jak to zrobił.
Odpowiedz@marcelka: Aż tak głupie to to nie jest. Fakt, że tutaj "ofiara" była nieuczciwa i głupia do tego, bo naprawdę nietrudno byłoby ustalić, że otarcia powstały w wyniku zderzenia z czymś innym niż koci pazur. Niemniej nadal jest cała masa kotów wychodzących, które kładą się na samochodach i tak czysto teoretycznie mogłoby też przyjśc im do głowy zaostrzyć sobie pazurki na karoserii czyjegoś auta. Tak więc wiesz, gdybym ja np. zobaczyła, że kot sąsiadki akurat ostrzy sobie pazy na moim aucie, które dajmy na to jest nówką sztuką za kilkaset tysięcy, i którego lakierowanie idzie w kilkanaście tysięcy złotych, to wiesz co? Kurna, zgłosiłabym to na policję!
Odpowiedz@marcelka: Sądzę, iż sąsiad był zaskoczony dlatego też "zawołał" kota. Policjanci pewnie tez nie widzieli, że chodzi o kota. Co do odpowiedzialności to kodeks cywilny Art. 431. [Szkoda wyrządzona przez zwierzęta] § 1. Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy. Więc tak jak pisze @digi51 można takiego kota zaskarżyć, a raczej właściciela, jednak przydadzą się dowody. A opisany sąsiad Igrekowy niestety nie wykazał się rozumem bo pierwszą rozprawę Bartek wygrał. Teraz czeka na drugą bo igrekowy nie chce odpuścić i się odwołał...
Odpowiedz@digi51: Koty nie ostrzą pazurów na takich powierzchniach jak blacha, plastik, kamień itp. Porysować może karoserię w przypadku braku równowagi lub podobnym.
Odpowiedz@Michail: No dobra, nie znam się na kotach, dlatego napisałam czysto teoretycznie ;)
Odpowiedz@Bananananana: no ok, ale mimo wszystko Igrekowy moim zdaniem powinien przedstawić "na starcie" jakiś dowód, typu nagranie jak kot Iksińskiego siedzi na jego aucie czy coś, bo kotów wychodzących i bezdomnych jest dużo, są też kuny, lisy itd., więc dlaczego akurat pozew do Iksińskiego poszedł, tego nie rozumiem...
Odpowiedz@digi51: Głupoty piszesz. Na jednej z budów był kot (koty lubia budowy). Ów kot bardzo lubił mój samochód - lubił sie na nim wylegiwać. Przed 3 lata budowy i jego regularnych pobytów na moim samochodzie (zresztą nie tylko moim) nie podrapał go. Kocie pazury nie są aż tak twarde, aby podrapać lakier samochodowy. Toż kot musiałby się bardzo starać, aby faktycznie pozostawić ślady. Poza tym - gdyby kot chciał sobie ostrzyć pazury - raczej robiłby to na oponie - bo karoseria jest zbyt śliska.
Odpowiedz@katem: Mam to gdzieś, że Ty uważasz, że kot nie jest w stanie podrapać lakieru XD Jak właściciel kota ma ochotę go sobie wypuszczać, to niech potem bierze konsekwencje tego na klatę. Na swoim starym trupie pewnie nawet bym nie zauważyła, ale jakbym miała cacko z salonu to chyba by mnie szlag trafił jakby się na nim kot wylegiwał, a właściciel twierdził, że "oj tam, oj tam to na pewno nie mój kotek podrapał". Nie kumam, jak wyprowadzałam psy na spacer pilnowałam, żeby nie szczały (a właściwie szczał, bo pies był jeden, reszta suki) na koła aut. I mam prawo sobie nie życzyć, aby cudzy kot wylegiwał mi się na masce, a za ewentualne zniszczenia z tego tytułu pociągnąć właściciela do odpowiedzialności, ale oczywiście właścicielom kotów wychodzących to wisi i powiewa, bo to "tylko" kot. U mojej siostry na klatce wszyscy drzwi odrapane, bo sąsiadka ma kota wychodzącego, które jak jest głodny drapie po wszystkich sąsiadach i też twierdzi, że to nie on, przecież jej kiciuś nie ma takich pazurów XD
OdpowiedzChwila... Ostatnie zdanie mnie zaskoczyło. Chyba udowadnia się winę, a nie niewinność. To sąsiad powinien udowodnić, że kot (lub ktoś) podrapał samochód.
Odpowiedz@Smiecho: nie, nie sąsiad. Policja lub prokuratura. Sąsiad mógłby wytoczyć pozew cywilny i tam owszem, musiałby udowodnić ale nie "winę" tylko szkodę.
Odpowiedz@Smiecho: Domniemanie niewinności jest w procesach karnych, nie cywilnych.
Odpowiedz@Michail: A w cywilnym ciężar dowodu jest na powodzie.
Odpowiedz@xpert17: A jaki art. kk ma tu zastosowanie?
OdpowiedzZ wszystkich historii, jakie się nie wydarzyły, ta nie wydarzyła się najbardziej
Odpowiedz"Bartłomiej Iksiński został oskarżony" - taka sprawa byłaby natychmiast oddalona, ponieważ osoba nie istnieje. Według prawa zwierzę to nie osoba i nie można go pociągnąć do odpowiedzialności prawnej.
Odpowiedz@GrubyTomek: dokładnie to właściciel został oskarżony ;) jednak pretensje kierowane są do kota
Odpowiedz@Bananananana: To pisz, że właściciel, a nie kot.
Odpowiedzniby głupia sprawa, ale: - niech mia się pojawi biegły który nie rozposna zarysowań wzdłużnych od pionowych i ośmiu pazurów kocich; - ale jeśli sąsiad ma na kamerkach przedniej i tylnej akcję, że próbował ominąć kota sąsiadów który wtargną na jezdnie i w skutek tego zawadził śmietnik albo latarnie, to faktycznie sąsiad9włąściciel) odpowiada za niedopilnowanie zwierzaka;
Odpowiedz