Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowieści studenckie mające swój początek lekko ponad 10 lat temu. Niektórzy mówią,…

Opowieści studenckie mające swój początek lekko ponad 10 lat temu.
Niektórzy mówią, że na studia idą zwykle niegłupi ludzie. Jak rzeczywiście jest to już historia wielokrotnie zweryfikowała.

Oto przykłady z mojego roku.

Jeden przedmiot na zaliczenie, dokumentnie nieprzydatny w życiu.
Studenci to chytre bestie, więc zorganizowały sobie giełdę.
Niestety, jedna osoba z wyżej wymienionych to mało rozgarnięty osobnik, który zostawił całą listę pytań na siedzisku przed salą wykładową.
Wynik: jedna z asystentek znajduje giełdę, zanosi do pani psor, na zaliczeniu pojawiają się całkowicie nowe pytania. Jakie były efekty nietrudno zgadnąć - z blisko 200 osób na roku 40 czy 50 poprawia bzdurę.

Czy coś to ich nauczyło? "Takiego wała jak Polska cała!".

Rok później:
Przedmiot podobnej klasy do wyżej opisanego. Również na zaliczenie.
Różnica jest taka, że jeden z asystentów to wyjątkowy k*tas.
Co robi jedna z koleżanek na zajęciach u w/w, dzień przed zaliczeniem?
TAK! Przegląda giełdę!
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Asystenta krew jasna zalała, poleciał do profesora, pytania na zaliczeniu się zmieniły. Wynik dość podobny do poprzedniego.

Z tego co słyszałem, młodsi studenci jeszcze kilka lat po mnie pomstowały na matołów z mojego roku.
Gaudeamus igitur...

studia

by ~szczesliwybojuzbylystudent
Dodaj nowy komentarz
avatar panna_ola
12 14

U mnie zdarzył się donos do dziekana, że prowadzący wypuszczał wcześniej z jednych mało ważnych, a trwających 3 godziny zajęć. Następne grupy siedziały na uczelni do punkt 18. Ech...

Odpowiedz
avatar gawronek
7 9

@panna_ola u mnie było to samo - prowadzący trzymał do samego końca z zegarkiem w ręku mimo że cała praca na dany dzień była wykonana. Powód? 2 lata wcześniej ktoś na niego napisał skargę że nie wykorzystuje całego czasu przewidzianego na zajęcia (kompletne podstawy, po prostu nie było szans robić tak wolno żeby potrzebować tych ponad 4h).

Odpowiedz
avatar dayana
0 2

@gawronek: Zajęcia na studiach nie wyglądają tak, jak zajęcia w szkole. Nie ma scenariuszu prowadzenia zajęć, czy co tam ci nauczyciele mają. Jeżeli faktycznie w kółko studenci kończą szybciej, to warto się zastanowić nad rozszerzeniem jakiegoś tematu, albo po prostu przerobieniu większej ilości materiału. Chociaż jak to ma 4h trwać to chyba jakiś lab? Bo na wykładzie nikt normalny tyle nie wysiedzi, ćwiczenia z zadaniami to raczej też by się ciągnęły w nieskończoność xD

Odpowiedz
avatar rodzynek2
11 11

U mnie z jednego z przedmiotów krążyły zdjęcia z testów egzaminacyjnych z lat ubiegłych z zaznaczonymi odpowiedziami. Pani profesor miała w puli ok 150-200 pytań testowych, jednokrotnego wyboru, z czego robiła ok 10 testów. Przygotowanie studentów w zasadzie polegało głównie na upewnieniu się, czy zaznaczone odpowiedzi na zdjęciach testów są tymi prawidłowymi i ewentualnie na ściągę wpisać prawidłową. czyli i tak minimum roboty. A i tak znalazły się osoby, które poszły do psorki z reklamacją, że nie mają piątki i pokazały jej zdjęcia zeszłorocznych testów. Psorka unieważniła egzamin wszystkim na roku i kazała się jeszcze nam cieszyć, że nie zrobiła afery w dziekanacie.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
2 2

@rodzynek2: double facepalm... Ja pierniczę, jak można tak sobie strzelić w kolano.

Odpowiedz
avatar Morog
6 14

Nie wiem dlaczego zakładasz że wszyscy rozumieją używany przez ciebie slang?

Odpowiedz
avatar gawronek
6 6

@Morog giełda - lista pytań z odpowiedziami. Gotowiec inaczej - czasem 50, czasem 200, czasem 1000 pytań.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 14

@Morog: Slang-slangiem, głównie zaś chodzi o to, że współczesny student wcale nie ma zamiaru studiować. Ma zamiar przez studia się prześlizgnąć, najlepiej nie ucząc się wcale, lub tylko absolutnie niezbędnego minimum, które pozwoli "zaliczyć". Dlatego funkcjonują owe "giełdy" z najczęściej powtarzającymi się pytaniami egzaminacyjnymi, o których wiedzą nawet wykładowcy. Jedni mają to w dupie, inni próbują z tym walczyć. Zatem clou studiowania polega na tym, by tych walczących ołgać i nie dać się złapać z giełdą "na ręku". Ci, którzy dali się podejść - to tumany nie studenci i o ich głupocie do dziś krążą po uczelniach legendy. A najgorsze, że z takich giełd regularnie korzystają również studenci medycyny przez cały okres trwania studiów. (Pisał o tym na Piekielnych asystent pewnej uczelni medycznej.)

Odpowiedz
avatar gawronek
10 10

Ale wiesz że ludzka pamięć ma swoje ograniczenia? Gwarantuję ci że nawet jakby nie było giełd, to połowy rzeczy tydzień po egzaminie już by się nie pamiętało i tak. Tym bardziej nie ma opcji zapamiętać wszystkiego z 5/6 lat studiów - jest to awykonalne, szczególnie że część rzeczy nauczysz się raz i więcej nie wrócisz. Mamy 2022 rok, większość informacji jest na wyciągnięcie ręki w internecie. Nawet młodsi prowadzący już to zauważyli - po co ktoś ma się uczyć skomplikowanych wzorów, skoro są one dostępne trzema kliknięciami? Po co kazać całkować na 3 strony skoro jest program który po wprowadzeniu danych poda wynik w ułamek sekundy? Mamy XXI wiek i plan edukacji przystosowany do XX wieku, nie dziw się że studenci próbują wszystkiego żeby nie uczyć się na pamięć bzdur ktore im wylecą z pamięci zaraz. Swoją drogą ciekawostka - czasem byłem w stanie nauczyć się więcej z gotowców niż z wykładu.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
5 5

@Armagedon: A w jakich czasach nie było giełd, skryptów, wymiany notatkami? Ach, no tak głupia ja - przecież kiedyś to były czasy, teraz już nie ma czasów!

Odpowiedz
avatar dayana
2 4

@Armagedon: Zgodziłabym się z Tobą, gdybym sama nie studiowała. A studiowałam w różnych miejscach. Studia w Polsce to w dużej mierze ogromna strata czasu. Idziesz sobie studiować np. biologię i poza przedmiotami na temat biologii wszelakich, to masz jeszcze jakieś przedmioty humanizujące kij wie po co (na kierunkach humanistycznych nie ma przedmiotów ścisłych, czemu?) i to są 2 przedmioty na licencjat i 1 na magisterkę, w-f przez 2 semestry licencjatu i 1 semestr magisterki, (może dorosła osoba jednak sama zadecyduje czy i jak chce się ruszać?) jakieś przedmioty prawne typu ochrona własności intelektualnej, które mogłyby być przydatne, ale już się wykładowcy z prawa postarają o to, żeby nie były i będą bełkotać jakieś fragmenty ustawy, zamiast wprost mówić w jaki sposób korzystać z cudzych materiałów i kiedy ktoś nas okrada. Jest też ogromna strata czasu w postaci kursu językowego, który trwa aż 4 semestry na licencjacie i chyba 2 na magisterce - niby spoko, bo można się języka nauczyć, ale zajęcia są najczęściej na tak żenującym poziomie, że nie, tylko siedzisz i zastanawiasz się po co to w ogóle. Często dochodzi też super praca w grupie - żeby zorganizować jakiś kierunek, to wiele osób musi się dogadać. Musi być porządny rdzeń i musi być szeroki wybór dodatkowych przedmiotów. Jak to wygląda w praktyce? Nie są w stanie się dogadać, wiele kursów to ten sam materiał, po prostu człowiek siedzi i się nudzi. Byłam też za granicą i normalnie ludzie byli się w stanie dogadać, każdy przedmiot był o czymś innym lub jak coś się zazębiało to było małe powtórzenie, a nie, że "nie interesuje mnie to, tak mam zaplanowane i tak robimy." Czasem też przedmiot jest fajny, ale wykład polega na wyświetlaniu fragmentów książek i prowadzący je czyta, więc raz, że to nie jest w ogóle metoda prezentowania czegokolwiek i dwa, że raczej każdy powinien umieć czytać, więc sam sobie może tę książkę poczytać. No i po co chodzić na takie zajęcia?

Odpowiedz
avatar Error505
0 0

@gawronek: Upraszczasz. Rzeczywiście się zapomina i rzeczywiście jest nieograniczony dostęp do informacji. Jednak, żeby znaleźć informację trzeba wiedzieć czego szukać i wiedzieć co się zapomniało. A program do całkowanie ktoś musi napisać.

Odpowiedz
avatar Pantagruel
11 11

U nas tajemnicą poliszynela było, że na ksero można dostać zestaw testów z jednego przedmiotu (pula ok. 200 pytań). Oficjalnie były to testy "do nauki". Nawet prowadzący wiedział o tych testach. Raz na zajęciach jedna nieogarnięta niewiasta podeszła do prowadzącego z tymi testami bo chciała się upewnić, że na pewno jest zaznaczona dobra odpowiedź. Prowadzący chyba miał już wyebane bo teatralnie odwrócił wzrok od testów i powiedział "Dobra, wszyscy wiedzą co można kupić w punkcie ksero, nie róbmy z siebie idiotów. Ale jak chcecie utrzymać resztki pozorów to nie przyłaźcie z nimi do mnie". Chyba w ramach małej zemsty na egzaminie było jedno nowe pytanie ale nieznajomość odpowiedzi nie skutkowała oblaniem.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

@Pantagruel: My mieliśmy przedmiot z wejściówkami i już na pierwszych zajęciach prowadzący nam powiedział, że pytania są powszechnie dostępne. Jemu zależało, żeby studenci zaliczyli a kto chce więcej to on chętnie się takim studentem zajmie. Do dziś nie rozumiem dlaczego zdawalność na tych wejściówkach to była góra 50%. A i tacy się zdarzali co poprawiali je po kilka razy. Natomiast nie wiem czy prowadzący się wkurzył na to olewactwo czy ktoś to zgłosił bo 2 lata później ten prowadzący stał się pogromcą studentów i bardzo ciężko było go zdać.

Odpowiedz
avatar BordoKropka
1 1

U mnie tez funkcjonowały giełdy- było to znane absolutnie wszystkim na uczelni. Z tym, ze zawsze na egzaminach cześć pytan była stara, a cześć nowa. Od łutu szczęścia zależało, czy wejdzie 60% giełdy xD Giełdy raczej wyznaczały kierunek, które tematy są najważniejsze, i na co zwracać uwagę ucząc się o nich. No i w przypadku giełdy to pytan otwartych, to i tak trzeba się nauczyć się odpowiedzi do tych nie wiem- 50 pytan. I to chyba było najuczciwsze. Pytania otwarte, znane wcześniej, i tak się musisz nauczyć, ale przynajmniej masz pewnosc, ze nie zapytają cie o rzeczy nieprzydatne i po to, żeby tylko uwalić.

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

U nas jeden koleś poszedł z tą pulą pytań do profesora i spytał czy to na pewno będzie na egzaminie...

Odpowiedz
avatar ja_2
1 3

Też uważam, że to strasznie piekielne tak nie pozwalać oszukiwać. Ew. sprawić, że oszustwo wychodzi na jaw. Piekielny i ujawniający i profesor, który zmienia pytania. Podobnie jak wg złodziei piekielni są: i sprzedawcy (bo poprzez zabezpieczenia utrudniają kradzież), i policja (bo łapie), i sądy (bo skazują). Brawo ty i twoje podejście do świata. ps. piekielna to może być co najwyżej uczelnia lub przepisy wymagające takiego przedmiotu i jego zaliczenia.

Odpowiedz
avatar Bevmel
0 0

"Niektórzy mówią, że na studia idą zwykle niegłupi ludzie" - te osoby chodziły chyba na studia przed wojną, bo takie stwierdzenie kompletnie nie pasuje do współczesnych uczelni i ich studentów.

Odpowiedz
Udostępnij