Przeczytałam przed chwilą historię o aniołach, które chcą adoptować psa do idealnych warunków, a zła baba z fundacji im nie dała.
Byłam już dawno temu złą babą z fundacji przez krótki czas.
Absolutnie rozumiem frustrację obu stron, ale oczywiście gros ludzi widzi tylko swoją.
Moje rozmowy z ludźmi - użyje tylko przykładów z przeżyć aniołów, bo to standardowe problemy:
Ja: mieszkają państwo w bloku, nie będzie problemów ze spacerami?
Oni: mamy balkon, w razie czego się wypuści / bez przesady, ile to razy dziennie trzeba z psem wyjść - raz-dwa? (a to byli ludzie, którzy psa aktualnie też mieli) / w dupach się wam poprzewracało, to nie człowiek, żeby miał wymagania
Ja: mają państwo dzieci, nie będzie tutaj problemu?
Oni: to pies ma się dostosować / nie będzie mi się pani w wychowanie dzieci wtrącać / w dupach się wam poprzewracało, to nie człowiek, żeby miał wymagania
Ja: chcą państwo szczeniaka, czy nie lepiej wziąć starszego psa, one też bywają bezproblemowe, częściej niż szczeniaki, ich charakter już widać, tym bardziej z domu tymczasowego
Oni: Stare psy śmierdzą / co mi pani sugeruje, że niedługo umrę? / jak co, to zawsze można psa komuś oddać, nie? / w dupach się wam poprzewracało, to nie człowiek, żeby miał wymagania
Ja: Chcę się upewnić, że pies będzie właściwie żywiony (nie mam preferencji w sprawie karmy, może być gotowane, ale zdrowe dla psa)
Oni: Oj, duża rodzina, to zawsze coś z obiadu zostanie / u nas w Biedronie takie tanie, a smaczne jest / w dupach się wam poprzewracało, to nie człowiek, żeby miał wymagania
Ja: pies to wydatek, rozumieją to państwo, że może zachorować, to zwykle kosztuje
Oni: A to co? wy jako fundacja nie płacicie? To na co żebracie tę kasę? / A na cóż to może taki pies zachorować? Jak będzie miał sraczkę to się mu węgla da (ludzie psa aktualnie mieli) / w dupach się wam poprzewracało, to nie człowiek, żeby miał wymagania
Po 40 takich rozmowach człowiekowi wszystkiego się odechciewa. Potem oczywiście większość tych kretynów opowiada jak to fundacja zła i ma wymagania. A jednak na 100 rozmów 70 psów do rozmówców trafiało, więc źle nie było.
I kwiatek dotyczący właściwie 90% moich rozmówców. Bo ja to jestem TAKI SZLACHETNY, to zamiast marudzić to powinniście mnie po dupie całować, że chcę kundla wziąć.
Ale wiem, to tylko pies, nie wyjdzie z tym, odda się i weźmie następnego.
pies schronisko
Oczywiście, że tak. No ale wiadomo, źli ludzie ze schronisk i fundacji złośliwie nie chcą zwierzątek wydawać, ino je w klatkach kiszą.
Odpowiedz@Honkastonka: nie, po prostu zdarzają się sfiksowane psie madki, które uważają, że opieki nad psem jesteś godzień tylko jeśli poświęcisz mu całej swoje życie XD
Odpowiedz@Honkastonka: nie wiem dlaczego Cię zminusowali skoro widać, że to był ironiczny komentarz...
Odpowiedz@digi51: ale to był ironiczny komentarz przecież ;p
OdpowiedzProblem braku porozumienia między fundacjami a chętnymi do przygarnięcia pieska będzie się radykalizował dopóki nie wypleni się patologii mających miejsce w tych fundacjach.Patologii z drugiej strony nie da się tak łatwo wyplenić, mimo kampanii uświadamiających, że pies to nie zabawka, zawsze znajdzie się kretyn, który chce szczeniaczka, bo taki słodki i przytulaśny, a za rok już go nie będzie chciał bo dorósł i już jest mniej słodki i przytulaśny. Fajnie, że pokazujesz debilizmy i absurdy drugiej strony (pisałam pod poprzednią historią, że 15 lat temu moja rodzina oddawała prywatnie szczeniaki do adopcji - gdybym nie usłyszała na własne uszy niektórych kwiatków, nie uwierzyłabym, że można być tak głupim). Jednocześnie w dość brzydki, ironiczny sposób sugerujesz, że chętni do adopcji z tamtej historii byli właśnie takimi "hehe aniołami", którzy pewnie psa będą wypuszczać na spacer na balkon albo dadzą dzieciom nawalać go kijem, a pani z fundacji była równie grzeczna i racjonalna, jak Ty przedstawiasz się w historii. Dopóki obie strony będą tak pauszalizować i zakładać, że wszyscy ludzie z fundacji, którzy odmawiają komuś adopcji na pewno są zwyczajnie złośliwi lub sfiksowani albo, że ci którzy mają nieprzyjemne doświadczenia z fundakcjami to dręczyciele zwierząt to na pewno lepiej nie będzie. W fundacjach udziela się mnóstwo fanatyków, którzy uważają, że psy powinny mieć lepiej niż ludzie. Od razu powiem, że chylę czoła przed każdym wolontariuszem poświęcajym swój czas i siły na pomoc czy to zwierzętom czy ludziom, ale nie udawajmy, że te fundacje są wolne od patologii. No serio, nie. A zaprzeczanie temu i śmianie się z ludzi, którzy zwracają na to uwagę nie pomaga, serio.
Odpowiedz@digi51: Nie wiem co to za fundacja, wiec nie mam pojecia jak sie przedstawicielka zachowywala. Ale IDENTYCZNE opowiesci, czytalam/slyszalam od ludzi, ktorzy zachowywali sie jak w mojej opowiesci, a potem robili z siebie aniolow milosierdzia. Kiedys babiszon oswiadczyl, ze ona psa na lancuch potrzebuje, fundacja jej go nie dala, to poszla do wydzialu ochrony srodowiska w rejonie gdzie fundacja dzialala i zlozyla skarge, ze nie chcieli jej dac psa, bo nie chciala z nim spac w lozku - tak wlasnie powiedziala. Ze mna rozmawiala, a ja jestem umiarkowana i sama psow do sypialni nie wpuszczam, bo nie chce siersci. Ba, uwazam wrecz, czego panie z fundacji czesto nie chca przyjac do wiadomosci, ze sa psy, ktore lepiej sie beda czuly w kojcu, (nie na lancuchu!), jak beda wyprowadzane na spacery i beda mialy kontakt z czlowiekiem staly i czesty. Fundacje sa pelne patologii, oczywiscie. Masa z nich dziala dla kasy i to widac. Ale oni nie odmawiaja psow, nie ma to dla nich roznicy. Ostra selekcje prowadza tyko maniaczki, ktore najchetniej by nikomu tego psa nie daly - nie z patologii, ale z serca zwyczajnie. Jezeli jednak nie daly psa do domu jak z opowiesci, to z mojego doswiadczenia wynika, ze ta opowiesci jest ciutek ciut przeklamana. Czytaj - sama bys im psa nie dala. Znamy tylko jedna strone.
Odpowiedz@Samoyed: No, na piekielnych nigdy nie poznamy tej "prawdziwej historii", a jedynie wersję autora. Niestety, ja słyszałam (na własne uszy) teksty typu "no najgorzej jak pies zachoruje to trzeba wydać kasę na uśpienie", jak i "jak pies chce spać z człowiekiem w łóżku to trzeba mu pozwolić, bo widocznie tego potrzebuje" (żeby było śmieszniej ta sama osoba śmiała się z kobiet, które śpią ze swoimi małymi dziećmi, bo dzieciom trzeba stawiać granice, ale przecież nie psu!). Kiedyś znajoma udzielająca się w fundacji powiedziała, że mają jakieś 40-50% zwrotów z adopcji. Mimo bardzo ostrych kryteriów! Więc nasunęła mi się taka refleksja, czy ta selekcja ma w ogóle sens? Bo dając pierwszemu lepszemu masz takie samo prawdopodobieństwo, że psa odda. Myślę, że też wielu koordynatorom adopcji brak tak zwanej znajomości ludzi, a nie każdy kandydat potrafi się dobrze sprzedać. Jeden będzie słodkopierdział i ojojojał, że kocha piesulki i będzie z nimi żreć z jednego talerza, a za miesiąc tego piesulka wywali do lasu, a inny zwierzaka traktują jak własne dziecko, ale walną jednym głupim tekstem lub będzie odpowiadał zdawkowo i bez przesadnego entuzjazmu i już jest skreślony. Wierzę, że taka jest Wasza rzeczywistość w fundacjach, ja niestety więcej słyszałam relacji osób o irracjonalnych wymaganiach fanatycznek z fundacji. I to po części byli ludzie, których znałam na tyle, że wiedziałam, że do zwierząt mają poważne i odpowiedzialne podejście. Ludzie wolą jechać na wieś i wziąć psa od jakiegoś pijaka, któremu suka, jak co roku się oszczeniła, a odratowane przez fundacje psy gniją w schroniskach. A chyba wiemy, że między słodkopierdzącą pańcią całującą pieska w dupkę i zwyrodnialcem, który psy katuje jest jeszcze "coś" pomiędzy, czyli ludzie, którzy owszem, o psa zadbają, nakarmią i pokochają, ale nie będą całego swojego życia pod niego podporządkowywać. A każdemu psu będzie lepiej u może niedoskonałego, ale kochającego człowieka niż w zimnej schroniskowej klatce.
Odpowiedz@digi51: Ja się przy próbie adopcji (nie był to pies ani kot) wyłożyłam na pytaniu "Czego oczekujesz od zwierzęcia". Niczego nie oczekuję, ale dla nich była to podejrzana odpowiedź. Następnym razem spróbuję wymyślić jakąś inną :'D
OdpowiedzWystarczy poczytać wymagania fundacji, żeby się zorientować komu się w głowie poprzewracało. Punkt który mówi, że jakiś wariat z fundacji może sobie wpaść bez uprzedzenia do MOJEGO domu i zabrać mi zwierzę, bo mu cokolwiek nie przypasuje, sprawia, że fundacje dla mnie odpadają. Zwierze, które pojawia się w moim domu staje się częścią rodziny i nikt mi go nie odbierze. Co nie zmienia faktu, że to zwierzę i moje dzieci będą zawsze ważniejsze. Jeśli będzie je atakować, zostanie oddane.
Odpowiedz@marudak: A czego oczekujesz? Ze fundacja oznajmi, ze sprawdzamy tylko tych zlych, ale nie tych, dla ktorych pies to czlonek rodziny? To jak z Januszami, ktorzy uwazaja, ze panstwo powinno podsluchiwac, ale tylko terrorystow. Dla mnie ktos, kto sie nie zgadza na sprawdzenie za jakis czas jak sie pies miewa, jest podejrzany na starcie i nie dalabym mu psa. To nie jest przedmiot. Inna sprawa, ze nie oddalabym tez takim, którzy oznajmiaja - to tylko zwierze. No zwierze, tak jak ty i twoje dzieci, taki sam ssak, rozniacy sie niewiele genetycznie, a pies ma poziom swiadomosci dwulatka ludzkiego. I co w zwiazku z tym?
Odpowiedz@Samoyed: Wiesz, jakby ktoś ot tak przyszedł skontrolować jak się żyje mojemu dziecku to bym nie wpuścił. Jestem patologicznym rodzicem?
Odpowiedz@Error505: Nie wiem, a jestes? Niepatologiczny nie ma nic do ukrycia. Bycie sprawdzaczem w fundacji to bylo bardziej z odruchu i potrzeby, to nie byl moj zawod. Natomiast kiedys moj zawod wiazal sie z opieka spoleczna scisle, chociaz w opiece nigdy nie pracowalam. Dlatego miedzy bajki wloz to, ze przychodza do cudownej rodziny i kontroluja, bo dzieciak mial kokardke na glowie, a to chlopiec. 99% kontroli mialo uzasadnienie. Zdarza sie, ze ludzie nie widza, ze sa patologiczni. Na przyklad interwencja w rodzinie, gdzie tatus, zacietrzewiony homofob, namawial swojego syna do agresji wobec wszystkich, ktorzy jego zdniem byli "pedalami". Kiedy syn pobil rowiesnika, bo rowiesnik mial tecze na plecaku, kupil mu w nagrode rower. Kazal synowi, lat 11 chyba, gonic z pochodnia, taka ogrodowa, dwoch chlopcow, lat 4 i 5, bo chlopcy byli wychowywani przez gejow. To nie byla prawda, panowe byli bracmi, ojciec byl wdowcem, ale patolowi sie tak wydawalo. Kazal synowi rozdawac w szkole jakies wlepki co to nalezy robic pedalom. Itd. W skardze na kontrolujaca go pomoc spoleczna napisal, ze przesladuje go lokalne homolobby i maja do niego pretensje, bo wpaja synowi prawdziwe polskie patriotyczne wartosci.
Odpowiedz@Samoyed: No widzisz. Czyli do dzieci przychodzą tylko jak coś się dzieje a do pisków i kotków niezależnie od tego. Gdzie tu sens, gdzie logika.
Odpowiedz@Error505: Opowiedz prosze o przypadku, kiedy przyszli niepotrzebni, chetnie sie czegos dowiem nowego.
Odpowiedz@Samoyed: Do psa?
Odpowiedz@marudak: Właśnie z powodu takich zapisów - że będą co jakiś czas przychodzić i sprawdzać, jak żyje zwierzak, a także wymaganie pisemnego zezwolenia właściciela mieszkania na zwierzę w domu (skoro wynajmuję mieszkanie, to oczywiste, że zanim zdecyduję się na zwierzaka, ustalam to z właścicielem) zupełnie zniechęciło mnie do adopcji psa ze schroniska. Rozumiem jedną wizytę przed adopcją, ale to jest wystarczające w moim mniemaniu. Na szczęście - kot sam mnie znalazł - po prostu przyszedł pewnego listopadowego dnia kilka lat temu (mieszkam na parterze i wszedł od ogródka) i został - zupełnie świadomie, bo prawie codziennie (jeśli jest ładna pogoda, nie pada i nie jest zbyt zimno) wychodzi na krótszy lub dłuższy spacer i zawsze wraca przed wieczorem.
OdpowiedzPomyłka w tekście - chodziło mi o adopcję kota.
OdpowiedzAle ty podajesz przykłady innego podejścia niż ludzie z tamtej histori.
Odpowiedz@Michail: To prawda, ale tez napisalam w komentarzu, ze ludzie z takim podejsciem osobom trzecim przedstawiaja sie jako chodzacy rozsadek i oni sa dobrzy, tylko fundacja zla.
Odpowiedz@Samoyed: Ale oczywiście, że są - tylko nie ma uzasadnienie odniesienie się do tamtej historii, a od tego zaczęłaś.
OdpowiedzBabka z fundacji też się nas pytała czy planujemy dzieci. Powiedzieliśmy, że tak. To wtedy stwierdziła, że powinniśmy bardziej przemyśleć adopcję psa. Trochę się zagotowałam, bo mamy też kota i konie i do głowy by nam nie przyszło oddać/sprzedać którekolwiek ze zwierząt z powodu mojej ciąży. Pewnie paniusia teraz chodzi i opowiada, że była "u takich jednych" co to chcą psa przy małym metrażu i dziecku w planach :D No skandal!
Odpowiedz@Bryanka: Nie, paniusia opowiada o co drugim psie w schronie, ktory zostal oddany, bo "alergia". I to ona, a nie taka oburzona paniusia jak ty musi ogladac cale to nieszczescie. Bo ty podrzucisz i pojdziesz cala zadowolona, ze przeciez szlachetna jestes, w lesie nie porzucilas, tylko pod dobra opieka, bo to "wie pani, jakos bombelek moj slodziuchny tyle uwagi wynaga i na pieska, ktorego kochamy jak czlonka rodziny, nie ma czasu. Niech lepiej sobie do was pojdzie i sie bedzie bawil z innymi pieskami".
Odpowiedz@Samoyed: ależ jesteś idealnym przykładem świra z fundacji, co nie pozwala na adopcję psów, bo ktoś jest za stary i "osieroci psa". No wypisz - wymaluj osoba z historii #89269. I Ty jeszcze piszesz, że to ludzie są źli? XD Stara/Stary, opamiętaj się. XD
Odpowiedz@ingrami ty za to jesteś idealnym przykładem na "w dupach się wam poprzewracało, to nie człowiek, żeby miał wymagania". Bardzo dobrze, niech sobie będą świry fundacyjne, niech będą nierealne warunki adopcji, jeśli to uchroni CHOCIAŻ JEDNO zwierzę przed tęsknotą spowodowaną porzuceniem przez nieodpowiedzialnych sku...wieli.
Odpowiedz@Samoyed: Wiesz, do mnie ten argument nie do końca przemawia. Rozumiem intencje, rozumiem, że tacy ludzie się zdarzają (w ogóle najlepszy tekst ever - chcemy pieska na próbę zanim będziemy mieć dziecko, proponuję w takim wypadku nawet kaktusem się nie opiekować), tylko, że argumentu typu "bo ktoś kiedyś w waszej sytuacji okazał się nieodpowiedzialny, więc odpadacie" można użyć w każdym wypadku. Bezdzietny, pracujący singiel na wynajmie? Nie, bo pies będzie samotny w ciągu dnia, a może będziesz się musiał przeprowadzić i wtedy oddasz psa. Bezdzietna para? Nie, bo będziecie mieć dzieci i oddacie psa. Rodzina z dziećmi? Nie, bo będą dręczyły psa. Emeryci? Nie, bo osierocą psa. Wiadomo, że każdy przypadek jest indywidualny i to nie jest takie zerojedynkowe, ale dlaczego używasz wobec obcej osoby, której nawet nie widziałaś na oczy, argumentu, że "nie dostałaś psa, bo pewnie byś go oddała jak urodzisz dziecko, jak inni ludzie". Czy Wy jako fundacje prowadzicie jakieś statystyki na temat powodów zwrotu psa z adopcji? Ja uważam, że powody są tylko dwa - poważne wypadki losowe albo nieodpowiedzialność. Tak naprawdę jedyne, co Wy możecie sprawdzić to warunki lokalowe, które moim zdaniem wcale nie mają takiego dużego znaczenia, o ile nie są ekstremalnie złe, oraz ocenić człowieka po krótkiej rozmowie. Wszystko inne to rosyjska ruletka. Dobrze, że weryfikujecie kandydatów, dobrze, że nie dajecie nie gębę. Ale wszystkich faktorów ryzyka zwrotu nie wyeliminujecie. A starając się to robić często odbieracie psu szansę na dobry dom. @Visenna, serio? Czyli lepiej, żeby 100 psób spędziło całe życie w schronisku, niż żeby 99 dożyło swoich dni w kochającym domu, a jeden doświadczył tęsknoty za nieodpowiedzialnym właścicielem? Rozumiem taki argument w przypadku dzieci i np. ryzyka wykorzystywania seksualnego, ale czy ten pies teoretycznie wracający z adopcji nie cierpi i tak już siedząc w schronisku, a tak miałby chociaż szansę na normalny dom?
Odpowiedz@Samoyed: Akurat jestem ostatnią osobą, która oddałaby zwierzę gdziekolwiek i nigdy tego nie zrobiłam. Z alergią bardzo nietrafione gdyż sama mam astmę i na to się bierze leki ;) Tak, jeśli bombelek będzie miał alergię, to też będzie brał leki. Zakładanie, że każdy kto chce adoptować, na bank jest czubem, który za chwilę zwierzę odda, albo porzuci, jest prostym strzelaniem sobie w stopę. Jak na razie wychodzi na to, że fundacje i schroniska niekoniecznie chcą oddawać zwierzaki do adopcji. I co? Lepiej uśpić niż oddać? W UK usypiają "nadmiar".
Odpowiedz@Visenna: tak, poprzewracało mi się w dupie, bo wzięłam psa nie z adopcji, bo z adopcji bym nie dostała, bo nie mam ogrodu. :) Mój biedny piesek wzięty od Pana Miecia, och och jaki z niego biedulek. Co dwa dni myte ząbki, co tydzień uszka, karma dopasowana odpowiednio do psiula, kastracja od razu po pierwszej cieczce (w odpowiednim momencie), więcej zabawek niż ja miałam w dzieciństwie, codziennie jakieś smaczki. badania robione co pół roku, codziennie co najmniej godzina spaceru (nie licząc kupy i siku), w weekendy co najmniej 5h spaceru jednego dnia, drapanie po brzuszku codziennie, spanie z nami w łóżku. Biedny, nieszczęśliwy kundel!
Odpowiedz@Bryanka: Tak ty byś zareagowała. Mam przykład z własnego otoczenia- sąsiadka miała psa. Urodziło się dziecko, które miało podobno alergię. Spytaliśmy się czy byli z nim u alergologa, czy może próbowali leki. Oczywiście, że nie ale to wina psa. Psa oddali swojej teściowej. Teraz ich syn ma jakieś 7-10 lat (chodzi już do szkoły) i mają owczarka niemieckiego. Alergia zniknęła, tak samo jak znikała gdy oddawali dziecko pod opiekę teściowej. Była też kiedyś historia na piekielnych, gdzie ktoś mówił, że w jego fundacji dużo zwierząt jest oddawanych z powodu alergii, to w komentarzach ludzie się oburzyli, że nie będą dziecka faszerować lekami, tylko oddadzą zwierzę. Skomentowałam, że to jest nieodpowiedzialne,bo czasem lek pomoże i zwierzę i dziecko będą zadowolone- zostałam zjechana, że dla mnie zwierzęta są ważniejsze niż ludzie, a alergia może pojawić się w każdym momencie życia i powodować śmiertelna astmę. Może uda mi się znaleźć link, to podeślę (ale to jedna ze starych historii).
Odpowiedz@Bryanka wiem, że bardzo często alergię podaje się jako powód oddania pupila, ale są niestety sytuacje, że alergia jest zbyt silna i leki mogą nie dawać rady. Pamiętam przypadek sprzed ponad 10 lat, z praktyk na SORze dziecięcym. Trafiło dziecko we wstrząsie, bo miało silna alergię na koty, a mama dziecka uparła się, że przecież wystarczą leki, ona kota nie odda. Dziecko na silnych, dużych dawkach leków doustnych i wziewnych ledwo funkcjonowało aż do momentu wyładowania na SOR. Dopiero po tym mama zdecydowała oddać pupila. Żeby było jasne, jak człowiek jest nieodpowiedzialny niech wcale psa/ kota/ itp. nie bierze. Jak chce go oddać, to nie hejtujmy, bo to lepsze niż wywiezienie do lasu. Jeśli ktoś szuka nowego domu zwierzęciu, ze względu na alergię, to nie piszmy, "ja mam alergię, biorę leki, i psa mam". Nasilenie alergii oraz odpowiedź na leki jest cechą osobniczą. Przy dzieciach jest jeszcze gorzej, bo mają niedojrzały układ immunologiczny, a wiele leków ma nasilone skutki uboczne.
Odpowiedz@Samoyed: Ty chyba jesteś z tych, którzy uważają pozostałych ludzi za debili, albo sadystów znęcających się nad zwierzętami - a tylko Ty i ci z owych fundacji jesteście jedyni sprawiedliwi na świecie.
Odpowiedz@digi51 No aż się zarejestrowałam, żeby skomentować. Dokładnie taka sytuacja - chciałam adoptować psa z
Odpowiedz@Mandy25 ze schroniska. Zwykłego małego kundelka. Mam 3 dzieci, mąż pracuje, ja w domu. Usłyszałam że - jak się pracuje, źle, bo niema się czasu dla psa, hak się nie pracuje, źle, bo na psa potrzeba pieniędzy, dzieci nie mogą opiekować się psem, bo nieodpowiedzialne, starsi ludzie źli, bo za słabi fizycznie i mogą umrzeć, dorośli źli, bo wiadomo, dzieci i praca ważniejsze, blok zły, bo mało miejsca (tu przesłuchania, ile razy się będzie wychodziło na spacer, pracującą osoba nie ma szans spełnić wymagań schroniska), jeśli ma się dom, też źle, bo na pewno nie będzie się chciało wychodzić z psem poza działkę. Wobec takiego absurdu zrezygnowałam i jestem teraz szczęśliwą właścicielką rasowego psa. Może i dobrze. Zapytałam koleżankę, jakim cudem jej udało się dostać psa ze schroniska. Odpowiedziała, że po prostu trzeba nakłamać, bo nikt, kto jest uczciwy i szczery, nie dostanie psa ze schroniska.
OdpowiedzTaaa...problem w tym, kretynie ty patentowany, ze te wasze pseudofundacje w większości macie wymagania z dupy a jak ludzie wam to wygarniają to nagle wielki bulwers. Idź ty lepiej wyjedź w dzicz i nie wku***aj ludzi, co? Pajacu.
Odpowiedz