Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak rodzice nie uczą swoich dzieci szacunku do rzeczy/zabawek innych. - Jako…

Jak rodzice nie uczą swoich dzieci szacunku do rzeczy/zabawek innych.

- Jako dziecko ukrywałam większość zabawek po szafkach i skrytkach gdy mieli przyjechać kuzyni z dziećmi.
Powód? Byli jak szarańcza! Niszczyli wszystko co wpadło im w ręce.

Byłam za mała, by dopominać się o zapłacenie, zwrot nowej, a niestety moi rodzice tego nie robili, co im zresztą wypomniałam jako starsza. Zostało ukrywanie 99% zabawek, zwłaszcza że je szanowałam i byłam nauczona, że jak popsuję drugiej nie dostanę.

- Kuzyn przyszedł z synem, dojrzał moją małą kolekcję. Bawił się całkiem sympatycznie, ale w momencie jak zobaczyłam, że rzucił samochodzikiem, który miał plastikowe lusterka zabawkę zabrałam wyjaśniając dlaczego. Boże, ależ był ryk. Lusterka nie znalazłam :(

- Syn koleżanki miał fazę na wszystkie samochodziki z syrenami. Ok, pobaw się, ale gdy się zbierali chciał je zabrać. Oczywiście ryk, krzyk, nawet próba potraktowania mnie z małej 2 letniej pięści, za odmowę oddania. Uszkodził plafon z syreną.

W drugim i trzecim przypadku rodzice przeprosili? Cokolwiek? Chciałabym. Za to ja się nauczyłam i "daj/mogę autko" kończy się definitywną odmową udostępnienia zabawki.

dom kuzyni

by xMiuSx
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
17 19

Rozumiem, o czym mówisz, mam niestety taki okaz w rodzinie (nie użyję słowa bachor, gdyż nie jest to wina dziecka, tylko idiotów, którzy go hodują). Syn kuzyna, którym opiekuja sie głównie dziadkowie, bo matka nie ma czasu, a ojcu sie nie chce. - U nich w domu. Jemy śniadanie. Rozmawiamy o czymś, tak że przez chwilę chłopak nie jest w cenrum uwagi. Swoje niezadowolenie wyraża wpadając w histerię, pociągając za obrus i zrzucając wszystko ze stołu na podłogę. Rodzice mówią, że nic się nie stało i przepraszają go, że go zignorowali. - Wizyta kuzyna z dzieckiem u nas w domu (sam się wprosił, a nam ze względu na pewne zobowiązania nie wypadało odmówić). W muzeum BMW dzieciak bierze rozbieg i rzuca się na eksponaty. Ochroniarz zwraca kuzynowi uwagę, kuzyn używa argumenrów w stylu "to tylko dziecko, pan pewnie nie ma własnych". W samochodzie chłopak wyciąga ze schowka okulary słoneczne mojego mężą i łamie je na pół. Następnie wybucha płaczem, że "wujek na pewno będzie krzyczał". Kuzyn pociesza go, wujek kupi sobie nowe i na pewno nie będzie zły. Słowem się nie zająknął na temat zrekompensowania straty. W domu dziecko zaczyna skakać po kanapie i nie reaguje, kiedy każemy u przestać. W pewnym momencie w kanapie coś trzasnęło. Mąż łapie dzieciaka za kark i siłą go z niej ściąga, na co kuzyn: "Standard, u nas już 3 kanapy połamał. Będziecie mieli swoje, to zobaczycie. Przyzwyczajajcie się". Były to bardzo długie 3 dni, po których relacje uległy dużemu zdystansowaniu. - Wizyta moich rodziców u rodziców kuzyna, którzy akurat mieli wnuka pod opieką. Podano obiad, w tym momencie dzieciak ciągnie moich rodziców, żeby poszli z nim zobaczyć jak zjeżdża na rowerze po schodach do piwnicy. Pomijając bezsens tej rozrywki, rodzice tłumaczą mu, że zobaczą po obiedzie, bo chcą zjeść zanim wystygnie. Chłopak chyba nawet zrozumiał, ale w tym momencie wtrąca sie jego babcia "No idźcie z nim do tej piwnicy. Nic wam sie nie stanie, jak raz zjecie zimne. Nie zachowujcie sie jak jacyś jasnie państwo. Dziecko jest najważniejsze." Za kilkanaście lat wyrośnie bandyta i zaczną się zastanawiac, czyja to wina. Kolegów czy nauczycieli w szkole?

Odpowiedz
avatar xMiuSx
13 13

@Crannberry: a potem bredzenie, że cały świat się uwziął na takie dziecko bo każdy się "czepia"... :| szarancza na szczęście na bandytów nie wyrosła, ale nie mogę powiedzieć żeby jakieś relacje w ogóle były poza paroma zdaniami jak się gdzieś wpadnie na siebie.

Odpowiedz
avatar iks
9 9

@Crannberry: Jak z okularami? Jak rozumiem mogę być pewny że rodzice pasożyta dostali za nie fakturę i zwrócili pieniądze?

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
9 9

@Crannberry: dramat. Nie mogę uwierzyć że są tacy rodzice. U mnie by to nie przeszło. @iks: dokładnie. Ja bym od razu zażądała odkupienia, no sory

Odpowiedz
avatar Crannberry
12 14

@iks: @AnitaBlake: na szczęście były to tanie plastiki, których jakiś kumpel zapomniał od nas zabrać, nie chciał ich z powrotem i tak już zostały u nas w aucie (mąż z nich korzystał jak gdzieś jechał, a zapomniał swoich "normalnych"), więc przychyliliśmy się do prośby moich rodziców, żeby nie robić afery. Droższych okularów na pewno bym nie podarowała. Ale byliśmy mocno zniesmaczeni, że po naszym komentarzu na temat znizczenia naszej własności, kuzyn od razu zmienił temat. Tyle tym ugrał, że od tamtej pory ilekroć przygadują się na temat noclegu w drodze na wczasy, odsyłam ich na booking.com. Do mojego domu nie mają wstępu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 maja 2022 o 14:10

avatar pasjonatpl
2 4

@Crannberry Nie jestem za karami cielesnymi, bo sam dobrze ich nie wspominam, ale w przypadku tak rozwydrzonego gówniarza chyba bym nie wytrzymał. A na pewno miałby ze mną twardą szkołę, jakbym musiał się nim zająć. W sumie przez jakiś czas wystarczyłoby mu powiedzieć, żeby się uspokoił, bo zostawią go ze mną i powinno zadziałać.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-2 4

@pasjonatpl: Ale niby kto miałby tego dzieciaka uderzyć? Rodzice, którzy są za to odpowiedzialni? Trochę hipokryzja i pokazanie, że nie można im ufać. Ktoś z zewnątrz? Jeszcze gorzej. To nie jest rozwiązanie i sam zauważyłeś, że wynika z utraty kontroli nad swoimi emocjami.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@Ohboy: W sumie to ja nie miałbym z nimi problemu, bo mnie odwiedziliby tylko raz. Więcej bym nie pozwolił. I niech się obrażają. Ale jakby jednak z jakiegoś powodu do mnie zawitali i ich dziecko zaczęłoby się tak zachowywać, to mógłbym nie wytrzymać. Nie twierdzę, że dobrze bym zrobił.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-2 2

@pasjonatpl: Wtedy to przede wszystkim narobiłbyś sobie kłopotów. Jak ktoś tak wychowuje dzieci to na pewno nie puściłby czegoś takiego płazem, a i dorosły atakujący dziecko... Trochę to jednak żałosne.

Odpowiedz
avatar weron
0 0

@Crannberry: kiedyś przychodziły do mnie do domu podobne indywidua, dzieci sąsiadki. Zawsze zostawiały burdel, ale to był najmniejszy problem, bo to jeszcze da się posprzątać. Choć początkowo zdarzało się, że na informację, że proszę po sobie posprzątać kredki i farby, one koniecznie już w tej samej chwili musiały do domu i zostawiały bałagan, a ja machałam na to ręką, bo twierdziły, że mój syn razem z nimi go robił, to po jakimś czasie zaganiałam do sprzątania i nie było zmiłuj, odpowiedzialność zbiorowa, nie wnikam, czyj był bałagan (młody oczywiście sprzątał z nimi). Starsza, kiedy po raz pierwszy weszła do mnie do domu, ukradła jakiś używany balsam do ust. Cóż było robić, życzyłam miłej opryszczki i olałam, bo balsam leżał tak ze dwa lata i kompletnie o nim zapomniałam. Potem ta szarańcza zaczęła przychodzić coraz częściej. Połamały mi ładowarkę do telefonu (typ B, one się wyginały po jednym upadku), bo kłóciły się, czyja jest kolej ładowania tableta, starsza ukradła mi nowiutką szminkę, najpierw się przyznała, a potem twierdziła, że to nie ona. Moja cierpliwość skonczyła się, gdy ta szczeniara wzięła mopa schnącego na dworze i zaczęła napieprzać w nim murek, plastikowy mop oczywiście w starciu z ceglaną ścianą przegrał. Zobaczyłam to na drugi dzień, od razu z rana zwróciłam jej uwagę w drodze do szkoły i powiedziałam, że dopóki kasy mi nie odda, nie chcę jej u siebie w domu widzieć. Młodszej pozwalałam przychodzić. Starsza oczywiście co jakiś czas pytała, czy może przyjść. Powiedziałam, że póki nie odkupi mopa albo nie odda kasy, nie ma prawa wstępu. Któregoś razu matka się zainteresowała, ze mi odda kasę. Pokazuję jej mopa, którego kupiłam, to olaboga, a czemu aż 13 funtów, mówię, że kupiłam taki z gąbką, bo akurat taki mi odpowiadał i tyle, jakbym chciała, to bym sobie kupiła nawet pozłacanego, nie jej sprawa w sumie (tego oczywiście nie mówiłam). No dobra, ona odda mi kasę jak dostanie jakiś zasiłek. Mówię, że to nie o to chodzi, że ona odda i problem rozwiazany, niech pogoni młodą do roboty w domu i daje jej za to kieszonkowe, które poświęci na naprawę szkody. Oczywiście kasy się nie doczekałam, ale i z sąsiadką się o coś pożarłam i mam święty spokój. Choć ostatnio starsza szczeniara zaczęła się nabijać z mojego syna, że nie ma ojca. Młody powiedział jej, że przynajmniej nie miał dwudziestu siedmiu ojczymów i zamknęła mordę. Drugi sąsiad, mały wredny szczur, przychodził kiedyś sobie na trampolinę do młodego. Raz porwał siatkę ochronną, ale odpuściłam, bo była już dość mocno styrana tak czy siak. Wiecznie darł ryja, a po domu chodził jakby był u siebie, zaglądał do szafki ze słodyczami i brał co mu akurat w ręce wpadło. Przestałam go wpuszczać, bo działał mi na nerwy. Po jakimś dłuższym czasie przyszedł z kolegą, poskakali, poszli. Kilka dni później wlazł na trampolinę bez zapytania o zgodę, ot, wystarczyło, że zapomniałam zamknąć furtkę. Wychodzę go pogonić, patrzę, a on dupą wisi w dziurze, którą zrobił między haczykami trzymającymi tą siatkę do skakania. No sorry, tego to już nie odpuszczę, idę do niego do domu, otwiera mi on, proszę, zeby przyszła jego matka. Mówię matce, że dzieciak zepsuł mi trampolinę, młody miał ją już ze cztery (w owym czasie :D ) lata i była cały czas sprawna, a ten przylazł raz i rozwalił, a taka siatka kosztuje 50 funtów. Dzieciak oczywiście, że on nie chciał, że przez przypadek. Mówię mu, żeby sobie kupił swoją trampolinę i swoją 'przez przypadek' rozwalał, a nie zniszczy i zwieje i problem z (jego) głowy. Parę dni później matka na mieście zapytała, czy to jedyny problem jaki mam, nie wiem, czy tak niefortunnie się wyraziła po angielsku (is this your only problem with Alex?) czy uważała, że rozwalenie drogiej rzeczy to jest pikuś. Na szczęście ten smród już nie przychodzi. pasjonat i Ohboy: dlatego chyba jedynym sposobem na pozbycie się takich małych niszczycieli jest niewpuszczanie ich do domu. Choć ja sama miałam mordercze instynkty jak przychodził ktoś do młodego i darł ryja, ro

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2022 o 10:34

avatar maciek_pyp
2 2

Znam to z autopsji. Pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa, jak przychodziła rodzina z dziećmi czy znajomi rodziców, to zabawki w szafki, co większe to na balkon. No i zawsze dziwnym trafem jak kuzynostwo przyjeżdżało, to komputer był zepsuty… żeby się do niego nie dobierali. A i tak sporo zabawek miałem rozwalonych przez tą szarańczę i nie było wizyty bez przewróconej doniczki z kwiatkiem. Nawet później, gdy już byłem nastolatkiem i do rodziców przychodzili znajomi z małym hitlerkiem, to musiałem zamykać pokój bo raz prawie by mi rozwalił telewizor miotłą. A czy rodzice jego coś reagowali jak pięciolatek zabrał miotłę z kuchni i biegał po mieszkaniu z dwa razy wyższym kijem od siebie? To pytanie retoryczne

Odpowiedz
Udostępnij