Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam w domu dwu-rodzinnym. Ja z tatą na dole - kuzynka ze…

Mieszkam w domu dwu-rodzinnym. Ja z tatą na dole - kuzynka ze swoim mężem i dwojgiem dzieci na górze. Stan prawny: pół domu zapisane na mnie - pół domu na moją kuzynkę.
W przeciwieństwie do mnie mnie, moja familia jest dosyć rodzinna i ..."przedsiębiorcza". Teoretycznie normalni, ułożeni i nie głupi ludzie.

Pierwsza sprawa - wspólny ogród. Gdy moja mama żyła (zmarła 4 lata temu), zwyczajowo w swoim własnym gronie czasem korzystaliśmy z ogrodu w ramach niedzielnego wiosenno - letniego obiadu. Po jej śmierci, jakoś zaprzestaliśmy z tatą jadać na zewnątrz. Szybko obudziłem się z ręką w nocniku - widząc - że rodzinka z góry dosłownie zaanektowała całą zieloną powierzchnię. Huśtawki dla dziecka, basenik, zestaw wypoczynkowy etc...Szpilki nie wciśniesz. W ogóle w sezonie to na zewnątrz spędzają dobre 70% czasu. Od śmierci mamy nie postawiłem stopy w "naszym" ogrodzie. Po prostu czułbym się jak intruz. Uczciwie trzeba przyznać, że nigdy nie byłem osobą która jakoś bawiła się w pielęgnację ogrodu. Nie zmienia to faktu że część tej powierzchni należy do mnie i wydaje mi się że moja rodzinka nie powinna tak z buciorami zagarniać wszystkiego. Wypadałoby uczciwie podzielić ogród (choćby umownie - bez płotu). A kto i czy w ogóle będzie po swojej stronie kosić przysłowiową trawę - to już jego broszka. Chciałbym mieć ten komfort psychiczny, że ktoś do mnie przychodzi i mogę go bez obiekcji ugościć na swojej części ogrodu. Dziś nie mam takiej możliwości.

Druga sprawa - konsultacje.
Ze mną w ogóle nie rozmawiają jeśli chodzi o tematy dotyczące spraw domu i finansów z nim związanych. Łatwiej im pogadać z moim niemal 80-letnim, przygłuchawym i spolegliwym tatą który na wszystko się zgodzi. Bo wg. toku rozumowania mojego protoplasty, "oczywiście" to rodzina, a rodzina nie oszuka.

Trzecia sprawa - inwestycje.
W zeszłym roku wymyślili sobie remont korytarza (część wspólna). Jak to argumentowali? "Wy macie mało gości, ale do nas często ktoś przyjeżdża". Moim zdaniem? Fanaberia. Korytarz wyglądał nie najgorzej. Oczywiście o fakcie dowiedziałem się na jakieś 2 tygodnie przed remontem. Skasowali nas nie mało. Rachunków czy faktur do dziś nie zobaczyłem.

Niedawno przy naszej ulicy trwały jakieś roboty uliczne, które wiązały się z zerwaniem płyt chodnikowych przylegających do naszej posesji. Co sobie spontanicznie wymyśliła rodzinka z góry? Żeby ta firma przy okazji kładzenia płyt na nowo, wybrukowała nam podjazd pod domem (mniej więcej 3 x 4 m). Oczywiście nie za darmo. Koszt ogólny jakieś 6 tys. Naszą część łaskawie wyliczyli na 2 tys. W sumie wybrukowanie podjazdu to sponsoring dla nich. Bo ani ja, ani tata nie mamy auta. Oni mają cztery, z czego jeden lubią parkować bezpośrednio pod naszym balkonem, gdzie od lat było to miejsce parkingowe mamy. Nikomu nie liczę jego dóbr materialnych, ale zawalanie wewnętrznego placu samochodami + bezczelne parkowanie na naszym miejscu pod domem - to gruba przesada.
Przy tej okazji dowiedziałem się nieoczekiwanie od taty, że kilka lat temu wmanewrowali go w partycypowanie w koszty do wymiany bramy ze zwykłej na automatyczną. Tak - zgadza się. Bramy której ja i moi rodzice nie używaliśmy nigdy - gdyż mama parkowała przed domem. Kolejna rzecz którą zasponsorowaliśmy "górze".

W tym tygodniu z zaskoczeniem zauważyłem, że na naszym piętrze - zaraz obok naszych drzwi, wstawili sobie trzy kontenery piwa. Mogli dać na ganek, mogli dać do piwnicy, mogli je postawić koło drzwi na swoim piętrze. Ale nie! Musieli koło naszych! Niby nic, ale odczytałem to bardziej jako zatknięcie flagi. Co następne? Wstawią wózek do naszego przedpokoju?! Pojemniki stały sobie tak 2-3 dni.

Reasumując...Zdaję sobie sprawę że w pewnym sensie sam sobie jestem winien. Lata bycia biernym w tych kwestiach zbierają teraz żniwo. Na swoją obronę mam to, że jestem podręcznikowym przykładem introwertyka i interakcje z ludźmi sprawiają mi niemal fizyczny ból. Jednak wymienione wyżej zachowania, świadczą najgorzej o mojej rodzinie. Jest to tylko kwestią czasu zanim przesadzą konkretnie i rozpęta się piekło.

by ~Canis79
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
9 13

No to ci współczuję.Idz do prawnika zasięgnąc porady.Oni nic bez Twojej zgody nie mieli prawa robić.Na wszystkie remonty potrzebna jest zgoda wspólwłasciciela posesji. Trzeba wystapić do sądu o formalny podział działki i zrobic ogrodzenie. Zakazac parkowania pod swoim balkonem a jak się zafukaja to zaproponować wynajem miejsca parkingowego i oplaty z tym zwiazane. Lepiej juz nie będzie,więć postawienie granicy co wolno a co nie,nic nie zmieni. Oni Cie lekceważą. Zapowiedz im ze jakakolwiek załatwiana za twoimi plecami sprawa będzie traktowana odmownie bo wykorzystują starszego człowieka. I że sprzedasz swoją część komuś innemu więc ukróci im się samowolka bardzo szybko.

Odpowiedz
avatar marcelka
5 5

O jak współczuję i rozumiem. Sama kiedyś byłam w podobnej sytuacji. Wiadomo, z sąsiadami nikt nie chce żyć źle, a zwłaszcza, jak to jednak rodzina. Dlatego na wiele rzeczy się machnęło ręką, że może oni tak niespecjalnie, że może nie pomyśleli, że w sumie co mi to szkodzi... i to była drogą donikąd, bo dasz przysłowiowy palce, to zeżrą rękę. Dopiero jak zaczęło się stawiać jasne granice i komunikaty, podziałało. Najpierw oczywiście były fochy stulecia i ględzenie, jacy to my "nieużyci", ale po jakimś czasie się unormowało. Stosunki się ochłodziły, ale są poprawne. I przynajmniej nikt się w nasze nie wp*****

Odpowiedz
avatar marcelka
14 14

@marcelka: a z bardziej praktycznych rad: - miejsce parkingowe mamy - zagospodaruj je jakoś. Postaw rower, skrzynki z kwiatkami, leżak, krzesło - cokolwiek, żeby nie było puste i nie kusiło. - ogród - zacznij korzystać, po prostu w nim przebywać. Siądź i poczytaj książkę, wypij piwo albo kawę, odpal grilla - nawet tylko dla siebie i taty. Na początku będziesz czuł pewnie dyskomfort i będzie trochę "dziwnie", ale to najprostsza droga do "zaakcentowania", że ogród jest też wasz - remonty - to co zrobione, to zrobione, nie ma co do tego wracać, było co było. Ale każdy kolejny - Twoja zgoda plus rozliczenie w papierach, nie na gębę. W przypadku braku zgody - niech robią, ale za swoje pieniądze. No i niestety, musisz pokonać swój introwertyzm choć trochę - wiem, że to trudne, bo ja też nie znoszę sytuacji nawet potencjalnie konfliktowych - ale inaczej wejdą wam totalnie na głowę i będziesz się czuł we własnym domu jak gość, i to taki niechciany.

Odpowiedz
avatar Grav
17 17

Ostatni paragraf w sumie podsumowuje wszystko. Pozwalasz innym wejść sobie na głowę i jesteś piekielna sama dla siebie.

Odpowiedz
avatar digi51
15 19

Wiesz co, naprawdę nie wiem, jak tą historię ocenić. Tu każdy ma swoje racje. Oczywiście, odstawianie Wam czegoś pod drzwami nie ma żadnego logicznego uzasadnienia i jest bezczelne, z drugiej strony, powiedziałeś im, aby to zabrali? Albo czemu to tam stoi? Niektórym trzeba zwracać uwagę łopatologiczne... Jeśli chodzi o remonty to... no właśnie. Wy macie swoje potrzeby, oni swoje. Tylko dom macie wspólny. Rozumiem Twoje argumenty o tym, że brama, podjazd czy remont komentarza nie jest potrzebny Wam, tylko im, ale alternatywne rozwiązania są takie, że oni płacą ze swojej kieszeni, a pośrednio korzystacie Wy, bo wartość również Waszej części nieruchomości wzrasta lub nie robi się w domu żadnych modernizacji, bo Wy nie potrzebujecie. Ogród, no cóż, może zagarnianie dla siebie całości nie jest ok, z drugiej strony sam piszesz, że nie korzystaliście, a z tego co rozumiem, jakiejś wcześniej jasno wyznaczonej granicy nie było. Może wystarczyło właśnie powiedzieć, że pewną część ogrodu chcecie mieć dla siebie i mają tam nie stawiać swoich rzeczy. Piszesz, że tak byłoby sensownie, ale czy w ogóle zagadałeś z nimi na ten temat? Odnośnie tego podsumowania - piszesz, że wiesz, że jesteś sam sobie winien, ale to rodzina jest piekielna i te zachowania źle o nich świadczą. I tak i nie. Gdyby byli hiperpoprawni to sami wychodziliby z inicjatywą uregulowania pewnych rzeczy np. zapytania o korzystanie z ogrody czy poproszenia o możliwość odstawienia czegoś w Waszej części albo zapytania czy mogą parkować pod Waszym balkonem. Z drugiej może wychodzą z założenia, że jak coś Wam nie pasuje to powiecie. Poza tym piszesz, że ciężko przychodzi Ci komunikacja z ludźmi, a potem jesteś zdziwiony, że wolą omawiać sprawy z Twoim ojcem. Piszesz, że piekielne jest to, że spędzają w lecie dużo czasu w ogrodzie. To brzmi jakbyś chciał, aby domyślili się, że przeszkadza Ci to i nie będziesz korzystał z ogrodu, kiedy oni tam są, a tym samym nie masz w ogóle możliwości korzystania z ogrodu. No i po raz kolejny pytanie - ale czy w jakikolwiek sposób im to zakomunikowałeś? Ja mieszkam w kamienicy. "Mam" ogródek wspólny z 7 innymi mieszkaniami. W takiej sytuacji raczej ciężko mówić, że piekielnym jest to, że ktoś tam zostawia swoje rzeczy albo spędza czas. Tu różnica jest tylko taka, że zamiast 8 rodzin są dwie. Nie wiem. Ja wiem, że łatwo się mówi, ale może jednak spróbuj się przemóc i wyłożyć rodzinie kawę na ławę, sprecyzuj swoje oczekiwania, powiedz o tym, które zachowania Ci przeszkadzają. Bo odnoszę wrażenie, że rodzina Twojej kuzynki to być może nie ludzie na wskroś piekielni, tylko mający podejście na zasadzie "jak będzie jakiś problem to powiedzą". Nie trzeba być fanem takiego zachowania, ale być może rozwiązanie tego konfliktu jest prostsze niż się wydaje.

Odpowiedz
avatar fursik
7 7

@digi51: W sedno. Dodam jeszcze, że przez lata się słowem się nie odzywasz, ale w końcu pałka się przegnie i będzie od razu, bez zapowiedzi i z zaskoczenia piekło. Introwertyzm introwertyzmem, ale trzeba umieć zachować się po dorosłemu.

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
7 7

Może zanim rozpęta się piekło warto porozmawiać. Na spokojnie. Wcześniej wypisz sobie wszystkie rzeczy, które Ci przeszkadzają, które chciałbyś zmienić i dlaczego. Część z tego co robią to pewnie jest pójście na łatwiznę (rozmawianie z ojcem, chociaż niezgodne z prawe, to Twój dom) a część to mogą być rzeczy, których nawet nie zauważają. Lista, spokojna rozmowa zakończona KONKRETNYMI (kto, co, do kiedy) ustaleniami i wiele może się zmienić. Może warto dla tego skutku wypić ziółka i przemóc się do kontaktu :)

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
10 10

@ICwiklinska: Dokładnie tak. Z jednym uzupełnieniem: jeśli się nie możesz przemóc, to wyślij im list. Albo maila. Wiem, głupio brzmi, ale ja, mimo, że nie mam natury introwertycznej, też chętniej załatwiam wszystko mailem niż telefonicznie czy w kontakcie osobistym. Ma to wiele zalet: Masz czas na przemyślenie. Nie zapomnisz żadnego punktu. Nie ma ryzyka, że ktoś zapomni o jakimś szczególe. Możesz przejrzeć kilka razy, co napisałeś i ewentualnie uzupełnić. Masz wszystko na piśmie. No i w twoim przypadku: nie masz bezpośredniego kontaktu z ludźmi. Zacznij list właśnie od tych słów: "Przepraszam, że piszę, zamiast przyjść osobiście, ale tak mi jest łatwiej. Nie chcę niczego zapomnieć. Chciałbym poruszyć parę punktów dotyczących użytkowania naszej części wspólnej..." Naprawdę polecam.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
4 10

Skoro nie potrafisz z nimi rozmawiać, to co się dziwisz? Punkt pierwszy brzmi... dziwnie. Jakbyś miał/a 12 lat.

Odpowiedz
avatar mg1987
18 18

Introwertykom interakcje z ludźmi nie sprawiają fizycznego bólu. Oni wolą przebywać w samotności, ale nie mają problemów w interakcji z innymi. Już prędzej masz jakąś fobię społeczną.

Odpowiedz
avatar krogulec
13 13

Nie dbałeś o ogród, zarastał sobie radośnie, a później zdziwienie, że ktoś się nim zajął i zagospodarował?

Odpowiedz
avatar digi51
12 12

@krogulec: O właśnie, o tym też pomyślałam. Lepiej, żeby ogród niszczał, bo autor ani o niego nie dba ani się nim nie interesuje ani w nim nie przebywa, ale jak ktoś o niego zadba i z niego skorzysta, to źle bo JEGO.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 2

Cóż, jak się dajesz.... Ja mieszkam na górze z rodziną, mama z bratem na dole. Mamy to samo wejście. Ogród wspólny. Mama by ze sto rzeczy chciała robić. Mówię jasno nie stać mnie, chcesz rób sobie ale ja kasy na to nie dam bo nie mam. Do schodów coś tam dołożyliśmy ale nie połowę. Serio robi się nie pałac a na tyle ile kogo stać. Ogrodzenie stare ale ok jest, mama męczy. Spoko, chcesz rób. Taraz by zrobiła taki a taki. Ok, rób dla mnie to nie priorytet. Fotowoltaike i dach zrobiliśmy na pół bo to konieczne było. Mama wyłożyła na start więcej ale ja przez x miesięcy raty fotowoltaiki spłacałam by się wyrównało. Też zrobiłam hustawke dziewczynom ale w bardziej zacienionym miejscu, mama słońce kocha to i tak z drugiej strony dumu leży. Co do imprez na ogrodzie się dogadujemy i tyle. Nie wyobrażam sobie żeby ktoś mi kazał wymieniać wszystko bo tak. Jeszcze jak nie używam. Jak się nie postawisz rodzince, to tylko pluc w necie Ci zostaje.

Odpowiedz
avatar Fahren
14 14

1 - Ogród. Gdybym miał kuzyna, który "nie dba o swoją połowę" też bym wolał ogarnąć cały i jakoś go zagospodarować, niż np tłumaczyć przybyłym gościom "To część kuzyna, który woli się lenić, niż coś zrobić" - obiad z widokiem na chwasty też by mnie nie cieszył. 2 - A z kim mają gadać, skoro ty od rozmowy stronisz? Lepiej, by ustalali coś z ojcem, niż odwalali samowolkę 3 - To samo co w 2 4 - Skoro podwórko pomieści te 4 auta - czemu mieliby zostawiać któreś na ulicy? 5 - Co się stało z piwem? W te 2-3 dni opróżnili, zanieśli gdzieś? Bo jeśli wynieśli - znaczy żadne zatykanie flagi nie miało miejsca Podsumowanie - widzisz w nich najgorszych, bo nie domyślili się, że tobie coś nie pasuje. Bo - jak mniemam - nic na te tematy im nie mówiłeś

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 7

Mam wrażenie, że oni mogą przedstawić zupełnie inną wersję tej historii, a prawda jest gdzieś pomiędzy. "zawalanie wewnętrznego placu samochodami + bezczelne parkowanie na naszym miejscu pod domem - to gruba przesada". A gdzie mają trzymać te samochody? Przy ulicy czy gdzieś na waszej posesji jest miejsce, z którego mogą korzystać i nie będzie wam przeszkadzać? Masz do nich pretensje, że mają 4?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 16

Jako introwertyk skomentuje, że fobie spoleczne i biernosc to nie introwertyzm.

Odpowiedz
avatar shpack
8 8

Siedzisz na dopiero, nic nie robisz i tylko narzekasz, że ktoś angażuje czas i pieniądze na utrzymanie posiadłości w stanie conajmniej niepogorszonym. Sam z siebie nic nie zrobisz.

Odpowiedz
avatar kurkaxkurka
7 7

Przez większość historii myślałam, że masz 15 lat... Podsumowując - nie zajmujesz się ogrodem, nie korzystasz z niego od kilku lat, nie rozmawiasz z kuzynką o posesji/domu, nie przedstawiłeś nikomu swoich oczekiwań i oczekujesz, że ktoś się domyśli o co Ci chodzi. A co do bramy czy podjazdu - nieruchomość jest wspólna, masz prawo współdecydować o zakresie prac, a każde usprawnienie podnosi wartość Twojej własności. Nie korzystasz z bramy - ok, ale gdybyście mieli dom sprzedać to jak oddzielisz wartość tego dość standardowego na dzisiejsze czasy usprawnienia?

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
-1 1

Następny ćwierćmózg, który utożsamia introwertyzm z fobią społeczną.

Odpowiedz
avatar dayana
1 1

Aha, to dalej nie reaguj i czekaj, będzie więcej historyjek do opisania. Sprawa jest prosta - idziesz do nich i mówisz co Ci leży na sercu. Jak sami się nie ogarną (pewnie nie) to sobie postaw płot w ogródku, w domu zróbcie taką mini klatkę schodową i brak dostępu do swojej części bez klucza. Pewnie liczą na to, że ojciec niedługo umrze, a Tobie to po co taka przestrzeń do życia i obudzisz się posiadając jakiś mały pokoik na strychu.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
0 0

Po pierwsze, jak już inni zauważyli, jeśli interakcje z ludźmi sprawiają Ci niemal fizyczny ból to nie jesteś podręcznikowym przykładem introwertyka, tylko masz fobię społeczną. I może warto w końcu coś z nią zrobić i wziąć sie w garść? Bo sądząc po wieku ojca jesteś dorosłym chłopem a zachowujesz się jakbyś miał 15 lat. Po drugie jak możesz się dziwić, że dogadują się z Twoim rodzicem skoro sam przyznajesz się do aspołeczności? Po trzecie skoro wszystko ustalają to dlaczego mówisz, że ich zachowanie świadczy o nich najgorzej? Po czwarte jak widziałbyś rozwiązanie takich spraw jak remont bramy czy podjazdu? Bo ja mieszkam w bloku i też partycypuję w kosztach, które mnie bezpośrednio nie dotyczą, dlaczego? Bo to norma głównie dlatego, że podnosi to wartość mojej nieruchomości. Także powinieneś być wdzięczny, że wychodzą z inicjatywą kiedy Ty nawet nie wychodzisz na ogród. Bo utrzymają Twoją nieruchomość w stanie niepogorszonym a nawet go podwyższają a jakbyś Ty tym zarządzał to by wszystko zapsiało. Swoją drogą też nie mógłbym patrzeć na chwasty rosnące od czterech lat i ogarnąłbym całość. Po piąte naprawdę oczekujesz, że będą zostawiać pusty podjazd i parkować na ulicy, bo ten kawałek kostki leżącej odłogiem jest Twoja, znaczit Twojego ojca? Po szóste skoro tak Cię to boli to może im wreszcie to powiedz zamiast kotłować żale w sobie. Po siódme idę o zakład, że z ich perspektywy historia jest zgoła odwrotna. Muszą o wszystkim myśleć, bo te trudnie z dołu nawet ganku nie zamiecą. Po ósme skoro Ci tak źle, nie wychodzisz na ogród, nie potrzebujesz podjazdu na samochód to może sprzedaj parter i wyprowadź się do bloku. Koniec.

Odpowiedz
avatar Nanatella
0 0

Jak dla mnie to zachowujesz się jak pies ogrodnika. Nie korzystasz z ogrodu (choćby kawałka) od kilku lat, ale szkoda Ci, że oni korzystają z całego - lepiej żeby połowa zarosła. Przecież w każdej chwili możesz do tego ogrodu wyjść. Ba, możesz wyjść nawet z własnymi gośćmi. Nie korzystasz z miejsca mamy pod domem, ale oni też nie powinni z niego korzystać - więc lepiej żeby stało puste. Zrozumiałabym, gdybyś często miał gości i oni chcieliby parkować na tym miejscu, ale sam napisałeś, że praktycznie nikt Cię nie odwiedza. Być może, gdyby do Ciebie też przychodzili ludzie, zależałoby Ci na tym, żeby mieć lepszy podjazd i korytarz. Można się było z nimi umówić, że pokryjecie koszty w proporcji np. 70/30, skoro to im bardziej zależy. Często jest tak, że przy okazji robót drogi firma zajmująca się tymi pracami robi mieszkańcom dojazdy/podjazdy i najczęściej wychodzi to sporo taniej niż miałaby to robić jakaś inna firma, typowo na zlecenie jednego mieszkańca. Może więc w tym przypadku też tak było i kuzyni chcieli skorzystać z okazji. Inna rzecz, że nic nie zasponsorowaliście górze - przecież zawsze też możecie kupić auto, korzystać z podjazdu, bramy automatycznej, mogą to robić Wasi goście. A przede wszystkim, dzięki tym ulepszeniom zwiększyła się wartość całej nieruchomości, nie tylko ich części. O rachunki (przynajmniej za remont korytarza) mogłeś przecież poprosić. Co do postawienia piwa - też pewnie nie pomyśleli. Może postawili w tym miejscu, ba tak było im najwygodniej? Pewnie, że powinni pomyśleć, ale czasem tak wychodzi. A Ty mogłeś przestawić to piwo dalej, znieść do piwnicy/garażu, jeśli miałeś siłę i poinformować, że to zrobiłeś. Poza tym, skąd kuzyni mają wiedzieć, że coś Ci nie odpowiada, skoro nikt im o tym nie powiedział, a Twój tata na wszystko się godzi? Pewnie nie robią tego złośliwie, a rozmawiają z nim, bo myślą, że to on podejmuje decyzje (często jest tak, że rodzice przepisują gospodarstwo/dom/mieszkanie na dzieci, ale nadal uważają siebie za właścicieli i decydentów). Nikt nie czyta Ci w myślach, więc dopóki nie będziesz komunikował swoich oczekiwań, to dalej może tak być. I te zachowania wcale nie świadczą najgorzej o Twojej rodzinie. A ta historia jak dla mnie gorzej świadczy o Tobie.

Odpowiedz
Udostępnij