Psiarze są różni. Można ich lubić lub nie, ale jakoś trzeba razem egzystować.
Mam psa - jest spory, bo to owczarek niemiecki. Ale też - jest to suka, dość drobna jak na tę rasę - waży niecałe 30 kilo. Tuż obok domu mam duży niezabudowany teren z niewielkim laskiem - okoliczni psiarze wyprowadzają tam swoich pupili. Można tam pieska spuścić ze smyczy bez obawy, że wpadnie pod samochód. Teren jest też na tyle duży, że nikomu się nie przeszkadza. Większość osób się zna, wiemy kiedy psa trzeba zapiąć, a kiedy może się pobawić z kumplem. Można by rzec - idylla. Ale nie, to byłoby za piękne.
Jakiś miesiąc temu zaczął się pojawiać nowy spacerowicz z pieskiem, którego roboczo nazywam Pusią (jak ten co w "Koglu-moglu" karmiony był cielęcinką zadnią). Pies jest na spacer dowożony, a właściciel chodzi po tym naszym polu i na wszystkich pokrzykuje "dlaczego pana/pani piesek nie jest na smyczy?" Jak łatwo się domyślić on sam smyczy nie używa. W sumie mogłabym mieć to w rzyci, gdyby nie sytuacja z wczoraj.
Idziemy z Ciri, pies radośnie aportuje, aż tu trąbi na mnie samochód. Tak, dobrze się domyślacie - w środku był/była Pusia. Pan podjechał, otworzył szybkę i zadał standardowe pytanie:
- Dlaczego nie trzyma pani pieska na smyczy?
- Bo przychodzę tu w takim samym celu jak pan - żeby pies pobiegał.
- A jak on ZAGRYZIE mojego pieska?
Tu musiałam się rozejrzeć za ukrytą kamerą. Jego pies był nadal w samochodzie.
- Będzie ciężko - bo nawet do niego nie podchodzi.
Nie wiem czy dotarł do niego absurd tej sytuacji, ale pojechał, a ja poszłam w swoją stronę.
Spotkałyśmy go później - Pusia biegała samopas, mój pies nawet na nią/niego nie spojrzał.
- Jakiego ma Pani ładnego pieska! Jak się wabi? - Karma. I to nie jest pies. Karma to suka. Ale za to zawsze wraca.
OdpowiedzCiri. Ładne imię dla psa :-)
Odpowiedz@clockworkbeast: moja córka jest fanką "Wiedźmina". Plus sunia jest z miotu C. Wstyd się przyznać, ale ja "Wiedźmina" nie czytałam. Za to jest duża szansa, że na opisywanym w historii polu spotkam pana Sapkowskiego - albowiem mieszka nieopodal
Odpowiedz@metaxa: Oby jednak nie ;)
Odpowiedz@metaxa: Nie wiem czy warto spotykać. Z doświadczeń z konwentów - przed pierwszym pól litra buc jakich mało. Dopiero potem się powoli rozkręca.
Odpowiedz@Trepcio: nie znam człowieka, więc się nie wypowiem. Jego twórczość też do mnie nie trafia
Odpowiedz@metaxa: Ja wiedźmina nie czytałam, ja go pożerałam i chłonęłam jak gąbka jeszcze zanim wyszły ostatnie tomy sagi. I chłonę do tej pory, mam ciary i jeszcze nie mam dość ;-) Ale nie martw się, nie zamierzam cię nawracać. Pan Sapkowski serio taki buc? A może to ten właściciel Pusi był? hehe.
Odpowiedza nie, co ja za głupoty pieprzę... Sapkowski jest przecież kociarzem.
Odpowiedz@clockworkbeast: Sapek wręcz słynie z bycia gburem, historie ze spotkań z nim skutecznie wyleczyły mnie z chęci spotkania go, a tak jak Ty pożerałam jego książki ;)
Odpowiedz@Ohboy: to może lepiej, że go nie spotkałam. Co za matoł dał ci minusa?
Odpowiedz@clockworkbeast: ja próbowałam. Wiele razy - no nie wchodzi. Podobnie jak "Władca pierścieni". Nie moje bajki po prostu
OdpowiedzZawsze musi trafić się jakiś matoł. Nie zliczę ile to razy właściciele małych ujadaczy puszczonych bez smyczy czepiali się mnie, że mój też jest puszczony luzem. Mój do ich psów bez mojego wyraźnego pozwolenia nie podejdzie, ale one ujadają na mojego jak szalone. Nie winię psiaki, bo to kwestia wychowania psiaka, ale nie rozumiem czemu mój ma być na smyczy kiedy ich są luzem. Niech opanują swoje "potworki" a nie czepiają się grzecznego psiaka.
Odpowiedz@Mavra: zawsze wtedy pada argument że "ich pies jest malutki". Zawsze wtedy odpowiadam że mój też.
Odpowiedz@Mavra: albo trafi się taki jak ten z komentarza fb - co wychodzi z kotem. Mój pies ma nie podbiec, a te małe ujadacze już mogą?
OdpowiedzSprzątacie po tych pieskach tam? Jeśli tak, to szacun
Odpowiedz@KatzenKratzen: nie. Na osiedlu owszem, ale na otwartym terenie gdzie pies biega luzem nie będę w trawie kupy tropić.
Odpowiedz@KatzenKratzen: wiesz, czasami to przesada z tym obowiązkowym sprzątaniem. Wiele razy widziałam psiarzy twardo sprzątających po swoich czworonogach w lasach czy nad morzem. A potem nie ma kosza, więc woreczek w krzaki czy pomiędzy kamienie. I o ile psia kupę rozmylby deszcz w kilka godzin, a nad morzem zabrał odpływ, to woreczki czasem straszą po parę - paręnaście tygodni... A wcale ładnie nie wyglądają tak zawieszone na krzakach...
Odpowiedz@GoshC: Wiadomo, że lepiej zostawić niż wyrzucić w innym miejscu, ale w plastikowej siatce. Tylko... niedaleko mojej znajomej było miejsce, w którym wszyscy wyprowadzali psy. Niby też "dzikie", więc nikt nie sprzątał. I latem śmierdziało tak, że nie szło wytrzymać.
Odpowiedz@GoshC: ja wychodzę z założenia, że ta kupa na trawniku robi mniejszą szkodę niż w foliowym woreczku. I nie, nie trafia do mnie argument o wdepnięciu - można to zmyć i dalej jest to lepsze niż zaśmiecanie świata foliówkami.
Odpowiedz"-A jak on zagryzie mojego pieska?" "- To nie będę mu dziś musiała dawać obiadu." Do tego uśmiech numer 6...
Odpowiedz@GoshC: co za piękna riposta! Dziś znowu ich spotkałam - mój pies nie wykazał najmniejszego zainteresowania, ale Pusia natychmiast została wzięta na ręce. A jej pan grzecznie powiedział "Dzień dobry" i powstrzymał się od komentarzy.
OdpowiedzTeż mam 9-letnią sukę owczarka niemieckiego z którą często chodzę na spacery, m.in. do pobliskiego lasu. Mimo odludzia NIGDY nie spuszczam psa ze smyczy, chociaż mój pies jest bardzo łagodny. To tylko pies i nie sposób przewidzieć jego reakcje w ekstremalnych sytuacjach. Frasobliwe podejście do tego tematu skutkuje wystąpieniem różnych tragicznych zdarzeń, o których często słyszy się w mediach.
Odpowiedz@aloha: raczej niegfrasobliwe. A znane ci jest pojęcie socjalizacji? Psa którego nie dam rady odwołać nie odważyłbym się spuścić. Ale moja jest karna. I jaka to jest dla ciebie ekstremalna sytuacja w terenie gdzie nikogo nie ma?
Odpowiedz@aloha: jeśli posiadasz owczarka to powinnaś wiedzieć, że one bardzo łatwo poddają się szkoleniu.
Odpowiedz